-
Zawartość
2960 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
12
Wszystko napisane przez Dead Radio Man
-
[ :3 akcja się fajnie toczy i mam prośbę " Niech wasze postacie zostaną parą :3 pls " ] Rin zaobserwował jak niezwykły czarny ogień pojawił się na ręce Franklina. - Całkiem niezły ten twój Boski Dar, Czarny Płomień. Nie do ugaszenia nawet magią. Dobrze, na dzisiaj wystarczy jutro będzie dalszy trening w walce ale to dopiero po szkole. - Była Niedziela i popołudnie powoli zaczynało się kończyć.
-
- Spokojnie, zniknie - Rin'owi i Franklin'owi zniknęły skrzydła - Okej miejmy to za sobą, unieś prawą rękę nad głowę i pomyśl o czymś co cię inspiruję. [też ci się uda za pierwszym razem, okej ja spadam spać bo jutro do roboty :C nieeee chce mi sięęęęęęę]
-
- Bo to są skrzydła diabła, Natomiast Anioły i Upadłe Anioły je mają. I tak nic nie tracisz - Powiedział z uśmiechem na twarzy Rin.
-
Rin zatrzymał się za budynkiem starej szkoły. Z jego pleców wyrosły skrzydła i ogon. W tym samym momencie wyrosły one Franklin'owi. - Wierzysz mi teraz? - Rin zapytał - Przyrzekam ci że nie zrobię ci krzywdy.
-
- Powiem ci tyle że to nie był sen tylko prawda, a panienka która cię uratowała to Katherine Bael. Należysz teraz do mojej rodziny. - Rin wyjął z kieszeni figurkę królowej od szachów - Królowa będzie dobra dla ciebie, chociaż to bardziej pasuje kobietą to myślę że będzie w porządku. - Przyłożył figurkę do ciała Franklin'a, ta przeszła przez jego skórę jak przez ducha - Teraz jesteś królową domu Bael i moim zastępcą. Chodź - Rin poprowadził nowego członka rodziny za dom.
-
- Tak się złożyło - Powiedział Rin - Jesteś demonem od dłuższego czasu co nie?
-
Rin wyczuł aurę kolejnego ze swoich sług. Pojawił się przed starą szkołą. - Witaj Franklin - Powiedział z uśmiechem Rin.
-
- Obronie ich za cenę swojego życia - Powiedział do chowańca, który położył się na jego klatce piersiowej.
-
Rin położył się na trawie i rozmyślał nad tym jak mogą potoczyć się losy jego przyjaciół. nie chciał żeby Vergil, Lorance czy Jonathan zginął, chciał być odpowiedzialny za to co zrobił. - Ehh jak myślisz Kuro, czy mi się uda ich obronić. Kot popatrzył i pokiwał głową potwierdzając że nie wie. - Masz rację, nasze losy są niezbadane - Rin przetarł twarz ręką.
-
- Niech wam będzie - Rin usiadł na trawie a obok usiadł jego chowaniec Kuro.
-
- Dobrze - Powiedział Rin uśmiechając się do dziewczyny - Wybierzcie między sobą i wam ją kupie. - Na razie muszę wrócić do zaświatów - Katherine powiedziała ze smutkiem do Rin'a. - Zawsze możesz nas tutaj odwiedzić - Powiedział Rin - Pozdrów swojego brata ode mnie - Uśmiechnął się do niej. Pocałowała go w policzek i zniknęła w magicznym kręgu.
-
Rin nie bronił się przed tym, uśmiechnął się wesoło do Lorence. Wypowiedział bez wypowiadania słów - Należy ci się to - Przyjął cios na twarz,. Katherine podeszła do wszystkich i powiedziała: - Można powiedzieć że jak poćwiczycie to będziecie całkiem silni - Gdy Jonathan puścił Rin'a Katherine przytuliła się do Rin'a.
-
Rin zablokował cios rękawicą. - Musicie grać bardziej drużynowo - Doradził im Rin - Bo inaczej nic mi nie zrobicie.
-
Rin uderzył o ziemie. - Heh - Zaśmiał się i wstał - Nie zaliczam tego do uderzenia wiec jeszcze walczymy - Powiedział spokojnie i przygotował się na kolejne ataki odskakując na 3 metry od Lorence.
-
Rin złapał lecący miecz i oddał go właścicielowi z uśmiechem na twarzy nadal stojąc w miejscu.
-
Gdy Rin podciął nogi Lorence usłyszał jak coś wbija się w jego gałąź i zaczyna pękać. Upadł obok dziewczyny i szybko wstał gotowy na jakikolwiek atak.
-
- Naprawdę? Myślałem że wskoczysz tu używając swojej siły. - Zapytał Rin, podkładając Lorance nogę tak żeby spadła.
-
- Przecież w walce można wszystko robić. - Rin odpowiedział Jonathan'owi. Dalej wyszukiwał słabych punktów i silnych u swoich podwładnych. Miało to na celu ustalenie ich dalszego treningu a przy okazji mógł się pobawić i nie tylko<niespodzianka>.
-
Rin widząc zawracającą Lorance wyskoczył w przód do góry i stanął na drzewie. Patrząc na resztę i czekając co zrobią.
-
Rin powoli zaczął się cofać. Uśmiech spełzł z jego twarzy ustępując miejsce poważnemu przyglądaniu się swoim przeciwnikom. Analizował ich wszystkie możliwe ruch. Gdy już byli blisko, przebiegł obok nich jak nigdy niby nic i stanął jakieś 20 metrów od nich.
-
- Dobrze - Rin uśmiechnął się do Vergil'a. [Poczekaj na odpowiedz Szeregowej ]
-
- Dobrze, skoro wiecie jak używać waszych Boskich Darów zaczniemy mały sparing - Rin przykucnął i Katherine zeszła - Wasza trójka kontra ja - Rin uśmiechnął się i na jego rękach pojawiły się jego rękawice tyle że bez ognia - Nie będę używał żadnych swoich technik, kto pierwszy mnie uderzy zwycięża - Uśmiechnął się do pozostałej trójki - Gotowi?
-
- Lepiej najpierw załóż jeszcze to - Rzucił jej rękawice z ćwiekami. - I uderz.
-
- Wiedziałem że ci się uda Lorence - Uśmiechnął się Rin - Jeśli się nie mylę to jest Athma, zwiększa twoją siłę fizyczną w wszystkich kierunkach. Dobrze a teraz spróbujcie użyć własnych boskich darów. W przypadku Vergil'a i Lorance to będzie zniszczenie czegoś - Wskazał 2 skały leżące nieopodal - A ty Johnatan skup się na przyzwaniu na przykład jakiejś broni.
-
- Dobrze Vergil - Rin klepnął go w ramie - Ciekawy Boski Dar, katana mroku. Używaj jej roztropnie a będziesz w stanie pokonać każdego, ale dopiero gdy nauczysz się walki na moim poziomie.