-
Zawartość
2133 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
34
Wszystko napisane przez Airlick
-
Drętwe dialogi, lol. Nie jest to poziom znany z książek, ale dialogi w Wiedźminach wybijają się daleko ponad przeciętność, jeśli chodzi o gry. Że postacie stoją w miejscu PODCZAS ZWYKŁYCH ROZMÓW? No racja, przecież powinny skakać, robić piruety i machać mieczami. Lel. Podczas cutscenek nie stają w miejscu, żeby wygłosić przemowy, tylko wykonują właśnie powyższe akrobacje. Co do grafiki... też można powiedzieć tylko: lol. Nie tylko pod tym względem, że grafika w Wiedźminie zestarzała się całkiem nieźle i spokojnie da się na nią patrzeć, ale też pod tym, że ktoś w ogóle może patrzeć na grafikę w RPGach. Jeśli oczekujesz po RPGu z 2008 roku grafiki rodem z Crysisa 3, to nie mam więcej pytań. Pozostaje tylko pokręcić głową, zrobić facepalma i ze śmiechem opuścić ten temat.
-
Oh, te niesławne "dlaczego nie polecieli do Mordoru na orłach?"... Nie jestem pewny, czy jest to oficjalne wyjaśnienie, czy teoria fanowska, ale jest tak spójna, że można chyba uznać ją za wiarygodną. W skrócie: Gandalf oczywiście rozumiał, że lot na orłach jest najlepszą metodą na dotarcie do Mordoru - zgodnie z jego wiedzą, Sauron nie miał kompletnie żadnego sposobu, żeby je powstrzymać (później oczywiście okazuje się, że Nazgule mają te swoje wiwerny, ale orłów było na tyle dużo, że i tak powinny być w stanie przynajmniej zająć je walką na tyle długo, żeby kilka wraz z Frodem i kompanią zdołało się przedrzeć do Góry Przeznaczenia). Orły zgodziły się ich przetransportować, ale kluczową sprawą było utrzymanie prawdziwego celu podróży w tajemnicy. Orły żyły na północy Gór Mglistych, po drugiej stronie względem Rivendell, dlatego, żeby zmylić szpiegów Saurona, Drużyna ruszyła najpierw na południe - tymczasem Gandalf na wszelki wypadek z nikim nie dzielił się tym planem. W każdym razie, były tylko dwie drogi, które mogli wykorzystać - przełęcz Caradhras i Morię. Moria z oczywistych względów nie była atrakcyjna, dlatego najpierw spróbowali przez Caradhras, co im nie wyszło. Po przekroczeniu Gór Mglistych Gandalf planował odbić na północ, prosto do orlich gniazd. W Morii dzieje się rzecz, która te plany przekreśliła, ale też stanowi potwierdzenie tej teorii. Co krzyczy Gandalf, zanim spada w przepaść? W oryginale: "fly, you fools!", czyli dosłownie "lećcie, głupcy", co można też przetłumaczyć jako "uciekajcie, głupcy" - i tak też zostało to odebrane. Gandalf próbował w ostatnim momencie przekazać w jak najszybszy i najprostszy sposób, żeby wykorzystali orły... Czego nikt nie zrozumiał. Co do tego, dlaczego orły w ogóle pojawiły się już po zniszczeniu Pierścienia i uratowały Froda i Sama, to wydaje mi się, że jest to wyjaśnione w książce, więc tam odsyłam. I tyle, jeśli chodzi o kwestię orlą.
-
Forumowy składzik wpadek i wyjętych z kontekstu tekstów prosto z SB
temat napisał nowy post w Off-topic
I potwierdziło się. Ale oto mamy więcej odważnych ludziów... Nawet Tomek się dołączył: I następni: I jeszcze jeden: GOŚĆ SPECJALNY: No, to akurat nie niespodzianka...: -
W USA urlop macierzyński trwa 6 tygodni, w Polsze do 24... I raczej w USA nie ma czegoś takiego jak możliwość brania kilku zwolnień pod rząd, z którym to procederem pracodawca u nas nie może zrobić NIC i musi zagryźć zęby i płacić na nie. Nie wiem, jak to wygląda w USA, ale raczej myślę, że za ewentualne zwolnienia płaci ubezpieczyciel, a nie pracodawca, a że tam ubezpieczalnie są prywatne, to im zależy, żeby wyłapywać oszustów, bo to oni na tym tracą. W Polsze niby kontrole pracowników przez ZUS też są, ale trzeba mieć naprawdę wielkiego pecha, żeby zostać złapanym. A wiadomo, jak wygląda sprawa załatwiania zwolnienia u nas - 50 złotych pod biurkiem lekarzowi domowemu i dodatkowy miesiąc urlopu załatwiony.
-
Forumowy składzik wpadek i wyjętych z kontekstu tekstów prosto z SB
temat napisał nowy post w Off-topic
Co za noc, co za noc... Dwie osoby dokonały coming outu. Cieszmy się razem z nimi z powodu ich nieprzeciętnej odwagi cywilnej. -
Badano już was w kierunku schizofrenii?
-
Nie mogą zakładać kocich uszek i ładnie w nich wyglądać. Ale się uśmiałem, boki zrywać. Nie trolluj.~Garin A ty wyjdź mi z postów, bo napuszczę na ciebie ZOMO i skończy się zabawa w modowanie.
-
Ja mieszkam w małym mieście (niektórzy mówią - wsi, inni - miasteczka, sami oceńcie, pod co podpada ~35k mieszkańców) i zasadniczo mi to odpowiada, ale wolałbym żyć na wsi. Na pewno mogę powiedzieć jedno - nienawidzę dużych miast, ale nie jestem typem podróżnika, więc swoje doświadczenia biorę głównie z Warszawy, do której mam 50 kilometrów. Nienawidzę wszędobylskich reklam, nienawidzę hałasu i tłoku, nienawidzę tłumów ludzi rozdających ulotki, nienawidzę smogu, który CZUĆ. Powietrze w mieście jest zupełnie inne niż nawet u mnie w mieście, a z wiejskim powietrzem nawet nie ma porównania. Pewnie, po jakimś czasie każdy się przyzwyczai do zanieczyszczonego powietrza, ale przyzwyczaić się można do życia bez rąk i nóg, co nie znaczy, że to staje się dobre. Nienawidzę korków, nienawidzę... no, chyba wszystkiego, co związane z życiem w dużym mieście. Jedyne zalety to dostępność lekarzy-specjalistów i większej różnorodności produktów w sklepach, co akurat dla osoby, która trochę gotuje, jest dość ważne. Tyle, że ja tutaj mam dostęp do najświeższych warzyw, owoców, mięsa i nabiału, w takich samych (a często niższych) cenach jak w sklepach, nie mówiąc już, że dzięki w miarę czystej rzece mamy świeże ryby - a ryby złowionej w Wiśle w okolicach Warszawy nie tknąłbym metrowym kijem. Na wsi byłoby pod tymi względami jeszcze lepiej. Jasne, w dużych miastach też są targi, ale trzeba się szczerze zastanowić, ilu handlarzy faktycznie sprzedaje tam świeże produkty ze wsi, a nie z hurtowni zaopatrujących też zwykłe sklepy. No, z zalet życia w mieście jest jeszcze dużo większa szansa na znalezienie jakiejkolwiek pracy, bo bądźmy szczerzy, na wsi poza rolnictwem pracy praktycznie nie ma. Nie mogę powiedzieć, że doświadczyłem życia na wsi, bo spędziłem tam łącznie ze 2 tygodnie, a było to w domu, gdzie nie było kur ani innych zwierząt poza psami i kotami, a poza tym, że było zimniej niż w bloku, poziom życia był taki sam. W każdym razie, nie wyobrażam sobie, jak można by było woleć życie w mieście od życia na wsi w takich warunkach, w jakich mi się zdarzyło - ja wolałbym życie na wsi nawet w gorszych warunkach. Zresztą nie miałbym nic przeciwko uprawianiu przynajmniej jakiegoś ogródka, taka praca fizyczna może być tylko przyjemna. Może faktycznie na wsi śmierdzi, a często okolica jest zaniedbana, ale jak dla mnie zalety zdecydowanie przewyższają możliwe wady. Wszystko zależy od tego, jaka to wieś - można trafić do zaścianku, gdzie psy szczekają drugą stroną i panuje patologia, a można trafić do wsi, w której większość mieszkańców jest raczej obrotna - ale tak samo jest z miastami, są dobre i złe dzielnice. Nawet w moim 35-tysięcznym mieście są ulice, na które lepiej nie zapuszczać się w nocy. Mam nadzieję, że moje życie potoczy się tak, że będę miał własny dom, najlepiej na wsi, ale niedaleko (powiedzmy, że niedaleko to 20-30 kilometrów) większego miasta.
-
Tyrion królem nie zostanie, bo, po pierwsze, nie ma takich ambicji, a po drugie, nikt się nie zgodzi na karła na tronie. Może najwyżej (i jest to IMO bardzo prawdopodobne) zostać głową rodu Lannisterów, bo konkurencji nie ma żadnej, nawet pomimo swojego wzrostu. Ewentualnie może trochę namieszać z Sansą, która w późniejszych tomach trochę mądrzeje, a jakby nie było - są małżeństwem, a w Westeros rozwodów nie ma. Może się pogodzą. Nie ma czegoś takiego jak prawo do tronu w Westeros. Na tronie zasiada ten, kto ma poparcie, albo ten, kto ma siłę. Stannis nie ma ani poparcia, ani siły (nawet pomimo tego, że dostaje potężny kredyt od Żelaznego Banku z Braavos, on po prostu nie ma już skąd rekrutować najemników w wystarczającej liczbie, żeby zagrozić konkurentom; własnego wojska prawie nie ma, Północ jest kompletnie wykrwawiona po wojnie - ktoś mówi w pewnym momencie, że na Północy zostali tylko dzieci, kobiety, starcy i nastolatkowie, więc nawet gdyby miał poparcie wszystkich rodów, to nie miałby skąd brać ludzi. Jedyna szansa dla niego, to jeśli uda mu się pokonać Boltonów i podporządkować Północ, to wtedy mógłby przeczekać pozostałych i pójść na Południe, jak już inne rody się całkiem wykrwawią. Co się nie stanie, biorąc pod uwagę zbliżającą się inwazję Innych). Ja od zawsze mówię - Daenerys wygrywa automatycznie w momencie, w którym przybywa do Westeros. Targaryenowie mają z definicji poparcie Martellów, którzy nie brali udziału w wojnie, więc mają prawdopodobnie najwięcej wojska, mieliby też poparcie wielu rodów, które popierały do tej pory Baratheonów i Tyrellów. Tyrellowie i Lannisterowie (poza Tyrionem) to naturalni wrogowie dla Dany, bo tron jest w tej chwili ich - przy czym Lannisterowie nie mają już wojska, Tyrellowie też trochę potracili, a do tego zbliża się do nich wojna z Aegonem i jego Złotą Kompanią, a co za tym idzie, także tymi rodami, którzy zdecydują się go poprzeć. Tak więc JEŚLI Dany przeżyje i dotrze do Westeros, to przyjdzie na gotowe. Praktycznie nie będzie musiała walczyć. Tyle, że chyba nie przeżyje, biorąc pod uwagę, w jakiej sytuacji się znalazła w ostatnim tomie. Do tej pory żadna postać nie wyszła żywa z takich opresji, więc mimo że jestem fanboyem Dany, to jednak liczę się z możliwością jej rychłego zgonu. Ostatnim realnym kandydatem do tronu jest Littlefinger. Dolina Arrynów do tej pory nie brała udziału w wojnie, więc jej rody siły mają stosunkowo bardzo duże, a wszystkie znalazły się praktycznie pod komendą Littlefingera i są gotowe do wojny. A starczy zobaczyć, ile Baelish osiągnął, nie mając ani jednego żołnierza. Jeśli okaże się tak dobrym strategiem, jak intrygantem, to może jeszcze wiele zdziałać.
-
Wniknijmy w lola bardziej - Czyli o wszystkim i o niczym
temat napisał nowy post w League of Legends
A czym to się różni od normali? Nie rozumiem ludzi, którzy myślą, że rankedy to jakaś męka. W ciągu tych 30 gier, trolla miałem w jednej, i to było na samym początku, jak grałem ze srebrami. W jeszcze jednej grze, przedostatniej zresztą, miałem wyjątkowo toksycznego flamera. We wszystkich innych grach atmosfera była od lekko negatywnej do całkiem przyjemnej. O wiele gorsze gry miałem na normalach, a to dlatego, że większości ludzi kompletnie nie zależy na wyniku. -
Wniknijmy w lola bardziej - Czyli o wszystkim i o niczym
temat napisał nowy post w League of Legends
Teraz mogę się śmiać też z podludzi z golda. -
Na pewno nie będzie tak bardzo zmienione. Littlefinger to jedna z najważniejszych postaci w Pieśni i ma zbyt dużą rolę do odegrania w kolejnych tomach, żeby mogli go w serialu zabić 3 sezony wcześniej. A już na pewno taka informacja nie wypłynęłaby aż na pół roku przed początkiem 5 sezonu. Równie dobrze ja mogę powiedzieć, że w następnym tomie Pieśni Tyrion zginie, byłoby to tak samo wiarygodne. Zlitujcie się.
-
Królestwo Serbów, Chorwatów i Słoweńców.
- 60 odpowiedzi
-
- Gorączka złota
- Applejack
- (i 1 więcej)
-
A tu, drodzy widzowie, widzimy rzecz wprost niestworzoną - samicę samotnego przegrywa internetowego w naturalnym środowisku. Jest to pierwsze udokumentowane spotkanie samicy tego gatunku; do tej pory naukowcy sądzili, że samotny przegryw rozmnaża się przez pączkowanie. Z pewnością niezbędne są dalsze obserwacje i badania tego osobnika, być może jest tylko dobrze zakamuflowanym samcem, ale jedno jest pewne już teraz - odkrycie to jest wiekopomne. Czytał Airlick Czubowny.
-
Gdzie był ten przycisk ignorowania usera...
-
No właśnie, moje informacje na temat tego serialu pochodzą z okresu pierwszych odcinków... Później już się nie interesowałem.
-
To się ucz, a nie narzekaj w internetach.
-
Tak, ogarnąć się i nie dziwić się, że żadna dziewczyna cię teraz nie chce.
-
Bzdura kompletna, która powtórzona milion razy, jak to się dzieje wśród samotnych przegrywów narzekających w necie, nie stanie się prawdą. Prawdą jest, że zdarzają się pustaki obu płci, którym zależy tylko na wyglądzie, a poza tym "żarciu i życiu", a wartości (poza wyglądem, a i to często jest wątpliwe) nie mają żadnych. Prawdą jest, że mogą istnieć przeciętni pechowcy, którym z żadną dziewczyną nie wyjdzie. Nie prawdą jest, że tacy ludzie stanowią większość. Zresztą sama definicja pojęcia "skrajne przypadki" tego dowodzi... I to nie jest tak, że te pustaki to jakaś nowość, że "ho, ho, kiedyś to się dało znaleźć porządne dziewczyny, a teraz to same lampucery i blachary". Jest dokładnie tak samo, jak było lat temu 20, 200, czy 500. Tylko kiedyś takie leciały (czy też były wydawane) na umięśnionych brodaczy z zamkiem o wysokich murach z głęboką fosą, a teraz na wypacykowanych mięśniaków z drogimi samochodami. I tak samo jak wtedy, tak i teraz większość stanowią zwykłe dziewczyny. Prawda jest taka, że większość ludzi jest średnia. Tych "zwykłych dziewczyn bez tony tapety, z którymi można normalnie porozmawiać", za którymi samotne przegrywy tak wzdychają w internecie, jest wokół was całe mnóstwo. Wystarczy się rozejrzeć. A jak już zaczniecie się rozglądać... to zaczniecie dostrzegać ich wady i uznacie, że się dla was nie nadają. I zapewniam was, że tak jest z wami, czy macie tego świadomość, czy nie. Wy nie chcecie zwykłej dziewczyny, wy chcecie "ideału", który, naginając ramy, można by wpisać w tą definicję. Czy wy nie macie wad? Czy nie macie problemów z włosami, nadwagi, czy może jesteście pryszczaci albo suchoklatesami? A może jesteście rudzi? A może nie potraficie choćby usmażyć jajecznicy albo zmienić opony w samochodzie? Wyobraźcie więc sobie, że te zwykłe dziewczyny też mają wady. Druga możliwość jest taka, że po prostu nie macie odwagi zacząć rozmowy i czekacie na cud, tzn. że to jakaś dziewczyna zainteresuje się wami. Otóż niestety, nasza straszna natura, a także patriarchalna kultura, działa w ten sposób, że to samczyk musi stroszyć piórka i prężyć klatę przed samiczką, jeśli chce mieć szansę na uwicie z nią gniazdka. Oczywiście zdarza się i na odwrót, ale wtedy to WY musicie się wyróżniać czymś, co zwróci uwagę kobiety. Możecie wyróżniać się inteligencją, elokwencją (co jest chyba najcenniejszą cechą, możesz być brzydki, ale mieć gadane, a będziesz miał powodzenie) albo humorem. Albomożecie mieć drogi zegarek na ręku i nowy samochód - no, ale wtedy wpadlibyście automatycznie w definicję pustaka, więc lepiej ograniczyć się do tych pierwszych cech. A więc... Nie zwalajcie winy na tą rzekomą "większość dziewczyn, która leci tylko na mięśniaków czy dresiarzy czy wypacykowanych pedałków". Jest z czego wybierać, jeśli nie jesteście w stanie nikogo znaleźć, to wina leży po waszej stronie. Pozdrawiam, samotny przegryw z internetów, który rozumie, że winę za swoją samotność ponosi on sam.
-
Było nie siedzieć całymi dniami przed komputerem.
-
Niekoniecznie o TF2, bo nie gram w to, więc nie wiem, jaki tam jest system płatności, ale to w sumie nie ma znaczenia, bo zasady są te same. Inflacja w starych grach jest oczywistym zjawiskiem. Ludzie z czasem mają coraz więcej pieniędzy i coraz mniej rzeczy, na które mogą je wydawać. A twórcy wciąż chcą na tych grach zarabiać. Dlatego nie ma się co dziwić, że nie dbają o to, żeby ceny utrzymywały się na stałym poziomie. W gruncie rzeczy tracą na tym tylko nowi gracze, których na nic nie stać i na nic stać nie będzie w dającej się przewidzieć przyszłości, o ile nie wyłożą prawdziwej kasy.
-
Słyszałem tylko negatywne opinie na temat tego serialu, więc daruję sobie, tym bardziej, że chociaż obejrzałem parę filmów Marvela, to fanem żadnym nie jestem, a przy komiksach nawet nie stałem. I tak nie starcza mi życia na oglądanie rzeczy, które mnie istotnie ciekawią.
-
Scenariusze wszystkich filmów Marvela są takie same, zmieniają się tylko bohaterowie i przeciwnicy. Poza tym to idealny przykład przerostu formy nad treścią, bo treści w nich w zasadzie nie ma - jest tylko latanie, bieganie, skakanie i wybuchy okraszone głupimi żartami i przewidywalnymi do bólu zwrotami akcji. Czyli w sumie nie różnią się niczym od innych hollywoodzkich produkcji dla młodzieży...
-
Discord POWINIEN budzić strach. Ludzie boją się (często nawet nie zdając sobie z tego sprawy) zmian. A czym jest chaos, jeśli nie ciągłą, kompletnie nieprzewidywalną zmianą, utratą porządku w życiu, zanikiem kontroli? Ale czy sam Discord budzi strach? Na pewno już nie. A czy kiedyś budził? Oczywiście z jednej strony jest to kwestia formuły MLP, przeznaczonej przede wszystkim dla małych dziewczynek. Z drugiej jest to wina scenarzystów. Discord w prologu 2 sezonu był właśnie tym, co napisałem powyżej. Można było się nawet bać, nie tyle jego samego, co tego, co wymyśli. Im dalej w las, tym było gorzej. Ciągle był zabawny, ciągle był do pewnego stopnia chaotyczny, ale pojawiła się też doza przewidywalności w jego działaniach - a jest to coś, czego na początku 2 sezonu ja osobiście nie czułem.
-
Bo mają świadomość końca i wiedzą, że muszą się spieszyć z tym, co jeszcze im zostało do zrobienia. Samo pojęcie życia wiecznego mówi, że tutaj takie porównanie jest bezsensowne. Prędzej czy później skończyłyby ci się pomysły, a wtedy wieczność już raczej nie wydawałaby się nagrodą, tylko karą. No, chyba że byłaby to wieczność z zastrzeżeniem, że zawsze możesz pójść dalej albo przestać istnieć. A wieczność na zasadzie "pójdę do Nieba i będę mógł całą wieczność z innymi aniołkami praisować Jehowę"? Podziękuję.