-
Zawartość
2133 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
34
Wszystko napisane przez Airlick
-
-
Preorder - 89.99 PLN, płatne do mnie. W tej cenie dostęp do technicznej alphy gry i możliwość edycji dokumentu w gdocs. Premiera gry - when it's done.
-
"Kopytkując przez świat", czyli nasze podróże [tagujemy userów]
temat napisał nowy post w Przygody Daring Do
-
"Kopytkując przez świat", czyli nasze podróże [tagujemy userów]
temat napisał nowy post w Przygody Daring Do
*Wychodzi ze swojej piwnicy, w jednej dłoni trzymając cebulę ku pokrzepieniu serca i żołądka, w drugiej Autystyczną Katanę Prawictwa Prawilności, ażeby oganiać się od zastępów niewiast, które niechybnie zleciałyby się na widok promieni Słońca odbijających się od chorobliwie bladej skóry...* Że ja, cebulak z małego miasteczka, który nie ruszył się nigdy z kraju, mam napisać coś o swoich podróżach? Napisałbym o licznych wycieczkach do naszej zakorkowanej, rozkopanej, brudnej i śmierdzącej "stolycy" (oby było ich jak najmniej!), ale może lepszym byłby bardziej pozytywny post. Ahem, ahem. Lat temu kilka, jeszcze zanim zamknąłem się w piwnicy, odbyłem kilkutygodniową wycieczkę do Gołdapi, leżącej na samej granicy polsko-ruskiej, ale jednak wciąż pod flagą biało-czerwoną. Historia tego miejsca jest jeszcze uboższa, niż historia Wyszkowa, jednakże zwiedzając lasy, można natknąć się na hitlerowskie bunkry, ale nie było w nich zombie-nazistów, więc za to przyznaję punkty minusowe. Znalazłem też trochę zaniedbany grób polskiego pilota, walczącego w armii Berlinga, ale jego nazwiska nie pomnę, a nie chce mi się szukać w internetach. Co tam jeszcze było... Była góra, nazywana Piękną, chociaż był to w sumie pagórek, a nie żadna góra, no, ale najwyraźniej na nizinnych terenach trzeba się cieszyć z tego, co się ma. No i jeziora. Przede wszystkim tytułowe jezioro Gołdap, niezbyt rozległe, ale dość czyste. W samym miasteczku nie ma specjalnie ciekawych zabytków, ale było ono dość ładne, więc dało się pospacerować. Co do regionalnych potraw, to rejon ten słynie głównie z kartaczy - czyli po prostu pyz nadziewanych zwykle mięsem mielonym, ale właściwie można tam napchać wszystkiego, co nam przyjdzie do głowy. I było to pyszne, chociaż porcje dawali tak wielkie, że nawet mój dobrze wytrenowany żołądek nie był w stanie wszystkiego pomieścić - a ceny wcale nie zwiastowały tego, bo były co najmniej przystępne. Co do tubylców, to głównie rzucali się tam w oczy przemytnicy z tanią wódką i papierosami z okręgu kaliningradzkiego, ale ja z ich usług nie korzystałem. I... i... I nie wiem, co jeszcze napisać. Może i podobało mi się tam, kiedy już się tam znalazłem, ale w sumie poza jeziorami i bunkrami nie było tam nic, czego nie miałbym u siebie. Ot, Polsza. No tak, była jeszcze ta mało imponująca góra. Fotek nie będzie, bo musiałbym wyjść z piwnicy po album i je poskanować, a oczywiście nie chce mi się, a nawet gdyby mi się chciało, to bym nie wrzucił. Możecie sobie wygooglać. A teraz nominuję Cahira i Skajplota, niech mają. >:| -
Cudne arty. Nie wiedziałem, że mamy w Polsze kucykowego artystę na takim poziomie. Tylko pogratulować i życzyć dalszego rozwoju, chociaż patrząc na część z tych artów, to wiele do poprawy nie zostaje.
-
To było w okolicach 2011 roku, więc dość dawno. Chodzi mi o to, że takiej choroby jak epilepsja nie widać przecież gołym okiem. Musiałbyś dostać ataku u lekarza wypisującego zaświadczenie, żeby się o tym dowiedział, jeśli sam mu nie powiesz. A kontroli nad tym w moich czasach nie było żadnej, dawało się lekarzowi w łapę i dostawało się zaświadczenie, które uprawniało do zdawania egzaminu. Nie słyszałem, żeby to się teraz zmieniło, ale może...
-
Jeśli ukrywają, to zaostrzanie przepisów nic nie da. Nikt nie wymaga od ciebie dostarczenia wyników badań na egzamin - wystarcza zaświadczenie o stanie zdrowia. Wiem, jak to wyglądało w moim przypadku (a wadę wzroku mam potężną) - poszedłem do znanego-nieznanego lekarza, o którym wiadomo było, że wystawia zaświadczenia każdemu. Spojrzał na mnie... "- Widzi Pan dobrze? - Widzę dobrze. - No i dobrze. *zaciera ręce*" Potrzebna jest lepsza kontrola przy wystawianiu zaświadczeń, a nie zaostrzanie przepisów jako takich - jeśli już, to można zaostrzyć kary, tak żeby ci, którym uda się jakoś przejść przez to sito, po prostu bali się jeździć, dopóki nie będą zdrowi.
-
"Przyjdź do mnie nocą"
-
Hity to nie są, więc nie chce mi się bawić z PW, dlatego daję bezpośrednie linki do giftów: Dreamcast Collection NIGHTS into Dreams Sonic & All-Stars Racing Transformed
-
Waltz jest duuużo lepszy w Inglourious Basterds, też od Tarantino. Jeśli nie oglądałeś, a właśnie on ci się spodobał, to musisz to nadrobić. Zresztą za role w obu tych filmach dostał Oscary, chociaż IMO zdecydowanie bardziej na Oscara za rolę drugoplanową w Django zasłużył DiCaprio.
-
Forumowy składzik wpadek i wyjętych z kontekstu tekstów prosto z SB
temat napisał nowy post w Off-topic
Well, shieeet. -
Tak, tak, z pieniędzy z jednej kadencji utrzymuje się do dzisiaj. Tak, tak, tak sobie tłumacz. Zresztą, nieważne, z czego on żyje, ważne, że nie jest przy korycie i nie potrzebuje go do szczęścia. [TVNowska propaganda intensyfikuje się] Jakiej elity? Człowieku, państwo zabiera ci co miesiąc 80% twoich dochodów - z czego prawie połowy z tych pieniędzy nie widzisz nigdy, bo idzie na ZUS, a poza tym płacisz VAT i akcyzy. To wszystko się dodaje. Piekarz, kupując mąkę na chleb, płaci VAT. Potem płaci akcyzę i VAT, kupując paliwo, żeby tą mąkę dostarczyć do piekarni. I on te opłaty oczywiście dolicza do ceny chleba. Więc zamiast płacić 1.50zł, płacisz 2zł. Do tego dolicz jeszcze 50 groszy VAT, który też płacisz za gotowy chleb. Jeśli pojechałeś samochodem do sklepu, to płacisz też VAT i akcyzę za paliwo. Ale wracając do ubezpieczeń. Najdroższy pakiet, jaki znalazłem w ciągu minuty, kosztował niecałe 300 zł miesięcznie i pokrywał wszystkie operacje i badania, jakie możesz sobie wyobrazić, a do tego jeszcze opiekę pielęgniarską w domu, jeśli jej potrzebujesz, i tak dalej. Czyli gwarantował wszystko to, co gwarantuje ci ZUS - bez śmiesznych kolejek, bo u prywatnego ubezpieczyciela jesteś klientem, a nie niewolnikiem, którego można olać. Jeśli nie wywiąże się z umowy, czyli nie zapewni ci natychmiastowego i stosownego leczenia, to możesz wytoczyć mu proces. ZUSowi nie wytoczysz, bo tak naprawdę ZUS nie gwarantuje ci niczego. Prywatne szkoły są droższe od ubezpieczeń, ale to faktycznie wynika z ich elitarności. Chodzi do nich bardzo mały procent uczniów, a nauczyciele pracujący w nich muszą z czegoś żyć. Jednocześnie poziom jest o wiele wyższy. Gdyby nie było szkół państwowych, to cena musiałaby pójść w dół do poziomu akceptowalnego przez zdecydowaną większość rodziców - oczywiście spadłby też poziom, ale coś za coś. Tak czy inaczej, natychmiastowe, całkowite zlikwidowanie ZUSu jest niemożliwe, a nawet jeśli, to niemożliwym jest sprywatyzowanie szkolnictwa. To jest jedna z tych utopijnych tez Korwina, która nie zostałaby prędko zrealizowana. Rozumiem, że komuchowi trudno jest zrozumieć mechanizmy działania wolnego rynku, ale uwaga, podam ci takie trudne słowo-klucz - KON-KU-RENCJA. To słowo oznacza tyle, że jeśli ORLEN pomyśli, że po obniżeniu podatków i zniesieniu akcyzy może dalej sprzedawać paliwo po 6 złotych (przykładowa liczba) za litr, tak jak przedtem, to za chwilę pojawi się inna firma, która zrobi to taniej - bo będzie jej się to opłacało. W konsekwencji ORLEN też będzie musiał obniżyć ceny, żeby zwyczajnie nie upaść. Jakiś piekarz będzie próbował sprzedawać chleb za 2.50? Pojawi się taki, któremu będzie się opłacało sprzedawać go za 1.50. To samo tyczy się rynku pracy. Jeśli opłaca ci się pracować za 1500 złotych miesięcznie, to masz do tego prawo. Ale innemu człowiekowi z takimi samymi kwalifikacjami może się opłacać pracować za 800 złotych. Ale to działa w dwie strony, bo jakiemuś pracodawcy może się opłacać zatrudniać pracownika za 1500 złotych, a drugiemu za 800. W tej chwili pracodawcy muszą kombinować z umowami o dzieło i zleceniami, jeśli chcą zatrudniać człowieka za mniej niż płacę minimalną. To jest głupie. To niczemu nie służy. Jeśli twoja praca jest warta mniej niż te 1680 złotych, to pracodawca nie może cię zatrudnić, bo będzie musiał do tego dokładać. Czyli albo pracujesz na czarno, albo na umowy, które nie zapewniają ci ubezpieczenia ani składek emerytalnych. Do tego prowadzi istnienie płacy minimalnej. Jak to jest, że już w starożytnym Rzymie, Grecji, przez średniowiecze, i tak dalej, aż do pojawienia się socjalistów, gospodarka potrafiła regulować się sama praktycznie bez kontroli państwa, a ludzie nie umierali z głodu? Jak to jest, że TERAZ nagle gospodarka WYMAGA kontroli, bo źli pracodawcy zrobiliby z pracowników niewolników, mimo że nigdy wcześniej tego nie robili? Jeśli jedynym, co umiesz robić, jest obieranie ziemniaków, to nie spodziewaj się, że będziesz zarabiać tyle, co wykwalifikowany kucharz. Jeśli pracodawca wycenia twoją pracę na 200 złotych, to masz dwa wyjścia - szukać innego, który zaproponuje ci więcej, albo zwiększyć swoje kwalifikacje. A ja ci powiem tyle - obudź się. Według ciebie teraz tak nie jest? Według ciebie każda rodzina ma nowy samochód? Bo według mnie duża część rodzin nie jest w stanie utrzymać żadnego samochodu, a co dopiero nowego. Według mnie jest gigantyczna dysproporcja zarobków. Ostatnio była afera, jak jakiś prezes do spraw Niczego z Państwowej Spółki Zajmującej Się Niczym Konkretnym dostał pół miliona odprawy po kilku miesiącach nicnierobienia. Według ciebie gorzej będzie, jeśli jakiś oligarcha dorobi się tego pół miliona na "wyzyskiwaniu" swoich pracowników, niż jest teraz, gdy jakiś prezesio-synuś ministra dostaje pół miliona za nic Z NASZYCH PODATKÓW? Zastanów się. Jesteś tępym trollem, który nie napisał nic konkretnego, a teraz wycofuje się z dyskusji argumentem "mam swoje zdanie i nie będę się tłumaczyć, hurr durr", jednocześnie próbując ośmieszyć przeciwnika (w tym przypadku m.in. sugerując, że ja bronię Korwina, mimo że sam napisałem, że część z jego haseł to utopia). Iście lewackie zagranie, TVN jest w tobie silny. Pewnie, możesz powiedzieć, że ja bredzę. Tylko poprzyj to argumentami. I dare you. Chociaż jeden sensowny argument.
-
Korwin chce wrócić do koryta? Ty chyba nie masz kompletnie pojęcia, co bredzisz. Korwin był w parlamencie przez jedną kadencję, i było to 20 lat temu. W tym czasie, między innymi, przedstawił projekt ustawy lustracyjnej - gdyby lustrację przeprowadzono tak, jak należy, to może nie mielibyśmy teraz w takim stopniu rozkradzionego przez komuchów i solidaruchów (to znaczy, sprywatyzowanego) majątku publicznego, a polityka wyglądałaby kompletnie inaczej. Ta ustawa zrobiła z Korwina wroga numer 1 dla wszystkich, którzy siedzieli i siedzą przy korycie. Nie mielibyśmy dzisiaj w życiu politycznym postkomunistycznych gnid z SLD. Lustracje zostały przeprowadzone w większości państw Układu Warszawskiego po 1989 roku, ale nie w Polsze, bo w Polsze to komuchy, pijąc za kulisami wódkę z solidaruchami, ustaliły, jak ma wyglądać "demokratyczna" Polsza. Z byłego RFN czy Czechosłowacji komuchy musiały UCIEKAĆ, bo nie było dla nich w tych państwach miejsca - chyba że w więzieniach. U nas stworzyli sobie, w sposób całkowicie kontrolowany, "nową elitę polityczną". Korwin ma więcej pieniędzy, niż ty zobaczysz przez całe życie, i jemu lata i powiewa, czy będzie miał kolejne 15 tysięcy miesięcznie dochodu. Od 20 lat prowadzi kampanie i utrzymuje swoją organizację z własnych pieniędzy i z dobrowolnych datków. Po co mu teraz sejmowe koryto? Zastanów się, zanim coś palniesz. Jeśli nie rozumiesz jego "bełkotu", to może znak, że trzeba się trochę douczyć, a nie porównywać go z Palikotem i powtarzać po TVNie kompletne brednie i kłamstwa na jego temat. Korwin od 25 lat mówi TO SAMO. Chce obniżenia podatków i zmniejszenia ingerencji państwa w życie obywateli. Część jego propozycji jest utopijna, o czym on sam mówi, i nie zostałaby w rzeczywistości wprowadzona w dającej się przewidzieć przyszłości. Ale biurokracja zostałaby przycięta do sensownego poziomu, prawo zostałoby uproszczone, podatki i wydatki państwa zostałyby obniżone. To jest absolutna podstawa, bez tego w tym kraju nigdy nie będzie lepiej. Tylko Korwin głosi te poglądy. Wszystkie inne partie chcą "dawać". Tyle że, tak jak mówi Korwin i każdy logicznie myślący człowiek wie, żeby rząd dał, to najpierw musi komuś innemu zabrać. W praktyce wygląda to tak, że rząd kroi nas na każdym kroku (akcyzy i GIGANTYCZNE daniny na rzecz państwa, jedne z najwyższych na świecie, jeśli podliczyć podatek dochodowy, składki na ZUS i VAT), część z tych pieniędzy jest zwyczajnie zmarnowana, część przeżera biurokracja, bo oczywiście, żeby zbudować np. przedszkola, to trzeba zatrudnić urzędników, którzy zajmą się nadzorem całego przedsięwzięcia, i dopiero to, co zostanie, rząd "daje" ludziom - tym samym ludziom, którym wcześniej zabrał. W rezultacie mamy pół miliona bezużytecznych urzędników na 13 milionów pracujących Polaków. To tak w skrócie. Według ciebie konsekwentne mówienie, że on nic nikomu nie da, ale też nie będzie zabierać 80% z tego, co zarobisz, to krzykliwe hasła, które mają pozwolić mu dostać się do koryta? Nie, to ciągłe obiecywanie (jak to robią wszystkie inne partie), czego to oni ludziom nie dadzą, czego to oni nie zbudują - to jest recepta na sukces w wyborach w ogłupionym społeczeństwie, w którym żyjemy, a ty idealnie się w ten standard wpisujesz. Korwin to jedyny ważniejszy polityk, który od 25 lat głosi bez przerwy to samo. Teraz w końcu jego hasła trafiają do ludzi. Dlaczego? Bo ludzie widzą, co zrobiła z tym państwem banda, która dorwała się do władzy po 1989 roku, i mają DOSYĆ. Dosyć ma już większość społeczeństwa, tyle że wyraża to albo niechodzeniem na wybory, albo, jak się okazuje, głosowaniem na PiS, który tak naprawdę jest częścią tej bandy i nie chce nic zmieniać, ale celowo ustawia się po przeciwnej stronie w stosunku do PO/PSL/SLD, żeby zagospodarować głosy tych ludzi, którzy mają dość, ale jeszcze chcą chodzić na wybory i nie widzą, że PiS mówi to samo, co inne partie. To jest syndrom mniejszego zła. Korwina wybierają ludzie, którzy widzą, że Polsza wymaga drastycznych zmian u samych podstaw funkcjonowania państwa - a tylko on w tej chwili to proponuje. To, że twój wujek jest radnym, nie znaczy, że TY masz choćby szczątkowe pojęcie na temat zasad funkcjonowania państwa. Bo nie masz zielonego pojęcia, nawypisywałeś tylko kompletnych głupot i zmusiłeś mnie do zmarnowania czasu, który mogłem poświęcić na oglądanie hińskich bajek.
-
No, ja nie znam się na takich szczegółach, więc nie wiedziałem. Jeśli w systemie są tak poważne luki, to faktycznie powtórzenie wyborów to jedyna opcja, jaką powinno się rozważać, a pytanie nie brzmi "czy", tylko "kiedy"...
-
Teoretycznie powinny, bo wyniki, kiedy oczywiście w końcu się pojawią, nie będą w 100% wiarygodne. W praktyce to nie ma sensu. Po pierwsze, frekwencja i tak była niska, przy powtórzonych wyborach pewnie byłaby jeszcze niższa. Po drugie, nie można ot, tak, unieważnić wyborów. Wybory unieważnić mogą tylko sądy okręgowe dla danego rejonu, więc żeby tak się stało, to wszystkie w Polsze musiałyby tak zdecydować. Można powiedzieć, że te włamania na serwery wystarczą, żeby podejrzewać możliwość sfałszowania wyborów, ale chyba można spokojnie założyć, że hakerzy zrobili to tylko po to, żeby pokazać, jak łatwo im to pójdzie, a nie żeby faktycznie wpłynąć na wyniki. Więc nie ma przesłanek do unieważnienia wyborów. Zresztą, samorządy są i tak zabetonowane, więc to, że był taki chaos, niczego w zasadzie nie zmienia. P.S. Uprasza się o nieużywanie takowych słów. Dziękuję ~solaris
-
[Konkurs] Konkurs Literacki edycja specjalna "Niepodległościowa II"
temat napisał nowy post w Archiwum fanfików
Mam nadzieję, że link działa Nie żebym się czepiał, ale radziłbym ci zapoznać się z koncepcją przedimków w języku angielskim, bo ta część u ciebie leży i cicho pojękuje o dobicie. Jak na twój wiek, to nie jest u ciebie źle z pisaniem po angielsku, ale te przedimki. No i czasy Perfect są przydatne, a nawet niezbędne, a u ciebie ich nie widać. Takie dwie uwagi ode mnie. -
Nie. Nie jest ładna, ani na swój sposób, ani na żaden inny. Jest obrzydliwa. Gry z 2000 roku miewały porównywalną grafikę. Grafika nie jest najważniejszą sprawą, ale nie może przeszkadzać w odbiorze. Nie musi być wysokiej jakości, ale może mieć ładną artystyczną wizję (jak choćby w Baldurach, gry stare jak świat, ale grafika nie odstrasza). W LotRO mi osobiście przeszkadza, bo jest bardzo niskiej jakości i w żaden sposób nie pobudza wyobraźni. Postacie to kanciaste, żałośnie animowane kloce, a otoczenie wcale nie wypada lepiej. Porównywać to do WoWa, który, nawiasem mówiąc, jest grą 4 lata starszą od LotRO... vs Nie widać różnicy.
-
Nie jest darmowa, a przynajmniej nie całkiem, z tego co się orientuję. Tylko X pierwszych stref jest darmowych, następne trzeba już wykupić, a nie ma możliwości zrobienia tego za walutę w grze. Poza tym - nie żeby to była najważniejsza kwestia, ale jednak - grafika powoduje odruchy wymiotne.
-
"Srebrenica To Magia", jeśli nie przeszkadza ci, że jest o żołnierzu serbskim.
-
Forumowy składzik wpadek i wyjętych z kontekstu tekstów prosto z SB
temat napisał nowy post w Off-topic
#bluzgi #tematnaczasie #kuźniarcwel -
Skończyłem "Przystań Wiatrów" G.R.R. Martina i Lisy Tuttle (które to nazwisko pierwszy raz w życiu słyszałem). Książka napisana piętnaście lat przed "Grą o Tron", zresztą jest jedną z pierwszych Martina w ogóle, i widać w niej zalążki genialnej kreacji świata, którą zaprezentował nam w "Pieśni Lodu i Ognia". Świat przedstawiony jest naprawdę ciekawy, chociaż miejscami dziwaczny. Z drugiej strony, narracja jest, moim zdaniem, dużo lepsza niż w "Pieśni", można dowiedzieć się wiele o uczuciach i motywach bohaterów, czego tam nie było - upatruję w tym kobiecej ręki. Ogólnie rzecz biorąc, trudno dopatrywać się w tej powieści zwrotów akcji i bijatyk, tego w zasadzie nie ma. Fabuła jest dość przewidywalna, ale nie przeszkadzało mi to ani trochę dzięki poziomowi, jaki trzyma. Czyta się to trochę (zwłaszcza końcówkę) jak przypowieść o sile marzeń, przyjaźni i tradycji - ale też woli łamania tej tradycji. Polecam, jeśli będziecie mieli okazję dorwać tą książkę. Ja na pewno nie żałuję czasu poświęconego jej, tym bardziej, że nie jest zbyt długa, a czyta się błyskawicznie.
-
Pewnie, nie sposób NIE socjalizować się w pewnych kręgach. Nawet jeśli o to nie zabiegasz albo nawet nie chcesz, to siłą rzeczy, spędzając dużo czasu w szkole/pracy, poznasz ludzi, a oni poznają ciebie. Tylko pytanie, czy to, że z nimi czasem porozmawiasz o sprawach niezwiązanych z obowiązkami, czyni z nich znajomych - chyba zależy to od definicji tego słowa. Dla mnie znajomy to ktoś, z kim mogę porozmawiać o wspólnych zainteresowaniach itd., czasem gdzieś wyjść, a nie ktoś, z kim mijam się na korytarzu, zamieniam dwa zdania i idę dalej. Stąd też moja opinia, że ludzie wolą nawiązywać kontakty przez internet, bo wiedzą, że na pewno trafią na osobę o podobnych poglądach/zainteresowaniach (chyba, że specjalnie szukają przeciwieństw), i nie muszą w tym celu podejmować wysiłku - to znaczy, jeśli ktoś to traktuje jako wysiłek, np. dla mnie, jako introwertyka, socjalizowanie się z innymi ludźmi nie jest przyjemną formą spędzania czasu - związanego z poznawaniem danej osoby, tym bardziej, że istnieje ryzyko, że ta osoba w ogóle nie przypadnie nam do gustu (i vice versa). Może faktycznie przez takie postępowanie zawęża się horyzonty, ale... No cóż, coś za coś, taka możliwość jest chyba stosowną ceną za wygodę przy nawiązywaniu kontaktów, jaką zapewnia internet.
- 13 odpowiedzi
-
- 2
-
- asertywność
- niesmiałość
-
(i 1 więcej)
Tagi:
-
Ludzie po prostu zamykają się w sobie i nie wynika to tylko z nieśmiałości, ale w dużej mierze ze zwyczajnej niechęci do nawiązywania kontaktów w nowych grupach (klasach, pracach, czymkolwiek). Bo po co się socjalizować z obcymi ludźmi, jeśli w internecie możemy znaleźć ludzi, którzy na pewno dzielą z nami zainteresowania, i wtedy ewentualnie zacząć się z nimi spotykać? Mi osobiście kompletnie nie zależy na poznawaniu nowych osób, ale na pewno nieśmiałością bym tego nie nazwał. Nie mam problemu z odezwaniem się, kiedy ktoś czegoś ode mnie chce, ale też nie robię nic dla podtrzymania rozmowy, bo jest mi to obojętne. Oczywiście są też osoby nieśmiałe, ale raczej nie ma ich więcej, niż było kiedykolwiek wcześniej. Może się tak wydawać właśnie ze względu na powyższe czynniki.
- 13 odpowiedzi
-
- 1
-
- asertywność
- niesmiałość
-
(i 1 więcej)
Tagi:
-
[Dyskusja]Czy lepiej jest uratować jedną osobę kosztem stu, czy stu kosztem jednej?
temat napisał nowy post w Filozofia
Wyłamię się, bo myślę, że bez problemu poświęciłbym tą jedną osobę na rzecz stu innych. Ogólnie mam tendencję do kalkulowania, więc być może zrobiłbym to, co by mi się bardziej opłaciło. A ostatecznie... sto osób to więcej niż jedna, więc będąc w takiej sytuacji, mógłbym pomyśleć właśnie w ten sposób. Zresztą, swojego własnego życia nie cenię zbyt wysoko. Gdybym miał szansę kosztem swojego życia uratować sto innych osób, to raczej bym się na to zdecydował. Możliwe więc, że wyszedłbym z takiego samego założenia, gdybym miał decydować za inną osobę. -
Bump, bo znowu mi się to przydarzyło. Może się mylę, ale nie wydaje mi się, żeby wprowadzenie tej funkcji było takim strasznym wysiłkiem. Więc jeśli moglibyście...