Skocz do zawartości

Airlick

Brony
  • Zawartość

    2133
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    34

Wszystko napisane przez Airlick

  1. Airlick

    Daj swoje foto :P

    Musisz zdjąć też kostium.
  2. Airlick

    Daj swoje foto :P

    Nieee, chyba podziękuję...
  3. Airlick

    Daj swoje foto :P

    BARDZO PROSZĘ, MAM NADZIEJĘ ŻE POMOGŁEM. (W oftopowym temacie piersi) Już myślałem, że to twoje, a potem spojrzałem na nick.
  4. OHHHH DEEEESIIIIREEEE :desire:

    1. Syrenka Katherine

      Syrenka Katherine

      OHHHH DEEEESIIIIREEEE :desire:

    2. Airlick

      Airlick

      Nope. OOOOHHHH DEEEESIIIIIREEEE :desire:

  5. Radziłbym wprowadzić zasadę 2-3 kodów na tydzień albo na miesiąc dla danej osoby. Chyba lepiej na miesiąc. Poważnie, ile gier można ograć w tym czasie? A w ten sposób ludzie będą brali gry, na których im zależy, a nie, bo "może kiedyś zagram" albo "za darmo, to biere".
  6. Airlick

    Ulubieni aktorzy?

    Christoph Waltz - genialna rola w "Inglorious Basterds", niegorsza, chociaż zbyt podobna do poprzedniej, w "Django". Anthony Hopkins - kto nie zna Hannibala Lectera? Jego rola to mistrzostwo świata. Nawet w książkach Lecter nie jest tak charyzmatyczny, a jednocześnie przerażający, jak w filmach. Gary Oldman - prawdopodobnie widzieliście go w filmach częściej, niż zdajecie sobie sprawę. Rozpiętość ról ma gigantyczną, a w każdej wypada przekonująco. To właśnie znaczy bycie wybitnym aktorem. Z polskich aktorów: Linda - chyba jeden z ostatnich wielkich polskich aktorów, zwłaszcza biorąc pod uwagę, w jakiej zapaści znajduje się polski przemysł filmowy. Przy takich aktorach jak Linda, Pazura czy Stuhr, którzy radzili sobie równie dobrze w komediach, jak i dramatach, jakieś Karolaki albo inne Koty nie powinni nawet stawać. A za co wymieniam Lindę? Głównie za "Psy" i "Tato". A jeśli chodzi o kobiety-aktorki? Chyba moją ulubioną jest Helena Bonham-Carter. Właściwie można podpiąć ją pod opis Oldmana i będzie trafny. Niesamowita charyzma.
  7. Airlick

    Elfen Lied

    Nie powiedziałbym, że jest to "kupa gówna". Elfen Lied było moim pierwszym anime i wspominam je dobrze. Na pewno nie jest arcydziełem. Wewnętrzne przemyślenia bohaterów może wydają się mądre, ale tak naprawdę są tylko ubraną w mądre słowa papką, a jedynym pytaniem, które podnosi się podczas oglądania, jest to, czy winni są socjopatyczni mordercy jak Lucy, czy ludzie, którzy doprowadzili ją i pozostałe dicloniusy do takiego stanu? Nie podobało mi się, że odpowiedź na to pytanie jest jasna - winni są ludzie. Choćby ta wspomniania scena mordowania pieska Lucy. Dlaczego Lucy nie mogła być po prostu naturalnie zła? No tak, bo tak przewidzieli twórcy. Ale nie podoba mi się to, że, jak w większości filmów/książek/seriali, główny bohater jest tłumaczony ze swoich słabości przez czynniki zewnętrzne. Postacie były mocno sztampowe - to znaczy, w porównaniu z serialami/filmami/książkami niemającymi nic wspólnego z anime. Właściwie już od pierwszego odcinka byłem w 100% pewny, że Kurama przeciwstawi się Kakuzawie, a pod koniec zginie, pokutując za swoje grzechy. I co? I dokładnie tak się stało. Kouta i Yuka to po prostu parka idiotów. Znajdują na plaży gołą dziewczynę z rogami? No tak, ale po co spróbować znaleźć jej rodzinę, przecież lepiej założyć, że żadnej nie ma! Szkoda gadać. Więc... Kreacja niektórych postaci, np. Mariko i Nany, jest naprawdę dobra i ciężko jej coś zarzucić. W dodatku autorzy wykazali się konsekwencją - Mariko, która spędziła całe życie w zamknięciu, przez co cierpi na atrofię mięśni, nie zaczyna biegać jak sprinter po 2 odcinkach, zamiast tego do samego końca porusza się na wózku. Nana, która konsekwentnie odmawiała krzywdzenia innym, nie zmienia się w mordercę, gdy tylko zostaje wypuszczona na wolność. Do tego postacie nie są jednobiegunowe. Każdy, kto lubi widzieć w kreacji bohaterów odcienie szarości, tutaj je znajdzie. Kurama mógł przeprowadzać na dicloniusach nieludzkie eksperymenty, ale sam też wiele poświęcił, a jego stosunek do Nany pokazuje, że nie przychodziło mu to łatwo. Muzyka była bardzo dobra. Opening to po prostu mistrzostwo świata, które porównałbym nawet z openingiem Gry o Tron, a który zbierał nagrody rokrocznie - można oglądać i oglądać i się nie znudzi. Coś pięknego. No i zakończenie. Wiem, że w mandze Lucy nie umiera po wydarzeniach z pierwszego sezonu. Ale w anime jest to ukazane w sposób sugerujący, że faktycznie mogła umrzeć. I osobiście powiedziałbym, że tak byłoby lepiej dla historii. Jej mocno zasugerowana śmierć była dobrym zamknięciem serii, dlatego cieszę się, że twórcy poprzestali na jednym sezonie. Hm, nawet nie odniosłem się jeszcze do przemocy w bajce. Tak, jest jej cała masa. Są w niej naprawdę brutalne sceny. Nie warto podchodzić do serii z wrażliwym żołądkiem, bo ilość krwi i latających kończyn i głów przekracza wszelkie normy, a problemy takie jak gwałt i bezdomność też nie są unikane. I to też jest piękne w swojej... brzydocie? Twórcy anime nie muszą patrzeć na klasyfikację wiekową swojej twórczości. Pokazują dokładnie to, co chcą pokazać, i nie ma znaczenia, że jakaś głupia komisja w USA uzna, że dzieci poniżej 16 roku życia nie powinny jej oglądać. Nie muszą się przejmować statystyką sprzedaży, mają niemal całkowitą wolność twórczą. I to też jest piękne w anime, a Elfen Lied jest tego idealnym przykładem. Z sentymentu, jako że było to moje pierwsze anime, dałbym 9/10. Patrząc bardziej obiektywnie, 7.5/10 albo 8/10 byłoby bardziej odpowiednie. Na pewno czas poświęcony na obejrzenie tej serii nie jest czasem straconym. Polecam.
  8. Hurr durr, jedno przekleństwo pewnie wystarczy, żeby dostać warna, więc spoiler:
  9. Airlick

    Co aktualnie czytamy

    Przeczytałem pierwszy tom "Pana Lodowego Ogrodu". Kolejnych już nie ruszę. Nie wiem nawet, od czego zacząć opisywać słabość tej książki. Może od głównego bohatera, który jest czystym plagiatem Geralta, a do tego Gary Stu, jakich mało? Spójrzmy, jak on się prezentuje. Otóż, jak Geralt, jest nadczłowiekiem - tyle, że u Geralta było to wynikiem mutacji, która niosła za sobą też wady, choćby bezpłodność czy (u Geralta oczywiście to nie wystąpiło) niezdolność do odczuwania uczuć wyższych, ale też tłumiąca instynkty, jak instynkt ucieczki. Bohater "Pana Lodowego Ogrodu", czyli Drakkainen, ma w głowie jakiś biologiczny implant, który spełnia tą samą rolę - tłumi zdolność odczuwania strachu i tak dalej, robi też całą masę innych rzeczy, tyle, że wad nie niesie ze sobą żadnych. Dlaczego nadczłowiekiem? Geralt wiele ze swoich "mocy" uzyskiwał dzięki eliksirom. Widzenie w ciemnościach, nadludzki refleks itd. Ale użycie każdego eliksiru wiązało się z coraz większym wyczerpaniem organizmu. U Drakkainena za wszystko odpowiada implant. Widzenie w ciemnościach? Nie ma sprawy. Termowizja? Jak sobie Gary Stu życzy. Sokoli wzrok, dzięki któremu widzi szczegóły z kilkuset metrów. Węch, dzięki któremu umie po 2 latach odkryć, do kogo należało łóżko czy ubrania. Zdolność do wyławiania poszczególnych słów z miejskiego gwaru. Umie złapać lecącą strzałę w rękę. Nie, nie żartuję. Ten bohater umie po prostu WSZYSTKO. I przychodzi to bez żadnej ceny. A jeśli czegoś nie jest w stanie zrobić bez narzędzi? Żaden problem, bo zaraz wyciągnie z plecaka jakąś cieniutką nitkę o wytrzymałości diamentu, którą przepiłuje trzema ruchami zasuwę blokującą drzwi. "Ale przecież każda postać musi mieć wady!" - nie, w tym przypadku nie musi, bo mamy do czynienia z idealnym przykładem Gary'ego Stu. Co z tego, że (tak samo, jak z eliksirami Geralta, CO ZA PRZYPADEK) po walce w "trybie bojowym" odczuwa ogromne zmęczenie, jeśli i tak każdą walkę kończy wcześniej, i to bez poważnych ran? Nadludzki refleks Geralta nie zawsze ratował go przed poważnymi obrażeniami, po których musiał się długo leczyć, i jak w przypadku jego nogi, nie zawsze leczył je do końca. U Drakkainena, nawet jeśli przypadkiem zdarzy mu się skaleczyć w palec, to i tak użyje specjalnej pianki, która w ciągu dnia uleczy mu rany. Wspominałem, że ma konia, który rozumie ludzką mowę? No, więc ma. Więc tak, nie dość, że postać jest bezczelnym plagiatem, to w dodatku została kompletnie przesadzona w stosunku do oryginału. Ale dość już o nieszczęsnym Drakkainenie, bo dalej nie jest lepiej. Kreacja świata... nie byłaby zła. Autor na początku stara się opisywać różnice między naszymi znanymi gatunkami zwierząt, a gatunkami ze świata "Pana Lodowego Ogrodu" (akcja rozgrywa się na innym świecie, a Drakkainen należy do ekspedycji z Ziemi). I tak istota, która spełnia funkcje konia, więc siłą rzeczy tak nazywa ją główny bohater, bardziej przypomina wszystkożernego daniela. Ale dalej pojawia się lenistwo i niekonsekwencja autora. Wiadomo, dlaczego Drakkainen nazywa zwierzę, na którym jeździ, koniem. Ale DLACZEGO TUBYLCY nie nazywają tych zwierząt własnymi nazwami, a zamiast tego na zwierzę, które spełnia funkcję owcy, chociaż jej nie przypomina, mówią OWCA? I tak dalej, i tak dalej. I tak właśnie niszczy się kreacje nieźle zapowiadającego się świata. Czytając cały wątek Drakkainena, czułem się, jakbym czytał crossover Wiedźmina z Trzynastym Wojownikiem (takim filmem). Mamy dziwne potwory, Geralta-- tfu, Drakkainena, i dziwną mgłę, z której wychodzą owe potwory, a wszystko to dzieje się wśród ludu bardzo przypominającego Wikingów. Zerowa oryginalność. Zalety? Nie stwierdziłem żadnych wartych odnotowania. Ta książka to zwykłe czytadło, udające bardziej ambitną lekturę. Niestety, głębi ma tyle, co łyżka stołowa. 3/10, zdecydowanie odradzam, nie warto tracić czasu.
  10. Nie może tu oczywiście zabraknąć zakończenia Mass Effect 3, bo chyba nie ma bardziej jaskrawego przykładu na zakończenie niszczące, niezależnie od wyborów gracza w przeciągu całej serii, całą fabułę gry. Można się było wielu rzeczy spodziewać po zakończeniu ME3. Można było spodziewać się opcji, w której Żniwiarze wygrywają i niszczą istniejące cywilizacje. Pokonania Żniwiarzy przez połączone floty ras Cytadeli. Śmierci Sheparda. Przeżycia Sheparda. Zniszczenia Normandii, albo jej przetrwania. Śmierci części albo nawet wszystkich naszych towarzyszy. Mogliśmy się spodziewać dziesiątek różnych zakończeń - kilka głównych i masę pobocznych. Co dostaliśmy? Zmieniający się kolor promienia. Niezależnie od naszego wyboru, Shepard umiera (pomijam tu teorię indoktrynacji, bo to właśnie tylko teoria). Przekaźniki zostają zniszczone. Cywilizacje pozbawione dostępu do nich muszą siłą rzeczy zostać odizolowane od reszty galaktyki. Pewnie, może poszczególne rasy będą w stanie je odbudować... w ciągu ilu tysięcy lat? Więc, z tego co wiemy, galaktyka zostaje najzwyczajniej w świecie zruinowana. Co nam w takim razie z pokonania Żniwiarzy, jeśli zostało to okupione taką ceną? Nie wiem, jak Bioware mogło zrobić graczom i serii jako całości coś takiego. Niezależnie od ostatniego wyboru, zakończenie trzeciej części niweczyło wszystkie nasze starania. Hejt, jaki podniósł się po premierze, był całkowicie uzasadniony. Żeby nie było, ME3, jak i cała seria, to co najmniej wyróżniające się gry. Wątki poboczne, gameplay, główna oś fabuły (aż do zakończenia trzeciej części, oczywiście) są bardzo dobre. Ale ludzie pamiętają tylko to zakończenie...
  11. Airlick

    Sytuacja na Ukrainie

    Ah, niestety, w internecie nie mam wykrywacza sarkazmu, więc myślałem, że ty to na poważnie piszesz.
  12. Airlick

    Sytuacja na Ukrainie

    Powyżej 7000 metrów nie była zamknięta. Zabawne, że banderowski nierząd Ukrainy wiedział, że separatyści zdobyli z jego własnych magazynów wyrzutnie zdolne razić cele powyżej tego pułapu, a i tak pozwolił tam latać cywilnym samolotom, prawda? Oh, dobrym jest, że pomagamy nierządowi CZĘŚCI obywateli Ukrainy, którzy nie tylko nie odcinają się od sprawców najbardziej bestialskiego aktu ludobójstwa we współczesnej historii, ale uważają tych sprawców za bohaterów? Ludobójstwa dokonanego NA POLAKACH? I nie, nie mów mi, że to było 70 lat temu i to są stare czasy. Pamięć o tym powinna być świeża. Ale nawet gdyby nie była, to obecny nierząd Ukrainy rości sobie prawa do części NASZYCH terenów. Jest naszym naturalnym wrogiem, trzeba naprawdę łykać tą medialną papkę całymi litrami, żeby wierzyć w co innego. Aha, czyli my mamy moralny obowiązek pomagania naszym wrogom tylko dlatego, że walczą z Rosją, która naszym wrogiem nie jest, ale Rosja nie ma prawa pomagać ROSJANOM próbującym odłączyć się od państwa, który próbuje tłumić i wykorzenić ich narodowość, państwa, które już pierwszymi ustawami pokazało, że będzie dyskryminować Rosjan (patrz zniesienie j. rosyjskiego jako języka urzędowego, mimo, że posługuje się nim 30% obywateli). Zaprawdę, logika godna TVNu. Putin mógł zrobić Ukraińcom powtórkę z Krymu i nikt nie mógłby na to zareagować. Teraz też nic straconego, bo ukraińska armia nie ma z rosyjską najmniejszych szans, więc jeśli będzie się zanosiło, że Zachód chce próbować interweniować, to Ruscy zajmą te tereny, zanim Zachód się ruszy. Na koniec - kto bombarduje miasta pełne cywili? Dlaczego ci cywile głównie UCIEKAJĄ DO ROSJI, a nie na wspaniałą, wolną i demokratyczną Ukrainę? Bo mają bliżej? Nie wydaje mi się. Zastanówcie się, kogo popieracie, czy walczących o wolność i sprawiedliwe traktowanie separatystów, czy bandę banderowców.
  13. Airlick

    Dawaj ciasto, Arłuk!

    Moja klauzula sumienia nie pozwala na wyprodukowanie dla was ciast. Sorry, taki mamy klimat.
  14. Ale ja nie mówię, że dyktatorzy są źli. Ale jako przykład władcy, który potrafił wykorzystać swoją władzę, podawać Kaligulę, czyli zwykłego psychola? Proszę cię. On zaczął dobrze, ale co działo się później... kto się interesuje historią, ten wie.
  15. ŻE CO? To wytłumacz, jaki jest właściwy sposób wykorzystywania władzy absolutnej, bo chyba masz na to inne poglądy od 99.999999% populacji.
  16. Airlick

    Dawaj ciasto, Arłuk!

    Nie dałoby.
  17. Airlick

    Dawaj ciasto, Arłuk!

    I nic, bo mi nie zależy.
×
×
  • Utwórz nowe...