-
Zawartość
1057 -
Rejestracja
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez Pawlex
-
- Ciekawe, ciekawe. - Skomentował całą sytuację. - Ktoś podejrzewa co to może być? Jakaś mała niewinna teoria? Chyba zgodzicie się ze mną że lepiej do tego czegoś nie wsadzać rąk, nóg ani niczego innego...
-
- O tym samym pomyślałem! Chłopak zaczął szukać małego kamienia, który zaraz miał nawiązać bliski kontakt z anomalią. Kiedy już takowy znalazł, co na takim terenie raczej trudne nie było, rzucił go prosto w kulę.
-
Powoli wstał, jeszcze się przeciągając. Czy zawsze musieli na coś trafić po długiej i mozolnej wędrówce? Podszedł do tajemniczej anomalii, najpierw na bezpieczną odległość. Ukląkł i nieco pochylił się na przód, niczym przyczajony zwierz który badał teren. - To co? Może jakiś mały zakład? - Zapytał. - Stawiam że jest to jakiś zapieczętowany byt, który chce żebyśmy go uwolnili aby mógł siać chaos i zniszczenie w całym Runeterze.
-
[Gra][Arcybiskup z Canterbury, Pawlex]Dwóch bogów, jeden świat
temat napisał nowy post w Luźna gra ról
Lufi szedł skocznym krokiem z rękoma splecionymi za głową. Okazja do darmowego najedzenia się uszczęśliwiłaby w końcu każdego. Kiedy to już dotarli na miejsce, uważnie przyjrzał się szyldowi. - Wygląda... dobrze. Stabilnie. - Skomentował, jeżdżąc oczami po budynku. Ku jego nieszczęściu, cegła raczej słabo się paliła... - No? Na co czekasz? - Zapytał swojej towarzyszki? - Właź! Mimo twojej mroczności, ciemności i ogólnemu złu jakie od ciebie emanuje... mimo twojej dziecinnej mordy, to i tak ta cała kultura nakazuje mi ciebie przepuścić jako pierwszą... -
- Są. - Odparł, siedząc i grzejąc się przy ognisku. - Wskrzeszeni i nasączeni czarną magią zombie. Albo pół trupy, pół cyborgi. Takie małe świecące cosie nie robią na mnie wrażenia... Skierował swój wzrok w stronę anomalii. Mimo wszystko ciekawiło go, czym to coś jest. Po chwili spojrzał na Jhina. - To co? Sprawdzimy?
-
Rennard wyszedł na zewnątrz, uprzednio biorąc torbę od demona. Oczywiście musiał skomentować jego nocne, głośne harce. Tak jak Jhin, wziął linę po czym przewiesił ją przez ramię. - Czy wszystko gotowe? Możemy ruszać? - Zapytał zniecierpliwiony.
-
[Gra][Arcybiskup z Canterbury, Pawlex]Dwóch bogów, jeden świat
temat napisał nowy post w Luźna gra ról
Kąciki ust chłopaka uniosły się w górę, by zaraz znów spaść. - Napijemy i zjemy! Z pełnym brzuchem wybacza się o wiele prościej! - Zażądał, wpatrzony w dwójkę. - Oczywiście nie muszę dodawać że na wasz koszt? Prawda? -
Sądząc po nazwie tematu myślałem że będziesz przerabiał kuce na pawlikoskiego. No cóż zawiodłem się
-
[Gra][Arcybiskup z Canterbury, Pawlex]Dwóch bogów, jeden świat
temat napisał nowy post w Luźna gra ról
Chłopak parsknął, kiedy ktoś na niego wleciał. Szybko odzyskał równowagę i wbił swój wzrok w tego delikwenta. Kompletnie zignorował słowa oraz samą obecność tej drugiej. - Panicz? - Zapytał, oblizują się. - Czyli rozpieszczony frajer który myśli że wszystko mu wolno? - Dodał, specjalnie podnosząc głos. Jego zdenerwowanie rosło z każdą cholerną sekundą. Co jak co, ale jeszcze kompletne zignorowanie sprawy przez odzianego w płaszcz, tylko dolało oliwy do ognia. - Lepiej mnie przeproś, lachociągu. Chyba że chcesz żeby ta pani zdrapywała twoje zwęglone resztki z ziemi. -
- Nie ukrywam że powoli nazywanie mnie "psem" zaczyna mnie drażnić. - Powiedział podirytowany. Ruszył by przejść przez próg. W końcu to coś nie mogło tkwić w tym miejscu cały czas. Mimo to, zbliżając się do tej pułapki, chłopak aż wstrzymał oddech.
-
[Gra][Arcybiskup z Canterbury, Pawlex]Dwóch bogów, jeden świat
temat napisał nowy post w Luźna gra ról
Lufi z uwagą słuchał tego co miał do powiedzenia ten urzędas. Gdy ten skończył, chłopak zaczął drapać się po brodzie, w zamyśleniu. - Koronacja. Bal. Wtorek wieczór. Czy ty wiesz co to oznacza? - Zapytał swoją mroczną i pesymistyczną towarzyszkę. - Ciekawe czy chociaż ładna ta Irith de coś tam... -
Poranna pobudka do przyjemnych nie należała. Rennard niechętnie otworzył oczy. Doskonale pamiętał co zobaczył w nocy. Nie chciał tego przyznawać ale prawdopodobnie zawdzięczał życie szalonemu artyście i jego pułapce. Cokolwiek ten demon chciał zrobić w nocy, nie wyglądało to zbyt przyjaźnie. Podniósł się, nadal opierając się o ścianę. Zaczął się przeciągać. - Idź pierwszy. Jeżeli ta twoja zabawka nadal działa to wolę żebyś to ty wyleciał w powietrze. Czy coś.
-
Głowa chłopaka pognała za rzuconym czymś. Kiedy to coś... zakwitło, parsknął. - Ach rozumiem. Ten twój lotos to jakaś pułapka. - Teraz naprawdę nie chciał na to coś nadepnąć. Nigdy. DeWett oparł się o ścianę, próbując zasnąć w takiej pozycji.
-
[Gra][Arcybiskup z Canterbury, Pawlex]Dwóch bogów, jeden świat
temat napisał nowy post w Luźna gra ról
Chłopak patrzył tak jeszcze przez chwilę, po czym powoli zamknął usta, a jego powieki nieco się przymknęły. Rozplótł dłonie. Kiedy je opuścił, za nimi pociągnął się mały pasek ognia, który zniknął tak szybko jak się pojawił. - Kłamiesz. Zawsze zasypiasz zanim zdążę coś podpalić... - Odparł, naburmuszony. Znów zaczął rozglądać się dookoła siebie, po czym złapał towarzyszkę za ramię i przyciągnął do siebie. - Idziemy! Trzeba dowiedzieć się na jaką to imprezę się załapaliśmy. - Rzekł żywo, po czym energicznie zaczął iść naprzód, ciągnąć ją za sobą. -
[Gra][Arcybiskup z Canterbury, Pawlex]Dwóch bogów, jeden świat
temat napisał nowy post w Luźna gra ról
Młody, czarnoskóry chłopak przyglądał się całemu otoczeniu z otwartą buzią. Wszyscy tacy szczęśliwi, pełno ozdób i kwiatów... o co mogło im chodzić? Nabrał mnóstwo powietrza do płuc, rozkoszując się tym fantastycznym zapachem chleba. Naszła go ochota na świeżutki, chrupiący bochen. Jednakże miał chęć na coś jeszcze. Te wszystkie kwiaty i ozdoby wyglądały pięknie, jednak wyglądałyby jeszcze piękniej... gdyby płonęły. Tanecznym krokiem odwrócił się do swojej towarzyszki w podróży. Wpatrzył się na nią niczym szaleniec, na jego twarzy zawitał bardzo szeroki uśmiech. Klasnął w dłonie i splótł palce. Po chwili ze środka jego dłoni zaczął wydobywać się dym. - Myślisz że tym niezwykle radosnym mieszczuchom popsułbym humor... gdybym teraz posłał taką śliczną małą ognistą kulę... i nieco ogrzał okolicę? - Zapytał, niezwykle napalony na pozwolenie. -
- Lotos? - Zapytał zdziwiony, lecz również zaciekawiony. - A cóż takiego niezwykłego w lotosie? Demony go nie lubią? Nie lubią kształtu? Zapachu? - Twarz Rennarda wskazywała jakby wątpił w słowa towarzysza. No bo w końcu co mogła sprawić roślina by zadziałać na demona?
-
Chłopak zaczął mrugać jeszcze kilka razy, nie wiedząc czy to mu się tylko przywidziało, czy sobie to nieświadomie wyobraził. Przetarł oczy dla pewności. Zdecydowanie wolał widok zmokniętej dziewczyny niż tego niebieskiego... czegoś. - Więc... - Odezwał się, kiedy to już kobieta sobie poszła. - Nie powiem, ciekawych służących w tej Ionii macie. - Sięgnął po jedzenie. - Na pewno jest lojalna? Podejrzewam że mogłaby nas zabić w kilka sekund.
-
Wnętrze budynku nie prezentowało się zbyt... ciekawie. Jednak bardzo zainteresowało Rennarda dwuosobowe łóżko. Dwuosobowe! Stary zbok sobie korzystał! - Niewątpliwie masz racje. Już tęsknie za moim domowym kątem... - Odpowiedział towarzyszowi, próbując znaleźć dla siebie jakieś miejsce.
-
- Och, no dobrze. Idę, idę. - Rennard odparł, kierując się za Jhinem. Cyborg wyglądał jakby był tutaj nie pierwszy raz. Chociaż ciężko było cokolwiek z niego wyczytać. Równie dobrze może widzieć tego starca pierwszy raz w życiu. DeWett przekroczył próg drzwi i dokładnie rozejrzał się po pomieszczeniu...
-
Przyznać trzeba było że cyborg umiał sobie poradzić samym słowami. Przecież nawet wprosił się do domu który stróżuje demon. DeWett uważnie słuchał jego przemowy. Zaraz potem, co prawda wahając się, ruszył również w stronę domu, jednak zatrzymał się przy mężczyźnie. - Czy ja... czy ja też mam zapłacić? - Zapytał. Jakieś maniery niby miał. Nie wprosi się za darmo.
-
Rennarda mocno zaskoczył widok ogona. Nie miał pojęcia jakim cudem wcześniej jego nie zauważył. Staruszek nie wyglądał na sympatycznego gościa. No i miał demona do towarzystwa. Nikt nie jest sympatyczny gdy brata się z demonami. - Mordercą? Ja? - Zapytał niewinnie, wskazując palcem na siebie. - Cóż... tak. Trochę innym niż jegomość za mną. Takim na zlecenie. - DeWett odwrócił się do Jhina. - Dobra, teraz ty mówisz po co tu jesteśmy. Ja jestem speszony.
-
- Ach rozumiem! To jest jakiś duch, tak? Widmo czy coś. No to w takim razie mogłeś powiedzieć od razu zamiast chrząkać jak upośledzony... Teraz kiedy chłopak w końcu pojął z czym ma do czynienia, jego nastawienie od razu się zmieniło. Ściągnął kaptur po czym dłońmi przejechał po całej głowie, jakby chciał zrzucić z siebie wcześniejsze negatywne emocje. Odwrócił się do jego/jej i zgodnie z instrukcją pochylił się. - Strażniku domostwa, wezwij swego pana, Ierda Jiao - Dokładnie powtórzył formułkę.
-
Chłopak zastanowił się przez chwilę. Właśnie zdał sobie sprawę z jednej, niezbyt dobrej dla niego rzeczy. Odwrócił sie do Jhina. - Niech zgadnę... - Jego głos brzmiał tak, jakby chciał zniknąć. - Chrząkasz po to... by zwrócić na siebie moją uwagę... by powiedzieć mi... że to nie jest ta osoba do której mnie prowadzisz?
-
Chłopak skrzywił się, słysząc słowa dziewczyny. Uniósł brew. - Brzmisz jak jakaś chora fetyszystka... - Odparł niepewnie. - Nawet jestem w stanie to zrozumieć. Życie na takim wysokim odludziu z samymi owcami potrafi... odbić się na psychice.
-
Przestał podrzucać mieszkiem. Teraz go ścisnął, bardzo mocno. - Hmmm. Dobrze, widzę że nie dajesz się zbić z tropu. Twoja zimna postawa jest nie do przebicia. Szanuję to. Naprawdę. - Mówił, nieumiejętnie chcąc ukryć irytację. - Dobra, bez pieprzenia. Jestem ranny, zmęczony i wkurwiony. Mój wysoki kolega przytaszczył mnie tu, wierząc że nam pomożesz. Byłbym wdzięczny gdybyśmy dostali to po coś my się tu kurwa tyle wspinali. Bo jeżeli nie to nie ręczę za swoje słabe nerwy!