Skocz do zawartości

Pawlex

Brony
  • Zawartość

    1057
  • Rejestracja

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez Pawlex

  1. Chłopak upadł na ziemię, cały czas trzymając się za bolące ramię. Zdążył zapomnieć o wcześniejszej ranie, co teraz naprawdę postawiło go w niekorzystnej sytuacji. - Pieprzony pająk... - Powiedział pod nosem, wypluwając na bok mieszankę śliny z krwią. Pięść z metalu zdecydowanie wyrządzała większe szkody niż normalna. Nie oznaczało to jednak że się podda. Ułożył się w takiej pozycji, aby mógł bez problemu odpowiedzieć na ataki Jhina samymi nogami.
  2. - Nie, Jhin. Już, cicho. - Przyłożył palec wskazujący do ust. - Czasami przychodzi taka chwila, w której wypadałoby zamknąć swoją bełkoczącą mordę. Chociaż w twoim przypadku najlepiej wyrwać język. Rennard zakończył swój powolny chód nagłym zrywem. Podskoczył prosto w stronę cyborga, celując łokciem w głowę a kolanem w jego klatkę piersiową.
  3. DeWett słuchał Jhina bez ani krzty emocji na swojej twarzy. Przez ten czas nauczył się puszczać słowa wariatów koło uszu. Kiedy ten artysta skończył kłapać jęzorem, Rennard zaczął przechylać głowę na boki, strzelając szyją. - Będę bawił się jeszcze wspanialej... - Odezwał się, robiąc powolne kroki w stronę cyborga. Zaczął szybko machać dłońmi, rozgrzewając je. - ... kiedy będę słuchał wspaniałej muzyki, jaką stworzą twoje kości gdy będę je łamać.
  4. Rennard zatrzymał się, gdy usłyszał głos za którym w cale nie tęsknił. - Och, Jhin! Przypomniało mi się że zapomniałem o swoim iście ekscentrycznym towarzyszu! - Odpowiedział mu z udawanym entuzjazmem. - Również jestem pod wrażeniem. Jestem pod wrażeniem jak bardzo żałosny jesteś. - Dodał, teraz już w ogóle nie brzmiąc przyjaźnie. - Gdzie byłeś kiedy Aurelion wyrzucił cię na kilkanaście metrów? Spałeś? Lizałeś rany? Grzebałeś w swojej cybernetycznej łapie? Widzisz, ja miałem te kilka godzin nieco produktywniejsze niż ty!
  5. - Zazdrosna? O co? O kogoś kto chowa twarz za kawałkiem blachy? - Zapytał chichocząc, jednocześnie nieco się krzywiąc. Jej uścisk był coraz bardziej bolesny. - A dlaczego tu jestem? Przecież dobrze wiesz jak lubię wykorzystywać innych. Nie ma lepszej okazji niż wykorzystać kogoś, kto wcześniej prawie cię zabił...
  6. Usta chłopaka zadrżały, jakby chciał coś powiedzieć ale pod koniec się powstrzymał. Skoro tak stawiana była sprawa, nie miał wyboru jak tylko kontynuować swoje zadanie, o którym już powoli zapominał. W końcu mógł to zrobić, kiedy Aurelion w końcu ruszył się z leża, przez które mógł teraz przejść. Nałożył kaptur na głowę, schował ręce do kieszeni i trącił Elise barkiem, udając się przed siebie.
  7. Lufi zdążył zareagować, aby nie stracić równowagi. Złapał i ścisnął Adrę, cofając się jedną nogą w tył, aby się zaprzeć. - Ależ ty agresywna! - Krzyknął, ściskając ją w boku. - Niby chcesz urżnąć mi łeb... a tulisz się do mnie jakbyśmy byli kochankami którzy byli w odseparowaniu kilka miesięcy...
  8. - Zabawę? - Zapytał z uniesioną brwią. - Dobrze wiem że jakiekolwiek zabawy z tobą kończą się źle. Opuścił dłoń i skrzyżował ręce na piersi. Ta zmiana była zbyt nagłą, aby nie wydawała się podejrzana. - I co? Chcesz mnie teraz udobruchać? Owinąć mnie w okół palca. Wykorzystać jeszcze bardziej?
  9. Rennard prychnął drwiąco. Wystawił otwartą dłoń przed twarzą Elise. Ten gest jasno dawał do zrozumienia że nie zamierzał jej słuchać, ani prowadzić dalszej rozmowy. - Emocjonalny i egocentryczny bla bla bla bla... - Zaczął ją przedrzeźniać. Takimi słowami był już określany tak wiele razy, że już nie miał siły ich słuchać.
  10. Rennard zmarszczył czoło. Co się właściwie stało? Po prostu sobie poszedł? - Elise, czy ty po prostu przywłaszczyłaś sobie moje życzenie? - Zapytał z krzywym uśmiechem. - Fakt, nie miałem pomysłu na życzenie. Jednakże to ja szukałem dla niego pomocy! Tłukłem się z Vilemawem! Przechodziłem przez największe umysłowe iluzje swojego życia! I co z tego mam? Po prostu zostałem wyjebany! Kosmiczny frajer mnie wykorzystał a ty podstępnie podpieprzyłaś moje wynagrodzenie! - Mówił z wielkimi pretensjami. Powoli zaczynał się wydzierać.
  11. - Dobra dobra dobra! Już ja znam takie gadanie takich astralnych potworów jak ty! - Wskazał palcem na Architekta. - Niby spełniacie życzenie a potem okazuje się że cierpimy do końca życia. Rennard spojrzał się na Elise. Wyglądał tak jakby szukał inspiracji. Nie miał pomysłu na życzenie. Miał wszystko czego potrzebował i było mu z tym bardzo dobrze. - W takim razie chcę aby wszyscy wiedzieli że uratowałem dupę całego świata! - Odezwał się po zastanowieniu. Znów skierował wzrok na Aureliona. - Zwłaszcza Noxus. Mój ojciec na wieść że ten "nieodpowiedzialny, zbuntowany, głupi dzieciak" uratował cały świat pewnie zejdzie na zawał. Ja będę się temu przyglądał i śmiał się z tego!
  12. - Jak to nie? Zrobiłem to dla bezpieczeństwa całego świata! To dzięki mojemu poświęceniu i oddaniu możemy wciąż cieszyć się naszym kochanym światem! - Odparł, dobitnie podkreślając jak wielkiego czynu dokonał. Zaraz potem zaczął zastanawiać się nad odpowiednią nagrodą. - Chcę... ptasi potwór z czterema łapami. Niech go szlag trafi. Jego i całe to cholerne zboże.
  13. DeWett szybko wyrwał się z pyska Aureliona. Szkoda by było przejść przez wszystkie wcześniejsze okropności, tylko po to by teraz przez przypadek zostać zgryzionym. - Skoro na mnie podziałało, to na niego też powinno. - Odparł, wpatrzony w Architekta. Zrównał z nim wzrok. - Ej kosmiczny jaszczurze! Będziesz żył? Nasza mała planetka nie zostanie unicestwiona?
  14. - Rozewrzeć? - Zapytał zdziwiony. Spojrzał na swoje dłonie. - Spróbować mogę. W końcu jego głowa nie może być taka ciężka. W końcu skurczył się! Zbliżył się bardziej do psyka potwora. Szybko jego uwagę przykuło zboże. Znowu one... - Nic dziwnego że nie kontaktuje. Pewnie też ma niezły odjazd. - Stwierdził. Złapał go tak by przypadkiem jednego z tych kłosów nie dotknąć. Przygody z nimi już mu starczyło raczej do końca życia. Próbował rozewrzeć pysk Aureliona chociaż tak, aby można było tylko dostać się do jego języka.
  15. - O nie nie. On był większy! Zdecydowanie większy. - Odparł. - Mam pewien pomysł. Jeżeli nie da się przebić jego skóry, to szukajmy czegoś... miększego. Podszedł w stronę jego pyska. - Ej! Aurelion! - Krzyczał, podskakiwał i machał rękoma, chcąc zwrócić jego uwagę. - Wystawiaj język! Bez gadania!
  16. Na szczęście doskonale pamiętał gdzie teraz był i która droga prowadziła do schorowanego Aureliona. Jednakże zdziwił go brak wejścia do jaskini. Na pewno była tutaj, doskonale pamiętał. - Dobra, teraz ja prowadzę! - Powiedział z entuzjazmem. - Czas uratować tego gwiezdnego gada i przy okazji świat!
  17. Lufi z uwagą wysłuchał słów dziewczyny. Zamknął oczy, z których też poleciały łzy i odwrócił głowę w bok. - Więc to tak! Dobrze! Rozumiem! - Odpowiedział teatralnym tonem. Cofnął się i ukląkł. Rozłożył ręce i skierował wzrok ku niebu. - Proszę! Zamorduj mnie! Rozszarp. Zawsze wiedziałem że to ty będziesz osobą, która zakończy mój młody żywot!
  18. Chłopak prychnął, powoli wstając. Następna co szydzi z dzisiejszego pokolenia. Zapomnieli jak sami byli młodzi i ciekawi życia... - W łóżku jestem gotowy na wszystko. - Odparł dziarsko. W końcu taka sceneria zachęcała do wielu rzeczy... - Tylko nie dam sobie odgryźć głowy. Jest zbyt cenna. No i przystojna.
  19. - Szukać? Czy ty siebie sama słyszysz? Szukać kogoś po przejściu przez te twoje dziwne portale jest niewykonalne! - Usprawiedliwiał się. Zetknął się z nią czołami. - Dobrze wiesz że potrafię o siebie zadbać! Twoja chęć do imponowania innym swoimi przyzywanymi potworami tylko wprowadza nas w kłopoty!
  20. - Kłótnie są potrzebne! W każdym zdrowym związku są kłótnie! - Odparł. - I przestań tak znikać i pojawiać się bez powodu. Zwłaszcza nie rozdzielaj nas. To nasza przestrzeń osobista, nie twoja!
  21. - Złapać tak? Złapać? Tak po prostu? - Zapytał. Zaraz potem szyderczo roześmiał się. - Ty i złapać?! Ty ze swoimi portalami?! Ciekawe! - Lufi zbliżył się do niej. Patrzał na nią z góry, tak jakby samym wzrokiem chciał ją sprowadzić na glebę i zakopać. - I co robiłaś przez te kilka godzin? Z kim się zakumplowałaś? Znalazłaś sobie nowego przyjaciela?
  22. - Najpierw ją? Najpierw? - Zapytał z zastanowieniem. - Potem co? Mnie chcesz zabić? Za co? Co zrobiłem nie tak? To ty dałaś się złapać i gdzieś zniknąć. - Złapał ją za ręce i spojrzał na nie. - No kto je wyleczył? No kto?!
  23. Rennard jęknął, kiedy został niespodziewanie popchnięty. Wyciągnął ręce przed siebie, chcąc złagodzić zderzenie się z lustrem. Ku jego zaskoczeniu... po prostu poleciał dalej. Wylądował twarzą w ziemi. Nawet nie musiał się podnosić, aby dowiedzieć się gdzie był. Wszystko przez to charakterystyczne buczenie, które już wryło mu się w pamięć. Wstał i odwrócił się do kobiety. - Wiesz... mogliśmy po prostu przejść. - Powiedział naburmuszony. - Czy zawsze musisz wykorzystać każdą chwilę by coś mi zrobić?
  24. - Adra! - Krzyknął uradowany, szybko podbiegając do dziewczyny i rzucając jej się na szyję. - Rany dziewczyno! Wiesz jak tęskniłem? Jak mogłaś zostawić mnie na kilka godzin! - Mówił, wręcz krzyczał. - Widzisz moja emo przyjaciółko, właśnie nakłaniałem tamtą ładną tam żebyśmy w tym oto namiocie uprawiali gorącą, namiętną i dziką miłość...
  25. - Ionia. Tego jestem pewny w stu procentach. - Odparł, również podchodząc do lustra. Sam zaczął się przeglądać. - Razem z Jhinem byliśmy w górach. Szukaliśmy jakiejś magicznej groty. Tak mi się wydaje. Po drodze trafiliśmy na pełno portali, różnej wielkości. Były tam też kratery. Okolica blisko Aureliona się rozpada... - Opowiadał, jednocześnie napinają mięśnie i podziwiając się. - Niech mnie! Prawie zostałem zabity przez halucynacje a wciąż wyglądam idealnie!
×
×
  • Utwórz nowe...