Skocz do zawartości

Pawlex

Brony
  • Zawartość

    1057
  • Rejestracja

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez Pawlex

  1. - Myślę że również brakiem kultury jest opuszczanie środka rozmowy. Ja również nie mam ochoty droczyć się z takim...hipokrytą. Wy jesteście uzbrojeni przez cały czas. Nawet gdybyście to wy przyszli do nas, was nawet nie da się rozbroić. Zresztą działamy tu w imię wyższego celu. Więc może nie przeciągajmy tych dziecinnych kłótni i przejdźmy do sedna? - Zapytał, zirytowany i zmęczony postawą białowłosego chłopaka. - Jeżeli jednak pójdziesz...załatwimy sprawę inaczej.
  2. - Bardzo przepraszam że wtrącę! - Odezwał się prezes, lekko unosząc rękę ku górze. Tak aby zasygnalizować swoją obecność. - Nasze zabawki jak najbardziej należą do samoobrony. Oczywiście do obrony przed tymi dziwnymi postaciami schowanymi wśród drzew. Jeden strzela ogniem z rąk, drugi bawi się wodą czy tam innym płynem, ostatni po prostu siedzą czy patrzą. Wy również jesteście na swój sposób uzbrojeni. Dlaczego w takim razie my nie możemy być?
  3. - Cóż, chyba zdaje sobie Pan sprawę z tego że ci postawieni dżentelmeni raczej nie dadzą się sprowokować takiemu obdartusowi? - Odparł, szczerząc zęby oraz unosząc brwi. Wyglądał teraz jak wcielenie wszystkiego co złe i straszne. - Oczywiście że stawiamy na pokojowe rozwiązania. W końcu nie jesteśmy dzikusami, którzy zamiast postawić na bezpieczne i sprawdzone wszczepy, wstrzykują sobie truciznę która mutuje tkanki. - Mówił, próbując uspokoić niekontrolowany śmiech. - Myślicie że o tym nie wiem? Nawet wasza odpowiedź na cybernetykę została stworzona przez nas! Przez ludzi postępu. Wszyscy wy którzy zgodzili się aby naszprycować się tym gównem, słuchajcie tego człowieka albowiem prawdę mówi! Ten o kim mówię naprawdę posiada niezwykłą moc manipulacji. Samymi słowami wasze mózgi zamienił w śmieci. Tak bardzo nienawidzicie postępu, że byliście gotowi przyjąć te śmieszne mutacje, które w zamian za to prymitywną manipulacją żywiołami skróciło wasze życie o ponad osiemdziesiąt procent?!
  4. Człowiek zbliżył się o parę kroków do białowłosego. Patrzył na niego z cwaniackim uśmieszkiem. - Szukamy tutaj kogoś, kto prawdopodobnie posiada dziwaczną moc, przez co tutejsi ludzie traktują go niczym boga. - Odezwał się całkiem spokojnie, jak na niego. - Ja oraz mój towarzysz wyrażamy zaniepokojenie taką sytuacją. Sądzimy że ta osoba może stanowić zagrożenie dla ludzi stawiających na...postęp. Przybyliśmy tu w pokoju, aby słowami wyjaśnić parę nieścisłości.
  5. Wnętrze maszyny prezentowało się podobnie jak w dawnych prywatnych samolotach. Oczywiście wszystko zostało na swój sposób podrasowane, ulepszone i upiększone. Gdy wszyscy usadowili się w komfortowych siedzeniach, Szef stanął zaraz przed wejściem do kabiny pilota. Wyglądało to niczym odprawa wojskowa. - Zasada pierwsza! - Powiedział żywa, zlepiając ręce za plecami. - Nigdy, przenigdy nie wchodzimy do pilota. Jeżeli myślicie że ja jestem psychopatą...to niech was każdy wymyślony przez ludzkość bóg broni, aby nie spotkać tego gościa na swojej drodze. Serio. Teraz przejdźmy do sedna. Panie Maximilianie. - Wskazał na człowieka palcem. Następnie z kieszeni wyciągnął srebrny zegarek. Wyglądał na bardzo luksusowy. - Pański pomysł z parasolką strzelającą zatrutymi strzałkami był dobry...jednak problem w tym że nie mamy na stanie parasolek. - Powiedział, chichocząc na koniec. Następnie rzucił zegarek tak aby pracownik korporacji nie miał problemu aby go złapać. - Jednak mamy zegarki strzelające zatrutymi strzałkami. Chyba wie Pan jak to działa, prawda? Następnie swój wzrok skierował na najbardziej zmodyfikowanego człowieka w grupie. - Panie Spencer. Pod Pańskim siedzeniem jest walizka. W niej natomiast znajduje się coś co powinno Pana uszczęśliwić, nawet jeżeli nie jest Pan zdolny do odczuwania emocji. Cóż to może być? Uwaga podpowiedź! Średnio - daleki dystans. Tryb strzałów automatyczny oraz bardziej precyzyjny, samopowtarzalny. Pluje specjalnie wykończonymi pociskami, które zdolne są spenetrować pancerz wozu transportowego bojówki Cysper. Natomiast na terenie dzikusów jeden strzał wystarczy aby przebić z trzech ludzi a stojące za nimi drzewo zamienić w drzazgi. Trzy magazynki w komplecie. Miłej zabawy! Oraz nasz ostatnio gość, Eto. Jak mówiłem, ty zostaniesz tutaj. - Mężczyzna zbliżył się do chłopaka i wręczył mu czarny tablet. - Ta zabawka jest podłączona do satelity, która na naszą korzyść obejmuje cały teren po którym będzie na dane się poruszać. Będziesz obserwować wszystko z góry i informować nas o każdym nieznanym ruchu. Zostaniesz naszym cybernetycznym aniołem stróżem. ===== Po godzinie lotu maszyna wylądowała na małej polanie, otoczonej drzewami. Wszyscy zostali również wyposażeni w komunikatory, tak aby stale utrzymywać kontakt. Szef postanowił udać się razem z Maximilianem na "pokojowe" rozmowy. Spencer i Eto dostali własne zadania. - Ruszajmy. Im szybciej załatwimy te robactwo, tym szybciej będziemy mogli wyciąć te drzewa i zamienić to pole niczego w pole postępu i nauki!
  6. Pawlex

    Budyń

    Cóż to? Następny temat dla rozwiniętych inaczej?
  7. Biznesmen wyprowadził wszystkich z kawiarni. Była noc. Ciemność rozświetlało mnóstwo neonów i świateł potężnych budynków. Gdyby księżyc w jakiś magiczny sposób po prostu zniknął, prawdopodobnie nikt by tego nie zauważył. To co jednak było bardzo zauważalne, to stojący na środku ulicy specjalny statek transportowy, który to swoją wielkością zatrzymał cały ruch. Oczywiście nikogo ten fakt nie cieszył, przez co klaksony samochodów zagłuszały wszystko w okolicy. Jakby trąbienie miało cokolwiek zmienić... - Cóż, nie spodziewałem się że wyląduje akurat tutaj. Jak widzicie, nie tylko ja mogę być ekscentrykiem w tym mieście. - Odezwał się do reszty, krocząc w stronę statku. Im bardziej się zbliżali, tam bardziej cały hałas ucichał. Widocznie ludzie mogli zdawać sobie sprawę z tego kim barczysty człowiek był. Właz do statku otworzył się. Szef udał się do środka, jednocześnie gestem ręki zapraszając wszystkich do pojazdu.
  8. - Cały plan działania poznacie podczas podróży. Mało tego, dozbroję was we wszystko, co będzie wam potrzebne. Znajcie moje dobre serce. Mężczyzna zbliżył się do sekretarki, po czym bez żadnego ostrzeżenia zamknął jej komputer, mało co nie uszkadzając jej palców. Następnie skierował się do drzwi, niosąc urządzenie ze sobą. Otworzył drzwi, po czym odwrócił się do reszty. - No, idziemy moi mili. Ratujmy naszą przyszłość...czy coś.
  9. - Przykrywka dyplomatyczna...tak. Tak! To jest to! - Krzyknął zadowolony, klaskając w ręce. - Idealnie! Panie Maximilianie, to będzie idealna okazja aby wykorzystać swój bajeczny urok osobisty i samymi słowami zrobić im z mózgów wodę. Oczywiście załatwię Panu jakiegoś ochroniarza, żeby Pan nie myślał że chcę Pana wrobić. Oczywiście zawsze może Pan złożyć wniosek o zwerbowanie jednego z tych waszych korporacyjnych agentów. Tych naszprycowanych do bólu elektroniką bezuczuciowych morderców. Słyszałem jednak że od takie zwerbowanie cudu techniki Cysper jest niemożliwe, nawet dla samych pracowników. Spencer, zadbasz o to aby żaden nieproszony gość nie przerwał tych "pokojowych" rozmów. Będziesz obserwował z daleka, wyłapując wszystko to co podejrzane. Eto, ty zostaniesz ze mną. Przydasz mi się na miejscu. - Człowiek wstał. Poprawił swój wciąż niezapięty garnitur i oparł się o stół. - Panowie, szybka męska decyzja. Jeżeli się zgodzicie, wyruszamy i to natychmiast!
  10. Zanim człowiek zdołał odpowiedzieć na pytanie Spencera, całą jego uwagę zwrócił pracownik CC. - Natomiast Pan, Panie Maximilianie wcale nie ma takiej dobrej renomy...w pewnych kręgach. Powiem więcej! - Z tymi słowami pracownik korporacji zaczął czuć nienaturalny chłód. Jakby opierał się plecami o górę lodową. - Myślisz że nie wiem, kogo próbujesz grać? Myślisz że zdołasz przekonać mnie że jesteś zwykłym, szarym, nic nie znaczącym szczurem, zapieprzającym w kółku zwanym Cysper Corp? Mylisz się mój drogi, ambitny, podstępny przyjacielu. Proponuję jednak nie stosować na mnie swojej jakże wybitnej retoryki. Po skończonej wypowiedzi biznesmen zaciągnął się cygarem. Jednocześnie Maximilian przestał odczuwać to dziwne zimno. Jednak nie to było najciekawsze. Spencer oraz Eto kompletnie nie słyszeli, o czym mówił rosły człowiek. Ba, nie widzieli nawet aby poruszał ustami. Dla nich to była tylko chwila dziwnej napiętej atmosfery. - Wróćmy do interesów. - Powiedział, gdy tylko skończył delektować się cygarem. - Moje informacje odnośnie tożsamości tej osoby są niestety bardzo ograniczone. Nie wiemy jak wygląda, jakiej jest płci czy koloru skóry. Mamy jednak pewien trop, odnośnie tego gdzie ta osoba może się znajdować. Słyszeliście o ekspedycji badawczej, która dwa lata temu wybrała się daleko poza granice tej mieściny? Wtedy to umarło dwóch członków tej grupy. Musieliście o tym słyszeć. W końcu wtedy konflikt dwóch stron jeszcze bardziej się zaostrzył. Całkiem możliwe że to właśnie w tym rejonie można znaleźć tego...guru, tego ich mistrza. Kimkolwiek on jest. Wyznawcy natury są z nim, wielbią go, może nawet czczą. To jest idealny cel, aby złamać ich ducha. Tu chyba się ze mną zgodzicie, prawda?
  11. Mężczyzna uważnie wysłuchał odpowiedzi innych. Skrzywił się. Nie ciężko było wyczytać niezadowolenie z jego twarzy. Ścisnął cygaro, przez co o mało się nie złamało. - Wasze odpowiedzi...mnie nie usatysfakcjonowały. - Stwierdził, kiwając głową. Następnie wstał. Zaczął powoli kroczyć wokół stołu. Musiał się rozruszać, w chwilach lekkiego zdenerwowania ruch nieco go uspokajał. Po chwili zatrzymał się i objął wzrokiem wszystkich zebranych. - Panowie, cholerny świecie. Odpowiedź jest tak banalna...mimo to przez was niedostrzegana. - Zaczął spokojnie, jednak z każdym kolejnym słowem wydawał się coraz bardziej rozdrażniony. - Naszym celem...jest wyrżnięcie tych śmiesznym obrońców natury! Tych idiotów, którzy hamują nasz postęp! Nie mówię tu już o zwykłej namowie na zmianę strony, przekupstwo, pokojowe rozmowy czy indoktrynację. Czas abyśmy spalili tych ludzi razem z ich drogocenną ziemią! Mężczyzna znów zbliżył się do stołu. Oparł się o niego rękoma a jego głowa zwisła w dół. Potrzebował chwili na pozbieranie myśli. Zaraz po tym znów skierował wzrok na innych. - Jednak oczywiście nie zaprosiłem was tu po to, abyście teraz wybiegli i zaczęli mordować tych ekoterrorystów. Nie moi drodzy. Plan jest o wiele bardziej delikatny i precyzyjny. - Na jego twarzy zagościł podstępny uśmiech. Barczysty człowiek właśnie zaczął odsłaniać karty. - Za dużo czasu, zasobów i funduszy zabierze taka otwarta wojenka. Co, jeżeli powiem wam że do wygrania tego sporu wystarczy zamordowanie jednej, JEDYNEJ osoby?
  12. Po dziesięciu minutach czekania, drzwi do pomieszczenia gwałtownie otworzyły się. Wszystkim zgromadzonym ukazał się całkiem wysoki, barczysty mężczyzna. Ubrany był w kompletnie biały, rozpięty garnitur. Jego jasne włosy, sięgające do połowy szyi były zaczesane na prawą stronę głowy. Z tych charakterystycznych cech był jeszcze nieco prosty nos, oraz brak widocznych ulepszeń. Mężczyzna powoli zbliżył się do stołu. Jego lewa ręka spoczywała w kieszeni, natomiast w drugiej trzymał cygaro, które z radością palił. - Drodzy Panowie, wybaczcie za spóźnienie. Wiecie jak się sprawy mają w tym mieście... - Rzekł całkiem sympatycznym głosem, po czym usiadł obok swojej sekretarki. Następnie szybko przejrzał papiery, które kobieta przyniosła ze sobą. W przerwach między zapisanymi zdaniami zerkał na każdego z obecnych tu ludzi. Wciąż byli ludźmi, prawda? - Zadam wam pytanie, panowie. Jak myślicie, dlaczego zaprosiłem tutaj pracownika Cysper, Wpół robota ochroniarza i...i takiego nieśmiałego młodego chłopaka. Jesteście tutaj, ponieważ jesteście na pewien wzór ze sobą połączeni. Nie, nie chodzi mi o jedno połączenie do sieci stworzonej przez CC, panie Maximilianie. Chodzi mi o pewną sprawę, cel, może nawet marzenie. Śmiało, pokażcie mi że rozmawiam z osobami na poziomie.
  13. Zapisy zakończone! === Kolejna równonoc, dokładnie dwa lata po przebudzeniu. Noc znacząca dla nowych braci i sióstr natury. Przez dwa lata poznawali nauki swojego wodza, opiekuna, przewodnika i nadszedł czas, aby się im pokazał. Pośrodku kamiennego kręgu zapłonęło ognisko. Wokół siedzieli wszyscy ci, którzy gardzili mechanizacją życia. Między innymi niski, czarnoskóry mężczyzna, drobna dziewczyna o azjatyckich rysach, kolejna dziewczyna o granatowych oczach, równie drobna i białoskóra piękność o intrygującej urodzie. Zgromadzili się, oczekując pojawienia się leśnego ducha. Oczekiwanie przebiegało w ciszy, choć dało się wyczuć napięcie. Mężczyzna, ubrany w poszarpaną mnisią szatę, skrywający swoją twarz za kapturem, podciągnął lewy rękaw swojego ubrania. Następnie przy użyciu sztyletu, wykonanego z kła dużego drapieżnika, naciął nadgarstek. Gdy krew zaczęła ubywać z kończyny tajemniczej postaci, ten machnął ręką. Czarna osoka wleciała prosto w ogień ogniska, co poskutkowało chwilową zmianą koloru płomienia na kruczoczarny. - Wiju! - Krzyknął, padając na kolana. - Leśny duchu! Obrońco natury. Pomóż nam w tych ciemnych czasach. Twoja ziemia jest w ogromnym niebezpieczeństwie. Ludzie odrzucili twoje nauki, popadając w technologiczny obłęd. Panie natury, przyzywam cię! Pomóż nam pokonać to nienaturalne zło!
  14. Mentalność ludzi jest doprawdy fascynująca. Toczycie spory, wojny o prawie wszystko. Prawdopodobnie nie istnieje nic, co zadowoliłoby całą ludzkość w pełni. Nie mów że jest inaczej, dobrze o tym wiesz. Zanim ja oraz mój brat postanowiliśmy na jakiś czas opuścić was, ludzi, sprawy miały się troszkę inaczej. Lecz teraz, ojej. Mógłbym rzec, że w kwestii technologii jesteście z jakieś pięć tysięcy lat do przodu. Doprawy, tak koszmarnego, strasznego, niepokojącego wykorzystania nauki nie widzieliśmy nigdy. Potężne metropolie, takie z wieżowcami sięgającymi chmur. Oślepiające światła neonów, cieżka elektroniczna muzyka, oraz cybernetycznie zmodyfikowani ludzie. Doprawdy ciekawe, potraficie poświęcić własne człowieczeństwo dla większych profitów. Hej hej, to nie znaczy że jestem do tego sceptycznie nastawiony. Skądże! To wygląda bardzo interesująco. Mógłbym rzec że nawet podniecająco! Zastanawiacie się pewnie cóż ta technologia ma związanego z moim wywodem o ludzkiej mentalności. To nie jest wcale takie trudne jak myślisz. Istnieje druga strona tego szlabanu ludzkiej moralności. Po drugiej stronie są ludzie. Tacy prawdziwi ludzie, takich których pamiętamy. Czyści, bez żadnych tych tych wszczepów, czy tam implantów. Tacy, dla których liczy się natura, piękno przyrody, czyste powietrze. Pomyślicie "ekoterroryści". Cóż, może. Tak oto zrodził się nowy konflikt. Konflikt ludzi oraz "odrutowanych odmieńców". W porządku. Bracie, czas abyśmy i my wplątali się w ten konflikt. Niech ludzie i cyborgi spotkają coś, czego jeszcze nie widzieli. Nie zwierzęta, nie sztuczna inteligencja. Żadne duchy, zjawy czy inne wasze dziecinne wymysły. ====== Drogi czytelniku, masz okazję aby doświadczyś czegoś nowego. Nie nie, udział w konflikcie na pewno nie będzie nowy, wiem że nie raz się w coś takiego bawiłeś. Walczyłeś z innymi na pięści, miecze, słowa. Lecz to nie znaczy, że tego nie oczekujemy! Bardzo dobrze że masz jakieś doświadczenie. Wybierz swoją stronę, stronę nowoczesności bądź natury. Walcz o swoją rację, swój światopogląd. Obiecujemy że...hehe, nie będziemy...się wtrącać. KP Imię/pseudonim: Płeć: Wiek: Wygląd: Charakter: Ideologia (technika/natura): Umiejętności: Historia: Sesja prowadzona przez dwóch MG. Czyli mnie (bystrzaku) oraz Oksymoron.
  15. Kajetanek odcina głowę, mediom odpierdala. Islamskie brudasy robią co chcą, nikt tego nie nagłaśnia xdddd

    1. Yagso

      Yagso

      Witamy w Europie :rainderp:

  16. - W mojej głowie? Czemu nie zrobimy czegoś złowrogiego, co siedzi w pana głowie? - Zapytał, chcąc nieco urozmaicić ten dzień. - Chyba szkolenie mnie nie jest pana jedynym pragnieniem, celem do osiągnięcia, życiowym pragnieniem. Zapewne jest coś, co pan chciałby bardzo zrobić. Więc zróbmy to!
  17. - Tak to ludzie. Powiem więcej, w świecie gdzie żyli są tylko i wyłącznie ludzie. - Mówił, podążając za głosem Wilde. - Ten wymiar jest ulubionym punktem żywieniowym mojej rasy. Słyszałem opowieści niektórych stworów o tym świecie. Wyobraża pan sobie że mimo iż żyją tam tylko i wyłącznie ludzie, to i tak ze sobą walczą. Są poróżnieni przez kolor skóry oraz religię, których to mają przynajmniej z pięć. Dziwna to rasa, naprawdę.
  18. Stwór wciągnął człowieka do środka szaty. Stał odwrócony, aby Widle nie dowiedział się co skrywa to ubranie. Nikt nie wie. Nikt się nie dowie. - Cóż. Jaszczuroludzie są w pewnych punktach całkiem podobni do dawnych indian. Słyszał pan kiedyś o indianach? Zapytał, odwracając się do niego po skończonej konsumpcji.
  19. - Cóż za nieprzyjemny typ. To niekulturalne tak ignorować drugą osobę. Al'Tharad wystrzelił macki z rękawów, oplątując nogi tajemniczej postaci. Od razu zaczął ją do siebie przyciągać. - Gdybyś tylko zachował się grzeczniej. Mogłem sprawić że podczas trawienia nie czułbyś nic. Jednak w ramach kary będziesz cierpiał. Nikt jeszcze nie wygrał z bólem, jaki wywołuje rozpuszczane mięso...
  20. - Niech pan sobie wyobrazi jaszczura, o budowie barczystego ludzkiego mężczyzny. Tym co ich wyróżnia to oczywiście łuski, w różnych odcieniach zieleni. Ten jaszczurkowaty łeb oraz oczywiście ogon. - Wytłumaczył, gdy nagle zauważył samotną postać. Lepszej okazji chyba dzisiaj nie zdobędzie. - Przepraszam pana na chwilę. - Odezwał się szeptem do Widle, po czym spokojnym krokiem skierował się do przechodnia. - Halo? Przepraszam, mógłby mi pan poświęcić dosłownie chwilkę?
  21. - Strawię bardzo dużo rzeczy. Ludzi, wampiry, jaszczuroludzi, nawet smoczęta. Cokolwiek, co nie jest zbyt większe od tej szaty. Odpadają te kamienne trolle. Nie żywię się kamieniami. - Wymieniał, podążając za panem Widle. Przynajmniej myśląc że idzie za nim.
  22. - Oczywiście że nie wracam. Wyobraża pan sobie że mam się przyznać do błędu? Że nie zdołałem zdziałać nic w ich sprawie? Mowy nie ma! Wolałbym coś pożreć. Już dawno niczego...nie strawiłem.
  23. - Jest to bardzo wykształcona osoba. Bardzo. - Odpowiedział, jak zawsze kierując się głosem Widle. - Jednakże nie udało mi się osiągnąć celu, oraz nie mam pojęcia jak wydostać się z tej dzielnicy. Nie jestem w zbyt korzystnej sytuacji. - Przyznał, swoim spokojem maskując wstyd jaki odczuwał. - Co mam teraz robić?
  24. - Czyli zna również moje imię. Interesujące. - Mówił sam do siebie, opuszczając pałac. Zatrzymał się po kilku krokach. Zdał sobie sprawę, że przez to całe podziwianie budowli w ogóle nie zwrócił uwagę na drogę, jaką tu przebył. Krótko mówiąc, nie miał pojęcia jak wrócić. - Więc...dokąd teraz? - Zastanawiał się, nie tracąc swojego wrodzonego spokoju.
×
×
  • Utwórz nowe...