Temat do którego muszę się wtrącić.
Otóż, mój światopogląd mocno ewoluował przez te prawie 2 lata w których już miałam okazję udzielać się w filozoficzno-teologiczno politycznych tematach.
Więc, irytują mnie lekcje religii. Uważam, że nie powinno ich być, jakkolwiek kontrowersyjnie to nie brzmi.
Zanim zacznie się porównywanie do Gomułki i mojego rzekomego antyklerykalizmu i komunizmu, pozwólcie, że wytłumaczę pewną rzecz. Otóż, lekcje religii w polskich szkołach są na fatalnym poziomie. Nauczyciele zamiast skupiać się na dzieleniu się naukami Chrystusa, często urządzają na zajęciach festiwal nienawiści, plucie jadem, szczucie zakazami, straszenie piekłem za przeklinanie czy erotyczne myśli, zrównując to przykładowo z morderstwem, siejąc własną propagandę szkalowania rzeczy które z punktu widzenia przeciętnego człowieka nie są niczym złym. Najgorsze jest to, że takie lekcje mają wymiar 2-godzinny, tymczasem gdy biologia i chemia 1-godzinny. Mówię to jako osoba w technikum, gdzie zdecydowanie bardziej przyda się to drugie.