Skocz do zawartości

Pillster

Brony
  • Zawartość

    307
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    4

Wszystko napisane przez Pillster

  1. Tutaj widać nikt nikogo nie przekona bo to kwestia ściśle indywidualnego podejścia. Skrytykowałem podejście "zmuszania się do pisania" ponieważ u mnie przynosi to efekt zupełnie odwrotny do zamierzonego i w efekcie coś, co lubię zmienia się w żmudną i często pozbawioną efektów pracę. To moje osobiste doświadczenia, nie wynikające z lenistwa, per Dolcze Gusto gdy zamierzam się wziąć do pracy, często po prostu czuję że nic z tego nie będzie, że nie stworzę nic płodnego. Dawniej podejmowałem próby pisania na przekór, ale nigdy nic dobrego z tego nie wychodziło, więc teraz po prostu odpuszczam i czekam na lepszy czas. Swoje w życiu napisałem i wiem co mówię. Ważne by próbować różnych nastrojów i się sprawdzać, by przekonać się kiedy będziemy mieli efekty, a kiedy będą one mierne lub niezauważalne. Po raz kolejny powtarzam że to kwestia indywidualna - trzeba się nauczyć nie tylko jak pisać, ale również "kiedy".
  2. Kto takie głupoty roznosi? Do pisania nie wolno się zmuszać bo to prowadzi tylko do zniechęcenia. Trzeba być w nastroju, mieć tą wenę nawet i kapryśną. Z pisania na siłę mi na przykład nigdy nic nie wychodzi i męczę się przy tym niemiłosiernie.
  3. Dosyć offtopu. Co miałem na ten temat powiedzieć, powiedziałem. Chcecie się wypowiadać o Ciemnej Stronie, proszę bardzo, a co ja robię poza tym to moja sprawa.
  4. Nicz, rozwaliłeś mnie. Polać temu panu! Rozpoczynam temat zaproponowany przez znanego łopatologa sądowego Nescafe Dolcze Gusto. Dlaczego ludzie rzucają się z komentarzami na słabe fikcje? Tu chodzi o emocje. Kiedy czytamy jakąś chałę, zaczynamy się denerwować (lub mówiąc bardziej kolokwialnie, wku***ać). Nagrzewamy się tym bardziej im gorszy jest fik, gromadząc w sobie potężny ładunek emocji. Sposobem jego rozładowania, który sam się nasuwa, jest porządne ochrzanienie autora. Fanfikcje dobrze napisane nie pozostawiają podobnego posmaku i dlatego leżą w zapomnieniu, zaś obok wybitnie dobrych trudno przejść obojętnie. Obok wybitnie złych zresztą też. Oto rzekłem! PZvFhBSzT
  5. No i "Najpiękniejsza" Poreta wysadziłaby wszystkich z siodła i zdobyła pierwsze nagrody w każdej kategorii.
  6. Mam nadzieję że to jakiegoś rodzaju troll. Naprawdę. Niech to będzie troll. Bo jeśli to ma być poważny fik, to... No więc pięciu stron nie ma za bardzo co komentować, zwłaszcza że nie bardzo wiadomo, co się na ekranie dzieje. Serio, czytając ten debiut żałowałem szczerze że nie mam pulpitu zamiast mordy, tak przynajmniej miałoby mi gdzie oczy wywalić. Zwykle dosyć pobłażliwie podchodzę do początkujących (dobry żart, co?), tutaj jednak poziom jest tak groteskowo niski że chyba tylko "Najpiękniejsza z Najpiękniejszych" bije go pod tym względem. Sama treść to jakieś... coś. Tak, 'coś' to właściwe określenie. W zasadzie jedyne, jakie przychodzi mi na myśl. Gdzie tu fabuła? Kim jest główny bohater? Dlaczego alicorn? Dlaczego tych alicornów tak dużo? Dlaczego Mateusz ma kolory oczojebne jak ślimak z australijskiej rafy koralowej? Jakie są interakcje między naszym światem i Equestrią? O wpadnięcie do dziury pod kanałem La Manche i Smokolandię to nawet nie pytam. Jeśli dodać do tego chroniczny niedobór spacji, całość sprawia wrażenie pisanej na czas z bardzo małym limitem. Brak opisów. Brak budowania czegokolwiek. Właściwie to chyba tylko przekręcanie imion Trixie było całkiem ciekawe. Autorze - polecam zwolnić, posiedzieć nad każdym zdaniem tak z pięć minut, przemyśleć wszystko, porzucić tego fika i zacząć pisać coś innego. Bez człowieków-alicornów, złych alicornów i armii alicornów chcących podbić świat. Z poważaniem, PZvFhBSzŻ.
  7. Spokojnie, Alberich. Mi się też tytuł w oczy rzucił ale powodu do niepokoju nie mam, druga strona medalu to wciąż o jedną za mało bym wpadał z piłą łańcuchową i okrzykiem "MEDAL AKBAR!" na ustach
  8. Jeszcze chwila i zaczną mną w dziale ludzi straszyć... "Zastanów się czy to wstawić bo jeszcze Pillster zobaczy i kamieniem rzuci". A co do pisania HiE - zgadzam się z Cahan. Sam pamiętam swoje pierwsze próby ("Octavio", spłoń!), które mimo wszystko zyskały szerokie uznanie i wybiły się głównie za sprawą bycia członkiem grupy najbardziej szalonych, wyzwolonych i najza*****tszych ludzi, jakich znam, czyli panów z PB, moich wiernych przyjaciół od dawna. Częściowo również z powodu mojego osobistego, obecnie wysoko rozwiniętego stylu (/samochwała off). Sęk w tym że temat jest dosyć śliski i ma złą sławę, sam w sobie jest również dosyć infantylny i naiwny, więc ciężko potraktować go poważnie bardziej doświadczonym pisarzom. Jednocześnie trudno dziwić się ludziom, którzy takie opowiadania piszą na starcie - ja sam czuję się w jakiś sposób uzależniony od tego typu tworzenia i co jakiś czas po prostu muszę podjąć próbę napisania szalonej historii kolejnego z moich self insertów trafiających do krainy kolorowych taboretów. Każdy ma jakieś dziwactwa, prawda? Przykre jednak, że większość tego typu historii kręci się wokół tego samego schematu, będącego odzwierciedleniem pragnień większości rozczarowanych życiem, młodych bronies, którzy na kartach fanfikcji szukają ucieczki do lepszego świata. Świata, w którym mogą być bohaterami, w którym mają powodzenie, są kimś więcej niż w prawdziwym życiu. Osobiście gdy widzę w dziale jakieś niszowe HiE początkującego autora, mam ochotę chwycić za klawiaturę i pokazać młodzieży, jak to się robi. Zanotować - napisać zgrzebny poradnik na temat pisania tego typu fanfikcji dla początkujących. Azaliż przemówiłem... ponownie. PZvFhBSzŻ.
  9. Dobra, przeczytałem. Paradoksalnie nawet przez te trzy strony ciężko się przebić. Strona techniczna - ściana tekstu, niepotrzebne pogrubienie, brak jakichkolwiek podziałów między "scenami". Nie chcę brzmieć jak hejt, tu się naprawdę idzie zgubić. Styl - akcja,cytując innego użytkownika, zapieprza jak Wermacht we Francji. Żadnego wyjaśnienia, żadnego przedstawienia głównego bohatera, opisy które powinny być całymi scenami, zawierają się w pojedynczych zdaniach... pojedynczych? (wiecie, te nie-wielokrotnie-złożone). Nie można wyczuć co się akurat dzieje. Fabuła - tak, nazwijmy to fabułą roboczo, na wyrost i dla wygody. Sen - to określenie pasuje dużo lepiej. Sam miewam intensywne majaki i nie zdziwiłbym się, gdyby przyśnił mi się taki zamot. Jeśli jednak miała to być normalna historia, opowieść o czyichś losach, cóż. Jako senny random dla wprowadzenia czytelnika w stan ciężkiego "ładafak?!" sprawdzi się znakomicie, trzeba tylko bardziej rozwinąć. Jeśli jednak, nie daj Boże, autor postanowił opowiedzieć nam epicką historię, która zrodziła się w jego głowie by wstrząsnąć forum i przyćmić miejscowe perełki, takie jak "Save me", "Trzy Strony Medalu" (chamska autoreklama off), "Daedry", Wieczną Wojnę", czy "Czas i Harmonię"... cóż, nie wyszło. Autorowi zalecam popracować, i to ostro, nad stylem, powstrzymać epickie zapędy i zacząć od zrobienia czegoś innego niż self-insert w Equestrii. Za tego typu tematy powinni się zabierać zawodowcy z wyrobioną renomą (tak, mówię o sobie, najmniej skromnym człowieku na tym forum). Epickość jest wciskana na siłę, bezpodstawnie, znikąd mamy skąpo opisaną scenę walki, która w pewnej chwili sprowadza się do wymieniania imion jej uczestników. Ktoś kogoś atakuje, jakiś badass nie wiadomo skąd... Nie wiem, jak autor próbował to uzasadnić, ani gdzie to uzasadnienie jest. Jak na pierwszy raz dosyć standardowo, by nie rzec - sztampowo. Ponieważ jednak sam zaczynałem nie lepiej, polecam ćwiczyć i nie rezygnować. Tako rzecze PZvFhBSzŻ.
  10. Pracuję nad czymś innym. Nie potwierdzam na razie, czy będzie release, ale sam projekt ma bardzo wysoki dla mnie priorytet i wszystko inne zostało wstrzymane, Ciemna Strona też.
  11. "The Last of Us" był po prostu pisany bez przemyślenia. Z jednej strony to dobrze, gdybym myślał nad wszystkimi motywami, które wyszły przypadkiem, po prostu bym osiwiał. Pierwsza wersja jest tego dobrym przykładem. Z drugiej, cała historia powstawała tak szybko że nie było czasu porządnie nad nią pomyśleć, więc jest dziurawa jak ser szwajcarski. ...nie mogę zagłosować na Epic...?
  12. To jest właśnie urok tej opowieści, źródło jej sukcesu. Można ją pokochać lub znienawidzić, albo to i to. Ale nie można przejść obok niej obojętnie.
  13. Medale stoją, ludzie się burzą. Pospieszam więc z wyjaśnieniami. Ten fik w jakiś sposób zaczął się wypalać zbyt szybko. Na pewno spory wpływ na to miała lektura całego "Fallout Equestria: Project Horizons" (Pierdol się, Somber. Pierdol się. Serio. ~ Kingofhills). Spoglądając na Medale, widzę to samo co tam. Epickość, wielka historia, ratowanie świata (spoiler!) i inne takie. Bohaterowie. Ich działania. Plany. Wszystko jest coraz większe, coraz bardziej pogmatwane i z pewnością poplątałoby się jeszcze bardziej. Zbierając wszystko do kupy - Medale mogą stać się Horizons. Świetnie napisanym fikiem, niemożliwie epickim i przesadzonym tak, że czytanie w końcu staje się katorgą,a racjonalne wyjaśnienie idzie w diabły na rzecz coraz głośniejsych, większych i "bardziejszych" akcji/motywów/wątków,mających zamaskować to, że opowieść skończyła się dawno i dąży do końca jedynie z rozpędu - tak jak i czytający go czytelnicy. Oczywiście mam świadomość, że znajdą się ludzie, którzy czytaliby Medale, cokolwiek bym w nich nie napisał. Sęk w tym, że ja do nich nie należę. Na pewno będę musiał przemyśleć wszystko. Cały koncept dalszej części opowieści wymaga albo przebudowania, albo zarzucenia. W obecnej postaci kontynuacja jest, niestety, nie do przyjęcia. Po lekturze opowieści Sombera, jej wzlocie i bardzo, bardzo bolesnym upadku... nie chcę, by to samo spotkało moje skromne dzieło. Tak więc... zawieszony po raz kolejny? (Bijcie i nie żałujcie, należy mi się).
  14. Medale stoją, jak wszystko zresztą. Po lekturze nieszczęsnego Project Horizons straciłem wiarę w Sombera, ale po części również w Medale. Żeby komuś nie spamować, więcej postaram się naskrobać w temacie mojego fika.
  15. Z tytułem to akurat nie trafiłeś, kolego. Największa opowieść w naszym fandomie nosi tytuł "Fallout Equestria: Project Horizons". Radzę zmienić by uniknąć niepotrzebnych skojarzeń.
  16. To jest... no, tego... na pewno jest, to bez żadnych wątpliwości.
  17. Jako fan i aktywny czytelnik "Project Horizonz", na swój użytek nazwałem odcinek "Princess Blackjack". Irytująco podobna postawa, tok myślenia, w pewnych momentach - nawet słowa. Nie znaczy to że sam odcinek był słaby, podobało mi się pogłebienie wielu motywów i rospisanie kilku mglistych dotąd mechanizmów, rządzących Equestrią. Było epicko, było mhrocznie, było... nie tak, jak powinno być w serialu o kucykach, uczących się praw przyjaźni.
  18. Skoro wszyscy się cieszą, to daję wam kolejne opowiadanie. Za korektę i pre reading odpowiada Chief. Samo opowiadanie wyszło... nieco dłuższe, niż zakładałem. Miłej lektury życzę.
  19. Mądrze prawi! Polać tej pani!
  20. Muszę to napisać. Ten fik jest tak durny, że aż przykro. Nie winię tłumacza, ale jak masz na coś pomysł, lepiej zainwestuj swój angielski w tłumaczenie czegoś, co będzie tłumaczenia w najmniejszym stopniu warte.
  21. Dobra, koniec z trollowaniem. Rozdział był fałszywy, ale był pierwszy kwietnia, wiec mogę sobie pozwolić. Chociaż nie, rozdział był prawdziwy. W swojej głupocie użyłem autentycznego docsa, w którym zamierzam tworzyć kolejny chapter. Pewnego dnia odblokuję dostęp tym, co czekają. Co znaczy, że dostęp wróci, jak będzie. Dziękuję, to wszystko ~ Donald Tusk.
  22. AKTUALIZACJA: ROZDZIAŁ XXIV! Dzięki kolejnemu niespodziewanemu zastrzykowi weny i tygodniowi wytężonej pracy ukazał się wreszcie kolejny rozdział! Sam nie wierzę, że to zrobiłem, ale jak już nie raz mówiłem - rozdział może leżeć miesiącami, by potem stworzyć się w tydzień. Nie przedłużając, zapraszam do lektury!
×
×
  • Utwórz nowe...