Skocz do zawartości

wiej007

Brony
  • Zawartość

    2358
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez wiej007

  1. -Cóż... powiem tylko tyle że zgadłaś. Nie moja wina że urodziłem się fanatykiem broni dystansowych. A pokusa by ją wypróbować jest duża. To bardzo piękna kusza... podobnie jak ty. -powiedziałem z uśmiechem patrząc się na Smoothy- Lecz jeśli nie jest w tym samym stanie co dawniej, zawsze mogę poprawić cięciwę, zrobić przegląd mechanizmu kuszy itd.

  2. Ja mam dwa podania, lecz jeśli mnie przyjmij wybierz tylko jedno.

    Imię: Raider Luck (Przyjaciele nazywają go Łupieżca)

     

    Pochodzenie: Karawana
     
    Rasa: Pegaz
     
    Płeć: Ogier
     
    Profesja: Jeden z przywódców Kuglarzy
     
    Wiek: 20
     
    Znaczek: Dwie złote kości do gry
     
    Wygląd: Średnia budowa ,brązowa sierść, zielone oczy, czerwona grzywa
     
    Charakter: Ma poczucie humoru oraz jest sprytny. Lecz mimo tego nie ufa nikomu poza sobą. Można powiedzieć że jest uzależniony od hazardu.
     
    Historia: Raider wychował się z kuglarzami. Jego ojciec był ich przywódcą. Wędrowali od miasta do miasta rozbawiając innych oraz organizując gry. Czasami goście wygrywali a czasami przegrywali ale nigdy nie byli oszukiwani. W wieku 5 lat Raider zagrał w swoją pierwszą grę w kości. Zagrał z pewnym starcem a nagrodą Raidersa za pokonanie go były... kości! Dwie białe i dwie czerwone. Nie były to jednak zwyczajne kości. Starzec powiedział że są to "Kości losu" nazwane tak z powodu że swoją liczbą oczek pokazują przyszłość lub odpowiedz. Były one odporne na magię, nawet nie można było ich unieść lewitacją. Białe kości to były kości Dobra i Ładu zaś czerwone koście Zła i Chaosu. Większa ilość oczek białych kości pokazywała pozytywną odpowiedz lub przyszłość zaś większa ilość czerwonych przeciwieństwo odpowiedzi białych. Raider nigdy się z nimi nie rozstawał i zaczął zgłębiać ich tajemnicę. W wieku 17 lat całkowicie znał ich odpowiedzi. Wiedział co znaczyła dana ilość oczek na kościach. Zauważył też że podczas gry zachowują się jak zwykłe kości. Pewnego dnia jego ojciec umarł a on wraz ze swoją matką musieli zając się swoją rodziną jaką były kucyki-kuglarze. Niedługo po tym Raider znalazł dziwne zapiski ojca mówiące o piątej kości losu... niebieskiej kości przeznaczenia. Mówiono że wraz ze swoimi siostrzanymi kości może ona zdradzić wielką tajemnicę. Postanowił ją odnaleźć. Ilekroć przybywał do jakiegoś miasta udawał się do biblioteki by znaleźć coś o zaginionej kości losu, czasami też grał o informacje ale nigdy nie stawiał za to swoich "Kości losu". Teraz jego karawana udawała się do Ponyville a Raider miał coraz mniejsze nadzieje na znalezienie kości przeznaczenia.
     
    Specjalne Uzdolnienia: Mistrzostwo w grach karcianych, kościanych itp.
     
    Talizman: Kości Losu
     
    Cel: Dowiedzieć się coś o piątej "Kości Losu"

     

     
    Imię i Nazwisko: Finneas Vilmar
     

    Pochodzenie: Nie pamięta ale prawdopodobnie Canterlot

     

    Wiek: 47

     

    Rasa: Jednorożec

     

    Profesja: Prawdopodobnie badacz

     

    Wygląd: Średnia budowa, biała grzywa i ogon, mimo wieku silny, Grzywa oraz ogon są lekko przypalone a róg jest pęknięty przez co każde użycie magii sprawia mu ból

     

    Znaczek: Znaczek jest niestety nieczytelny z powodu ran jakie są na bokach. W ich miejscach są teraz jedynie wielkie blizny

     

    Charakter: Nie pamięta sam siebie, czuję się ciągle zagubiony oraz zaniepokojony jakby zło nad nim czuwało, mimo tego wydaje się być spokojny oraz nawet przez utratę pamięci jest niemalże geniuszem

     

    Specjalne uzdolnienia: Nie można stwierdzić lecz po ranach które prawdopodobnie sam sobie zadał można było powiedzieć że był chirurgiem więc jego talentem jest znajomość anatomii oraz biologi.

     

    Historia: Finneas nie pamięta swojej przeszłości. Obudził się pełny ran oraz z lekkimi oparzeniami na dziedzińcu pewnego prywatnego ośrodka psychiatrycznego-rehabilitacyjnego o nazwie "Biała róża". Po swoim ubiorze jaki miał na sobie po pobudce stwierdził że był pracownikiem który miał dostęp do ośrodka poziomu 5 a niewielu go miało. Po chwili się zorientował że ośrodek jest z połowie zniszczony, cokolwiek chciało go zniszczyć nie udało mu się. Zobaczył też w jakim stanie jest jego róg oraz bok na którym widać znaczek. Po długim rozglądaniu się znalazł w swoim fartuchu dwie kartki. Pierwsza kartka zawierała notkę (patrz talizman), druga zaś jak się okazało był listem:

     

    Drogi Finneasie Vilmar

    Nic nie pamiętasz? To dobrze. Znaczy to że eliksir który wypiłem zadziałał. Tak, to twój list do siebie samego.  Nie będę się rozpisywał gdyż w każdej chwili mogę stracić  przytomność z powodu owej mikstury więc powiem krótko. UCIEKAJ STĄD! To miejsce jest przeklęte! Kiedyś był to ośrodek do rehabilitacji teraz jest to coś w rodzaju nawiedzonego szpitala! Nie wiem jak uciekniesz z tej przeklętej wyspy ale zrób to jak najszybciej. Od dachu po głębokie podziemia ośrodka... to wszystko jest przeklęta. Wypiłem tą miksturę by nowy ja (czyli ty) nie wiedział co tu zaszło. Nikt nie może się dowiedzieć, nawet sama Celestia. Czuję że mikstura już mnie osłabia.... pamiętaj... nie badaj ośrodka chyba że musisz... Powodzenia...

    Finneas Vilmar

     

     

    Talizman: Mały kawałek kartki na której pisze: "Uważasz że mogą cie sądzić tylko żywi bo zmarli nie mają praw do twojej duszy...ale możesz się mylić..."

     

    ​Cel: Dowiedzieć się co się stało.

  3. -Hehe... o to się nie martw. Bycie w "zakonie" Łowców nauczyło mnie mocnego milczenia. To trochę zabawne... od dobrego żołnierza do śmiertelnego wroga... skąd ja to znam. -powiedziałem z uśmiechem- Czyli możesz powiedzieć że to księżniczki ułaskawiły ciebie i Tree od szubienicy? Cóż ja jej pomogłem w zabójstwie mojego mistrza który był Rycerzem Śmierci, potem chciałem odpocząć i postanowiłem przyjechać tu. Hehe... to brzmi trochę jak przeznaczenie. -ponownie się uśmiechnąłem do Smoothy.

  4. Za pomocą magii schowałam swoją butelkę trunku zaś kieliszek który sobie nalałam wypiłam. Po chwili lekko się otrząsnęłam i oparłam o biurko przy którym siedziałam.

     

    -W czym ci mogę pomóc Hammer? Nie chce być nie miła ale mam nadzieje że to nie będzie trwało długo bo jestem lekko zmęczona.

  5. Zaczęłam uważać że muszę się przespać i wziąć coś mocniejszego na nerwy. Poszłam do swojego pokoju i otworzyłam schowek z moimi wyrobami alchemicznymi. Miałam tam coś ukrytego na swoje mocniejsze nerwy. Średnią wielkości butelkę z czerwonym płynem z napisem "Wino z czarnej róży". Otworzyłam ją i nalałam sobie jeden kieliszek.

  6. Nie przeszkadzało mi to zbytnio gdyż w ciemności czułem się jak ryba w wodzie. Szedłem więc po ciemku bez dużych problemów. Kiedy byłem już w piwnycy postanowiłem sprawdzić czy w tym mieście nie ma jakiś duchów które nie udały się na wieczny spoczynek. Używając magii zaczołem mówić w języku umarłych

     

    -Jeśli jest tu gdzieś duch który nie może zaznać spokoju niech mi się pokażę bym mógł mu pomóc...

  7. -Hmm... interesujące. -powiedziałem z ciekawością, patrząc na tą kuszę aż przypomniała mi się moja stara kusza Łowcy. Była podobna lecz była zrobiona z żelazodrzewa, zaś cięciwa była w niej z jelita hydry i była jeszcze okuta obsydianem dzięki czemu można było nią walczyć po części wręcz. Uwielbiałem z niej strzelać z dużych odległości, te wspomnienia sprawiły że aż mi się za nią zatęskniło. Odszedłem od kominka i postanowiłem pochodzić sobie po salonie.

×
×
  • Utwórz nowe...