-
Zawartość
2358 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Posty napisane przez wiej007
-
-
Postanowiłam zaryzykować i magią zaatakować kulę
-
Nie wiedząc czemu postanowiłam za pomocą magii odrzucić Twirael od kuli
-
Westrzchnęłam i zaczęłam biec za Hammerem
-
-Nie takie rzeczy się widziało siostro. -po chwili postanowiłem pójść w stronę w jaką wskazywał patyk.
-
-A ty Shadow nie jesteś głodny? Martwię się czasami o ciebie kiedy się tak poświęcasz.
-
(witamy z powrotem
)
-Dziękuję. -powiedziałam biorąc od brata kanapkę i zaczynając ją jeść.
-
-Cóż... powiem tylko tyle że zgadłaś. Nie moja wina że urodziłem się fanatykiem broni dystansowych. A pokusa by ją wypróbować jest duża. To bardzo piękna kusza... podobnie jak ty. -powiedziałem z uśmiechem patrząc się na Smoothy- Lecz jeśli nie jest w tym samym stanie co dawniej, zawsze mogę poprawić cięciwę, zrobić przegląd mechanizmu kuszy itd.
-
Ja mam dwa podania, lecz jeśli mnie przyjmij wybierz tylko jedno.
Imię: Raider Luck (Przyjaciele nazywają go Łupieżca)
Pochodzenie: KarawanaRasa: PegazPłeć: OgierProfesja: Jeden z przywódców KuglarzyWiek: 20Znaczek: Dwie złote kości do gryWygląd: Średnia budowa ,brązowa sierść, zielone oczy, czerwona grzywaCharakter: Ma poczucie humoru oraz jest sprytny. Lecz mimo tego nie ufa nikomu poza sobą. Można powiedzieć że jest uzależniony od hazardu.Historia: Raider wychował się z kuglarzami. Jego ojciec był ich przywódcą. Wędrowali od miasta do miasta rozbawiając innych oraz organizując gry. Czasami goście wygrywali a czasami przegrywali ale nigdy nie byli oszukiwani. W wieku 5 lat Raider zagrał w swoją pierwszą grę w kości. Zagrał z pewnym starcem a nagrodą Raidersa za pokonanie go były... kości! Dwie białe i dwie czerwone. Nie były to jednak zwyczajne kości. Starzec powiedział że są to "Kości losu" nazwane tak z powodu że swoją liczbą oczek pokazują przyszłość lub odpowiedz. Były one odporne na magię, nawet nie można było ich unieść lewitacją. Białe kości to były kości Dobra i Ładu zaś czerwone koście Zła i Chaosu. Większa ilość oczek białych kości pokazywała pozytywną odpowiedz lub przyszłość zaś większa ilość czerwonych przeciwieństwo odpowiedzi białych. Raider nigdy się z nimi nie rozstawał i zaczął zgłębiać ich tajemnicę. W wieku 17 lat całkowicie znał ich odpowiedzi. Wiedział co znaczyła dana ilość oczek na kościach. Zauważył też że podczas gry zachowują się jak zwykłe kości. Pewnego dnia jego ojciec umarł a on wraz ze swoją matką musieli zając się swoją rodziną jaką były kucyki-kuglarze. Niedługo po tym Raider znalazł dziwne zapiski ojca mówiące o piątej kości losu... niebieskiej kości przeznaczenia. Mówiono że wraz ze swoimi siostrzanymi kości może ona zdradzić wielką tajemnicę. Postanowił ją odnaleźć. Ilekroć przybywał do jakiegoś miasta udawał się do biblioteki by znaleźć coś o zaginionej kości losu, czasami też grał o informacje ale nigdy nie stawiał za to swoich "Kości losu". Teraz jego karawana udawała się do Ponyville a Raider miał coraz mniejsze nadzieje na znalezienie kości przeznaczenia.Specjalne Uzdolnienia: Mistrzostwo w grach karcianych, kościanych itp.Talizman: Kości LosuCel: Dowiedzieć się coś o piątej "Kości Losu"Imię i Nazwisko: Finneas VilmarPochodzenie: Nie pamięta ale prawdopodobnie Canterlot
Wiek: 47
Rasa: Jednorożec
Profesja: Prawdopodobnie badacz
Wygląd: Średnia budowa, biała grzywa i ogon, mimo wieku silny, Grzywa oraz ogon są lekko przypalone a róg jest pęknięty przez co każde użycie magii sprawia mu ból
Znaczek: Znaczek jest niestety nieczytelny z powodu ran jakie są na bokach. W ich miejscach są teraz jedynie wielkie blizny
Charakter: Nie pamięta sam siebie, czuję się ciągle zagubiony oraz zaniepokojony jakby zło nad nim czuwało, mimo tego wydaje się być spokojny oraz nawet przez utratę pamięci jest niemalże geniuszem
Specjalne uzdolnienia: Nie można stwierdzić lecz po ranach które prawdopodobnie sam sobie zadał można było powiedzieć że był chirurgiem więc jego talentem jest znajomość anatomii oraz biologi.
Historia: Finneas nie pamięta swojej przeszłości. Obudził się pełny ran oraz z lekkimi oparzeniami na dziedzińcu pewnego prywatnego ośrodka psychiatrycznego-rehabilitacyjnego o nazwie "Biała róża". Po swoim ubiorze jaki miał na sobie po pobudce stwierdził że był pracownikiem który miał dostęp do ośrodka poziomu 5 a niewielu go miało. Po chwili się zorientował że ośrodek jest z połowie zniszczony, cokolwiek chciało go zniszczyć nie udało mu się. Zobaczył też w jakim stanie jest jego róg oraz bok na którym widać znaczek. Po długim rozglądaniu się znalazł w swoim fartuchu dwie kartki. Pierwsza kartka zawierała notkę (patrz talizman), druga zaś jak się okazało był listem:
Drogi Finneasie Vilmar
Nic nie pamiętasz? To dobrze. Znaczy to że eliksir który wypiłem zadziałał. Tak, to twój list do siebie samego. Nie będę się rozpisywał gdyż w każdej chwili mogę stracić przytomność z powodu owej mikstury więc powiem krótko. UCIEKAJ STĄD! To miejsce jest przeklęte! Kiedyś był to ośrodek do rehabilitacji teraz jest to coś w rodzaju nawiedzonego szpitala! Nie wiem jak uciekniesz z tej przeklętej wyspy ale zrób to jak najszybciej. Od dachu po głębokie podziemia ośrodka... to wszystko jest przeklęta. Wypiłem tą miksturę by nowy ja (czyli ty) nie wiedział co tu zaszło. Nikt nie może się dowiedzieć, nawet sama Celestia. Czuję że mikstura już mnie osłabia.... pamiętaj... nie badaj ośrodka chyba że musisz... Powodzenia...
Finneas Vilmar
Talizman: Mały kawałek kartki na której pisze: "Uważasz że mogą cie sądzić tylko żywi bo zmarli nie mają praw do twojej duszy...ale możesz się mylić..."
Cel: Dowiedzieć się co się stało.
-
Co chwila przyglądałem się kuszy. Zacząłem lekko stukać kopytem o stolik by się opanować. Pokusa sprawiała że aż chciałem ją wziąć i wypróbować ale wolałem nie denerwować tym Smoothy.
-
-Czemu nie, na tymczasem... smacznego. -lekko kiwnąłem głową po czym zacząłem jeść swoją sałatkę. Starałem się jeść w miarę grzecznie.
-
Bardzo ciekawa historia... i teraz pytanie. Luna ma przybraną córkę?
-
-Słucham? Mówiła że idzie do swojego pokoju. -powiedziałam wstając od biurka i pochodząc do Hammera- A co się z nią stało to cóż... mam wrażenie że jest opętana.
-
-Hehe... o to się nie martw. Bycie w "zakonie" Łowców nauczyło mnie mocnego milczenia. To trochę zabawne... od dobrego żołnierza do śmiertelnego wroga... skąd ja to znam. -powiedziałem z uśmiechem- Czyli możesz powiedzieć że to księżniczki ułaskawiły ciebie i Tree od szubienicy? Cóż ja jej pomogłem w zabójstwie mojego mistrza który był Rycerzem Śmierci, potem chciałem odpocząć i postanowiłem przyjechać tu. Hehe... to brzmi trochę jak przeznaczenie. -ponownie się uśmiechnąłem do Smoothy.
-
Za pomocą magii schowałam swoją butelkę trunku zaś kieliszek który sobie nalałam wypiłam. Po chwili lekko się otrząsnęłam i oparłam o biurko przy którym siedziałam.
-W czym ci mogę pomóc Hammer? Nie chce być nie miła ale mam nadzieje że to nie będzie trwało długo bo jestem lekko zmęczona.
-
Zaczęłam uważać że muszę się przespać i wziąć coś mocniejszego na nerwy. Poszłam do swojego pokoju i otworzyłam schowek z moimi wyrobami alchemicznymi. Miałam tam coś ukrytego na swoje mocniejsze nerwy. Średnią wielkości butelkę z czerwonym płynem z napisem "Wino z czarnej róży". Otworzyłam ją i nalałam sobie jeden kieliszek.
-
-Z chęcią posłucham. Uwielbiam ciekawe historię. A zwłaszcza kiedy jest to twoja historia. -powiedziałem z uśmiechem.
-
Nie przeszkadzało mi to zbytnio gdyż w ciemności czułem się jak ryba w wodzie. Szedłem więc po ciemku bez dużych problemów. Kiedy byłem już w piwnycy postanowiłem sprawdzić czy w tym mieście nie ma jakiś duchów które nie udały się na wieczny spoczynek. Używając magii zaczołem mówić w języku umarłych
-Jeśli jest tu gdzieś duch który nie może zaznać spokoju niech mi się pokażę bym mógł mu pomóc...
-
-Pomóc ci? -powiedziałam podchodząc do niej.- Nie wyglądasz najlepiej
-
-Nie wiem co się stało ale moim zdaniem musisz odpocząć. Nie znam się na tym ale wyglądało to tak jakby coś chciało cię opętać. -powiedziałam drapiąc się po głowie
-
Byłam zszokowana tym co się stało. Z obawy wolałam ją zablokować by nie mogła się ruszyć.
-
Uśmiechnąłem się do Smoothy i usiadłem przy stole. Zanim zacząłem jeść ponownie na nią popatrzyłem.
-Masz bardzo interesującą kuszę. Doskonała do dalekich strzałów.
-
Wszedłem do biblioteki, miałem zamiar ponownie pomedytować w piwnicy by spokojnie zebrać myśli oraz co dalej.
-
-Hmm... interesujące. -powiedziałem z ciekawością, patrząc na tą kuszę aż przypomniała mi się moja stara kusza Łowcy. Była podobna lecz była zrobiona z żelazodrzewa, zaś cięciwa była w niej z jelita hydry i była jeszcze okuta obsydianem dzięki czemu można było nią walczyć po części wręcz. Uwielbiałem z niej strzelać z dużych odległości, te wspomnienia sprawiły że aż mi się za nią zatęskniło. Odszedłem od kominka i postanowiłem pochodzić sobie po salonie.
-
-Twirael! Co się dzieje?- starałam się przytrzymać magią klacz by ta nie zrobiła sobie krzywdy i przy okazji mi.
Equestria: Ucieczka łowców
w Archiwum RPG
Napisano
Podbiegłam do klaczy by zobaczyć co z nią.