@up
Nigdy nie wolno się poddawać, przekonałem się o tym na własnej skórze.
Po skończeniu gimnazjum byłem lekko aspołeczny. Po prostu zostałem zawiedziony przez najlepszych przyjaciół, a jeżeli w szkole trzeba coś było zrobić w grupach, to wszyscy chcieli być ze mną, bym odwalał czarną robotę za nich.
Poszedłem do liceum. Podczas pierwszej lekcji matematyki trochę się skompromitowałem mimo, że byłem finalistą konkursu kuratoryjnego. Poczułem się wyobciwany wśród reszty klasy, zwłaszcza, że nikogo nie znałem.
Załamałem się, cały czas rozmyślałem, czy nie lepiej byłoby się przenieść. Na szczęście, dzięki wsparciu kilku osób udało mi się otrząsnąć. Uczyłem się matmy tak, by nauczyciel nie mógł mnie już na niczym złapać. W końcu nadszedł dzień testu z wiedzy z gimnazjum. Gdy nauczyciel sprawdził testy okazało się, że tylko ja miałem wynik powyżej 90% (a klasa składała się z najlepszych osób w tej części województwa, próg punktowy 144 na 200, najwyższy w historii szkoły). Nauczyciel pogratulował mi, podał mi rękę i już więcej mi nie docinał.
Od tych wydarzeń minął rok. Teraz stałem się bardziej społeczny, mam sporo nowych przyjaciół, z toksycznymi kumplami z gimbazy prawie się nie widuję. Ten kop w tyłek od losu pomógł mi przewartościować parę rzeczy.
Agleć mam nadzieję, że i tobie ułoży się w życiu. Trzymam za ciebie kciuki. Pamiętaj: zawsze patrz na jasną stronę życia. Można być głęboko na dnie, ale zawsze jest nadzieja na wyjście.
Wysłane z mojego LG-H440n przy użyciu Tapatalka