Skocz do zawartości

Komputer

Brony
  • Zawartość

    1576
  • Rejestracja

Wszystko napisane przez Komputer

  1. Serox, twa postać używa zwykłego muszkietu? Tzw. Bez żadnych przeróbek czy takich tam?
  2. Lying Hive obserwowała całą okolicę, miała plan jednak musiała poczekać chwilę. Była wojownikiem ale to nie znaczy, że miała się wpychać w 1 lepszego wroga. Bardziej atakowała z zaskoczenia, w jej mniemaniu honor był dla głupich. Ruszyła powoli chowając się za jedną ze skał. - Powalczcie trochę a ja niczym Sęp dołączę do was. - zachichotała pod nosem obserwując teren zza skały. Na chwilę spojrzała na broń, miecz jednoręczny i sztylet. Czyli coś czym najlepiej się jej walczyło. Zważyła kopytem ciężar obu broni, dla niej było to dość ważne. Jednak bycie rzekomym niewolnikiem nie było zbyt zachęcającą wizją, ale niewiele miała do powiedzenia. Król by mógł ją zabić jednym ciosem, nie miała co do tego złudzeń. Teraz tylko poczekać kilka minut i można wchodzić do akcji, sytuacji nie polepszał fakt, że było zimno. Ale musiała to wytrzymać.
  3. [sandy Finder] Po szybkim powrocie do mojego mieszkania wzięłam dokumenty i swoje bity. Od tak na wszelki wypadek, podobno tarcza otacza Crystal Empire ale dla mojej rasy chwilowe wyłączenie wszystkich emocji nie jest rzeczą trudną. Trzeba w końcu ruszyć po Czarną Magię które czeka na mnie. Wylatując na szybko z mieszkania wcześniej zamykając je dokładnie na klucz poleciałam pod barierę, po wylądowaniu podeszłam z wolna do kontroli granicznej. - Dobry Wieczór. Ja wylatuję poza miasto. – zaczęłam wyjmując dokumenty z torby razem z tym papierkiem od tamtego gwardzisty, że nie będzie na mnie kolejnych przesłuchań. Powinni mnie przepuścić, nie będą mnie przecież sprawdzać kilka razy, no chyba, że ja nie ogarniam ich. [sM.79] Pilot był ogarnięty i miał jakiś staż, więc próba ogarnięcia samolotu się udało. Przekręcić gałkę w stronę przeciwną od tego w którym kierunku się obracał plus do tego, że jego maszyna którą nazywał pieszczotliwie „Alicją” była wdzięczną maszyną było dobrze. Chciał wylądować miękko co się udało, samolot uderzył w ziemie nie uszkadzając prawie niczego oprócz szyby i teraz dalej rozpędzony pędził po ziemi w Lunę. [spadochroniarz] - Tylko tchórz chowa się za przydupasami i nawala z magii. Jakby przyszło co do czego, to by księżniczka błagała o litość. – skomentował powoli pegaz. – Niech się księżniczka nie obraża, stwierdzam fakty. Doskonale wiemy, że nie potrafisz walczyć z honorem, a nawet jakbyś umiała to byś tego nie pokazała bo lepiej chować się za swoimi czyż nie? – dodał. – Jednak powiem to tak, w moich oczach księżniczka jest tylko nędznym tchórzem którego ktoś omyłkowo nazwał wojownikiem. Tymczasem reszta walczyła defensywnie wspomagając się nawzajem i w razie potrzeby wycofując się w inne miejsce.
  4. [sandy Finder] Szybko dotarłam pod klub jednak zauważyłam, że jest tu za dużo gwardzistów. - Czyli nie dziś czas na to… Ale wiem co trzeba zrobić. – nasunęła mi się pewna myśl. Muszę nauczyć się czarnej magii, miałabym istotną przewagę gdybym z kimś walczyła. Tylko jakiegoś wspólnika do tego zadania znaleźć, sama nie dużo zrobię. – Ciekawe jak tam z Cutem… - powiedziałam do siebie przypominając sobie o nim, chętnie bym się z nim spotkała oraz dała propozycję. Wiem tylko, że podobno wszystkie księgi o czarnej magii są w Crystal Empire. Znajomości mam na tyle duże, że mogę się takich rzeczy dowiedzieć. Ruszyłam czym prędzej przejść się. [sM.79] - O nie… Nie poddam się bez walki. – powiedział do siebie pilot naciskając spust, karabin zaczął pluć pociskami w Lunę która ich kierowała na ziemię. – Będę z tego cuda strzelał aż się amunicja skończy. – broń była wmontowana stacjonarnie więc raczej nic z nią nie zrobiła bo wygląda jak wystająca rura. Pilot zapiął się drugim pasem na wszelki wypadek. Spadochroniarze strzelali i korzystając z sił grawitacji mijali bełty które nie mogły dolecieć do nich. Tamten szarżujący upuścił Polszen przez uderzenie ale zdążył się odsunąć od gwardzistów. Kryształ jak gdyby nigdy nic spadł na namiot przebijając się przez barierę i odbijając się od niego spadł obok Luny wchłaniając całą magię wokół niego. Obecnie najlepsze jego zastosowanie.
  5. [sandy Finder] Odleciałam w stronę swojego mieszkania, miałam pomysł jak się tam dostać. Żadne drzwi i zabezpieczenia nie powstrzymają tego co mam. Po przyleceniu wyciągnęłam z szafki ten żrący proszek który wygrałam na loterii. - W końcu się przydasz do czegoś mój drogi. – powiedziałam do siebie chichocząc pod nosem chowając również proszek w torbie. Zmieniłam formę na lisza, aby nie było, że podmieniec chodzi sobie po mieście od tak. Po dorobieniu sobie „magicznych” oczu w kolorze czerwieni i założeniu jakiegoś płaszcza wyszłam z mieszkania. Zrobienie sobie formy kościotrupa było trochę trudne ale jak się chce to można zrobić. Zżółciałe kości które pokazywały swój wiek w porównaniu z tymi oczami dawał efekt. - Zobaczymy z czego te drzwi są… - powiedziałam cicho do siebie, kilka ulic stąd i będę pod klubem. [sM.79] Pilot ponowił ostrzelanie gwardzistów, widział również, że ktoś wychodzi z tego namiotu. Oddał krótką serię w tamtym kierunku mając gdzieś, że jest tarcza magiczna. Tamta dwójka z kanistrem po wylądowaniu zaczęli strzelać z pistoletów do otaczających ich gwardzistów. - Żryjcie to! – krzyknął jeden z nich do gwardzistów. Reszta w powietrzu ostrzeliwała z karabinów każdego na tyle ile starczała amunicja. Jedynie tamten pegaz który wyjął Polszen zaczął pikować w stronę namiotu mając go wyciągnięto przed siebie. W teorii Polszen powinien na tyle osłabić pole by mógł się przebić, jednak trochę boleśnie dla niego.
  6. [sandy Finder] Wylądowałam na dachu i się na nim położyłam, myślałam co zrobić bo pojawiały się nowe wątpliwości. - Nic o niej nie wiem, to jest najgorsze. Jak ma jakiegoś mocnego asa w zanadrzu to się źle dla mnie skończy. No chyba że… - mówiąc do siebie uśmiechnęłam się, już wiem jak jej napsuć krwi zbytnio z nią nie walcząc. – Ten plan jest genialny w swojej prostocie. – dodałam do siebie z jeszcze większym uśmiechem, musiałam tylko tam wejść. Jeśli będą wychodzić to pewnie zamkną drzwi, może to nie ma dużych zabezpieczeń. [sM.79] Samolot podleciał trochę w dół i ostrzelał z ckma zamontowanego nad kabiną kilku gwardzistów koło namiotu, po czym szybko wzleciał w górę. Musieli potem jeszcze się ewakuować a to nie będzie łatwe. Spadochroniarze w tym czasie po odpowiednim zwolnieniu zerwali spadochrony nożami i polecieli w stronę namiotu gdzie według gazet i wszystkich znaków na niebie była Luna. Oddano strzał do goniących ich, jeden pegaz poleciał wyżej według planu. Dwóch poleciało na dach jednego z budynków, jeden z nich miał kanister benzyny ze sobą. [Pułk Czarnej Śmierci] Ostatnie dwoje żołnierzy szarpało się, woleli umrzeć niż zostać pojmanym. - Hańba na honorze żołnierza. – skomentował jeden z nich, drugi nie odpowiedział będąc zajęty szarpaniem się.
  7. [sM.79] Bełty i włócznia nawet nie doleciały do samolotu. - Dobra zaczynamy akcję, niedaleko jest ten cały namiot Luny. Więc gotowi nie? – powiedział pilot zaczynając pikować maszyną, jednak silniki nie były na pełnej mocy. Przeciążenie mogło niezbyt dobrze skończyć się dla samolotu. Będąc poniżej kilometra nad ziemią szybko zwrócił z trudnościami samolot w górę, stacja kolejowa była przed nimi. - Dobra wyskakiwać! – krzyknął dowódca spadochroniarzy, szybko otworzono tylne wrota w samolocie i pegazy wyskoczyły otwierając na chwilę spadochrony. Mieli tylko zostać spowolnione nimi i lecieć dalej, nikt nie chciał złamać skrzydła. [sandy Finder] Leżałam cały czas na dachu budynku obserwując klub i gwardzistów którzy go otoczyli. Nie widziałam sensu na razie większej ingerencji jednak wzleciałam w górę chcąc zobaczyć czy nie ma nic ciekawego. Gwardziści pewnie mnie zatrzymają ale mam przynajmniej uzasadnienie tego, że tu latam. [Pułk Czarnej Śmierci] - Do ataku! Ojczyzna na nas patrzy przychylnie! – krzyknął komisarz do ostatnich 2 kucy którzy byli z nim. Siłował się właśnie swoją szablą z włócznią jakiegoś gwardzisty.
  8. [sM.79] Samolot lecąc na dużej wysokości oraz lecąc z prędkością 410km/h nie musiał się przejmować pegazami. Pegazy na tych wysokościach były wolniejsze a strzelec wystrzelił krótką serię. Pilot postanowił jeszcze prowokować gwardzistów i zacząć operację. Według strzelca było coś dużego niedaleko nich. Zignorował to uznając to za żart. [Pułk Czarnej Śmierci] Flagi użyto jako lancy szarżując z nią na wroga, bagnety błysnęły pokazując swe śmiercionośne ostrze. Po krótkiej chwili z komisarzem na czele wskoczyli w szeregi gwardzistów.
  9. [sM.79] Samolot wzleciał dodatkowe 2km nad ziemią, pegazy nie mogły tam dolecieć i nic zrobić z oczywistych powodów. - Jesteśmy 6km nad ziemią. Tu jesteśmy bezpieczni. – powiedział pilot do reszty. – Zaraz zaczynamy operację. – dodał odwracając się, samolot przyśpieszył jeszcze bardziej. [Pułk Czarnej Śmierci] Niezidentyfikowana broń uśmierciła 3 żołnierzy, reszta szczęśliwie nie trafiła dzięki schowaniu się za skałami. - Nie będziemy przegrywać broniąc się lecz atakując! Do ataku! Za mną! – po krótkim okrzyku zza kryjówek wyskoczyły resztki oddziału, wszyscy mieli przygotowane bagnety szarżując. Komisarz razem z sztandarowym biegli pierwsi. – Ani kroku wstecz! – zakrzyknął jeszcze. Czołgiści strzelali z krzaków przerażeni trąbą powietrzną, zauważyli jak ich zniszczona tankietka tam wlatywała. Sami się trzymali za drzewo rosnące obok.
  10. [Pułk Czarnej Śmierci] Czegoś takiego się nie spodziewano. O ile palących się żołnierzy z trudem ugaszono, straty wynosiły 10 żołnierzy. Ale igły się nie przebiły przez grube płaszcze wojskowe. - Nie oddawać ani centymetra ziemi wrogom! – krzyknął komisarz który właśnie sam strzelał z pistoletu to wrogów. Tankietka która dostała z pioruna widowiskowo eksplodowała, jednak o dziwo sam Polszen przetrwał wzlatując poniesiony siłą wybuchu w powietrze mało jednego z pegazów nie trafiając. Druga tankietka w końcu się zatrzymała, czołgiści padli jednak amunicja eksplodowała przez pojazd nie nadawał się do przechwycenia. Czołgiści lekko ranni wskoczyli w krzaki czekając na dobry moment do ucieczki. [sandy Finder](Bez zmian, dalej obserwuje) [sM.79] Lecąc wśród przestworzy jeden z spadochroniarzy spojrzał na pilota. - Jak wysoko jesteśmy? – zapytał z pewnymi wątpliwościami. - Trzy kilometry nad ziemią, niedługo będą cztery. Do Ponyville szybko dolecimy, to kwestia góry godziny. – odparł. - To dobrze… A jaka szansa, że nas nie strącą? – zadał kolejne pytanie. - Pegazy nie dolecą na taką odległość to raz, strzelcy by ich załatwili to dwa. – odpowiedział zażenowany tą rozmową pilot. Reszta lotu na razie była cicha.
  11. [sandy Finder] Na razie jedynie leżałam i obserwowałam wejście do klubu. Potem może coś ciekawego zrobię, ale najpierw kim byli? - Ciekawe co tam robią… - powiedziałam do siebie, gwardziści mnie pewnie nie wpuszczą bym mogła sprawdzić ale wszystko jest możliwe na razie poobserwuje i potem wymyśle co dalej. [Pułk Czarnej Śmierci] Trudno trafić było w leżące kuce, jedynie flaga tego pułku powiewała na wietrze. Strzał z balisty nie był zbyt celny, balista ogólnie nie jest celną machiną. - Myślałem, że będzie trudniej. – powiedział do siebie komisarz obserwując wszystko przez lornetkę. – Na co czekacie chłopcy! Ognia! – zakrzyknął, pociski od żołnierzy leciały bez przerwy, było kilku rannych i dwie ofiary śmiertelne jak na razie ale to nic. – Ani kroku wstecz! Tym czasem tankietki nie zbyt dobrze się miały, ta na samym początku trochę się spaliła. Trochę zajęło wydostanie się bocznym włazem który jako jedyny się nie jarał. Czołgiści pobiegli przed siebie od czasu do czasu strzelając z pistoletów do pegazów. Padli na ziemie nie chcąc być ostrzelanym przez bełty. Druga miała się lepiej, po zużyciu kilkudziesięciu litrów wody zgaszono ogień. Jednak pancerz był do przebicia nawet wykałaczką jechała dalej mimo uszkodzonego silnika i małych morali załogi. Jedynie kierowca zginął oraz uszkodził się ckm, oraz przy okazji gąsienica była w złym stanie. Trzecia (Chyba nie dostała ogniem nie?) prowadziła ogień przeciw-lotniczy. Kierowca który przeżył używał ckmu jako zwykłego karabinu p-lot ostrzeliwujący gwardzistów w zasięgu. Bełty doszczętnie zniszczyły silnik i gąsienice, przy okazji gaśnica tej tankietki została zniszczona chowając ją wśród dymu. A najlepsze było to, że wyglądała jak ser szwajcarski. [samolot](W końcu pozwolenie na skończenie budowy samolotu.) W końcu skończony samolot, po długiej budowie był gotowy do lotu. Wcześniej żołnierze znali rozkazy od Kristiana co zrobić po zbudowaniu go, obecnie było tam 8 spadochroniarzy, 3 strzelców i 1 pilot. Sprzęt taki jak srebrne pierścienie i Polszen były załadowany. Po chwili SM.79 zaczął startować chcąc wzlecieć jakieś 3km nad ziemią, nie bez powodu pegazy są tylko w samolocie. Są przystosowane do tych warunków ale na tej wysokości strasznie wolne. [Warszawa] - Melduję, że fortyfikacje niedługo będą w pełnej gotowości bojowej. CKMy są montowane a żołnierze są w środku, co więcej bunkry są budowane i ulepszane by szturm nie był taki łatwy. - zameldował królowi generał, ten pokiwał głową i machnął kopytem na znak, że może iść. - Na wojnę trzeba być gotowym w każdej chwili. - powiedział do siebie cicho zjadając cukierka i patrząc na stojącą straż w sali.
  12. Komputer

    [ZAPISY] Drużyna Sombry

    Imię: Lying Hive Pseudonim: Lying Płeć: Klacz Rasa: Changeling Miejsce urodzenia: Changea Miejsce zamieszkania: Główny Ul niedaleko Metamorphii Specjalizacja: Wojownik Wygląd: (Zignorować te cosie na grzywie) Charakter: Lying z pozoru jest miłą oraz troszczącą się klaczą, jednakże to tylko maska gdy próbuje osiągnąć swój cel. Posługuje się zwykle kłamstwami oraz uwodzeniem by mieć to co chce, szczera jest tylko w razie potrzeby lub rozmawia z kimś komu ufa. Również jest osobą o dużej pewności siebie, nie widzi dla siebie woli nie do złamania, ma to również przeniesienie w walce. Jednakże czasami powie coś o sobie, patrzy na większość rzeczy pod względem korzyści dla Roju. Docenia osoby silniejsze od niej, jednakże jej ambicje czasami zmuszają ją do knucia by wyciągnąć jak najwięcej dla siebie. Historia: Lying urodziła się w Ulu a konkretniej w Changei, po swoich narodzinach sama Matka czyli Królowa Chrysalis wzięła je pod swe skrzydło widząc w niej potencjał, poza tym rzadko rodzi się Changeling płci pięknej. O ile podczas ciężkich treningów magii radziła sobie najwyżej średnio to walkę wręcz opanowała świetnie, umiała się posługiwać sprawnie bronią od sztyletów przez miecze po halabardy. Było to jej naturalnym talentem, jednak drugim znacznie ważniejszym dla Roju to, że z łatwością owijała ogierów wokół kopyta swoimi umiejętnościami uwodzenia oraz kłamstw. O ile uwodzenie od czasu do czasu mogło się nie udać z powodu pomyłki to kłamanie przychodziło jej z łatwością jakby to było na porządku dziennym. Matka miała wobec niej również plany, jeśli by zginęła nie miał by kto rodzić nowe Changelingi co doprowadziło by do wymarcia rasy. Jednakże po zamknięciu ponownie nie wiedzieć czemu w kokonie obudziła się z częścią niezbędną do reprodukcji, po pojawieniu się tej niespodziewanej części na korpusie spojrzała na swą matkę zdziwiona. Chrysalis wyjawiła jej, że jeśli Ona zginie Lying ma przejąć rolę królowej, mało prawdopodobne, że Królowa zginie było jednak jakby to się wydarzyło to potrzeba było Changelinga silnego wolą który by mógł prowadzić Rój. A ona była jedną z niewielu przedstawicieli gatunku które mogły się tego podjąć. Rozumiejąc obowiązek na niej drzemiący przeczytała kilka książek na ten temat, niezbyt podobała się jej ta wizja ale musi zrobić wszystko ku chwale Roju. Z biegiem czasu dotarły do Królowej informacje o przygotowaniach w Crystal Empire, wiedziała, że oficjalnie poparto Cadance jednakże gdyby przegrała to musiała jakoś dużo zyskać na tym. Dlatego wysłała Lying by wspomogła Królę Sombra którego nie darzyła dużą sympatią ale musiała to zrobić. Lying stanęła przed ważnym zadaniem, musiała pomóc Królowi Cienia wygrać by Rój mógł coś zyskać. Krążyły plotki, że księżniczka Cadance zdradzi po wygranej Changelingi na co pozwolić nie mogła. Dowie się czy jej umiejętności wystarczą. EDIT: Zmieniona cała postać, liczę, że nie ma żadnych problemów. ~Cava Schreave
  13. [Pułk Czarnej Śmierci] Tankietki szybko znalazły się pod ostrzałem, w jadącej na końcu bełt przebił silnik przez co utraciła możliwość ruchu, a kolejne pociski zabiły dowódcę. Druga natomiast dostała w zamontowaną na zewnątrz gaśnicę przez co utworzyła się niewielka zasłona dymna zasłaniającą ją. Również silnik trochę się uszkodził ale była zdolna do ruchu, zwolniła o jakieś 10km/h. Przy okazji była podziurawiona jak ser szwajcarski a kierowca lekko ranny. Natomiast na samym przodzie również oberwała w gaśnicę i na tym się skończyło. Bełty przebiły pancerz nie czyniąc żadnych szkód nie licząc przebitej manierki dowódcy. Jadąca na przodzie zaczęła znikać za wzgórzem. Jadąca z tyłu próbowała nadgonić sojusznika. Natomiast główna piechota która leżała na ziemi celowała w krzaki i wszystko gdzie ktoś mógł się schować. - Otworzyć ogień! – krzyknął komisarz, w krótką chwilę rozległy się huki karabinów i wiele śmiercionośnych kul poleciało w krzaki. [sandy Finder] Wzlatując na chwilę w powietrze zauważyłam ze zdziwieniem dwa kuce na tych pustych ulicach. Postanowiłam ich śledzić, skacząc cicho po dachach zauważyłam, że wchodzą do tego dziwnego klubu. - Co oni kombinują. – powiedziałam do siebie leżąc tak i obserwując by mnie nie zauważono, gwardia ich przepuściła. To zły znak.
  14. (Tak btw. Jak ktoś ma do mnie jakieś aluzje to mi na PW pisać. Będzie mi wygodniej.) [Combot] Maszyna niesiona ciężarem pegazów spadła w przepaść, jednak trzymała pegazów jedną ręką by nie uciekli. Chwilę później rozległ się huk, było wiadomo, że wybuch kilka osób zabrał ze sobą. (No i problem z głowy. No i git) [Pułk Czarnej Śmierci] Żołnierz się siłował. - Jak tacy cwani jesteście to chodźcie jeden na jednego. – wysyczał w kierunku gwardzistów. Dowódca tankietki L3 patrzył na mapę. - Jeśli pojedziemy szybko to ominiemy gwardzistów i dotrzemy do Ponyville. – powiedział do załogi pokazując kierunek jazdy. – Więc gaz do dechy. – po komendzie i zasygnalizowanie dwóm innych dowódców tankietek, że mają jechać za nimi tankietki wystartowały. Minęły gwardzistów bo byli dość blisko trzymając ich towarzysza, wjeżdżając na drogę zaczęły się rozpędzać do 42km/h. - Jaka szansa, że będziemy mieli pościg na ogonie? Może i ich zaskoczyliśmy i minęliśmy ale ten pancerz nie wytrzyma zbyt wiele… - powiedział kierowca. - Na pewno będzie pościg, dlatego są trzy tankietki. – odparł beznamiętnie. [sandy Finder] Wylądowałam na dachu szukając mojego celu. Musiałam się zemścić, kim ona niby jest? Zwykłym podmieńcem pewnie a nie kimś więcej. - Co ona mi zrobi niby? Pewnie zielona w magii jest. – mruknęłam pod nosem lecąc z dachu na dach, znajdę ją i raczej nic tego nie zmieni.
  15. Imię i nazwisko: Lojzik Drągal Kucze imię: Construction builder Wiek(od 12 do 18):18 Płeć: Mężczyzna Wygląd: Coś takiego. Dystrykt: 8 Historia: Był robotnikiem, zwany przez przyjaciół górolem. Zwykle pomagał tak jak się dało, według swego sumienia. Jednak FOL nie oszczędzał również i jego, w domu podczas snu napadli go i wywieźli gdzieś do Polski. Żyjąc kilka lat tam postanowili w końcu go zhumanifikować. Zaczął mieszkać przymusowo w Ameryce, miał korzenie Śląskie więc przyjął imię oraz nazwisko i mowę Śląską. Pokazało to jego odrębność, pracował jako górnik potem jako robotnik przy budowlance. W końcu postanowił sam się zgłosić by pokazać, że z Śląskiem nie wygra nic. Charakter w kilku słowach: Pewny siebie, uparty jak osioł, nie da się go przekonać choćby nie miał racji. Ma niezbyt dobry stosunek do Goroli, uważa ich za wyzyskiwaczy Śląska. Jak komuś zaufa to będzie mu pomagał aż umrze. Słabe i mocne strony: Mocne: - Silny - Praca w kopalni nadała trochę masy mięśniowej. - Pomysłowy - Kombinuje jednakże nie przesadza z tym, zrobi w razie potrzeby dom z kamieni jeśli będzie musiał. - Wytrzymały - Praca w kopalni dała mu również pewną wytrzymałość i branie wielu witamin również dużą odporność na choroby. - Potrafi dobrze walczyć wręcz. Słabe: - Zero wiedza na temat używania broni dystansowej. - Niezbyt ufny - Uparty - pozostanie przy swoim nawet do śmierci, trudno go przekonać. - Lubi wywyższać Śląsk i Ślązaków nad innych z tego powodu denerwuje szybko innych. Stosunek do Kapitolu: Negatywny, nie dość, że gorole to jeszcze wyzyskują Śląsk i nie dają uczciwie żyć bo pałkują kogo się da. Jednakże wielu robi te mundury. Kazali również zamknąć kopalnie co niewielu się spodobało.
  16. [Pułk Czarnej Śmierci] Żołnierz ominął gwardzistów i poszedł dalej. - Doniosę ten list osobiście jeszcze dziś choćbym miał walczyć z wodą, ziemią, chaosem i harmonią i dywizją gwardii. I tak nie cofnę się i zaniosę. – odparł ignorując gwardzistów i idąc dalej a raczej biegnąc na sprincie. [Combot] Maszyna korzystając z zasłony dymnej zeszła na chwilę na dół biorąc rzeczy które opuścił przez pegaza i plecak z częściami do samonaprawy. Skorzystała również z tego, że dym zaczął być już poza dymem. Maszyna po prostu wzięła rozpęd i wyskoczyła przez dziurę lecąc w stronę klifu czy co to tam było którego dwie strony łączył most. Miał plan złapać się chwytakiem złapać się czegoś co wystaje i wejść na górę. Nie wiadomo czy gwardziści będą go gonić. [sandy Finder] Nikogo tu nie było, nic w tym dziwnego ale więź jeszcze niedawno wskazywała ten rejon. - Chrzanić to. Z ziemi jej nie znajdę, pozostaje tylko powietrze. – powiedziałam do siebie wzlatując na kilka metrów po czym zaczęłam wolno lecieć by nie przegapić niczego i nikogo.
  17. [Pułk Czarnej Śmierci] - Powiem wam tak to ma związek z kultem Czarnej Magii i Nightmare Moon i muszę to dostarczyć według rozkazów natychmiastowo. – skłamał umiejętnie ani razu nie zmieniając tonu z poważnego. – Więc może przepuścicie, im dłużej mnie blokujecie tym gorzej na świecie było. Po święcie to nie będzie miało sensu bo będzie trzeba pisać inny bo pewnie zajdą zmiany. – dodał próbując się przepchać między gwardzistów. [Combot](Powoli kończą mi się pomysły jak ocalić Combota. Mimo to i tak podziurawionego jak sito trafić robota trudno trafić.) Cóż strzał nie był zbyt celny, Combot przesunął się nieznacznie w bok przez co bełt przeleciał nad głównym procesorem nie robiąc żadnych szkód. - Zapisać: Istota organiczna posiada małą celność. – rozległ się kolejny komunikat, wykorzystując fakt, że trzeba przeładować kuszę Combot wycofał się za kolumnę biorąc swoje części z podłogi i linę które szczęśliwie spadła na wystającą cegłę, szybko związał to ze sobą. Chcąc z symulować spalenie się jego części zniszczył po prostu worek z mąką i zasłonił cały widok z wieży. Przez piorun który walnął w Combota było czuć zapach spalenizny. Byle by się oszustwo udało. [sandy Finder] - Gdzie ona jest… - powiedziałam do siebie głośno korzystając z tego, że na tych wszystkich ulicach było pusto. Nie dziwie się, wszyscy poszli bawić się na głównych ulicach ale pobycie samemu czasami pomaga. Szłam jedynie dalej wgapiając wzrok na drogę i myśląc co trzeba zrobić. Zamyśliłam się tak, że aż nie rozglądałam się na boki tylko szłam dalej. – Wszystko przez tą królową. – wysyczałam do siebie.
  18. [Combot] Jako iż w środku Combota były dwa głośniki które służyły do słuchania jak również do mówienia. Zwykle druga funkcja była używana w skrajnych wypadkach jak ta. - Ostrzeżenie: Jakiekolwiek wbicie pociski w moje ciało spowoduje eksplozję która zburzy całą wieżę. – rozległ się komunikat, cóż gwardziści musieli być zaskoczeni. – Błędne polecenie. Uzasadnić. Po co mam cię puszczać? – poszedł kolejny komunikat. [Pułk Czarnej Śmierci] Żołnierz kaszlnął. - Sojuszem bym tego nie nazwał. Raczej Paktem o Wieczystej Przyjaźni. Poinformuj naszych aby zrobili jakiś biwak czy coś. – powiedział sztandarowemu po czym ten poszedł do komisarza. – A więc wracając. Jeśli będą głosy by prowadzić wojnę przeciw wam z całą stanowczością spróbuje ich od tego pomysłu zabrać. To raczej dobrze, że Warszawa szybko się rozwija. Rozwija się handel morski, wydobycie Polszenu i tym podobne. Jeśli spotkacie Kristiana w lochach przekażcie mu, że jakby nie chciał tam być to szubienica czeka. Albo mniejsza sam dam ten list osobiście, wy tam się pobratajcie z naszymi czy coś. – odparł i mijając gwardzistę wyjął mapę i zaczął iść w stronę Ponyville. [sandy Finder] Poczułam coś czego się obawiałam cały czas, królowa jednak mnie odłączyła od Roju permanentnie. To, że się połączyłam to tylko po to by było aby wzbudzić u mnie pewność siebie. - Niech ją szlag… Jednak tamta powinna być gdzieś na tym obszarze. – powiedziałam do siebie patrząc na okolice cmentarza, wylądowałam znowu na ziemi postanawiając z lądu jej poszukać. – Nic mi pewnie nie zrobi, wydawała się słabsza ode mnie… - powiedziałam jeszcze do siebie.
  19. [Pułk Czarnej Śmierci] - Nie jesteśmy na bieżąco z informacjami z Equestrii i nie będziemy prawdopodobnie. Co do drugiej kwestii dlatego mam zamiar osobiście przekazać list, bo ta wasza poczta to nie powiem co to jest. Trzecia sprawa broń jest po to by się bronić, skąd mamy wiedzieć, że Celestii nie przyjdzie pomysł aby nas zaatakować lub chociażby Chrysalis? Historia lubi się powtarzać… Po co nam wojna którą i tak przegramy? Czwarta kwestia, bo to są fryce. Zawsze mieli taką zmianę zdań, ten Kristian czy jakoś tak jeśli się nie mylę chciał zdobyć jakiś artefakt i musiał dać wymówkę. Pewnie tak zrobił znając go. My mamy swój honor. – odparł. - Poza tym księżniczka Luna musi dostać ten list niezwłocznie. Są tam informacje które powinny ją zainteresować. Najwyżej ktoś z nas pójdzie z wami by uniknąć zbędnych nieporozumień. – dodał sztandarowy. [sandy Finder] Błądziłam po niebie, chcąc znaleźć tamtą Lust. - Jak ją dorwę to zetrę ten jej uśmieszek z pyska. Myśli sobie, że może kablować na mnie bez konsekwencji. Już my zobaczymy kto będzie miał bardziej przerąbane. – według więzi leciałam w dobrą stronę, jak mnie jednak namierzą to nie będzie zbyt ciekawie. [Combot] Jeden z bełtów urwał rękę Combotowi, gdy znalazł się już przed nimi jeden z bełtów trafił w korpus przez co pokrywa spadła ukazując główny procesor którymi migał czerwonym światłem. Combot złapał jednego z nich by nie uciekł przed nieuniknionym. [Kristian] Kristian spojrzał z nienawiścią na gwardzistów, musiał przemyśleć swoją sytuację. Bynajmniej nie była różowa. Ciekawe czy skończą szybko ten samolot transportowy i przechwycą księżniczkę Lunę.
  20. [Pułk Czarnej Śmierci] Żołnierz kilka razy kaszlnął, niezbyt przyjemnie to brzmiało przez maskę przeciwgazową. - Z rozkazu Króla Wolnego Miasta Warszawa Pułk Czarnej Śmierci ma rozkaz przechwycić dezerterów którzy uciekli ciężarówką a w razie problemów wykonać bezzwłocznie wyrok śmierci. Drugą sprawą jest ważny list dla Księżniczki Luny i tylko jej oczy mogą ujrzeć jego treść. Wiedz jednak, że nie jesteśmy wam wrogami. Chcemy pokoju ale niektóre elementy społeczeństwa natarczywie przeszkadzają w tym. – odparł ochrypniętym głosem. Sztandarowy stał tylko nieruchomo. [Combot] Główny komputer dalej próbował podjąć kroki by przetrwać. „Uruchomić sekwencję auto-destrukcji. Cel: Najbliżsi wrogowie” po krótkiej komendzie Combot wstał i mimo, że głowa z „szyją” była w kawałkach mógł widzieć dzięki zamontowanej kamerce w korpusie która zwykle była odsłaniana podczas krytycznych rzeczy, widząc pegazy zaczął w ich kierunku iść. Postanowił zrobić tak zwane kamikaze, wykorzystał ostatnie zasoby energii by uśmiercić ich. [sandy Finder] Coraz bardziej bolało ale jednak się połączyłam z Rojem przez co mogłam wykryć ich. Jednak ból był nie do zniesienia, szłam z zaciśniętymi zębami. Wzięłam swoją torbę i włożyłam do niej linę. Pewnie wykryją, że się podłączyłam do sieci ale nic z tym nie zrobią może. Wyszłam z domu i wzleciałam w niebo by spróbować rozeznać się w terenie. [Kristian] Kristian bez skutecznie próbował poruszyć kopytem, te paraliżujące coś trzeba zaadaptować do armii na pewno. Spojrzał kątem oka jeszcze na gwardzistę, może być nieciekawie.
  21. [Pułk Czarnej Śmierci] Komisarz oddziału idealnie wiedział, że tu nie jest bezpiecznie. Jego żołnierze byli jedynymi w armii którzy pochodzili z armii zawodowej. - Wyślijcie mówcę. – rzekł ponurym głosem do oficera obok siebie, ten szybko przekazał rozkaz. Po jakieś chwili przed komisarzem stał sztandarowy z kolegą. – Wiecie co robić. – ci zasalutowali i stanęli w dobrze widocznym miejscu. Jeden z nich wyjął megafon i zaczął mówić. - Gwardziści Celestii! Najpierw musimy porozmawiać jak cywilizowane istoty. Nie możemy się oceniać z perspektywy wrogów! – po skończeniu komunikatów stał i obserwował czy nikt nie idzie. Sztandarowy trzymał czarną flagę na której była narysowana biała czaszka przebijana przez bagnet. Według ich tradycji to Oni mieli do nich podejść a nie odwrotnie. [sandy Finder] Rozejrzałam się po pomieszczeniu czy nie ma niczego co być tu nie powinno. Gdy się upewniłam, że nie zaczęłam ponawiać połączenie z Rojem. Proces był bolesny ale czego się nie robi dla zemsty. Gorzej będzie jak królowa to wykryje lub co gorsze ustanowi połączenie ze mną. To już nie byłoby fajne, zabiłaby mnie wzrokiem. - Błagam tylko żeby królowa nie wykryła… - powiedziałam do siebie przez zaciśnięte zęby. [Combot] Combot ledwo co wytrzymał uderzenie piorunem, padł po salwie z bełtów. System jednak próbował zresetować się, skończenie tu źle nie było by zbyt fajne. Mała szansa, że nie dobiją ale może zataszczą Combota do księżniczki by pokazać, że to z Warszawy. [Kristian] - Szlag by ich! – pomyślał Kristian patrząc jak go do Celestii biorą, to będzie bardzo nieciekawa wizyta. Zapowiada się Banan na księżyc jeśli nie gorzej. Jednak przynajmniej ma swoją godność i nie ustąpi.
  22. [sandy Finder] Uśmiechnęłam się, a jednak się zgodzili. - Spróbuje poinformować was jeśli ich wykryję jednak muszę już iść. – odparłam wychodząc, wzleciałam trochę w powietrze i kierowałam się do mieszkania. Wolę prywatnie wznawiać połączenie z rojem, nikt się tym nie chwali i nie zamierzam być pierwsza która to zrobi. – Moja mała zemsta się szykuje… - powiedziałam pod nosem śmiejąc się upiornie. Wylądowałam przed swoim mieszkaniem, sprawnych ruchem klucza je otworzyłam i weszłam do środka. Teraz pozostało tylko wznowienie połączenia. [Combot] Combot szybko użył gwardzisty jako żywej tarczy, jego uśmierciło stosunkowo szybko i przy okazji zablokował większość bełtów. Jednak niektóre przebiły maszynę na wylot, szybko puścił pegaza i się cofnął. „Błąd krytyczny! Główne funkcje nie działają! Sugerowana opcja: Włączenie trybu awaryjnego!” po serii komunikatów włączył się tryb awaryjny, wyłączono wszystkie systemy takie jak zapamiętywanie wrogich ciosów, wyłączenie całkowicie jakichkolwiek uczuć itp. Przez co była to jak na razie zwykła maszyna do zabijania. Kilka iskier z niego poleciała ale Combot się ogarnął i znowu podniósł martwego gwardzisty używając go jako żywej tarczy i niebezpiecznie szybko zaczął się zbliżać do gwardzistów. Rezerwa zaczęła się kończyć ale może uda mu się dokończyć misję. [Kristian] Zaskoczenie było i to duże, teraz wszycy zaczęli się zastanawiać do której księżniczki ich zabiorą. Jak do Luny to pewnie ogłuchną i im coś zrobi niezbyt miłego a Celestia wszystko jest możliwe. [Pułk Czarnej Śmierci] Przed zamkiem stała już ogromna liczba kucy ziemskich, ich wygląd budził grozę. (Takie coś ale inny karabin i kuc.) Wysłano 20 osobowy oddział razem z 3 tankietkami uzbrojonymi w eksperymentalne ckm. -Za Polskę i Ludzkość! Musimy uratować naszych braci z niewoli! – zakrzyknął dowódca, było czuć od nich aurę zimna i kamiennych uczuć. Dlatego byli najbardziej przerażającą i elitarną jednostką w armii. Oddział szybko przekroczył granicę i skierował się w stronę Ponyville, do rozkazów należało: Uratować towarzyszy, pojmać księżniczkę Lunę, sprawić by ich popamiętano na długo.
  23. [sandy Finder] Przekręciłam głową słuchając gwardzisty, oparłam znowu głowę o kopytach wiercąc go wzrokiem. Na moim pysku malowało się skupienie. - Ja chcę pomóc, dużą satysfakcję dało by mi rujnowanie jej planów. Rozumiesz, zemsta. Podobno poskarżyła się królowej i chcieli mi zrobić coś niezbyt miłego. Przynajmniej według słów jednego. Poza tym podmieniec uzyskuje swoją normalną postać poprzez ból z czego pewnie nie skorzystacie. – odrzekłam wstając w końcu. – W zamian będę chciała tylko podpisania tego papierka na którym zwykle podpisują się nauczyciele magii. Mam to co mi potrzeba do 3 poziomu ale jeszcze uznają, to za nielegalne a jakieś ciekawe przejścia chcę uniknąć. Dobrze? – dodałam, nic innego i tak mi nie dadzą a w końcu tej magii też chce się pouczyć. [Kristian] Wszyscy żołnierze jeszcze bardziej przylgnęli do siebie, celując w każdego gwardzistę z karabinu. - Przecież możemy się jakoś dogadać, hehe. – powiedział Kristian śmiejąc się nerwowo. - Wrócimy do Warszawy i zapomnimy o całym zajściu. – dodał inny rekrut. [Combot] Jeden z bełtów trafił w pierś uszkadzając trochę system chłodzenia, reszta niewiele zrobiła. Nie były by to złe, gdyby nie to, że cały system chłodzenia diabli wziął nie wiedzieć czemu i wyłączając kilka systemów odpowiedzialnych za kilka rzeczy. Przez co Combot musiał działać na razie na rezerwie. Combot szybko zaszarżował i łapiąc za kopyto trzymające zaczął je wykręcać a drugim chwytakiem podduszać pegaza. Sprawdzony sposób. Musiał tylko potem znaleźć jakieś zasilanie. [Przemysław Furman] - Chcesz mi powiedzieć, że Kristian sam poszedł do Equestrii? – zapytał król jednego z oficerów. - Tak panie. Prawdopodobnie mu coś nie wyszło. Jakieś rozkazy? – odparł posłusznie. - Wyślijcie na odsiecz Pułk Czarnej Śmierci. – odrzekł z uśmiechem. - Ale panie. Przecież to fanatycy. Nie cofną się przed niczym i przed nikim. – odpowiedział lekko wystraszony. - I dobrze. Daj im rozkaz do wymarszu. – odparł od razu. Oficer wybiegł. – Celestia najwyżej wypowie nam wojnę ale czego nie robi się dla nowych terenów. – powiedział do siebie.
  24. [sandy Finder] - Mogłabym ale musiałabym odblokować kanał. A raczej bez wyraźnej zgody tego nie zrobię bo to się dla mnie źle skończy. – odparłam. - Poza tym nawet jak mam to zrobić co jest mało prawdopodobne znając kucyki. Moja rasa słynie również z tego, że nie robi niczego za darmo. - dodałam patrząc na kopyto. [Kristian] - No wiesz co? Wielu zabójców chciało moją głowę i coś im nie wychodziło bo nie mogli podejść nawet na kilometr do mnie. – odparł z uśmiechem. – Nie mam zamiaru wspominać z księżniczką starych czasów. Zostanę zbanowany na księżyc w najlepszym wypadku. Musicie mnie najwyżej siłą wziąć bo z własnej woli nie pójdę. – odparł zdecydowanym głosem. [Combot] Maszyna spojrzała na spadające na niższe piętra ważne rzeczy, szybko odwrócił w stronę pegaza uderzając jednym chwytakiem o drugi zaczął w jego stronę iść. Był to najbardziej rozpoznawalny znak tego, że szykuje się łomot i to nie mały.
  25. [sandy Finder] - W teorii mogła bym. Jedynie muszą, że tak powiem „włączyć” kanał. No chyba, że Królowa mnie odłączyła. Ale prawdopodobieństwo tego jest niskie, bo zapomina o wszystkim. – odrzekłam. – Mogę nawet teraz to zrobić, ale chwilę zajmuje to. Poza tym po co ja o tym mówię, większość na moją rasę patrzy przez pryzmat Ataku na Canterlot więc raczej prędzej do więzienia znowu mnie wsadzicie. – dodałam. [Kristian] - Wiesz starałem się. Tyle knucia i wszystko poszło się niestety walić, a miałem nawet okazję by podczas Bitwy pod Barierą strzelić prosto w pysk Celestynce. Pewnie mnie nie pamięta ale to szczegół. – odrzekł obojętnym tonem. – Raczej nigdzie z wami nie idę, chciałbym ale w Warszawie czekają mnie ważne sprawy. - Do tego grozi nam koleś który dyryguje tylko swoim przydupasom. – skomentował podwładny, od razu reszta dodała „no właśnie” - Więc albo pan się odwali albo panu wsadzę ten karabin w dupę. – dodał Kristian pokazując kopytem na zadbany karabin. [Combot] Maszyna znowu poszła na górę. Już miała plan jak uciec, wystarczyło oknem na tyle szybko wyskoczyć. Wcześniejszy zmasowany ostrzał bełtów nie był zmartwieniem bo na górę były dwa korytarze. Combot pobiegł tym razem do wieży ostatnim korytarzem chcąc udać się do wieży która była tuż nad klifem. Stanął nad oknem patrząc w dół, pioruny tu nie strzelały. Cofnął się, wolał się zniszczyć niż paść ofiarą bełtów.
×
×
  • Utwórz nowe...