Skocz do zawartości

World of TCB [Gra]


Hoffner

Recommended Posts

Zobaczyłem jak Elizabeth poszła na górę. Cóż dzisiaj i tak nie miałem siłę na rozmowy. Wyjąłem z płaszcza zakrwawioną chustę. Będę musiał ją później wyprać. Znów ją schowałem. Będę się też musiał dowiedzieć kto do mnie strzelał. Ale wszystko z czasem. Dzisiaj muszę w końcu porządnie odpocząć. Pomyślałem po czym znów położyłem się na kanapie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powoli zacząłem się budzić. Cóż to nie była przyjemna noc. Przez te przeklętą ranę. Niemal całą noc się przebudzałem. Powoli wstałem spojrzałem jeszcze raz na ranę na barku. Spróbowałem podnieść pistolet ręką. Cóż próba była udana w pewnym stopniu. Ale bark bolał mnie, gdy go podniosłem i nim celowałem, przez co cała ręka mi się trzęsła nie dobrze. Na szczęście wciąż miałem całkowicie sprawną drugą jednak to mnie nieco ograniczało. No i ponownie mój samochód jest niesprawny. Poszedłem wziąć szybki prysznic, po czym zszedłem coś zjeść, napić się i pomyśleć, co robić dalej. Mimo tej niewielkiej kontuzji nie miałem zamiaru marnować dnia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż nie miałem zamiaru marnować dnia. Musiałem nieco powęszyć jak zawsze. Gdy Elizabeth wyszła. Poszedłem spokojnie spacerem aż w końcu złapałem taksówkę. Na początek postanowiłem sprawdzić co z moim samochodem po wypadku. Następnie może zapoluje. Mimo wszystko jedna moja ręka wciąż była w pełni sprawna. A druga choć w pewnym stopniu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- O tym, czy się z kimś dogadamy, nie decydujesz ty, księżniczko. Próba narzucenia nam twojego zdania to zamach na naszą suwerenność. Poza tym, i tak nie mamy wyboru, bo ktoś postawił tę barierę i w diabły poszła znaczna część obywateli Cesarstwa, w tym wszystkie samice. Wymieramy, Celestio. Jeśli po drugiej stronie znajduje się szansa na przyszłość mojej rasy, przyjmę ją i nic mnie nie powstrzyma. Jeśli zginiemy, to przynajmniej zabierzemy was ze sobą. Dlatego zaakceptujesz nasze warunki albo dopilnuję, by z Canterlot nie został kamień na kamieniu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dojechałem do swojego kontaktu. Opuściłem taksówkę i skierowałem się do jego domu.

-I jak mój samochód?

-Nic poważniejszego się nie stało. Znaleźliśmy go tam gdzie powiedziałeś

-Kiedy mogę go zabrać?

-Właściwie już możesz. Moi ludzie już go naprawili. Jak mówiłem nic poważniejszego się nie stało

-Dobra wiesz, kto mnie napadł?

-Mam pewne przypuszczenia. Ale muszę się upewnić

-No to się lepiej pośpiesz

-Spokojnie zrobię, co mogę

-Lepiej mnie nie irytuj. Gdzie mój samochód?

-Stoi w garażu chodźmy. Dobrze, że jest taki wytrzymały. Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego nie wybrałeś jakieś przyjemniejszego i szybszego samochodu. Teraz już rozumie w innym coś takiego mogłoby się to kiepsko skończyć

Przyglądałem się chwilę samochodowi. Wyglądał całkiem dobrze. Nie było widać, aby się zderzył. Trzeba przyznać, że dobrze się spisał. Milcząco kiwnąłem głową. Po czym wsiadłem do samochodu i wyjechałem z posiadłości.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Elizabeth wróciła dziś z pracy dość szybko. Nie, żeby chciała, ale i tak swoje zadania zakończyła, a dzieciaki chyba odstawiały w jej brzuch jakiś chory taniec. Wpadła do domu jak burza, zrobiła sobie jakąś uspokajającą herbatę i siadła na kanapie z książką.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystkie dzisiejsze tropy jak na razie były to ślepe uliczki. Niestety nie dowiedziałem się do końca, kto do mnie strzelał. Choć coś zwróciło moją uwagę być może to będzie właściwy trop. Jednak na razie i tak nie miałem, o co zaczepić. Wróciłem do domu Elizabeth. Zauważyłem, że ta siedzi i coś czyta. Nic nie mówiąc poszedłem do łazienki. Chciałem przyjrzeć się ranie i ocenić jej gojenie. Nie byłem pewny czy nie zbyt nadwyrężam rękę. Lekarz kazał odpoczywać. Ale jakoś nigdy nie należałem do takich, co tkwią w miejscu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chwilę się sobie przyglądałem nic nadzwyczajnego się na szczęście nie stało. Ran się dobrze goiła za kilka dni chyba wrócę w pełni do normy. Niema się co martwić. Zszedłem do salonu który znowu był pusty. Spokojnie położyłem się na kanapie przykrywając twarz kapeluszem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chwilę stałem. Po czym zmrużyłem oczy.

-Nie chciałem cię martwić. Dlatego nie byłem z tobą do końca szczery ostatnio. Nie przewróciłem się wtedy. Ktoś próbował się mnie pozbyć. Chyba komuś zacząłem mieszać. Próbowano mnie zastrzelić. Ale w rezultacie zostałem tylko lekko postrzelony w bark. Rozcięty łuk brwiowy powstał po tym jak uderzyłem głową o kierownicę, kiedy zepchnięto mój samochód z drogi. Unikałem cię, bo nie chciałem żebyś zauważyła ranę postrzałową

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- I nic mi nie powiedziałeś? Nie zmartwiłabym się... aż tak bardzo. Mogłabym ci pomóc - dodała trochę obrażona. - Na własne oczy widziałam kiedyś jak jakiś Obiekt prawie wyrwał Michaelowi dłoń, wisiała na kilku ścięgnach, musiał mieć długą operację. Rany nie są dla mnie nowe - weszła pod kołdrę. - Miło mi, że mi ufasz.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Położyłem się obok

-to nie kwestia zaufania. Nie chciałem cię po prostu martwić. Nie mogłem przewidzieć jak zareagujesz. Ale jeśli tego tak pragniesz to zawsze będę ci mówił. Jeśli przytrafi mi się coś nieprzyjemnego obiecuje

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Obudziłem się po czym wstałem ostrożnie żeby nie obudzić Elizabeth lekko ją pocałowałem w policzek po czym zszedłem na dół coś zjeść i się przebrać. Natychmiast wsiadłem do samochodu i ruszyłem do miasta. Zatrzymałem się w miejscowej knajpie. Miałem nadzieje że moje przeczucie okaże się właściwe.

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Gandzia]
Z jej spojrzenia dało się wyczytać zdanie typu; „Jeszcze zobaczymy.”
- Potrzebujesz dwóch podpisów, więc i tak musisz sprowadzić tu mą siostrę... - westchnęła. - „Nie poszła w diabli” tylko zmieniła swoje położenie i ich nie ma. Oni żyją i mają się dobrze. Nie jesteście na wymieraniu – powiedziała po czym dodała. - Chcecie do nich wrócić?
Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...