Skocz do zawartości

Strzeżcie się, bogowie Dysku


Arcybiskup z Canterbury

Recommended Posts

-Miło mi poznać drogiego pana!

 

Odezwał się radośnie. Taka znakomita osoba i to koło niego i choć wolałby teraz spędzać czas na pogawędce z kobietą, był ciekaw wampira.

 

-Mamusia też jest wampirem, ale ona jakoś się nie odbija, ja z resztą też najlepiej nie wychodzę. A czego pan tu szuka, może ma pan jakieś ważne zadanie dla poszukiwacza przygód?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 111
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

- Morderstwa?!

Odparł oburzony. Niczego nie robił sobie mając topór pod gardłem

- Jak śmiesz nazywać mnie mordercą! Jesteśmy skrytobójcami, Gildią zatwierdzoną przez Lorda Vetinariego! My nie mordujemy tylko dokonujemy cichych i skutecznych eliminacji wyznaczonych celów. Obowiązują nas zasady młoda damo! Nie zabijamy byle kogo, byle gdzie i kiedy! Każdy nasz klient jest zatwierdzony, spisany i ma pieczątkę naszego wspaniałego Lord'a! I proszę opuścić topór, bo zabicie osoby z naszej gildii automatycznie otwiera lecenie na panią, z napisem kto pierwszy ten lepszy!

Z pobliskiego dachu emanowała cisza osoby, która bardzo nie chce by jego napinana kusza wydała jakikolwiek dźwięk. Charles mówił groźnym tonem i wymachiwał Monie przed twarzą palcem, by podkreślić, że nie ma z nim żartów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wampir podał Jaenrowi rękę i pomógł mu wstać.

- Dla poszukiwacza? - W głosie Wethata słychać było ożywienie. - Pan jeszcze pyta? My jesteśmy poszukiwaczami przygód, przyszłymi bohaterami! I bardzo chętnie zapraszamy do dołączenia!

 

Mona zastanowiła się głęboko nad słowami skrytobójcy. Wyglądało, jakby sprawiało jej to problem.

- Nie będzie żadnej cichej i skutecznej eliminacji wyznaczonego celu!  - Topór przycisnął się do gardła Charlesa, odrobinę utrudniając swobodne oddychanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-A macie już jakieś zadanie? Zajmujecie się czymś, trzeba coś zrobić żeby dołączyć? Macie jakieś piękne panie?

 

Jaenr był bardzo ciekaw słów wampira, choć jego entuzjazm nieco gasiły dziury w ciele, w tym jedna w głowie. Były dość bolesne, a nie leczyły się przecież od tak, nie był przecież tatusiem. On pogniewałby się gdyby to zobaczył, jednak była jeszcze jedna sprawa.

 

-Znacie bogów, wiecie jak do nich dotrzeć?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Chmmm... Gdzie można znaleźć jakieś zadanie. A może straż będzie coś miała, znacie kogoś ze straży? Może chodźmy do nich!

 

Kretyn... Znaczy się nasz przyszły bohater, jak zwykle "myśląc" (a raczej tego nie robiąc) za szybko, chciał już ruszyć ku budynkowi straży, pełen nowego entuzjazmu, czekając jedynie na wampira by ten również ruszył z nim.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Z panią to bym i bez głowy poszedł! Co mi tam straż, skoro mogę pani towarzyszyć.

 

Odezwał się widząc uśmiech kobiety. Był ciekawy dokąd to pójdą i kogo spotkają. Był też ciekaw czy uda im się odnaleźć jakieś zadanie i czy znajdą się jakieś informacje o bogach...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Chyba nikogo nie zabił, ale pobrudził mi koszule...I jak ja się teraz panience pokaże, taki wstyd...

 

Jaenr prawdziwie zasmucił się gdy zdał sobie sprawę że jego koszula jest brudna od czegoś, co w jego żyłach pełniło funkcje krwi. I jak tu podrywać piękne, wojownicze kobiety?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Charles wykorzystał to, że Mona skupiła się na drugim jegomości i stanął sobie kilka kroków dalej i celował do niej z kuszy.

- Jak już mówiłem nie jestem mordercą. Gdybym był nim to już byłabyś martwa, a ja miałbym przesrane u nich.

Pokazał ręką na wyczekujące powietrze nad nimi, które się powoli zbierało.

- I jak chce pani ratować księżniczki bez zabijania bandytów? Ja działam zgodnie z prawem w tej kwestii. Dzięki naszej Gildii śmierć w Ankh Morpork jest zorganizowana, odnotowywana i zabezpieczana. Dooki nie trafi się pewnie osobnik, który nie chce umierać.

Ostatnie zdanie powiedział do Jaenra z słyszalnym wyrzutem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Strzel, a odrąbię ci łeb - zagroziła, zbliżając się do niego i wcale nie zważając na kuszę, która w każdej chwili mogła wystrzelić. - Nawet jak padnę trupem, to zdążę ci jeszcze łeb obciąć.

-...Spokojnie, spokojnie, tylko bez paniki i niesnasek... - Wethat bezskutecznie próbował ratować sytuację.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ja jestem spokojny i nie paniusiu, nie mogę pierwszy strzelić. Ogranicza mnie kodeks i przysięga. Tym właśnie różnie się od morderców. No i także tym, że mordercy głównie zabijają osoby sobie bliskie. Jak na przykład żony, teściowe lub psy sąsiadów, które nasrały na złym kawałku trawnika. A i nie jedynie co zdążysz jak ciebie trafię to ładnie wybuchnąć. Chcecie państwo być bohaterami, a nie znają państwo tak podstawowych zasad.

Odpowiedział chłodno, celując do Mony. Przynajmniej ten drugi jest w miarę ogarnięty. Bez niego ona zginie podczas wypraw. Biedne dziecko. Pomyślał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dobrze, rozstańmy się w zgodzie - zaproponował Wethat. - Do widzenia panu, miłej nocy i sukcesów zawodowych.

Odciągnął Monę, która wciąż raziła Charlesa wzrokiem i chwycił pod ramię Jaenra, po czym skierował się w jedną z ciemniejszych, bardziej podejrzanych uliczek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jak to: gdzie? - zapytała Mona. - Do naszej niesamowitej siedziby w Ankh Morpork! - Objęła Jaenra ramieniem i ścisnęła mocno. - To już niedaleko. Czujesz tę niesamowitą aurę zwycięstwa?

Istotnie, aura była, chociaż nie było pewnym, czy akurat zwycięstwo miało zapach zgnilizny, mokrego szczura i wszystkiego, czym mogła pochwalić się uliczka którą akurat przechodzili.

 

Sekretarka czekała w swoim pokoju, popijając smętnie herbatę i wpatrując się w stertę papierów z narastającą ilością myśli samobójczych. Czekała na kolejnego, kto przyjdzie zgłosić wykonanie zadania. Wszystko pięknie, ładnie, ale to nie skrytobójcy, a właśnie ona miała tu najgorszą robotę. Wsadzić komuś sztylet między żebra. Phi. co innego uporządkować te wszyskie akta...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Niestety, zbroja skutecznie tuszowała te konkretne walory, na których zobaczenie miał nadzieję Jaenr. Wkrótce stanęli przed rozwalającą się, drewnianą ruderą wyglądającą jakby przeżyła kilka pożarów, powodzi i wizytę kilku magów. Nie było deski, która byłaby cała.

- Oto i nasza kwatera! - Wethat aż promieniował dumą.

 

Dwa miejsca dalej siedziała wysoka postać skryta pod czarnym, długim płaszczem. Do Charlesa podszedł barman.

- Co podać? - zapytał.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...