Skocz do zawartości

[ZAPISY][GRA] BUNT [Wojna FOL POZ Sequel/Alternatywne zakończenie][Human and Pony][Trochę RPG XD]


Elizabeth Eden

Recommended Posts

[Sandy]

Spojrzałam na gwardzistę, byłam zaskoczona ale nie pokazywałam tego po sobie. Myślałam chwilę nad odpowiedzią, zamiast dyskutować z nim po prostu wolałam się spytać o rzeczy praktyczniejsze, jednak przynajmniej to nie jest taki sam gwardzista jak tamten w Canterlocie. Tamtego chętnie bym załatwiła gdybym mogła.

- A wiesz może za ile konkretnie będzie przesłuchanie? – spytałam, było to dość ważne dla mnie, wolałam wiedzieć ile mi czasu pozostało. – Jesteś chłodny w przeciwieństwie do tych z Canterlotu… Tylko Ty tu taki jesteś czy jak? – zapytałam, zdziwił mnie tym. – Pytam tylko z czystej ciekawości. – dodałam aby się nie skończyło się tak, że nie odpowie bo wymyśli jakąś wymówkę związaną z moją rasą. Nie zdziwiłabym się.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwardia Menehattan

Gwardzista tylko lekko zmrużył oczy. Jego mina ponownie nie wykazywała żadnych emocji. Nie wyglądał jakby rozmawiał na siłę. Nie wyglądał również jakby go to interesowało. Nic nie dało się po nim wyczytać. Obrócił się na chwilę patrząc na innych gwardzistów pilnujących tych lochów i obrócił się ponownie w stronę Sandy.

- Nie mam pojęcia. To kapitan tu rządzi my tylko słuchamy rozkazów - powiedział bez emocji kontynuując dalej - Jesteśmy wyprani z emocji. Zarówno jak i wszyscy, którzy cię tu pilnują. Pozbawiono nas ich ze względu na was. Często wykorzystujecie nasze emocje przeciw nam. Teraz słuchamy tylko rozkazów. Takie życie. Nawet już nie pamiętam czy nas do tego zmuszono czy sami się zgłosiliśmy. W sumie niewiele pamiętam. Nikt ci nie broni mówić. Masz do tego prawo. Jeśli to pozwala ci się czuć lepiej to proszę bardzo. Nikt ci w tym przeszkadzać nie będzie. Nie dostaliśmy rozkazów by ci tego zabronić - znów odrzekł bez emocji cały czas na nią patrząc.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Sandy]

Zamrugałam kilka razy słysząc słowa tego gwardzisty, ciekawe życie muszą mieć. Zastanowiłam się nad odpowiedzią, tak właściwie straciłam dalszą chęć do tej rozmowy. Jedyne co chcę to napić się wody i zdrzemnąć na razie, nic więcej tu nie ma do roboty. Lepsze takie maszyny niż tamten strażnik, choć życie mogło by mnie kiedyś uraczyć milszym gwardzistą co jest wręcz niemożliwe.

- „Ciekawe” życie prowadzicie. O ile to się da nazwać życiem. – stwierdziłam po chwili milczenia. – A macie może wodę? Napiłabym się. – zadałam nieco głupio te pytanie jednak uznałam, że tak jest najbezpieczniej mówić. Przynajmniej na razie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwardia Menehattan

Gwardzista chwilę wpatrywał się w Sandy, po czym bez słowa odszedł od celi. Jakiś czas go nie było można wręcz było pomyśleć, że nie wróci. Jednak było to błędne myślenie wrócił po pewnej chwili niosąc tacę ze szklanką i czystą wodą na tacy. Podszedł do krat i za pomocą magii przeniósł szklankę do Sandy.

- Proszę - powiedział bez emocji i znów na nią chwilę patrzył. - Dobrze się czujesz? - spytał ponownie ich nie okazując. Mieli się nią zając, więc nie mogli pozwolić by coś jej się stało do czasu przesłuchania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Sandy]

Spojrzałam jak odchodzi, gdy oddalił się wystarczająco daleko westchnęłam z ulgą, że znikł na chwilę. Rzuciłam okiem teraz na swoje ciało, brakowało mi takiego nie zranionego niczym. Bardzo mi tego brakowało. Jedynie bardziej wolności mi brakuje. Po jakimś czasie wrócił z wodą. Wzięłam je w kopyto i spojrzałam na niego.

- Czuje się dobrze. Jedynie gardło nieznośnie boli ale można się przyzwyczaić. – odpowiedziałam, wzięłam łyk wody której brakowało mi. Zaraz pójdę się zdrzemnąć i będzie spokój, mój umysł będzie w 100% ogarnięty a ja będę ogarnięta fizycznie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwardia Menehattan

Gwardzista ponownie chwilę wpatrywał się w Sandy aż w końcu na jej słowa kiwnął tylko głową. Skoro nic jej nie dolegało to jego możliwości dobiegały tu końca. Tak samo nie miał zamiaru jej zmuszać do żadnej rozmowy. Jak będzie czegoś chciała to sama ich zawoła. Powoli odszedł od jej celi znów zaczynając chodzić po lochu w towarzystwie innych gwardzistów. Nie można było usłyszeć by o czymś rozmawiali. Wszyscy chodzili w milczeniu pilnując lochów tak jak im kazano.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Shady Clue]
Kula w jednym momencie świsnęła koło jego ucha prawego, w przestrzeni pomiędzy nim, a jego rogiem, gdy tylko poczuła ładunek magii skoncentrowaną w jego ciele. Druga już znajdowała się w komorze gotowa na jakiekolwiek uwolnieni się jej z narządu... Punkt materialny powędrował w sufit, przygotowany na to co może się wydarzyć... Tona betonu to niemałe obciążenie na ciało czy barierę...

- Spróbuj czarować, bo tylko czekam na to, by wina nie była po mojej stronie. Widzę każdy ładunek jej w budynku i więcej... Ta kula mogła skończyć równie dobrze w twojej głowie, a nie w ścianie. Nie boję się magii... - Pocisk wypłynął ze ściany pokrywając podłogę cienką niewidoczną warstwą nie posiadającą tarcia omijającą nogi krzeseł czy biurka by wszystko leżało na swoim miejscu... Kontrolowała to by nie zdradzić że coś takiego znajdowało się na podłodze do momentu ataku czy kontrataku... Nie chciała problemów wcześniej.

- Nie zmienia to faktu że znowu kłamiesz i niewiedza wcale tego nie usprawiedliwia... - rzuciła prosto w pysk. Bawiła się nim wciąż i na okrągło wprowadzając go w kolejne stany. - To tylko kolejny dowód waszej przerośniętej pychy i pewności że nie można. Szargają tobą emocje, które wystarczy tylko ruszyć, gdzie twój wcześniejszy spokój... Powiem coś i bierzesz to do serca i za pewnik jak źrebak czy młódka. Wszystko ma dla ciebie wartość: życie, reputacja, honor... Sandy... Zupełnie niepotrzebnie... - wymieniała po czym przerwała... - A co do pytania... Owszem mogę, a skoro stawiasz sprawę tak to chce kieliszek twojej krwi. - Uśmiechnęła się patrząc na niego jak na ochłap mięsa. W jej wzroku nie było tego co wcześniej.

-  Nie jestem changelingien takim którego spotkałeś wcześniej. Jestem na wyższym poziomie niż każdy przede mną, którego zabiłeś podobna z taką łatwością... A może wszystkie się odrodziły i pamiętają... Co wtedy? Co jeśli czekają cierpliwie... - zadała pytanie dość trudne, bo co jeśli faktycznie znajdowałyby się takie changelingi na Manehattanie... Chcące jego głowy.

- Nie strasz wojną bo do niej nie dojdzie... Gdy coś się stanie wyprze się mnie i wszystko skończy się polubownie z powodu changelinga z poza gniazda... Którego w tym momencie nawet tu nie ma, gdy Mask odeszła... - stwierdziła... Jak skończyło się z klubami? Wojny nie było...

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwardia Manehattan

Kapitan szeroko otworzył oczy, gdy pocisk go niemal musnął. Jest szybka trzeba przyznać pomyślał ledwo coś dostrzegł. Nie może sobie pozwolić na kolejny taki błąd. Jego magia wciąż była skupiona w rogu czekając tylko na odpowiedni moment do ataku. Jednak ten jeszcze nie nadszedł. Miał pewien plan jak szybko skończyć te walkę. Może nie tak jak by chciał, ale jednak z odpowiednim wynikiem dla niego. Czasem trzeba schować dumę niestety.

- Całkiem nieźle - przyznał jej szczerze. - Jednak mówisz tylko to, co ci ślina na język przyniesie. Chyba minęłaś się z powołaniem. Tamte podmieńce już dawno nie żyją i nigdy już nie wrócą. Więc te bajki zachowaj dla siebie. Pytanie teraz do ciebie. Sądzisz, że twoje zabawki - wskazał kopytem na broń podmieńca. - Będą szybsze od mojej magii? Jakież to żałosne. Raz ci się niemal atak udał drugiego razu nie będzie. Dwa razy nie popełniam tego samego błędu. Porywać się na wroga nic o nim nie wiedząc? Zanim ty strzelisz we mnie ponownie ja zdążę użyć każdego z zaklęć w moim arsenale. Więc radzę ci ustąpić dopóki jeszcze masz okazje. Gdybyś jeszcze mogła widzieć przyszłość to już byś to zrobiła, bo wiedziałabyś jak się skończy to starcie i zrezygnowała. Możesz myśleć, że coś o mnie wiesz, ale to błąd ty nic nie wiesz - powiedział wściekle się w nią wpatrując. - Nieważne czy cię wygnają czy nie. Myślisz, że ile będziemy znosić przestępstw od twojego gatunku słysząc to samo tłumaczenie twojej królowej? Czy cię wygna czy nie będzie to oznaczać wojnę. Pora by wzięła za was odpowiedzialność albo skończy się to tak a nie inaczej. Jeśli jednak masz gdzieś swą krainę i siostry to proszę bardzo - powiedział z wyczuwalnym wyzwaniem w głosie. Był gotowy na jej atak wiedział, co zrobi, gdy ponownie strzeli.

 

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Sandy]

Spojrzałam za odchodzącym gwardzistą, już nie wiem czy wolałabym tamtego jak w Canterlocie czy tego jako strażnika. Tego pierwszego można było przynajmniej zirytować, tego się nie dało z tego co widzę. Westchnęłam i ruszyłam w stronę łóżka, po dojściu do niego wypiłam całą wodę i położyłam się na nim, grzbietem do krat. Sen mi się przyda, mimo, że nie jest mi niezbędny do życia to po ostatnich przeżyciach dłuższy czas odpoczynku będzie nieoceniony.

W końcu nie zdrzemnęłam się na dłużej niż godzinę od czasu kradzieży książki o czarnej magii, mam tylko nadzieję, że pozwolą mi na ten sen. Czy nagle wymyślą, że czas na przesłuchanie co by w cale dziwną rzeczą nie było. Ale jednak irytującą. Przy okazji pomyślę jak się stąd wyrwać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

[Shady Clue]

- To w takim razie jakim sposobem macie Sandy w lochu? Nie było jej wcześniej, a już jest... W czym widzisz problem?  W tym czego nie wiesz... Nie wiesz na jakiej zasadzie to działa... Więc nie zaprzeczaj faktom... Ile wynosi długość naszego życia? Nie wiesz... - Klasnęła w kopytka. 

- Ty powiedzmy użyjesz jednego, bo tyle zdążysz ze swojego arsenału. To twoje słowa... Ja już użyłam w sumie 4 nazwijmy to sobie zaklęciami i kształtuje kolejne, gdy ty ze mną rozmawiasz... Uderzenie może nadejść w tej chwili z 8 różnych kierunków, gdy na mnie patrzysz i nie widzisz nic, co by się działo na przykład za tobą... Sprawdzisz czy blefuje, czy nadal myślisz że będę walczyć gołymi kopytami, bo rzucę się na ciebie, czy po prostu strzelę? - Uśmiech jej, tak jak wzrok, były wręcz zabójczo szczere.

- Przyszłość widzę na 12 różnych sposobów... W jednej chłepcze twoją krew i staję się tobą... W innej no cóż... W innej wychodzę stąd, a ty musisz się wy teleportować bo inaczej nic innego zrobić nie możesz włącznie z tym że tan gabinet byłby po prostu nieosiągalny przez parę godzin. Już jest... Nie wszystko może pójść po myśli... ale wiem że twoja reakcja jest ograniczona... Wiesz znalazłam kolejne 3 sposoby jak cię zablokować tu i teraz... - Pocisk który wcześniej wypad z komory zamka rozpłynął się na mgiełkę i powędrował do jej kopyta zmieniając się w prosty kryształowy kieliszek , który następnie postawiła na środku biurka z brzdękiem... - Oto kolejny... - Znowu posłała mu uśmiech co wydawał się całkiem nielogiczny.

- A ty nadal coś zapominasz... Traktujesz nas jak jedno... Nigdy nie byliśmy jednym. Przypisaliście nam łatkę... Stereotyp. Tak jak każdy ogier jest napalony na klacze... - Spojrzała na niego unosząc brew. - Nie jest... Chodź czasami się zdarza... No powiedzmy często patrzą za przechodzącymi plotami... Idąc dalej... Za przestępstwo jednego osobnika karać całą rasę? Tego nie ma w waszym prawie... Moralnie też jest to nieuzasadnione. Sam mówisz że powinnam zaniechać zemsty. Jest za to zapisane że każdy odpowie za swoje zbrodnie... Czemu mnie straszysz więzami rodzinnymi co zostały zerwane na zawsze 20 minut temu? Nie mam dla kogo żyć. Nie słyszę nic...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwardia Manehattan

Kapitan mrugnął kilkukrotnie na jej słowa. Te podmieńce nie mogły żyć. Wszyscy łącznie z tymi podmieńcami zostali pochowani przez kuce. Zawsze tak robiono nie zależnie, kto zginął w wojnie kuce chowały wszystkich by oddać ostatnie honory. Jednak nie wierzył ani trochę w jej słowa i groźby względem niego. Sądzi, że ona może go zabić od tak? Z pewnością nie skończy swego żywota z kopyta pierwszego lepszego podmieńca.

- Skoro tak jest to, czemu nie atakujesz? Czyżbyś się wahała? Myślisz, że ten kieliszek mnie przeraża - wskazał kopytem na naczynie - Nasz kodeks zakłada sprawiedliwość. Zabójstwo kapitana w tak trudnych czasach jest zbrodnią równą wojnie. Jesteś podmieńcem i to wystarczy. Skoro Chrysalis nie potrafi nad tobą zapanować nie powinna cię wypuszczać z Changei. Błąd jednego poniesie za sobą karę na innych. Ja w tej chwili widzę dla siebie 5 dróg, z czego dwie nie zapewnią ci ani trochę bólu. Najlepszym wyjściem dla ciebie jest opuszczenie mojego gabinetu i tego posterunku i poszukania sobie sensu życia. A jeśli naprawdę tak chcesz walki to udowodnij mi, że to, co mówisz to prawda a nie tylko to, co ci ślina na język niesie - powiedział bardzo pewnym siebie głosem. Jeśli zaatakuje, jako pierwsza zyska według niego przewagę, którą wykorzysta natychmiast.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Shady Clue]

- Nie ma jak nade mną zapanować, bo Mask nie ma... Więc czemu miała mnie nie wypuścić, gdy ona sprawowała nade mną piecze od momentu gdy skończyłam dwa lata? - spytała się bardzo prosto. - To dla niej żyłam. Nie dla Matki co tylko dała mi to co posiadam. Nie zrozumiecie tego czego nie doświadczycie, a kieliszek czeka... Nie rozumiesz go. Dlatego jesteś nerwowy... - intonowała własnym głosem budując napięcie. Nastroszyła własne skrzydła wypuszczając falę feromonów na cały pokój... Nic nie znacząca woń której nawet nie czuć było.

- A wiesz... Może przelecę twoją żonę... - zarzuciła znikąd jakoś takim radośniejszym głosem. - To jest jakiś cel skoro mi go tak uwzięcie proponujesz. Masz akurat ten problem że ogiery mnie nie kręcą... Brzydzą mnie te wasze... - powiedziała prowokująco oblizując się na dodatek pokazując podłużny kształt kopytem. - Wiesz brakuje mi jednak tego i to bardzo... To jest nawet dobra myśl. - Przyklasnęła na jego pomysł. - Rzucę jeszcze pomysł na główną koleżance ze zdjęciami, co wiecznie poszukuje tematu na główna i będę miała emocji na cały tydzień... Sama na to bym nie wpadła... Dziękuję...

- Jak myślisz. Skąd Mask znała akurat Pana i to powiem że nawet dobrze, chodź nie zbliżyła się do ten teges... Mieszkała parę pieter nad wami... Niebieska jednorożec nie ściągająca porcelanowej maski by nie pokazać własnego poparzonego pyska pełnego blizn... Taka była jej historia. Dobrą była sąsiadką Blue Flower... Różniła się od kucyka? Nie bardzo. To czemu piętnujecie wszystko z nas... Nie rozumiecie powodu... Boicie się w głębi siebie.

- Zrzuć coś na podłogę... Może tamto pióro... i sprawdź czy kiedyś się zatrzyma... Nie zatrzyma się... A ty nie opuścisz krzesła, no chyba że teleportacją. Możesz wierzyć lub nie... Tak będzie - stwierdziła pewnie... - A ja będę mogła wyjść z tond jak już mówiłam. To jedna z tuzina opcji...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwardia Manehattan

Kapitan szeroko otworzył oczy w zdziwieniu i spojrzał instynktownie na pozostałości po Mask. To była ona? Ale jak mógł się nie domyślić. Nie ona kłamie. Kłamstwem się kieruje i próbuje go wciągnąć w tę grę. Spojrzał na długopis, który zrzucił na ziemię i szeroko otworzył oczy, gdy ten się ślizgał. W tym nie kłamała. Ale jak? Wezwie kogoś zabije go zanim przybędą inni. Rozejrzał się po pokoju i nagle na jego pysku pojawił się lekki uśmieszek, który momentalnie zniknął jakby nie chciał by go zobaczyła. Znów zmarszczył brwi.

- Zapewniam cię, że żaden ogier nie tknąłby was 2 metrowym kijem gdyby wiedział, kim jesteście. Jedynie, kto tu może czuć obrzydzenie to my względem was. Patrzyłaś ostatnio w lustro? - powiedział kpiąco - Ty nikogo nie przelecisz jak to określiłaś. Chcesz celu? Zaraz ci go znajdę. Jutro o tej porze nie będzie tu ciebie ani żadnego z twojego gatunku. Dopilnuje byście wsiadły na ten statek choćby siłą. A tam zabawiaj się, z kim ci się podoba. Powiem prosto w Equestrii niema dla ciebie miejsca. A do mojej żony na pewno się nie zbliżysz - nie chciał mówić tak gorzkich i wrednych słów. Starał się z nią rozmawiać na poziomie. Ale przesadziła od pierwszej chwili, gdy tu przyszła. A teraz przelewała czarę goryczy. Po ostatniej rozmowie z  tą, Mask myślał, że jest coś więcej w tych podmieńcach. Teraz jednak wiedział, że to stworzenia, które są wynaturzeniem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Shady Clue]

- Jak chcesz wyłapać nas jak już nie macie kontroli nad nami... Nie siedzimy w lochu - kalkulowała powoli. - Mask kazałaby, zostałoby zrobione bez żadnego ale... - urwała. - Sam mówiłeś bym stąd wyszła... Mogę to zrobić i długo byś mnie nie zobaczył... Może nigdy... Może byś o tym nie wiedział kto ci co jakiś czas krzyżuje drogi życiowe... Głupie nic nie znaczące przypadki utrudniające cały dzień... Złamana noga... Co tam jeszcze można wymyślić. Tak ten argument z tym całym statkiem jest zupełnie nieważny... Bo zrobię sobie dziurę w ścianie i tak stąd wyjdę tak prosto jak otwartymi drzwiami... Przepraszam... Już jest dziura...

- A co do mojego wyglądu... Nie liczy się przypadkiem tylko to za czym podąża w danej chwili oko. Ilu gwardzistów się bulwersuje z powodu własnych wyborów.... Nic nie musieli, a jednak zrobili to co chcieli... Dlaczego żonie masz odbierać ten sam wybór? Przecież nikt by jej nie kazał tylko zasugerował delikatnie... Może zbieg okoliczności i jakaś pomoc naukowa. Zawsze działa. Tak jak podnoszenie w sztuczny sposób libido... Nie czujesz nic? - spytała zadziornie. Wiedząc że ma małe szansę na osiągnięcie tego co na przykład Lust Tale. Drażnić go i jego zmysły mogła. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwardia Manehattan

- Nie porównuj dwóch różnych sytuacji. Kluby i to, co ty chcesz zrobić to zupełnie dwie różne rzeczy. Moja żona nigdy by się nie zbliżyła do ciebie. Jeśli pojawisz się, choć raz przy niej szybko tego pożałujesz. Ona by mnie nigdy nie zdradziła z czymś takim jak ty. Odpowiadając na twoje ostatnie pytanie. Nie wiem, co miałbym czuć. Aktualnie jedyne, co czuje to jak najszybsza chęć pozbycia się twojego towarzystwa. Skoro już sobie wszystko wyjaśniliśmy a ty nie masz zamiaru mnie atakować tylko irytować bez końca to sądzę, że ta rozmowa dobiegła końca. Opuść mój gabinet przez dziurę czy jak ci się podoba. Nie obchodzi mnie to. A jeśli jutro nie pojawisz się na statku i znów zostaniesz złapana w Equestrii dopilnuje byś już nigdy nie opuściła lochu. Pamiętaj raz zostałaś złapana i można to szybko powtórzyć - powiedział wściekle. Miał już zupełnie dość jej towarzystwa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Sandy]

W czasie gdy sobie w najlepsze drzemałam w myślach cały czas pracowałam nad ucieczką, w praktyce jedyne czego potrzebuje do szczęścia to przecięcie krat i zdobycie energii trochę. Wtedy bym mogła przy okazji poczęstować ich magią. W sumie mogłam użyć jednego zaklęcia czarnomagicznego by wyeliminować jakiegoś gwardzistę z walki na jakiś czas, ale nie miałam pojęcia jak bardzo wyczerpujące by było. I jakie konsekwencje były by tej decyzji.

Choć gdybym zaryzykowała własnym życiem i spróbowała zrobić z energii jakiś przedmiot by przeciąć kraty, wyostrzyć jedną z nich i szybko wchłonąć energię z przedmiotu nie powinno być tak źle. Albo mogę po prostu sprawiać wrażenie potulnego więźnia by nie musieli przy mnie stawiać dodatkowej ochrony. To też jest rozwiązanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Shady Clue]

- Ja - urwała zanim dobrze zaczęła... Wyraz jej pyska zatrzymał się zupełnie... Wzrok stał się beznamiętny, a głowa opadła jakby straciła przytomność, ale tylko na moment zanim znowu się podniosła i spojrzała na niego wzrokiem zupełnie innym. Beznamiętnym, spokojnym, a przez to zupełnie zdecydowany.

- Szanowny ogier powinien lepiej dobierać słowa, za które nie mogłaby pociągnąć... Aktualnie to ona trzymałaby Pana w szachu, a to co powiedział, wylecenie przez dziurę, oznaczałoby pana zgon po przez zgniecenie w razie opóźnionej reakcji po przez rzucanie zaklęcia innego niż teleportacja gdziekolwiek indziej. Wygrałaby z dużym prawdopodobieństwem. Otwór jest nad biurkiem i spadająca betonowa płyta nie miażdży tylko jej i tego co za nią - mówił głos wydobywający się z jej ust, ale nie należący do niej. Prosty i wyprany ze wszystkiego. Mocno analityczny. 

- Przepraszam za nią...  - powiedziała podnosząc wypaloną duszę Mask z której ulotniły się wszystkie wspomnienia i była tylko kawałkiem naprawdę czystego kryształu... - To powinno wynagrodzić straty moralne które tu zaszły na wasze wartości - stwierdziła tak po prostu nie przejmując się czym to kiedyś było. Po prostu mu to dała... Nie miała dla nich i tak żadnej wartości... Nie było już tam changelinga.

- Żegnam... - rzekła kłaniając się delikatnie, a karabiny Clue rozpłynęły się w powietrzu, gdy wstała od krzesła i miała się za chwilę udać do drzwi...

Edytowano przez Hoffner
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwardia Manehattan

Kapitan spojrzał w szoku na podmieńca. Co to miało być? Ona ma rozdwojenie jaźni? Nie to było, co innego. Na pewno. Spojrzał instynktownie w sufit. Musiał przyznać całkiem dobre zagranie. Znów spojrzał na podmieńca i kamień, który mu dała, na którego widok się wzdrygnął. Czy ona myśli, że naprawdę będzie trzymał na półce lub handlował czyimiś zwłokami? Które na dodatek mogły być całkiem niedawno jego dobrą sąsiadką? Co to na pewno nie. Jeśli już to zakopią to w dole jak należy. Zwłoki to zwłoki niezależnie jak by wyglądały należy im się pogrzeb. Znów spojrzał na podmieńca z ogłupiałym wzrokiem.

- Kim jesteś? - spytał wpatrując się w nią. Pierwszy raz coś tak go zainteresowało. Choć jeszcze chwilę temu chciał by wyszła.

 

Edytowano przez Magus
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Shady Clue]

- Clue nazwałaby mnie swym życiowym celem - stwierdziła bez zastanowia - więcej wiedzieć nie musisz - rzuciła na odchodne odwracając się tylko na moment zanim zmieniła się w białą klacz jednorożca z rudą kręconą grzywą lużno spływającą jej na szyję na której to miała zawiązaną czarno~czerwoną chustę. Mrugnęła do niego swym zielonym okiem zanim otworzyła sobie drzwi, a jej róg błysnął a wszystkie nieprzyjemności Clue. - Już nic w tym pokoju nie ma. - Kiwnęła stojąc jeszcze w drzwiach. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wohoho, jak mnie tu dawno nie było XD

_____

OSTATNIA MISJA

Misja nie będzie miała zwycięzcy ani nagrody. Rozpoczyna się ostatni odcinek na drodze walki buntowników i władzy Equestriańskiej.

e4e649e1e64148d39f35ef628d08560d.0.jpg

 Wszyscy gwardziści zostali wezwani do obowiązkowego apelu na dziedzińcu zamku. Tam mają otrzymać instrukcje od samej Księżniczki Luny.

Bariery jak na razie nie ma.

___

Wybaczcie brak polskich znaków w gazetce. Nie dało się i tyle :p.

Edytowano przez Elizabeth Eden
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[895] [Lust Tale [Forest Song]]

- Nie musisz... - mruknęłam tylko w odpowiedzi, po czym znowu odrobinę podniosłam głos. Ten poważny ton... - Coś dzieję się na zewnątrz. Stała fluktuacja magii znikła... Dziś wiele rzeczy znika... Za wiele na raz. Nie chce mi się nic... - stwierdziłam będąc lekko nie w sosie ale kto by nie był? Ale musiałam to wyrzucić z głowy jak wiele rzeczy wcześniej. Wiedziałam że to wróci wcześniej czy później ale teraz nie mogłam... Po prostu nie mogłam. Co by się stało, gdyby... Wolałam nie myśleć i odłożyć to na później. Próbować żyć chwilą... - Chodź tu do mnie... - powiedziałam wyciągając kopytka w jego kierunku...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

Otworzyłem szeroko oczy na słowa Lust. Co ona właśnie powiedziała o barierze? Powoli podszedłem w jej stronę. Jednak zamiast ją objąć podszedłem do okna by zobaczyć to na własne oczy. Nie mogłem uwierzyć w to, co ujrzałem. Bariery nie było, ale dlaczego? Co się stało? Nic już nas nie chroniło. Zacząłem chodzić w kółko próbując to zrozumieć i znaleźć odpowiedź.

Gdy nagle złapałem się kopytem za głowę. A w moich oczach pojawiło się przerażenie, jakiego Lust jeszcze nigdy u mnie zapewne nie widziała. To był sygnał magiczny przeznaczony tylko i wyłącznie dla gwardzistów w nagłych sytuacjach. Wiadomość zrozumiałem natychmiast. Ale nie mogłem w nią uwierzyć. Jak mogła tak po prostu zniknąć?

Nagle zacząłem iść w kierunku swojego pancerza. Czas odpoczynku się skończył. Nastały ciężkie czasy, których tak się zawsze bałem. Zacząłem powoli podnosić pancerz by go włożyć i nagle odezwałem się w kierunku Lust.

- Equestria już nie jest bezpieczna Lust. Proszę cię uciekaj do swojej krainy póki masz szansę. Zbierz  podmieńce i uciekajcie jak najdalej możecie. Byle jak najdalej stąd. Zbyt bardzo cię... - urwałem wciąż nie potrafiłem powiedzieć tego słowa. Dziwnie się czułem, gdy miałem to powiedzieć na głos. - Zależy mi na tobie i nie chce by coś ci się stało. Jeśli już się nie spotkamy chce byś wiedziała, że ostatnie nasze wspólne chwilę były najcudowniejszymi w moim życiu. Dziękuje ci za wszystko - powiedziałem się wpatrując w nią. Nie chciałem jej zostawić samej. Chciałem być z nią podczas tego wszystkiego. Jednak gdzie miałbym się z nią udać? Wewnątrz mnie trwała walka. Część mnie chciała zostać z Lust i wspólnie z nią coś wymyślić. Druga zaś część mnie chciała bym zachował się jak na gwardzistę przystało i wykonał swoje obowiązki. Chronił Canterlot za wszelką cenę do ostatniej kropli krwi.

Gwardia Manehattan

Kapitan wpatrywał się w podmieńca w szoku. Po prostu zaniemówił. Czym ona była? Nic już z tego nie rozumiał. Życiowy cel tego podmieńca, który mu groził? Czyli to była nowa, Mask która nie dawno zginęła? Nie potrafił nic z tego zrozumieć. W jednej chwili oczy kapitan się otworzyły szeroko w przerażeniu. Nie mógł uwierzyć w to, czego się właśnie dowiedział. Jego róg zaczął kilkukrotnie migać. W ten sposób zaczął przekazywać rozkazy wszystkim gwardzistom w Manehattanie, gdy skończył znów spojrzał na podmieńca.

- Więc powodzenia i cenna rada ode mnie. Wypłyńcie tym statkiem - powiedział patrząc na nią skupionym wzrokiem.

W lochach gdzie przebywała Sandy zaczęło się istne szaleństwo. Gwardziści zaczęli wybiegać z lochów nie zwracając na nią większej uwagi. Wyglądało to tak jakby się ewakuowali przed zamachem bombowym. W pewnym momencie jeden z gwardzistów przebiegając obok celi Sandy zahaczył kluczem do jej celi o kraty i te zerwały się w jednej chwili i wpadły wprost do jej celi. Teraz na całym posterunku nie było już niemal nikogo. Unikanie gwardzistów nie powinno sprawiać większych problemów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Sandy]

Gdy drzemałam sobie spokojnie usłyszałam coś czego raczej się nie spodziewałam, obudziłam się i zerknęłam jak gwardziści uciekają jakby… Nie wiem co w sumie. Wstałam szybko gdy usłyszałam i zobaczyłam, że klucze wpadły mi do celi. To było aż za dziwne. Złapałam w kopyta klucz po odczekaniu minuty by upewnić się, że nie biegnie jeszcze jakaś fala i przekręciłam klucz w zamku. Wyszłam na korytarz rozglądając się w obie strony.

- Teraz znaleźć Sensetive’a i Sneaky. – mruknęłam do siebie idąc szybkim krokiem w kierunku przeciwnym do tego w którym biegli gwardziści. Z energii zrobiłam sobie nóż którym rozcięłam linę na skrzydłach, teraz mogłam lecieć nad ziemią by szybciej poszukać ich. Po chwili wchłonęłam energię z mojego narzędzia bo nie było mi dłużej potrzebne. Akurat dwójka moich towarzyszy raczej była mi niezbędna, potem trzeba poszukać czegoś jeszcze… Jeśli usłyszę jeszcze jakieś kroki zwielokrotnione to najwyżej zmienię formę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

[Shady Clue]

- Co się stanie z nami jak wy zginiecie? Czy będziemy mogli żyć... Sam odpowiedź na to pytanie... Co to za różnica gdzie, jeśli i tak to czeka? - rzuciła krótkim pytaniem egzystencjalnym, stojąc w przejściu, nawet już nie spoglądając na niego zanim wyszła powoli nie śpiesząc się... Widać było że była spokojna nawet na to wszystko ta postać.

Nieznana siła puściła Clue z objąć tuż przed wyjściem. Ta jednak chciała się cofnąć galopem do kapitale, by poinformować go że jej plany go nie miną ale tym razem nie straciła kontroli tylko zwinęła się z bólu bez żadnego ostrzeżenia padła bokiem na ścianę  tylko na moment zanim wszystko zelżało... Po jej wyrazie można było zobaczyć że nie ma ochoty na powtórkę.

- Wygrałaś... - wysyczała. - Tym razem... - rzuciła moment później do siebie idąc w jedno miejsce...

[985] [Lust Tale [Forest Song]]

- Jakbym mogła to bym pewnie to zrobiła... Jak polecę to i tak dostanę bilet zwrotny albo lepiej... - Zawahałam się co do odpowiedzi. Z otwartymi kopytami by mnie nie przyjęli. - Nie mogę. Muszę tu pozostać mimo wszystko... - Pokręciłam przecząco głową, a mój głos zabrzmiał pewniej. Co ja mogłam zrobić oprócz pozostaniu tam gdzie powinnam...  - Gazety już trąbią że Celestia zniknęła... Informacja od Anastazji... Gwardia już się mota, bo wszyscy wiedzą. Istne przedstawienie teatralne... - westchnęłam z wyraźnie wyczuwalnym zarzutem. Nie rozumiałam jak można dopuścić do takiej sytuacji...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Golding Shield

Moje oczy wbiły się w ziemie. Nie wiedziałem, co teraz mam zrobić. Nie mogłem tak zostawić Lust wiedząc, że grozi jej niebezpieczeństwo nie mógłbym się skupić na walce. Moje życie nie jest ważne. Ale ona była dla mnie bardzo ważna. Dlaczego nie może wrócić i być bezpieczna? Przecież to niema sensu. Gazety o tym trąbią jak można było do tego dopuścić? Nic nie rozumiałem z tej sytuacji. Byłem jak skamieniały. Najlepiej by było zbadać te sprawę i dowiedzieć się, co się stało z księżniczką. Ona zapanuje nad tym bałaganem. Tylko jak wprowadzić Lust do pałacu? Rozmyślałem wpatrzony w nią. Gdy nagle obróciłem się od pancerza idąc w inną stronę kierując się do szafy, z której wyjąłem folder. Były tam informacje o gwardzistach, których szkoliłem. Dostałem je, bo wciąż byłem ich dowódcą. Nagle wyjąłem zdjęcie klaczy o typowym wzroście jednorożca. Jej sierść była w barwie błękitu. Grzywa natomiast była średniej długości. Była typowo rozpuszczona. Jej oczy były w barwie zielonej. A cutie mark przedstawiał jakiś dziwny żółty kwiat.

- To jest Breezy Orchid należy do mojego oddziału. Z tego, co wiem aktualnie niema jej w Canterlocie. Bardzo podobają mi się wszystkie formy, które przybierasz, ale w pałacu mogą być podejrzliwi na widok takiej klaczy jak tą, którą jesteś aktualnie. Twój aktualny wygląd sugeruje raczej byś szybko oddaliła się stąd jak najdalej. A jak będziesz gwardzistką nie zwrócą na ciebie uwagi. Mówiąc krótko chciałbym abyś chwilowo przybrała jej wygląd i poszła ze mną. Skoro nie możesz wrócić do swojej krainy to chce mieć, chociaż możliwość by móc cię chronić i być przy tobie. Żeby zapobiec całej tej sytuacji musimy znaleźć księżniczkę. A najlepszy trop to pałac i jej pokój. Nie mam pomysłu gdzie indziej zacząć. Chyba, że nie masz na to ochoty i wolisz zrobić wszystko po swojemu. Nie chcę cię do niczego zmuszać, ale nie chce ciebie też zostawiać samej  - powiedziałem poważnie wbijając w nią wzrok.

Gwardia Menehattan

Kapitan zmrużył lekko oczy patrząc jak ta podmieniec go opuszcza. Miała w pewnym sensie racje. Kuce nie walczyły już tylko za siebie a o wolność wszystkich ras. Jednak nikt nie przyjdzie im z pomocą. Gwardia została sama w tej walce i muszą się z tym wszyscy pogodzić. Co by się nie działo to zawsze będzie ich wojna. Czy podmieńce przeżyją bez kucy? Szanse niewielkie. Chociaż nigdy za nimi kuce przepadać nie będą tak jak kieruje się to w drugą stronę. Kuce są potrzebne podmieńcom. Ludzie nie pozwolą im żyć, gdy dojdą do władzy. Powoli włożył hełm na głowę i zaczął opuszczać gabinet zostawiając kamień Mask na biurku. Później go pochowają jak należy. Czas wojny się zbliżał a on musiał przygotować siebie i swoich ludzi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...