Skocz do zawartości

Ebola, AIDS, dżuma, świńska grypa, ptasia grypa. Przeżyliśmy tak wiele "plag" czy jesteśmy niezniszczalni? [dyskusja]


KochamChemie

Recommended Posts

Fluttershy! Fluttershy! Jest ciekawa sprawa do omówienia, porozmawiamy dziś o "zwierzątkach".

Tylko nie takich zwykłych, w sumie... to termin "zwierzątka" nie jest całkowicie poprawne.

 

To o czym mamy w końcu rozmawiać?

 

Dobra, koniec wprowadzenia. Powiem dokładnie o co chodzi.

Widzicie, te małe ustrojstwa przez które chorujemy, czasami bardzo groźnie, ale mamy z nich również pewne korzyści. Bakterie są bardzo interesujące, ale zdarzają się takie odmiany które powodują strach i międzynarodową panikę. Weźmy taką ebolę(to jest z kolei wirus, dzięki za korektę), niby małe, to, to, ale jest tego sporo jak się człowiek zarazi.

 

Są też takie niezbyt śmieszne związki chemiczne, popularnie zwane wirusami...

 

Ogólnie, jest u nas nieciekawie.

 

Lekarstwa na HIV nie ma, na ebolę próbują wymyślić... ospa prawdziwa wybiła dużą część populacji.  Czy jesteśmy bezsilni wobec tych mikroskopijnych "draństw" .

 

hivstructure2.gif

 

o-EBOLA-VIRUS-facebook.jpg

 

 

 

Jakie mamy szanse na uniknięcie katastrofy? Co byście zrobili, gdyby nie udało się wam przejść pozytywnie kwarantanny, czy odważylibyście się palić w imię wyższego dobra zwłoki aby uniknąć choroby? Czy w ramach katastrofy można dopuścić się eksperymentów na ludziach?

Ogólnie? Jak byście się zachowali, gdybyście zobaczyli na ulicy kogoś, kto wygląda na zarażonego śmiertelną chorobą?

 

Zapraszam do dyskusji.  Piszcie i dzielcie się opiniami!

Edytowano przez KochamChemie
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aids to bym pod uwagę nie brał bo plaga tego się nie skończyła tylko ludzie są bardziej świadomi.

 

Co do reszty:

Obie grypy które były tak popularne dotykały głównie osoby o słabej odporności. Ogólnie każda szczególna plaga dotyka osoby słabe, ebola rozwinęła się w afryce. Czemu? Bo tam ludzie są słabi, ogólnie, ludzie nie są niezniszczalni ale twarde z nas draństwa. Nie tak łatwo nas wytępić, niezniszczalni? Nie. Twardzi? Jak najbardziej. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jakbym się zachowała gdybym spotkała na ulicy osobę, która wygląda jak zarażona śmiertelną chorobą? Przeszłabym na drugą stronę ulicy / skręciła w najbliższą boczną uliczkę / zaczęła biec jak naj dalej od tej osoby (nie potrzebne skreślić).

Palenie zwłok jak najbardziej tak. Normalnie też powinniśmy tak robić. Kremacja pozwoliłaby zmniejszyć tempo zapełnienia się nekropolii i zabić groźne "żyjądka".

Jakie mamy szansę na uniknięcie katastrofy? Według mnie nieduże. Żyjemy w dobie szybkiego transportu. Lotnictwo miedzykontynentalne to wręcz idealny sposób na rozpisanie zarazy. Pod wątpliwość trzeba też poddać czynnik ludzki i jego często zacofanią mentalność.

Co bym zrobiła, gdyby nie przeszła pozytywne kwarantanny? Nie chcę nawet o tym myśleć. Mam nadzieję, że miałabym na tyle przytomny umysł, by postąpić właściwie. Myślę, iż najlepszym rozwiązaniem, skoro i tak miałabym umieć, było by pozwolić by testowano na mnie leki na tą chorobę.

Eksperymenty na ludzkich? Jak najbardziej tak. Oczywiście nie na wszystkich. Mam na myśli eksperymenty na ochotnikach oraz więzieniach skazanych na śmierć (wiem, że w Polsce nie ma kary śmierci, ale są kraje, w których taka kara jest).

Wszystko co napisałam powyżej tych się chorób takich jak ebola czy dżuma, ogólnie epidemii.

Edytowano przez Gray Picture
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do tytułu - to z tą "niezniszczalnością" to trochę prawda. Hindusi w tej swojej rzece Ganges kąpią tam zwierzęta, siebie, piją z tej wody, a w tej wodzie znajduje się pierdyliard bardzo dużo chorób różnego rodzaju. Więc prawdę mówiąc, to Indianie są niezniszczalni.

 

Co do innych chorób... Hmm... Niech sobie przypomnę co było na biologii... z AIDS'em to tam bym się nie przejmował, przez powietrze nie da się zachorować na to. A co bym zrobił jakbym zauważył kogoś śmiertelnie chorego... Hmm... Odszedł na bezpieczną uliczkę i zadzwonił po pogotowie, żeby szukali takiej i takiej osoby w tej i takiej uliczce.

 

EDIT: Poprawa nazw ;d

Edytowano przez DarkEpisod
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Co do tytułu - to z tą "niezniszczalnością" to trochę prawda. Indianie (chyba) w tej swojej "świętej rzece" kąpią tam zwierzęta, siebie, piją z tej wody, a w tej wodzie znajduje się pierdyliard bardzo dużo chorób różnego rodzaju. Więc prawdę mówiąc, to Indianie są niezniszczalni.

.

> Hindusi, a nie Indianie

> Ta święta rzeka to Ganges 

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@DarkEpisod

Hindusi może, nie Indianie jeśli Ci o Ganges chodzi.

@topic

Od kiedy Ebola jest bakterią? To po prostu dość sporej wielkości wirus o dziwnym kształcie, nie bakteria.

Zasadniczo w ramach medycyny ludzkiej udało się wytępić wiele chorób. W krajach "pierwszego świata" zagrożenie epidemią może wydawać się ogromne przez szybkość przemieszczania ludzi, jednak na szczęście wiele z tych najgorszych chorób w stadium siewstwa raczej kładzie do łóżka, więc marne szanse spotkać kogoś z silną Ebolą na ulicy - nie miałby na to sił.

Palenie zwłok to najlepszy pomysł, bez przerwy praktykowany wobec epidemii chorób zwierzęcych. Sprawny, skuteczny. Przekładaniec trup-opony-trup-opony działa najlepiej.

Największym problemem jest niemalże brak możliwości walki z wirusem. Można podać leki opóźniające jego rozmnażanie (jak Zydowudyna przy FIV), ale te leki wykańczają organizm nosiciela, więc można ich użyć krótko. Bardziej polegamy na gotowych surowicach z przeciwciałami, bo własną odpowiedź humoralną organizm wykaże dopiero po kilku dniach/tygodniach od zakażenia. Poza tym wirusy łatwo inaktywować - większość ginie po kilku(nastu) minutach w UV (słońce, specjalne lampy) lub od temptearury i rozkładu kapsydu/nucleotydu.

W wypadku bakterii sprawa jest jednocześnie prosta i trudna. Łatwo, bo mamy antybiotyki. Gorzej, gdy antybiotyki niszczą także bakterie korzystne, co ułatwia dalsze zakażenia bakteryjne lub grzybicze.

No i przez lata wiele szczepów bakterii się uodporniło na niektóre powszechne antybiotyki. Przy dużym zakażeniu antybiotyki mogą też być mało skuteczne lub przynieść ogromną szkodę powodując zatrucie organizmu toksynami (szczególnie przy bakteriach Gram-).

Część bakterii (Chalmydiae) rozwija się tak jak wirusy w komórkach. Są przez to super trudne do zniszczenia, a zakażonych nimi bywa i po 70% społeczeństwa, choć nie u wszystkich występują mocne objawy.

#Edit

Natomiast co aktualnie jest problemem w "cywilizowanych krajach" to ruchy antyszczepionkowe. Może i niektóre szczepionki wywołują efekty uboczne. Jednak są one zasadniczo mniejsze niż zachorowania na choroby przeciw którym szczepimy.

Jeszcze jakiś czas temu choroby takie jak ospa były rzadkie. Na zachodzie potrafią być często nagłymi wybuchami epidemii. Co ciekawe głównie w przedszkolach i u dzieci bez szczepień, które przechodzą je stosunkowo ciężko.

Więcej przykładów nie podam, bo ludzkie choroby to nie moja działka :D

Edytowano przez CarnifexLunaris
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy da się walczyć z takimi paskudztwami? Oczywiście. Doskonałym przykładem jest tu wymieniona ospa prawdziwa, która została eradykowana.

 

Czy znaczy to, że należy lekceważyć zagrożenie? Absolutnie nie, ale czy od razu panikować? Zacznijmy od wirusa Ebola, czyli królowej gorączek krwotocznych. Śmiertelność rzędu 80% (z tego co się orientuje, to taka mniej więcej jest) robi duże wrażenie i nie da się ukryć, że to bestia zjadliwa i groźna. Jednak należy wziąć pod uwagę również inne czynniki, takie jak trudność zarażanie - póki co, poza filmami i książkami katastroficznymi nie udowodniono (z tego co się orientuje) istnienia szczepu wirusa, który przenosi się drogą kropelkową - to oznacza, iż największe ryzyko zarażania odpada. Czy wirus może zmutować i przenosić się w ten sposób? Najpewniej kiedyś tak i wtedy może dojść do poważniejszych kłopotów. Jednak należy wziąć pod uwagę to, iż w miarę rozprzestrzeniania się choróbska, wirus będzie tracił na zjadliwości i to prawdopodobnie bardzo szybko - w końcu zabijając gospodarza nie ma gdzie "żyć" i się reprodukować. Nie zmienia to faktu, iż starty mogą być olbrzymie.

 

Wspomnijmy również o czymś tak pospolitym jak grypa, którą nie raz i nie dwa straszą nas media. Nieodmiennie wtedy przywołują przykład Hiszpanki, która po pierwszej wojnie światowej pochłonęła miliony ofiar. Jednak to o czym mówią rzadziej, to warunki w jakich przyszło jej działać - Europa była po wojnie, kraje były wyniszczone, regułą był głód, a co najmniej niedożywienia i to wszystko stanowiło idealną pożywkę dla różnych chorób i ogólnego osłabienia organizmów. Wtedy na arenie pojawił się silny szczep grypy i zaczął kosić - prawdopodobnie w innych warunkach nie odniósłby takiego "sukcesu". Tak więc, o ile niebezpieczeństwa grypy lekceważyć nie wolno, to nadmierna panika również nie jest wskazana.

 

Jeżeli chodzi o bakterie sprawę naświetlił już CarnifexLunaris, a od siebie tylko dodam, iż choć antybiotyki są rzeczą korzystną, to należy pomyśleć przed ich użyciem. Obecnie zdarza się, iż lekarz na idiotyczny katara przepisze antybiotyki "na wszelki wypadek". Powiedzcie mi, czy widzicie sens bicia organizmu lekami antybakteryjnymi przy chorobie wirusowej? Mnie on jakoś umyka... Oczywiście w niektórych wypadkach jest to niezbędne by zapobiec innym zakażeniom, jednak ładownie ich ot tak ma znaczące minusy. Po pierwsze - wyżynamy własną, korzystną florę bakteryjną. Po drugie (i ważniejsze) - bakerie, które cały czas traktowane są antybiotykami w końcu wykształcają na niego odporność. Spotykamy wtedy bestie odporne na większość antybiotyków i dopiero wtedy jesteśmy w trąbie, bo leczenie jest znacznie utrudnione, o ile nie całkowicie nieskuteczne.

 

Przechodząc do pozostawionych na końcu posta pytań:

 

1. Na dwoje babka wróżyła.

2. Palenie zwłok... jeżeli byłby to skuteczny sposób na powstrzymanie epidemii to tak, choć z pewnością łatwo by to nie przyszło.

3. Raczej tak. Naturalnie tylko na niektórych. Innym podawałbym dawki chorobotwórcze pod pretekstem szczepienia :crazytwi:

4. Wziął nogi za pas, a oddalając się w nieprzystojnym pośpiechu dzwonił do odpowiedniej instytucji by się delikwentem zajęła.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hm, przez śmiertelnie chorego macie na myśli...?

Pytam, ponieważ niektóre z wymienionych przez Was chorób dają takie same objawy, przynajmniej w początkowej fazie, co zwykłe przeziębienie lub grypa. Później takie osoby raczej nie są w stanie zwlec się z łóżka. Bardziej prawdopodobne, że ucieklibyście przed kimś z anemią albo zaawansowanym nowotworem.

 

Mnie ciekawi jak dużą rolę odgrywa w tych chorobach dieta i ilu przypadków udałoby się uniknąć, gdyby zmienić nawyki żywieniowe. I nie, nie mam tu na myśli dziwnych idei altmedowców, którzy twierdzą, że jakieś tam określone pokarmy wyleczą z raka i innych tego typu chorób, a raczej kwestię spożywania niewykrwawionego mięsa zwierzęcego, lub wypadki podczas polowań. Jak wiecie, większość wirusów, jak nie wszystkie, przenoszą się przez krew. Wirus HIV u człowieka, zgodnie z badaniami, wziął się z wirusa SIV, który oryginalnie występuje u małp i szympansów.

 

 

According to the natural transfer theory (also called 'Hunter Theory' or 'Bushmeat Theory'), the "simplest and most plausible explanation for the cross-species transmission" of SIV or HIV (post mutation), the virus was transmitted from an ape or monkey to a human when a hunter or bushmeat vendor/handler was bitten or cut while hunting or butchering the animal. The resulting exposure to blood or other bodily fluids of the animal can result in SIV infection.

 

Bardzo prawdopodobne jest, że do zarażenia doszło w wyniku kontaktu z krwią zwierzęcia lub innymi wydzielinami jego ciała, przy czym od szympansów można zarazić się innym typem wirusa (bardziej agresywnym) niż od goryli.

Podobnie jest z wirusem Eboli – jest przenoszony przez nietoperze owocożerne, które są ważnym źródłem mięsa wielu biedniejszych rodzin w Afryce. Tegoroczna epidemia była prawdopodobnie ściśle z tym powiązana, choć pacjentem zero był dwulatek.

Odnośnie ptasiej grypy to oglądałam kiedyś dokument, w którym nadmieniono, że jedną z przyczyn pojawienia się tego szczepu mogło być spożywanie potraw przygotowanych z krwi ptactwa.

 

Jestem ciekawa, czy gdyby w jakiś sposób zadbać o prawidłową obróbkę mięsa, o to, żeby nie spożywać go surowego i tak dalej, to czy udałoby się uniknąć znanych już chorób i zapobiec nowym mutacjom.

 

Ano i palenie zwłok. Moim zdaniem przy epidemiach niezbędne. Jest jakaś bakteria/wirus, która przetrzyma krematorium?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Dolar

Ebola aktualna (serotype Zair w Afryce zachodniej) ma do 95% śmiertelności, ale zależy w sporym stopniu od stanu zdrowia /kondycji chorego. Zasadniczo przenosi się przez płyny ustrojowe, z drogą kropelkową słabiej. Najważniejszy jest kontakt z tkanką chorą, a ceremoniał pogrzebowy ludów afrykańskich często tego właśnie wymaga. To jeden z powodów, dla których u nich jest to tak częste.

Marburg jakoś nie był tak śmiertelny, a to w końcu nasza, europejska Ebola.

Najwięcej w obronie organizmu przed wirusem zależy od rozpoznania antygenów, a więc szczepionki lub wcześniejszy, choćby słaby kontakt, który nie wywołał objawów klinicznych.

Epidemia Hiszpanki miała jedną zasadniczą zaletę na swoją korzyść - szczep rozwinięty w Europie poszedł z żołnierzami wracającymi stąd z wojny, a potem przez miasta portowe na wszystkie wybrzeża. A reszta to warunki, o jakich już pisałeś.

Szczepy odporne na antybiotyki (MRSA itp) spędzają sen z oczu w szpitalach choćby. Bo wyleczyć się je da, jednak syntetyczne antybiotyki do tego potrzebne są drogie jak ****.

Trzeba pilnować, by do katastrofy nie doszło, za wszelką cenę. Kiedyś rozmawiałem z profesor mikrobiologii na temat rozwoju ptasiej i świńskiej grypy. Obie wywodzą się z prowincji Guanzong (zapewne przekręciłem nazwę) w Chinach. Specyfika tamtejszego rolnictwa, utrzymania zwierząt i ludzi w bliskim kontakcie i korupcja weterynarzy prowadzi do kolejnych epidemii. Szczepy wirusa łatwo przenoszą się między organizmami, zyskując możliwość ataku wielu odmiennych gatunków, a że grypa mutuje szybko to długo na efekty czekać nie trzeba. Wysnuć udało się nam wniosek, że gdyby nowa Epidemia w tym zagłębiu chorób miała zagrozić całemu miliardowi ludzi w Chinach, to "wcisnęliby czerwony guzik" i szybko zdusili problem w zarodku. Oni nie mają środków, by pozwolić na zakażenie kogoś w Szanghaju lub Beijing, więc długo by się nie zastanawiali działając w imię wyższego celu. Może w Europie wyglądałoby to inaczej...

Testowanie na ludziach, na chorych, na hodowlach komórek. Zależy od skali zagrożenia. Ale użycie leków na chorych w stanie ciężkim/terminalnym ma sporo sensu, bo jeszcze się przydadzą skoro i tak mają umrzeć. Chętnych też by nie brakowało.

A na ulicy ciężko rozpoznać objawy. Jak ktoś kaszle, to odwracam się w innym kierunku i staram nie oddychać przez same usta :)

@Isabre

Obróbka mięsa to ważna sprawa. Sam lubię surowe, ale tylko dobrze sprawdzone. Za dużo możliwości złapania pasożytów. Bakterie to inna sprawa i nimi w mięsie nie ma się aż tak bardzo jak martwić...o ile uwierzymy, że nadzór weterynaryjny jest w pełni skuteczny i nieprzekupny (ekhm...powinien być).

W takim wypadku mamy niemalże zerowe szanse na spożycie mięsa zakażonych (mikroorganizmy) lub zarażonych (pasożyty) zwierząt.

Zasadniczo ze stadami nikt się nie bawi - każda hodowla jest regularnie badana, sztuki chore usuwane, a epidemie zwalczane poprzez eksterminację na określonym terenie wokół ogniska. Pytanie, czy ktoś nie bierze w łapę by przymknąć oko na problemy, na szczęście jest to coraz mniej opłacalne.

Palenie... Mogą to przetrwać Archeony, ale one są niemal zawsze nieszkodliwe.

Edytowano przez CarnifexLunaris
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@CLunaris, zdaję sobie sprawę, że u nas sytuacja wygląda dobrze. Chodziło mi raczej o kraje Afrykańskie, ale też po części o wymienione przez Ciebie chińskie prowincje, gdzie do sprawdzania mięsa pod kątem chorób nie przykłada się aż takiej wagi... :/

 

Jeśli chodzi o zarażanie się, to przez ponad rok pracowałam w przychodni zdrowia jako sprzątaczka. Chyba tylko ze trzy razy udało mi się przywlec jakąś jelitówkę do domu, ale generalnie nie było tak źle, jak się spodziewałam. Ogólnie bardziej obrzydza mnie komunikacja miejska i te rurki do trzymania się, które często są śliskie od cudzego potu. Ych.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ptasia grypa i zagrożenie? Choose one.

Ptasia grypa nie była nigdy realnym zagrożeniem, to jedynie media rozdmuchały sprawę. Po pierwsze: odnotowano wyłącznie jeden przypadek zarażenia drugiego człowieka bez straty zjadliwości. Grypą tą można się zarazić jedynie przez kontakt z zarażonym ptactwem. Jedyne ryzyko mogłoby się pojawić jedynie w przypadku małoprawdopodobnej mutacji wirusa. Po drugie: aby zapobiec zarażeniu, wystarczy zachować zasady higieny.

AIDS również nie można uznać za realne zagrożenie, sposoby rozprzestrzeniania się wirusa są bowiem zbyt "niszowe". W końcu mimo negatywnej opinii dzisiejsza młodzież w przeważającej większości raczej nie bierze udziału w dzikich orgiach czy wstrzykuje sobie twarde narkotyki w żyły tą samą strzykawką :ming: (nie mówię o marichuanie). A może po prostu ja i moja okolica jesteśmy tacy dziwni ;__;.

No i wirus ponownie pokazał, że ludzie potrafią być sk#rwielami (vide umyślne zarażanie innych).

Co do Eboli, ludzie u góry już się wypowiedzieli dość mądrze, więc dodam jedynie od siebie, że nie uważam jej za realne zagrożenie (i obym miał rację). Aktualnie ofiary liczymy w tysiącach, czyli na skalę światową... Nic. Nie chcę ujmować tymże stwierdzeniem ofiarom tejże choroby.

No i do tego jest małe prawdopodobieństwo wybuchnięcia pandemii w Europie. Ludzie potrafią nie wysyłać do szkoły dzieci, bo jeden z uczniów wrócił z Afryki, zbyt duża panika.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Ptasia grypa nie była nigdy realnym zagrożeniem, to jedynie media rozdmuchały sprawę. Po pierwsze: odnotowano wyłącznie jeden przypadek zarażenia drugiego człowieka bez straty zjadliwości. Grypą tą można się zarazić jedynie przez kontakt z zarażonym ptactwem. Jedyne ryzyko mogłoby się pojawić jedynie w przypadku małoprawdopodobnej mutacji wirusa.

 

Akurat jeżeli chodzi o grypę, to jest to jeden z najczęściej mutujących wirusów, więc pojawienie się wybitnie zjadliwego szczepu wcale nie jest takie nieprawdopodobne, jak mogłoby się wydawać. Myślisz, że czemu szczepienia na grypę robi się rok w rok? To paskudztwo się stale zmienia i w końcu trafi się takie bydlę, które zabierze swoją dawkę ofiar.

 

Zgadzam się, że tutaj media zadziałały idealnie (z punktu widzenia producentów szczepionek) i wywołały niepotrzebną panikę. Z drugiej strony czasami lepiej, że się drą, bo inaczej mogą przegapić coś naprawdę groźnego - wystarczy podchodzić do ich informacji ze sporą dawką zdrowego rozsądku.

 

Natomiast co do zachowania zasad higieny jako obronie przeciwko grypie, to nie mogę się zgodzić, chyba że za takowe uznajesz chodzie w masce, goglach i rękawiczkach. To paskudztwo może roznosić się drogą kropelkową, więc wystarczy, że osoba zarażona kichnie w nieodpowiednim czasie i może zarazić kilka, kilkanaście, czy nawet kilkadziesiąt osób. Mycie rączek, choć wysoce zalecane za bardzo tu nie pomoże. Naturalnie, jeżeli dojdzie do wspomnianej wcześniej, całkiem prawdopodobnej mutacji.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Akurat jeżeli chodzi o grypę, to jest to jeden z najczęściej mutujących wirusów, więc pojawienie się wybitnie zjadliwego szczepu wcale nie jest takie nieprawdopodobne, jak mogłoby się wydawać. Myślisz, że czemu szczepienia na grypę robi się rok w rok? To paskudztwo się stale zmienia i w końcu trafi się takie bydlę, które zabierze swoją dawkę ofiar.

Tylko, że wirus nie zmutuje "od tak". Musiałoby dojść do jednoczesnego zarażenia się przez człowieka ludzką, jak i ptasią grypą, do tego obydwie choroby musiałby żerować na tych samych komórkach, dzięki czemu wirusy mogłyby wymienić się genami.

 

Natomiast co do zachowania zasad higieny jako obronie przeciwko grypie, to nie mogę się zgodzić, chyba że za takowe uznajesz chodzie w masce, goglach i rękawiczkach. To paskudztwo może roznosić się drogą kropelkową, więc wystarczy, że osoba zarażona kichnie w nieodpowiednim czasie i może zarazić kilka, kilkanaście, czy nawet kilkadziesiąt osób. Mycie rączek, choć wysoce zalecane za bardzo tu nie pomoże. Naturalnie, jeżeli dojdzie do wspomnianej wcześniej, całkiem prawdopodobnej mutacji.

Pisałem sposobach obrony przed "aktualną" ptasią grypą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nic nie trwa wiecznie. Wyginęło już tyle gatunków, że i na nasz też przyjdzie czas. Trzeba się z tym pogodzić. 

 

Czytając posty innych zauważyłam, że pojawiło się wiele nieścisłości. Najpierw odniosę się do postu Generalka. Otóż, wirusy mutują "ot tak". W sumie nie tylko one, ale skupmy się na razie na nich. Mutacja to nagła, skokowa zmiana w DNA. W przypadku wirusów najczęściej spowodowana jest chociażby czynnikami środowiskowymi (promieniowanie, substancje chemiczne), bądź też powstaje gdy dojdzie do jakiegoś błędu (np. w czasie replikacji materiału genetycznego). Mutacja może się pojawić, ale nie musi. Powiedziałabym, że to trochę jak loteria. 

Wirusowi grypy ludzkiej wcale do szczęścia nie jest potrzebny wirus grypy ptasiej. Jeśli ma dojść do mutacji, to i tak dojdzie, chociażby w wyniku błędu podczas replikacji. 

 

Prawdą jest, że ludzie nadużywają antybiotyków. Ale prawdą jest też, że przed nimi nie uciekniemy, bo niestety, ale są w żywności. Na przykład takie kurczaki są karmione antybiotykami od maleńkości. A potem ich mięso naszpikowane tymi specyfikami trafia na nasze stoły. Bakterie, mimo swoich rozmiarów i braku układu nerwowego, są szczwane (jak lisy :rainderp: ). Wymieniają się między sobą genami odporności na antybiotyki. Im więcej antybiotyków spożywamy, tym bardziej one się na nie uodparniają. I po prostu, terapia antybiotykami staje się nieskuteczna. 

 

Jeśli chodzi o AIDS. Dawniej uważano, że tylko osoby homoseksualne mogą zarazić się tą chorobą. Teraz wiemy, że zachorować może zarówno osoba homoseksualna, jak i heteroseksualna. Kiedyś nie zwracano uwagi na to, że osoby cierpiące na hemofilię i przyjmujące czynniki krzepnięcia krwi mogą się zarazić podczas terapii wirusem HIV. Teraz, odpowiednio bada się krew i po prostu nie ma możliwości zakażenia tym wirusem przez, chociażby transfuzję krwi. Trzeba się tylko cieszyć, że coraz więcej wiemy o HIV i AIDS. Ale nadal- jest to realne zagrożenie.

 

Pamiętacie sprawę psa pielęgniarki zarażonej wirusem ebola? Uśpili psiaka ze względu na to, że nie mamy wiedzy na temat tego, jak ten wirus zachowuje się względem komórek innych zwierząt. Uważam, że postąpiono słusznie, chociaż szkoda mi tego psa i przykro mi, że spotkał go taki los. Mimo wszystko, lepiej dmuchać na zimne. Podobnie uważam w kwestii palenia zwłok. Jeśli doszłoby do jakiejś katastrofy, racjonalnym byłoby takie postępowanie. Przecież tak robili mnisi, kiedy potężne tsunami spustoszyło wybrzeża Indonezji. Dzięki temu, nie doszło do wybuchu poważnej epidemii i tym samym, zapobiegli śmierci innych ludzi.

 

Myślę, że nie możemy spać spokojnie. Niby wiemy jak bronić się przed wirusami, czy bakteriami, ale wciąż coś nas zaskakuje. Chociażby właśnie wspomniany wirus ebola. Zgadzam się z Dolarem. Kiedyś coś nas zniszczy. Pozostaje tylko pytanie co i kiedy.

Edytowano przez Sabina
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli chodzi o AIDS. Dawniej uważano, że tylko osoby homoseksualne mogą zarazić się tą chorobą. Teraz wiemy, że zachorować może zarówno osoba homoseksualna, jak i heteroseksualna. Kiedyś nie zwracano uwagi na to, że osoby cierpiące na hemofilię i przyjmujące czynniki krzepnięcia krwi mogą się zarazić podczas terapii wirusem HIV. Teraz, odpowiednio bada się krew i po prostu nie ma możliwości zakażenia tym wirusem przez, chociażby transfuzję krwi. Trzeba się tylko cieszyć, że coraz więcej wiemy o HIV i AIDS. Ale nadal- jest to realne zagrożenie.

 

Da się, da. Zależy od tego gdzie mieszkasz i w jakim stanie gospodarczym jest twoje państwo.

http://www.dailymail.co.uk/wires/afp/article-2860998/10-Pakistani-children-HIV-blood-transfusions.html

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 

Myślę, że nie możemy spać spokojnie. Niby wiemy jak bronić się przed wirusami, czy bakteriami, ale wciąż coś nas zaskakuje. Chociażby właśnie wspomniany wirus ebola. Zgadzam się z Dolarem. Kiedyś coś nas zniszczy. Pozostaje tylko pytanie co i kiedy.

 

A ja właśnie sądzę, że powinniśmy spać spokojnie. Skoro i tak nie mamy wpływu na to kiedy i w jakich okolicznościach coś przyjdzie i się nas pozbędzie, to po co martwić się na zapas i zatruwać sobie umysł myślą o nieuniknionej katastrofie? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


A ja właśnie sądzę, że powinniśmy spać spokojnie. Skoro i tak nie mamy wpływu na to kiedy i w jakich okolicznościach coś przyjdzie i się nas pozbędzie, to po co martwić się na zapas i zatruwać sobie umysł myślą o nieuniknionej katastrofie? 

 

Myślę, że to jest kwestia tego, jaką filozofię czy styl bycia przyjmujesz. Ktoś będzie niepoprawnym optymistą, a ktoś inny dekadentem. To już wg mnie bardzo subiektywna sprawa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...


Nic nie trwa wiecznie. Wyginęło już tyle gatunków, że i na nasz też przyjdzie czas. Trzeba się z tym pogodzić. 

 

Sabinko, jak sami siebie nie doprowadzimy do zagłady, to już będzie dobrze. Być może za bardzo długi czas, człowiek przestanie być człowiekiem współczesnym i stanie się inną rasą, innym rodzajem człowieka. Więc ta ciągłość być może zostanie zachowana. Ale może być też całkiem inaczej.

 


Zapraszam do dyskusji.  Piszcie i dzielcie się opiniami!

 

Oczywiście, że jesteśmy niezniszczali! Przeżyliśmy tyle "końców świata", nawet ja sam! Jak Putina przeżyjemy to już w ogóle!

 

Jednak sprawa ma się trochę inaczej jeśli mówimy o drobnoustrojach. Przypomina to trochę odpieranie kolejnych fal ataku wrogów - wirusów, kiedy my stajemy w defensywie. Będzie trwać to tak długo, aż nas złamią. Lub, gdy oprócz wygranej w pyrrusowy sposób bitwy, jak w przypadku pokonania Czarnej Śmierci, wygramy także wojnę z wirusami już ostatecznie. Piękny byłby to triumf, jednak trochę nam do niego daleko, jeśli w ogóle ten triumf istnieje. Musimy sobie radzić i się wspierać nawzajem tym, co mamy i tym co możemy na dzień dzisiejszy. Na pewno nie jesteśmy zupełnie bezbronni w tej kwestii.

 

Ogólnie istnieją przecież wytyczne podczas takich epidemii i raczej nie miałby wtedy wolnej ręki, żeby zachowywać się jak chcę. Palić zwłoki, czy nie palić, to byłaby decyzja odgórna, tak samo jak z eksperymentami na ludziach.

 

W takim razie, jeśli o mnie chodzi, to spaliłbym ciała nawet jeśli byli by to moi bliscy, im się już nie przydadzą. Osoby zarażone trzeba odizolować i przetrzymywać je tak długo, aż nie umrą lub nie zostanie wynalezione skuteczne lekarstwo. Eksperymenty na ludziach, jeżeli konieczne (a z reguła są) oczywiście trzeba przeprowadzić, nawet jakby nie będzie chętnych. Gdyby okazało się, że jestem zarażony... postarałby się nie stwarzać zagrożenia dla innym, czekałbym na ratunek, lub na śmierć. Być może łatwiej jest o tym mówić, gdy się jest zdrowym, ale z pewnością nie chciałbym narazić innych ludzi na to paskudztwo i starałbym się ograniczyć ryzyko. 

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 weeks later...

Choroby chorobami sporo było takich śmiertelnych chorób a już nie są.Ale nie zapominajmy też o tym,że pojawiają się nowe choroby.

 

A tak btw to jak to jest z tą Ebolą? Na grupie na FB ktoś kiedyś pisał,że kogoś wyleczyli,ale się nie wgłębiałem w temat.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...