Skocz do zawartości

Exanima [NZ] [Human & Pony] [Grimdark] [Violence]


Bester

Recommended Posts

Oto mój kolejny fik. Drugi w którym wykorzystam świat gdzie ludzie i kucyki egzystują ze sobą od zarania dziejów i trzeci z wykorzystaniem narracji pierwszoosobowej. Sam pomysł powstał około pół roku temu i przez ten czas ulegał licznym zmianom. Po raz kolejny staram się wykreować nowy świat dla nowego opowiadania, jak wyszło tym razem? To już nie mi oceniać.

Zatem, bez zbędnego przedłużania, zapraszam do lektury:

bXbMu5f.png

Rozdział I

Rozdział II

Rozdział III

A teraz trochę informacji, dla tych którzy jednak wolą widzieć więcej przed otwarciem dokumentu:

 

Zdaję sobie sprawę, że w opowiadaniu wykorzystuję coś takiego jak "runy". Tutaj są przystosowane one to mojej historii, użyłem ich, ponieważ jest to szerzej znana nazwa i ich działanie wyda się nieco bardziej naturalne. W tekście wszystko jest możliwe.

Umyślnie dawkuję informacje w tekście. Rozumiem, że niektórzy mogą odbić się od tekstu przez taki zabieg, ale budowanie atmosfery i dawkowanie szczegółów, z których należy zbudować cały obraz jest doskonałą zabawą. Więc tak, liczy się każdy, nawet z pozoru nieistotny szczegół.

Ale o co chodzi?

Jeśli będzie naprawdę sporo głosów o więcej informacji, udostępnię je. Póki co, odkrywajcie ten świat sami.

 

Zatem, miłej lektury!

Edytowano przez Draques
  • +1 7
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grimdark nie jest czasem tagiem do necronomiconu? Jeżeli nie, przepraszam, zaś jeżeli tak, polecam przenieść temat, zanim Dolar się do ciebie dobierze.

Kiedyś był, teraz dla Necronomiconu jest tag Gore. Bo pamiętaj: Grimdark niekoniecznie oznacza atmosferę, w której flaki latają wysoko (będzie deszcz... krwi :rariderp:), wystarczy, że klimat będzie gęstszy niż w przypadku klasycznego Dark xd

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No cóż, ci, którzy nalegali, żeby Draques rozwijał wątek wspólnej egzystencji ludzi i kuców mają za swoje. Ja natomiast nie jestem entuzjastą ludzi w fanfikach, więc autor będzie musiał się napracować, żeby mnie do tego ponownie przekonać, huehue :P. Swoje uwagi, obawy i podpowiedzi przekazałem, natomiast ogółowi ludzkiemu z tego forum powiem, że początek mamy dosyć charakterystyczny jak dla Draquesa, czyli zalążek akcji, wstępnie przedstawiony świat i oczywiście czytelnik pozostawiony w tej niepewności, czego jeszcze ma się spodziewać. A że jestem zwolennikiem stopniowego dawkowania informacji oraz tajemnic, to daję okejkę i chętnie zobaczę, co też z tego fanfika wyniknie i oczywiście trzymam kciuki :brohoof:.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra, będzie krótko adekwatnie do moich sił i posiadanego wolnego czasu.

 

Miodzio! Sceny batalistyczne wysokiej jakości, dużo akcji, w paru scenach skojarzyło mi się z Van Helsingiem. :D. Dwójka bohaterów coraz bardziej się nam kształtuje, nawet była wzmianka o pochodzeniu tego nieco tajemniczego tytułu fanfika (a tak się zastanawiałem skąd ten tytuł...). Informacje jak zwykle - dawkowane w małym stopniu, owiane tajemnicą... Pozytywnie wpływa to moim zdaniem na klimat.

Ogólnie mam wrażenie, że to dopiero początek początku, więc... cóż... czekam na więcej :lunahug2:I postaram się szerzej wypowiedzieć przy okazji następnego rozdziału, bo wtedy już myślę bardziej będzie o czym.

 

Pozdrawiam :lazyrainbow:

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Teraz, po trzech rozdziałach, mając już większe rozeznanie, mogę z całą pewnością stwierdzić capslockowe:

PO-LE-CAM!

W tym rozdziale możemy się spodziewać nieco mniej wybuchowych klimatów, co jest sporym plusem, bowiem pozwala wprowadzić do fanfika nieco informacji i daje czytelnikowi odetchnąć od akcji. Wszystko sprawnie, ciekawie i z pomysłem. Niech się "slajsoflajfy" chowają!

Edytowano przez Foley
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmmm... ciekawe jest to że zawsze pozostaje ten niedosyt, coś jak głód nikotynowy(pozdro dla palaczy). Przeczytane i nie powiem że takie klimaty są mi bliskie, chociaż teraz mniej niż kiedyś ale jednak. Czyta się przyjemnie i szybko(albo to po prostu nawyk szybkiego czytania) tak czy siak jest moc i są też runy, a z oceną końcową wstrzymam się do zakończenia całości i nie powiem że po przeczytaniu tych trzech rozdziałów, moje oczekiwania względem tego fika są spore. Tak czy inaczej dawać mnie tu wincyj, bum!

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

Pierwsze wrażenie?

2edgy4me

Nie, poważnie. Pamiętam swoje początki z „Save me” oraz garść innych fanfików, różnych autorów, gdzie również pojawiły się wulgaryzmy, wartka akcja, wybuchy, strzelaniny, te rzeczy. Jednakże, nigdy wcześniej nie uderzyło to we mnie z tak dużą siłą. To jest po prostu przesada. Serio. Były fragmenty, gdzie prawie się roześmiałem, widząc kolejne „brzydkie słowa”, czy też riposty głównego bohatera. Czuję, że nie był to zamiar autora, że nie miałem się z tego śmiać, że miało to służyć budowie surowego, ciężkiego klimatu. Ale z jakiegoś powodu zadziałało to inaczej. Jasne, na początku było w porządku, ale potem kolejne odzywki stawały się coraz bardziej nachalne, niepotrzebne, może nawet momentami wprowadzone na siłę.

Sprawa druga, czyli bohaterowie. To kolejna rzecz, która we mnie uderzyła. Mianowicie, wszyscy wydają się tacy sami. Opowiadanie przyrównam do „Save me”, ze względu na to, że jest to [Human & Pony] i ogólny klimat, akcja, dosyć mocno się z tym tytułem kojarzą. Z tego co pamiętam, przy „Save me” pochwaliłem kreację kucoperki, Midnight, jednocześnie krytykując nieco Maksa, a także wspominając, że brakuje postaci drugo i trzecioplanowych, takich z prawdziwego znaczenia. Mimo wszystko, przewinęło się kilka nieco wyraźniej zarysowanych charakterów, które wyróżniały się na tle całości.

W „Exanima”, czegoś takiego nie ma. A przynajmniej, nie ma na obecnym etapie. Mam na względzie fakt, że opowiadanie powstało stosunkowo niedawno, jest rozwijane i zapewne jeszcze wiele się wydarzy. Jednakże, na chwile obecną, Alex aż za bardzo przypomina Maksa, czy to charakterem, czy też profesją, którą się para. Również ma swego kucykowego kompana. Z tym, że Lars wydaje się być dużo, dużo słabszą postacią, niż Midnight. Chodzi mi o następującą rzecz – zapytany o to, co definiuje Midnight, odpowiedziałbym: kucoperka, zadziorna, energiczna, jest trochę jak „złośliwa młodsza siostra”, miewa chwile słabości, nie poddaje się, jej historia jest interesująca. Zapytany o to, co definiuje Larsa, powiedziałbym: Agresywny… Przeklina… Bije się… Dokładnie tak, jak większość przewijających się w trakcie akcji postaci. Jest strasznie monotonny, aż nazbyt podobny do Alexa. Jak wspomniałem, opowiadanie nie jest ukończone, to dopiero początek historii, lecz pamiętam, że na tym etapie, Midnight już się czymś wyróżniała, była unikalna. Tutaj natomiast, brakuje pewnej różnorodności.

Jeszcze jedna sprawa – mam dziwne wrażenie, że prawie wszystkie jednorożce są białe, albo srebrzystobiałe ;P

Kolejna rzecz, która niezbyt mi zazgrzytała, to technikalia. Podczas czytania natrafiłem na kilka literówek, które starałem się na bieżąco zaznaczać, choć przypuszczam, że bardziej uważna lektura ujawniłaby kolejne uchybienia. Nie zawsze pasował mi szyk zdań, często te złożone porozbijałbym na mniejsze kawałki. Na przykład tutaj:

Poczułem jak jakaś siła odpycha mnie od zjawy, wszystkie fragmenty szkła w pomieszczeniu wzbiły się w powietrze, widziałem jak fotele rozbijają się o ścianę, okno w sali rozbiło się a szkło wypadło na zewnątrz budynku.

"Poczułem jak jakaś siła odpycha mnie od zjawy. Widziałem, jak fragmenty szkła wzbiły się w powietrze, jak fotele rozbijają się o ścianie, a okno w sali rozbiło się."

 

Z kolei zdarzało się, że niektóre sąsiadujące ze sobą zdania zlepiłbym w jedno i/ lub inaczej po tym podzielił. Jak tutaj:

W części miasta która należała do agencji było kilka szkół, do których uczęszczały dzieci pracowników centrali. Takich jak ja, terenowych agentów którzy polowali na zjawy, informatorów, naszych lekarzy.

"W części miasta, która należała do agencji było kilka szkół. Uczęszczały do nich dzieci pracowników takich jak ja - terenowych agentów, którzy polowali na zjawy, a także informatorów, lekarzy."

 

W ogóle, miejscami miałem wrażenie, że poszczególne fragmenty tekstu są niedopracowane, niedopieszczone. Moja sugestia? Jest już Foley, który odpowiada za wyłapywanie dziur fabularnych i nielogiczności (proszę mnie poprawić, jeśli się mylę). Może poza nim, przydałby się jeszcze jakiś korektor, który polowałby na błędy w pisowni. Myślę, że to by pomogło.

W porządku. Odstawiając na bok wszystkie te aspekty, które mi się średnio podobały, bądź nie podobały w ogóle, chciałbym przejść do pozytywów. Przede wszystkim, widać, że za tą historią stoi konkretny, nowy pomysł, przynajmniej jeśli chodzi typ zagrożenia, z jakim zmagają się bohaterowie. Ze względu na spoilery, nie podniosę się do „Save me”, ale wspomnę, że czuć doskonale klimat „incydentu”, którego skutki prześladują ludzi i kucyki do dzisiaj. Jak na razie, autor zaprezentował nam kilka stworów, w tle przewijają się takie motywy jak okultyzm, sekta, śledztwo, a także krwiożerczość, bezwzględność tego, co „na zewnątrz” versus zwyczajne, normalne życie nieświadomych mieszkańców. Albo uświadomionych tylko częściowo.

Kreowany przez autora świat doskonale współgra z licznymi i nierzadko przepełnionymi przemocą scenami akcji. Owe sceny są bardzo mocnym punktem opowiadania. Są efektywne, są dostatecznie dobrze opisane, niekiedy potrafią przytrzymać w napięciu, choć zuchwałość głównych bohaterów momentami burzy mozolnie budowany, typowo grimdarkowy klimat, przyprawiając o kpiący uśmieszek. Z jednej strony może to zostać potraktowane jak charakterystyczna cecha bohaterów, jednak na pierwszy plan aż za bardzo wybija się pewna „kliszowość”. Po prostu nie posiadają innych, charakterystycznych cech, które stałyby w opozycji do tej niekiedy przesadzonej pyszałkowatości. Oni po prostu są. I tyle.

Rekordzistą wydaje się być scena, w której Alex ma zastrzelić opętanego rekruta. To trwa zbyt długo. Typowa klisza, „mógłbym cię od razu zabić, ale najpierw trochę pogadam”. Na całe szczęście, walka jaka następuje potem nadrabia to w zupełności, serwując nam kolejną porcję wartkiej akcji, konkretną próbkę możliwości autora w tym zakresie. Zerkając ku poprzednim dziełom, sceny te wydają się całkiem świeże.

I to jest znakomity moment, aby wspomnieć o runach. Co uważam za duży, znaczący plus, postacie ludzkie wreszcie dysponują nie tylko bronią palną, walką wręcz, ale także pewnym rodzajem magii (tak to odebrałem). Szkicując na papierze runy, są w stanie oponenta zdezintegrować, przypisać do niego demona, zamrozić. Interesujące. Jest to coś nowego i dobrze się sprawdzającego, w kontekście scen akcji. Ciekawe uzupełnienie metod konwencjonalnych (zresztą wzmocnionych przez jednorożce), współgrające z nowym typem zagrożenia, który według podsuniętych przesłanek, wywodzi się z głębin piekieł.

Ponadto, nie wszystko mamy podane na tacy, w tekście znajdziemy wiele niedopowiedzeń, które skutecznie przysłaniają nam obraz genezy całego „incydentu”, jak również to, z kim lub czym, tak naprawdę zmagają się nasi bohaterowie. Inaczej, niż w „Save me”, nie miałem wrażenia „zbyt mało kucy w kucach”. Zgaduję, że to za sprawą personelu szpitalnego, częstszego wspominania o postaciach nie będących ludźmi (chociażby wspomnienie o pędzących do szkoły źrebakach – taki drobny znak, a zmienia wiele), czy przede wszystkim run. Nadają one całości „magicznego” posmaku, podczas, kiedy poprzednim razem, był on czysto „militarystyczny”.

Jak dotąd mamy tylko trzy części. Generalnie rzecz biorąc, zakończenie tej ostatniej, jest napisane w taki sposób, że zastanawiamy się co się stało, co będzie dalej, kto lub co za tym stoi, kogo jeszcze przyjdzie nam poznać. Tak więc, czekam na więcej. Ostatecznie, mimo wszystko, jest pozytywnie. Mimo mankamentów, o których pisałem, historia wciąga i pozwala miło spędzić czas. Komu mógłbym polecić najnowsze dzieło Draquesa? Przede wszystkim tym, którzy jednocześnie cenią sobie akcję, tajemnicę oraz cięższe klimaty i nie krzywią się na kucyki kroczące ramię w ramię obok ludzi. Oczywiście, jeżeli autor pragnie nas czymś zaskoczyć, wstrząsnąć, czy to w środku, czy pod koniec historii, po „Save me” może mu być trochę trudno. Drugi raz, podobne chwyty mogą odnieść mniejszy sukces, gdyż czytelnicy mogą się już pewnych rzeczy spodziewać, ale jestem dobrej myśli. Choć rdzeń świata przedstawionego (kucyki i ludzie razem) pozostaje taki sam, zaprezentowane elementy (runy, nowa jednostka, nowy rodzaj zagrożenia, przewijający się w tle kult), sprawiają, że to w gruncie rzeczy nowe, niezbadane horyzonty, gdzie jeszcze wiele się może wydarzyć.

Co mógłbym doradzić? Przede wszystkim, skupić się na kreacjach bohaterów. Dać im więcej cech, nakreślić lepiej tło, odróżnić jednych od drugich, popracować nad kwestiami mówionymi, zredukować ilość wulgaryzmów. Dorzucić postacie drugoplanowe, ale nie identyczne, tylko w jakimś stopniu unikalne. Naprawdę małe rzeczy są w stanie wyróżnić pewne postacie. Już wystarczy, że ktoś będzie non-stop bawił się zapalniczką, kołysał się na krześle, albo mianował innego bohatera wymyśloną przez siebie ksywką. To już jest coś, co może zdefiniować postać. Poza tym, zwrócić większą uwagę na literówki i szyk zdań. Tekst na pewno na tym zyska.

Na chwilę obecną, to by było wszystko. Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy.

  • +1 3
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dziękuję za tak obszerny i merytoryczny komentarz do tych kilku rozdziałów tegoż opowiadania. W przyszłości będę zwracał większą uwagę na wymienione elementy które są słabe, bądź skonstruowane źle. Zdaję sobie z tego sprawę, oraz wiem, że w szerszej perspektywie mogłyby zostać one przesłonięte przez inne rzeczy, oraz wydarzenia. W każdym razie, człowiek uczy się całe życie, więc i z Twojego komentarza nauczyłem się kilku rzeczy. Postaram się wyciągnąć odpowiednie wnioski na przyszłość.

Natomiast, co do przyszłości tego tekstu. Cóż, wystarczy spojrzeć na jego popularność, względem innych moich opowiadań, by określić co się z nim stanie.

Jeszcze raz dziękuję, Hoffman, za tak merytoryczny wpis.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez trochę się zastanawiałem czy nie zaczekać z komentowaniem na kolejny rozdział ale po przemyśleniu napiszę teraz więc główni bohaterowie są do siebie podobni psychicznie (mało emocji, opanowanie skupienie itp.) podczas "akcji" spoko ale poza tym to nie jest fajne. W przeciwieństwie do Hoffmana mi obszerne rzucanie mięsem nie przeszkadzało, ale to może być kwestią tego że sam klnę jak szewc lub mojego braku wyczucia stylistycznego (chciałem być oryginalny ale nie wyszło jak zwykle XD) a teraz druga strona medalu akcji jest tyle że można by spokojnie film na tej podstawie nakręcić (jak dla mnie +) opisy walki bardzo dynamiczne i oddziaływujące na wyobraźnię (kolejny +) w sumie ocena neutralna/pozytywna coś pomiędzy

Wysłane z mojego LT26i przy użyciu Tapatalka

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...