Skocz do zawartości

[Clocky] Niefortunne wypadki [Zakończone]


Recommended Posts

Nie zareagował. Trząsł się niekontrolowanie, wpatrując się w talizman wyniesionego na ręce. Ów talizman zaczął pękać. 

Shiro czuła, że w świątyni znajduje się jeden element, który nie pasuje. Element zagrażający całej reszcie, zdolny zainfekować porządek jaki przywróciła. Element, który musiał opuścić świątynię jak najszybciej. 

I tym elementem był Ezreal, którego ju, nie tylko twarz popękała. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie wiedziała co zrobić. Musiała jak najszybciej go wynieść. Miała tylko nadzieję, że to się uda. Podniosła go delikatnie, tak, że niosła go na plecach. Musieli coś zrobić, szybko coś zrobić. Musiała go z tąd usunąć, może to poprawi jego stan. Szła jak najszybciej mogła ku wyjściu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciężar nagle zmalał. Ezreal poruszył się i zeskoczył z pleców Shiro, a ona poczuła gdzieś w głębi umysłu, że dzieje się coś bardzo złego.

- Tak musiało być od początku - powiedział chłopak. Głos miał zmieniony - taki sam, jak w momencie gdy zaatakował Vi. Kilka głosów przemawiających z jednej krtani. - Tu wszystko się zaczęło i wszystko się kończy.

Jego oczy świeciły jaskrawym, zielonym światłem, a twarz znaczyły głębokie, czarne bruzdy. Włosy miał rozwiane, choć w grocie nie wiał wiatr. W miejscu w którym stał powstawał wyciek z zaświatów - chude, widmowe ręce dotykały jego nóg, jakby próbując zaciągnąć go do środka, a on stał tylko, niewzruszony.

Rozległ się brzęk, gdy talizman Wyniesionego rozpadł się na kawałki i uderzył o podłogę.

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tak. Musimy skończyć tę sprawę - odpowiedział. - Nieważne, które z nas wygra. To po prostu musi się skończyć. Jestem zmęczony i nie mam już siły walczyć - oznajmił. Wydał zduszony okrzyk, kiedy z jego ust spłynęła czarna ciecz. Zgiął się wpół i zatoczył. Otoczył go czarny dym, pośród którego wybuchały zielone iskry. Ciałem Ezreala wstrząsnął nagły skurcz. Przez chwilę unosił się w powietrzu, aż ostatecznie wylądował na ziemi, cały czarny. Wyglądał jak popękany posąg i nie wyglądało na to, aby miał dobre zamiary.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tu w środku nie ma Ezreala. A tam nie ma Shiro. Jesteś podmiotem, naczyniem dla siły. To ciało również. Nie chcesz walczyć? Dobrze... - Ezreal uniósł dłonie w górę. Wyciek pod jego stopami zaczął się rozszerzać, a zielonkawe zjawy rozłaziły się i powoli wychodziły z dziury.

Rzut okiem na drzewo - srebrne nici czerniały powoli i zaczynały odpadać, a lśniąca kora łuszczyła się i gniła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shiro wstrzymała oddech.

- Ty! - tu postanowiła nie mówić tego zo miała w głowie. Było to niezwykle niegrzeczne i wulgarne. Skoro w środku nie było Ezreala, dobrze. Machnęła rękami by rzucić kryształ oślepiający a następnie użyć najsilniejszego zaklęcia. Drzewo nie mogło umrzeć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ezreal podniósł rękę - powietrze przed jego przedramieniem zafalowało, wypełniając się czarnym dymem. Ów dym utworzył okrągłą płaszczyznę, która pochłonęła oślepiający kryształ. Zmarli wciąż rozpełzali się we wszystkie możliwe strony.

- Shiro! - dopiero teraz dziewczyna przypomniała sobie o obecności Heimerdingera i Jayce'a. - Zajmij się drzewem! - krzyknął Doktor, celując z działka do Ezreala. W czarną postać uderzył świetlisty pocisk, wystrzelony przez Jayce'a. Światło uderzyło nim o ścianę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shiro szybko zaczęła biec ku drzewu. Musiała zrobić coś by je uratować. Jednocześnie uważać na Ezreala. Podeszła do drzewa i dotknęła go dłońmi. Zwiesiła głowę. Po chwili po jejczym policzkach popłynęło kilka łez kiedy doszło do niej to, co się stało. Jakaś czarna moc zabrał jej Ezreala... Nie, to nie mogła być prawda!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poczuła mrowienie w palcach, a potem ciarki na całym ciele. Przez szramy w korze drzewa przesunęło się białe światło - gałęzie zaczęły odżywać, a srebrzyste nici podnosiły się. Szepty stały się głośniejsze, woda wystąpiła z brzegów i jej strugi popełzły w stronę drzewa, przecząc wszelkim prawom grawitacji.

Czuła smród spalenizny, który docierał od miejsca, w którym walczyli Jayce i Ezreal. Yordl znalazł się nagle tuż koło Shiro.

- To jest moment, w którym nauka musi zatriumfować! - krzyknął do niej, próbując przebić się przez odgłosy walczących. - W teorii powinnaś zastosować swoje umiejętności związane z przepływem fali elektromagnetycznych, aby pobudzić roślinę do reakcji. To... silnik!  Tak, silnik. Motor. A ty musisz być akumulatorem, naładować drzewo energią. Wówczas zamkną się dziury czasoprzestrzenne, które otwiera Ezreal, rozumiesz?!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tak, tak! Ja w tym czasie... W tym czasie zorganizuję trochę nauki! 

Doktor schował się gdzieś z wielką miarką niewiadomego pochodzenia. Co chwilę z jego strony dochodziły dźwięki mechanizmów, uderzenia i syki, zupełnie jakby ktoś gasił ogień wodą. 

Ezreal padł na ziemię, przygwożdżony do niej kolanem Jayce'a. Znieruchomiał, zamknął świecące zielonym światłem oczy, ale jego usta poruszały się, nawet gdy Jayce zdzielił go łokciem przez łeb. Dłoń Ezreala przesunęła się i położyła na skale.

Na podłożu powstała linia, która przesuwała się nieregularnie, choć zadziwiająco szybko w stronę ściany. A gdy to się stało, w owej ścianie powstało pęknięcie, z którego wyciekła zielona ciecz. Owe pęknięcie wypełnione było miękką błoną, bardzo napiętą. Na błonę naciskała coraz bardziej wyraźna, wielka, czarna dłoń. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shiro przestraszyła się widząc błonę. Na krótki moment odwróciła się w stronę Ezreala odrywając ręce od rośliny. Po chwili jednak przypomniała sobie o zadaniu. Znowu położyła dłonie na drzewie. Ponownie skupiła się na tym, by przekazywać energię drzewu. Przez chwilę jej myśli były skupione tylko na tym, jednak po chwili oderwały się. Myślała o Ezrealu, o tym, ile miłych chwil z nim spędziła. Ale nagle przez coś ma go stracić. Z jakiego powodu?! Czym sobie na to zasłużyła?! Przecież nic nie zrobiła! Nic! Strach i ból rozdziera ją od środka na kilka sekund. Po chwili przeradza się po prostu w cichy szloch. Odrywa ręce od drzewa. Następnie upada na kolana. Chowa ręce w dłoniach dalej szlochając. Ból rozrywa ją od środka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wstawaj, Destino! - krzyknął Jayce.

- Jeszcze tylko chwila! - krzyknął Heimerdinger.

A ze szramy na ścianie wyłonił się wielki, paskudny, czarny łeb. Błona pękła, a kolos na końskich kopytach z trudem przecisnął się przez przejście. W jednej, ogromnej dłoni centaur trzymał glewię - zamachnął się nią i stanął dęba. Gdy opadł z powrotem na kopyta, ziemia zadrżała. Opancerzony w czarny metal pokryty runami, rozejrzał się, a na jego wielkiej twarzy zagościł upiorny uśmiech. z wnętrza zbroi abominacji wydobywało się zielone światło.

- Przybywam na wezwanie! - zaryczał.

A w dziurze pojawiła się kolejna głowa - wychudzony upiór o świecących oczach. Wyglądał jakby został kiepsko zmumifikowany, jego ciało okrywały długie szaty. Za życia mógł być magiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shiro zmarszyczyła brwi.

- Dlaczego?! Z jakiego powodu ja?! Czemu mnie to spotyka?! Czy nie może ktogoś innego?! Chciałam mieć spokojne życie! A tu co?! Życie bawi się mną jak szmacianą lalką! Mam tego dosyć! - krzyknęła. Była bardzo zła. Spojrzała na Heimera. Twarz miała czerwoną od płaczu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wznów to! Jeszcze przez chwilę! - krzyknął Heimerdinger. W tym czasie kolosalny, upiorny centaur uniósł swoją broń i zamachnął się na Jayce'a. Jayce odwrócił się co prawda i wymierzył w olbrzyma z broni, ale monstrum z Shadow Isles zamachnęło się bronią i zdołało zahaczyć jego prawy bark. Hextechowy młot upadł z hukiem na ziemię, a duchy z Shadow Islands nadciągały, wyjąc i zagłuszając chór głosów ze świątyni.

Nieoczekiwanie z dziury w ścianie wychynęła półprzezroczysta, niebieska dłoń, która chwyciła Piewcę Śmierci za jego zmumifikowaną twarz. Rozległ się wrzask upiora, kiedy walczył o przejście do świata żywych z czymś, co próbowało wciągnąć go do środka.

A upiór o końskich kopytach wstał i zaszarżował na Jayce'a, który chwilowo nie miał jak się bronić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Shiro jeszcze bardziej zmarszczyła brwi.

- Nie! I nawet nie próbujcie mnie pocieszać i mówić, że zozumiecie co czuję. Wy nic nie rozumiecie! Spójrz tylko na niego! - tu wskazała a Ezreala. - To poszło za daleko. Żałuje, że poszłam wtedy tamtą drogą! Żałuję, że na niego wpadłam! Ale najbardziej żałuję, że go pokochałam! - Ostatnie zdanie było najgłośniejsze. Shiro nie zdawała sobie sprawy z tego co powiedziała. Po prostu zauważyła Jayce'a bez szasns. Pobiegła tam i stanęła przed nim tworząc zaklęcie ochronne. Rozpoczęła atak kryształami.

Edytowano przez Clocky
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dzięki - mruknął Jayce, próbując jedną ręką użyć broni - z marnym skutkiem.

Ezreal zerwał się z ziemi, poczuwszy, że jest wolny. Zerwał się i pobiegł do Heimerdingera, ale nim zdołał go dotknąć, został powalony na ziemię przez rój rakiet samonaprowadzających. W powietrzu rozszedł się smród siarki.

A ponieważ Shiro stała sama, bo ochronę zapewniła Jayce'owi, to właśnie ją wziął sobie wielki upiór jako cel. Wyszczerzył się i ponownie stanął dęba. Wrzasnął, podrzucając broń w powietrze i zaszarżował. Podkute, ciężkie kopyta głośno biły o kamienne podłoże. Coraz bliżej... I bliżej... I bliżej.

Zobaczyła kopyto ubabrane krwią zaledwie kilkadziesiąt centymetrów od swojej twarzy. Upiór był pewien swojego triumfu.

- Grób wzywa! - rozległ się jego głos.

Ale zamiast uderzenia i idącej za tym śmierci Shiro usłyszała przeraźliwie głośny brzdęk metalu o metal, tuż przed twarzą. Jeszcze przez dłuższą chwilę dźwięczało jej w uszach.

Przed Shiro stał rząd piaskowych żołnierzy odzianych w złoto. Hecarim od siły uderzenia która przyszła z naprzeciwka stracił równowagę i upadł (oczywiście dopiero po tym, jak z hukiem wylądował na ziemi).

- OTO JEST TRIUMF NAUKI! - wykrzyknął Heimerdinger, stojący obok pulsującej wewnątrz kamiennego pierścienia, świecącej materii. Tuż obok niego stał Wyniesiony Cesarz, z palcem wyciągniętym w stronę olbrzyma.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dziękuję. - szepnęła Shiro po czym jak najszybciej się dało pobiegła do drzewa. Teraz zdawała sobie sprawę z tego, co wcześniej wykrzyczała. Zrobiła źle, wiedziała doskonale. Tak na prawdę czuła to tylko po części, druga część nigdy by tak nie powiedziała. Jeśli doszła do drzewa to położyła na nim dłonie by przekazać mu energię.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nitki rozbłysły i zagrzechotały. Duchy zostały zepchnięte wgłąb dziury, ale zdołał się z niej wyswobodzić jeszcze jeden upiór z latarnią w szponiastej łapie. On i centaur podjęli ponowną szarżę, ale wówczas zostali nabici na żołnierzy Azira i zepchnięci do dziury, która się zasklepiała i zasklepiała... aż pozostała tylko szpara, która wkrótce zanikła.

Zapadła cisza. Z wszystkiego co przeniknęło z Shadow Isles, pozostał tylko Ezreal. A patrząc na niego, Shiro miała wrażenie że  w niej samej budzi się dziwna, niepowstrzymana siła. Uczucia zeszły na bok, liczyło się przeznaczenie. Albo on, albo ona. Musiała chronić Miejsca Początku. Coś wewnątrz czaszki kazało jej walczyć, gdy czarny cień podniósł się, patrząc na nią wyzywająco.

- No, moi drodzy! - krzyknął Heimerdinger. - Należałoby to rozwiązać!

 

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Otrzepał się i pobiegł w stronę dziewczyny, nim ktokolwiek zdążył go powstrzymać. Ominął jednego z żołnierzy Azira. Kryształy wbiły się w poczerniałą skórę, a on zderzył się z Shiro, złapał ją w talii i... Oboje runęli do prowizorycznego portalu Heimerdingera. Przez chwilę Shiro czuła tylko, że coś się do niej lepi. Potem uderzyła w piach i sturlała się z wydmy. Zaraz za nią pędził Ezreal, który także próbował się zatrzymać. Byli sami, a nad nimi górowały gwiazdy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Biegł w jej stronę. Z dala mógł wyglądać jak czarna, niezidentyfikowana masa, bo czarny dym który go oblepiał ciągnął się i ciągnął. Dopadł do Shiro i pociągnął ją za włosy, jednocześnie starając się trafić ją magicznym, czarno-zielonym pociskiem. I tak oto starły się dwie siły - jasność i ciemność, idealnie ze sobą kontrastując.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...