Skocz do zawartości

[Bosman] Star Wars


Recommended Posts

Problem z Korribanem był taki, że Korriban, zwany także Morabandem, oficjalnie nie istniał. Korriban był legendą.

 Żeby znaleźć współrzędne planety rodzimej Sithów, trzeba było długo szukać. Nie istniała ona na mapach, zapewne przez to, co mogło się na niej znajdować, a także przez to, że Moc w ostatnich latach straciła na ważności i Korriban był ważny ostatni raz ponad tysiąc lat wstecz. 

Ale były planety, na których można było znaleźć interesujące rzeczy. Był kosmopolityczny Coruscant. Od kiedy przeniesiono Senat Nowej Republiki na zniszczony teraz Hosnian Prime, stał się stolicą szmuglerki i wszelkich nielegalnych interesów i biznesów spod ciemnej gwiazdy. Była Nal Hutta, na której nieoficjalnie można było znaleźć wszystko, zwłaszcza jeśli ktoś szukał nielegalnych substancji, a to jedynie dwie planety z całej Galaktyki. 

Do statku dotarł bez oporów i nie napotkał na problemy. Teraz wystarczyło ustawić kurs i opuścić zapomniany przez Galaktykę Ruusan, jedno z największych cmentarzysk i żywy pomnik. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater wrócił bezpiecznie na statek. Dopiero tam odetchnął z ulgą. Wszedł na pokład i zamknął go. Następnie usiadł za sterami i uruchomił statek. Zastanowił się przez chwilę, gdzie ma teraz lecieć. Nie znał położenia Koribanu. Za to znał położenie innych planet, na których mógł uzupełnić zapasy i poszukać informacji. Zastanowił się przez chwilę po czym prowadził do komputera pokładowego koordynaty Coruscant. Wiedział, że tam będzie w stanie zarówno uzupełnić zapasy, jak i znaleźć informację, które go interesują. Zwiększył ciąg i poderwał maszynę z powierzchni planety. Zaczął przygotowywać swój statek do skoku w nadprzestrzeń. Chciał jak najszybciej znaleźć się na miejscu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Statek leniwie podniósł się do lotu. Chwilę zajęło mu przygotowanie wszystkich systemów, odpalenie silników jonowych, generatorów i układu chłodzenia. Potem, już w odpowiedniej odległości od planety głos komputera pokładowego zawiadomił o gotowości do wykonania skoku w nadprzestrzeń, niebezpieczeństwie wynikającym z mgławicy po martwej gwieździe i...

Gwiazdy rozmyły się w białe smugi. Najpierw lekkie szarpnięcie, potem Katera powitał widok tunelu międzygwiezdnego. 

 

Oto sylwetka Coruscant, brązowo-złote cielsko potężnej planety-miasta. Oto jedna z najbardziej skorumpowanych planet. Miejska dżungla pełna niebezpieczeństw. Oto stacja kosmiczna przepuszczająca nowo przybyłych. Formalnie Coruscant jest bezstronny w konflikcie między Republiką, a Nowym Porządkiem. Dlatego też aby bezpiecznie przedostać się przez wrota, wystarczy mieć parę kredytów i dar przekonywania.

Śluza otwarła się, przepuszczając Katera i jego statek do doku.

- B-3898, sektor dziewiąty, kwadrat ósmy, platforma szesnasta. Zgłoś się do kontroli - odezwał się głos przez radio, przesyłając do komputera pokładowego współrzędne, które zostały wskazane na miejsce lądowania statku. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabrak wyciągnął się na fotelu, kiedy jego statek wszedł w nadprzestrzeń. Mógł w końcu trochę odpocząć i pomyśleć co dalej. Musiał uzupełnić zapasy, paliwo oraz poszukać informacji. Co jakiś czas sprawdzał koordynaty oraz wykazy z komputera pokładowego, czy nic się wokół niego nie dzieje. Kiedy wyszedł z nadprzestrzeni złapał za ster i zaczął lecieć w kierunku wrót. Westchnął na myśl, że będzie musiał przelatywać przez tą całą kontrolę. Słysząc radio westchnął jeszcze raz po czym uruchomił radio.

- Przyjąłem. Lecę w wyznaczone miejsce - Odpowiedział do radia po czym dodał już z wyłączonym radiem. - Oby było warto - Nie podobało mu się to. Ale wiedział, że zbytnio nie ma innej możliwości. Tak więc skierował swój statek na wyznaczoną platformę. Miał nadzieje, że załatwi to szybko i będzie mógł zając się swoimi sprawami. Dla pewności schował miecz bardziej za plecami. Nie do końca wiedział jaka może być kontrola, a wolał uniknąć pytań typu skąd to ma, czy wie jak tego używać itd. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Durastalowa platforma z łatwością przyjęła ciężar statku. Połączona mostkiem z oszklonym budynkiem mającym zapewne coś wspólnego z kontrolą lotów, miała też dobudowaną budkę z której wyszedł z wolna podstarzały mężczyzna w granatowym uniformie. Nie należał do szczególnie entuzjastycznych, a w łysej głowie możnaby się przeglądać.

- Witamy na Corruscant, centrum Galaktyki, cudzie architektury et cetera. W czym mogę panu pomóc? Czy zechce pan skorzystać ze specjalnej oferty incognito? - zapytał znużonym do granic głosem. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabrak wylądował spokojnie na platformie po czym popatrzył na człowieka, który do niego mówił. Słysząc jego głos wiedział, ze ten mężczyzna ma dość życia tutaj. 

- Witaj. Chcę dolecieć na Coruscant aby uzupełnić zapasy, odwiedzić pare miejsce, odpocząć kilka dni i ruszyć w dalszą drogę - Powiedział spokojnie. Nie musiał kłamać. Była to prawda. Nikt poza nim nie musiał wiedzieć co tak naprawdę chciał tutaj robić. - Możesz mi powiedzieć, co to jest ta oferta incognito? Bo pierwsze słyszę - Dodał, zastanawiając się co to mogło znaczyć, i czy nie wzięcie tego oznaczałoby, że będzie obserwowany? Sithowi nie podobało się to ani trochę. No ale jego zapas kredytowy nie był pokaźny, więc musiał rozważnie nim zarządzać. Dopiero na planecie będzie miał jak go uzupełnić. Nie koniecznie czysto i uczciwie, ale zawsze. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mężczyzna spojrzał na niego jak na wariata, a potem zarechotał. 

- No tak, no tak. Incognito. Nikt nie pyta o to skąd pam jesteś, kim pan jesteś i właściwie dlaczego. Pięćset - odparł. Ostatnie słowo było wypowiedziane w trakcie kaszlnięcia. Widać stary miał wprawę w działaniach 'podziemnych'.

Co się tyczy krajobrazu, platforma była osadzona w jednym z górnych pięter Coruscant. Było popołudnie, po niebie przesuwały się statki i ścigacze nieco niżej. Z tej perspektywy miasto prezentowało się imponująco. Szklane i miedziane budynki drapiace niebo.

Ciemna strona Coruscantu zaczynała się niżej, znacznie niżej. Tak samo jak wszystkie interesujące biznesy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabrak westchnął, słysząc słowa mężczyzny. Więc albo zapłaci, albo będzie obserwowany. Westchnął po czym popatrzył na swojego rozmówcę. Przez chwilę rozważał aby użyć mocy, żeby zmniejszyć cenę. Jednak mając w głowie to co się stało na Ruusan, kiedy spróbował emanować Jasną Stroną Mocy.  Niechętnie ale wyjął 500 kredytów.

- Masz. Mogę już lecieć? - Zapytał z goryczą w głosie. Chciał jak najszybciej polecieć tam gdzie chciał, uzupełnić zapasy. Potem zacznie się rozglądać na informacjami lub możliwością zdobycia kilku dodatkowych kredytów. Zastanawiał się, gdzie będzie mógł znaleźć stare mapy kosmosu z zaznaczonym na nich Korribanem. Lub chociaż koordynaty, gdzie owa planeta jest. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Chwila, chwila... Bez swojej magicznej plakietki? - zapytał i mrugnął. Mrugnięcie z założenia miało być porozumiewawcze, ale było na tyle znaczące, że gdyby tylko ktoś stał obok nich, wiedziałby że zachodzą Podejrzane Interesy. 

Kater otrzymał małe, metalowe kółko z emaliowanym, żółtym środkiem. Zostało przypięte do odzienia. 

- Tylko miej to pan w widocznym miejscu - ostrzegł facet. - Bo inaczej może być kiepsko. Miłego pobytu życzę! 

I odmaszerował do swojej budki, zostawiając Zabraka samego na platformie ze swoim wiernym myśliwcem. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabrak powstrzymał się od komentarza, słysząc o plakietce oraz widząc mrugnięcie tak oczywiste, że nawet małe dzieci zorientowały by się, że ten koleś coś kręci. Nie powiedział nic. Nawet nie zaszczycił mężczyzny skinięciem głowy. Po prostu, kiedy ten odszedł szedł do myśliwca. Uruchomił komputer i zaczął przeszukiwać mapę Coruscant, szukając miejsca, gdzie będzie mógł uzupełnić zapasy. Kiedy już znalazł to miejsce wysiadł ze statku, i udał się tam. Spakował do torby 1.5 tysiąca kredytów, datapad oraz poprawił szatę. Kaptur założył na głowę oraz poprawił miecz świetlny. Nigdy się z nim nie rozstawał. Wszedł do windy i wybrał jeden z niższych poziomów, na którym były sklepy. Nie wiedział, ile zajmie mu szukanie danych na temat Korribanu, podróż tam oraz szukanie na samym Korribanie. Tak więc musiał zrobić większe zapasy. Na domiar złego nie znał cen na tej planecie, ale liczył, że uda mu się trochę tego kupić. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Sklepy znajdowały się niemal na każdym piętrze. Ale  nawet na Coruscant sklepy które by jego interesowały nie były sklepami dostępnymi. To było miejsce, w którym przydawały się kontakty*.

Kater znał pewnego Trandoshanina, a ów Trandoshanin znał Katera. Z branży najemnika przeniósł się w branżę "gastronomiczną". Oficjalnie prowadził bar z napitkami w jednym ze średnich pięter. Nieoficjalnie rozwinął sieć kontaktów i pomagał "małym przedsiębiorcom" w swoich "małych biznesach". 

Kiedy dotarł na miejsce, było już ciemno. Nie była to najgorsza speluna jaką można znaleźć na Coruscancie, ale i nie pięciogwiazdkowa restauracja. Obowiązkowy, niebiesko-różowy neon ("Ugoda") wisiał nad chodnikiem i błyskał niepokojąco. Pod ścianą przed wejściem stało dwóch ludzi, którzy palili jakieś używki. Śmierdziały chemicznie. Gdzieś z oddali słychać było śmiech jakiejś kobiety. 

W środku błyszczało jeszcze więcej neonów. Pośrodku znajdowało się podwyższenie, o dziwo bez tańczącej w skąpym stroju Twi'lekanki. przy stolikach siedziało paru podejrzanych typków, przy barze stał Stegh, znajomy z dawnych lat i jak na barmana przystało, czyścił szklankę. Z głośników dobiegała głośna, nieprzyjemna muzyka i pomieszczenie było dość zadymione. Póki co nie było problemów na horyzoncie. 

 

 

 

 

*wynik z rzutu kością: 5 - kontakt w postaci starego znajomego z pracy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater zjechał na średnie piętro. Wiedział, że tutaj bardziej niż kredyty liczyły się kontakty. Na całe szczęście praca wśród najemników pod tym względem popłacała. Znał jednego kolesia, który postanowił trochę odpuścić i zacząć zarabiać jako barman. Cóż nie było z tego pieniędzy takich jak za pracę najemnika, ale na pewno było to mniej niebezpieczne. Widząc dwukolorowy neon westchnął, i uśmiechnął się lekko. Następnie minął szybko dwóch palących ludzi. Nie miał zamiaru mieć z nimi nic wspólnego, ani tym bardziej ich zabić. nie było potrzeby robić sobie więcej problemów. 
Po wejściu do środka rozejrzał się. Od razu zobaczył Stegha. Uśmiechnął się lekko. Rozejrzał się po barze. Nie widział potencjalnych zagrożeń więc podszedł do lady i usiadł przed nią. 

- Coś do picia. Najlepiej zimnego,  - Powiedział z lekkim uśmiechem, czekając aż jego dawny znajomy zauważy kto przyszedł do jego baru. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Się robi - mruknął Trandoshanin, tak zaabsorbowany pracą, że przez chwilę nie zareagował. Ale żółte, gadzie oczy zmrużyły się w trakcie kiedy szukał za barem trunku. Odwrócił się bardzo gwałtownie i walnął wielkimi łapskami o blat, pochylając głowę i marszcząc bojowo twarz. Niewiele było istot budzących taką trwogę, jak wkurzony Trandoshanin. Tym bardziej, jeśli rasa ta miała przykrą zdolność szybkiej regeneracji, która pozwalała nawet odbudować utraconą kończynę. Zapadła chwila nerwowego milczenia pełnego napięcia. Wydawało się, że wszyscy patrzą w stronę baru. Kater usłyszał odbezpieczanie blasterów i innych broni. 

- Kater, ty stara dupo! - huknął radośnie Stegh, diametralnie zmywając nastrój grozy na korzyść rozluźnienia. Wznowiono rozmowy, strzyknęły bezpieczniki broni. - O, już ty dostaniesz coś zimnego do picia. Na koszt firmy! Co cię sprowadza na to zadupie? 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater, słysząc odbezpieczane blastery ręką wymacał miecz świetlny. Był już gotowy aktywować go i odbić nadlatujące pociski. Jednak widząc radosny głos Stegha puścił miecz. Zwłaszcza, że dźwięk blokowanych broni upewnił go w fakcie, że nic się teraz nie stanie. 

- Dobrze cię widzieć stary druhu - Powiedział z lekkim uśmiechem po czym dodał ciszej - Potrzebuję uzupełnić zapasy oraz poszukać pewnej planety, Jest zapomniana od chyba tysiąca lat, ale muszę ją znaleźć - Objaśnił cicho. Wolał nie ryzykować, że jakieś gumowe ucho podsłucha jego rozmowy. Bo to mogło by się skończyć źle... Dla kolesia, który by to zrobił. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Kamino? Kamino już znaleźli, z tym nie będzie problemu. No ale gadaj, gadaj, bo coś czuję, że to wcale nie będzie Kamino - stwierdził. W tym czasie podszedł do srebrnego sześcianu który okazał się być zamrażarką i nacisnął przycisk, który spowodował że z prostokątnego otworu do kanciastej szklanki trzymanej przez Stegha wypadły ze stukotem kostki lodu. Następnie zalał je przezroczystym, granatowym płynem do którego z kolei dolał przezroczystego alkoholu i do wszystkiego uronił jeszcze kroplę z małej, brązowej buteleczki. Mieszanka błysnęła jasnoniebieskim światłem i zgasła z sykiem. Barman podał Katerowi trunek. 

- Mój specjał i numer popisowy. Pij na zdrowie, nie umrzesz od tego. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater westchnął z lekkim uśmiechem, słysząc o Kamino. Gdyby tam miał się udać, to pewnie od razu by tam poleciał. No ale niestety Moc nie chce mu nic ułatwiać. wziął trunek w rękę i delikatnie nim zakręcił. Po chwili postawił na ladzie po czym popatrzył na barmana. Zniżył głos. 

- No to nie jest Kamino, ale też na K. Poszukuję planety, która figuruje pod dwiema nazwami. Korriban lub Moraband. To jedna i ta sama planeta. I muszę się na nią dostać. Ale została zapomniana i pewnie zniknęła z wielu map. Ale wierzę, że gdzieś jeszcze pozostały zapiski o niej. Potrzebuję ją znaleźć. A poza tym muszę uzupełnić zapasy żywności i wody. Wiesz, gdzie znajdę zaufanego sprzedawcę? Czy może ty masz coś do opchania? Zapłacę, jeśli będzie trzeba. Kredytami - Posłał mu lekki uśmiech po czym wziął szklankę w rękę, zakręcił nią delikatnie i napił się specjalności swojego dawnego kolegi. Był ciekawy jaki to ma smak. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Pytanie ile to kosztuje, bo chłopie, takie rzeczy się ceni. Nie słyszałem ani o jednym, ani o drugim, ale prawda jest taka, że jeśli czegoś nie znajdziesz przez kontakty tutaj, to już w ogóle tego nie znajdziesz - odparł. Napój był dość słodki, ale nie za słodki i dominował w nim smak alkoholu i nieznajomej goryczy. - Poczekaj na chwilę...

Trandoshanin obsłużył kolejnego z klientów i wrócił do Zabraka. 

- Musisz mi dać dzień, dwa. Dam znać chłopakom, popytam, posprawdzam. Ale jeśli chodzi o zaginione współrzędne to chodzą za duże kwoty. Przygotuj się na kilkanaście, kilkadziesiąt tysięcy albo zabójstwo - ostatnie słowo było żartem zwieńczonym mrugnięciem. - I jeśli nie jesteś ścigany przez Najwyższych Porządkowych to możesz spokojnie u mnie przekimać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabrak odstawił szklankę na ladę. Trunek nie był jakiś mega mocny i nawet mu smakował. Słysząc o wysokich cenach westchnął. Spodziewał się, że będzie drogo. Ale słysząc jakie mogę być ceny nieco go zmroziło. Popatrzył na starego druha. 

- Nie nikt mnie nie poszukuje. Więc chętnie skorzystam - Powiedział po czym dopił trunek ze szklanki i odstawił pustą na ladę. - Cóż sam trochę poszukam tu i ówdzie. może mi się uda coś zrobić. Jeśli nie... to może wrócę na chwilę do roboty. W końcu spędzę tutaj kilka dni - Uśmiechnął się lekko i rozejrzał się po barze. Mimo wszystko ciągle wolał był przygotowany na atak. W końcu tutaj musiał być gotowy na wszystko. Takie czasy i taka planeta.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dopiszę ci to do długu, ale robota też się znajdzie. Tu akurat robota jest zawsze, chociaż zazwyczaj sprawa tyczy się ćpunów. O, gdyby ktoś chciał otworzyć kiedyś kopalnię ćpunów, to Coruscant jest świetną opcją. Dobra, chłopie. Przeczekasz tu i potem pomożesz w wywaleniu narąbanych na zewnątrz, a później idziemy i poopowiadasz gdzie się szlajałeś przez te wszystkie lata. Ze szczegółami - odparł. 

Jak się okazało, nie trzeba było nikogo wyrzucać. Wszyscy potulnie wyszli sami i trudno było wywnioskować czy to ze względu aparycję Stegha czy może Katera, którego twarz też nie należała do potulnych. 

W drodze do domu Trandoshanina Katera dopadło uczucie bycia obserwowanym, ale aż do końca drogi nie skutkowało ono niczym konkretnym. 

Faktem było, że Coruscant nie sypiał. Dopiero po zmroku zrobiło się naprawdę kolorowo. Ulicami odgrodzonymi od powietrznych szlaków poruszało się mnóstwo osób najróżniejszych ras, nie wyłączając tajemniczych, zakapturzonych typków. Były prostytutki, które zachęcały do skorzystania z ich usług i byli sprzedawcy narkotyków. Wszystko było. 

Mieszkanie w którym lokował się Stegh wyglądało całkiem schludnie. Budynek w którym się mieściło był pokryty brązowym metalem, zapewne stopem miedzi. Okna w nim były okrągłe, niby bulaje w starych statkach. W środku zaś panował styl industrialny, raczej surowy. Mieszkanie składało się z czterech pokoi, łazienki i aneksu kuchennego. Dla Zabraka przeznaczony został pokój z szeroką kanapą przylegającą do ściany, sporym ekranem na ścianie, stołem i krzesłami. Nie można było narzekać na brak oświetlenia - Trandoshanin pozwolił sobie na wstawienie w ściany paneli świetlnych. 

- Czuj się jak u siebie. Powinienem mieć jakieś żarcie, zaraz ogarnę co tam mam. Siadaj, rozgość się i lepiej żebyś miał jakieś dobre historie - rzucił i ruszył do kuchni. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabrak siedział przy barze i czekał, aż nadejdzie pora zamknięcia. Wtedy uważnie patrzył, czy któryś z klientów miał opory przed wyjściem. Na szczęście nie był takiego, więc nie musiał się angażować. Następnie zebrał się i poszedł za Trandoshaninem. Idąc co jakiś czas rozglądał się. Czuł, że ktoś go obserwuje. Ale nie widział nikogo, więc po prostu pozostawał czujny. Był przekonany, że wcześniej czy później ten ktoś, kto go obserwuje sam się pokaże. 
Wchodząc do mieszkania mężczyzny zagwizdał.

- No to nieźle się urządziłeś. Jeśli mi powiesz, że to wszystko dzięki twojemu barowi to nie uwierzę - Zaśmiał się po czym rzucił torbę na kanapę i rozejrzał się po mieszkaniu. Było spore, i na pewno to pozwoliłoby mu schować się tutaj na kilka dni. Po szybkim sprawdzeniu mieszkania usiadł na kanapie i poczekał na gospodarza.

- Skoro mam ci opowiadać co robiłem to pytanie, czy uwierzysz mi, jak ci powiem, że spotkałem duchy? - Powiedział spokojnie W końcu to była prawda. Widział duchy. Całe dwa.  

Edytowano przez Arcybiskup z Canterbury
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie uwierzę. Chociaż może nawet? Kto wie, kto wie. Jesteś nienormalny, Kater. Mogłeś widzieć różne pierdoły - zażartował, przynosząc chwilę później dwie wielkie misy z parującą zupą. Była ciemnoczerwona i pływały w niej kawałki warzyw i mięsa. Pachniała całkiem nieźle. - I gdzie widziałeś te swoje straszydła? A właśnie, na co ci Koreban? Koroban... Morrowind... Wiesz, o czym mówię. Zazwyczaj jak jakaś planeta znika z mapy to znaczy, że przestała być użyteczna, została zniszczona, albo... Kryją się na niej rzeczy, które nie powinny być dostępne dla większości. Celujesz w to trzecie, nie? - zapytał, zaczynając zjadać zupę. Nie dał do niej łyżek, co zapewne wynikało z kultury jedzenia Trandoshan - ich pyski były o wiele bardziej przydatne w takich sytuacjach, więc nie potrzebowali łyżek. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabrak zaśmiał się, słysząc o tym, że jest nienormalny. 

- Od razu nienormalny. Po prostu jestem silny w Mocy - Powiedział po czym popatrzył na zupę. Popatrzył ponownie na gospodarza. - Chyba zapomniałeś, że nie jestem tobą - Mruknął po czym poszedł do kuchni po łyżkę, o ile była. Jeśli tak, to zaczął jeść. W innym wypadku siedział i czekał. 

- Swoje duchy widziałem na Ruusan. Kolejnej planecie, o której świat zapomniał przez te tysiąc lat. Ale wracając. Muszę znaleźć Korriban lub Moraband. To ta sama planeta. Była ona zapomniana od tysiąca lat. I pewnie z większości map zniknęła. I tak są tam rzeczy, które nie są dla wszystkich, ale muszę je zdobyć. Problem jest taki, że nie mam ani grama pojęcia, gdzie może być ta planeta. Muszę znaleźć koordynaty lub inne informację, gdzie ona się znajduje - Wyjaśnił Kater po czym popatrzył na towarzysza. Liczył na to, że w ciągu tych kilku dni, które planował tu spędzić uda mu się znaleźć to czego szukał. Inaczej będzie musiał spędzić tu więcej czasu, a to trochę opóźniało jego misję. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Czyli będziesz drążył jakieś swoje podłe i mroczne kulty - odparł. Stegh nie miał wielkiej wiedzy o Mocy i jej kulturze, ale naprawdę nie uważał ani Jedi ani Sithów za sektę. Najbardziej szanował wszystko to co z nią związane po tym jak widział, co potrafił zrobić Kater za czasów jak jeszcze pracowali razem. - Ty, Kater. A po której ty stronie właściwie jesteś, ha? Tej białej, czy tej czarnej? O, przepraszam. Daj mi moment - rzucił i włączył holoodbiornik na stole, który zaczął migotać na niebiesko. Wyświetliła się nad nim trójwymiarowa postać niskiej kobiety. 

- Pytałeś o pracę i mam. Jutro najlepiej. Maada Khan, sektor dziewiąty, kwadrat drugi, przecznica 4 A. Piętro dwudzieste drugie, prawie sam szczyt. Budynek numer dziewięćdziesiąt siedem, mieszkanie trzecie. Niech twój piękny tam się zgłosi, to dostanie robotę. I zaznaczyła, że potrzebuje kogoś na szybko, bo jej pięćdziesiąt tysięcy nie może czekać i piechotą nie chodziło, a ona ma dość użerania się z ćpunami. Przekaż mu to i miłego dnia. 

Holoodbiornik się wyłączył, a Stegh spojrzał na Katera i wzruszył ramionami. 

- No, to masz robotę. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabrak Już chciał coś powiedzieć na temat strony, po której się opowiada, jednak przerwał im hologram. Kater milczał, czekając na to co powie Stegh. Słysząc wiadomość uśmiechnął się lekko i popatrzył na niego. 

- Widzę. I cieszy mnie to. W takim razie lepiej odpocznę. Jutro z rana zgłoszę się na miejsce. Zobaczymy czy nadal pamiętam coś z fachu - Zaśmiał się po czym zjadł zupę. Wolał się pośpieszyć z jedzeniem i pójść spać. Przynajmniej tutaj będzie mógł w spokoju odpocząć. A rano pójdzie zarobić trochę grosza na ewentualne informacje o Korribanie. Spojrzał jeszcze na gospodarza.  - Chyba, że mam iść już teraz? Bo pojęcia jutra może być tutaj względne - Dodał opierając się o oparcie krzesła, na którym siedział. - A ty w tym czasie poszukaj tych informacji po swojemu. Jak zarobię to będę mógł za nie zapłacić.  Bo każda chwila jest ważna Steghu. Chcę jak najszybciej załatwić co muszę załatwić.  - Powiedział dobitnie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Skoro jak najszybciej, to... Leć, co będziesz czekał. Tylko bądź grzeczny, bo ci z wyższych sfer to często snoby i inne takie świństwa - odparł. - Słyszałeś? Sektor dziewiąty, kwadrat drugi, przecznica 4 A. Piętro dwudzieste drugie, numer dziewięćdziesiąt siedem, mieszkanie trzecie. 

Na nowo aktywował holoodbiornik. Wyświetlił się dwuwymiarowy, niebieski pulpit i Trandoshanin po chwili manipulacji urządzeniem wyświetlił trójwymiarową mapę Coruscant. 

- Spójrzmy... To będzie gdzieś... tutaj, potem tutaj... O, jest - oznajmił. Hologram pokazywał niesymetryczny, acz dość schludny budynek - trzy metalowe słupy, pomiędzy którymi znajdował się szklany cylinder. - Godzina drogi stąd ścigaczem. Możesz iść dzisiaj albo jutro, ale kto wie, czy ktoś cię nie wygryzie z tego biznesu - ostrzegł, podnosząc głowę. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...