Skocz do zawartości

[Bosman] Star Wars


Recommended Posts

- Powiem - odparł na pożegnanie szczurowaty mężczyzna. 

- Mam zlecenie, które cię może zainteresować. Bo ty lubisz chyba sprawiedliwość, co? No więc pewien dżentelmen z najwyższego piętra Coruscantu, właściciel firmy budowlanej, zleca pewną przykrą sprawę. Ja wiem, nie jesteś zabójcą na zlecenie, ale twierdzi, że to nawet lepiej jak mu ktoś przyprowadzi gnoja do domu... - powiedział, patrząc w datapada. Handlarz wyminął ich, bąknął pod nosem "do zobaczyska" i wybył z baru. 

-...Sprawa jest wybitnie przykra. Gość miał córkę, co nie? Dzieciaka lat jedenaście. I ten dzieciak razu pewnego zniknął. Znaleźli ją dwa dni temu, uduszoną. Sekcja zwłok stwierdziła, że typ który ją porwał to... no, wykorzystał dzieciaka przed śmiercią. I teraz właściciel tej firmy chce, żeby ktoś gościa złapał i przyprowadził do niego, albo zabił na miejscu jeśli nie da się inaczej. Bierzesz to? Jak znam życie, koleś jest w stanie dużo zaproponować żeby tylko się zemścić. 

Edytowano przez Arcybiskup z Canterbury
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabrak podszedł do Stegha i wysłuchał jego słów w milczeniu. Widząc wychodzącego handlarza nie skinął nawet głową. Nawet na niego nie spojrzał. 

- Hmm... Rozumiem. No cóż brzmi to dość ciekawie. I tak wezmę to. Daj mi namiary, to polecę to załatwić. Mam tylko nadzieję, że jakieś ślady zostały. Bo szukać jednego kolesia w całym tym tłoku, jaki panuje na Coruscant może być nieco niemożliwe - Westchnął i oparł się o blat stołu. No cóż nie miał teraz za dużo do roboty, bo czekał nadal, co z tą mapą, oraz kiedy Frea wyjdzie ze szpitala. A poza tym tego typu zlecenie mogło mu się opłacić. - Bo niestety Moc nie jest najlepszą metodą tropienia ludzi - Dodał, przeciągając się lekko. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabrak został przyjęty w biurze zleceniodawcy. Nazywał się Stern Firah i był człowiekiem. Mężczyzną w średnim wieku. Wieku dodawały mu podkrążone od braku snu oczy i chorowita, blada cera. Wyglądał jak ktoś terminalnie chory, ale prawdopodobnie strata dziecka tak na niego zadziałała. Wskazał Katerowi głęboki fotel przed sporym, betonowym biurkiem. W wyższych sferach widocznie też lubili postindustrializm. 

- Jak mniemam, zapoznał się pan już z ogółem sprawy. Pozwolę sobie przejść do szczegółów. - Nad biurkiem wyświetlony został niebieski hologram za pomocą małego panelu na blacie. W hologramie zaś wyświetlony został już normalny, kolorowy obraz przedstawiający zdjęcie z kamery. Była na nim postać w czerni idąca wąską ulicą, obok której szła inna postać. Wzrost sugerował dziecko. - Ostatnie zdjęcie mojej córki. Z kamery przemysłowej. Piąte piętro, prawie samo dno. Znam tylko opisy świadków, ale... Podobno miał czarną skórę i oczy świecące jak żarówki. - Kiedy to powiedział, przesunął dłonią po twarzy. - Ja wiem, jak to brzmi! Wiem! Jakbym oszalał! Ale ja jestem w stanie dać wszelkie pieniądze, żeby tylko ten gnój zdechł. Wiem, że przebywa dalej na piątym piętrze i wiem, gdzie się chwilowo zaszył, ale jest mało czasu. I przede wszystkim... Wysłałem tam już trzech, żaden nie wrócił - dodał i zamilkł na chwilę z desperacją wpatrując się w Katera. - Błagam. Musiałem pochować dziecko, a Stegh powiedział, że jesteś zawodowcem. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater usiadł na wygodnym fotelu a raczej rozsiadł się na nim i patrzył na swojego nowego pracodawcę. Wysłuchał jego słów i przewrócił oczami. Ileż razy to słyszał, że ktoś oferuje niewyobrażalne pieniądze, a koniec końców, kiedy Zabrak podawał swoją cenę to ci nagle pokazywali mu środkowy palec. Jednak westchnął i przyjrzał się obrazowi z kamery. Nie podobało mu się, że znowu pojawia się jakaś nieznana postać, której oczy świecą. Dodatkowo zaniepokoił go fakt, że mężczyzna prawdopodobnie zabił trójkę ludzi. Kater odezwał się dopiero wtedy, kiedy mężczyzna skończył mówić. 

- Dobrze to skoro mamy się śpieszyć to powiem prosto z mostu. Udam się tam i zabiję tego kolesia. Niestety nie powiem, że wiem jak się pan czuje, bo nigdy nie miałem córki. Ale wierzę, że bardzo pana boli. Hmm. Powiem tak. Da mi pan 15 tysięcy za to zabójstwo, bo ten koleś wydaje się niebezpieczny, skoro zabrał już 3 ludzi. CO pan na to? - Zapytał podnosząc się z fotela. Po chwili dodał. - Zapłaci pan po zakończeniu zlecenia. Gotówką. - Dodał, żeby nie było potem niedomówień. Był ciekawy, czy tym razem jego cena nie okaże się za wysoka. W końcu jego zleceniodawca mówił, że da wszelkie pieniądze. Zatem co to dla niego będzie jakieś tam 15 kawałków? 

Edytowano przez Bosman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mężczyzna pokiwał głową i podał Zabrakowi dłoń. 

- Mogę zaproponować dwa tysiące jako zaliczkę. Naprawdę bardzo mi zależy na tym, żeby już nikomu nie zagroził. Jest jeszcze jedna rzecz, która może pomóc. Dzieciak, któremu udało się przeżyć. Pomógł mu jakiś człowiek. Chcesz z nim porozmawiać? Ostrzegam, że nie wiem na ile to się zda, bo chłopak chyba jest w szoku i nie chce rozmawiać z nikim, ale byłoby chyba dobrze gdyby pomógł zidentyfikować tamtego - zaproponował. - Zwłaszcza że świecące oczy to mimo wszystko nie jest duża podpowiedź, a obraz z kamery jest niewyraźny i ma zbyt wysoki kontrast. Miałem taki plan, żebyś zabrał ze sobą małą kamerę, taką na skroń. Rodzice chłopaka zgodzili się na współpracę, więc ten po prostu obserwowałby to, co widzisz i w odpowiednim momencie zareagowałby, widząc tamtego. Co ty na to?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabrak wysłuchał w milczeniu słów mężczyzny po czym uścisnął mu dłoń. Nieco skrzywił się, słysząc o kamerze. Nienawidził pracować, wiedząc że ktoś go obserwuje. No ale chyba nie miał teraz wyboru. 

- No dobra. Niech będzie z tą kamerą. Ale proszę mieć na względzie to, że nie odpowiadam za to co rodzice tego dzieciaka lub sam dzieciak mogą zobaczyć, kiedy już znajdę tego mężczyznę - Ostrzegł Kater po czym cofnął rękę - A jeśli chodzi o zaliczkę to proszę przynieść mi tutaj w gotówce. Nie respektuję płatności na konto. Za dużo zachodu i zbyt łatwo można cię namierzyć. Wie pan o czym mówię - Powiedział patrząc na zleceniodawcę - Zatem proszę mnie zaprowadzić do tego chłopaka lub podać namiar to wyruszę tam - Dokończył Zabrak po czym zaplótł ręce za sobą i czekał co powie mężczyzna. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Oczywiście - odparł. Na zaliczkę widać był przygotowany, bo oddał Zabrakowi lekkie opakowanie, w którym było umówione dwa tysiące kredytów w dużych nominałach. 

- Wtedy może pan kamerę wyłączyć, a ja sam przyznam, że bardzo chętnie bym zobaczył to, co się z nim stanie - dodał, splatając dłonie. 

 

Zabrak nie musiał się ruszać z miejsca, bo pan Firah zaprosił rodziców razem z dzieckiem do swojego biura i tak ledwie pół godziny później w drzwiach stanęła ludzka kobieta i Zabrak. Chłopiec odziedziczył w większości cechy ojca - pomarańczową skórę i rzadkie rogi na czaszce. Dzieciak od wejścia patrzył tylko i wyłącznie w podłogę i prawdopodobnie nie szedłby, gdyby rodzice go nie poprowadzili do foteli. Przywitali się niemrawo i zajęli swoje miejsca. 

- Więc - zaczęła kobieta, kładąc dłoń na ramieniu syna - problem polega na tym, że nie chce z nikim o tym rozmawiać. Rzadko się odzywa i chociaż próbowaliśmy podpytywać o wygląd, to... no cóż, nie da rady - uprzedziła, nieufnie przyglądając się Katerowi. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabrak, zanim mężczyzna poszedł po rodziców przeliczył pieniądze. Widząc 2 tysiące w dużych nominałach zagwizdał cicho. Widać było, że był przygotowany. To w sumie ucieszyło Katera. Wiedział, że w takim wypadku mógł być spokojny o resztę pieniędzy. 

Widząc wchodzącą rodzinę westchnął. Tak jak było powiedziane wcześniej Nie lubił pracować, wiedząc, że ktoś go obserwuje. Na dodatek musiał polegać na jakimś małolacie. To tym bardziej się nie podobało Zabrakowi. No Ale nie miał innego wyboru. Widząc jego zachowanie zaczął się zastanawiać jak może wyciagnąć od niego informację o tym mężczyźnie. Popatrzył na niego po czym skupił się w mocy. Chciał sprawdzić, czy czasem na chłopaku nie została użyta moc. To pozwoliłoby dodatkowo spróbować namierzyć go za pomocą mocy. 

- Jak ma na imię? - Zapytał nadal patrząc na chłopaka. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

I w tym punkcie pojawiła się niespodzianka. Dzieciak był odrobinę wrażliwy na Moc. Nie miał szczególnie wielkich predyspozycji, ale Kater widział, że chłopak wyczuł jej wykorzystanie. 

Źrenice chłopca zwężyły się gwałtownie, a on otwarł usta, niestety nie celem mówienia. Był przerażony i zamiast słów, z jego gardła wydobył się wrzask, którego nikt z obecnych się nie spodziewał. Matka chłopca szybko pochwyciła go w ramiona i zaczęła przytulać, ojciec zamarł i próbował go uspokoić klepiąc po ręce, a pana Firaha wmurowało w fotel. 

Tym samym, ponieważ dzieciak nie umiał panować nad Mocą, Zabraka uderzyła gwałtowna jej fala. Przypadkiem chłopak wysłał mu do głowy swoje własne wspomnienia. Obraz przed twarzą Katera rozmazał się i został zastąpiony bolesną wizją. Widział ciemnoszarą twarz mężczyzny o żółtych oczach. Twarz młodą, pozbawioną zarostu, prawdopodobnie w jego wieku. I była to ta sama twarz, którą widział w wizji na Ruusan. Widział, jak posiadacz tejże twarzy chwyta go za rękę. Był znacznie od Katera wyższy, co oznaczało że wizja była z perspektywy chłopca. Mężczyzna wciągnął go do ciemnej uliczki i nim jego szara dłoń zetknęła się z twarzą Katera, wizja się skończyła. 

Był z powrotem w gabinecie Feraha, obrzucony podejrzliwym spojrzeniem ojca chłopca, zakłopotanym spojrzeniem Feraha i ciszą która nastała, kiedy udało się uciszyć podrostka. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater nie spodziewał się, że chłopak będzie wrażliwy na moc. Jednak czując ją mocno się zdziwił. Słysząc krzyki i wrzaski już miał przerywać używanie mocy, lecz wtedy zobaczył wizję. Mimo bólu, który wtedy odczuwał starał się zapamiętać jak najlepiej twarz mężczyzny i wszystkie jego charakterystyczne cechy, Widząc twarz, którą widział już wcześniej na Ruusan nieco się zaniepokoił. Zastanawiał się coraz głębiej kim jest ten mężczyzna. 

Kiedy wizja zniknęła Zabrak aż odetchnął głęboko. Podniósł wzrok, a widząc spojrzenia obu mężczyzn uśmiechnął się lekko. 

- Nie ma potrzeby montować kamery czy martwić rodziców chłopaka. Już wszystko wiem - Powiedział oddychając spokojnie i poprawiając się w fotelu. - Mały jest wrażliwy w pewnym stopniu na moc. Na nieszczęście osoba, która zamordowała pańską córkę też jest użytkownikiem mocy. Dlatego posłani przez pana ludzie są martwi - Opowiedział krótko po czym wstał i poprawił swój płaszcz. Założył kaptur na głowę i spojrzał na zleceniodawcę. - Stawkę ustaliliśmy. A teraz państwo pozwolą. Idę się zająć pewną szumowiną - Powiedział po czym ruszył w kierunku drzwi. Był ciekawy czy któreś go jeszcze zatrzyma. Na szczćście znał swój cel i wiedział, gdzie on może być. Ale wiedział, że najpierw będzie musiał z nim porozmawiać. Bo tak dużo pytań chodziło po jego głowie, że mogłyby one zrobić dodatkowy róg na jego czaszce. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jak to: na Moc? - zapytał ojciec dziecka, ale nikt już nie raczył mu odpowiedzieć.

 

Krajobraz piątego poziomu Coruscantu prezentował się lekko inaczej niż te wysokie poziomy. 

Przede wszystkim było ciemno i dosyć parno. Do Podziemi światło słoneczne nie docierało, dlatego też zawsze panowała tam noc. Światła neonów były jeszcze bardziej irytujące i jeszcze bardziej widoczne. Wszędzie pod skorodowanymi ścianami budynków i potężnych podpór trzymających wyższe warstwy miasta leżały kupy złomu, a w powietrzu unosił się metaliczny zapach. W rowach płynęły strugi chemikaliów, a gdzieniegdzie wydobywały się też opary - najczęściej z budynków, z domowej roboty systemów chłodniczych. Na tych piętrach właściwie wszystko wyglądało jakby było domowej roboty i wykonane przez niezbyt zdolnych mechaników. 

Z popękanych krawędzi chodników i dawnych platform lądowisk widać było słabe światła czterech poziomów niżej, aż do samej powierzchni planety. Smród i dym dochodzące z tamtych sugerowały, że jeśli istniało coś co żyło na co dzień na tych pozostałych poziomach, to musiało być bardzo zdesperowane albo zmutowane.

Zabrak od dłuższego czasu czuł, że gdzieś w okolicy znajduje się ktoś wrażliwy na Moc i tym kimś był prawdopodobnie jego cel. Mijał głównie ćpunów i drobnych przestępców, którym kiepsko się wiodło. Z niektórych miejsc dobiegała głośna muzyka i wszystkie te miejsca, jak również lokale gastronomiczne wyglądały na coś, czego za nic nie chciałoby się dotknąć. 

I podczas mijania jednego z takich lokali ze ślepej uliczki wyszła postać w czarnym płaszczu z kapturem. Wysoki, ale z pewnością humanoid. Nieszczególnie postawny ale i nie chudy. Szedł szybko, stawiał sprężyste, niemal skoczne kroki jednocześnie będące bardzo lekkimi krokami. I czuć było od niego potężną dawkę Mocy. Otaczała go aura Ciemnej Strony. 

Szedł dalej, jakby nie zwrócił uwagi na Katera. Na tej konkretnej uliczce nie było tłumu. Nie było prawie nikogo, jeśli nie liczyć jednego z przedstawicieli ćpunów pod ścianą. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabrak udał się na piąty poziom. Widząc jak on wygląda nie zdziwił się, że Mężczyzna tutaj się schował. Taki zapach mógł odstraszyć każdego. Ale Kater przyszedł tutaj w konkretnym celu. Chciał to załatwić jak najszybciej i wynosić się z tego miejsca. Niestety wiedział, że ten mężczyzna zarówno jest silny w mocy, jak i posiada mapę do Korribanu. Tak więc mężczyzna musiał ją odzyskać. 
Kiedy tylko zobaczył mężczyznę zaczął za nim iść. Na początku chciał się ukrywać i zobaczyć, gdzie ten idzie, ale widząc, ze ten zupełnie go olał postanowił po prostu iść za nim. Kiedy przeszli tak kawałek drogi, i kiedy wokół nich nie było nikogo poza jakimś ćpunem odezwał się głośno. 

- Jak to jest, że wszędzie, gdzie pójdę ty również tam jesteś? - Zapytał głośno, nadal idąc za mężczyzną. Złapał za swój miecz. W końcu nie wiedział, jak zareaguje mężczyzna. - Sam nie masz czego szukać na Korribanie. Bez towarzysza zginiesz tam, zanim zdążysz dotrzeć gdziekolwiek  - Dodał patrząc dalej na pracy humanoida. Nadal się zastanawiał kim on jest i czego chce. Liczył, że  wkrótce się dowie wszystkiego. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zatrzymał się dopiero w ciemnym, ślepym zaułku śmierdzącym pleśnią. Tuż przy wejściu do niego znajdował się wylot prowizorycznego systemu chłodzenia zaopatrujący zaułek w efektowną parę. W cząsteczkach wody rozpylonych w powietrzu światło klingi Katera dodawało otoczeniu niezwykłej, mrocznej poświaty. Idealne miejsce na pojedynek na śmierć i życie, idealny klimat. 

- Kto ci powiedział, że jestem sam? - zapytał. Sięgnął do kaptura i zdjął go z głowy, a potem odwrócił się w stronę Katera. 

To był ten sam mężczyzna z głowy dzieciaka, ze snu w którym krążyła wokół niego zmora i z wizji na Ruusan. Ciemnoszara skóra, żółte, świecące oczy i czarne tatuaże odchodzące od oczu, dodające mu upiornego grymasu - jakby twarz nie była wystarczająco ostra w rysach. Włosy miał czarne, proste, spięte z tyłu głowy i długie. Ubiór nieznajomego diametralnie różnił się od ubioru Katera. Był niemal egzotyczny - szare, luźne, workowate spodnie do połowy łydki, asymetryczna szata zakrywająca prawą nogę i przechodząca przez plecy aż do lewej ręki. W biodrach przepasany był materiałem, u którego wisiał znajomy kształt - cylinder rękojeści miecza świetlnego, ale dłuższy niż ten od Katera. 

- W wizji byłeś niższy - skomentował nieznajomy, uważnie omiatając Katera wzrokiem. - I nie widziałem tatuaży. Czy mają znaczenie? - zapytał, a jego wzrok spłynął na miecz. - I czy przyszedłeś mnie zabić? Grozisz mi mieczem. 

Edytowano przez Arcybiskup z Canterbury
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabrak patrzył na mężczyznę, kiedy ten się do niego odwrócił. Przyjrzał się jego twarzy. Miał teraz pewność, że to właściwy mężczyzna. Wszystko się zgadzało. Patrząc na niego uśmiechnął się lekko. 

- Wybacz. Wizja odejmuje wzrostu i dodaje kilogramów - Odpowiedział spokojnie, z nutą sarkazmu. Przejechał wolną ręką po tatuażu - Mam je od kiedy dorosłem. Świadczą o mojej przynależności. Ale najczęściej tłumaczę innym, że to są ostatnie wzory, które ktoś zobaczy w życiu - Powiedział po czym sam spojrzał na swój miecz. Po chwili znowu popatrzył na mężczyznę. - Normalnie już bym cie zaatakował. W dzisiejszych czasach trzeba być zawsze gotowy na wszystko. Aczkolwiek ostatnie rozmowy z duchami sprawiły, że trochę zmieniły się moje plany - Powiedział bacznie obserwując mężczyznę. Widział, że jego miecz jest dłuższy, więc zastanawiał się jakim stylem może walczyć. - Masz mapę do miejsce, gdzie chcę się dostać. A gdyby nie fakt, że jest nas w galaktyce tylko czterech nie rozmawialibyśmy teraz - Dodał po czym zamilkł, czekając na to co powie mężczyzna. Był ciekawy jak zareaguje. Jednak był gotowy na ewentualny atak z jego strony. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Czterech - odparł mężczyzna. Nie było to ani pytanie, ani stwierdzenie. Jego oczy na ułamek sekundy skierowały się nie na twarz Katera, a gdzieś za niego, albo na jego ucho. 

- Jesteś czwartym, który po mnie przychodzi, ale pierwszym, który ma miecz. Ja też mam miecz świetlny - odpowiedział, odsłaniając trochę bardziej i tak już wcześniej widoczną rękojeść. Mówił bez emocji, tym samym spokojnym, uprzejmym głosem. - Ale nie widzę powodu, żeby go manifestować. Wiem, że chcesz ode mnie mapy, której niestety nie mogę ci dać. Czy ta poprzednia trójka też chciała mapy? Korriban stał się nagle tak popularny? Nie chcieli mi powiedzieć, dlaczego chcą mnie zabić. Uważam, że nie jest to uprzejme i mam nadzieję, że ty mi powiesz. Powinno się wiedzieć, za co się umiera. Albo za co umierają napastnicy, bo nie przypominam sobie, żebym zrobił krzywdę któremuś z was. Tobie na pewno nie. Zapamiętałbym twoja twarz - powiedział, wciągając na twarz uprzejmy uśmiech. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabrak wysłuchał mężczyzny. Nie był do końca pewny, czy  ten jest świadomy tego co robi czy mówi. Przynajmniej sprawiał takie wrażenie. Ale skoro na razie nie wykazywał się agresją, to postanowił porozmawiać. Ale nadal trzymał miecz włączony. Cóż może trochę przesadna ostrożność, ale lepsza taka niż żadna. 

- Wiem, że masz miecz świetlny. Widzę go dobrze - Powiedział z ironią po czym dodał już normalnym tonem. - Nie. Jestem pierwszym, który chce mapy do Korriban. Poprzednia trójka została wysłana aby cię zgładzić. Córka pewnego biznesmena została uduszona. A ostatni raz widziano ją z tobą. Dlatego ten chce twojej śmierci. Jest nawet skory zapłacić 15 tysięcy kredytów, abym ja to zrobił - uśmiechnął się lekko. - Ale ja nie o tym. Muszę się dostać na Korriban, aby znaleźć wiedzę i moc. Kredyty za twoją głowę byłyby przyjemne, ale potrzebuję cię żywego. Jesteś Czwartym użytkownikiem Ciemnej Strony Mocy, o którym mówił Lord Kaan. Bez współpracy z twojej i mojej strony żadne z nas nie pożyje długo - Powiedział obserwując Mężczyznę. Nie wiedział jak ten zareaguje. Ale liczył, że nie okaże się stratą czasu. Musiał w końcu jeszcze zabić tego Twi'leka, który teraz siedzi w części szpitalnej. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mężczyzna zastanowił się nad słowami Katera.

- Piętnaście tysięcy kredytów to całkiem sporo. Ale widzę tu pewien problem, albo i może absurd. Nie wiem jakim cudem widziano mnie w towarzystwie czyjejś córki, skoro ja sam nie widziałem się w towarzystwie żadnej - stwierdził, znów kierując wzrok na Katera. 

Masz przyczepioną pluskwę. Zaatakuj mnie, ja będę udawał, że atakuję ciebie, a w międzyczasie to zdejmę. Bądź wiarygodny, jesteśmy obserwowani - odezwał się językiem Sithów i aktywował miecz świetlny. 

- Niemniej nie podoba mi się, że mnie śledzisz i nie zamierzam tego tolerować. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabrak, słysząc o tym, że nie przebywał w towarzystwie żadnej dziewczynki zdziwił się. Zacisnął dłoń mocniej na mieczu. Jednak słysząc mowę Sithów o mało nie upuścił miecza. To zrobiło na nim takie wrażenie. Zupełnie nie spodziewał się, że ten mężczyzna będzie znał zapomniany język Sithów. Ale słysząc o pluskwie szybko przeanalizował, kiedy mógł ją dostać. Jedyną opcją był gabinet jego zleceniodawcy. Prawdopodobnie dostał ją, kiedy siedział na fotelu lub w czasie, kiedy miał wizję od chłopaka. Jednak teraz musiał się skupić. W końcu miał wypaść wiarygodnie. Zacisnął dłoń na mieczu a na usta przywołał lekki uśmiech.

- Wybacz. Ale za twoją głowę dostanę niezłą nagrodę. I nie zamierzam tracić takiej forsy - Powiedział po czym rzucił się w kierunku mężczyzny. Złapał miecz obiema rękami i podniósł je nad głowę. Chciał zaatakować z góry. Był to prosty cios do zablokowania, a jednocześnie dawał mężczyźnie dostęp do jego klatki piersiowej i płaszcza. Mimo faktu, że nie do końca ufał mężczyźnie, to teraz nie miał zbytnio innego wyboru. A w głowie już układał plan jak zemścić się na biznesmenie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miecz nieznajomego miał barwę żółtą. Ostrze jego miecza zablokowało cios z góry, a on sam przyklęknął, po czym płynnym ruchem prześlizgnął się pod ręką Katera, wykonał półobrót, wstawił stopę między jego nogi i wytrącił go z równowagi. Dało się poznać zastosowanie jego luźnego ubioru - trudno było przewidzieć jego ruchy pod warstwami tkanin. 

Sekundę później Kater poczuł rwący ból na skroni, leżąc na brzuchu na mokrej uliczce. Rozlegało się buczenie tylko jednego miecza, co oznaczało, że przeciwnik swoją broń dezaktywował. 

Stał nad Zabrakiem, przyglądając się malutkiemu urządzeniu trzymanemu między dwoma palcami i całkowicie ignorując jego. Do czasu. 

- Śmiem twierdzić, że nie było żadnej kobiety którą miałem udusić i to wszystko było tylko po to, żebyś przyprowadził mnie do "biznesmena", abyśmy wkrótce potem oboje byli martwi. Sądzę, że to zasługa tych pozostałych dwóch, co prowadzi nas do niepokojącego wniosku, że ktoś o nas wie. I że prędko musimy opuścić Coruscant. 

Przed twarzą Zabraka pojawiła się dłoń. Nieznajomy z pewnością wiedział, że potrafi wstać sam, ale zaoferował pomoc. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zabrak spodziewał się dziwnych ruchów czy ukrytych zagrań, ale mimo wszystko nie dał rady się ani utrzymać, ani przygotować na coś więcej. W normalnej walcu już byłby martwy. 
Czując ból głowy rozejrzał się. Słysząc tylko swój miecz wyłączył go, a widząc rękę mężczyzny po chwili złapał za nią i pozwolił mu sobie pomóc przy wstaniu. 

- Przysięgam na Moc, że dopadnę tego kolesia i osobiście zrzucę go z najwyższej wieży na tej planecie - Powiedział, kiedy wstał. Poprawił swój strój i spojrzał na mężczyznę. - Dzięki. Teraz pytanie kto wie i co z tym zrobi. Bo w tym momencie raczej wiedząc, że nie zginąłeś. A jeśli chodzi o opuszczenie tej planety dwie sprawy. Pierwsza z nich to cel podróży. Jedyny słuszny to Korriban, o ile twoja mapa zawiera współrzędne. I drugie. Muszę dokończyć jeden biznes, niestety mój cel jest w części szpitalnej i czekam aż on go opuści - Powiedział Zabrak patrząc na mężczyznę. Był ciekawy co ten powie. Najbardziej go interesowało czy owa mapa będzie jakkolwiek pomocna. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jeszcze nie Korriban. Najpierw Nal Hutta, bo mapa nie jest kompletna, a brakujący fragment czeka na mnie właśnie tam. Teraz już na nas - odparł mężczyzna. Zgniótł urządzenie i wrzucił do dziury przypominającej studzienkę, a potem wzrokiem wrócił do Katera. Ten z kolei poczuł, jak z rany nad uchem sączy się wąska, ciepła strużka krwi. 

- Możemy dorwać go też w szpitalu, bo nie ma na co czekać. Nazywam się Izefet - przedstawił się i ponownie wyciągnął dłoń. - Jesteś Zabrakiem? Z Iridonii? Sądziłem, że macie tylko brązowy odcień skóry. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater popatrzył na mężczyznę. czuł, jak krew powoli spływa mu po twarzy. Ale zignorował to. Nawet nie kwapił się, żeby ją wytrzeć. 

- Kater - Odpowiedział i uścisnął mu dłoń. - Tak jak widzisz. Jestem Zabrakiem. Więc pochodzę z Iridonii. Ale trochę latałem po świecie i w domu nie było mnie wiele lat. Cóż nie każdy Zabrak jest brązowy. Mamy wiele odcieni skóry. Jak widzisz ja jestem żółty. Ale może wrócimy do spraw bieżących. Nie mogę od tak wejść do sekcji szpitalnej i go zabić. Wtedy musiałbym spadać stąd jeszcze szybciej niż bym chciał - Powiedział po czym zaczął się zastanawiać. Przez chwilę milczał po czym spojrzał w oczy mężczyzny. - Skoro nie jesteśmy wrogami to spróbujmy jakoś razem przeżyć. Ja mam tutaj w miarę bezpieczne schronienie, oraz muszę dokończyć kilka spraw. Nie wiem, co ty chcesz tutaj zrobić, więc zróbmy tak. Spotkajmy się na Nal Hutta. Ty polecisz po mapę, ja dokończę swoje sprawy tutaj i po spotkaniu się razem polecimy na Korriban. Rozdzielając się teraz trudniej będzie nas złapać lub namierzyć. - Powiedział mężczyzna. Musiał dokończyć sprawy z tym Twi'lekiem. Nie chciał odpuszczać tej sprawy, a jednocześnie liczył, że po załatwieniu tutaj wszystkiego Maada będzie mu na tyle wdzięczna, że w razie powrotu na Coruscant będzie mógł liczyć na jej gościnę. Nie do końca liczył na to, że mu się to uda, no ale zawsze warto było próbować. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Mogę ci pomóc. Mogę spowodować, że sam do nas wyjdzie, jeśli chcesz. Ale w zamian potrzebuję pilota - odpowiedział. 

Tymczasem dosłownie na ułamek sekundy przestrzeń za Isefetem zczerniała i zgęstniała, jakby nagle zrobiło się tam więcej mgły. 

- Ale musimy zrobić to szybko, bo będą nam szukać. A póki nie wiemy kto i w jakiej ilości, trudno nam się będzie się obronić. Nie odpowiedziałeś na pytanie. Umiesz się ukrywać?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kater przemyślał słowa mężczyzny. Jednak po chwili skinął głową. 

- Dobrze. Skorzystam z twojej propozycji. Potrafię pilotować, ale musisz znaleźć statek, który pomieści więcej niż jedną osobę. Bo posiadam jedynie swój myśliwiec. A co do ukrywania się - Zawiesił się na chwilę. Widząc gęstniejącą mgłę zastanowił się co to było. Nie do końca znał się na ciemnej stronie mocy, więc jeszcze nie wiedział, w czym może ona pomóc. Jeszcze. - Nie. Jeśli mówisz o jakiś zdolnościach, dzięki którym mógłbym się ukryć w cieniu to nie potrafię tego. Dopiero poznaję tajniki Ciemnej Strony Mocy. Ale mogę się po prostu stąd ulotnić i ukryć u swojego człowieka - Powiedział po czym zastanowił się. - Zróbmy tak. Teraz się oboje stąd ulotnimy a jutro załatwimy sprawę z tym cholernym Twi'lekiem. Potem ustalimy co dalej - Zaproponował. W sumie to był dość rozsądny pomysł. Lepiej teraz zniknąć, żeby trochę przycichło. Poza tym musiał poinformować Stegha i Maady. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Więc zdobędziemy statek. I jak najprędzej powinieneś nauczyć się ukrywać swoją Moc. To tak, jakbyś ją wchłaniał, zasysał do wnętrza siebie. Na początku jest trudno, potem coraz łatwiej - wyjaśnił. I oboje ruszyli w stronę wyższych pięter Coruscantu. 

Poza Podziemiami panował dzień i świeciło słońce, co okazało się po opuszczeniu włazu pewnej uliczki znajdującej się tuż pod powierzchnią głównego poziomu. Samo przejście przez strukturę dzieląca Podziemia i właściwy Coruscant zajęło parę minut wspinaczki po drabinach między podporami, wśród brzęczących machin i pary. 

Zanim Isefet wyszedł na światło dnia, założył na twarz maskę, którą nwczesniej przechowywał w torbie. Maska była metalowa i wyglądała trochę jak maski noszone przez Kel Dorów. Miała z pewnością właściwości ochronne. Zakrył się też szczelnie płaszczem i dopiero wtedy wyszedł na zewnątrz. 

Pozostało już tylko zapytać Stegha, czy chce widzieć pod swoim dachem drugiego przedstawiciela Ciemnej Strony o wyglądzie równie przyjaznym co wygląd Katera. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...