Skocz do zawartości

[Multi] Ku chwale światłości!


Recommended Posts

Ja też tak sądziłem, ale dostrzegłem cię i okazuje się, że mimo iż mnie nie widzisz, ja widzę ciebie. I słyszę, choć wciąż nie mogę się pojawić. Zdaje się, że mogę zaoferować jedynie dobre słowo - stwierdził duch. 

- Choć praktycznie nawet tego nie mogę, mam złe wieści. Coś się niedobrego dzieje w zaświatach. Nie mogę ci zdradzić szczegółów, bowiem ich nie znam, wiem jedynie, że panują tam jakieś niepokoje. Coś się dzieje, drogi Adamie. Coś się zbliża, choć to tylko przeczucia starego trupa. Gdzie twoi opiekunowie? I Co jest tej dziewce? - zapytał. 

- Ta. Dzięki, doceniam - odpowiedziała bez przekonania, wciąż trzymając się za głowę. Zaczęła kaszleć. 

Edytowano przez Arcybiskup z Canterbury
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 879
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

- Hmm. Interesujące. Z pewnością będę bardziej na siebie uważał oraz dokładnie się rozglądał. A co opiekunów...wyszli żeby zbadać teren, bowiem staramy się złapać tych nekromantów. A jeśli idzie oną...ma coś w stylu choroby. Ponoć chyba jakiś specyfik jej wpuścili do krwi. W teorii ma pomóc, choć szczerze w to wątpię. 

Coś mu tu śmierdziało. I to mocno. Za mocno. Choć jak powiedział Lars, świat nie jest czarno biały, więc kto wie, pewnie znowu się myli i jego podejrzenia nie mają żadnego sensu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciężka sprawa. Trzymaj się, Adamie. Wezwę pomoc, tak na wszelki wypadek - oznajmił Hetman i chłopak przestał odczuwać jego obecność. 

- O matko najdroższa... Adam? Adam, słuchaj, ja mam pewne podejrzenia, że to nie będzie takie łatwe jak mówili. Trochę się boję, że faktycznie mogę stracić kontrolę, chociaż póki co mi to nie grozi - wymamrotała Irene. - Mógłbyś mi podać wody? Byłabym wdzięczna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pomoc? Czekaj jaką po...? Niech to. Jakie wsparcie? Mhm. Ciekawe. Dobra, zobaczymy. Może przyślą tego upiora. Tylko po co?

Przestał na moment rozmyślać, słysząc głos Irene. 

- Nigdy nie jest łatwo - wymamrotał trochę do siebie - Jasne, pewnie. 

Zaczął się rozglądać za czymś w rodzaju szklanki albo kubka, żeby mieć w co nalać wody, z kranu. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z tym akurat nie było problemu, ponieważ na korytarzu był zamontowany mały aneks kuchenny z szafkami, w których było podstawowe wyposażenie. 

Adeptka, która teraz wyglądała jakby już była jedną nogą w grobie, kiedy Adam wszedł, wyciągnęła drżącą rękę w stronę torby. 

- Tam masz łańcuch, jakby coś - powiedziała, a potem zakaszlała, jej głowa opadła i razem z głową opadła Irene. Na podłogę. 

Adam zauważył, że wzdłuż jej przedramion pojawiły się czarne linie prześwitujące spod skóry, wyglądające jak obrzydliwe, wielkie żylaki. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przełknął nerwowo ślinę, patrząc na czarne linie, czując że trzęsą mu się ręce. Niemal od razu, prawie rzucił się w stronę torby, wyciągnął łańcuch i obwiązał go sobie wokół nadgarstka, trzymając krótką część. Upewnił się, że odpowiednio zapiął kurtkę, a na koniec w prawą dłoń dobył swój nóż.

- Do stu diabłów! Trzeci raz, osoba która wydaje się godna zaufania, zmienia się w coś...Ach. Najpierw rybo-kobieta, nekromantka, teraz wampir. No czuje się jak początkujący Geralt z Rivi. Brakuje mi tylko białych kudłów i...konia. Bez wierzchowca trochę słabo.

Stanął w bezpiecznej odległości, uprzednio zamykając drzwi, cały czas patrząc na nią. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nastąpiło gwałtowne przebudzenie poprzedzone równie gwałtownym kaszlem. Irene spróbowała się podnieść, ale jej to nie wyszło i runęła z powrotem na podłogę. Twarz miała, poza chorobliwą bladością, normalną, tylko że w jej oczach nie było widać tęczówek. Tylko czerń.

- To mi zepsuje cały dzień - jęknęła. - Adam, nie wiem jak to wygląda, ale może dobrze będzie zadbać o bezpieczeństwo właścicielki? - zaproponowała. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drgnął, kiedy Irene się obudziła. Syknął przez zaciś ięte zęby, kiedy ta upadła.

- Auć.

- Wiesz...to nie wygląda bardzo tragicznie, choć dobrze też nie - Jak sobie przypomnę tych ryboludzi, ech. Skręca mnie w środku - Cóż, szczerze nie wiem jak inaczej to zrobić, jak zamknąć drzwi, co już zrobiłem. Mam też nadzieje że nie będe musiał używać łańcucha. Choć, raczej niestety, nie zawacham się użyć tego - szepnął do siebie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Najpierw odpowiedziało mu gniewne westchnienie, a potem sytuacja jeszcze się pogorszyła, bo kiedy Irene kaszlnęła, na podłodze pojawiła się plama krwi. Powiedziała pod nosem coś, co było prawdopodobnie przekleństwem. 

- Umówmy się, że jeśli zacznę coś odwalać, związujesz mnie łańcuchem i razem z właścicielką bierzesz nogi za pas, a wcześniej zamykasz drzwi, dobra? - zapytała.

Z minuty na minutę wygląd zmieniał się. Czarne żyły zdawały się być coraz bliżej powierzchni skóry, a Irene była teraz prawie całkowicie blada. W dodatku rozległo się pukanie do drzwi. 

- Halo? - odezwała się gospodyni. - Przepraszam, czy wszystko w porządku? Słyszałam niepokojące odgłosy...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Źle, źle, źle! 

Takiej propozycji się nie spodziewał. W jego mniemaniu była...słaba. I co właściciele wyjaśnić? He. Właścicielka czort, od starszych dostałby pewnie taki licz że klękajcie narody. Dostał szansę i wszystko spaprał. Trzeba by to inaczej załatwić. W głębi sobie miał nadzieje że nie stanie się nic gorszego, ale mózg wiedział, że raczej się tak zdarzy.

- Ale ponoć masz być wampirem, a nie wilkołakiem, a z tego co słyszałem, stwory łaknące krwi nie są bardzo umięśnione. Po za tym, wierz mi, ten łańcuch jest jak krzyż na demony. Pali niemiłosiernie, więc jeżeli się przemienisz, to ogniwa sprawią ci niewyobrażalny ból. 

Przez kark przebiegł mu dreszcz, kiedy usłyszał pukanie. 

- No to kurna wspaniale. Ehh...tak jak na testach.

Schował do jednej z szuflad całą broń jaką miał. Przykrył tym co miał, żeby jakoś to zamaskować. Od razu podszedł do drzwi. Odetchnął, starając się uspokoić. Uchylił je lekko, by dostrzec gospodynię.

- O, witam - kiwnął głową - Ee...tak owszem, znaczy się...jakby to pani powiedzieć. Te odgłosy...to trochę skomplikowane. Otóż...koleżanka tutaj jest chora, stąd to wymiotowanie i te odgłosy. Przy tym mówi się gdzieś w okolicach brzucha odczuwa taką dziwną...jak to się mówi...spaleniznę, a z własnych doświadczeń wiem że to okropnie boli. Bałem się ją zostawić, żeby pójść do pani. Przepraszam najmocniej, jeżeli to w jakikolwiek sposób przeszkadza, ale cóż. Organizm nie zawsze słucha. Podejrzewam że się czymś struła. I przepraszam że tak szybko mówię, ale... - westchnął, zwalniając - Mam tak, że bardzo łatwo się denerwuje, kiedy...dzieje się coś takiego. Brak doświadczenia etc - kaszlnął - W każdym razie, nie byłby to problem, gdyby przyniosła pani jakieś środki przeciwbólowe? To raczej nie pozbędzie się choroby, ale może złagodzi objawy. 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaniepokojona emerytka stałą za drzwiami z troską wypisaną na twarzy. Poprawiła okulary kiedy Adam otworzył jej drzwi. 

- Ojej, biedactwo. Oczywiście, zaraz po coś skoczę. Pewno mam jeszcze krople żołądkowe - poinformowała właścicielka, po czym raźnym, energicznym krokiem ruszyła na poszukiwania medykamentów. Adam miał spokój, przynajmniej na chwilę. 

- Ja nie wiem, czytałam że działa na wszystko co mroczne, to może zadziała. Jak krzyż i woda święcona... Czosnek może. Nie mówię, że już teraz, tylko jakby sytuacja się zaczęła wymykać spod kontroli. I lepiej żeby nie wzywała pogotowia. Jeezu, co tak migocze? Co robi ta ćma? - zapytała, leżąc na plecach na podłodze i gapiąc się w sufit, na którym absolutnie nic nie było. 

Po łowcach oczywiście nie było śladu, ale jeśli gospodyni weszłaby do pokoju, mogłaby przeżyć pewien szok widząc adeptkę w takim stanie (i postaci) i krew wokół niej. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy gospodyni odeszła, zamknął drzwi, po czym uczynił znak krzyża. 

- Dzięki ci Panie - szepnął. Póki co postanowił pozostać przy drzwiach, tak jakby co - O. Chyba wpadł do głowy kolejny pomysł. Ale to jeszcze nie teraz. 

Odwrócił się w stronę Irene. 

- Działa. Nieważne czy mniej czy bardziej świadome. Czy nekromanta, czy człowiek-ryba. Co do wody i krzyża nie wiem, nie sprawdzałem. Nie wezwie. Już o to zadbam. Nie za takich sytuacji się wychodziło. Nie przesadzam - Brakuje mi tego wielkiego węża - Ćma? Te małe motylki może denerwują, ale są nie groźne, to raczej bym się o nią nie martwił - zerknął w górę - Z tym że ja nic nie widzę. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- No tam jest. A teraz tam... O, zniknęła - zaczęła mówić adeptka tonem tak bardzo beztroskim i spokojnym, że pewnym było, że bredzi. - A tą wielką drogę widzisz? Musisz widzieć, jak ja widzę... Ale nie pamiętam, żeby tu była. 

Z dołu słychać było głośne "cholera, a niech to!" I upadek jakiegoś opakowania. Potem nerwowe kroki, a potem szelest. Starsza pani najwyraźniej wciąż szukała medykamentów, a więc Adam miał jeszcze parę chwil na ratowanie nieprzyjemnej sytuacji. 

Adeptka na nowo zaczęła kaszleć, ale tym razem już słabiej. Z ust pociekła kolejna strużka krwi i pojawiła się krwawa piana. Było coraz gorzej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- A-Aha. W porządku - bez przekonania rzucił - A myślałem że jak nie mam kontaktu z rówieśnikami, to ominie mnie stan fazy...jak to określają. A jednak. Myliłem się. Jestem niesamowicie ciekawy czy oni zdają sobie sprawę z tych objawów, czy o tym nie wiedzieli. Hmm. Ale lepiej im o tym nie mówić. 

Zacisnął pięści, kiedy ponownie kaszlnęła. Upewnił się czy drzwi zamknięte, i szybko wskoczył do łazienki, zabierając trochę papieru. No cóż, zdarza się. Rozejrzał się za miską. W tym momencie była bardzo przydatna. Irene mogłaby wtedy do niej...wypluć, cieczJeszcze dobył łańcucha i upchał w kieszeni.

Zbliżył się do niej, kiedy pojawiły się strugi. Ostrożnie, bez pochopnych ruchów, przesunął ją pod ścianę, tak aby łóżko mogło ją zasłonić. Zdjął kurtkę i rzucił na podłogę, chcąc jakoś te plamy ukryć. 

- Najgorsze co może być, to jeśli będzie leżeć na plecach. Jeszcze się zadławi. A myślałem że kurs pierwszej pomocy się nie przyda. 

Wytarł przy pomocy urywek krew, którą miała na twarzy, przed to podstawiając miskę(jeśli była)

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Miski niestety nie było, ale kiedy Adam zakończył działania maskujące, napatoczyła się z powrotem właścicielka, zaopatrzona w srebrną tacę. Nie omieszkała oczywiście wychylić się za drzwi i zerknąć. Na tacy stała szklanka z wodą i kubek z gorącą herbatą, prócz tego kieliszek na wódkę z kroplami żołądkowymi, jakaś czerwona i biała tabletka. 

- I co, i jak? - zapytała z troską, ale i ciekawością, którą starała się niezbyt zręcznie ukryć. Teraz pozostawało mieć nadzieję, że Irene nie wyda z siebie żadnego dźwięku, który mógłby uczynić sytuację... dziwną. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Przynajmniej tyle.

Usłyszawszy skrzypienie drzwi, czuł że jakiś złośliwy chochlik, musi czaić się gdzieś w pobliżu i naginać rzeczywistość...Albo zwyczajnie miał wielkiego, strasznego wręcz, pecha. Należało mu się. Choć niby przeszedł test na piątkę. Jednego punktu zabrakło. 

- Dobra. Bawimy się w sapera który ma kontakt z ładunkiem z zegarem. Czas start.

Wyprostował się, chowając papier pod łóżkiem. Jeszcze wytarł dokładnie ręce, usuwając ślady. 

Spojrzał na gospodynię z ulgą. A przynajmniej tak wyglądał. Podszedł, spokojnie odbierając tacę. 

- Dziękuje pani bardzo - powiedział, ustawiając się tak, aby ta mogła zobaczyć jak najmniej - Jak już tu uporządkujemy, z własnych pieniędzy pokryje straty. Takie leki chyba tanie nie są. Przepraszam też z góry za bałagan ale jestem trochę...znerwicowany, jak mówiłem - parsknął - Co do jest stanu, niby się poprawia, ale lepiej jest mieć rękę na pulsie, prawda? W każdym razie, jeszcze raz dziękuje. I... - odwrócił na moment wzrok - Nie to że jestem nie miły, ale koleżanka potrzebuje trochę odpoczynku i spokoju, rozumie pani - chciał jej dać dyskretny znak, żeby już może wyjść - Pewnie jeszcze coś z siebie wypuści. Postaram się posprzątać, ale za ile razy to zrobi, nie wiem. Znaczy proszę się nie przejmować dziwnymi dźwiękami. Wszystko mam pod kontrolą - Kłamiesz przyjacielu, pamiętaj że nie ładnie - Jak coś poważniejszego, obiecuje niezwłocznie poinformować. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Parę razy podjęła jeszcze próbę zerknięcia za Adama, ale w końcu dała za wygraną. Kiwnęła głową i oddała leki. 

- Lekami się nie przejmuj, słoneczko. Nie były drogie, nie ma ich dużo. A o stratach... Nie sądzę, żeby były aż takie straty. W porządku, nie mam innych gości, więc niczym się nie przejmuj i w razie czego mam tu pod ręką telefon na dole, więc śmiało. No, zdrowia! - powiedziała i ponieważ Adam rozegrał to dobrze, to zniknęła w korytarzu. Słyszał oddalające się kroki. 

Potem przez ponad dwie godziny nie działo się nic szczególnego. Irene skuliła się pod ścianą i leżała tak, od czasu do czasu mamrocząc coś bez ładu i składu. Udało jej się też nie udusić, chociaż jej stan był bliski agonalnego. Dziwaczne żyły podeszły jeszcze bliżej skóry i okazało się, że w istocie nie są żyłami. Przez skórę przebiły się... pióra. 

Ale dwie godziny minęły i wtedy skończył się spokój. Adeptka gwałtownie się przebudziła i przywaliła głową o łóżko z rozpędu. W częściowym oszołomieniu i cała we krwi chwiejnie podniosła się z łóżka. Wyglądała... trochę inaczej. 

Sukienka była częściowo podarta, z przedramion wystawały długie, pióra ułożone równymi liniami i sięgające poza łokieć, wzdłuż ręki. Palce w dłoniach wydłużyły się i zakończyły szponami, a oczy wciąż pozostały czarne. W dodatku gdzieniegdzie, między włosami też widać było pióra. 

- Która godzina? - zapytała. Wyraz twarzy sugerował długotrwałe niewyspanie. - Simone już wróciła, czy jak? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dziękuje, raz jeszcze - schylił głowę.

Odłożył tacę i wypuścił powietrze. 

- Bardzo ładnie przyjacielu, świetnie, wypadałoby aby ktoś cię poklepał po plecach...Hm. Nikogo nie ma. No cóż, jak już coś dobrze zrobię, to nikogo nie ma żeby pochwalić...chwila...pierwszy raz od dłuższego czasu zrobiłem coś dobrze. Hm. Lepiej późno niż wcale.

Usiadł na krześle, krzyżując ręce. Trochę mu było szkoda kurtki, ale sprawa wyższa. Widząc że Irene jest w stanie odpoczynku, zajął się swoimi myślami, między innymi o co chodziło Hetmanowi ze wsparciem. Może przyśle jakiegoś husarza spod Mohylewa? Może baterię artyleryjską? A może batalion szwedzkiej piechoty? Ta, jeszcze czego. Od razu pół terenów Rzeczpospolitej. 

Zaczął trochę przysypiać, budząc się to raz to drugi. Ale całkowicie się obudził, kiedy usłyszał jak Irene uderzyła w łóżko. Poczuł się jakby rozpoczął się ostrzał z pancernika. Nie wiesz skąd, ile, po co, tylko tyle że masz przesrane. Odruchowo złapał za nóż i łańcuch. Kiedy ją zobaczył, oniemiał - O kurna! Tego to się nie spodziewałem. 

- Eee - jęknął, nie potrafiąc znaleźć słów - Mamy gorzej niż prze-pierniczone. Mamy przegwizdane - No. Tego. Nie, nie wróciła. A co do godziny... - wyciągnął powoli telefon z kieszeni, obwiązując nadgarstek łańcuchem - Wiesz, może lepiej usiądź, bo...po prostu usiądź, zgoda?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Co jest? Aż tak późno? - zapytała, nie do końca rozumiejąc co chłopak ma na myśli. Do oszołomionej głowy zaczęły z wolna docierać bodźce. Najpierw rozejrzała się wokół i zobaczyła plamę krwi na podłodze. Po drodze na linii wzroku były też ręce, więc...

- O matko boska! 

Adeptka w pierwszym napływie paniki podjęła próbę "zdrapania" nowych rąk, żeby zaraz potem odkryć, że nie jest w stanie tego zrobić. Spojrzała przelotnie na Adama, jednym, bardzo szybkim susem skoczyła do łazienki i wciągnęła głęboko powietrze w płuca. 

Wypadła z powrotem do pokoju. 

- Jak ja mam to odwrócić? - zapytała, zapewne nie oczekując odpowiedzi. - Przecież ja tak nie mogę... Co to ma znaczyć? Nic takiego nie mówili! Muszę się ukryć, Adam! Muszę się gdzieś ukryć! 

Było jasne, że towarzyszka chłopaka chwilowo nie myśli logicznie i jest zdjęta strachem. Podobnie zresztą jak on sam. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zdążył nic powiedzieć, kiedy Irene się zorientowała i wbiegła do łazienki. Kolejny raz, upewnił się że drzwi są zamknięte. Martwił się tylko, że może znowu zwrócić na siebie uwagę. Podążał za nią wzrokiem. Nie mógł znieść tego, że jest całkowicie wystraszona, bo kto by nie był. Do tego czuje się oszukana, a nerw nikt jej już nie zwróci. Na jej miejscu pewnie by padł na ziemię. Ale nie tym razem.

Towarzyszu, twoi kompani odeszli. Nie masz u kogo szukać wsparcia. Jesteś sam. Wierz że to nie jest miłe, łatwe i przyjemne. Póki co...możemy tylko sprawić żeby inni nie czuli się opuszczeni. Dajesz. Niech przodkowie będą dumni - zacisnął pięści i skrzyżował brwi.

Odrzucił chwilowo broń. Ryzykowne. Pewnie zakończy się jego śmiercią. Lepsza śmierć, niż świadomość że się będzie stało z założonymi rękoma. 

Podszedł do niej, uprzednio biorąc spokojny wdech. Ostrożnie złapał ją za barki, tak aby mógł patrzeć jej w oczy. Przez chwilę nic nie mówił, ale w końcu zdecydował się.

- Posłuchaj - przyjął ton spokojny, w miarę ciepły. Podobnie jak wyraz całej twarzy - Spokojnie. Wiem jak to brzmi, wychodzę na ignoranta, ale nie masz pojęcia jak dobrze cię rozumiem, oraz jak zdaję sobie sprawę, co czujesz. Miałem bardzo podobnie. Kiedy utraciłem kontakt z towarzyszami. Choć próbowałem to ukryć, to w głębi siebie czułem że straciłem jedyne mi przychylne istoty...tak, to odpowiednie słowo, w tym świecie. Jak za pstryknięciem, otoczyło mnie grono mało dobrych osobników. Uważających mnie za gorszego, niedoświadczonego, ba, niektórzy nadal życzą mi śmierci. A ja nie miałem nikogo do pomocy. Tylko ja, kontra wszyscy. Tak jak ty teraz. Boisz się, że ta aktualna forma zniszczy ci życie, że wszyscy cię odrzucą, znienawidzą. Czujesz się oszukana, i słusznie, okłamali ci mówiąc że nic ci nie będzie, a wszyło, jak wyszło. Oddałabyś pewnie wszystko, by tego wypadku wcale nie było. Świetnie to znam. I nie miałbym żadnych pretensji, gdybyś popadła w całkowitą depresja, sam byłem temu bliski. Ale to jest najgorsze. Jeżeli się teraz poddasz, udowodnisz im - kiwnął w stronę okna - Że jesteś bezużyteczna. A tak nie jest. Zwłaszcza - nabrał powietrza - Że przecież nie jesteś w tym sama - postarał się wykrzesać, choć delikatny uśmiech - Tylko, proszę, bo nie mogę tego wymagać, daj sobie pomóc. Najlepiej, jak spuścisz z tonu. W jednym słowie, spokojnie. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez dłuższą chwilę odpowiadało mu milczenie. Na twarzy adeptki po monologu Adama mieszały się skrajne emocje - od gniewu, przez strach, aż po smutek. Cały czas z zaciśniętymi szponami. 

- Nie chcę im nic pokazywać. Mam ich ochotę zamordować. Wolałabym, żeby mnie spod tej ciężarówki nie pozbierali. A jeśli to jeszcze nie jest koniec, to niech tu lepiej nie wracają - odpowiedziała, choć były to z pewnością groźby rzucane na wiatr. Dziewczyna odetchnęła głęboko i wytarła oczy. 

- Wydaje mi się, że nie mogę tu zostać. Chyba naprawdę muszę uciec. Co jeśli chcą zrobić jakieś... Eksperymenty, albo rytuały? Nie wiem, co się dzieje! Po co ty tu jesteś, skoro nie masz swoich duchów? Po co nas zabrali, Adam? Nie wierzę w żadne szkolenie, to jest wszystko podejrzane! Przecież musimy się dowiedzieć, na czym stoimy, bo mam wrażenie że jesteśmy w głębokim gównie! - Mówiła szybko, ale nie głośno, prawdopodobnie zdając sobie sprawę z sytuacji i obecności starszej pani.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Walić, mości Paderewski. Od teraz, czas bluzgać na innych jak Piłsudski. Znaczy nie teraz, ale mam dość tego że ja się produkuje, a koniec końców spełza na niczym. 

- Chcesz uciec. Dokąd? - zapytał. Mógł z wyrzutem, ale wiedział że to byłby błąd - Jeżeli to zrobisz, ale to byłaby głupota, to stowarzyszenie całkowicie się od ciebie odwróci, mało tego, będzie chciało się ciebie pozbyć. Sądził że ja tu jestem bo lubię? Że mi się podoba współpraca z nimi? No nie. Wręcz przeciwnie. Masz jak najbardziej rację, nie stoimy po dobrej stronie barykady. Problem polega na tym, że po jednej stronie nie mamy uciśnionego ludu, a po drugiej wojsk nad którymi stoi tyran - skrzyżował ręce - To oczywiste. Bo co jest lepsze? Nekromanci, czy...to. Słuchaj. Też mi się nie podoba że muszę współpracować. Ale. Zarówno nekromancji, jak stowarzyszenie, to nie jest wybór między dobrem i złem - A między złem plugawym, a złem pogańskim - W tej wojence jesteśmy tylko pionkami. Po to żeby mogli czerpać siły, przeprowadzać eksperymenta, etc. Chcesz wiedzieć na czym stoimy? Zobrazuję to tak. Jesteśmy jak małe państewko między III Rzeszą, a Związkiem Radzieckim. Oba bloki są moralnie złe, na koncie mają wiele okropieństw. Opowiemy się po jednej, to będzie to oznaczać albo rozprzestrzenienie się śmierci i ciemności, albo utratę wolności. W teorii, nie mamy wyjścia, ale tylko na pozór. Zawsze jest wyjście z problemu. Nasze nie jest łatwe, proste, ale ważne, że jest.

Co? Racjonalnie? Tak. Klarownie? Owszem. Z nutką tajemniczości? Przydatne na pewno. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Co? Ale... Mnie tu nie chodzi o żadne moralne rozterki! Problem jest taki, że  ja po prostu nie chcę umrzeć w najbliższym czasie w probówkach i z numerkiem zamiast imienia! Mam absolutnie gdzieś w tym momencie czy oni są dobrzy, źli czy szarzy.Wyrosły mi pióra, Adam! Jestem hybrydą człowieka i kury, nie pisałam się na to! Ja po prostu nie chcę z nimi współpracować, bo mnie okłamali!  A poza tym... - urwała nagle i skierowała twarz w stronę okna. Parę razy pociągnęła nosem. -... Czujesz? Czujesz ten zapach? Coś jakby metal... Słony metal, jakkolwiek to brzmi. Ale nie pachnie brzydko, jeśli rozumiesz, o czym mówię.

Odsunęła lekko ręce Adama i jak zahipnotyzowana zaczęła się zbliżać do okna. Rozległo się nieprzyjemne strzyknięcie brzmiące jak łamane kości. Małe palce w dłoniach Irene wygięły się samoczynnie pod dziwnym kątem, ale ona nie zwróciła na to uwagi, podchodząc do szyby. Odgarnęła zasłony i otwarła jedno ze skrzydeł okna. 

Na zewnątrz było widno, więc natychmiast cofnęła się za zasłonę, sycząc wściekle. Skierowała wzrok z powrotem na Adama. 

- Pamiętasz, jak mówiłam o łańcuchu? - szepnęła zmartwionym głosem i z równie zmartwioną miną. - Chyba zbliża się moment, że spróbuję cię zabić. Słyszę twój puls, Adamie. Zrób coś... szybko. 

Coś, co przed chwilą było małymi palcami wydłużyło się gwałtownie, a między tym a tułowiem adeptki pojawiły się pióra, przekształcając ręce w wielkie, złożone skrzydła. Dziewczyna skierowała głowę do ziemi i zaczęła wić się w konwulsjach. To były dla Adama ostatnie chwile, by działać. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie nie rozumiem - odrzekł, zrezygnowany. Patrzył jak podchodzi do okna - Czyli ma coś z wampira, skoro światło ją krzywdzi. 

Uniósł obie brwi.

- Jak dawni nie odczuwałem, że coś mnie chcę zabić.

Zacisnął oczy, szybko chwytając za łańcuch. Nie chciał tego robić ale...sama tego chciała...nie. Kazała to zrobić. No cóż. Krótka piłka. Potrzebował tylko motywacji. Przypomniał sobie to, co się stało ostatnio, kiedy nie słuchał głosu rozsądku. Był wściekły, zły, napełniony determinacją do działania.

Rzucił się, z wielką starannością, krępując jej kończyny. Dodatkowo zatkał jej usta. Krzyki były jedynym czego potrzebował.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie było łatwo, póki uwaga Irene w potwornej, ptasio-wampirzej wersji koncentrowała się na postępującej przemianie. Rzucała się, ale wciąż była od Adama lżejsza, a więc wykorzystując ciężar przy ataku miał nad nią sporą przewagę. Dodatkowo jej ruchy krępowało pomieszczenie, bo skrzydła były naprawdę długie, a ona na szczęście nie miała jeszcze możliwości zastanowić się nad zamianą rąk na skrzydła, więc kiedy próbowała używać pazurzastych dłoni, to pióra i przedłużone kości zahaczały o sufit i meble. Z trudem, ale udało się. Srebrny łańcuch ciasno oplatał adeptkę, skutecznie krępując jej ruchy. Nie krzyczała - syczała, kiedy przypadkiem padło na nią światło słoneczne i w momencie w którym po raz pierwszy łańcuch dotknął jej skóry. 

- Potrzebuję krwi! Albo chociaż wody... Daj mi coś do picia! - sapnęła, na chwilę odzyskując świadomość i na chwilę wracając do siebie. Na szczęśliwą nie wyglądała, jako że tą walkę bezsprzecznie wygrał Adam. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...