Skocz do zawartości

[DYSKUSJA] Zmiana na lepsze


Syrth

Recommended Posts

gWYmYoc.png

 

Każdy człowiek dojrzewając dostrzega swoje wady. Niektórzy chcą je zmienić, inni uważają, że te wady nie są w sumie takie złe i je olewają, a inni też całkowicie mają je gdzieś, póki żyje im się z nimi dobrze. 

Nasza droga Drżypłoszka, jako jedyna z niewielu bohaterek naszego kochanego serialu przeszła poważną zmianę.

Oh, daj spokój, nie musisz tak o tym mówić~ :fluttershy4:

Oj powinnaś być z tego dumna, bo Twoje koleżanki powinny brać z Ciebie przykład jak z nieśmiałej, bojącej się kucyków wyrosłaś na stanowczą, asertywną klaczkę, która potrafi postawić na swoim.

To prawda. Bardzo polubiłam tą zmianę. Czasami czuję, że mam jeszcze trochę za mało w tym wprawy, ale czuję się o wiele lepiej, kiedy mam siłę postawić na swoim. :fluttershy5:

 

A jak jest z wami, moi drodzy? Czy kiedykolwiek przeszliście taką poważną zmianę? A może właśnie macie taką wadę, którą bardzo byście chcieli zmienić, ale macie z tym trudności? Temat nie jest banalny, może i nawet wstydliwy, dlatego będę go mocno pilnować, by nie było żadnych uszczypliwości. Więc nie musicie się martwić o to, że ktoś was wyśmieje za to, że powiecie o swoich wadach. 

Hmm... powinnam chyba zacząć od siebie, jeśli mam was jakkolwiek przekonać. Niech będzie:

Bardzo nie lubię w sobie tego, że przejmuję się wszystkim aż za bardzo. Denerwuje mnie nawet dość mocno, kiedy ktoś plącze tak perfidnie fabułę gry, którą uwielbiam. Muszę reagować na wszystko, inaczej w środku się we mnie gotuje, a przez rosnące emocje tylko często się ośmieszam, pisząc głupoty, których potem żałuję, bo wychodzi z tego kłótnia, której wcale nie chciałam. Uważam potem, że to wina innych, że z dyskusji zrobili kłótnie, ale czasami dostrzegam, że to mój pretensjonalny i wymądrzający się ton sprawił, że rozmówca zwyczajnie poczuł się nieswojo i zwyczajnie nie potrafi ze mną rozmawiać. Ogólnie mam problem z rozmawianiem z ludźmi, bo wszystko biorę zbyt emocjonalnie, ale mój typ charakteru to najgorszy z możliwych, czyli neurotyk (w skrócie - osoba, która zachowuje się jak chora psychicznie, mimo że wszystko z mózgiem ma ok). Próbuję to w sobie zmienić, starając się wszystkiego, ale kiedy olewam takie rzeczy to często czuję się tylko gorzej. Wiele osób mnie nie znosi i wytyka palcem przez to, a mi się tylko robi cholernie smutno. Czy kiedykolwiek uda mi się przejść tą zmianę, bym mogła normalnie dyskutować z ludźmi, nie czyniąc, że czują się urażeni? Chcę najlepiej dla innych, często staram się być miła ponad wszystko, a potem słyszę, że jestem chamską osobą... :fluttercry:

  • +1 4
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Raczej o tym już dobrze wiesz, ale i tak muszę to napisać po twojej wypowiedzi, bo inaczej bym się czuła źle. Od czasu, gdy cię poznałaś zrobiłaś ogromne postępy w zmianie swojego charakteru na lepsze więc choć idzie to mozolnie to jesteś na dobrej drodze :fluttershy5: Nie zapominaj o tym. 

 

A jeśli chodzi o mnie to jest dziwnie. W okresie podstawówki może i nie byłam z tych co to dużo imprezują, znają wszystkich i tak dalej, ale nie miałam problemów z zagadaniem do drugiego człowieka, potrafiłam się odnaleźć w niemal każdym towarzystwie, lubiłam występy publiczne, bowiem chciałam by ludzie widzieli jaka jestem fajna. W gimnazjum coś się zmieniło. Nagle zaczęłam się bać ludzi. Zaczęłam się bać do nich zagadywać, że tylko się ośmieszę, sama odpowiedź przy tablicy sprawiała mi taki stres, że ledwo mogłam cokolwiek przywołać z pamięci, a o publicznych wystąpieniach nie było mowy. To był czas kiedy zaczęłam się moim zdaniem cóż...staczać. 

Apogeum nastąpiło w technikum. Z racji tego, że kierunek, który sobie wybrałam okazał się nietrafiony, a matka z zawiści chyba, że nie poszłam do liceum jak mi polecała nie chciała się zgodzić bym się przeniosła, utknęłam w szkole, której szczerze nienawidziłam. Przez to zaczęłam wagarować. Większość swojego czasu spędzała zatem w domu i niestety przez to jeszcze bardziej odsuwałam się od ludzi. Moje problemy ze strachem wobec ludzi pogłębiły się. Zaczęłam się bać rozmowy telefonicznej. Do tego stopnia, że nieznanych numerów nie odbierałam nigdy, a jak miałam gdzieś zadzwonić, do babci chociażby, to stresowałam się bardzo. Bałam się nawet powygłupiać z koleżankami czy kolegami, którzy rozpoczęli jakieś wygłupy. Do dzisiaj się boję, choć często mam ochotę zrobić coś zwariowanego. 

 

W okresie bliskim maturze zaczęłam próbować z tym walczyć. Robię postępy, bo bywa tak, że nie boję się gdzieś zadzwonić, łatwiej mi z ludźmi rozmawiać, ale nadal jest bardzo źle. W okresie technikum podłapałam coś, co sprawia, że mam wstręt przed wyjściem z domu. Gdy mam iść do szkoły, którą obecnie bardzo lubię to aż mnie skręca, że muszę. Tak samo z pracą czy jakimś wyjazdem do rodziny, albo nawet wyjściem na miasto. Muszę się zmuszać ogromnie żeby zrobić krok na korytarz, bo dopiero gdy znajdę się poza domem ta cała niechęć mija i mogę spokojnie załatwić to, co mam do załatwienia. 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Może to i zabrzmi nieco dziwnie, ale dla mnie zmianą na lepsze było odrzucenie podejścia, o którym mowa w pierwszym poście. Nie byłem specjalnie śmiały, dlatego czasami starałem się unikać niepotrzebnie wtrącać czy też wręcz bałem się powiedzieć swoje zdanie na jakikolwiek temat. Teraz tak już nie jest. Prawie zawsze znajdzie się ktoś, kto albo będzie urażony, albo zaskoczony moim zdaniem, moją opinią na dany temat. Trudno, tak to już bywa. W grupie lepiej być charakterystycznym i lubianym przez kilku niż być nijakim i cichym, ale tolerowanym przez wielu.

Przynajmniej moim zdaniem.

  • +1 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja mam dość dziwnie, ponieważ na ogół nie jestem nieśmiała, często robię jakieś niebezpieczne rzeczy, nawet zdarzało mi się otrzeć o śmierć. Inna sprawa jest z ludźmi, nie lubię z nimi rozmawiać, ponieważ boję się nieporozumień, kłótni, konfliktu zainteresowań, różnicy zdań i tej niezręcznej ciszy która zapada po rozmowie i kończy znajomość na zawsze. Nie przepadam za wyrażaniem własnego zdania, kiedyś nawet nie reagowałam na niepoprawne zachowanie wobec zwierząt, ale udało mi się to zmienić. Boję się że gdy powiem swoje zdanie zostanę uznana za przemądrzałą i wywyższającą się nad innymi, dlatego najczęściej stoję z boku i się przyglądam. Niektórzy mówią że ładnie rysuję, ale nie lubię pochwał bo ktoś może się poczuć przy mnie źle że rysuję lepiej od niego, co  oznacza że znowu będą tą która się przechwala. Od dawna nie rysuję.

 

W podstawówce miałam przyjaciółkę, która dawała mi pewność siebie, potem mnie zostawiła i przeszłam zmianę charakteru na arogancką wredotę. Przez resztę klas udawałam że kumpluję się z jakimiś ludźmi żeby wyciskać z nich to czego aktualnie potrzebowałam. Potem było mi głupio, postanowiłam to zmienić. Teraz rzadko gadam z ludźmi, wolę to robić przez komputer, tutaj nie będzie niezręcznej ciszy. Ja zwyczajnie nie wiem o czym mam rozmawiać, bo ludzie mają różne zdania i pasje. Najchętniej zaprzyjaźniłabym się ze swoim klonem. Chcę zmienić w sobie tą niechęć do rozmów, nauczyć się rozmawiać z różnymi ludźmi. Niedługo się wyprowadzam tam gdzie mało osób mnie zna, więc będę miała okazję. Kolejną sprawą jest lenistwo. Mam takiego lenia że nawet gdy chce mi się spać nie chce mi się ruszyć dupy z krzesła i się położyć. Mogę się bić z myślami przez nawet dwie godziny. Ostatnio nad tym pracuję i znowu zaczęłam jeździć rowerem. Staram się jednorazowo robić około 60km, to jest  bardzo ciekawe. Przed wyjściem z domu strasznie mi się nie chce, a kiedy już jadę to nie chce przestawać.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Można by rzec że zmiany takie o 180 stopni. Wiem że kiedyś byłem bardziej nadpobudliwy, niespokojny, śmielszy do działania, ale były one nieprzemyślane i pośpieszone uczuciami. Innymi słowy płynąłem z nurtem nie myśląc o życiu wiele, beztrosko. To wiem z opisów, bo sam tego niezbyt dobrze pamiętam, podejrzewam też że mogę tu nie różnić się zanadto od innych. Potem docierało do mnie pytanie jak się ułożyć, przeżyć swoje życie. No i z czasem stawałem się bardziej świadomy co się wokół mnie dzieje, zacząłem wycofywać się wgłąb siebie, bardziej spokojniejszy, cyniczny, negatywne podejście też wzrastało przez zbyt dużą ilość pytań i mało odpowiedzi, zacząłem myśleć dwa razy zanim coś zrobię, o konsekwencjach potencjalnych działań, co mi się opłaci a co nie, i tak dalej. Większość akurat wyszła na dobre. Nad wycofaniem nadal pracuję próbując się otwierać i gadać z ludźmi, idzie to raczej dobrze. Co nadal mi zostało, to chciałbym kiedyś zyskać większą lekkość w podejmowaniu decyzji i eksperymentowaniu z życiem, to jest próbowaniu czy zaczynaniu nowych rzeczy, mam do tego zbyt duży hamulec, z którego nie potrafię sam zdjąć stopy. Ośmieliłbym się powiedzieć że czasem mam problemy nawet w zaczynaniu takich trywialnych rzeczy jak rozmowa, bo próbuję z jakiegoś powodu na siłę ogrodzić się murem jak Trump od Meksyku. Dobrym przykładem takich dość problematycznych sytuacji dla mnie jest podróż w jakieś nieznane mi miejsce, której naprawdę rzadko się podejmuję, chyba że naprawdę muszę, to jakoś przełykam tą pigułkę z trudem. Odkryłem też że w pewnych konkretnych sytuacjach podświadomie daję sobie radę (mianowicie jeden czynnik musi przełamać drugi, typowa chęć zrobienia czegoś dobrze, albo pokazania się z dobrej strony w większości przypadków przełamie strach, ale to tylko jeden przykład), jak to było na praktykach z odbieraniem telefonów. Przecież ja się boję takich rozmów bo w większości nic nie słyszę/nic nie mogę zrozumieć, a mimo to wykonywałem tą czynność bez hamulca i problemów. Zmian też się boję, bo zbyt dużo sytuacji widziałem bądź sam odczułem kiedy zmieniały się na gorsze. Uparcie próbuję się trzymać tego co znajome, czego rezultatem jest stanie w miejscu kiedy czas popycha do przodu. W głębi duszy wiem że to należałoby poprawić, ale jak przyjdzie co do czego, to nie jestem tego pewien czy chcę. To chyba tyle co sam widzę do poprawy.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie jest tak.

Jestem bardzo nieśmiały i również bardzo nie lubię innych ludzi. (Bo mnie drażnią)

Ja mam w sobie często urazę do innych za krzywdy z przeszłości, które mi wyrządzili. Potrafię się zemścić nawet kiedy wszystko jest ok już się nie kłócimy itd.

Jest to spowodowane właśnie szkoła do, której chodzę bo przez całą podstawówkę i jakoś połowę gimnazjum się ze mnie notorycznie śmiano, poniżano, wyszydzano, wytykano palcem itp. Od tego czasu rosła we mnie chora nienawiść do wszystkich uczniów tej szkoły. 

Ja z natury staram się być miłą, sympatyczną i uczynną osobą. W tej szkole też próbowałem ale oni zamiast to odwzajemnić mówili, że trzeba być twardym, trzeba przeklinać i kolegować się z chłopakami (nie moja wina, że mam więcej koleżanek niż kolegów)

Miałem naprawdę ciężko przez swoją nieśmiałość często byłem sam i się nudziłem z nikim nie można było pogadać bo nikt nie chciał. Często działam pod wpływem emocji.

Zamknąłem się w swoim świecie i tam zostałem.

Chciałbym być osobą bardziej śmielszą i żeby ktoś chciał pogadać  i to wszystko.

Edytowano przez Gość
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

U mnie sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Gdy byłam mała byłam bardzo śmiałą, rezolutną i wesołą dziewczynką. Wszystko się zmieniło przez to, że źle trafiałam na "przyjaciół"... przez całe życie. Od podstawówki do liceum, a nawet po szkole gdy kogoś poznałam, okazywał się mniej lub bardziej fałszywy, wykorzystywał mnie, obrażał za moimi plecami itd. Więc zaczęłam się powoli zamykać w sobie, stałam się niesamowicie strachliwa i nieśmiała. Nie potrafiłam rozmawiać z obcymi, a z nowo poznanymi osobami normalnie rozmawiałam dopiero na ok 4 spotkaniu. Potem pojawił się znajomy (co prawda zaliczający się do ww byłych przyjaciół który wykorzystał moją dobroć) który dosłownie kazał mi gdzieś chodzić, rozmawiać, załatwiać. Co prawda się mną wysługiwał **** jeden (dla posiadających bogatą wyobraźnię, wklejcie najbardziej soczyste epitety) ale z drugiej strony wyszło mi to na plus, rozmawiam z ludźmi, zagaduje Panie w sklepie albo sąsiadki w windzie. Nie boje się rozmowy.  Ale dalej boje się zaufać komukolwiek. Wiele razy szkoda mi, gdy ktoś opowiada co robił z >przyjaciółmi<, ja mogę powiedzieć co robiłam ze znajomymi. Bo przyjaciół nie mam, i pewnie nie będę mieć. Przez szarpanie mojego nader dobrego serca nie zaufam nikomu na tyle, żeby się z nim zaprzyjaźnić.

Więc nieśmiałość w sobie zmieniłam.

To, co nie pasuje mi w mojej osobie, to wspomniane zbyt dobre serce dla innych. Szkoda mi każdego, każdemu chciałabym pomóc, nawet na siłę. Czasami bardziej przejmuję się jakimś problemem, niż osoba której dotyczy. Niektórzy postrzegają to jako zaletę, ja niestety przez to jaki poziom to osiągnęło, jako wadę. Przez tą cechę jestem często wykorzystywana. Staram się nad tym pracować, ale momentami opornie idzie.

A, i jeszcze stresuje się dosłownie byle czym... nawet tym, czym kompletnie nie warto.

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jeśli człowiek postanawia zmienić swoje życie na lepsze i działa w tym kierunku to bardzo dobry krok.

 

Niestety obawiam się, że ze mną coraz gorzej. :v Jakoś powoli przestaje się obchodzić innymi, poza kilkoma przyjaciółmi, zaczynam "nienawidzić" ludzi wokół i dążę do swoich celów często coś poświęcając.

 

Wydaje mi się wysoce prawdopodobne, że to przez wyjazd do Anglii i chęć jak najszybszego powrotu, który wcale tak szybko nie nastąpi...

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zmiana na lepsze to fajna sprawa. Tylko trzeba wiedzieć jak do tego podejść i która cecha jest zła. Przez co ja się zmieniłem? Dzięki pewnemu wydarzeniu, które miało miejsce rok temu. W zasadzie wtedy zaczęła się moja zmiana, która ciągnęła się bardzo długo, aż całkowicie wyeliminowałem kilka złych cech. Przede wszystkim chciałem skończyć z byciem chamskim i bytem nieudacznikiem. Doszło do mnie, że mam na siebie wpływ i dawno tego nie wykorzystywałem w pozytywniejszych celach. Teraz na pewno jestem sympatyczniejszy niż niegdyś, ale też nie jestem takim nieudacznikiem. Co rozumiem pod słowem "nieudacznik"? A no to, że nie umiałem zrobić prostych czynności i dużo rzeczy przez przypadek niszczyłem, albo po prostu nie umiałem, choć umieć powinienem. To udało się w jakiś sposób naprawić. Czasem stare cechy dają się we znaki - głównie bycie chamskim, ale to wtedy kiedy faktycznie mam bardzo zły dzień, bądź jestem w słabym humorze. 

 

Może to dla was w większości takie gadanie bez sensu, ale jednak warto się zmienić. Zrobić to dla ludzi wokół, dla siebie. Fajne uczucie i jeszcze fajniejsze są tego skutki. 

  • Lubię to! 2
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dnia 3.04.2018 o 16:48, pawc napisał:

Może to i zabrzmi nieco dziwnie, ale dla mnie zmianą na lepsze było odrzucenie podejścia, o którym mowa w pierwszym poście. Nie byłem specjalnie śmiały, dlatego czasami starałem się unikać niepotrzebnie wtrącać czy też wręcz bałem się powiedzieć swoje zdanie na jakikolwiek temat. Teraz tak już nie jest. Prawie zawsze znajdzie się ktoś, kto albo będzie urażony, albo zaskoczony moim zdaniem, moją opinią na dany temat. Trudno, tak to już bywa. W grupie lepiej być charakterystycznym i lubianym przez kilku niż być nijakim i cichym, ale tolerowanym przez wielu.

Przynajmniej moim zdaniem.

Wiele zależy od naszych upodobań oraz samego typu charakteru. Niektórzy są cisi, nieśmiali i zrobiliby wszystko by zyskać na pewności, a inni na odwrót. Niektórzy wolą być tą "szarą masą", inni wolą się wyróżniać. I tak każdy człowiek jest wyjątkowy, nie po wszystkich od razu to widać, a nie każdy też chce to robić tak by było widać. Ale nie głupie Twoje słowa.

 

Dnia 3.04.2018 o 18:23, W.B. napisał:

Ja mam dość dziwnie, ponieważ na ogół nie jestem nieśmiała, często robię jakieś niebezpieczne rzeczy, nawet zdarzało mi się otrzeć o śmierć. Inna sprawa jest z ludźmi, nie lubię z nimi rozmawiać, ponieważ boję się nieporozumień, kłótni, konfliktu zainteresowań, różnicy zdań i tej niezręcznej ciszy która zapada po rozmowie i kończy znajomość na zawsze. Nie przepadam za wyrażaniem własnego zdania, kiedyś nawet nie reagowałam na niepoprawne zachowanie wobec zwierząt, ale udało mi się to zmienić. Boję się że gdy powiem swoje zdanie zostanę uznana za przemądrzałą i wywyższającą się nad innymi, dlatego najczęściej stoję z boku i się przyglądam. Niektórzy mówią że ładnie rysuję, ale nie lubię pochwał bo ktoś może się poczuć przy mnie źle że rysuję lepiej od niego, co  oznacza że znowu będą tą która się przechwala. Od dawna nie rysuję.

 

W podstawówce miałam przyjaciółkę, która dawała mi pewność siebie, potem mnie zostawiła i przeszłam zmianę charakteru na arogancką wredotę. Przez resztę klas udawałam że kumpluję się z jakimiś ludźmi żeby wyciskać z nich to czego aktualnie potrzebowałam. Potem było mi głupio, postanowiłam to zmienić. Teraz rzadko gadam z ludźmi, wolę to robić przez komputer, tutaj nie będzie niezręcznej ciszy. Ja zwyczajnie nie wiem o czym mam rozmawiać, bo ludzie mają różne zdania i pasje. Najchętniej zaprzyjaźniłabym się ze swoim klonem. Chcę zmienić w sobie tą niechęć do rozmów, nauczyć się rozmawiać z różnymi ludźmi. Niedługo się wyprowadzam tam gdzie mało osób mnie zna, więc będę miała okazję. Kolejną sprawą jest lenistwo. Mam takiego lenia że nawet gdy chce mi się spać nie chce mi się ruszyć dupy z krzesła i się położyć. Mogę się bić z myślami przez nawet dwie godziny. Ostatnio nad tym pracuję i znowu zaczęłam jeździć rowerem. Staram się jednorazowo robić około 60km, to jest  bardzo ciekawe. Przed wyjściem z domu strasznie mi się nie chce, a kiedy już jadę to nie chce przestawać.

Będę trzymać kciuki, żeby nowe otoczenie dało Ci nową motywację, by rozmawiać z ludźmi. :squee: Ludzie bywają straszni, źli, niedobrzy, ale też potrafią dać coś, co nie da nikt inny. Wspomnienia, wspólnie spędzony czas. Uwierz w siebie, bo warto, szczególnie że zawsze przeglądam Twoje posty i są bardzo wartościowe. Sporo wiesz o zwierzętach, a wiesz jak ja to lubię ^^

 

Dnia 3.04.2018 o 19:11, Lemi napisał:

Można by rzec że zmiany takie o 180 stopni. Wiem że kiedyś byłem bardziej nadpobudliwy, niespokojny, śmielszy do działania, ale były one nieprzemyślane i pośpieszone uczuciami. Innymi słowy płynąłem z nurtem nie myśląc o życiu wiele, beztrosko. To wiem z opisów, bo sam tego niezbyt dobrze pamiętam, podejrzewam też że mogę tu nie różnić się zanadto od innych. Potem docierało do mnie pytanie jak się ułożyć, przeżyć swoje życie. No i z czasem stawałem się bardziej świadomy co się wokół mnie dzieje, zacząłem wycofywać się wgłąb siebie, bardziej spokojniejszy, cyniczny, negatywne podejście też wzrastało przez zbyt dużą ilość pytań i mało odpowiedzi, zacząłem myśleć dwa razy zanim coś zrobię, o konsekwencjach potencjalnych działań, co mi się opłaci a co nie, i tak dalej. Większość akurat wyszła na dobre. Nad wycofaniem nadal pracuję próbując się otwierać i gadać z ludźmi, idzie to raczej dobrze. Co nadal mi zostało, to chciałbym kiedyś zyskać większą lekkość w podejmowaniu decyzji i eksperymentowaniu z życiem, to jest próbowaniu czy zaczynaniu nowych rzeczy, mam do tego zbyt duży hamulec, z którego nie potrafię sam zdjąć stopy. Ośmieliłbym się powiedzieć że czasem mam problemy nawet w zaczynaniu takich trywialnych rzeczy jak rozmowa, bo próbuję z jakiegoś powodu na siłę ogrodzić się murem jak Trump od Meksyku. Dobrym przykładem takich dość problematycznych sytuacji dla mnie jest podróż w jakieś nieznane mi miejsce, której naprawdę rzadko się podejmuję, chyba że naprawdę muszę, to jakoś przełykam tą pigułkę z trudem. Odkryłem też że w pewnych konkretnych sytuacjach podświadomie daję sobie radę (mianowicie jeden czynnik musi przełamać drugi, typowa chęć zrobienia czegoś dobrze, albo pokazania się z dobrej strony w większości przypadków przełamie strach, ale to tylko jeden przykład), jak to było na praktykach z odbieraniem telefonów. Przecież ja się boję takich rozmów bo w większości nic nie słyszę/nic nie mogę zrozumieć, a mimo to wykonywałem tą czynność bez hamulca i problemów. Zmian też się boję, bo zbyt dużo sytuacji widziałem bądź sam odczułem kiedy zmieniały się na gorsze. Uparcie próbuję się trzymać tego co znajome, czego rezultatem jest stanie w miejscu kiedy czas popycha do przodu. W głębi duszy wiem że to należałoby poprawić, ale jak przyjdzie co do czego, to nie jestem tego pewien czy chcę. To chyba tyle co sam widzę do poprawy.

Brak chęci na jakiekolwiek zmiany? Mały Janusz tu nam rośnie :kappa: A tak poważnie - zmiany nie zawsze są złe. Ja prawie zawsze kieruję się argumentami. Jeśli ma być zmiana zastanawiam się ile daje plusów, ile daje minusów, a wtedy decyduje, czy warto. Człowiek dostosuje się do prawie wszystkiego, a łatwiej będzie jeśli spojrzy się na zalety pewnych rzeczy.

 

Dnia 3.04.2018 o 19:13, Keks napisał:

U mnie jest tak.

Jestem bardzo nieśmiały i również bardzo nie lubię innych ludzi. (Bo mnie drażnią)

Ja mam w sobie często urazę do innych za krzywdy z przeszłości, które mi wyrządzili. Potrafię się zemścić nawet kiedy wszystko jest ok już się nie kłócimy itd.

Jest to spowodowane właśnie szkoła do, której chodzę bo przez całą podstawówkę i jakoś połowę gimnazjum się ze mnie notorycznie śmiano, poniżano, wyszydzano, wytykano palcem itp. Od tego czasu rosła we mnie chora nienawiść do wszystkich uczniów tej szkoły. 

Ja z natury staram się być miłą, sympatyczną i uczynną osobą. W tej szkole też próbowałem ale oni zamiast to odwzajemnić mówili, że trzeba być twardym, trzeba przeklinać i kolegować się z chłopakami (nie moja wina, że mam więcej koleżanek niż kolegów)

Miałem naprawdę ciężko przez swoją nieśmiałość często byłem sam i się nudziłem z nikim nie można było pogadać bo nikt nie chciał. Często działam pod wpływem emocji.

Zamknąłem się w swoim świecie i tam zostałem.

Chciałbym być osobą bardziej śmielszą i żeby ktoś chciał pogadać  i to wszystko.

Wszelkie stereotypy i memy społeczeństwa wyrzuć do kosza. "trzeba być" nikt nie powie Ci jaki masz być, szczególnie jeśli nakłania Cię do złych nawyków jak przeklinanie. Staraj się myśleć o swoich pozytywnych emocjach. Jeśli złościsz się na kogoś to sam sobie też psujesz humor - pamiętaj. A olewając złość nie dość, że czujesz się lepiej to też niepotrzebnie nikomu nie zaszkodzisz. Otwórz się bardziej i przede wszystkim nie miej do ludzi negatywnego nastawienia, o ile chcesz naprawdę lubić ludzi.

 

Dnia 3.04.2018 o 22:36, kapibarapokoju napisał:

Ja nie potrzebuję nic w sobie zmieniać.

Raczej nie chcesz, a nie nie potrzebujesz, człowiek nie istnieje bez wad. :fluttershy5:

 

Dnia 3.04.2018 o 22:51, GlaceCordis napisał:

Ja mam tak, że, wszystkim się bardzo przejmuje np.
Gdy ktoś mnie wyzwie lub skrytykuje oraz jak mi coś źle wyjdzie.
Oraz jestem nieśmiały, dlatego że nigdy nie zaczynam pierwszy rozmowy, z kimś kogo nie znam, bo się boję, że powiem coś źle i ta osoba pomyśli, że jestem idiotą.
Przez co mam jednego kolegę, z którym normalnie rozmawiam, nie przepadam za ludźmi, bo mówiąc szczerze boję się kogoś, kogo nie znam.
Gdy przebywam w miejscu, gdzie jest dużo ludzi to po prostu się denerwuję (tego stresu mam wręcz za dużo).
Chciałbym mniej się denerwować oraz nie przejmować się nieistotnymi rzeczami, a także chciałbym być śmielszą osobą, ale cieszę się, że od ostatniego roku zmieniłem się na lepsze.

Przejmowanie się wszystkim negatywnym, skąd ja to znam. Też bym bardzo się chciała tego pozbyć. Staraj się otoczyć jakąś pozytywną energią i rób to, co sprawia Ci przyjemność, spędzać jak najwięcej czasu z tą osobą, do której jesteś przyzwyczajony. A potem zachowuj się tak przy innych ludziach. Niestety krytyka jest nieunikniona, ludzie wszędzie szukają problemu. 

 

Dnia 4.04.2018 o 15:59, swinkipinki napisał:

U mnie sytuacja zmieniała się jak w kalejdoskopie. Gdy byłam mała byłam bardzo śmiałą, rezolutną i wesołą dziewczynką. Wszystko się zmieniło przez to, że źle trafiałam na "przyjaciół"... przez całe życie. Od podstawówki do liceum, a nawet po szkole gdy kogoś poznałam, okazywał się mniej lub bardziej fałszywy, wykorzystywał mnie, obrażał za moimi plecami itd. Więc zaczęłam się powoli zamykać w sobie, stałam się niesamowicie strachliwa i nieśmiała. Nie potrafiłam rozmawiać z obcymi, a z nowo poznanymi osobami normalnie rozmawiałam dopiero na ok 4 spotkaniu. Potem pojawił się znajomy (co prawda zaliczający się do ww byłych przyjaciół który wykorzystał moją dobroć) który dosłownie kazał mi gdzieś chodzić, rozmawiać, załatwiać. Co prawda się mną wysługiwał **** jeden (dla posiadających bogatą wyobraźnię, wklejcie najbardziej soczyste epitety) ale z drugiej strony wyszło mi to na plus, rozmawiam z ludźmi, zagaduje Panie w sklepie albo sąsiadki w windzie. Nie boje się rozmowy.  Ale dalej boje się zaufać komukolwiek. Wiele razy szkoda mi, gdy ktoś opowiada co robił z >przyjaciółmi<, ja mogę powiedzieć co robiłam ze znajomymi. Bo przyjaciół nie mam, i pewnie nie będę mieć. Przez szarpanie mojego nader dobrego serca nie zaufam nikomu na tyle, żeby się z nim zaprzyjaźnić.

Więc nieśmiałość w sobie zmieniłam.

To, co nie pasuje mi w mojej osobie, to wspomniane zbyt dobre serce dla innych. Szkoda mi każdego, każdemu chciałabym pomóc, nawet na siłę. Czasami bardziej przejmuję się jakimś problemem, niż osoba której dotyczy. Niektórzy postrzegają to jako zaletę, ja niestety przez to jaki poziom to osiągnęło, jako wadę. Przez tą cechę jestem często wykorzystywana. Staram się nad tym pracować, ale momentami opornie idzie.

A, i jeszcze stresuje się dosłownie byle czym... nawet tym, czym kompletnie nie warto.

Też bardzo dobrze rozumiem Twój problem, bo sama nie raz nawet poświęcałam się dla ludzi, chcąc dla nich dobrze. Traciłam wiele swoich rzeczy, byleby komuś innemu było dobrze, a te osoby nie okazały nawet minimum wdzięczności. Współczuję ogromnie, ale nie przestawaj być miła, bo mimo że boli często jak ktoś tą dobroć wykorzystuje, to jednak warto. Staraj się nie poświęcać już, ale bycie miłym na szczęście aż tak nie boli, kiedy ktoś tego nie doceni. Wierzę jednak, że w końcu trafisz na kogoś, komu warto zaufać. Może będzie trudno, ale zasługujesz. A na stres polecam herbatkę.

 

Dnia 5.04.2018 o 17:38, 1stChoice napisał:

Jeśli człowiek postanawia zmienić swoje życie na lepsze i działa w tym kierunku to bardzo dobry krok.

 

Niestety obawiam się, że ze mną coraz gorzej. :v Jakoś powoli przestaje się obchodzić innymi, poza kilkoma przyjaciółmi, zaczynam "nienawidzić" ludzi wokół i dążę do swoich celów często coś poświęcając.

 

Wydaje mi się wysoce prawdopodobne, że to przez wyjazd do Anglii i chęć jak najszybszego powrotu, który wcale tak szybko nie nastąpi...

Zła sytuacja w życiu bardzo dużo negatywnych emocji ze sobą bierze. Jednak póki masz swoich znajomych i przyjaciół to staraj się trzymać z nimi kontakt, jeśli masz czas to znajdź w tej Anglii coś, co będzie Ci się przyjemnie robić, poza pracą. Nie znam dokładnie Twojej sytuacji, ale nie poświęcaj za dużo dobrych rzeczy, bo kiedyś możesz nie odzyskać niektórych.

 

Dnia 5.04.2018 o 17:48, Ziemowit napisał:

Zmiana na lepsze to fajna sprawa. Tylko trzeba wiedzieć jak do tego podejść i która cecha jest zła. Przez co ja się zmieniłem? Dzięki pewnemu wydarzeniu, które miało miejsce rok temu. W zasadzie wtedy zaczęła się moja zmiana, która ciągnęła się bardzo długo, aż całkowicie wyeliminowałem kilka złych cech. Przede wszystkim chciałem skończyć z byciem chamskim i bytem nieudacznikiem. Doszło do mnie, że mam na siebie wpływ i dawno tego nie wykorzystywałem w pozytywniejszych celach. Teraz na pewno jestem sympatyczniejszy niż niegdyś, ale też nie jestem takim nieudacznikiem. Co rozumiem pod słowem "nieudacznik"? A no to, że nie umiałem zrobić prostych czynności i dużo rzeczy przez przypadek niszczyłem, albo po prostu nie umiałem, choć umieć powinienem. To udało się w jakiś sposób naprawić. Czasem stare cechy dają się we znaki - głównie bycie chamskim, ale to wtedy kiedy faktycznie mam bardzo zły dzień, bądź jestem w słabym humorze. 

 

Może to dla was w większości takie gadanie bez sensu, ale jednak warto się zmienić. Zrobić to dla ludzi wokół, dla siebie. Fajne uczucie i jeszcze fajniejsze są tego skutki. 

Dość mocno zauważyłam Twoją zmianę na lepsze. Przede wszystkim warto zmienić się dla siebie, bo jak dla innych jest się dobrym to od razu też ma się lepszy humor :squee: Ciężko mi coś doradzić, bo wydaje mi się, że sam idealnie dostrzegasz co robisz źle i robisz z tym postępy. Trzymaj się ^^

  • +1 1
  • Lubię to! 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

1. Zamieniłem papierosy, na żucie wykałaczek :lol:.

2. Taką większą zmianą, jaka u mnie zaszła to postrzeganie studiowania. Wcześniej myślałem, tak jak chyba większość młodych dorosłych, że studia pozwolą mi zdobyć potrzebne kwalifikację, aby znaleźć godną pracę za dobre pieniądze. Czysto materialne podejście. Teraz widzę, że to wiedza jest nagrodą samą w sobie. Od chwili, tego "olśnienia", jakoś lżej czyta się poważniejsze książki i słucha wykładowców. Nie potrafię powiedzieć co mnie zmieniło, ale chciałbym, by tak pozostało.:twilight8:

 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Hmm... w zasadzie wydaję mi się, że brakuje mi trochę motywacji i swoją cegiełkę dokłada lenistwo. I zazwyczaj jak coś robię to robię bo w końcu ,,trzeba"

Relacje z innymi ludźmi wydaję mi się, że są na średnim poziomie. Staram się rozmawiać z innymi o wszystkim w zasadzie, lecz i tak mam często albo siedzi się w ciszy albo jak temat się znajdzie to najczęściej zbyt szybko się wyczerpuje i jakoś nie mam nigdy takiej osoby z, którą można by było pogadać zawsze i o wszystkim.

Swoją drogą też bardzo lubię się przejmować, no w sensie, że mi to przeszkadza no. I jeszcze ciągle ta myśl,,,szkoda że..."

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 8 months later...

Relacje z innymi ludźmi nadal u mnie leżą, ale jakieś tam małe kroczki ku lepszemu popełniłem. Nadal wracam do starych, nieprzyjemnych nawyków, ale częściej je teraz zauważam. 
Co do zmiany na lepsze, to pracuję też nad zdrowiem psychicznym, już ponad rok temu udałem się do psychiatry, chodzę na terapię. Poprawy nie dostrzegam, ale przynajmniej próbuję, a to już coś. 
Odrobinę mniej przejmuję się opinią ludzi, na których mi nie zależy. Do poziomu do którego chciałbym dotrzeć jeszcze spora droga, ale w porównaniu do tego co było, jest całkiem nieźle. No i w kwestii nauki nawet się ucieszyłem, ostatnio znowu odechciało mi się wszystkiego, ale cieszę się, że po tym jak ze dwa czy trzy lata temu wyleciałem ze szkoły udało mi się jakoś pozbierać, skończyć szkołę, zdać maturę i dostać się na studia. (Nie takie wymarzone, ale do tego będę dążył w tym roku) 
Na każdą zmianę na lepsze przychodzą dwie zmiany na gorsze, więc nie mam się z czego cieszyć, ale nadal próbuję i może kiedyś wyjdę w końcu na plus. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...