Skocz do zawartości

[Konkurs] Konkurs Literacki "Obca Kultura"


Verlax

Recommended Posts

I stop! 

Bardzo dziękujemy za uczestnictwo w konkursie! Ja oraz @Wilczke przysiądziemy teraz nad tymi fanfikami i poddamy je ocenie. Nie mogę zagwarantować terminów, ale nie wydaję się by zajęło to dłużej niż kilka tygodni (podejrzewam, że będzie i szybciej). Wiem też, że są inne osoby co pisały fanfiki do tego konkursu i się nie wyrobiły z czasem. Nieszkodzi! Jeśli coś macie, gorąco zachęcamy do kontynuacji go pisania i opublikowania w dziale. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Nie chciałbym być namolny(i wiem, że pewnie tym postem mogę przez chwilę innym czekającym dać fałszywą nadzieję, że to już...), ale... minęły już prawie dwa miesiące... kiedy można spodziewać się ocen? 
(Co prawda wiem, że paroma kwiatkami sobie nieco podkopałem szansę no i przynajmniej jedną sporą fabularną gafę zrobiłem... ale i tak jestem ciekawy oceny).

  • Fow de Swowm 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

15 minut temu, Lyokoheros napisał:

Nie chciałbym być namolny(i wiem, że pewnie tym postem mogę przez chwilę innym czekającym dać fałszywą nadzieję, że to już...), ale... minęły już prawie dwa miesiące... kiedy można spodziewać się ocen? 
(Co prawda wiem, że paroma kwiatkami sobie nieco podkopałem szansę no i przynajmniej jedną sporą fabularną gafę zrobiłem... ale i tak jestem ciekawy oceny).


Moje recenzje są gotowe od tygodni. Problem jest z tym, że czekamy wciąż na recenzje od Wilczke i bez tych nie ma jak zakończyć konkursu (w końcu jest dwóch jury).

  • Smutny 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Dobry!

Mam dobrą wiadomość i złą wiadomość. Zaczniemy od złej: z przyczyn osobistych Wilczke nie była w stanie w ostatnim czasie sensownie się zabrać za recenzje do tego konkursu. Oryginalnie po prostu zdecydowaliśmy, że się nie spieszymy i po prostu oddamy gdy recenzje od Wilczke "będą gotowe", ale to "gdy będzie gotowe" ciągle się przedłużało. Podjęliśmy wspólnie decyzję, że w takim wypadku tylko ja zrecenzuję ostatecznie pracę i podam wyniki konkursu. Przepraszam uczestników za to, że trwało to tak długo, ale do końca liczyliśmy, że jednak to duet wam zrecenzuje pracę, niestety z przyczyn osobistych musiało się zdarzyć inaczej i musicie się zadowolić tylko tym co ja napiszę.

Ale dobra wiadomość jest taka, że konkurs wreszcie ma w takim razie wyniki i swoich zwycięzców, bo moje recenzje były gotowe od dłuższego czasu. Oto jak prezentują się zwycięzcy:

1/2. @Sun  "Wyprawa w Górę Rio Gero" - 8.5/10
1/2. @Half Alicorns Universe(Pinkadermus) "Polowanie na Czarnoksiężnika" - 8.5/10
3. @Lyokoheros"Jej Wysokość Unitas: Wyprawa do Kiriwanu" - 7.5/10
4. @KLGDiamond "Noreky" - 4.5/10

 

RECENZJE (od Verlaxa)

Muszę powiedzieć, że zostałem zaskoczony generalnie bardzo wysokim poziomem i osobiście byłem niezmiernie sfrustrowany myśląc, które z opowiadań wypadło najlepiej. Nie mogłem się zdecydować i ostatecznie pozostawiłem dwa fanfiki na najwyższym podium. Miałem dużo argumentów i w jedną i drugą stronę i ostatecznie stanęło, że najchętniej to właśnie bym koronował obydwa. Chociaż fanfik Lyoko oceniłem nieznacznie słabiej (o powodach czemu w recenzji), to ogólnie jest w tej samej lidze i bardzo chętnie bym przeczytał coś jeszcze od ciebie w podobnych klimatach. 


Bardzo gratuluję zwycięzcom i jeszcze raz przepraszam za to, że tyle się to ciągnęło. @Wilczke zadeklarowała, że jeśli jesteście zainteresowani możecie na PW poprosić ją o opinie i ona w swoim czasie spróbuje wam opowiedzieć o tym co sądzi o waszych opowiadaniach. Życzę powodzenia w dalszym pisaniu na inne konkursy, takie jak np. organizowane przez @Dolar84 o tu: *CLICK*

 

Pozdrawiam

 

- Verlax

  • +1 3
  • Mistrzostwo 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i wreszcie są oceny ^^

W sumie to mój wynik całkiem mnie satysfakcjonuje... biorąc pod uwagę, że długo nie mogłem się zabrać za realizację i w końcu masiałem mocno się spiąć by to dokończyć(a nawet nie zdążyłem zrobićź porządnej korekty, a i tak wypadłem tylko 1 punkt poniżej faworytów - osobiście uznaje to za pewien sukces)... i nie wsystko mogłem dostatecznie dopracować, a pod koniec zwłaszcza musiałem sporo rzeczy popośpieszać... co jak widać po recenzji niezbyt dobrze całości wyszło. Pewnych rzeczy zdecydowanie nie udało mi się odpowiednido pokazać, pewne rzeczy stały się za szybko... na pewno też przynajmniej częś rowiązań będę musiał przemyśleć no i uwzględnić parę rzeczy, które uświadomiłem sobie dopiero po pewnym czasie (i nie chodzi tu tylko o płatki bojowe

Spoiler

To znaczy ten fragment gdy napisałem o wrośniętych w pełniący rolę maczugi pień kawałkach "musli", zamiast "muszli"...

ale też chociażby kwestie wschodu i zachodu słońca...)

Do jednej konkretnej rzeczy jednak się tu odniosę, bo albo było tu pewne nie zrozumienie całej sytuacji... albo nie dośc to pokazałem, w każdym razie rozchodzi się o 

Cytat

Pomysł, by otworzyć biesiadę od próby zabicia przybysza, jest co najmniej głupi.

Otóż abstrachujac od samego faktu, że cesarz Ikazuchi spokojnie był w stanie powstrzymać ten atak w ostatniej chwili w razie potrzeby - a w każdym razie był święcie przekonany, że tak właśnie jest - to nawet gdyby nie był i gdyby Unitas faktycznie nie miała dość mocy... to z jego punktu widzenia wynik całych rozmów nie miałby znaczenia, a sama biesiada żadnego sensu. Moce alikornów były wręcz legenderane i to w nich upatrywał nadziei dla swojego kraju na ocealenie przed zagrożeniem w postaci nowopowstającego czarnoksięskiego imperium u jego granic (przed którym obawy jak miał pokazać atak Agni Zahara nie były nieuzasadnione, a jednak nie wszyscy w królestwie tak do końca dawali im wiarę). Jeśli miałaby polec od ataku jednego kirińskiego maga - nawet takiego wysokiej klasy - oznaczałoby to dla niego iż cała ta nadzieja jest złudna. Chciał się więc przekonać o sile alikornów na własne oczy. Ponadto kiriny traktowały inne istoty jako niższe, potrzebował więc tego także po to by pokazać swoim poddanym, że układanie się z Unitas ma w ogóle jakikolwiek sens i celowość. W ten sposób uwiarygodnidł ją jaką silną i potrzebną im istotę. I co ważniejsze wykazał, że jest warta wysłuchania. 

 

Nawet więc jeśli nie zostało to dość zarysowane (a przyznaję, że spora część tego obrazowania nie była bezpośrednia) to nie była to wcale nieprzemyślana decyzja ze strony Ikazuchiego.

I wynikała trochę z tego że i on nie był wolny od pewnego poczucia wyższości, chociaż... słuchy o działalności i ideach Unitas do Kiriwanu jak najbardziej dotarły i to nie jest też tak, że cesarz był do nich od początku kompletnie nieprzekonany (choć owszem sam zamach bynajmniej nie pomógł mu w ich uznaniu i po nim nieco jednak stracił panowanie nad sobą - czy powinien... hm... to też jest do przemyślenia) trochę też Unitas testował. Zresztą skuteczność perswazji Unitas wynikała tu też bardziej niż z samego intelektu (którym faktycznie cesarz w sumie można powiedzieć, że na tym etapie ją nawet przewyższa) a właśnie "alikorniej intuicji", będącej częścią natury alikornów (uwaga na boku: niemal wszystkie późniejsze błędy alikornów wynikają albo z tego, że swojej intuicji nie posłuchały/w jakiś sposób ją zagłuszyły albo też owy błąd miał Equestrii wyjść w dłuższej perspektywie na dobre i dlatego intuicja ich przed tym nie ostrzegła). Postawa Unitas wobec zamachowców wynika też mocno z jej doświadczeń i tego co chce zakończyć - ponad tysiącletni okres ciągłych wojen i rozlewu krwi. Wierzy, że odwet - nawet uprawniony i będący niekiedy nawet sprawiedliwą karą (tak Unitas nie neguje kary śmierci co do zasady, ale woli nie stosować tak drastycznych metod) - nie jest dobrym rozwiążanie i że właśnie darowanie win i zaniechanie wymierzenia wrogom, choćby i sprawiedliwej kary może być lepszą metodą doprowadzenia do pokoju. O ile strona której odpuszczono byłaby do niego skłonna. Gdyby owi zamachowcy nie zaniechali dalszego ataku nie przeszkodziłaby kirinom w wymierzeniu im kary śmierci, choć niekoniecznie byłoby to coś czemu byłaby chętna. Na tym darowaniu win i wzajemnym przebaczeniu chciała budować pokój. 

Spoiler

Spoiler: mimo trudności ostatecznie okazało się to skuteczne, choć oczywiście nie było jedynym elementem, który zapewnił ostateczny sukces (no mniej wiecej...) planów Unitas.

I to co do swej istoty zasadniczo się nie zmieni, bo to nie jako główna idea na której opiera się jej historia. Aczkolwiek na pewno szczegóły realizacji są tu do dopracowania. Za jakiś czas - jaki trudno powiedzieć... - będzie wydana nowa poprawiona wersja (lub remaster jak kto woli)

 

Cieszę się, też, że spodobała się kreacja Kiriwanu(zresztą w szerszym ujęciu regiony Kiriwanu* były inspirowane nie tylko Japonią, w wypadku nag na przykład były już bardziej hinduskie, choć wiadomo to kiriny były na pierwszym planie). No i z doceniania roli wody w ich kulturze. 

Spoiler

Co po części wynika z jednej z moich głównych inspiracji, jaką była frakcja sanktuarium z Heoes VI(stąd też kiriny są w pewnym sensie bardziej "smocze" od tradycyjnych czy znanych z serialu kirinów), niemniej jednak było ono właśnie tym: inspiracją, szczegóły takie jak wkomponowanie tych koncepcji w świat MLP, sposób używania magii, czy chociażby system sufiksów - które zresztą obficie wykorzystałem by ukazywać postawę wobec rozmówcy, a która jest po części wzięta z faktycznego języka japońskiego, a po części stanowi moją inwencję (z pomocą drobnych konsultacji) - to już moje dzieło. 

Dobrze, że opisy też się spodobały... prawdę powiedziawszy nie miałem pewności czy nie przesadzam, z drugiej strony gdy postacie spotykały się z istotami, które po raz pierwszy widziały na żywo to... uznałem, że chyba będzie to dobry sposób ukazania ich pewnego zadziwienia tym niezwykłym gatunkiem. I jak widzę okazało się, że słusznie. 

(*współcześnie (to jest w czasach serialowych) Cesarstwo Kiriwanu obejmuje więszość Saurazji - jej wschodnia połowę - w zasadzie wszystkie przedstawione rasy (kiriny, nagowie, kappy i rekińce) żyją współcześnie właśnie w Cesarstwie Kiriwanu)

 

I faktycznie włożyłem w to dużo serca i... pokuszę się o stwierdzenie, że jest to nawet jeden z bardziej przeze mnie lubianych elementów Lyokoverse - tak więc owszem na pewno o kirinach jeszcze coś będzie... ba samo opowiadanie pośrednio to zapowiada. Będzie kontynuacja, która póki co nosi roboczy tytuł "Powrót do Kiriwanu" (zresztą samo "Jej wysokość Unitas" i tak było ideą na serię jednorozdziałowców... z których jeden wcześneij zrealizowałem dzięki temu konkursowi ^^) - czy będzie coś jeszcze (poza "Powrotem do Kiriwanu") poświęcone głównie kirinom... nie wiem, aczkolwiek w innych opowiadaniach na pewno czasem będą się jeszcze pojawiać.

 

 

Aha i jeszcze dla pewnej jasności w kwestii odmienności tych kirinów od serialowych - w Lyokoverse serialowe kiriny też występują, choć na tym etapie jeszcze nie istniały. W Lyokoverse są one pół-kirinami - kuczo-kirinią hybrydą, która powstała dopiero dłuuuugo po tej historii. Nirikowie też istnieją(i są związane z pół-kirinami właśnie)... ale to już dłuższa opowieść na inny raz (powiem jedynie tyle, że pół-kiriny nie dzielą z kirinami słabości względem ognia). 

I tak, ludzie nie istnieją w Lyokoverse... w każdym razie nie są znani istotom współczenym czasom tego opowiadania. Bo choć portal z filmów EG (gdzie jak wiemy ludziów nie brakuje) tam oczywiście istnieje to w tym momencie nikt nawet jeszcze nie podejrzewał, że coś takiego mogłoby istnieć.

A i jak skracasz mój nick to lepiej do Lyo.

 

Edytowano przez Lyokoheros
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

@Lyokoheros

Tak tylko jeszcze dodając do niektórych wątków. Niewątpliwe, wspomniałeś w opowiadaniu że rzeczywiście cesarz mógł odwołać swój atak ale generalnie samego konceptu "testowego, groźnego ataku, który jest tylko na "sprawdzenie"" nie kupuję. 

Wyobraź sobie scenę w naszym przyziemnym życiu, że dwóch szermierzy czy entuzjastów HEMA ćwiczy sobie delikatnie w parku zwykłe cięcia mieczami (nie przeciwko sobie). Obydwaj są bardzo doświadczeni, wygrywają turnieje, ogólnie są bardzo przygotowani, ale ćwiczą nadal na ostrej broni. Nagle jeden z nich wpada na pomysł, że "haha, sprawdzę sobie czy mój towarzysz jest serio taki dobry" i się nagle zamachnie tym ostrym mieczem na swojego towarzysza, będąc w razie czego """"gotowy"""" by nie uderzyć za mocno i się wstrzyma (zatrzyma miecz w powietrzu). Nawet jeśli założymy, że obydwaj są świetnie wyszkoleni, żaden normalny człowiek by tak nie zrobił, bo zwyczajnie jest to zbyt niebezpieczne, nawet nie tylko dlatego, że akurat jego towarzysz mógł być rozkojarzony/nie dosyć dobrze wyszkolony, to przede wszystkim dlatego, że on sam mógł nie dać rady wstrzymać miecza w ruchu. Nieco implikujesz, że w twoim uniwersum można ot tak bardzo łatwo "odwołać" swoje własne zaklęcie już rzucone bez szkody dla nikogo i bez potencjału na wypadek co mi się średnio zgrywa w głowie (używanie magii bojowej jest mniej niebezpieczne niż treningowa szermierka?). To moja opinia po prostu, że cały koncept jest nieco wątpliwy. 

Wydaję mi się, że można byłoby z tego wyjść lepiej gdyby cesarz rzucił czar, który chociaż wizualnie przerażający (jakiś paskudny ogień?) z założenia jest nieszkodliwy i nie ma on żadnych szans zrobienia jakiejkolwiek krzywdy. W tym wypadku więc cesarz by testował czy Unitas jest w stanie rozpoznać, że zaklęcie to jest nieszkodliwe co wymaga pewnej magicznej wiedzy i umiejętności. Poprawne zdanie testu to byłoby nie zrobienie kompletnie nic i nie spanikowanie. Chociaż nawet ten koncept ma swoje wady, bo nie ma tu gwarancji, że Unitas jednak nie rzuci w reakcji na takie coś zaklęcia, które mogłoby zrobić krzywdę.

A co do "siły perswazji" Unitas, wyjaśnienia są bardzo ciekawe i generalnie, dużo mówią, ale warto jest pamiętać, że jeśli autor coś już ładnie obmyślił i dobrze przemyślał, to ta część dalej musi być w samym tekście, a nie dopiero w komentarzu do tekstu. Moje osobiste odczucia przy czytaniu były takie, że przy takiej gamie argumentów i przy takich opisach jakie mieliśmy dokładnie w samym tekście ta zmiana zdania cesarza była za łatwa. Wydaję mi się, że jednak nie jest to w razie czego trudna rzecz do poprawki i masz sam pomysł jak do tego podejść.

Pozdrawiam

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No cóż, zdawało mi się, że to wszystko - poza odniesieniami do przyszłości - zasadniczo zawarłem, a przynajmniej subtelnie zasugerowałem... patrząc po Twojej odpowiedzi widać jednak nie. Albo było to aż zbyt subtelne. Dobrze wiedzieć przed poprawkami. 

 

Co do wysnutej przez ciebie analogii... cóż analogie mają to do siebie że działają tylko w pewnym ograniczonym stopniu. Nie można wszystkich właściwości jednej porównywanej rzeczy przekładać na drugą - co Ty próbujesz robić. Podana przez ciebie sytuacja ma sporo diametralnych różnic od tego co miało miejsce w opowiadaniu, jest masa czynników, których w ogóle nie bierze

1. W opowiadaniu nie było to efektem spontanicznego kaprysu, a miało bardzo głęboki sens i było pod wieloma wzgledami potrzebne

2. W podanym przez ciebie przykładzie o żadnym z pary nie krążyły legendy, że jest istotą praktycznie niezniszczalną o niemal nie ograniczonych możliwościach (tak, legendy o alikornach były ciut przesadzone)

3. Cesarz nie był tu tym kto zaatakował, ale tym kto wydał rozkaz. Mógł więc w razie potrzeby swoją własną magią powstrzymać magię podwładnego(od którego był zdecydowanie silniejsz), co jest zasadniczo prostsze niż bardzo nagłe powstrzymanie wyprowadzonego już ataku. 

4. O ile magii nie można zasadniczo ot tak latwo rozproszyć(no nie jest to zupełnie niemożliwe, ale wymaga jednak wysiłku i jest zasadniczo trudniejsze niż samo jej użycie), to znacznie łatwiej ją nagle przekierować niż ostrze miecza

5. W twoim przykładzie jest mowa o świecie, gdzie zasadniczo nawzajem szanujemy swoje życia. W czasach opowiadania jednak dla kirina życie kucyka niekoniecznie było cenne, więc nie postrzegał ewentualnego ryzyka jako takiego problemu.

6. Unitas i kucyki przedstawiały jakąś wartość dla cesarza tylko o ile faktycznie byłaby wstanie przejść ową próbę. W przeciwnym razie oznaczałoby to dla niego, że była zbyt słaba i zabijając ja nic nie stracił. (A jej śmierć dostatecznie zdestabilizowałaby jej królestwo - to były w końcu mocno niepewne czasy - i tak na tyle odległe, że nie postrzegał tego jako zagrożenie) Potrzebował bowiem naprawdę potężnego sojusznika. 

7. Mimo iż posiadal wielki autorytet musiał i tak udowodnić swoim poddanym, że Unitas jest warta i godna tego by być ich sojusznikiem. 

Wiele z tych rzeczy po prostu nie ma żadnego przełożenia na sytuację typu "dwóch doświadczonych szermierzy w naszym przyziemnym świecie". Generalnie rzadko kiedy nasz realny świat można na światy fantastyczne przełożyć 1:1. Trzeba zawsze brać poprawdę na pewne różnice, a nie je kompletnie ignorować.

Oczywiście masz prawo do opinii, że koncept jest wątpliwy... aczkolwiek Twojej jej uzasadnienie też jest mocno wątpliwe :P

 

Zaproponowana alternatywa testu... nie ma sensu. Rozpoznanie że zakleie nie jest szkodliwe... jakkolwie pokazałoby pewną wiedzę czy umiejętności... nie jest niczym aż tak przydatnym w obliczu wielkiego magicznego zagrożenia. Nie tym co było im potrzebne - i co dlatego Ikazuchi chciał sprawdzić - jest wielka moc magiczna. A tą znacznie trudniej podnieść niż wiedzę i umiejętności. Co więcej taki atak wizualnie przerażający a nieszkodliwy niekoniecznie leżałby w możliwościach Kirinów. Władają wodą, parą, lodem, wiatrem, powietrzem czy błyskawicami, ale nie iluzją. Jest znacznie mniej uniwersalna i jakkolwiek w tych wąskim dostępnym im dziedzinom wiele mogą(i z reguły osiągają w nich prawdziwe mistrzostwo), tak inne są dla nich kompletnie niedostępne. Tak, możnaby teoretycznie twierdzić, że kontrola powietrza, czy ewentualnie jakiejś formy wody mogłaby im dać taki efekt... to jednak wymagałoby dość dużej wiedzy z zakresu fizyki (głównie to optyki) - której w tych czasach zasadniczo nikt nie posiadał. 

 

I też taka drobna myśl - choć to nawet bardziej do @KLGDiamonda, bo może mu być pomocne przy remasterze - która przyszła mi do głowy czytając pierwszą z recenzji. O ile zdanie takie jak "Zacząłem czołgać się w prawie metrowej trawie, która dawała mi (chyba bo nie jestem mistrzem w skradaniu się) wystarczający kamuflaż." faktycznie psuje imersję przez nawias, to już zrobienie z niego oddzielnego, dodanego później zdania wypadałoby całkiem dobrze. Np "A przynajmniej tak mi się zdawało, bo nie jestem mistrzem w skradaniu się". 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

NO TO CO?:ivXRI:
Jak coś to się pośpieszcie, jeżeli kogoś zainteresował mój fik, bo jutro odcinam dostęp i go poprawiam. No i dzięki za sugestie Lyko. A twoje recenzje Ver odczytam gdzieś do spania, albo porannej herbatki, ponieważ dzisiaj nie mam już za bardzo czasu...:ppshrug: Więc ten miłego dzionka i do następnych konkursów!:pinkie:

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bardzo dziękuję za recenzję i czuję się niezmiernie doceniony taką pozycją. Poważnie, bo nie uważam tego opowiadania za coś szczególnego. Z resztą, sam pomysł pojawił mi się w sumie przypadkiem. Początkowo chyba chciałem zrobić Blueblooda na Cejrowskiego, ale uświadomiłem sobie szybko, że nie będę umiał go tak napisać. Dopiero potem wpadłem na to, że mogę dać Rarity takiego Blueblooda o jakim śniła w pierwszym sezonie. No prawie. A czemu w ogóle Blueblood? Bo ma na znaczku różę wiatrów i mało go w fikach. A z kolei on musiał mieć z kim gadać, więc dostał galę i Rarity. Wszyscy szczęśliwi.

Spoiler

Poza Rarity, bo Blueblood się jej nie oświadczył

 

Ale wracając do recenzji, to w sumie chciałem się odnieść do dwóch rzeczy.

Po pierwsze, Cieszę się, że się spodobała narracja. To był dla mnie eksperyment, którego z resztą nie do końca wykorzystałem. Początkowo miało być więcej powrotów na galę, ale zaniechałem tego gdyż obawiałem się, że to popsuje klimat.

Spoiler

Miałem w planach dać scenę typu:

(Blueblood opowiada)
...Ostrożnie odsunąłem wielki liść i nagle zobaczyłem, ze otacza nas szwadron Gryfiej kawalerii.
 

(Powrót na galę)

- Przepraszam książę, ale skąd w środku dżungli gryfia kawaleria?

- Nie było żadnej kawalerii. Wybacz, lady Rarity, sprawdzałem tylko czy słuchasz. Widzisz, niestety wielokrotnie się spotkałem z tym, że kucyki naprawdę nie słuchają moich opowieści.

- To smutne. Opowiadasz naprawdę wspaniale. Słucha się tego z zapartym tchem

 

 

Ogólnie, coś w tym stylu. Uznałem jednak, że to może być nieuprzejme i nie będzie pasować do całości.

 

No i w sumie miałem też obawy czy się zmieszczę w limicie. Zwłaszcza jak zacząłem poprawki i przebudowę kilku scen.

 

Po drugie, najważniejsza kwestia, o której wspominałeś, to trochę mało kreatywne jaguary (inspirowane odrobinę Galactic Football i Niewidocznymi Akademikami(polecam)) i mało podróży. To ostatnie to wynik raz, ze limitu, a dwa, że Blueblood jest z Rarity na przyjęciu. Nie może spędzić całego wieczoru jej opowiadając o wędrówce. Z kolei nie chciałem ominąć miasteczka portowego, bo chciałem pokazać jakie dwa społeczeństwa żyją dość blisko siebie, a jednak się nie znają. Wiec dlatego to wygląda jak wygląda. Gdybym to miał napisać jak trzeba, pewnie wyszłoby z 50k słów w formie wielorozdziałowca. Albo jednej z książek Blueblooda. 

 

Ogólnie, cieszę się, że się spodobało, dziękuję za wysoką ocenę i w ogóle. Na zakończenie jeszcze dwa słowa o Yriel (początkowo miała być Jakucja, ale darowałem to sobie). Owszem, miała być takim trochę elementem komediowym, ale też nie całkiem. Miała być po prostu z innej kultury. I to z widocznie innej. Maiła mieć inne podejście, inne standardy i inny sposób myślenia. Dla niej to, że jaki biją się po pyskach by coś ustalić, bekają, czy mówią co myślą miało być czymś normalnym i akceptowalnym wśród swoich. Co więcej, nawet poważanym. Co z resztą próbowałem przedstawić poprzez kwestie męskości jaków, czy anegdotki Blueblooda. W zasadzie, oprócz Blueblooda to ją pisało mi się najfajniej. 

 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ok Ver przeczytałem twoją recenzje... DZIĘKI!:party:
Nie poważnie. Szczerze czuje się, jakbym dostał wiadrem pomyj w twarz, ale to dobrze. Więc musze teraz nie tylko "naprawić" fabułę, aby była bardziej spójna, ale też ogarnąć ten syf z przecinkami. Teraz tym bardziej to widzę po paru miesiącach pisania. No i te nawiasy można lepiej zastąpić:pinkie3:. A co do twojej niespójności z klimatem Sci-fi, wioski, oraz znajomością języka przez naszego bohatera, to niestety tego nie naprawię. W sensie rozumiem zagubienie, ale po pierwsze: Tekst ten jest pomyślany jako część większej serii, gdzie wiele rzeczy ma być wyjaśnione później, lub "wcześniej". Nie mogę usunąć wielu fragmentów bo ucierpi seria, chociaż ta konkretna historia będzie wyglądała lepiej. Chociaż w sumie jak o tym pomyśleć... To mogłem to ogarnąć wtedy usuwając te fragmenty, a teraz je pododawać... Nie co się stało, to się nie odstanie. W każdym razie wiem co teraz naprawić, czego nie naprawiać, co bardziej rozwinąć i co spłycić, więc dzięki.

 

I teraz pewnie powiesz: "Ale po co teraz przysiadasz do tego? Popisz trochę wtedy to napraw."
No ale cóż... Ten tekst to większy bajzel niż myślisz i większy bajzel niż mi się wydawało, że zostawiłem. Po prostu nie mogę tak tego zostawić.:wrWgR:
Więc ten narzędzia w dłoń,:chainsaw: herbatka do brzuszka, kanapka na stół i lece to ogarnąć, chociaż tak "powierzchownie"

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szczerze powiedziawszy nie spodziewałem się zająć aż tak wysokie miejsce , nie bacząc już na ilość uczestników, która była bardzo mała. Dziękuję za recenzję oraz za ogólną ocenę.

 

Teraz nawiązując do całości opinii. Napisanie tego tekstu zajęło mi naprawdę dużo czasu. Głównym problemem był fakt, że dawno temu postanowiłem sobie, że wszystkie opublikowane przeze mnie teksty będą wliczały się do głównego uniwersum HA (i nie tylko). Nieco mniejszym problemem była tematyka fika „Obca kultura” a wraz z nią umiejscowienie opowiadania poza Equestrią. Łącząc te wszystkie, trzy problemy powstał jeden, wielki problem, który na szczęście udało mi się rozwiązać. Wystarczyło tylko odpowiednio rozpracować mapę świata serialu MLP, aby znaleźć dogodne miejsce, oddalone od EQ morskimi granicami. Następnie trzeba było cofnąć się w czasie o kilka tysięcy lat (a dokładnie o około 3673) od momentu, kiedy Twilight przybywa do Ponyville. Dodatkowo mogę świało rzec, że miasteczko oraz wyspę Yellowstraw można znaleźć na equestriańskiej mapie (czy raczej: obok equestrii). Starałem się jak najlepiej oddać położenie tego miejsca poprzez stosunkowo dokładne opisy w pierwszym akcie, w którym to Erstwhile Strider podrózuje w kierunku wioski Restabit, leżącej najbliżej wyspy Yellowstraw.

 

Co do postaci Erstwhile’a. Jego postać przeszła przez bardzo wiele zmian, wiele konceptów. Samo wybranie imienia było niezmiernie trudne, aż w końcu udało mi się wynaleźć archaizm „erstwhile”, który oznacza „niegdysiejszy”. Z nazwiskiem „Strider” nie było już aż takiego problemu. Ciężko było mi wybrać konkretną umiejętność, którą tenże półalikorn (pół alikorn, pół alicorn, half alicorn- pisownia tego zwrotu nie jest jeszcze określona) mialby władać. Od wody, przez roślinność aż po wszelkie umiejętności psychiczne w końcu wybrałem coś, czego jeszcze nigdy wcześniej nie użyłem, mianowicie umiejętność widzenia słabych i silnych punktów u przeciwnika.

 

Całe opowiadanie jest, czy raczej stało się, częścią znacznie większego i skomplikowanego uniwersum, jak celnie Verlax stwierdził w swoich recenzjach. Jednak ta cecha bardzo komplikuje wszelkie próby opisania tegoż świata w formie opowiadania, co już zaznaczałem wielokrotnie. Samo „Polowanie na Czarnoksiężnika” jest na ten moment historią niedokończoną, głównie ze względu na fakt, że nie starczyło mi czasu. Doszło nawet do momentu, że dwa ostatnie akty (4: Wypad na miasto ze Snollygoster oraz 5: Podróż przez las oraz pierwsze starcie z wrogiem) pisałem na telefonie, będąc w tym czasie w pracy.

 

Zaznaczam jednak, że udało mi się wreszcie wszystko poukładać i kto wie: może jeszcze w tym miesiącu pojawią się dwa, ostatnie akty (+ epilog).

 

Dziękuję za udział w tym konkursie, a przede wszystkim dziękuje za to, że dzięki tej rywalizacji znalazłem solidną motywacje do pisania.

 

Pozdrawiam

PDH

Edytowano przez Half Alicorns Universe
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...