Skocz do zawartości

Dołącz do piratów! Plądruj siedem mórz!


Spinwide

Recommended Posts

Próbowałam wszelkimi sposobami ocucić smoczycę. Nie reagowała. Nagle nie wiem czemu, ale zaczęłam się śmiać i iść do centrum wyspy. Powoli poruszałam się w kierunku niby mojego celu. Brzuch mnie bolał od śmiechu. Nie wiedziałam czemu, ale czułam się jakby Algard znów przeją moje ciało.

Link do komentarza
  • Odpowiedzi 1.6k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Dark przetarł miecz z kurzu i ruszył dalej na golemy z niejakim znudzeniem, bo łatwo je pokonać.

*trach, łup, agd*

Dark rozprawił się już z 9 golemami przy czy nie odniósł ran. Za nim jednak był jeszcze jeden golem który najciszej jak mógł zbliżył się do Darka i z dużą szybkością walnął go pięścią wielkości niedużego głazu prosto w plecy. Nim Dark zauważył że leci to już był 50 metrów dalej. Golem powolnym krokiem szedł w jego stronę z niejakim uśmiechem że Dark nie powstanie. Jednak Dark wstał niezgrabnie i rozprostował się przy czym rozległo się parę trzasków. Spojrzał na golema z żalem po czym zaczął w jego stronę biec. Skoczył na golema przy czym golem próbował się schylić, ale niestety upadł. To posądziło o jego losie. Golem parę sekund później już był stertą kamieni. Dark popatrzył się na kamienie po czym podpierając się mieczem i trzymając się za plecy podszedł do niedużego wielkości głazu i na nim usiadł.

Link do komentarza

Odrzut zmiótł Spina z twarzy golema.

Kapitan z wielką siłą uderzył o ziemię, odbił się, po czym przeturlał się jeszcze kilka metrów w tył.

Gdy się zatrzymał i wreszcie leżał bez ruchu na plecach, kątem oka ujrzał rozpadająca się kupę kamieni, jaką chwilę wcześniej był golem.

Z trudem podniósł się z ziemi i mimo bólu na całym ciele, przeszedł kilka kroków, po czym zamarł widząc jak kamienie znów łączą się w jedną całość. Po paru sekundach przed kapitanem stanął gigantyczny, wściekły kamienny potwór, z wielką, dymiącą dziurą, zajmującą pół "twarzy" w miejscu gdzie wcześniej było jego lewe oko.

Teraz NAPRAWDĘ miał przerąbane.

Link do komentarza

Szłam powoli przed siebie obijając się o drzewa. Za każdym razem wydawał z siebie chichot. Jeszcze inaczej gdy potykałam się . Wtedy śmiałam się głośniej. Łzy napływały mi do oczu ze śmiechu. Obraz stawał sie przez to niewidzialny. Dzięki temu wpadałam jeszcze częściej na drzewa i tym bardziej się śmiałam. Nie było to śmiech który jest ciepły i miękki dla ucha. Który zaraża każdego po kolei . Był to raczej histeryczny, wymuszony i psychiczny odgłos.

Link do komentarza

- Opanuj się człowieku - Powiedział głos - Musisz walczyć albo spotka cie śmierć.

Dalej szedłem śmiejąc się. Nie panowałem nad sobą. Głos mi mówił że muszę walczyć, ale w jaki to ja sam nawet nie wiedziałem.

Nagle podszedłem do niewielkiego urwiska. Lecz dalej szedłem, straciłem równowagę i zacząłem spadać w dół z szybkością biegnącego maratończyka.

Link do komentarza

@VileRaven

Jako kto jeśli wolno spytać?

Każdy tutaj ma jakiś stopień i obowiązki (w teorii) więc chciałbym wiedzieć co wpisać.

Bunt? :ming: Spróbujcie

@Jacob

Nie skomentuje tego drugi raz -.-

Następny taki post zgłoszę jako spam.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

...Znów uderzył z góry.

Wściekły gigantyczny golem był kilkanaście razy szybszy od zwykłego gigantycznego golema.

Spin uniknął kolejnego ciosu, ale to zaczynało być coraz trudniejsze.

Nagle ktoś ze statku wystrzelił z działa w potwora, co zaskutkowało kolejną dziurą, tym razem w torsie.

Dodatkowo był jeszcze bardziej wkurzony. Mimo wszystko, ten jeden wystrzał odwrócił uwagę potwora na tyle, żeby kapitan zdążył załadować kolejną kulę w protezie.

Golem znów zwrócił na niego uwagę, jednak tym razem, Spin miał plan...

Link do komentarza

Podniosłem się po upadku. To cud że nic sobie nie złamałem. Dalej przedzierałem się przez dżunglę śmiejąc się. Usłyszałem jeszcze śmiech Sophie. Nagle wyłoniłem się na polane. Na środku była duża kolumna a na jej szczycie wirowała kula energii o poświcie zielonej.

- Zatrzymaj się bo zginiesz wciągnięty przez to coś. - Powiedział głos.

Link do komentarza

Przetaczałam się dosłownie przez dżunglę. Cały czas się śmiałam. Wyszłam na polanę. Po przeciwnej jej stronie stał Red, również rozbawiony.

- Witam oficera - krzyknęłam pełnym śmiechu głosem - Ciekawe co to może być prawda?

Zaczęłam powoli okrążać i zbliżać się do obelisku.

Link do komentarza

- Ciekawe prawda? - powiedziałam całkowicie ignorując demona Red'a - W sumie co takie coś może na zrobić?

Nienawidziłam znów czuć się jak pod władzą Algarda. Znów coś mną kierowało. Był to inny rodzaj magii. Coś w stylu uroku, który ci nakazywał, a ty omamiony uginałeś się pod tym. Znów czułam się zamknięta, ale teraz aby znów żyć muszę się wydostać ze szklanej bańki, nie ją podtrzymywać. Uderzałam wściekle o to coś co mnie trzymało. Nie mogłam znów nic poradzić na moje poczynania. Wpadłam na pomysł. Strategia którą kiedyś używałam. Zwana prze zemnie odwróconą. Zamiast ataku broniłam się, a do obrony ataku. Więc dzięki temu zamiast atakować to coś, usiadłam i zaczęłam się skupiać. Musiałam jakoś obronić swój umysł.

Link do komentarza

Soli powoli, acz konsekwentnie kontynuował realizację swojego błyskotliwego planu. Pot spływał mu wąskimi strużkami po twarzy, lecz zdawał się nie zwracać na to najmniejszej uwagi. Miał przed sobą konkretny cel, i cel ten chciał zrealizować, zwyczajne zmęczenie nie mogło go ot tak zniechęcić. Całe szczęście, nikt nawet nie próbował mu przeszkodzić, dzięki czemu kupka trocin wokół niego mogła spokojnie rosnąć. Jednak mimo niewątpliwie sprzyjających okoliczności było coś, co odrobinę go niepokoiło. Był to stan srebrnej łyżeczki, której używał do kopania, a raczej skrobania. Widać było, że biedna dużo dłużej nie pociągnie. Mimo to uparcie skrobał dalej. "Pal licho łyżeczkę, jeśli się złamie to będę kopał chociażby i rękami!" - wymamrotał do siebie. Jednak skrobanie paznokciami okazało się zbędne. Udało mu się przekopać przez drewniany kadłub. Gdy pierwsze promienie słońca uderzyły go w twarz wiedział, że osiągnął sukces. Zwiększył tempo, a po kilku chwilach otwór w statku był na tyle duży, że mógł spokojnie przez niego wyjść. "Pierwsza zasada Uciekaido - jeśli nie wiesz, jak się wydostać z potrzasku, zrób podkop. Możesz wprawdzie nie zdążyć, ale lepsza śmierć podczas próbowania niż obijania." Do tej pory zawsze śmiał się z tej zasady. Aż do teraz. Aż do tej chwili.

Soli schował łyżeczkę do kieszeni, a następnie zszedł na ląd. Wziął głęboki wdech. Jego płuca wypełniło świeże, czyste powietrze. Ale coś go zaniepokoiło. W powietrzu unosił się zapach porażki. Znał ten zapach aż za dobrze. Postanowił się ogarnąć i ruszył wgłąb wyspy.

Link do komentarza

- Dobrze myślisz Sophie - Powiedział demon - Tutaj żeby się wydostać z pod uroku musisz mieć silną wolną wole. Bez niej zginiesz.

Dalej Oficerku wiem że potrafisz.

Wolna wola, tylko tego potrzepuje. Chce się wydostać - pomyślałem. Poczułem lekką skazę na klątwie która mogła ustąpić pod naciskiem.

Sam panuje nad swoim ciałem. Uwolnij mnie - pomyślałem i nagle klątwa przestała działać. Upadłem na ziemie od bólu.

- Sam chyba nie dojdę na statek krzyknąłem do Sophie - Nadal leżąc na ziemi.

- Dobra robota człowieku.

Link do komentarza

Golem najwyraźniej nie odczuwał skutków ostrzału z armat okrętowych.

Mimo, że kolejne kawałki skał odpadały z jego ciała, on dalej starał się rozgnieść Spina swymi ogromnymi pięściami.

Gdyby nie szybkość kapitana, potworowi dawno by się to udało.

Kiedy głaz znów wbił się w ziemię, Spin ponownie nań wskoczył i przeszedł tę samą drogę co poprzednio, tym razem celując w szczelinę między głową golema a jego torsem.

Najwyraźniej to te śmieszne, fioletowe światełka są jego słabością. Gdyby je przerwać, golem się rozpadnie.

Spin złapał się jednej z wyrw w kamieniach,wymierzył i po chwili wystrzelił.

Głowa olbrzyma wystrzeliła w górę na wskutek wybuchu a kamienne kończyny spadły z hukiem na ziemię, by tym razem już się nie połączyć.

Kapitan uderzył o ziemię i o włos unikając zmiażdżenia przez spadające głazy, zdał sobie nagle sprawę, jak bardzo bolą go plecy...

Link do komentarza

Zaczęłam się skupiać. Powoli czułam jak ciężar uroku ze mnie schodzi. Powoli otworzyłam oczy. Zobaczyłam przed sobą obelisk. Odzyskałam panowanie nad sobą. Chwiejnie wstałam. Oprócz bolącej głowy nic mi nie było. Trudno było ocenić czy to od tego że byłam pod działanie uroku, czy po prostu ze zmęczenie. Ominęłam szerokim łukiem obelisk i podeszłam do Red,a. Leżał poturbowany na ziemi. Westchnęłam jedynie i pomogłam mu wstać. Wspierał się na moim ramieniu.

- Lepiej chodźmy. Jesteś strasznie poturbowany. - popatrzyłam na dziwny obelisk - Z tym trzeba coś zrobić, ale musimy opatrzyć rannych. - zamyśliłam chwilę - I lepiej powiedz swojemu demonowi że lepiej żeby do mnie nie mówił. Nie jest to przyjemne gdy jego głos przeszywa każdą komórkę ciała. Przynajmniej ja mam takie wrażenie.

Zaczęliśmy powoli iść w stronę plaży.

Link do komentarza

(Dobra, sporo mnie ominęło. Powiedzmy, że walczyłem gdzieś w tle.)

Ihnes starał się kontrolować sytuację, żeby w miarę możliwości móc pomóc towarzyszom. Niestety golemy były zbyt uparte i sternik skupił się wyłącznie na walce. Ihnes gdy tylko miał okazję, posługiwał się swoim mieczem i wbijał go w drobne szczeliny w ciałach golemów. Nie za każdym razem niestety się to udawało. W walce starał się trochę nadrabiać unikami jednak żadnym sposobem nie mógł poradzić sobie ze wszystkimi przeciwnikami.

"Coś jest nie tak... Nie wszystkie mają te same słabe punkty."

Link do komentarza

Dark tymczasem wyczyścił swój pistolet i ruszył na oddalonego trochę golema. Podszedł do niego po cichu i wbił mu w plecy miecz. Golem odwrócił się i spojrzał z wysoka na Dark. Dark zauważył że golem jest dużo większy od innych golemów. Golem miał w lewej ręce wielką jak głaz maczugę, a w prawej olbrzymią pięść. Dark cofnął się po czym wyjął pistolet. Wymierzył i nacisnął spust. Nic się nie stało. Dark ponownie nacisnął spust. Nic. Dark sprawdził czy jest nabój. Nie było. Dark przeklnął i odskoczył, bo golem walnął w ziemię swoją maczugą. Dark w pośpiechu szukał naboi w pasie. Znalazł w lewej kieszeni w prawej dolnej nogawce nabój. Kolejny raz odskoczył przy czym golem jakby się zdenerwował. Dark spojrzał się w oczy golema na sekundę po czym zaczął próby ładowania pistoletu. Niestety kiedy nabój był już na miejscu golem walnął w ziemię przy czym pistolet wyskoczył z rąk Darka. Dark uśmiechnął się głupio i przeszedł szybko i zwinnie między nogami golema. Golem jak głupi walnął się między nogami. Dark przykucnął i wziął do ręki pistolet. Niestety kiedy odwrócił się to golem padał na ziemię z powodu swojej maczugi która walnęła go między nogi przy czym rozwaliła dolne kończyny. Cała sterta kamieni spadła na Dark. 12 minut nic się nie działo, gdy nagle z pod sterty kamieni rozległ się odgłos wołania o pomoc. Dark wystawił rękę i strzelił z pistoletu na znak gdzie jest. Wołając

- POMOCY!! JESTEM POD STERTĄ KAMIENI!!

Link do komentarza

Po uporaniu się z golemami Ihnes wziął głęboki oddech. Poczuł pieczenie na lewej ręce. Od łokcia aż do dłoni widoczna była krwawiąca rana. Sternik zaklął cicho i próbował ją opatrzyć tym co miał przy sobie. Znalazł jedynie niewielką chustę która mogła co najwyżej osłonić ranę przed piaskiem, kurzem i innym tego typu brudem. Sama z kolei do najczystszych nie należała. Po chwili Ihnes usłyszał strzał. Nic dziwnego, ale po nim nastąpiło wołanie o pomoc. Wypatrzył stertę kamieni, z której wystawała ręka. Nie wiele myśląc ruszył na pomoc towarzyszowi. Zaczął ostrożnie usuwać kamienie. Ręka trochę utrudniała niesienie pomocy.

- Jestem tu! Zaraz cię wyciągnę! Słyszysz mnie?

Link do komentarza

Pole bitwy zaczęło bardziej przypominać rumowisko niż plażę.

Wszędzie walały się już setki, jeśli nie tysiące, kamieni. Pomimo narastającego bólu w plecach Spin musiał odpierać ataki kolejnych golemów, mimo że ich szeregi znacząco się przerzedziły.

Gdy przerwał strumień łączący części ciała pierwszego z potworów, ciało kapitana przeszedł kłujący ból.

Przełożył miecz do drugiej ręki ( dziękował niebiosom za magnes. Mógł przynajmniej utrzymać miecz w swojej protezie) po czym pozbył się kolejnego przeciwnika, tym razem nie odczuwając tego rozpraszającego bólu.

Załoga przebijała się stopniowo wgłąb wyspy. Po wyczerpującej walce szeregi strażników załamały się i pozostały jedynie ostatnie niedobitki, które nie znając strachu, dzielnie stawały naprzeciw sromotnej porażce, walcząc do samego końca.

Wreszcie, gdy ostatni z nich padł, załoga podniosła tryumfalne okrzyki.

Mimo wszystko jednak to zwycięstwo okupione było ogromną ceną. Licząc katastrofę na morzu i walkę z golemami, niemal połowa piratów straciła życie.

Spin zaczął się zastanawiać czy uda im się wogóle opuścić tę przeklętą wyspę.

Znalazł w tłumie randomowych piratów większość swoich załogantów. Zobaczył jak Ihnes wyciąga Darka ze sterty kamieni. Trochę dalej ujrzał znikającego w gąszczu Soliego i uśmiechną się nieznacznie. Cieszył się, że jednak przeżyli.

Pomimo długiego szukania, nie mógł znaleźć Nightmare, Zefira, Sophie ani Reda.

Najbardziej obawiał się o tego ostatniego. Czuł, że rękawica ma coś wspólnego z ożywieniem golemów i wyrzuceniem statku na otwarte morze. Kapitan pozostawił zbierającą umarłych załogę i poszedł szukać tej czwórki mając szczerą nadzieję, że nie zrobili do tej pory nic zbyt głupiego...

@Down.

Fakt ^^ Wybacz.

Link do komentarza

(o smoczce zapomniałeś? ;_; )

Koszmarka (to odtąd imię smoka) doczołgała się na plażę. Jej ogon był prawie rozerwany, jej łuski zamiast granatowych lśniły na czerwono. Czuła ból w całym ciele. Obraz przed nią się zamazywał. Wyszeptała kilka ocenzurowanych słów pod adresem trzech potworów i resztkami sił wyczołgała się na plażę. Odgłosy ostatnich bitew docierały do niej jak przez sen. Padła na piasek i przestała walczyć z kolorowymi plamkami migającymi jej przed oczami.

Link do komentarza

Powoli doszłam z Red'em na skraj dżungli. Byliśmy dość oddaleni od wcześniejszego pola walki. W połowie drogi przyspieszyłam, słysząc okrzyki tryumfu . Z daleka było widać załogę. Niestety było jej o połowę mniej. Przypomniałam sobie że Nightmare, dalej leżała pod drzewem. Po wielkim trudzie, szczególnie dla Red'a , doszliśmy do statku. Mogłam się założyć że ma na pewno połamane kilka żeber. Odstawiłam go koło statku, a sama poszłam szukać smoczycy. Po drodze zapytałam pierwszego lepszego majtka o miejsce pobytu kapitana. Powiedział że poszedł nas szukać. Jedynie co zrobiłam to przetarłam twarz ręką i poszłam dalej. Na środku plaży leżała smoczyca w opłakanym stanie. Podniosłam ją delikatnie. Ciężko oddychała a puls ledwo można było wyczuć. Było nie dobrze. Poprosiłam o pomoc jednego z majtków. Pomógł mi wnieśc na statek Koszmarkę ( muszę się od nowa przyzwyczajać ;_; ). Zaniosłam ją do kajuty lekarskiej. Później jedynie umyłam dokładnie ręce i twarz. Ogólnie przydałoby się zmienić ubrania, bo były w piachu i krwi chimery. Ale no cóż, musiała być jak jest. Później jeszcze krzyknęłam do majtków, aby nie zbliżali się do tajemniczego obelisku. Po czym zaczęłam opatrywać Koszmarkę.

Link do komentarza

Idąc już parę minut, Spin zauważył coraz mniejsze ilości porozwalanych wokół kamieni i śladów walk.

Wreszcie napotkał zwłoki kilku dziwnych kreatur...Teraz miał pewność, że idzie w dobrą stronę.

Po kolejnych minutach marszu, zapanowało nad nim dziwne uczucie...Nagle zapragnął się bezsensownie śmiać... Coś w pobliżu wpływało na jego umysł, jednak przez ten długi czas gdy był pod jarzmem Algarda, wypracował sobie coś na wzór odporności. Mimo to jednak, na jego twarzy pojawił się nienaturalny uśmiech.

Z każdym krokiem przed siebie, nieuzasadniona wesołość stawała się coraz potężniejsza.

Wreszcie ujrzał ogromny obelisk umieszczony pośrodku polany. (Tak to chyba było nie? xD)

Radość była tak silna, że nie potrafił się więcej powstrzymać i zaczął cicho chichotać.

Teraz miał pewność. To kamień tak na niego wpływa.

Obelisk mógł być niebezpieczny dla załogi, a jako, że zapewne spędzą tu jeszcze trochę czasu, nie mógł pozwolić bo jego ludzie zaczęli z jakiegoś powodu znikać.

Pomimo, że czuł się niczym pod kontrolą Algarda, wiedział, że musi zniszczyć kamień. Ale w jaki sposób...?

Wolał na razie nie podchodzić zbyt blisko więc uważnie oglądał obelisk z daleka, lecz bardzo przeszkadzały mu w tym napływające do oczu łzy. Łzy spowodowane śmiechem.

Nagle, w dolnej części obelisku, gdzieś na wysokości mostka dorosłego człowieka, zalśnił błyszczący, złowrogi symbol. Gwiazda, którą znał aż za dobrze. Gwiazda Algarda. Znak zniknął po paru sekundach, a w miejscu gdzie był, kamień otworzył się ukazując wiązkę energii podobną do tych łączących golemy. Teraz już wiedział co zrobić, ale dlaczego Algard mu pomagał? To nie oznaczało nic dobrego.

Tak czy inaczej sięgnął po sakwę z kulami do mini-armaty i zauważył, że najwyraźniej zużył cały zapas.

Przeklął w duchu swoją głupotę i sięgnął po miecz. Trzeba to będzie zrobić w trudniejszy sposób.

Gdy tylko ostrze opuściło pochwę, kapitan poczuł żądzę krwi broni. Rothrill się przebudził.

Link do komentarza
Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.

Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...