"Służba na wieki" wiej007

[wiej007]

Przyjąłem odznaczenie po czym nadal czekałem co przyniesie los

[Wizio]

Applejack również przyjęła odznaczenie z drobnym uśmiechem.

***

Uroczystość skończyła się po 20 minutach. Applejack poszła gdzieś, a Twilight została z tobą.

- A więc co teraz z Applejack? Sądzę, że ta uroczystość tylko ją przekonała do dołączenia w szeregi gwardii.

[wiej007]

-I tego się właśnie boję. Martwie się że walka ją pochłonie tak że nawet tego nie zauważy i nic nie zostanie z Applejack jaką znacie

[Wizio]

- Księżniczka też nic na to nie poradzi. Nawet jeśli chciałaby to nie może jej powstrzymać. To jest indywidualny wybór.

[wiej007]

-Oby tylko ona poszła po rozum do głowy i wstrzymała się od tej decyzji

[Wizio]

- Miejmy taką nadzieję - Po tych słowach podchodzi do was uradowana Applejack.

- Zgadnijcie. Dostałam się do gawardii. Jestem kapitanem.

[wiej007]

Popatrzyłem przez chwilę na Twilight

-Chyba już za późno.

Po chwili spojrzałem na AJ

-Wybacz że to mówię ale... to chyba jest zła decyzja

[Wizio]

- TO się cukiereczku okaże już w przyszłości. Teraz zostaje nam tylko powrót do Ponyville czyż nie?

[wiej007]

-Tobie tak. Ja... muszę coś jeszcze zrobić. Muszę odwiedzić pewne miejsce

[Wizio]

- Proszę bardzo. Ktoś cię zatrzymuje?

[wiej007]

-Mam nadzieje że nie. Widzimy się później

Odszedłem od AJ i Twi po czym wyszedłem z zamku powoli udając się w miejsce które było mi dobrze znane: Cmentarz na którym spoczywa Somada

[Wizio]

Po chwili doszedłeś na miejsce. Było tam pusto i nie było żywej duszy.

[wiej007]

Poszłem nad grób Somady, kiedy do niego doszedłem przypomniało mi się jaką profanację zrobiłem. Przypomniał mi wieczór kiedy byliśmy po walce z Veritasem w szpitalu. Przypomniało mi się jak mimo bólu przybyłem tutaj o północy i odkopałem grób Somady i otworzyłem jej trumnę by schować tam róg Veritasa po czym zakopałem go ponownie.

-Mam nadzieję że wybaczysz mi tamten dzień Somado... lecz sądzę że ty jesteś najlepszą strażniczką dla tego "przedmiotu"-powiedziałem do siebie cicho z kapturem na głowie

[Wizio]

< Zostawię to bez komentarza >

Gdy tam stałeś stopniowo chmury na niebie zaczęły zasłaniać słońce by po chwili zaczął padać deszcz.

[wiej007]

Popatrzyłem w niebo. Przez pewien długi czas wpatrywałem się tak aż w końcu ponownie zerknąłem na grób.

-Zawsze będę cie kochać Somado... Pamiętaj o tym...- po tych słowach odszedłem

[Wizio]

< Ale bez jaj >

Gdy wychodziłeś obok ciebie przeszły dwa kuce. Nie zwróciły nawet na ciebie uwagi.

[wiej007]

>

Nie wiem dlaczego coś czułem że było nie tak. Na wszelki wypadek postanowiłem obserwować kucyki które miąłem z ukrycia.

[Wizio]

< AJ zawsze była pokręcona trochę >

Kuce szły chwilę po czym zatrzymały się przy grobie, który był nie daleko Somady.

[wiej007]

Postanowiłem nadal obserwować kuce na wszelki wypadek.

[Wizio]

Jeden z nich wyjął z torby znicz i zapałki, a drugi kwiaty, które złożyli na nieznanym ci grobie.

[wiej007]

Pomyślałem że jestem przewrażliwiony po czym wyszedłem z cmentarza. Postanowiłem wrócić i powłóczyć się po zamku królewskim bez celu. Musiałem pomyśleć...

[Wizio]

Kucyki odwróciły się w twoją stronę i patrzyły jak odchodzisz.

***

Po jakimś czasie dotarłeś do pałacu. Stała przed nim Applejack i najwyraźniej na ciebie czekała.

[wiej007]

Podszedłem do AJ

-Coś sie stało?

[Wizio]

- Wiem, że źle zrobiłam zabijając tego smoka, lecz zrobiłam to aby nas chronić. Nie wiem czy to ma jakiś sens, lecz z tej twojej zbroi zrobiłam ci pelerynę z kapturem. Z tego co wiem i widzę lubisz takie rzeczy.

[wiej007]

-Ciekawe... dzięki. Lecz wiedz że są czasami lepsze sposoby na ochronę niż zabijanie.