"Służba na wieki" wiej007

[wiej007]

Szybko wstałem po chwili. Powiedziałem sam do siebie głośno "Cholera!!!" po czym pobiegłem do sali tronowej Celesti

[Wizio]

Wbiegłeś do sali tronowej księżniczek.

- Czy coś się stało? - Zapytała się wstając.

[wiej007]

-Przed chwilą napadli na mnie jacyś strażnicy w jednym z korytarzy. Zabrali torbę w której miałem czaszkę Veritasa!

[Wizio]

- Byli to gwardziści? - zapytała spokojnym tonem.

[wiej007]

-A jak sądzisz jakim sposobem zaatakowali mnie z zaskoczenia?

[Wizio]

- Wiesz, w którą stronę uciekli?

[wiej007]

-Teleportowali się więc nie za bardzo

[Wizio]

- Jakich części Vertisa brakuje im do wskrzeszenia?

[wiej007]

-Nie wiem... Ciało zostało w jego kryjówce... oczy spaliłem a róg....-przestraszyłem się na myśl o tej rzeczy- Cholera... muszę iść po róg zanim ją odkopią!

[Wizio]

Wybiegłeś z pałacu i skierowałeś się w stronę cmentarza. Gdy dotarłeś twoje obawy się potwierdziły. Nagrobek był zniszczony, grób rozkopany, a trumny z ciałem nie było.

[wiej007]

Upadłem na kolana. Patrzyłem w ziemie po czym z mojego oka wydobyła się łza. Podniosłem głowę

-VERITASIE!!! ZABIJE WSZYSTKICH KTÓRZY CI SŁUŻĄ!!! ZABIJE CIE PONOWNIE JEŚLI BĘDZIESZ PONOWNIE ŻYŁ!!! LECZ JEŚLI TWOI SŁUDZY CHOCIAŻ TKNĄ CIAŁO SOMADY.... PRZYRZEKAM ŻE UPEWNIĘ SIĘ ŻE ŚMIERĆ ICH BĘDZIE TAK POWOLNA I BOLESNA JAK NIGDY!!! ZAŚ KAŻDĄ TWOJĄ CZĄSTKĘ OD ROGU AŻ PO OGON ZNISZCZĘ CAŁKOWICIE!!! ZADBAM O TO!!!

Ponownie popatrzyłem na ziemię, obwiniałem się za to wszystko. Obwiniałem się za to że od razu nie zniszczyłem czaszki tak jak oczu..

[Wizio]

Kilka kucyków znajdujących się na cmentarzu dziwnie na ciebie popatrzyło po czym cofnęli się od ciebie. Wiedziałeś, że Vertis niedługo wstanie.

[wiej007]

Moje oko aż zaszło krwią z gniewu, nawet pod opaską czułem jak wydobywa się z niej krew. Chciałem od razu iść do kryjówki Veritasa. Nie miałem zamiaru nikogo brać ze sobą. Ta wojna była moja. Wstałem zakryłem głowę kapturem po czym gniewnym krokiem udałem się do wyjścia z Canterlotu po czym miałem zamiar iść do kryjówki Veritasa

[Wizio]

< The Walking Dead :> >

Byłeś wściekły, zły i jeszcze bardziej wkur*****. Po krótkiej chwili wyszedłeś z Canterlotu i skierowałeś się w stronę kryjówki Vertisa. Cały czas jednak miałeś złudzenie, że ktoś ciebie śledzi lub obserwuje.

[wiej007]

Tym razem nie miałem ochoty na zabawę, zbyt mocno opanowała mnie teraz czysta żądza krwi i mordu. Po prostu rzuciłem z procy pocisk oślepiający. Zanim wybuch zamknąłem oko by się nie oślepić. Odwróciłem się, wyjołem kusze i zacząłem szukać postać która mnie śledziła

[Wizio]

Z drzewa spadł znajomy ci kapelusz.

[wiej007]

-Applejack... wiem że tu jesteś! Nie śledź mnie!

[Wizio]

Po chwili oślepiona Applejack spada z drzewa. Było niskie i upadła na trawię, więc nic jej się nie stało.

- Nie puszczę ciebie tam samego. Ostatnio prawie cię zabili - powiedziała klacz wstając i próbując się przyzwyczaić do widoku.

[wiej007]

-I co z tego, to moja walka nie twoja. To ja popełniłem błąd, nie ty

[Wizio]

- Nie zostawię cię. Nie miałabym sumienia gdyby coś by ci się stało - powiedziała podnosząc kapelusz.

[wiej007]

-Nie przekonam cię prawda? Zgoda możesz ze mną iść ale pamiętaj o jednym.-popatrzyłem na AJ z groźnym wyrazem twarzy- Jeśli Veritas znowu będzie żył, nie wchodź między nim a mną. A jeśli nie będzie jeszcze żywy, to ci którzy odkopali grób Somady są moi

[Wizio]

- Dobrze, lecz nie obiecuje. Nie będę miała sumienia nie wtrącać się gdy ma cię zabić jak ostatnio.

[wiej007]

-O to się nie martw. Nie mam zamiaru jeszcze zejść z tego świata

[Wizio]

- Ostatnio prawie byś zszedł.

[wiej007]

-Po prostu ruszajmy

Odwróciłem się i szłem dalej w stronę kryjówki