Skocz do zawartości

Personifikacja Śmierci


Cuddly Doggy

Recommended Posts

Personifikacja Śmierci jest to nadanie biologicznemu zjawisku śmierci cech ludzkich. Na pewno każdy choćby na przykład w szkole miał kontakt z tym zjawiskiem wykorzystywanym przez twórców wielu epok, począwszy od starożytności i kończąc na czasach współczesnych. Aktualnie śmierć jest najczęściej przedstawiana jako zakapturzona postać, szkielet czy gnijący trup, czyli tak jak zaczęto przedstawiać ją w czasach średniowiecza. Bardzo znanym motywem późnego średniowiecza jest danse macabre czy taniec śmierci, który miał być przestrogą dla ludzi i przypominać im o tym, że nikt nie uniknie śmierci.

Ale do rzeczy, bo nie o kulturę i suche fakty mi chodzi. Cóż osoby, które interesują się choć trochę zjawiskami paranormalnymi na pewno miały styczność z różnymi informacjami na temat ludzi, którzy śmierć ponoć widzieli. Co ciekawe zazwyczaj opis podawany przez ludzi na łożu śmierci jest identyczny z tym w jaki zaczęto przedstawiać ją w średniowieczu, trzeba wspomnieć, że w starożytności wyglądała zupełnie inaczej bo w starożytnej Grecji bogiem śmierci, czyli co za tym idzie, śmiercią był Tanatos czyli przystojny mężczyzna, a nie jakieś brzydactwo z kości. Ale do rzeczy- Śmierć potrafią zobaczyć tylko i wyłącznie ludzie posiadające paranormalne zdolności, wystarczą zdolności patrzenia, nie chodzi tutaj od razu o uzdrawianie i inne takie. Osobiście czytałam najwięcej 'zeznań' w tej sprawie pochodzących od różnych pielęgniarek, które śmierć widziały nie raz, a po jej odwiedzinach któryś z pacjentów umierał.

Spotkałam się również z teorią, że "Śmierć" nie odbiera życia ale ostrzega. Czytałam o mężczyźnie, który pewnego dnia ujrzał Ponurego żniwiarza, wiadomo z kosą na ramieniu, w długiej szacie, klasyka. Nie umarł on jednak, więc domyślił się, że nie przyszła po niego. Zaniepokojony zaczął wołać swoją żonę, która spała na górze ta nie odpowiadała, więc pobiegł do niej, okazało się, że wzięła za dużo środków nasennych ale udało ją się uratować.

Kolejna ciekawa opowieść to historia, umierającej na raka kobiety, która ta podobno posiadała zdolności paranormalne i widziała miłego, ubranego na czarno mężczyznę z kapeluszem, który odwiedzał ją w ciągu jej ostatnich trzech nocy, dodawał jej otuchy i opowiadał jak będzie w raju. Cóż podobno matka tej kobiety przed śmiercią widziała podobnego mężczyznę.

A Wy jak sądzicie czy istnieje coś takiego jak wyżej opisywana śmierć? No i jak istnieje to czy jest zwiastunem śmierci i ostrzeżeniem przed nią czy po po prostu ten stwór zabiera ludzkie życia?

Link do komentarza

Och, jakiż to ciekawy temat na dyskusje... ech, trochę szkoda, że tak mało o nim wiadomo... :lunaderp:

A jeśli chodzi o twoje pytanie... sugerujesz, że Kostucha miast zajmować się tym, czym zwykło uważać, że się zajmuje miałaby tylko ostrzegać przed biologiczną śmiercią, tak? Cóż... może się to wydać dziwne, ale nie wiem x) Generalnie w kwestii Śmierci mało wiadomo, poza tym, że jest, zaś jeśli chodzi o to, co po Śmierci się dzieje, to tu nawet pewności nie ma, czy to w ogóle istnieje... tu jest odrobinę lepiej, ale tylko... odrobinę :P

Ale wracając do postaci Śmierci, jeśli chcemy sobie odpowiedzieć na to pytanie, dobrze byłoby wiedzieć, kim ona tak właściwie jest, kim jest ta zjawa, która się ukazuje tym ludziom. Jeśli faktyczną Śmiercią, to logiczne jest, że tym samym zabieraniem ludzkich żywotów się zajmuje, ale równie dobrze może tylko ostrzegać, albo, jeszcze inna możliwość, śmierć następuje bez jej udziału, a ona zaś zabiera duszę zmarłego do... Bóg jeden wie dokąd :P Może być więc to duch, anioł, Śmierć sama w sobie lub też, tego nie można wykluczyć, bardzo silny wytwór ludzkiej wyobraźni, taki omam wywołany tym, że ktoś jest w stanie niemal podświadomie wyczuć konanie innego człowieka. Za tym ostatnim poniekąd przemawia fakt, iż jej obraz jest stworzony na podstawie powszechnego wyobrażenia ;]

Krótko mówiąc, mamy szeroki wybór możliwości, zaś z moją wiedzą nie śmiem się zdecydować na jedną z opcji, wszystkie są porównywalnie prawdopodobne... Nie zgodzę się tylko z jednym... Brzydactwo z Kości? :/ Szkielet to szkielet, nie może być brzydki :/ zresztą na terenie Polski Śmierć za dawnych czasów była personifikowana jako szczupła dama w BIELI i... o właśnie, do dzisiaj często bywa przedstawiana jako kobieta, chociażby u Gaimana, nie tylko u niego, ale to taki popularny przykład, więc postanowiłem go przytoczyć ;]

Tak czy inaczej to tylko ludzie wyobrażenie ponadludzkiego bytu, który może się równać bodaj tylko z Miłością... wątpię, aby prawdziwa Śmierć miała taki przymiot jak płeć... zakładam, że skoro każdy ma inny zgon, to do każdego inna Śmierć przyjdzie, lecz koniec końców to będzie ta sama, Ona, tyle że pod inną postacią, niemniej to tylko mój osobisty pogląd :P Zaś co do historii o bliskich spotkaniach ze Śmiercią, jedyna jakie znam to te, o przypadkach śmierci klinicznej, czyli dosłownemu ze Śmiercią spotkaniu, a nie z... czymś, co Śmiercią może być, ale równie dobrze tylko jej zapowiedzią...

To chyba tyle jak na jeden post... mam nadzieję, że nic nie zagmatwałem w tym tekście ^^

Link do komentarza

Jak dla mnie śmierć pod postacią kosiarza jest wymysłem człowieka. Jak się umiera to się ma różne myśli, psychika pada i tyle. Jak ktoś ją widział to może nie był od końca wyspany albo się bardzo bał i wymyślił sobie coś takiego. Przy tulpie można po jakimś czasie sprowadzić ją do naszego świata. Taki umierający i przestraszony człowiek może sobie dużo wymyślić i przez to jest tyle tego.

Link do komentarza

No tak, tego raczej nie ma co zaprzeczać, cała ta postać w całym swoim wyglądzie zawiera symbolizm, poczynając od czarnej, tajemniczej szaty, na samej kosie kończąc. I to, że w chwili śmierci umysł może swym ostatnim tchnieniem stworzyć różne dziwne wizje, nawet, powiedzmy, w pełni wykształconą tulpę też wydaje się całkiem dorzeczne. Niemniej z tych relacji wynika, że Śmierć przyuważyli ci, których bezpośrednio ona nie dotyczyła. Można powiedzieć, że to przypadek jasnowidztwa, dostali objawienia i przewidzieli potencjalny zgon, tak jak w tej historii z żoną, a czy to prawda... no, ciężko powiedzieć... Zaś z doświadczeń ludzi, którzy faktycznie umarli (Śmierć kliniczna) nie spotkałem się z relacją, która tak wprost o Kostusze by wspominała, bo chwili bycia martwym czuli czyjąś obecność, niemniej nie można było mówić o jakimś konkretnym kształcie (świetlista kula czy coś). No, jeszcze w swych wizjach poza ciałem owi ludzie widzieli swoich bliskich zmarłych, ale samej Śmierci nie, więc to też trochę zagadkowe... :P I nie rozumiem, skąd to wrogie nastawienie do Śmierci wśród niektórych? Przecież to naturalny i nieunikniony element tego doczesnego życia, rzekłbym, iż nadaje życiu może nie tyle sens, ale na pewno wartość, to, co kruche jest cenne, trzeba o to dbać, aby nie zginęło... Śmierć nam niejako o tym cały czas przypomina ;]

Link do komentarza

Ja kolei uważam, że istnieje dość rozsądne wyjaśnienie choćby tego że ktoś widzi Śmierć przed eeee ... śmiercią. Cuddly doggy napisała bardzo ważną rzecz. Śmierć jest zazwyczaj widziana w taki sposób w jaki została scharakteryzowana w średniowieczu, czyli jako kostucha.

Trzeba przyznać, że taki wizerunek śmierci dominuje w naszej kulturze, więc niema w tym nic dziwnego, że ktoś ją sobie właśnie tak wyobraża. Jaki jest jednak powód takich realistycznych omamów? Otóż ludzki mózg produkuje w szyszynce substancję zwaną DMT. Jest to potężny narkotyk który bierze udział między innymi w tworzeniu marzeń sennych, a porównując z LSD jest on znacznie mocniejszy. Co ciekawe, przed śmiercią szyszynka wpuszcza do mózgu ogromne ilości DMT. To powoduje halucynacja, a w przypadku śmieci klinicznej nawet wrażenie opuszczania ciała. :twilight4:

Co do wizerunku śmierci najbardziej podoba mi się biblijny obraz jednego z Czterech Jeźdźców Apokalipsy, którego imię brzmi właśnie Śmierć. Co ciekawe Jeźdźcy są częścią bytów podległych Bogu, a nie Szatanowi, więc de facto Bóg odpowiada za Śmierć ... z drugiej strony w Ewangeliach i Starym testamencie, Śmierć jest przedstawiana jako stojąca po złej stronie. Oczywista sprzeczność, ale jakże pobudza do spekulacji. Serdecznie polecam serię gier Darksiders, a szczególnie drugą część, gdzie mamy przyjemność grać właśnie Śmiercią. :fluttershy5:

Link do komentarza

Śmierć nie istnieje. Moment śmierci, to moment, gdy kończą się twoje procesy życiowe. Razjel666 dobrze to opisał. Kościotrup to wyobrażenie z średniowiecza, jak to wcześniej opisano. W innych kulturach jest inaczej: Tanatos w starożytnej grecji, Marzanna wśród słowian, w renesansie Mojry. A jeśli chodzi o moją opinię na temat śmierci: może istnieć, lecz jest to taki golem, bezmyślna maszyna, która wie, kto i kiedy ma umrzeć i w danym momencie zabiera duszę.

Link do komentarza

Śmierć nie jest wytworem Lucyfera, tylko Boga, zakazał On Adamowi i Ewie jeść z Drzewa Poznania, mówiąc, że jeśli zjedzą zeń zakazany owoc, umrą. Tym samym też Śmierć zrodziła się z grzechu pierworodnego, ale przecież nie oznacza to, że jest zła, pozwala przecież ludziom powrócić do raju, a przynajmniej niektórym, zaś to, iż negatywnie się kojarzy, ech... cóż poradzić? To negatywne nastawienie do Śmierci wykorzystuje zresztą Biblia, przedstawiając ją niczym wroga. Wedle ST człowiek po swojej śmierci znajduje się pod panowaniem Śmierci w Szeolu i tylko Bóg może go uwolnić... chyba dlatego też żydzi czekają na mesjasza, a chrześcijanie już go mają, tak, tego, co pokruszył wrota Śmierci czy jakoś tak... :P Wątpię, aby Szatan coś majstrował przy tych zwidach, to mogło być cokolwiek, może jakiś anioł przybył z ostrzeżeniem? Jakiś losowych duch się przypałętał? Ktoś dostąpił olśnienia, wyczuwając czyjąś nadchodzącą Śmierć? A może była to Ona we własnej osobie? Hah, chyba na te pytania uda nam się odpowiedzieć dopiero po drugiej stronie x)

Link do komentarza

A jeśli chodzi o twoje pytanie... sugerujesz, że Kostucha miast zajmować się tym, czym zwykło uważać, że się zajmuje miałaby tylko ostrzegać przed biologiczną śmiercią, tak?

Nope, ja po prostu przedstawiam w obiektywny sposób to co przeczytałam na temat, a relacji różnych "świadków" było mnóstwo wybrałam te najciekawsze i najbardziej niezwykłe ^^ żeby była podstawa do dyskusji.

Ja nie wierzę w takie rzeczy, do tego zgadzam się z filozofią Epikurejczyków dotyczącą śmierci więc co za tym idzie samo jej istnienie jako ducha, demona, czegokolwiek jest dla mnie trudna do ogarnięcia, pomijając już mój ateizm. Dlatego zaznaczyłam, że śmierć jest bardzo często wyobrażana tak jak zaczęto ukazywać ją w średniowieczu.

Trzeba przyznać, że taki wizerunek śmierci dominuje w naszej kulturze, więc niema w tym nic dziwnego, że ktoś ją sobie właśnie tak wyobraża. Jaki jest jednak powód takich realistycznych omamów? Otóż ludzki mózg produkuje w szyszynce substancję zwaną DMT. Jest to potężny narkotyk który bierze udział między innymi w tworzeniu marzeń sennych, a porównując z LSD jest on znacznie mocniejszy. Co ciekawe, przed śmiercią szyszynka wpuszcza do mózgu ogromne ilości DMT. To powoduje halucynacja, a w przypadku śmieci klinicznej nawet wrażenie opuszczania ciała. :twilight4:

No właśnie, wszystko było łatwe i proste do wytłumaczenia, gdyby nie to, że śmierć widziały też osoby nie związane z nią bezpośrednio, a nawet nie mające żadnego związku z osobami umierającymi. Jak na przykład te pielęgniarki, których "zeznań" czytałam najwięcej. Można to uznać za przepowiednie, jednak dlaczego te "przepowiednie" były okazane w taki sposób? Idąc dalej, no oczywiście mogły kłamać ale zazwyczaj po takim widoku były roztrzęsione, co potwierdzają znowu kolejne osoby, a to nie jest sprawa w jakiej opłacałoby się tworzyć spisek, bo znowu hajsu się za to nie dostanie.

Link do komentarza
No właśnie' date=' wszystko było łatwe i proste do wytłumaczenia, gdyby nie to, że śmierć widziały też osoby nie związane z nią bezpośrednio, a nawet nie mające żadnego związku z osobami umierającymi. Jak na przykład te pielęgniarki, których "zeznań" czytałam najwięcej. Można to uznać za przepowiednie, jednak dlaczego te "przepowiednie" były okazane w taki sposób? Idąc dalej, no oczywiście mogły kłamać ale zazwyczaj po takim widoku były roztrzęsione, co potwierdzają znowu kolejne osoby, a to nie jest sprawa w jakiej opłacałoby się tworzyć spisek, bo znowu hajsu się za to nie dostanie. [/quote']

Tego niestety faktycznie nie można wyjaśnić. Nie przy naszym obecnym poziomie wiedzy. Podejrzewam jednak że istnieje i na to logiczne wyjaśnienie. Jednak na dzień dzisiejszy, nie wiem.

Mam pewną teoretyczną koncepcję wynikającą z Teorii Pola Morfogenetycznego. Inaczej mówiąc wspomnienia/omamy osoby umierającej zostały też przekazane innym osobom znajdującym się w pobliżu. Jednak to tylko teoria i nie można jej potwierdzić.

Tutaj podstawowe informacje.

http://pl.wikipedia.org/wiki/Pole_morfogenetyczne

Link do komentarza

To z sugestią, to był tylko skrót myślowy, miałem na myśli, że przedstawiasz tylko taki punkt widzenia, z którego wynika, że Śmierć niekoniecznie samym zgonem się zajmuje, lecz tylko mu towarzyszy ;) A co do samego istnienia owej personifikacji, uff... ciężko tu cokolwiek powiedzieć, jak sama przyznałaś, nie jest to łatwe do ogarnięcia i chyba niemożliwe jest zgromadzenie obiektywnych dowodów w tej materii... Jeśli istnieje owa personifikacja, świadomy byt śmierci, to fajnie, ale sądzę, iż ta istota jest, podobnie jak Bóg, poza zasięgiem ludzkiej percepcji... naprawdę, proces zamierania towarzyszy każdemu przejawowi życia, Jej potęga jest wręcz niewyobrażalna tak na to patrząc, niemniej jeśli jest świadoma, nie będzie dla niej problemem zniżyć się do ludzkich standardów i ukazać się pod postacią zjawy... może nawet z kimś pogadać? x) Ale... na cóż miałaby to robić? o_0 Sam fakt, że umierający widzi różne rzeczy można łatwo, naukowo wytłumaczyć, przy czym wcale nie możemy mieć pewności, że tak jest, no ale jednak. To, że osoby niewiązane mają takie wizje... no, to już nieco trudniejsze... Jest to chyba właśnie jedna z tych niezbadanych rzeczy, która daje nam do myślenia i sugeruje, że nie wszystko jest takie jakie nam się zwykło zdawać, że poza materią, w której żyjemy istnieje jednak coś więcej itp. np. wspomniane pole morfogenetyczne ^^

Link do komentarza

Przed śmiercią widzi się wiele rzeczy. Znam przykład staruszka który na kilka dni przed śmiercią widział walkę szatana i Jezusa o jego duszę. Jezus wygrał i zapewnił, że starzec pójdzie do raju. Na szczęście zdążył to spisać. Tutaj wszystko jednak zostało już powiedziane. Jednak o tych wizytach i ostrzeżeniach przed śmiercią. Zacznijmy od tego, że to wcale nie musi być śmierć. Każdy ma Anioła Stróża i to może właśnie on ostrzega nas przed złym. Jeśli Bóg twierdzi, że śmierć jest zła to chce nas przed nią bronić. I nakazuje aniołom czuwać nad nami i ostrzegać (w miarę możliwości).

Link do komentarza

(Srry ale nie przeczytałem wszystkich postów, nie hejcić) Śmierć jako wróg? Nie możemy tego powiedzieć, bo jest to coś w rodzaju pracownika matki natury. Sama jej postać jako szkieletu z kosą jest utworzona jako coś mającego przerazić, coś co ma nas przygotować na to, że po drugiej stronie niekoniecznie będzie dobrze. Kosa zaś? Czy Ponury Żniwiarz naprawdę zbiera żniwo dusz czy też jest tylko przewoźnikiem między naszym światem a tym innym? Tak naprawdę nie można nazwać śmiercią wrogiem jako takim, ale nie można jej też nazwać przyjacielem. Jest tak mocno neutralna, że wykonuje tylko powierzone zadanie, bez żadnych emocji, bo w końcu czego spodziewać się po wysłanniku wieszczącym nieuniknione? Życie i Śmierć jest częścią naszej natury, więc skąd możemy wiedzieć, czy to nie to samo? Życie a Śmierć mogą być dwoma nazwami jednego kwiatu, a jak mówi powiedzenie : "Czy róża pod inną nazwą pachnie inaczej?" Śmierć sama w sobie nie przeraża ludzi, tylko ta niewiedza gdzie ich prowadzi, bo człowiek niczego nie boi się bardziej niż tego, czego nie potrafi zrozumieć, a śmierć jest właśnie taką rzeczą.

Link do komentarza

Co do postaci śmierci... To prawda,w każdej kulturze jest pokazywana inaczej, jak na przykład w utworze ,,Rozmowa mistrza Polikarpa ze śmiercią". gdzie jest opisana jako kościotrup płci żeńskiej, a jeszcze gdzie indziej, jak właśnie w starożytnej Grecji, jako przystojne ciacho.

W mitologii greckiej każdy jest ciachem (no, może oprócz biednego Hefajstosa) i to właśnie jest w niej piękne ^^

No a przeskakując zgrabnie od tej dygresji do tematu... Istnieje coś takiego jak archetyp, głęboko zakorzeniony w ludzkiej podświadomości symbol, który tkwi w niej od niepamiętnych czasów, czasem wręcz początków ludzkości.

Śmierć zaś jest czymś, z czym borykamy się od zawsze, może być uznawana za wroga, gdyż odbiera najbliższych i nic nie możemy na to poradzić. Żeby walczyć z wrogiem, trzeba wiedzieć jednak kim jest - i tak zapewne jeszcze na długo przed kulturą grecką czy mezopotamską zaczęły powstawać personifikacje śmierci.

Jednak czy Śmierć istnieję? Szczerze w to wątpię. Nie ma dla niego (dla niej) miejsca wśród doktryn najpopularniejszych religii, zaś wedle uznania danej osoby, mogą to być faktycznie istoty boskie (choćby wspomniane wcześniej anioły) które przybierają znany ludziom kształt, dzięki któremu mogą przekazać wiadomość bez słów. Skłaniałbym się jednak do stwierdzenia, że wszelkie obserwacje postaci Kosiarza wynikają z jakiegoś podskórnego instynktu, są metaforami jakie przesyła nam nasz mózg obserwując umierającą osobę.

Link do komentarza

Czytałam w internecie że istnieją Cieniści ludzie, mają zdolności do obserwacji dusz. Wydawać by się mogło, że są to pewnego rodzaju przywidzenia, jednak ich opisy są tak bardzo różne, że nie ma dwóch ludzi, którzy kiedykolwiek widzieliby i opisaliby ten sam typ istoty.

W sensie religijnym. Śmierć opisywana w Piśmie Świętym jest wiecznym oddzieleniem od Boga. Każdy, oczywiście, kiedyś umrze, ale po śmierci niektórzy będą żyli z Bogiem na zawsze w niebie, podczas gdy inni spędzą wieczność w piekle. Śmierć, o której tu mowa, to po prostu życie w piekle. Jednak druga rzecz, jakiej ten werset nas naucza, to, że życie wieczne można otrzymać przez Jezusa Chrystusa. To On stał się ofiarą zastępczą.

Wracając do kultów śmierci... jeden z popularnych jest taniec śmierci.

Taniec śmierci związany był głównie z uroczystościami pogrzebowymi, ale też z kultem płodności i odrodzenia. Powszechny w czasach pogańskich, w średniowieczu był tępiony przez Kościół. Tańce śmierci szczególnie popularne były w Hiszpanii i Szkocji. Uważa się, że do kultu śmierci nawiązywał taniec miecza, rozpowszechniony wśród plemion germańskich. Był on spotykany w północnych Niemczech jeszcze w XVIII wieku.

Link do komentarza

Red, w tym tkwi problem, człowiek widzi różne rzeczy, a jak jest... nie wiadomo :

Tak naprawdę nie można nazwać śmiercią wrogiem jako takim, ale nie można jej też nazwać przyjacielem. Jest tak mocno neutralna, że wykonuje tylko powierzone zadanie, bez żadnych emocji, bo w końcu czego spodziewać się po wysłanniku wieszczącym nieuniknione?

Właśnie można, można i tak, i tak, a to, że jest to postać z natury neutralna daje nam tę możliwość. Inna rzecz, że nazwa jak nazwa, możemy określać Śmierć Kostuchą, Żniwiarzem, aniołem, demonem i kto wie, czymkolwiek jeszcze... ale to i tak nie zmieni faktu, że kiedyś przyjdzie po nas wszystkich żywych i tyle będzie z tego filozofowania na temat jej nazwy, czyli innymi słowy... nic :P

Drzewo, skądś ten archetyp musiał wziąć, dlaczego Śmierć w wyobrażeniach wygląda tak, a nie inaczej? Czy na pewno chodzi li i wyłącznie tylko o symbolizm, a może jednak coś więcej...? A czy istnieje? Założę się, że jeśli tak, to wykracza jednak trochę poza ludzką wyobraźnie i z ludzkiego punktu widzenia nawet nie sposób stwierdzić, czy jest, czy jej nie ma... a to, że nie wspominają o niej żadne z popularnych doktryn? Who cares?

Czytałam w internecie że istnieją Cieniści ludzie, mają zdolności do obserwacji dusz. Wydawać by się mogło, że są to pewnego rodzaju przywidzenia, jednak ich opisy są tak bardzo różne, że nie ma dwóch ludzi, którzy kiedykolwiek widzieliby i opisaliby ten sam typ istoty.

Yyy... ale to niczego nie dowodzi chyba? Skoro każdy z nich gada co innego, nie?

W sensie religijnym. Śmierć opisywana w Piśmie Świętym jest wiecznym oddzieleniem od Boga. Każdy, oczywiście, kiedyś umrze, ale po śmierci niektórzy będą żyli z Bogiem na zawsze w niebie, podczas gdy inni spędzą wieczność w piekle. Śmierć, o której tu mowa, to po prostu życie w piekle. Jednak druga rzecz, jakiej ten werset nas naucza, to, że życie wieczne można otrzymać przez Jezusa Chrystusa. To On stał się ofiarą zastępczą.

W Piśmie Świętym Śmierć jest opisana mało konsekwentnie... w ST zwłaszcza jest to stan, w którym człowiek faktycznie jest oddzielony od Boga - gdy umrze, trafia do królestwa Śmierci, Szeolu i tam znajduje się pod jej panowaniem, ale jak wiemy, Jezus się tym zajął i wyprowadził ludzi spod władzy Śmierci do Raju... no, a przynajmniej niektórych ;]

Wracając do kultów śmierci... jeden z popularnych jest taniec śmierci.

Taniec śmierci związany był głównie z uroczystościami pogrzebowymi, ale też z kultem płodności i odrodzenia. Powszechny w czasach pogańskich, w średniowieczu był tępiony przez Kościół. Tańce śmierci szczególnie popularne były w Hiszpanii i Szkocji. Uważa się, że do kultu śmierci nawiązywał taniec miecza, rozpowszechniony wśród plemion germańskich. Był on spotykany w północnych Niemczech jeszcze w XVIII wieku.

A to nie ze średniowiecza się taniec śmierci, danse macabre wywodzi? :rainderp:

Jeśli chodzi o wywodzący się z pogańskich czasów kult Śmierci, który w obecnych czasach spotyka się z krytyką Kościoła to jedyne, co mi na myśl przychodzi to rozpowszechniony głównie w Ameryce Południowej kult Santa Muerte :P

Link do komentarza
Jednak czy Śmierć istnieję? Szczerze w to wątpię. Nie ma dla niego (dla niej) miejsca wśród doktryn najpopularniejszych religii' date=' zaś wedle uznania danej osoby, mogą to być faktycznie istoty boskie (choćby wspomniane wcześniej anioły) które przybierają znany ludziom kształt, dzięki któremu mogą przekazać wiadomość bez słów. Skłaniałbym się jednak do stwierdzenia, że wszelkie obserwacje postaci Kosiarza wynikają z jakiegoś podskórnego instynktu, są metaforami jakie przesyła nam nasz mózg obserwując umierającą osobę. [/quote']

Z tego co wiem, to w doktrynach wszystkich religii monoteistycznych Śmierć funkcjonuje w osobowej formie. Przecież anioły o których wspomniałeś też są częścią doktryn chrześcijaństwa, islamu i judaizmu. Weźmy takiego Samaela. Jest on aniołem/demonem (niepotrzebne skreślić) śmierci, często utożsamianym z Lucyferem. Jest też oczywiście jeden z Czterech Jeźdźców Apokalipsy, który oryginalnie (w dogmatyce) jest postacią osobową (chodź coraz częściej teolodzy kłócą się czy nie jest tylko postacią symboliczną ... jak w istocie wszystkie elementy Apokalipsy św. Jana)

Link do komentarza

Drzewo, skądś ten archetyp musiał wziąć, dlaczego Śmierć w wyobrażeniach wygląda tak, a nie inaczej? Czy na pewno chodzi li i wyłącznie tylko o symbolizm, a może jednak coś więcej...? A czy istnieje? Założę się, że jeśli tak, to wykracza jednak trochę poza ludzką wyobraźnie i z ludzkiego punktu widzenia nawet nie sposób stwierdzić, czy jest, czy jej nie ma... a to, że nie wspominają o niej żadne z popularnych doktryn? Who cares?

Tego już ustalić nie sposób i przyznaję, że tu pada punkt dla ciebie. Znany nam kościotrup to jednak najprostszy sposób na ukazanie ludzkiej śmierci i wydaje się, że w tym wizerunku nie tkwi nic nadzwyczajnego. Lecz jeśli twoja teoria jest słuszna... Cóż, w takim razie pozostaje nam zrewidowanie ogromu innych najpierwotniejszych archetypów.

Hm, źle się wyraziłem. Chodziło mi o to, że nie ma tam Śmierci jaką znamy, nie jest to typowy ponury kosiarz, który przychodzi po każdego umierającego. Nie, oni pojawiają się wyłącznie podczas Apokalipsy (wersja biblijna) lub są w ogóle zastępowani przez byty, które są być może patronami śmierci, ale nie działają na zasadzie Śmierci antropomorfizowanej (czyli, jak pisałem wcześniej nie zajmują się każdą pojedynczą duszą, a jedynie kontrolują zjawisko).

Link do komentarza
×
×
  • Utwórz nowe...