Skocz do zawartości

[Pojedynek] Zegarmistrz vs Spromultis


Gość

Kto okazał się lepszym czarodziejem?  

1 użytkownik zagłosował

  1. 1. Kto okazał się lepszym czarodziejem?

    • Zegarmistrz (Światła Purpurowy)
      12
    • Spromultis
      5


Recommended Posts

Dołączona grafika
Czas rozpocząć ósmy, a pierwszy w tej sekcji magiczny pojedynek zarazem. Dzisiaj na tejże arenie zmierzą się: Zegarmistrz - Mistrz Gier prezentujący syty i porządny styl wypowiedzi, oraz Spromultis - Multikonto Tarrehta, oraz forumowy artysta. Przypominam o zasadach i wymogach obowiązujących tutaj, każdemu z Was przysługuje po dwanaście postów, potem ankieta. Liczę, że pojedynek będzie udany, będę obserwował jego przebieg.

Pojedynek uważam za rozpoczęty!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszedłem jednym z licznych wyjść areny. Ubita ziemia i trybuna - marzenie każdego gladiatora. Nie widziałem jeszcze przeciwnika, dlatego postanowiłem się przygotować. Ściągnąłem płaszcz ukazując nielicznym widzom średnio wysportowane ciało. Miejscami pokryty bandażem, miejscami blizną, ot wojak jakich pewnie na arenie widywano często. Sztylet w pokrowcu ramieniowym i rękawice to jedyne co odziewało mnie prócz bandaży i krótkich szortów. Jedyne co mogło odróżniać mnie od innych to fakt, że miałem u pasa zamontowane 5 zegarków kieszonkowych które w chwilowej ciszy odzywały się głośnym lecz harmonijnym tykaniem. Rozciągnąłem się kilka razy po czym zarysowałem na ziemi koło a w nim kilka symboli. Ukończywszy złożyłem dłonie w tubkę i ryknąłem na cała arenę: -SPRO! CHYBA NIE ZASPAŁEŚ TAMŻE WAŚĆ!! Jeśli to nie skłoni mojego oponenta do pośpiechu, to nic tego nie zrobi. Po przygotowaniach pozostało mi tylko cierpliwie poczekać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Muszę przyznać, tego się spodziewałem. Wiesz że swędzenie, nawet to najgorsze to tylko odczucie które twoje nerwy wysyłają do mózgu? Same bąble są efektem reakcji skóry na to zjawisko. Magicznie wywołane są o wiele gorsze - wszak są wzmocnione magią i nijak ich nie unikniesz. No chyba że stoisz w kręgu runicznym magii pierwotnej, którego formuła odbija pierwszy uderzający w nią czar oddając go do właściciela.

Wyciągam jeden z zegarków i uważnie patrzę na wskazówki.

-To twoja magia, pewnie bez większego problemu ją usuniesz, ale chyba już czujesz swędzenie, prawda? Tylko uważaj na zbroje, nie pobrudź jej sobie - dodałem po chwili z uśmiechem na ustach. No ale oddając mu co posiał to ja nie wygram. Trzeba przejść do ofensywy. Widząc że przeciwnik niezbyt przejmuje się postawą bojową, zrobiłem cztery kroki w lewo od mojej pozycji. Szybki ruch dłońmi. Magia pierwotna nie pochodziła od słów czy symboli. Można jej nadać nimi kształt, ale jeśli nie znasz jej natury, to i najwspanialsza inkantacja niewiele pomoże. kilka następnych ruchów dłońmi i mocne tupnięcie w ziemię. Czysta energia na moich dłoniach wykwitła teraz niczym płomień na świecy. Stopą zakreślam koło, dłońmi uderzam o ziemię.

-Ren sun, do - ukierunkowanie, wola którą może zrozumieć magia. I w miejscu uderzonym popękała ziemia, a z pomiędzy rozszerzającej się teraz dziury wyszła istota z jasnego kryształu.

-Oto mój konstrukt - rzekłem całując powstałą istotę w usta i w ten sposób oddając jej resztę skumulowanego czaru. Błękitne żyły energii poprzecinały całego konstrukta, wypływając od kryształowego, teraz lśniącego błękitem, serca aż po kryształowe dłonie i stopy. Sam zaś konstrukt przybrał figurę bardziej niewieścią.

-Istota ta posiada magię własną, pierwotną, lecz prócz tego potrafi pochłonąć każde zaklęcie które wyślesz w mą stronę.

Teraz ja przykucnąłem w kręgu który rysował się u moich stóp czekając z uśmiechem na działania przeciwnika.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Zar, zmiana spektrum, defensywa! - krzyknąłem ku wznoszącemu się golemowi. W kilka chwil sam golem zamienił się w kulę naszpikowaną kolcami które, to chowając się to wysuwając, bez większego problemu rozszarpały trzymającego go stwora. A może pokruszyły? Nie mnie było to oceniać. Faktem zaś było że sam Zar huknął o podłożę kilka metrów ode mnie.

A ja zaś wskazałem palcem na krąg u mych stóp.

-Przecież waść powiedziałem Ci co się dzieje kiedy chcesz magią uderzyć w kogoś, kto stoi w tym kręgu. Choć być może teraz masz już problem z myślami... te obrazy, to nie przypadkiem twoje myśli? Zabawne, doprawdy. Skup się. Pierwszy czar się odbija, da? A ja stoję w drugim kręgu, nie pierwszym, da?

Nie wiedziałem czy mnie jeszcze rozumie, jego zaklęcie wyglądało na dość mocne. No ale ostrzegałem i to uczciwie, a on mnie zignorował. Dlaczego mam przejmować się kimś kto sam się kaleczy?

-Zar, zakotwiczenie, przechodzimy do ofensywy - to polecenie krzyknąłem biegnąć po widzianym w mojej głowie okręgu wielkim niczym sama arena. W biegu wykonywałem symboliczne ruchy ramion i dłoni, dla postronnych wyglądałem pewnie jak ktoś kto w biegu wykonuje taniec kurczaka. Na samą myśl się uśmiechnąłem.

Wyskok w górę, upadek na obie nogi z dłońmi ku ziemi. Chwilowa cisza i ponownie, u stóp mych wykwitł kolejny krąg, zaś Zar rozświetlił się zmieniając kolor błękitny na jadowity fiolet.

Wyprostowałem się po czym wykonałem jeszcze kilka szybkich ruchów dłońmi.

-Don Sun Har!

Energia tym razem wyglądała jakby skumulowała się na moich plecach. Widzowie mogli by przez omyłkę wziąć iskry energii za niematerialne skrzydła. Szybko wyciągnąłem sztylet z pochwy i rozciąłem sobie dłoń.

-To zapłata za magię którą pragnę Ci oddać.

Po czym dotknąłem zakrwawioną dłonią miejsca w środku kręgu. Cała moc z głośnym łup spłynęła z moich ramion w krąg, potem zaś niczym czerwie, przeskoczyła podłożem do Zar'a. Ten zaś rozświetlił się i zmienił formę. W pierwej wyglądał ludzko - dwie dłonie, dwie nogi wbite w arenę no i głowa. Lecz po chwili jego budowa ponownie uległa przemianie. Tym razem przypominał humanoidalnego żółwia, potężna skorupa najeżona kolcami, grube odnóża i równie grube ramiona bez dłoni czy palców. I dłonią tą uderzył w podłożę. Uderzenie to lekko zafalowało ziemią, a po chwili ta wybuchła pod Srpomultisem gejzerem wrzącej wody.

-Waść się nie poparz, słyszałem że woda ładnie wsiąka w te wszystkie miejsca w zbroi, które służą do oddychania! I ładnie rdzewieje potem - dodałem ponownie przykucając w swoim kręgu. Miałem już trzy a zabawa zaczynała być coraz ciekawsza.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uderzenie mnie zaskoczyło. Owszem, przeleciałem ładny kawałek i owszem, z widowiskowym plaśnięciem wbiłem się w ścianę. Ale mimo bólu który oznajmił mi pęknięcie co najmniej jednego żebra, dalej się uśmiechałem.

Przeciwnik postanowił wypaczyć magię pierwotną. Już samo to stanowiło widok godny pozazdroszczenia. Wielu zapomina, że magia pierwotna to, jak nazwa wskazuje, pierwsza z magii. Nie dzieli się na dobrą i zła, nie dzieli się na ognistą, ziemną, biała czy czarną. Ona jest nimi wszystkimi, to tylko inni nadawali jej nazwę którą sami rozumieli.

-Zar, defensywa, woda.

Pocisk owszem uderzył w Zar'a. Ale nie tyle go skruszył co przeleciał przez teraz płynne ciało golema. Dziura po kuli nie widniała dłużej jak 2 sekundy nim pocisk zmiótł ścianę za Zar'em.

-Nie wydawało ci się dziwne, że golem zaatakował cię wodą? On, jak i reszta mojej magi jest pierwotny. Może przybrać dowolny kształt i zmienić swą konsystencję w dowolny żywioł. To potęga magii pierwotnej i to jej potęgę odczujesz pod koniec naszej walki.

Wyprostował się. Zaklęcie zadziałało dość skutecznie, wchłonąłem większość uderzenia, a energią tą załatałem sobie to nieszczęsne żebro. Na chwilę powinno wystarczyć, po walce będę się tym martwił.

-Lekcja numer dwa. Nigdy nie stawaj w kręgu którego zastosowania nie znasz... Zar Ren, Hos Nuro Zerum!

Golem zrobił, a właściwie przepłynął na krąg najbliższy siebie. Zaświecił się zielonkawym blaskiem po czym jego rdzeń rozbłysł niczym samo słonce, oślepiając każdego kto na niego patrzył. W tym momencie wszystkie kręgi rozświetlił ten sam blask a ja zacząłem przesuwać się dalej po "niewidzialnym" kole.

-Powinieneś bardziej uważać. Chciało ci się wypaczyć magię pierwotną? I w co ją zamieniłeś? W inną magię? Kiedy każda magia jest tą pierwotną? Stoisz w kręgu związanym nie tylko moją magią i moją wolą, ale też moją krwią. A to że dodałeś mojemu kręgowi trochę mocy niewiele zmienia. A teraz przyjdzie Ci zapłacić za tą pomyłkę. Czymże jest wojownik bez swojej broni? Zatem czym staje się mag bez swojej magii?

Światło kręgów to tylko rozproszenie uwagi. Prawdziwym uderzeniem był fakt, że teraz wszystkie trzy kręgi wyglądały jak bańki mydlane, lekko połyskując.

-Zar pochłania teraz magię, całą magię która nie jest moją, w siebie. Jego ciało to jeden wielki filtr. Nadmiar magii może wykorzystać żeby się wyleczyć lub zwyczajnie ją odparować. Ciekawi mnie jak planujesz wyjść stąd... cała twoja magia została odpompowana. Magiczne przedmioty straciły swą moc, a ściany tej celi są na tyle twarde, żeby przeciętny człowiek ich nie rozbił byle maczugą. Tyle w obronie, trzeba przejść do ofensywy.

Ale nie miałem Czasu dalej koncentrować się na przeciwniku. Dotarłem, powoli bo powoli, do kolejnego miejsca i ponownie poruszając dłońmi i ramionami rozrysowałem krąg w podłożu. To już czwarty. Tym razem jednak dorysowałem do niego dwa mniejsze kręgi, jeden po lewej i jeden po prawej stronie. Ponownie ruch dłonią, zamach ramionami i mocne tupnięcie w podłoże. Razem z potem energia przepłynęła po moich barkach, przez plecy by nogą dostać się do kręgu. Oba mniejsze rozświetlił przyjemny błękitny kolor, dla kontrastu jaki stanowił krwawo czerwony blask większego.

-Hor Renumu Dox.

To ukierunkowało energię w kręgu. Splunąłem krwią, co świadczyło że zarówno poprzednie uderzenie jak i większość mojej magi powoli mnie wyczerpywała. Musiałem wyrównać tą walkę inaczej przegram padając na twarz. Ale do tego Czasu jeszcze coś zdziałam. Kiedy krew dotknęła ziemi w kręgu ten wybuchł rzucając mną jeszcze dalej w lewo. Bolało, ale zrobiło swoje, w miejscu gdzie jeszcze przed chwilą stałem wisiała Ren - bliźniacza siostra Zar'a. Sięgnąłem do pasa, wyrwałem z niego jeden z zegarków i rzuciłem w nią. Ren pochłonęła zegar, przez co stopił się on tworząc jej rdzeń-serce.

Teraz pozostało czekać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-Oh, tu popełniłeś błąd. Zar, pokaż mu co uczynił. Widzisz, ja nie twierdzę że na mojej magii się wszystko kończy. Ja twierdzę że ona jest pierwsza, jest narzędziem, użytym przez nekromantę staje się nekromancja, użytą przez psionika staje się magią umysłu. To ty próbujesz nadać jej różne imiona, zamiast wołać ją tym, które jest jej...

Upałem na ziemię. Spor nie mógł zrobić nic gorszego niż uznać, że pomagające mi golemy nie posiadają rozumu.

-Założyłeś...że jest bezwolną marionetką...kiedy on i jego rasa...tylko zgodzili się łaskawie i wręcz wspaniałomyślnie...pomagać mi. I ja nie twierdzę...moja magia jest najsilniejsza, wszak nie...ona moja, ja z niej tylko korzystam...to różnica...płacę za to sowitą cenę...wartą wynajmu. Właśnie naładowałeś Istotę rozumną sporą ilością...potężnej magii. Jak myślisz...kiedy oboje nie mamy...dużo energii...co nas ochroni przed...uwolnieniem?

Zar wchłaniał coraz więcej energii, teraz nawet moja moc wyciekała do niego. Nawet nie musiałbym się ruszać, ale jeszcze nie skończyłem.

Spękane warki poruszały się teraz bezgłośnie

-Rin, pomóż - zdawały się mówić.

I golem zrozumiał. Rin chwyciła mnie niezbyt delikatnie za ramię, po czym przeszliśmy się jeszcze kawałek.

-Rin, rysuj, ja nasączę.

Golem wyrył w podłożu kolejne koło. Wyciął dłonią znaki czekając na moje działania. Ja zaś ciężko dysząc, powoli, ale dokładnie, kreśliłem znaki w powietrzu. Ponownie energia nagromadzona w moim ciele znalazła ujście w kręgu. W momencie nasączenia kręgu jego ramię zaczęło krwawić z licznych rozcięć. Krew spływała do kręgu razem z życiem jej właściciela.

-Ingi Dero Sah...-teraz już niesłyszalne słowa nadały magii kształt i przeznaczenie. Z Kręgu przede mną wysunęły się 4 długie na pięć cali gwoździe. Każdy starannie brałem i przy akompaniamencie bólu i euforii, starannie wbijałem w zakrwawione ramię. To tylko uziemiło zaklęcie we mnie.

Zegar w sercu Rin powoli odliczał do końca. 5...4..3..2..1 - wybuch. Energia nagromadzona w Zarze znalazła najszybsze ujście - mnie. Niczym uderzenie pioruna, magia o natężeniu tysięcy jednostek przepłynęła przez moje ciało lądując w kręgu. Gdyby nie gwoździe w ramieniu pewnie na miejscu bym zginął. A tak poświęcę tylko ramię.

-Nebu Toru Ren! - Część Energi, mały jej odłamek wylądował w Ren rozświetlając ją jak uprzednio jej brata. Reszta energii która ugrzęzła w portalu rozświetliła pozostałe kręgi. Kręgi-portale. Przytknąłem dłoń do środka kręgu, czarne niczym noc, pokryte kolcami macki oplotły mój nadgarstek, wbijając się w żyły i czerpiąc z nich Moc. I ta sama moc którą przed chwilą zgromadził Zar, moc moja, Spromultisa, Zara, ta cała Energia wybuchła we wszystkich portalach. Zarówno w tym pod Zarem pochłaniając jego teraz pusty korpus, pode mną, spopielając moje ramię i w końcu Promultisem uderzając w niego z pełną mocą. Wraz z tym wybuchem cała arenę przeszły wstrząsy, zaś jej powierzchnie pokryły rozpadliny. Wybuch był na tyle potężny, że teraz tam gdzie były wcześniej moje kręgi, teraz były wypalone kratery. Ja zaś leżałem półprzytomny, pozwalając by energia zgromadzona w Ren zatamowała krwawienie z tego, co kiedyś było moim ramieniem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czas - to on jest najpotężniejszą bronią. Potrzeba całe pół sekundy żeby ludzki mózg zareagował na bodziec zarejestrowany przez ciało. Zero przecinek pięć sekundy. Zawodowy bokser wagi lekkiej potrafi zmniejszyć ten Czas do zero przecinek trzech sekundy. Kolejny błąd. Golem nie rozpłynął się. Po co, skoro taki pocisk nie mógł wyrządzić jej krzywdy? Rin zmieniła zarówno kolor jak i konsystencję. Pocisk nie tyle eksplodował, co został przecięty na dwie połowy, które wylądowały po obu stronach daleko za konstruktem, kiedy ten przebudował się na wzór ostrza. Czyste cięcie, precyzja godna podziwu. Znawca uzbrojenia zauważył by, że ładunek prochowy został dosłownie wycięty z pocisku. Wszystko trwało zero przecinek zero trzy sekundy. Pocisk jeszcze nie minął golema, kiedy ten wybuchł 3 stopowymi kolcami w kierunku pochylającego się Spromultisa. Kolejne zero przecinek jedenaście sekundy. Dla widzów golem znikł, nawet dla mnie niezauważalny. Tym bardziej dla pewnego siebie Spromultisa. Cała wieczność zanim jego mózg zareaguje na to, co dzieje się z ciałem. Ostrza Rin o grubości pozwalającej przeciąć nawet wiązania atomowe. Rin - w języku jej ludu nie bez powodu nazwano ją "Przecinaczem Światów". Żadnego świata jeszcze nie przecięła, ale ostrza bez problemu spenetrowały zbroje i ciało Spromultisa, omijając narządy, przebijając kości. Unieruchomiony, krwawiący ale żywy. Te kolce które przeszły na wylot rozdęły się, tworząc na końcach haczyko-podobne uchwyty uniemożliwiające prostackie "zejście" z nich. I jak uprzednio Zar, tak teraz Rin zaczęła pochłaniać magię przeciwnika. Jeszcze drgania powietrza przekazały dźwięk jego pytania gdy ja odpowiedziałem: -Nie. Sam nadział się na golema, pochylając się i przyjmując, że jego pocisk zniszczy konstrukta. Nie rozumiał jak ten działa a mimo to uznał że go pokonał. Zabawne w swej złożoności. I oto leżałem a przede mną stał naszpikowany przeciwnik. Jeden błąd, ot pomyłka jakich wiele. Drugi z zegarków u paska rozpadł się w pył. Trzeci zaś tylko popękał. -Sam się pokonałeś. Przyjąłeś błędne założenie i teraz ono do ciebie wraca. Wiesz, za to lud Rin został znienawidzony. Ich umiejętność przystosowywania się do różnych warunków pozwoliła wyhodować im pewne użyteczne cechy. Pochłanianie magii, teraz zwielokrotnione gdyż może to robić bezpośrednio z twojej krwi. Umiejętność zmiany formy jak i materii. To nazywamy adaptacją. Ich rasa jest o wiele potężniejsza niż ja, ty czy ktokolwiek inny. Byli tu przed tym co my nazywamy demonami, byli tu przed tym co my uznaliśmy za bogów. A ty nie dość, że znieważyłeś ich określając "bezmyślnymi" to jeszcze prawie zabiłeś jednego z nich. Podziwiam twoją odwagę. W trakcie przemowy przemieściłem się w bok powłócząc nogami. Jego ostrze miało reagować na próby czarowania, a tych nie wykonałem. Wszak nie ja czarowałem, tylko Rin. Teraz kiedy był unieruchomiony a jego magia skutecznie od niego odcięta, nie stanowił dla mnie żadnego zagrożenia. Stanąłem przed widownią, przed nielicznymi gośćmi którzy zaszczycili nas gladiatorów swoją obecnością. Zakrwawiony, z urwanym ramieniem, lecz mimo to uśmiechnięty. Ależ musiałem komicznie wyglądać. - Panie i Panowie, mam nadzieję, że spektakl przypadł wam do gustu. Niestety, to koniec pojedynku, przynajmniej dla mnie. Dlatego pragnę ogłosić zwycięstwo Spromultisa! Pokonany lecz zadowolony. Po tych słowach dwa ostatnie zegarki u mojego pasa rozpadły się w drobny mak, ja zaś sam zemdlałem. Kiedy znikła moja wola, Rin się rozpadła, wszak nic jej nie trzymało już po tej stronie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Śledziłem ten pojedynek z niesłabnącym zainteresowaniem. I za takim też czekam na głosowanie. Mój głos dostanie Zegarmistrz, za mistrzowskie opisy, fenomenalną taktykę i standardowe wgniecenie przeciwnika w ziemię. Spromultis - narzekasz, że postać Zegara jest za potężna, że jego bariera nieprzenikliwa bla bla bla bla..... Pozwól sobie powiedzieć, że ja jako totalny laik takich pojedynków w niecałe 20 minut znalazłem dwa sposoby na jego barierę. 1 żeby go mimo niej stułc. A drugi, żeby zmusić go do jej opuszczenia. A nie wspomnę już o tym, że ona odbija PIERWSZY czar. Wystarczyło więc miotnąć w niego kilkanaście magicznych pocisków. Pierwszy by się odbił, reszta doszłaby tam gdzie miała. Następnie Golem. Bo potężny, bo się zmienia i tak dalej. Na niego również są dwa sposoby - może nie żeby go od razu zniszczyć, ale solidnie skrzywdzić na pewno, co dawałoby czas na zajęcie się samym Zegarem. Innymi słowy - wdeptał Cię w ziemie i to pomimo Twoich prób robienie z siebie postaci o mocy wręcz boskiej (OP to się bodajże nazywa). A niektóre Twoje posunięcia były nieco..... niekompletne. Jak na przykład możesz obronić się przed magicznym wybuchem idącym z każdej strony, osłaniając się tylko z jednej? W skrócie - nie dostrzegłeś furtek, które Zegar zostawił, żebyś mógł je wykorzystać, no a wejście w jego krąg to był błąd z rodzaju takich, których amator nie popełni. Na myśli przychodzi mi tu cytat z pewnego nienajlepszego serialu, z którego jednak wytnę wulgaryzm: "Nie wiń Ferrari żeś ....... i nie umiesz prowadzić"

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No początku powiem że Spromultisa nie znam i wybacz jeśli cię czymś urażę jednak patrzę tylko na to co napisałeś. Znam natomiast Zegarmistrza i żałuję że tak szybko się to skończyło, ponieważ nie mógł się nawet rozkręcić, a zapowiadało się ciekawie. Ale zdawało mi się że to miał być magiczny pojedynek ... a tymczasem widzę zażenowanego timelorda który odpuścił sobie walkę i osobę która nie potrafi przegrywać i cokolwiek by się nie działo wyjdzie zawsze (nie wiadomo jak) bez szwanku. Pierwszy post mnie rozbawił, ale kolejne nie przyniosły fajerwerków na jakie liczyłam..... swędzenie? Szalone myśli? Dla mnie magia to destrukcyjna siła natury mogąca teoretycznie wszystko.... a nie zaklęcia jakby z podstawówki. Co to miało być? Naprawdę w połowie walki zastanawiałam się kiedy Clock walnie z meteorita za 50k damage i zakończy sie ten lipny cyrk. Gdybym miala pomidory zaczęłabym nimi rzucać.... Spro nie postarałeś się, niestety twój występ nie zrobił na mnie wrażenia. A no i jeszcze jedno... mag w kolczatej zbroi? Kapłan w DnD jeszcze zrozumiem ( lecząca puszka) ale MAG?? - niewybaczalne Co innego Zegarek. Ja już zapomniałam że ten golem istnieje, a tu proszę nadal z niego korzystasz. Jak zwykle przygotowany na wszystko, co prawda kręgów nie znam ale magia pierwotna jest niezwykle niebezpieczna, zresztą nieco oberwałeś nią to wiesz :) Widać u ciebie realizm, zmęczenie nadużywaniem czarów, ciekawy sposób opisywania sytuacji wciągający czytelnika. Dajesz przeciwnikowi wiele możliwości obserwujesz go i czekasz z uśmiechem na najgorsze. Szkoda tylko że nie mogłeś pujść na całość, ja na twoim miejscu zrobiłabym zadymę a`la Lina Inverse, no ale jak wiadomo dziadek czas nigdzie sie nie śpieszy. Głosuję więc na Zegarka. A na koniec Spro, musisz się jeszcze wiele nauczyć o magii :)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widzę Spro, że dalej trzymasz się błędnych założeń. Zasadniczo chyba Dolar i Xsadi powiedzieli wszystko co było do powiedzenia, ale wypadało by żebym coś wyjaśnił.

Widzę że najbardziej boli cię mój golem, od niego więc zacznę, zgoda? Pewnie i tak nie zmarnujesz swojego Czasu na czytanie tego, ale nie robię tego dla ciebie tylko dla ewentualnych czytelników.

1.Najprostszym błędem jaki założyłeś było to, że uznałeś moje zaklęcie przyzwania za zaklęcie stworzenia. A to nie moja wina. Opisałem w poście co robię, nie musiałem tłumaczyć dlaczego. Wezwanie, pocałunek, przekazanie magii to tylko zapłata za usługę a nie próba stworzenia. To twoja wina że akurat tworzenie sobie dopowiedziałeś. Nie moja.

2.Owszem - metal pochodzi z ziemi. Jak opisywałem w postach, gdybyś czytał je uważnie, magia pierwotna to magia która jest wszystkim. Jest narzędziem. Jeśli użyje jej mag ognia, będzie magią ognia. Jeśli zechcesz ją ukształtować na wodę, kamień czy metal, to będzie adekwatnie magią wody, ziemi i ponownie, ziemi. W prawie każdym poście tłumaczyłem na czym to polega. Jeśli tego nie zauważyłeś, to znaczy, że czytałeś po łebkach nie przywiązując wagi do teksu. A to ponownie twoja wina, nie moja. Błędy które wynosisz ze źle zrozumianego tekstu to tylko twoja wina.

3.Regulamin nie zabrania korzystania z chowańców. Przynajmniej nie było takiego punktu przed rozpoczęciem pojedynku, w trakcie i bezpośrednio po. Co oznacza że można z nich korzystać. Wezwałem chowańca, nawet dwa, a ty tak bardzo się na nich skupiłeś że nie wiedziałeś co zrobić? Twój:

...i to z rasy której nikt nie rozwali' date=' bo przecież jest potężniejsza, wspanialsza, bardziej oklepana i w ogóle lepsza od wszystkiego. Metal też potrafią grać?[/quote'] pokazuje jak płytka jest twoja wyobraźnia waść. Dolar kompletnie nie był w temacie, a czytając pobieżnie tekst wymyślił jak mnie, moje kręgi i moje golemy posłać do wszystkich diabłów. I to bez większego wysiłku. Plus - twoje, bo ja wiem... żale? Są nieadekwatne - wszak Zar prawie umarł co dowodzi iż rasa ta nie jest niepokonana a jedyne co było tu bardziej "oklepane" jak to poetycko ująłeś - były twoje płaczliwe jęki na SB ^ ^. Ale też wykazujesz że w twoich słowach jest ziarnko prawdy. Owszem są potężniejsze i wspanialsze. Co prawda chyba tylko od ciebie ale jednak, a to już coś.

I jak udowodnił już Dolar -

- to "wszystko" to Ty? Jest was mnogo Towarzyszu?

Podsumowując:

Tak bardzo starałeś się wykreować mnie na boga że w tym wszystkim ponownie, popełniłeś dwa kolejne błędy. A - bogiem uczyniłeś siebie i B - zapomniałeś że bogowie nie krwawią...

I uwierzyć, że widziałem w tobie interesującego Ognika. A tu przykra niespodzianka bo Ognik zgasł od lekkiego podmuchu...szkoda.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Brawo dla Zegarmistrza. Świetne opisy. Czyta się je jak książkę. Naprawdę super. Dziękuję, za to, że miło mi upłyną czas podczas czytania tego i gratulację. Co do tych wszystkich zażaleń Spromultisa to sorry, ale zawsze pozostaje magia irracjonalizmu, która pozwoli pokonać dużo rzeczy. Nurtuje mnie jedno pytanie: jak golem by się zachował jakbym dał mu babeczkę? Naprawdę mnie to ciekawi i za odpowiedź będę bardzo wdzięczny. Gratuluję Wam wszystkim i dziękuję.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż - Kapi twoje słowa są dla mnie największą wygraną. Po to pisałem to wszystko, po to tworzyłem tą rzeczywistość w taki a nie inny sposób. Żeby chociaż jednej osobie miło się to czytało. A co do Zar'a - podejrzewam że by osłupiał xD Jak mówiłem/pisałem wcześniej, ma własną wolę. Pewnie nie wiedział by co robić, zabrał by babkę i się pochylił w karykaturze ukłonu ^^''

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mi mimo wszystko bardziej podobał się sposób rozgrywania pojedynku przez Spromultisa. Nie podoba mi się nieograniczone operowanie nieograniczoną mocą przez Zegarmistrza. Bo naprawdę, nie da się naprawdę wygrać z kimś, kto ma moc nieograniczoną. Furtki owszem, były, ale tak żałośnie proste do zakrycia, że Zegarmistrz mógł je bez problemu zakryć w trakcie próby wykorzystania. Spromultis natomiast narzucił swojej postaci pewien poziom, pewne ograniczenia i trzymał się ich. Dlatego osobiście jestem za Spromultisem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nieograniczone? Czytając przypowieść Zegara i patrząc na to co z niego zostało po ostatnim poście, nie nazwałbym tego nieograniczonymi możliwościami. Pewnie, że część jego furtek z pewnością prowadziła do wspaniałych i potencjalnie śmiertelnie niebezpiecznych pułapek, ale z tego co można wyczytać, Zegar nie boi się odnosić obrażeń i jestem przekonany, że w wypadku kiedy Sprom zagrał by naprawdę innowacyjną kartą i pokonał go w sposób zdecydowany to ten nie miałby problemów z uznaniem swojej przegranej. Niestety nigdy się tego nie dowiemy - i to zdecydowanie nie z winy Zegarmistrza.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cóż... Zrobiła się tu spora afera, to też się wypowiem... Co do stylu... Ktoś napisał, że Spromultis pisał na niskim poziomie. Kompletnie się z tym nie zgadzam, naprawdę widać było wspaniały, irracjonalny styl typowy dla Sproma :P. Nieźle się z tych postów uśmiałem. Zegar - może trochę przesadził z mocą, jednak wszystko było uzasadnione i miało słabe punkty. A ja wychodzę z założenia, które często stosowane jest w grach tego typu - jeśli ktoś potrafi porządnie coś opisać, uzasadnić i wysilić się przy pisaniu, to zasługuje na odrobinę przewagi. Zwłaszcza, że żadna zasada nie broniła zastosować podobnej siły drugiej stronie. Walka rozpoczęła się naprawdę ciekawie i obydwaj uczestnicy zasługują na pochwałę za pierwsze posty... ... Później jednak zaczęliście się oburzać za nie wiadomo co, podchodzić do sprawy emocjonalnie, przede wszystkim Ty Sprom. Przez swoje "oburzenie" zgubiłeś gdzieś cały styl i koncentrację, przez co nie dość, że nie widziałeś słabych punktów przeciwnika, to jeszcze sam siebie osłabiłeś. Zegar w dalszej części także uległ nieco emocjom, w dodatku odniosłem wrażenie, że od początku ma pewien gotowy schemat działania, więc wybicie go z rytmu mogłoby przypieczętować pojedynek. Na końcu obaj porzuciliście w większości styl, zrobiliście z siebie półbogów i po prostu zmarnowaliście ciekawą walkę... To powinna być przede wszystkim zabawa, a zrobiła się bezmyślna rywalizacja o nie wiadomo co. Ostatecznie mój głos idzie na Zegara, bo pomimo zmarnowanego nieco na koniec potencjału miał pomysł, styl i trzymał się go do końca, podczas gdy Sprom kompletnie porzucił zabawę. To chyba tyle...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

W porządku, pojedynek definitywnie dobiegł końca, a zwyciężył Zegarmistrz, który miał na swoim koncie 12 punktów podczas gdy jego oponent, Spromultis zdobył punktów 5. Gratulujemy obu uczestnikom! Mamy nadzieję, że jeszcze nie raz zobaczymy ich na arenie magicznych zmagań!

Edytowano przez Hoffman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gość
Temat jest zablokowany i nie można w nim pisać.
×
×
  • Utwórz nowe...