Skocz do zawartości

W poszukiwaniu harmonii - [zabawa] sesja RPG (Drużyna Wolnej Equestrii)


kapi

Recommended Posts

- Nie pozwolę. Wojna jest jednak ważniejsza od sentymentów. Później najwyżej z nim porozmawiam. Jeżeli u Shadow wszystko rozwiąże się pomyślnie, może udamy się tam razem - powiedział ogier, cofając miecz tak, by nie dotykał już Visionary. Mimo tego ruchu, mającego w domyśle ulżyć pojmanej, trzymał miecz w pogotowiu. - Nie zamierzam przepraszać cię za cios. Nie wiem, co przyszło ci do głowy. Nie jesteś moją matką, żeby mnie całować.

 

Dalej maszerował w ciszy, na jakiś czas pogrążając się w myślach. Zastanawiał się, dlaczego zareagował tak ostro. Szybko doszedł do wniosku, że wie doskonale, czemu tak się stało, ale tej myśli nie pozwolił teraz uformować się do końca. Miał inne sprawy na głowie. Kilka stukających po kamiennym podłożu kroków później przerwał ciszę.

- O jakiego wampira ci chodziło?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Rozumiem, ale jak go teraz nie przeproszę będę się czuła winna i tak noszę wielki ciężar w swoim sercu - powiedziałam trochę smutnym głosem, po czym dodałam.

- Wiem, że zasłużyłam na to, ale powiedz to nie było przyjemne uczucie? Chciałam też poznać to uczucie, ponieważ nikogo nie miałam - dodałam obniżając głowę, aby patrzeć na podłogę - co do wampira, to mówiłam o Dakelin.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Przeprosisz później - kucyk był nieustępliwy. Wyraz twarzy mu się zmienił. Stał się zdecydowanie bardziej zacięty, niż na początku. - Każdy czuje się za coś winny. Każdy cierpi.

 

Nad odpowiedzią na drugie pytanie trzeba się było poważnie zastanowić. Co czuł, kiedy całowała go ta klacz? Kilka uczuć przychodziło mu do głowy niemal od razu. Strach przed atakiem. Niechęć do obcych. Obrzydzenie, widział pół jej twarzy. I zaskoczenie. Nigdy by nie przypuszczał, że ktoś go pocałuje. Kiedykolwiek. Gotów był założyć, że najbliżej byłaby Animal, ale ona stała się jego przybraną córką. Przyjemności jednak teraz nie znalazł.

- Nie, nie czułem nic takiego - odparł szorstko. - a i dziwię się, że ty poczułaś. Nikogo nie miałaś? To czemu sobie nie znalazłaś? I co to za Dakelin, nie pamiętam jej?

Edytowano przez Po prostu Tomek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- W sumie masz rację, lepiej dać jemu czas na uspokojenie nerwów - rzekłam cicho do Grima. Idąc powoli poczułam emocje takie jego targały (podmieńcza część pozwala poczuć emocje innych osób, mówię, żeby później nie było problemów), po czym powiedziałam.

- Wiem, że czułeś złe emocje związane z tym i to rozumiem, bo w końcu taką twarzą nikt by nie był zadowolony, ale wcześniej nie miałam tej skazy. Ponieważ, kiedyś byłam śliczną klaczką, która była zajęta nauką, wolałam spędzić czas nad książkami niż z innymi kucami. Lecz, gdy wracałam do Canterlotu przed wojną zostałam złapana, jedynie dzięki swej silnej woli udało mi się uciec od niewoli, lecz zostałam skażona jak widzisz. A co do twojego pytania, to jak mówiłam nie miałam nikogo ponieważ byłam nieśmiała do ogierów, a potem wybuchła wojna przez to nie ma czasu na szukanie kogoś. Ona zniszczyła moje życie, ale dzięki niej szybciej dorosłam i stałam się odważniejsza w okazywaniu uczuć - opowiadałam Grimowi część swojej historii, że też dowodziłam ocalałymi od niewoli u Chrysalis i aż po dziś walczy przeciw Niej. Jednak po chwili zaptał się o wampirzycę, więc odpowiedziałam.

- Gdy ją spotkałam na korytarzu to była człowiekiem, a dlaczego się nim stała to nie mam pojęcia - rzekłam ogierowi.

Edytowano przez PlaguePony
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Poison zwrócił sie do Greena - hmm jestem trochę lepiej wyszkolony niż zreszta kucy w sali obok, ale wątpię że na tyle żeby na tyle przewszyszc ba czy nawet porównać swoje umiejętności do elitarnego oddziału - ogier podrapał się po głowie i powiedział - więc tak jak zaproponowałeś udam sie Pana Grima - Poison odwrócił i wyszedł z sali. Po opuszczeniu sali rozejrzał po pokoju w którym znajdowali sie ludzie Grima, lecz samego ogiera o posępnym wzroku nie zobaczył. Westchnął. - na psa urok mam dosc juz tego latania wte i w we wte, ide w cholere. Spectra opuścił sale treningowe i udał sie w stronę jaskiń. Po mozolnym szukaniu odpowiedniej jakini dla niego znalazł wreszcie odpowiednią, jaskinia była dużo, troche wiglgotna zapach w jakini był by okropny dla większości kucy powód tego jest zapewne około 2 tuziny szczurów jedzące zwłoki jakiegoś większego zwierzęcia.

Pierwsza myślą Poisona była: Idealna, ten smród odgoni większość kucy które mogły by mi przeszkadzać, a szczury daja mi zasób potrzebny do uprawiania mojej magii. Szczury nie zabardzo przejęły sie obecnością ogiera w końcu było ich całkiem sporo. Ogier wyciągnął swoją magiczną knige po czy otworzył ją i uniósł rękę w stronę szczurów i zaczął recytować, szczury zaczęły jeden pokoleji szytywnąć i padać na ziemie, jak padły wszystkie na ziemie skończył recytować i schował księgę po czym wyciągnął miecz ,a następująco zabił szczury. Po czym przystąpił do praktykowania swojej ulubionej dziedziny magii.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jakim sposobem czułaś to, co jest w środku mnie? - warknął ogier nieprzyjemnie, znów kłując mieczem klacz. Podejrzewał, że znowu zastosowała jakąś sztuczkę magiczną, czego wciąż nie lubił. Pół biedy, jak ktoś korzysta sobie z czarów, już się przyzwyczaił. Ale jak magii używano bezpośrednio na nim, wzbierał w nim gniew. - Nie rób tego, co zrobiłaś nigdy więcej.

 

Po czym skupił wzrok na drodze przed sobą. Nie patrzył nawet na Visionary i zdawało się, że jest nieczuły na jej słowa. Jednak, jak wcześniej, słuchał jej, nie przerywając. I tak w czasie jej opowieści przeanalizował jeszcze raz swoje stanowisko wobec niej. Wciąż nie zamierzał jej przepraszać, do tego ostrożność nakazywała zaprowadzić ją do Shadow na przesłuchanie. Lecz w duchu miał dużą nadzieję, iż jej słowa są prawdziwe. Zyskałaby nieco w jego oczach. W każdym razie nie pozwolił sobie na okazanie jakichś emocji.

- Mówisz, że Dakelin też jest... człowiekiem? Znaczy tym, co Rebon? I że ona teraz stała się wampirzycą? - zapytał chłodno. Potem ściszył głos dość mocno tak, że tylko ktoś o bystrym słuchu mógł go usłyszeć. - O kołki łatwo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To już jest moja tajemnica - rzekłam bez emocji do niego widząc, że moje słowa go nie obchodzą i jest nieczuły na to - jedynie to co powiem, że to nie magia - dodałam po chwili. Jednak chwilę później Grim zapytał się mnie chłodno o Dakelin i Rebona, więc odpowiedziałam również chłodno.

- Tak zgadza się - powiedziałam krótko, jednak myśli chciały abym powiedziała jeszcze jedną rzecz.

- Jak mogę inaczej udowodnić prawdziwość swoich słów? Bo słyszałam, że w "boskim pojedynku" można dowieść, że dana osoba mówi prawdę walcząc w nim - dodałam po chwili.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie słyszałem o tym zwyczaju. Nie sądzę, bym mógł z tobą walczyć. To wystawienie się na atak, tak łatwo mnie nie nabierzesz - powiedział twardo Grim, zmuszając klacz do przyspieszenia marszu. Skrzywił się. Teraz musiał zachować ostrożność za wszelką cenę, lecz ponownie przyszło mu do głowy, że jeżeli ona faktycznie jest dobra, będzie musiał ją przeprosić. Za pojmanie, nie za cios.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

-  Bo to jest zwyczaj, którym nie mówi się za dużo  - powiedziałam do Grima - to powiedz w takim razie jakbym mogła inaczej niż pójściem do Shadow, co jest niepotrzebne, bo ona wie o tym i powiedziała, abym poszła do Ciebie - dodałam po chwili - a wracając do pojedynku bo isz się dowiedzieć prawdy podczas walki, która jest w nim uczciwa? - zapytałam się dodatkowo ogiera.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiedziała, gdzie uderzyć. Grim spojrzał na nią złym wzrokiem, zaciskając szczęki. Nie może dać się sprowokować, przecież jeżeli ta klacz jest tutaj w charakterze nieprzyjacielskiego wywiadowcy to wiadomo, że rozłoży go na obie łopatki. Wtedy jej będzie niby to na wierzchu. Tym bardziej, że ogier nie wierzył w jakieś "boskie pojedynki" i inne dziwne zjawiska. Jeżeli takowe go spotykały, tłumaczył je działaniem złośliwej magii, której przez to nie cierpiał tym bardziej. Zaraz, chwila. Miał jeszcze swoje kuce, które były tutaj jako eskorta. One odeskortują tę pannicę do Shadow tak czy inaczej.

- Niech ci będzie - wydusił z siebie. - Ale do dowódczyni i tak trafisz, nawet jak będę pocięty bardziej niż słoma w sieczkarni. Gdzie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Będąc kobietą wiedziałam, gdzie uderzyć, aby przekonać do siebie innych, a jego się udało sprowokować podbijając jego ego. Słysząc słowa ogiera odrzekłam mu.

- Zwyczajem tych pojedynków jest, że wyzwany wybiera miejsce walki. Teraz powiem, że jeżeli ja wygram, to mnie puścisz z powrotem do sali, gdzie będę mogła poćwiczyć z moimi towarzyszami, przeprosić Wiktora oraz zrobisz wszystko o co poproszę, natomiast jeżeli to ty wygrasz to zrobię wszystko co będziesz chciał. Co ty na to, zgadzasz się na takie warunki? - powiedziałam mu o pojedynku, po czym dałam mu co dostanie zwycięzca.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Twoje warunki są podstępne jak i ty sama. Nie zgadzam się - odparł krótko, patrząc klaczy prosto w oczy. - Jeżeli przegram, przysięgniesz mi na duchy twoich rodziców, że jesteś po naszej stronie, a ja cię puszczę. Ale nie będę wykonywał twoich rozkazów. Z kolei jeśli ja wygram, pójdziesz do Shadow, a później rozejdziemy się w pokoju jakby nic się nie stało. Skoro ja mam wybrać miejsce dla tej twojej fanfaronady, to niech to będzie główna jaskinia. Tam są twoi i moi towarzysze, więc będzie sprawiedliwie. Przyjmujesz?

 

Wiedział, że dał się sprowokować. Wiedział o tym po swoich pierwszych słowach. Teraz jednak nie mógł się już wycofać, straciłby twarz. A jeżeli zginie, był pewien, że eskorta rozprawi się z zuchwałą jednorożec. Dlaczego zaproponował jej przysięgę na duchy rodziców? Dla niego zmarła matka to największa możliwa świętość, coś, co wiązało go z życiem i ziemią silniej niż przynależność państwowa i zdecydowanie mocniej, niż władza księżniczek, którą wszak z trudem uznawał. Pokręcił głową z niechęcią do siebie samego i Visionary, patrząc na tę ostatnią złowrogo.

Edytowano przez Po prostu Tomek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Takie warunki są nie potrzebne bo tak czy siak będzie tak samo, a poza tym próbuję Ci powiedzieć od kilkunastu minut, że jestem po waszej stronie i to mogę przyrzec bez pojedynku, w przypadku wygranej bądź przegranej tak się rozejdziemy na swoje drogi, więc może wrócimy do głównej sali jak wcześniej i poćwiczymy, aby stanąć do walki z wrogiem - mówiłam spokojnym głosem patrząc się na Grima, który patrzył na mnie złowrogo.

- Jeżeli nie będzie innej możliwości to stanę do pojedynku - rzekłam krótko do niego.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wbrew swojemu ogólnemu zachowaniu Grim nie lubił przemocy. Stosował ją tylko w ostateczności. Kiedy ktoś targał się na jego dom, życie czy cześć. Wiele rzeczy jednak traktował jako targanie się na jego cześć. Klacz wyzwała go do pojedynku, a on wyzwanie uczciwie przyjął, choć nie w zgodzie z sumieniem. Teraz okazywało się, że aranżowanie całej walki nie jest potrzebne. Visionary przysięgnie i tak. Był na tyle prostolinijny, że nawet nie przypuszczał, iż tak ważka przysięga może zostać złamana. Z tymi myślami opuścił broń, dotąd będącą w pogotowiu.

- Skoro możesz przysiąc bez walki, ja nie mam po co się bić. Przyrzeknij więc i wrócimy - powiedział, lekko się rozluźniając. W dalszym ciągu niewiele dawał po sobie poznać, ale w duszy odetchnął z ulgą. Nie chciał rozwiązywać tego siłowo, to byłoby marnowanie sił przeznaczonych do bitwy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wreszcie go przekonałam, tylko muszę mu powiedzieć, że przysięgam i idę przeprosić Wiktora - pomyślałam usłyszawszy słowa Grima. Więc trzymałam kopyto na piersi i zaczęłam mówić.

- Przysięgam na moich rodziców, że jestem po waszej stronie - rzekłam krótko. Po czym jeżeli pozwoli kieruję się do sali główniej w celu szukania wspomnianego osobnika.

- Jeszcze chciałabym się spytać, co spowodowało, że się dołączyłeś do oporu? - zapytałam się ciekawością i łagodniejszym głosem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grim na słowa jednorożca schował miecz do pochwy, po czym gestem nakazał swoim to samo. Stracił wątpliwości z punktu. Gdy wszyscy już się jako tako uspokoili i napięcie opadło, odwrócił się i począł iść obok Visionary z powrotem ku głównej jaskini. Panowała w niej cisza. Zapewne dzielni współtowarzysze wywiązywali się z zadania, jakie przed nimi postawił i pilnowali kolegów klaczy. Usłyszał pytanie i spojrzał przelotnie na rozmówczynię.

- Ucisk. Rekwizycje. I wojenna przeszłość. Walczyłem na barykadach w Stalliongradzie. Chciałem bronić domu i okolicy. Dopiero potem poczułem i zobaczyłem na własne oczy, że niedola nie jest tylko udziałem moim i mieszkańców Trotford, tylko wszystkich kucyków. Wtedy zrozumiałem, że byłem bardzo samolubny i poczułem się prawdziwym powstańcem.

Edytowano przez Po prostu Tomek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dobre ideały - rzekłam krótko do kuca - ja natomiast walczę z dwóch powodów. Pierwszym z nich jest o wolność zniewolonych u Chrysalis, bo Ci wszyscy, którzy walczą pod moim rogiem, mieli swoje spokojne życia, dopóki nie zostali złapali. Daję im nadzieję, że będą tacy jak wcześniej, oni tak jak ja zostałam skażona tym plugastwem, a mała część została uratowana przed tym, ale zostali złamani psychicznie. A drugim powodem jest oczywiście zemsta na Chrysalis za to co zrobiła i przez nią straciłam rodziców. Bo jestem ich liderką, przywódczynią "Skażonych"  - mówiłam to patrząc w oczy Grima.

- Może poćwiczymy? - zapytałam się, próbując zmienić temat.

Edytowano przez PlaguePony
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To, za co walczysz w niczym nie ustępuje moim powodom - odpowiedział, odwzajemniając spojrzenie. Nie zdecydował się dalej drążyć tematu "prawie-przemiany" jej i jej towarzyszy. - Jeżeli jeszcze chcesz, możemy.

 

Kiedy znaleźli się w głównej sali ogier pozwolił przestać pilnować podwładnych klaczy oraz rozkazał wrócić do ćwiczeń. Powiedział też, że dołączają do nich niedawni pojmani, będą ich uczyć. On sam stanął naprzeciw Visionary, przygotowując się. Nie było o czym rozmawiać, to przechodził do dzieła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nasze cele są takiej samej wartości - rzekłam krótko do niego. Po czym powiedziałam swoim kompanom, aby też jego ludzi nauczyli kilku sztuczek potrzebnych do walki z podmieńcami. Stanęłam przed Grimem, również przygotowując, między innymi wyczarowała pięknie zdobiony kostur, który był pamiątką rodzinną. Tak przygotowana, czekałam na reakcję towarzysza.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grim uniósł brew, na jego twarzy zagościła umiarkowana dezaprobata. Magia. Znowu. Nie miał jednak specjalnego wyboru, wszak będzie się stykał z wrogami posługującymi się wszelkiej maści urokami, czy tego chce, czy nie. Więc jak nauczy się z nimi walczyć teraz, nie będzie go czekała smutna niespodzianka. Wyjął miecz i mocniej stanął na kopytach, wyciągając lekko ostrze ku górze. Postąpił krok, a potem drugi. Oba w przeciwną stronę, tak żeby przy utrzymaniu równowagi wyglądać na rozchwianego. Po tym uderzył krótko, oszczędnie, od górnej lewej strony, celując na podstawę szyi. 

Edytowano przez Po prostu Tomek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiktor po uspokojeniu nerwów zabrał toporki i ruszył do głównej sali, lekko go głowa bolała, słyszał głos tego drugiego, on chiał go wyprowadzic z równowagi lecz powstrzymywał się. Nie wiedząc jak znalazł sie głównej sali i oparł się o ściane. Dla uspokojenia obracał toporkiem w łapie. Zobaczył Grima i tego jednorożca który go wkurzył. Spojżał na nią wzrokiem skrytobójcy tuz przed zadaniem ciosu. Jego wzrok był zimny, bez uczuć, mozna było z niego wyczytać "Zabije cię teraz". Oczywiście nie mógł zatakować, ona  była potrzebna jako żołnierz. W  sumie on sam też nie mógł być ranny.... Przecież z pewnością był uważany przez większość powstańców za "Chodzący miotacz płomieni" lub "Maszyne do zabijania". Nie przeja się tym i stał w milczeniu patrząc tylko i wyłącznie w jednorożca

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masked szukał rozmaitych dzieł na temat magii światła i lecznictwa. Biblioteczka, choć skromna obfitowała w tego rodzaju rozprawy. Najwyraźniej Yellow zabierając wszystko co "najcenniejsze" miał na myśli właśnie tego typu książki. Masked znalazł kilka egzemplarzy podstawowych elementarzy dla adeptów uniwersytetu z pierwszego roku. Była w nich podstawowa wiedza. Opisywały one, że magia światła jest czystą energią pochodzącą z czystości serca. Postać w masce podśmiewała się pod nosem z niektórych stwierdzeń, które pachniały propagandą, taj jak to, że będąc dobry dla innych będziesz potężniejszy, a twe czary nabiorą większej mocy. Szukając w innych księgach i rozprawach z wyższych lat studiów dało się wyciągnąć wręcz przeciwne wnioski. Oczywiście tak jak każda magia poza irracjonalną, również i magia światła miała swe różne formy uzależnione od kuca, który ją wykorzystuje. Zarówno zatem w niektórych przypadkach propagandowe stwierdzenia mogły być prawdziwe, jak i całkowicie mylne. Wiadomo jednak było, że ta magia nie wymaga ofiary, ale osiągnięcie w niej potęgi jest o wiele dłuższym procesem, niż w wypadku czarnej magii. Jeśli jednak wierzyć opisom i podaniom, ostateczna potęga obu magów może osiągnąć równy poziom, a różnice będą wynikać tylko z umiejętności. 

 

O zaklęciach leczących było napisane mniej. Przede wszystkim dlatego, że nie znajdywały się tylko w działach magii światła, ale prawie w każdym rodzaju mocy można było znaleźć choć ich substytuty. Masked przeczytał o wielu takich zaklęciach od uleczenia zacięcia nożem, po potężne czary obszarowe zdejmujące prawie wszystkie dolegliwości poza śmiercią. Co ciekawe jednak te najpotężniejsze opisywane były tylko w biografiach i nie zawierały wiadomości co do inkantacji. Z zaklęciami magii światła było podobnie. Wyjaśnienia kończyły się mniej więcej na poziomie Świetlistego Tornada, które swym skomplikowaniem, lekko przytłaczało Maskeda.

 

Pokemona doszła wreszcie do głównej sali. Jednak dalej dręczył ją problem z wymyśleniem kto mógłby być odpowiedni by powierzyć mu tajemnicę. Zaczęła także się zastanawiać, czy taka akcja nie pokrzyżowałaby planów ataku.  

Co do Twojego pomysłu Pokemona, to miałby on szanse wypalić gdyby nie jeden szkopuł. Mianowicie na tą akcję zostało Ci ok 1- 0,5 godz. nie mówiąc o późnej porze. Wątpię czy o 2:30 w nocy jest otwarty nabór do straży królewskiej. Na dodatek nie sądzę, by można było się tak "z ulicy zapisać do tej formacji, choć podany przez Ciebie argument Alicorna częściowo to wyjaśnia i jestem nawet zdolny w to uwierzyć, jednak czynnikiem najbardziej powalającym jest to , że Pokemona jest dzieckiem, a szkrabów nie przyjmuje się w szeregi Gwardii. Jeśli zniwelujesz te problemy jakimiś dobrymi pomysłami (co na pewno jest możliwe, jak patrzę po Waszych wszystkich poczynaniach) to plan jest dobry :pinkie3:

 

ShadowCaller (jeśli mogę mówić po starym nicku[daj znać czy mogę], to będę wdzięczny, bo nie lubię ciągłych zmian, a zwłaszcza na dłuższe) Jakby co wszystkie wykonane przez Ciebie akcje ze spalaniem były absolutnie legalne, gdyż służyły efektowi i nie wpływały bezpośrednio na coś ważnego. Uprzedzałeś, że przepraszasz, jeśli coś byłoby nie tak, ale wszystko jest jak najbardziej ok. Co do rodzaju magii to jakbyś mógł mi przesłać parę nowinek na PW, bo zawsze lepiej wiedzieć DOKŁADNIE, co ktoś myśli pisząc to czy tamto :pinkie3:

 

Lekarz wyraźnie rozpromienił się na wieść, że Animal ma zamiar zostać w podziemiach. Z jego oczu ustąpił pewien wyraz niepokoju. Co ciekawe stał przez chwilę patrząc się na klacz jak w piękny malowany obraz, co było lekko dziwne, gdyż dawało wrażenie, że nie słucha uważnie dalszych wypowiedzi. Wszystko minęło, gdy Animal się przedstawiła. Oczy ogiera znów nabrały wyrazu i po małym rozmarzeniu odrzekł.

- Cóż za piękne imię... Ja nazywam się Healing Breeze, ale jak dla Pani po prostu Breeze. - tutaj lekko się zarumienił. Chciał jakby powiedzieć coś jeszcze, ale w tym momencie do sali weszła Sandstorm. Nie była to dogodna okazja do noszenia zaopatrzenia, ani na odpowiedź na mniej ważne pytania. Doktor szybko pomógł Animal podnieść koleżankę i po ułożeniu jej zaczął pobieżną diagnozę. Po chwili szybko podbiegł do jakiejś dziury w ścianie i wyjął małą 300 mililitrową buteleczkę, po czym podał do picia leżącej klaczy. Na butelce widniał czerwony krzyż otoczony magiczną białą otoczką i błyszczącymi gwiazdami. Sandstorm momentalnie po wypiciu poczuła rozchodzące się miłe mrowienie z lekkim ciepłym zabarwieniem. Klacz otworzyła oczy i po doznaniu znacznego przypływu sił, wstała o własnych kopytach. Lekarz spojrzał na nią i powiedział spokojnym głosem.

- Na szczęście to tylko brak sił, dobra dawka magicznego oddechu zawsze stawia w takich przypadkach na nogi. Dobrze, że mamy tego duży zapas, czujesz się już lepiej?- Spytał z nieudawaną troską.

 

Tymczasem w warsztacie MT zaczął pomału opuszczać swe wielkie dzieło na grzbiet. Ostre i długie igły wyglądały przerażająco, jednak ogier przemógł się i pociągnął urządzenie telekinezą w dół. O dziwo nie poczuł nic, spojrzał w lustro, jednak to był błąd, gdyż ujrzał szpikulce wgłębiające się w ciało i lecącą małymi strugami krew. Zaczęło robić mu się ciemno przed oczami, jednak świadomość, że przy upadku, całe to żelastwo wbije się jeszcze mocniej dodało mu adrenaliny. Otrząsnął się i włożył do końca. Poczuł chwilowe mrowienie we wnętrzu grzbietu. Przyszła pora na przetestowanie. Pomyślał o ruchu prawym skrzydłem i... wszystko zadziałało, mechanizm wykonywał co raz bardziej skomplikowane ruchy, wykazując pełną sprawność. Miał jednak wadę, bardzo pochłaniał umysł, który aby podtrzymać poruszanie się, musiał nieustannie myśleć o wynalazku. MT nie potrafił także zmusić tego ustrojstwa do lotu, który wymagał wielkiej koordynacji.

 

Thermal chciał wydostać się z tajemniczej kuli. O dziwo to akurat poszło całkiem prosto. Nagle zapanowała kompletna ciemność, ogier przestraszył się, że zrobił coś niechcący i przez to albo odłączył sobie wzrok od mózgu, albo co gorsza umysł od ciała, jednak po chwili otworzył oczy. Stał przez kilka sekund, po czym odzwyczajony od pracy mięśni i trzymania równowagi, przewrócił się. Czuł się bardzo dziwnie, jednak szybko wszystko wróciło do normy i stanął o własnych kopytach. Udał się na górę do skrzydła magicznego, w poszukiwaniu Yellowa, zostawiając wielką, pulsującą błękitną kulę i zastygłego golema bojowego. Żółty ogier znajdował się przy największym stole do produkcji gazu i obserwował jakieś reakcje zachodzące w wielkich szklanych kolbach, połączonych rurkami. Na widok Thermala ucieszył się i odszedł od swych zadań.

- Witaj, co Cię tu sprowadza?- spytał zaciekawiony, ale i wyraźnie zmęczony.

 

Atlantis przeszedł przez komnatę skrzydła magicznego i po chwili wrócił do swego warsztatu, gdzie zastał wszystko tak jak zastał z wyjątkiem ciała Thermala, którego widział przed chwilą na górze.

 

Shadow usiadła za biurkiem i przysłuchiwała się pytaniom swego rozmówcy. Shadow wysłuchała wszystkich bez mrugnięcia powieką, po czym odparła w sposób dość prosty, w miarę stanowczy i grzeczny, o dziwo bez tego skrytego lodu w słowach.

- Jeśli chcesz się przyłączyć do drużyny, której celem będzie dotarcie do Nightmare Moon, to mam jedno pytanie - czy potrafisz zachowywać się cicho, a zarazem zabijać? Jeśli tak witamy na pokładzie, a szczegóły przekażę tuż przed akcją. Jeśli nie masz tych umiejętności podaj dlaczego będziesz tam przydatny, a możesz iść. Co do kompanów po prostu spodziewaj się niespodziewanego i uważaj, większość ma jakieś sekrety, bądź jawne sprawy, które mogą nie być zbyt przyjemne w skutkach. Według naszego wywiadu Księżniczka Celestia została najprawdopodobniej przetransportowana do stolicy Changeli, razem z Powierniczkami Elementów Charmoni i najznamienitszymi przedstawicielami Equestrii. Jednakże ciekawym zjawiskiem jest powrót słońca po trzech miesiącach nocy. Według Yellowa, może to oznaczać albo osłabienie Nightmare Moon, albo brak zabezpieczenia potężnej magii Pani Słońca. Co bardzo zastanawia nasze siły infiltracyjne. Jakieś jeszcze pytania?         

Edytowano przez kapi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ciemność.
Na początku nie zląkł się. Strach przyszedł po sekundzie.
Krzyczałby, gdyby usta nie były jak zamrożone. Rzuciłby się do ucieczki, co nawet sam wtedy uznał za niezbyt logiczne, gdyby nie stał tam jak sparaliżowany.
Nigdy w życiu nie bał się tak, jak wtedy.
I właśnie po kilku chwilach poczuł na powiekach mrowienie, a zaraz potem odzyskał nad nimi władzę.
Zaśmiał się cicho. Gdyby mógł, to ryknąłby szczerym, głośnym śmiechem. Ale jeszcze nie w pełni sprawne gardło pozwoliło mu tylko cicho zarzęzić, co jednak przypominało śmiech. Straszny i sprawiający ciarki na plecach u zwykłych kucy, ale jednak.
I śmiał się tak, aż groźnie się przechylił. Próbował jeszcze utrzymać równowagę, lecz nie posiadając pełnej kontroli nad ciałem, tylko pogorszył sprawę. Miał o tyle szczęście, że receptory bólu nie były w ogóle załączone - nie poczuł chłodu ziemi. A gdy już mógł poczuć jego kawałek, na tyle kontrolował swe ciało, by, chwiejnie i niepewnie, ale wstać. Zrobił kilka kroczków na próbę i pewien możliwości ruchu skierował się do skrzydła magicznego. Po drodze spotkał Atlantisa.
-Za chwilę wracam - powiedział, nie przerywając biegu. Właśnie wtedy zauważył, że miast iść jak normalny kuc, powoli nabierał prędkości. Za kilka godzin z pewnością pobiłby rekord prędkości dla kucy, ale po kilku chwilach znalazł się w skrzydle magicznym. I dobrze, bo jeszcze wysoko postawiłby poprzeczkę dla profesjonalnych sportowców Equestrii.
Yellow stał otoczony przez kuce w białych fartuchach, doglądając cieczy w skomplikowanej aparaturze alchemicznej. Thermal po chwili, krótkiej chwili przypomniał sobie, że to z pewnością ten gaz bojowy.
I nie zwrócił na to większej uwagi. Kiedyś może chciałby odwieść ich od tego pomysłu. Ale teraz... teraz te potwory zasługiwały na śmierć w męczarniach. Martwiło go tylko, czy aby gaz będzie wystarczająco silny.
- Witaj, co cię tu sprowadza?- spytał wyraźnie uradowany możliwością oderwania się od zajęcia. Patrzył na niego podkrążonymi oczyma.

Żałował, że nie może go poprosić o coś wymagającego więcej czasu.

-Wybacz, mam tylko kilka pytań - odpowiedział i zaczął wyliczać, nie czekając na odpowiedzi. Bał się, że zapomni o czymś, jeśli nie powie tego od razu. - Ile wyszkolonych jednorożców z własnej woli służy tyranom. Jakie czary znają podmieńce. Ile czarów bojowych nie-pociskowych mogą wykorzystywać siły tyranów. Czy te czary są bardzo groźne. Czy istnieje sposób na wykrycie ich magią - to były chyba wszystkie pytania, ale zaraz pomyślał o czymś co, jeśli się nie myli, ucieszy ogiera. - Czy masz czas? Bo najlepiej będzie, jeśli zobaczysz projekt. Atlantis udostępnił mi niebieską magiczną kulkę, która pomogła mi stworzyć projekt latającego, sterownego smoka. Teraz tylko chcę się upewnić, czy to nie jest zły pomysł, a jeśli jest dobry, to chcę go zrobić maksymalnie bezpiecznym dla mnie.

Spojrzał na niego błagalnie.


Kapi, jesteś genialny! To o otworzeniu oczu... banan na twarzy  :crazytwi: .

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masked miał jeszcze trochę czasu, a ta wiedza bardzo mogła mu się przydać. Postanowił wziąć dwie księgi ze sobą i ruszył do miejsca gdzie można by poćwiczyć rzucanie zaklęć. Następnie zaczął ćwiczyć zaklęcia światła, potrzebował bowiem tej wiedzy by lepiej się przed nimi bronić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...