Skocz do zawartości

W poszukiwaniu harmonii - [zabawa] sesja RPG (Drużyna Wolnej Equestrii)


kapi

Recommended Posts

Serox też wyciągnął kopyto w geście przywitania.

- Gdybym nie wiedział, że są tu osoby, które chcą mnie zabić tylko dlatego, że jestem jaki jestem. Dlatego widzisz mnie po raz pierwszy. A co do znaku to mam to i chyba nikt inny.

Uniósł płaszcz ukazując swój CM jest dokładnym CM Sandstorm tyle, że o odwróconych kolorach.

- Długa historia czemu jako Podmienieć mam go. Stanowczo za długa by ją teraz opowiadać. Ja mam wyjść jako pierwszy żeby zabezpieczyć wyłom, który zrobi Yellow. A ty co masz zrobić?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Serox przewrócił oczami.

- Czyyyyli, idziemy w to samo miejsce. Tylko, że ja wychodzę wcześniej zagadać strażników jak wy będziecie atakować. Przynajmniej jak już się to skończy będziemy mieli długie historie do opowiedzenia, kolego. 

Edytowano przez Serox
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W podziemiach z każdą chwilą przybywało kucy. Każdy otrzymywał oręż i pancerz. Kryształowe ściany mieniły się od płomiennych odblasków pochodni na metalu. Każdy ogier miał na grzbiecie kuszę i pewien zapas strzał. Cała główna jaskinia zapełniła się żołnierzami Grima. Krzątanina się zakończyła. Na najwyższe z drewnianych rusztowań wszedł Green. Spojrzał na 2000 wojów, którzy za chwile mieli przejść chrzest bojowy. Wśród gwary podniósł swe kopyto. Od czarnej powierzchni jego nakopytnika odbiło się światło. Rozmowy ucichły.

- Dzisiaj rano będzie tworzyć się historia. Pierwszy raz zdarza się, aby Equestria była w takim niebezpieczeństwie, po raz pierwszy tak bardzo Księżniczki na nas liczą i wreszcie po raz pierwszy spotyka nas taki ucisk. Pośród tych nieszczęść udało nam się zmobilizować. To co nas otacza zostało stworzone przez pot i łzy nas wszystkich. Czas płynie nieubłaganie. Tej nocy Canterlot zapłonie. Będzie to jednak płomień oczyszczenia ze zła. Wykurzmy szubrawców z naszych domów! Nie ma czasu teraz na rozważania, czy wzniosłe mowy. Za 5 minut zaczynamy. Panowie, rodacy, bracia ruszajcie ku swemu przeznaczeniu i niech Celestia ma nas w swej opiece.

Po tych słowach dumny ogier oddalił się wolnym krokiem. Jego poważne słowa rozbrzmiewały echem w podziemiach. Wielka ciżba nieimiennych, choć odważnych postaci zaczęła ustawiać się w oddzialiki, które wyznaczył Grim. Do rolnika podszedł Green. Na powitanie zasalutował dynamicznie po czym rzekł szybko.

- Daj rozkaz do wymarszu za około 7 minut. Nasi pod koszarami powinni już wtedy kończyć przekopywanie się. Wraz z moją drużyną będę Was wspomagać, tam gdzie będzie to możliwe. Od 10 do 15 minuty w mieście ma być raban o jakim Equestria nie słyszała, tak, żeby nasi mogli spokojnie wyrżnąć koszary. Powodzenia. - zakończył zdanie obejmując silnie Grima i klepiąc go po plecach. Green w oczach nie miał strachu, a jedynie szczerą determinację.

 

W pomniejszej jaskini przybyli wszyscy, którzy wraz z Shadow udawali się w stronę komnat Naightmare Moon. Stawili się wszyscy: Moonlight Star, Masked, Atlantis, Nick, Pokemona i Poison. Blue uprzednio posłusznie zabrała rzeczy błękitnego maga z sali. Nawet nie zauważyli, gdy Shadow stanęła przed nimi i powiedziała surowym tonem, który kontrastował z jej zwykłą chłodną liryką.

- Przypominam idziemy walczyć z Naightmare Moon. Jeśli ktoś myśli, że będzie robił co mu się żywnie podoba, to niech idzie do innej grupy. Ma tu być porządek, w przypadku niesubordynacji módlcie się, żebym zginęła, gdyż w przeciwnym wypadku zabiję każdego nieposłusznego. Macie zachowywać się cicho. To tyle, ruszamy i czekamy. Po 20 minutach wejdziemy do zamku od dołu. W razie wątpliwości pytać przed akcją.

Shadow, gdy tylko skończyła mówić zaczęła szybko iść korytarzem, dając znać, by inni poszli za nią. Jej krok zdawał się być bezszelestny, a w swym czarnym płaszczu stapiała się z otoczeniem, tak, że gdyby nie minimalna poświata bijąca z jej rogu wszyscy zgubili by ją. Jeśli ktoś chciał o coś jeszcze pytać musiał to zrobić teraz. Czarny korytarz zdawał się ciągnąć w nieskończoność. W nikłym świetle ledwo można było dostrzec fragmenty doskonale zachowanych gobelinów i płaskorzeźb. Shadow często przystawała i po naciśnięciu ukrytego przycisku i otwarciu małej wąskiej bocznej uliczki skręcała w nią, po czym zamykała wyjście.

 

Wszystko zaczynało przyśpieszać. Visionary i jej oddział zostali przepuszczeni z lekkim opóźnieniem na powierzchnię. Często straż godziła się na to dopiero po zapewnieniu, że wyprawa ma oficjalną zgodę Grima. Gdy grupa odzianych w płaszcze Changelingów wyszła i odetchnęła po raz pierwszy od dawna świeżym powietrzem, każdy z nich czuł dreszcz emocji wymieszany z niepokojem. Księżyc świecił wysoko na niebie dając swój srebrny blask złotemu, śpiącemu miastu. Na ulicach nie było żadnego ruchu. Trzeba było szybko się rozproszyć, aby uniknąć patrolu przed właściwym czasem. Szybko to uczyniono. Cały oddział Visionary rozbiegł się po okolicy i po odpowiednim czasie miał się zebrać w wąskiej uliczce w dolnej dzielnicy miasta. Wszędzie było niebezpiecznie. Nie dość, ze strażnicy chodzili po ulicach, to jeszcze wszystko utrudniały powietrzne oddziały, obserwujące wszystko z góry. Razem z skrytobójcami udał się Serox. Dzięki temu szybciej przedostał się na powierzchnię. Wyszedł w pobliżu koszar. Jeśli chciał zdążyć wejść do środka przed rozróbą wewnątrz musiał się spieszyć. Koszary przypominały mała fortecę, do której wejścia broniły drzwi okute żelazem i zabezpieczone kratami. Okna były na tyle małe, że nie sposób było się przecisnąć. Należało zatem jakoś przekonać wartownika, który najprawdopodobniej czekał po drugiej stronie muru koszar, aby wpuścił szpiega do siebie.

 

Tymczasem pod koszarami zebrały się siły przeznaczone do szturmu. Wszyscy zostali wyposażeni w maski przeciwgazowe i krótką broń idealną do walk w ciasnych pomieszczeniach. Przed wypalanym kwasami tunelem stało około 50 beczek z trującą substancją. Wszystkimi pracami dyrygował jakiś młody błękitny ogier z białą grzywą i złotym płaszczu. Musiał zastąpić Yellowa, gdyż ten miał podobno "coś ważniejszego". Młody mag zestresował się bardzo tą sytuacją, ale jak na razie dobrze wykonywał swe obowiązki. Atmosfera była napięta, a czas wypalania skały zdawała się dłużyć w nieskończoność.

 

Tymczasem w podziemiach Yellow spojrzał z lekkim zakłopotaniem na Thermala i powiedział:

- Niestety. Dysponujemy mała ilością środków wybuchowych i całość rozdaliśmy naszej kompani 200 strzelców. Nie mamy jak zdobyć czegoś co wybucha tutaj na nasze potrzeby. Skończymy zaklęcie za jakieś 7 minut. Kiedy wyruszamy. na początek, by pomóc zwrócić uwagę na powstanie i ogołocić zamek ze strażników aby pomóc Shadow, czy tak bezpieczniej wyłonić się lekko później i narobić więcej szkód korzystając z rozkojarzenia bitwą magów wroga? - spytał już dość zmęczony wieczornym oczekiwaniem mag.

 

Breeze nie zwracał uwagi na pisaninę Dakelin. Zacżał nerwowo chodzić w kółko, co chwila jednak zaglądając do celi przez zakratowane okno. W końcu nie wytrzymał sam w sobie kisić napięcia i postanowił zdobyć się na odwagę i podejść do nowo poznanej klaczy. Animal spostrzegła go, a gdy odwróciła wzrok w jego stronę ogier o mało się nie przewrócił, potykając się o jakiś fragment łózka szpitalnego. Zaczerwienił się cały, początkowi wydawał z siebie tylko jakieś niezrozumiałe pomruki, ale w końcu powiedział coś bardziej sensownego:

- Czy Szanowna i piękna Pani zna może to stworzenie, które siedzi w izolatce? Wygląda na dość zagubione i pisze coś magią w powietrzu. W ogóle wie Pani może dlaczego to coś jest jakie jest? Napawa mnie to lękiem i nerwowością, jakbym już nie miał dość stresu przez tą batalię.

W trakcie wypowiedzi język plątał mu się i trochę się gubił ,ale w końcu wykrztusił z siebie te parę zdań.

 

Dobrze zatem uważam to za oficjalny wstęp do oblężenia. Przepraszam za ewentualna słabą jakość tego postu, ale jest dość późno, a ja jestem zmęczony. Ciężko mi ostatnio było odpisywać, a nie chciałem Was trzymać kolejny tydzień bez niczego, więc postanowiłem nabazgrolić. Mam nadzieję ,że jako tako mi to wyszło. Oczywiście każdy, kto gdzieś szedł tam dotarł. Jeśli ktoś stwierdził, że wolał jeszcze nie podejść na miejsce zbiórki, to niech zignoruje moje naruszenie Waszej wolności, w postaci wrzucenia Was do określonych pomieszczeń i zachowań. Samo oblężenie się jeszcze nie zaczyna, bo Serox musi parę rzeczy namącić, ale jest to oficjalny wstęp. 

 

Pozdrawiam serdecznie :pinkie: 

      

 

   

    

Edytowano przez kapi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masked skrzywił się słysząc rozkazy Shadow, Jego wzrok skierował się na nią, jednak jego myśli krążyło po każdym z zebranych.

 

-Ja mam pytanie. - Odezwał się zimno, jednak ze stoickim spokojem, mimo nerwów przyszłej bitwy i jej losów. -Nie powinniśmy ustawić się w jakimś szyku? Bowiem niektórzy, jak ja, słabo radzą sobie w walce wręcz, jednak są zabójczy na dystans. Powinniśmy coś wymyślić.

 

Myśli Maskeda teraz zajęte były możliwymi kombinacjami obecnych żołdaków. Musieli bowiem przygotować jakiś plan, by w razie potrzeby ktoś zasłonił walczących na odległość. Magowie ponadto mogli utrzymywać bariery, co mogło jeszcze bardziej pomóc. Teraz trzeba było to tylko obmyślić i wprowadzić w życie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Moonlight milczała, podążała jesdynie za Shadow, obserwowała resztę towarzyszy, wsłuchiwała się w stukot kopyt, które zderzały się z podłożem. Ten dźwięk działał uspokajająco, po chwili zaczęła przypominać sobie, znane jej zaklęcia, które mogłby być przydatne, jednak przerwało jej pytanie zadane przez Maskeda. Spojżała na dowódczynię, by lepiej zkoncentrować się na jej odpowiedzi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grim nie słuchał za bardzo przemowy dowódcy, niespecjalnie go interesowała. Wiedział dobrze, jakie zadanie zostało mu powierzone. Poza tym nie potrzebował do niczego pompatycznych oracji, pięknych słów. Wolał wykorzystać ostatnie chwile i pomyśleć. Musiał dużo myśleć, zastanawiać się, planować. Czuł, że tak trzeba. Wraz z nominacją napułkownika otrzymał bowiem coś jeszcze. Spoczęła na nim ogromna odpowiedzialność za życie towarzyszy. Każdy jego błąd, niedopracowana akcja, albo choć lekkie nieprzewidziane komplikacje będą prawdopodobnie drogo okupione. Nie polubił tego uczucia. Do tego zrobił się sentymentalny na stare lata. Odkąd poznał Animal. Cholera jasna, jak teraz nad tym myślał, to nie żałował swojej decyzji, tej o przyjęciu klaczy za córkę. Żałował za to odrobinę tego "zmiękczenia", jak określił w duchu swój stan.

 

Kiedy podszedł do niego Green, odsalutował służbiście, jak za każdym poprzednim razem. Ciemnordzawy kuc w skupieniu wysłuchał tego, co miał do powiedzenia zwierzchnik. Na wzmiankę o rabanie uśmiechnął się paskudnie.

- Zrobić rumor, powiada pan? - odparł dowódcy z tym niemiłym wyrazem twarzy. - Tak jest. Jeśli się uda, to pobudzimy każdego robala w całym Canterlot.

 

Uścisnął dowódcę, nieco zdziwiony poufałym gestem. Nie wnikając, spojrzał mu prosto w oczy. Dostrzegł w nich znajomą rzecz. Determinację. Kiwnął lekko głową, jakby do siebie, po czym odwrócił się, by wydać ostatnie dyspozycje. Zobaczył gdzieś pośród ustawiających się już w oddziałki swoich Rebona. Alchemik podszedł do niego. Ogier przywitał go skinieniem.

- A gdzieś był, jak tłumaczyłem? I to dwa razy? Ech, w dużym skrócie. Dzielimy się na małe grupki, które pójdą wykonywać kilka ściśle określonych przeze mnie zadań. Zdejmowanie patroli, opanowanie ważnych budynków, wycinanie wrażych posiłków z zasadzki, zbieranie ochotników spośród mieszkańców, w razie klęski opóźnianie wroga tak, by dać mieszkańcom czas na ucieczkę. Ciebie chciałbym widzieć w mojej grupie, tej, która podpali jakiś budynek, w ramach kredytu zaufania. Chyba, że nie chcesz. Twoja wola, jeżeli uważasz, że przydasz się gdzie indziej, to proszę bardzo. A teraz uwaga! - podniósł głos, zwracając się do dowódców najbliższych grupek. - Drobna korekta! Kilka patroli, oczywiście po względnym zabezpieczeniu dolnego miasta, należy zlikwidować możliwie widowiskowo. Niech o nas usłyszą i nas zapamiętają! Za siedem minut wychodzimy, czas nam na stanowiska. Pegazy będą posłańcami między oddziałami. Nie bić Podmieńców z zielonymi oczami, to nasi, tylko zamaskowani, pamiętajcie o tym. I powodzenia!

Edytowano przez Obrzydliwie Bogaty Tomek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Atlantisa słowa Shadow, lekko wkurzyłyz zmuszając go od odpowiedzi: - Shadow nie jestem twoim podwładnym więc nie masz prawa nic mi mówić o niesubordynacji, zrozumiała a miotać to sobie możesz tym swoim Grimem twoim podnóżkiem , ale nie mną a także nie waż się grozić mi śmiercią. - Widac po nim że sie zdenerwowal gdyż jego oddech w czasie krótkiej rozmowy drastytcznie przyśpieszył,lecz od razu po tym jednorożec przywrócił go do normy.W czasie uspakajania się Atlantis zauważył dziwną rzecz w logice tej przeklętej białej wiedżmy, a mianowice było to jak niby miałaby odczarować NMM.Dlatego dla pewności znowu się odezwał: -Tak spieszno cie do NMM, a potem co.Nico,a to dlatego iż na nic ci ona będzię bez odpowiedniego zaklęcia z archiw.-Po czym odezwał się do Maskeda: -Zaraz wyjdzie na to iż nikt nie będzię stał w pierwszej lini.

Po tym wybuch złości, Atlantis starał się trzymać jak najdalej od tej wariatki Shadow, była to najbadziej głupia osobistość jaką spotkał,lecz teraz miał ważniejsze sprawy na głowie.

A mianowicie było zaczęczie projektu "ostateczne dominacja" w którego skład wchodził plan " Nowoczesna Wojna".Dzięki temu planowi, za mniej więcej 50 lat będą mieć siedzibę już w przestrzeni w której znajdują się gwiazdy, dlatego aby nie stracić tego z oczu musiał teraz bardzo dobrze pilnować.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nick nie był w stanie nie usłyszeć przemówienia Atlantisa, odwrócił się do niego i powiedział spokojnie

-Uspokój się, ona ma prawo to mówić, to nie jest czas pokoju kiedy każdy jest równy i jedynym obowiązkiem jest przestrzeganie prawa, to wojna, Shadow tu rządzi i wie co robi, jeśli poszli byśmy tak jak inni na ulicę masz pełną swobodę, bo za błąd zapłacisz tylko ty, tutaj, za jeden błąd, drobną niesubordynacje możemy zginąć wszyscy. Rozumiesz?-Ostatnie pytanie powiedział jak dowódca do rannego podwładnego "masz żyć!" Nie miał zamiaru podnosić głosu jednak nie był w stanie się pohamować, musiał niektóre rzeczy wykrzyczeć nadal jednak zachowując pozorny spokój. Ciężko mu było zrozumieć jak on mógł się dowódcy postawić, ale w porównaniu z innym faktem uznał to za mało istotny szczegół "[...] tym swoim Grimem twoim podnóżkiem" odbiło mu się w uszach jeszcze raz i uśmiechnął się lekko wracając na swoje miejsce "dostało jej się nie przez nadmierny ucisk, oberwała przez zazdrość" zachichotał cicho i rozmyślał dalej.

Po pewnym czasie trącił Atlantisa i "na otarcie łez" szepnął mu-Nie martw się w pierwszym szeregu zawsze Shadow pozostanie, w końcu ktoś musi nas doprowadzić do NMM.-wyszeptał tak cicho że Atlantis ledwo mógł usłyszeć, co dopiero reszta.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Atlantis wiedział że nic takiego jak niesubordynacja nie miało miejsca, a to daltego że nie jest on podwładnym Shadow, więc nie ma mowy o niesubordynacji.Dlatego po dość krótkim czasie od przemówieniu nicka , które było długie i nic praktycznie nie mówiło, tylko tyle co "ona jest szefem" a to nie prawda.Atlantis się odezwał: -Wiem że grozi nam niebezpieczeństwo i że możemy zginąć, ale wiedz że ma mowy o niesubordynacji, gdyż nie jestem podwałdnym tej oto shadow.A poza tym nie wojny.Wojna się skończyła gdy skapitulowała stolica.- Przez tą przemową i shadow sobie obniżyła jeszcze bardziej poziom zaufania do niej, lecz to nie było pierwszym jej błędem,a mianowicie nim była mianowanie Grima stopniem wojskowy.Ten stopień nie nalezy się wieśniakowi który przegrał życie,i pierdział w stołek na swojej farmie.Po krótkich przmysleniach Atlantis się znowu odezwał : -Wiedz że nie to jest jedyny miejsce gdzie mógłbym się wybrać, no może poza pewnym tajnym miejscu,ale to nieważne-. Atlantis zauważył że wymsneło mu się jedna rzecz,o którejj nie powienien mówić,lecz jak mówią "już po ptokach".

Edytowano przez Atlantis
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Animal była zasmucona tą całą sytuacją z Sandstorm i Grimem. Westchnęła ciężko i wtedy akurat zauważyła, że w jej stronę idzie Breeze. Jak tylko odwróciła wzrok w jego stronę ten potknął się o fragment łóżka szpitalnego i omal się nie przewrócił. Angel uśmiechnął się kpiąco.

- Słabo stara się ukryć to, że mu się podobasz.

Klacz pokiwała lekko głową i zarumieniła się. 

 

Po wysłuchaniu tego, co ogier powiedział zamyśliła się. 

- Cóż... nie jestem pewna, ale mam wrażenie, że chyba znam, ale wydaję mi się, że wcześniej była ona kucykiem. Teraz nie wiem czym jest. Przypomina mi trochę pewną osobę, ale akurat ta, co siedzi w izolatce w jakiś sposób się bardzo od Rebona... um... tej osoby różni. - Mówiąc to podeszła do drzwi izolatki i spojrzała przez zakratowane okno do środka pomieszczenia. Przyjrzała się temu, co robiła postać. Wyglądało na to, że chciała zwrócić na siebie uwagę. Faktycznie. Wydawała się taka zagubiona. Animal poczuła, że robi jej się przykro.

 

- Um... może ona po prostu potrzebuje towarzystwa? Mógłbyś otworzyć te drzwi, Breeze? - spytała miło, aczkolwiek stanowczo.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

( Sorry, że nie odpisywałem. Wiem, że początek zależy trochę od moich odpisów i przepraszam za te opóźnienia.) 

Serox wyszedł z podziemi, rozejrzał się po okolicy. Musi ją zapamiętać bo jak będzię uciekał to powinien wiedzieć gdzie się udać, albo jakiego miejsca unikać. Poprawił płaszcz by zakryć swój CM i udał się w stronę koszar. Krok był spokojny i pewny siebie, minę miał zdeterminowaną, wzrokiem omiatał okolicę jak każdy strażnik na patrolu. Gdy doszedł już do koszar, wziął głęboki wdech i zapukał do drzwi. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Wybaczcie że tak długo mnie nie było mam nadzieje że MT jeszcze żyje ale jedna rzecz: kapi chyba źle mnie zrozumiałeś tam nie miały być kolce tylko druty jak igły strzykawki, cienkie, mniej wykrwawiającej oraz chciałem żeby MT miał na klatce piersiowej specjalny przycisk do wsuwania i wysuwania igieł z osłoną żeby go nie nacisnąć przypadkiem, o tym wszystkim napisałem w innych postach)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra poprawiłem Pokemona też idzie z grupą do zamku. Co do MT to żyje i ma się dobrze :pinkie:. Skrzydła zostały wykonane tak jak mówisz Solar. Po prostu w natłoku tylu spraw ciężko wszystko spamiętać zwłaszcza z długimi przerwami wypełnionymi nauką. Innymi słowy masz skrzydła takie jakie chciałeś :pinkie3:

 

W głównej sali wzmagało się napięcie. Oddziały Grima formowały się i szykowały. Wiele kucy nerwowo patrzyło na swe obnażone miecze. Niektórzy wzrok zatrzymywali na losowym miejscu w pomieszczeniu. Rolnik widział, że nie ma pod komendą doświadczonych wojaków. Ci wszyscy choć zdeterminowani co raz bardziej bali się. Dało się wyczuć, że będą walczyć do końca, ale ich heroizm może przerodzić się w rzeź. Sekundy mijały, a napięcie rosło...

 

W skrzydle szpitalnym Breeze popatrzył przez chwilę na Animal. Jego policzki nabrały lekko czerwonego koloru. W końcu zdołał wykrztusić:

- Nie... nie jestem pewien czy to najlepszy pomysł, ta istota wygląda niebezpiecznie, ale z drugiej strony... jeśli Pani sobie życzy to chyba można. No cóż w razie czego będę obserwował...

Ogier zarumienił się jeszcze bardziej, ale podszedł i nieśmiało wpuścił Animal do izolatki. Sam stanął przy drzwiach i patrzył uważnie.

 

Grupa podążała ciemnym korytarzem za Shadow. Gdy klacz usłyszała pytanie Maskeda, zastanowiła się przez chwilę i nie zatrzymując się odpowiedziała:

- Pomysł jest dobry, choć w praktyce różnie może z nim być. Ustalenie jest proste ci, którzy wolą walczyć z tyłu trzymają się z tyłu, ci którzy sądzą, że mogą stanowić pierwszą linię idą na przód. Pamiętajcie, aby jednak unikać walki, lub zabijać tak szybko i bezszelestnie, żeby nie zwabić innych. Nie znam kucyka, który pokonałby wszystkich strażników gnieżdżących się teraz w tym zamku. Nawet z rumorem wywołanym na ulicach musimy działać bardzo ostrożnie. Gdy nas wykryją po prostu zginiemy. Co gorsza nie wypełnimy naszego zadania. Bez pojmania Nightmare Moon pozostałe siły będą musiały się liczyć z jej potęgą, a na nią nie jesteśmy przygotowani. Gdy zawiedziemy zagrożone będzie powodzenie całej akcji. Tak więc mamy wszystko robić po cichu.

Chwile później odezwał się Atlantis. Nastąpiła szybka wymiana zdań pomiędzy nim, a Nickiem. Jednak gdy Atlantis po raz drugi powiedział, że nie jest podwładnym Shadow, ta odwróciła się spokojnie. Jej głos zabrzmiał lodowato, do tego stopnia, że przez Atlantisa przeszły dreszcze. W jej oczach płonął chłodny ogień, a róg przybladł otaczając większym mrokiem całe towarzystwo. Klacz nie przemówiła spokojnie jak zazwyczaj, teraz wypowiedź była stanowcza i zdecydowana, nie pozostało w niej nic z dawnej tajemniczej słodyczy. Klacz jednak nie krzyczała.

- Słuchaj, znajdujesz się w podziemiach, gdzie została zorganizowana bardzo rozbudowana siatka rebeliantów. Wszystko działa dzięki karności i posłuszeństwu. Aktualnie to ja z rozkazu Księcia rządzę całym tym okręgiem. Zostaliście wysłani przez niego z pewną misją. Przyjmując ją zostaliście otoczeni naszą ochroną, ale także staliście się częścią ruchu oporu. Jeśli nią jesteście macie się słuchać przełożonych. Ja jestem twoją dowódczynią i to mi podlegasz. Jeśli nie chcesz się podporządkować to wracaj z powrotem do głównej jaskini  i wynoś się z Canterlotu. Jesteśmy najważniejszą częścią całej operacji i tak jak powiedziałam wcześniej nie możemy sobie pozwolić na błąd. Ty nie wiesz nic o zabezpieczeniach w zamku, jeśli nie będziesz się słuchać narazisz wszystkich na śmierć. Więc albo zaakceptujesz mnie jako swego dowódcę albo wracaj. Wybór należy do ciebie.

 

Na powierzchni panowała nie mniej napięta sytuacja. Serox podszedł do drzwi i zapukał. Przez chwilę słyszał jakieś szmery w końcu mały odsuwany żelazny wizjer odsunął się i zza niego ogier dostrzegł jakieś oczy changelinga. Nie wyrażały żadnych emocji, choć uważnie patrzyły na przybysza. W końcu usłyszał lekko zachrypły głos:

- Kto ty?

Wypowiedź została rzucona trochę niedbale i pospiesznie, bez większego zainteresowania.

 

    

Edytowano przez kapi
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Usłyszała jak ktoś wszedł do izolatki. Zaprzestała prób czarowania. Nawet nie podniosła głowy. Widziała tylko kopyta jakiejś klaczy. Lepiej sobie znaleźć przyjaciół, nie tak jak ty. Wtedy chciałam nam pomóc. Musimy się z tym pogodzić i pozyskać sobie przyjaźń jak największej ilości naszych towarzyszy z drużyny. Nie podnosząc wysnuła litery: "Czy... Czy jesteś tutaj po to aby coś mi zrobić? Czy możesz mi pomóc i... i porozmawiać?" Trochę się obawiała że zaraz dostanie w twarz, że zaraz wymierzą jej karę.

Edytowano przez Silent Enchantress
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Masked skrzywił się paskudnie, choć ciężko było by to zobaczyć przez maskę na jego twarzy. Zamyślił się chwilę po czym odezwał się ku Shadow.

 

-Cieszę się że mój pomysł był przydatny. Zaś do do nasze sprzeczki, choć nie zgadzam się z Atlantisem, też nie uważam cie za mojego przełożonego. Przybyłem tu sam, z własnej woli, walczę jak ja uważam, a waszego planu trzymam się tylko dla tego że jest dobry. Nie będę słuchał rozkazów, choć usłucham próśb. A teraz, od paplaniny ważniejsza jest walka. Magowie powinni podnieść swoje tarcze.

 

Również i Masked postąpił według swoich słów. Podjął tarczę magiczną, w kształcie sfery, a otaczającą go dookoła, wliczając w to ziemię, a ponadto rzucił na siebie lekkie zaklęcie cichego chodu, oraz wyciszył oddech. Skoro mają być cicho, to musiał się postarać. Na samym końcu w wielkim skupieniu zaczął wycisza swoją magiczną aurę by wrodzy magowie nie mogli go wykryć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...