Skocz do zawartości

[Grimdark] The Walking Dead: Śmierć to dopiero początek...


Arcybiskup z Canterbury

Recommended Posts

Nad Equestrią wschodzi słońce. Jego promienie sięgają coraz dalej, aż ogarniają najpotężniejsze Equestriańskie miasto: Canterlot. Jego potęga podupadła w zaledwie kilka dni, a jednak pozostałości po niej nie są w stanie ukryć nawet chaos i zniszczenie. Teraz jednak miasto wzbudza strach i odrzucenie, głównie przez to, że ulice pełne są mieszkańców. Tych, których ciała przeżyły śmierć. Ciała, ale nie dusze i nie umysły. Krew jest jedynym, co je pociąga. Jedynym, czego pragną. Nie pozostał w nich ślad dawnych, pragnących pokoju kucyków. Ale czy wszyscy stali się żywymi trupami?

Oto ostrożnie, wolno i niepewnie otwierają się jedne z drzwi ewakuacyjnych szpitala. Tym razem to nie zombie. To jeden z niewielu pozostałych przy prawdziwym życiu.

Kuc o czarnej sierści i fioletowej grzywie wysuwa się zza drzwi. Zobaczył wiele, a to wciąż zbyt mało, by odnaleźć się w nowej sytuacji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 250
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Wyszedłem z budynku. Nie wiedziałem co się dzieje, a co gorsza gdzie się wszyscy podziali. Nagle zostałem sam, a dookoła same zniszczenie. To się nie dzieje normalnie. Postanowiłem jak nigdy nic iść wgłąb miasta z nadzieję, iż się czegoś dowiem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zza krzaków dało się słyszeć dziwny bulgot. Dźwięk przywodził na myśl dławienie się połączone z próbą zaczerpnięcia oddechu. W końcu, przeszedłszy przez gęstą roślinność intruz ukazał się Darkness. Sierść jednorożca niegdyś zapewne była różowa. Teraz jedynie sugestia różu przebijała przez zaschnięte strupy i plamy krwi. Jego oczy były zmętniałe: szaro-zielone, bez źrenicy. Pozostałości grzywy zwisały w nieładzie, posklejane brudem. Pysk... Cóż, zostały tylko zęby umazane krwią, otoczone strzępkami mięśni. Stwór nieporadnie kuśtykał w kierunku Darkness'a. Pokojowe zamiary zapewne nie były tym, co go przywiodło w to miejsce.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- A co to do cholery jest!? - krzyknąłem w swoich myślach. - Kur**, Kur**, Kur** - usilnie powtarzałem sobie w myślach. Po chwili jednak się uspokoiłem i zabrałem toporek w kopyta i powoli kierowałem się w stronę tego... czegoś. - Masz... ostatnią szanse...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Monstrum zignorowało ostrzeżenie. Poruszało się powoli, bo jedna z jego tylnych kończyn wisiała bezwładnie na strzępku skóry. Efekty zapachowe, które przybyły razem z kreaturą przekonywały, że istota jest - albo powinna - być martwa od kilku dni. Najwyraźniej jednak nie zwracała na to uwagi. Cały czas dziwnie warczała i wlepiała w Darkness'a swoje zmętnione ślepia. Była coraz bliżej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ostatni raz westchnąłem po czym wstrzymałem oddech i wycelowałem toporkiem prosto w głowę stwora. Gdy zbliży się na wystarczającą odległość to go zabije.

- Potrafisz to... Potrafisz... - powtarzałem sobie w myślach.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Martwy był o włos od czarnego kuca. Nie zauważał toporka wycelowanego w jego głowę. Nie zauważał niczego oprócz Darkness'a. Gdy jego głowa zetknęła się z bronią, próbował niezgrabnie ominąć przeszkodę uniemożliwiającą dostanie się do posiłku. Warkot dochodzący z jego gardła zrobił się głośniejszy i jakby... gniewny? Nieporadnie machał przednimi kopytami. Do unicestwienia potrzeba było tylko pchnięcia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Toporek z pewnym oporem przebił czaszkę. Stwór wydał ostatnie obrzydliwe dźwięki i osunął się na ziemię. Tym razem z pewnością był martwy. Swoją drogą, ciekawe na jak długo... Darkness mógł teraz zobaczyć zwłoki dokładnie. Miały mnóstwo zadrapań i ran. Rana na szyi prawdopodobnie była śmiertelna - wyglądała na ugryzienie. Dlaczego więc martwe ciało wciąż funkcjonowało? Krzewy otaczające ścieżkę ponownie zaszeleściły i ponownie Darkness usłyszał bulgot.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Cholera... jeśli będzie ich więcej to krucho ze mną... - pomyślałem wyciągając toporek z głowy wcześniej zabitego stwora, a następnie przypinając go ponownie do nogi. Tym razem jednak wyciągnąłem łuk, po czym wyjąłem strzałę i napiąłem cięciwę. Byłem przygotowany na wszelkie niedogodności.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Z krzaków wysunęła się drobna postać - źrebak o błękitnej sierści i jasnej grzywie. Nie miał na sobie plam krwi, tylko kilka zadrapań. Wyglądał niewinnie - niemal jak żywy. A jednak coś z jego pyszczkiem było nie tak. Efekt psuło także powarkiwanie i oczy - mętne i matowe, tak jak u poprzedniego. Istotka przyszła prawdopodobnie w tym samym celu co pierwszy trup - żeby się pożywić. Podchodziła szybciej, a mimo to dziwnie sztywno.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zza ściany szpitala dało się usłyszeć gwizd. Cichy, jakby konspiracyjny. Powtórzył się kilka razy. Potem słychać było stukot towarzyszący szybkiemu i nerwowemu przebieraniu kopytkami, a potem znowu gwizd. Najwyraźniej skierowany był właśnie do Darkness'a. Przez otaczające krzewy znów coś zaczęło się przedzierać niezgrabnie. Droga przez którą dochodził gwizd była jedyną możliwą do wyboru. Pod warunkiem, że ktoś chciał wybrać życie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W małym zaułku z drzwiami stała błękitna pegazica z rudą grzywą splecioną w warkocz. Patrzała na Darkness'a błękitnymi oczami. Na grzbiecie miała szary plecak.

- W końcu. Myślałam, że zdążyły cię wypatroszyć. Jesteś ranny? Czy któryś z nich cię dotknął? - spytała.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacz westchnęła. - Jestem jedną z ocalałych. Jak ty. O niczym nie wiesz? Znaczy... My też nie wiemy wiele. Nazywamy ich szwendami, albo szwendaczami. To żywe trupy. Zombie. Dasz się ugryźć, albo zadrapać i jesteś jednym z nich. Miałeś szczęście, że trafiłeś na dwa. Gdybyś trafił na stado, albo wyszedł na ulicę, zjadłyby cię żywcem. Tydzień temu to się zaczęło. Nikt nie wie dlaczego, ani przez kogo. To jak epidemia. Oni wszyscy jeszcze niedawno byli normalni, a teraz... - w oczach klaczy pojawiły się łzy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie znałem klaczy, lecz szkoda mi się jej zrobiło. Przez cały tydzień zrobiło się coś tak okropnego, że martwi wstawali.

- Hej... wszystko będzie dobrze - przytuliłem ją. - Nie zrobili mi nic i tobie też nic nie zrobią.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Już zrobili... Za dużo. Dziękuję. Nie powinnam... - przerwała - Musimy stąd uciekać. Na ulicach jest ich pełno - Odsunęła się i dokładnie zbadała otoczenie. Podeszłą do jednej ze ścian i zerwała kawałek siatki. Twoim oczom ukazała się niewielka, choć wystarczająca żeby przejść - dziura.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Cóż... Niech będzie. Przejdziemy przez ten budynek, a potem musimy tylko pokonać jedną ulicę... - powiedziała i schyliła się, żeby wcisnąć się do dziury. - Pamiętaj, żeby zasłonić przejście siatką... Włażą dosłownie wszędzie. - dokończyła i zniknęła w otworze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pokiwałem tylko głową po czym wszedłem za tajemniczą klaczą do otworu. Gdy już tam byłem porządnie zasunąłem siatkę, a nawet sprawdziłem to kilka razy. Wolałem się upewnić, czy jesteśmy rzeczywiście bezpieczni.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znaleźli się w następnym pomieszczeniu. Okna były tutaj zabite deskami i tylko pojedyncze promienie zdołały się przedostać, oświetlając drobinki kurzu wirujące w powietrzu. Pokój był zagracony drewnianymi meblami. Klacz podeszła do jednej z szafek i wyciągnęła z niej długi nóż rzeźnicki. - Muszę się jakoś bronić - wyjaśniła. - Nie znam jeszcze twojego imienia. - Dodała.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jestem Darkness Triator, ale możesz mi mówić jak chcesz - powiedziałem lekkim, mało widocznym uśmiechem. - A ty jak masz na imię, jeśli mogę spytać? - zapytałem się klaczy oglądając jej od głowy do kopyt (wygląd ^ ^).

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jestem Spring Wind. Miło mi cię poznać. - uśmiechnęła się. - Kiedy to się zaczęło, uciekłam z miasta. Kilka dni później wróciłam i teraz szukam ocalałych... Znalazłam tylko ciebie. I jeszcze jednego, ale on był... - Przerwała i spojrzała na Darkness'a.

(Spóźnione, ale mam nadzieję że mi wybaczysz. http://img692.imageshack.us/img692/9822/myponyw.png )

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...