Skocz do zawartości

Punish and Enslave! - Barridace (Ares Prime)


black_scroll

Recommended Posts

Widok z góry dał ci lepszy pogląd. Dach był wyszorowany i nie brakowało w nim dachówek. Dzwon był wypolerowany i błyszczał w południowym słońcu. Na dzwonnicy było dość miejsca, żeby spokojnie wylądować. Tam też znajdowała się klapa, prowadząca do środka. Z nadzieją, próbowałeś ją otworzyć, lecz i to wejście okazało się zamknięte. Odruchowo uszy ci oklapły. Dziwne, żeby zamykać klapę od dzwonnicy, chociaż młodociane pegazy pewnie mogły stanowić źródło jakichś paskudnych żartów. Nagle zaburczało ci w brzuchu. Resztki z imprezy były już wspomnieniem i żołądek domagał się nowej dostawy żarcia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 277
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Czyli że nie objejdzie się później o wizytę w ratuszu i poproszenie o klucze do tejże wieży. Widać jednak że dbają o ten budynek, co pozytywnie świadczy o zarządzaniu tym miejscem. Więc teraz....

 

BUUUURRRRRPPP!

 

Oho. Pan Bandzioch daje o sobie znać. No w sumie pora na spóźnione drugie śniadanie, mam przy sobie trochę kasy więc pora coś przekąsić. Zostawiłem bez żalu dzwonnicę wzleciałem w powietrze i ruszyłem ku Ponyville poszukać jakiejś knajpki. Słodycze nie wchodzą w grę - świeże warzywa, owoce, może do tego ciepły dobrze wypieczony chlebek i sok pomidorowy - oto śniadanie godne sprawnego gliniarza!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cukrowy Kącik odpadał na samym starcie. Niski lot nad miasteczkiem pozwolił ci ustalić jedną, jeśli nie jedyną knajpę, która śmiało miała napis 'Carrot Top Restaurant'. Wylądowałeś przed budynkiem, jakich w Ponyville wiele. Na zewnątrz stały dwa ogrodowe stoliki, każdy z parą krzeseł. W środku znajdowało się kilka większych stołów i proste, choć eleganckie krzesła. Przy jednym z nich siedziała parka, ziemski ogier łudząco podobny do Cherry Fizzy'ego, główną różnicą poza odrobinę jaśniejszym umaszczeniem był znaczek - zamiast wisienek miał trzy niebieskie podkowy. Klacz była jasnoniebieskim pegazem z jasnożółtą grzywą. Siedzieli przy toastach z jajecznicą i gawędzili wesoło. Przy stoliku obok siedziała ziemska żółta klacz z bujnymi pomarańczowymi lokami i mocno zielonymi oczami. Była trochę bardziej krąglejsza niż większość klaczy, lecz nazwanie jej grubą, lub nawet puszystą było znaczną przesadą. Jej znaczek przedstawiał trzy marchewki. Kiedy tylko cię zobaczyła, poderwała się z miejsca i przywitała ciepłym uśmiechem.

- Witam w Restauracji Marchewkowy Czubek. Jestem Golden Harvest. Czego sobie pan życzy do jedzenia?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kanjpka jak knajpka - urocza nazwa, miły dla oka wystrój, uśmiechnięta obsługa - te elementy posiada każda szanująca się restauracyjka czy lokal. Wszystko jednak zależy od podawanego jedzenia. No ale że to wieś, to na pewno mają tutaj zawsze świeże warzywka i owocki. 

Ta... kelnerka czy właścicielka lokalu sądząc po nazwie i jej imieniu, wygląda całkiem ładnie. Lubię jak klacze mają krągłości w odpowiednich miejscach. Ładna jest poprostu. 

- A ja jestem Barricade, nowy komendant Policji. - odparłem z lekkim uśmiechem. - Zgadła pani, akurat mam ochotę na porządne śniadanie. A jak pani mi powie że ma pani świeże warzywa, owoce i świeżo wypieczony chleb z masłem, oraz sok pomidorowy to będę wprost wniebowzięty. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uśmiech nie schodził z pyszczka klaczy.

- Proszę sobie usiąść, panie komendancie, zaraz przyniosę posiłek  - powiedziała wesołym głosem, po czym udała się na zaplecze.

Rozsiadłeś się wygodnie przy jednym ze stolików na zewnątrz. Nie chciałeś przeszkadzać zakochanej parce, poza tym pogoda była zbyt ładna, żeby kisić się w środku. Brzuch zaburczał znowu, lecz chwilę później poczułeś zapach ciepłego pieczywa i gotowanych warzyw. Przed tobą wylądował talerz z przekrojoną wzdłuż, podłużną, nieco kanciastą białą bułką hojnie posmarowaną masełkiem. Do tego szklanka czerwonej, zawiesistej cieczy, z drobnym przystrojeniem z natki pietruszki.

- Sok pomidorowy i ciabata z masełkiem, tak na początek. Nie wspomniał jakie warzywka i owoce, więc ma pan tutaj...  - położyła przed tobą drugi talerz - ...duszone na parze marchewki koktaljowe, kilka różyczek brokuł, i obsypane ziarnami kukurydzy. Życzę smacznego, a owocki podam zaraz - zostawiła cię sama, z parującym posiłkiem, pachnącym tak wspaniale, że aż ślinka zaczęła ci cieknąć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Rany... wielkie dzięki prze pani. - odparłem  i zabrałem się od razu do jedzenia. Mniam, uwielbiałem świeży lekko ciepły chleb z masłem z warzywami. Zacząłem wsuwać potem warzywa które rozpływały się w ustach. Takie żarcie w Wielkim Jabłku było drogie ze względu na import świerzych dostaw owoców i warzyw. Mmm.. pychota, a sok musi być świeżo wyciskany. Niebawem talerz był niemal do czysta wyjedzony. A ja jeszcze miałem sporo miejsca na owoce. Byle by mi tylko kasy starczyło w portfelu. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ledwo skończyłeś, Golden Harvest pojawiła się z miską owoców. Kilka jabłek, banan, delikatne chrupiące gruszki, kilka słodkich śliwek, a nawet kiść winogron. Obok owoców, pojawił się kubek z parującą cieczą.

- To herbatka, która ułatwi trawienie takiego posiłku - uśmiechnęła się. - Proszę tylko trochę poczekać, aż odrobinę wystygnie, bo jest wrząca! I jakby pan jeszcze czegoś sobie życzył, będę w środku - wróciła do swojej restauracji.

Już miałeś się zabierać do jedzenia, gdy ktoś wziął twoje jabłko, potarł o sierść i usiadł naprzeciwko ciebie, biorąc duży kęs.

- Smacznego, panie Barricade - odezwał się szary pegaz, biorąc kolejny kęs. Miał surowy pyszczek, krótką białą grzywę i czerwone oczy, przypominające drapieżnika, gotowego uderzyć, gdyby pojawiły się najmniejsze oznaki bezpieczeństwa. - Mam do pana kilka pytań. Co pan próbuje w ogóle uskutecznić?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Herbatka ułatwiajaca trawinie? Nie, dziękuję. Nadal nie ufam do końca tej wiosze żeby brać na podarunki takie rzeczy. Mogą być przyprawione nie tylko błonnikiem, ale też i środkiem na przeczyszczenie. A ja wolałbym tego unikać. I tak większoś...

Nosz co za cham tu przylazł. Dosiada się jak do siebie, częstuje się bez pytania, bezczelnie śmie mi zadawać pytania, za mordę dałbym mu co najmniej 5 lat, i ogólnie wygląda jak idź stąd i nie wracaj. O nie, tak nie będzie.

 

- Dzięki, ale nie przypominam sobie żebym zapraszał pana do mojego stolika, ani tym bardziej pozwolił na częstowanie się jedzeniem. - powiedziałem z poważnym służbowym wyrazem twarzy. - A wychowany ogier, wpierw by się przywitał zanim zacząłby od pytań panie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

*Chrup!* Kolejny kęs zniknął w pysku typa.

- Moje imię jest nieistotne, panie Barricade. Istotne jest, co pan myśli, na temat powybijanych okien. Och, proszę się nie pytać, skąd wiem, to małe miasto, cokolwiek się dzieje, praktycznie od razu wszyscy wiedzą. Każda tajemnica jest tajemnicą poliszynela. No, poza odwiedzającymi, im się nic nie mówi. Takie małe miasta traktują takich ogierów jak pan, jak ciało nowy szpik, może się przyjmie i stanie się integralną częścią funkcjonującego układu albo zostanie odrzucony, często z wyrokiem wiszącym nad głową - wyrzucił ogryzek za siebie. Wytarł kopytko o bok. Urwał sobie jedno winogrono i wrzucił do ust. - Proszę pamiętać, że nic tu nie jest takie jak się panu wydaje, na przykład pani Burmistrz farbuje się na szaro. Ale co ja panu będę opowiadał o rzeczach, o których KAŻDY wie. Jednak ponowię pytanie: Co pan próbuje tu uskutecznić?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie podobał mi się ten typ. Nie podobało mi się to że przysiadł się do mojego stolika. Nie podobało mi się to że wpierdalał jedzenie MOJE za MOJE pieniądze. Nie podobało mi się to że bezczelnie zadawał mi pytania. Nie podobało mi się jego ton rozmowy. I nie podobała mi się jego wredna, bezczelna morda. 

 

- Słuchaj no koleś - oparłem przednie nogi na stoliku i popatrzyłem na niego z góry, i rzekłem poważnym władczym głosem nie znoszącym żadnych sprzeciwów.- Po pierwsze sprawy i plany policji nie są udostępniane cywilom. Po drugie, jak koniecznie chcesz aby udzielono ci infromacji, to zapraszam na komendę. Po trzecie nie udzielam żadnych wywiadów na służbie. Wyraziłem się dość jasno?

 

Czyli krótko mówiąc powiedziałem mu ''spieprzaj stąd gnoju, i nie przeszkadzaj mi bo nie mam czasu.''

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy próbowałeś przemówić obcemu do rozumu, jemu nie schodził złośliwy uśmieszek z pyszczka, który tylko jeszcze bardziej cię irytował.

- Dobrze - podniósł się z krzesła. - Po pierwsze, wiem, po drugie, przyjść na komendę? Nie będę kapusiem, o nie, nie. To PAN przyjdzie jeszcze do mnie - rozprostował skrzydła, po czym rzucił krótko - do zobaczenia, panie Barricade - po czym wystartował, udając się na północ szybkimi uderzeniami skrzydeł. Kilkanaście sekund później pojawiła się właścicielka kawiarni.

- Och, coś panu słabo idą te owocki - popatrzyła na prawie pełną miskę owoców. - Myślałam, że pójdą panu tak sprawnie jak warzywa. Chyba dostał pan za dużą porcję - pokiwała głową. Widać dla niej, była to jej wina. - Chce pan, żeby to panu zapakować do domu?

Edytowano przez black_scroll
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spierdalaj frajerze. Nie z takimi jak ty stawałem i dawałem radę. Czyli już mam głównego podejrzanego do tych chuligańskich akcji. 

Gdyby nie mundur jebnąłbym mu w pysk. Nie cierpię takich cwaniaków. Zobaczymy kto komu bardziej życie uprzykrzy.

Wtedy własnie podeszła Golden Harvest.

- Nie, nic się nie stało pani Golden Harvest. - odparłem z lekkim uśmiechem do klaczy. - Miałem nieporszonego gościa do posiłku. A wszytsko było bardzo smaczne, naprawdę świetnie pani gotuje. Z pewnością będę wpadał tu częściej na obiady. Niech pani mi powie... kim był ten pegaz? Szara sierść, krótka biała grzywka, morda za którą należałoby się 5 lat odsiadki. Zna pani może tego typka? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacz odwzajemniła uśmiech.

- Będzie pan tu mile widziany - odparła, a gdy zapytałeś o pegaza, stuknęła się parę razy kopytkiem w brodę.

- Wie pan co - zaczęła powoli - nikogo nie widziałam przy pana stoliku, a to pewnie dlatego, że zajęłam się myciem kuchni na zapleczu. Co do opisu, nie bardzo jestem w stanie dopasować go do jakiegokolwiek mieszkańca. Myślę, że trafił pan po prostu na nieprzyjemnego turystę, ale pan jest z wielkiego miasta, pewnie sam pan wie jak to jest z przyjezdnymi, praktycznie same gbury i chamy... - nagle zasłoniła kopytkiem usta. Trochę się zawstydziła, gdy zorientowała się co mówi. -... znaczyyy, pan to co innego, w końcu, pan tu jest na stałe i wkrótce pewnie wrośnie pan w naszą małą społeczność.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Punkt za szczerość panno Golden Harvest. - zaśmiałem się lekko, nie urażony jej uwagą na temat przyjezdnych. - Cóż, trochę tu z wami zabawię przynajmniej cały najbliższy rok. Nawet zacząłem lubić tą wieś, zupełnie nie przypomina Manehattanu.

Zjadłem trochę owoców, które też naprawdę były przepyszne i soczyste tak jak lubię. 

- No, będę już powoli leciał. Jedzenie ma pani boskie, nawet ksieżniczka Celestia mogłaby być zadowolona z takiego posiłku. Ile się należy? - spytałem wyciagając portfel. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Właścicielka restauracji zarumieniła się i machnęła kopytkiem w stylu 'och, proszę przestać, to nic takiego'.

- To będzie 10 monet - powiedziała cicho, zerkając na naczynia. Zapłaciłeś wyznaczoną sumę, a Golden Harvest zebrała talerze i szklankę, oraz kubek z ziółkami i zniknęła we wnętrzu knajpki. Miałeś ruszać w dalszą drogę, gdy przybiegła do ciebie Applebloom, młodsza siostra Applejack. W ustach trzymała kopertę.

- O tu pan jest! - podała ci przesyłkę. - Jakiś pan kazał panu to dać.

Po rozerwaniu jednego boku, ujrzałeś w środku różowy włos, który od razu zalatywał jakimś detergentem oraz małą karteczkę z jednym zdaniem:

 

Nie ma za co, panie Barricade

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Całkiem przyjemna ta knajpka... i właścielka też jest przyjemna. Z pewnością będę tu wpadał częściej. 

No, pojadło się to teraz pora wracać do roboty. Już miałem odchodzić gdy przybiegła do mnie Applebloom. To ona nie jest w szkole? 

Jednak nim zadałem to pytanie klaczka podała mi tą kopertę. Cholera, kolejny liścik? I kolejny włos, znowu różowy. Psia mać co to za porąbana wiocha. Uuuh i zalatuje jakąś chemią. Coś jakby detergent, albo  mocny szampon. Nie ma za co panie Barricade? A któż to może mi dziękować? 

 

- Applebloom... kto kazał ci przekazać ten list? - spytałem poważnie klaczkę. - Jesteś w stanie opisać tego pana? 

Coś mi się to nie podobało. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wie pan, taki inny pan, szary pegaz, ze strasznie takimi wielkimi i strasznymi czerwonymi oczami! - mała klacz z przejęciem opisywała ogiera, który kazał jej doręczyć kopertę. - I wie pan co, on chyba też jak pan jest tutaj nowy, bo go nigdy wcześniej nie widziałam! Ale pan jest miły i fajny, a tamten był taki jakby trochę niefajny - po grzbiecie małej przebiegł dreszcz, po czym rozweseliła się i pobiegła dalej. - Do widzenia, proszę pana! - krzyknęła za siebie i po kilkunastu susach, zniknęła za domami. Zostałeś sam z dziwną kopertą od nieznajomego. Przybliżyłeś włos ponownie do nosa. Udało ci się w końcu ustalić składową dziwnego zapachu - amoniak.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czyli on jest tu obcy. Ciekawe kim jest ten fagas?

Amoniak... amoniak... tego używa się w rolnictwie i chłodnictwie. W wysokim stężeniu jest śmiertelny a to jest dość mocny wyczuwalny zapach. Cholera...

Odsunąłem się od krzesła, rozwinąłem skrzydła i wzbiłem się w powietrze lecąc w kierunku miasta. Wypatrywałem chłodni, ewentyalnie miejsc w których mogą być duże lodówki. Jednocześnie wypatrywałem Applebloom - muszę zadać jej jeszcze kilka pytań. 

Edytowano przez Ares Prime
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żaden budynek nie wyglądał na taki, który posiadałby chłodnie, ale za to zobaczyłeś młódkę, jak biegła w stronę biblioteki, ale nie do niej się kierowała, gdyż minęła wielkie drzewo i pobiegła dalej. Czyli jednak udawała się w stronę rodzinnej farmy, a konkretnie o sadu z jabłonkami. Dogoniłeś ją w trymiga i wylądowałeś przy niej.

- Och, to znowu pan - powiedziała trochę rozczarowana. Wyglądała jakby się śpieszyła gdzieś, a jednocześnie była na tyle uprzejma, że nie popędzała cię... za bardzo - Chciał pan coś jeszcze spytać?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Applebloom. - powiedziałem poważnie. -Nigdy więcej nie przyjmuj liścików od obcych. Nigdy. To po pierwsze. 

Po drugie - gdzie ten pan cię spotkał, w którym miejscu dał ci ten list? Mówił coś konkretnego? Skup się proszę i przypomnij sobie. To jest naprawdę ważne. 

Bardzo mi pomożesz jeśli udzielisz odpowiedzi. 

Poczekam chwilkę aż młoda coś odpowie, a potem... hm, zaryzykuję i pokażę jej ten włos.

- Słuchaj... masz może pomysł do kogo mógłby należeć ten różowy włos pachnący amoniakiem?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

//niesamowicie przepraszam, za baaaardzo opóźniony odpis

 

 

Applebloom zamyśliła się na chwilę.

- Wieee pan co... Podszedł do mnie akurat jak szłam zobaczyć się z Sweetie Belle i Scootaloo do siedziby naszej Znaczkowej Ligi. Podał do kopytka kopertę i powiedział, żebym zaniósł to panu, a pan jest w restauracji, więc poszłam do restauracji i tam pan był i panu dałam paczkę - opowiadała najskładniej jak tylko potrafiła młoda klaczka.

 

Kiedy pokazałeś jej włos, jej oczy rozszerzyły się, jakby wpadła na jakiś pomysł.

- Te włosy wyglądają trochę jakby należały do Pinkie... Może mi go pan dać? Zbadamy go z przyjaciółkami w domku i może wyjdą nam znaczki za zdolności detektywistyczne! - podskoczyła z radości.

Edytowano przez black_scroll
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dobrze... - odparłem chowając włos. - Niesety powierzyć ci tego włosa nie mogę smyku. Będzie mi jeszcze potrzebny. 

Wiedziałem że to trochę spowoduje u małej focha ale nie było to już moje zamrtwienie. 

- Nie załamuj się mała. Postaram się wpaść na dniach do szkoły i trochę opowiedzieć o moich paru akcjach podczas służby w Manehattanie. Będzie czego posłuchać. 

A następnie odfrunąłem ku centrum miasta - do Kącika Kostki Cukru. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na twarzy klaczki widać było zawód, jednak Na wieść o odwiedzinach w szkole, jej pyszczek się rozpromienił. Jednak po kilku skokach, spojrzała na ciebie podejrzliwie.

- Mam nadzieję, że nie jest pan jednym z tych dorosłych, co obiecują, a potem nie przychodzą...

Kiwnąłeś tylko głową i odleciałeś, zostawiając Applebloom samą sobie. Minąłeś gręplowaczy obłoczków - widać Rainbow Dash planowała za kilka dni jakiś większy deszcz. Nawet nie zauważyli kiedy ich minąłeś. Po chwili stałeś przed Cukrowym Kącikiem. Popchnąłeś drzwi, by ujrzeć we wnętrzu lokalu kilkanaście kucy gadających głośno o swoich sprawach. Za ladą stała klacz w średnim wieku o niebieskim umaszczeniu i różowej grzywie, błyszczącej się niczym duża porcja lukru. Wydawała kilka szarlotek. Obok niej stał wysoki chudy ogier o mocno żółtej barwie i krótkiej pomarańczowej grzywie, zaopatrzony w fartuch, muchę oraz czapkę cukiernika, patrząc na klacz jak zaczarowany.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Eh... rozumiem że można lubić słodycze, ale to już lekka przesada. Zawsze uważałem że dużo lepiej i zdrowiej jeść owoce i warzywa, niż ciasta i słodycze. Niesety wielu gliniarzy o tym nie pamiętało i szybko dorabiało się opony wokół pasa a w rezultacie problemów z robotą. 

Lokal jak lokal - nic szczególnego. Za to ta klacz... co prawda chyba mogłaby być moja matką, ale z taką grzywą... w dodatku różową. Rzadko spotyka się taki naturalny krztałt grzywy, może ją jakoś modeluje ale nie słyszałem jeszcze żeby do tego używano amoniaku.

Podszedłem najpierw do ogiera, z poważną służbową postawą. Był trochę wyższy, ale zarazem był chudy jak szczapa. Sądzę że podniósłbym go bez problemu za kark jednym kopytem. 

- Dzień dobry, komendant Barricade. - przedstawiłem się oficjalnie i pokazałem odznakę. To zawsze robiło wrażenie na laikach. - Zastałem pannę Pinkie Pie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dzień dobry! - przywitał się wesoło ogier. Zerknął na odznakę, a jego mina natychmiast spoważniała. Wyciągnął kopytko w twoją stronę. - Carrot Cake, choć wszyscy mówią mi Pan Cake, właściciel Cukrowego Kącika. W czym mogę służyć? Lukrowanego pączka i kawkę dla naszego stróża prawa?

Tymczasem, prawdopodobna pani Cake skończyła obsługę klienta i zajęła się już następnym, jednak dostrzegłeś, że delikatnie nadstawia ucha, starając się wyłapać całą waszą rozmowę.

- Ach, Pinkie - zastanowił się pan Cake. - Rano niespodziewanie wzięła wolne. Wydaje mi się, że poszła gdzieś z panną Rarity. Chyba wspominała coś o jeziorze... Czemu pan jej szuka?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...