Skocz do zawartości

Gonitwa za szczęściem - Ren Canady (Applejuice)


Draco Brae

Recommended Posts

Na życzenię Magicznej Pani Soczek, sesje rozpoczynamy od nowa. :derp2:. Everything for fun.

Imię: Ren Canady

Rodzina: matka - Neriel Canady, ojciec - Szayel Canady

Przezwisko:

Gatunek: pegaz

Wiek: 20

Wygląd:

Dołączona grafika

Cutie Mark: gitara akustyczna

Charakter: często jest zarozumiały, lecz przeważnie stara się być miły i sympatyczny. Typ luzaka - niczym się nie przejmuje, jest optymistą. Jest wygadany i charyzmatyczny.

Talent, unikatowa zdolność: granie na gitarze akustycznej i elektrycznej (choć z tą drugą czuje się bardziej swobodniej) oraz... podrywanie klaczek.

Talizman: brak

Krótka historia:

Rodzina Canady od początku była znana z utalentowanych muzycznie kucyków. Matka Rena od dziecka grała na fortepianie, a ojciec na skrzypcach. Nawet kilkoro jego kuzynów kochało muzykę klasyczną i często przyjeżdżali do Fillydelphi w odwiedziny, by razem z jego rodzicami grac piękne koncerty.

Choć Ren od dziecka słuchał pięknych brzmień instrumentów, nienawidził tak... nudnej muzyki. Wiele wysiłków kosztowało go przekonanie rodziców, że tak naprawdę "to go nie kręci". Po wielu ciężkich rozmowach rodzice zgodzili się, by ogier grał na gitarze. Odkąd poszedł na koncert pewnej gitarzystki - Eriki Cliptom - pokochał ten instrument.

Nauka szła mu świetnie. Udało mu się nawet namówić swojego przyjaciela Dave'a, by razem z nim uczył się gry na gitarze. Razem byli mistrzami w Fillydelphi.

Ren wiódł życie normalnego kucyka. Kiedy jednak poszedł do szkoły średniej odkrył, że nie jest jedynym, który woli ostrzejszą muzykę od muzyki klasycznej. Poznał dwóch kucyków - Reirę i Camerona - z którymi grał po godzinach lekcyjnych razem z Dave'em. Reira była wspaniałą wokalistką, zaś Cameron - wyjątkowo utalentowanym perkusistą.

Postanowili założyć swój zespół, który nazwali BLAST. Gdy wszyscy byli dorośli, do Equestrii trafiła gitara elektryczna i basowa, w które Ren od razu się wyposażył. Dave przejął gitarę basową i szybko się z nią oswoił.

Pewnego dnia ktoś podsłuchał ich próbę w garażu Reiry. Jak się okazało... był to Mark, jedna z najważniejszych osób w całej Equestrii. Spodobała mu się muzyka BLAST i postanowił wydać mały koncert. Jesli się uda, zostanie ich menadżerem i poprowadzi na szczyt kariery.

Banda przyjęła "wyzwanie" z ochotą. Koncert poszedł wyśmienicie - choć zagrali tylko jedną piosenkę, wszyscy cieszyli się, że w Fillydelphi wreszcie ktoś odważył się zagrać coś innego niż muzykę klasyczną. Jedynie rodzice Rena nie byli zadowoleni, lecz on nimi się nie przejmował.

Po tym sukcesie szybko pięli się w górę. Mark zadbał o to, by mieli wszystko co potrzebne. Zaczęło się od kilku koncertów w rodzinnym mieście - od najmniejszych do największych, aż w końcu przyciągnęli sobie publiczność z innych miast. Wtedy zaczęli podróżować. Ren zyskał wiele fanek, które skradły mu serce, lecz żadna nie okazała się być tą jedyną. Postanowił, że odnajdzie swoją wybrankę.

BLAST było coraz wyżej na liście przebojów. Ich kawałki puszczano na imprezach, a nawet na wykwintnych przyjęciach w Canterlot. Nadal jednak nie byli najlepsi - mieli konkurencję, którą był zespół Trapnest. Ren jednak wiedział, że z tak wspaniałymi przyjaciółmi zdoła ich pokonać i wzbić się na szczyt. Czekała go jednak jeszcze długa droga, wiele podróży i wiele innych zespołów...

Teraz jadą do Ponyville, by tam zagrać. Ren chce dać z siebie wszystko i wie, że to mu się uda.

Cel postaci: odszukać swoją wybrankę oraz pokonać Trapnest i wzbic się na szczyt razem ze swoim zespołem.

Towarzysz: Dave - jego przyjaciel od dzieciństwa.

_______________________________________________________________________________

Leżałeś sobie spokojnie na łóżku w pokoju hotelowym. Dość późna godzina, powoli męczyła Twoje oczy, a kopyta same wygrywały pomału melodie na gitarze... Czas płynął powoli, luksus pokoju jednak męczył. Samotność o takich porach nie jest przyjemna, zwłaszcza w takich pomieszczeniach. Myśli krążyły za czymś odległym, ale jednak nie znanym. Sława, spełnienie się w muzyce, luksus, fanki... To wszystko było takie bez znaczenia. Umysł pomału odpływał do krainy snów, gdy nagle ktoś wpadł do Twojego pokoju...

- Ren! Ren! - krzyczała Reira. - Trapnest też grają w Ponyville...

Te słowa były jak kubeł zimnej wody...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 1.1k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Słysząc to od razu otrzeźwiałem. Zerwałem się z łóżka. - Co? Jak to? - spytałem, patrząc na Reirę zdumiony. Nie dowierzając zacząłem krążyć po pokoju, chcąc uzbierać myśli. - Dlaczego? Przecież ten koncert był zarezerwowany specjalnie dla nas, nie było mowy o żadnym innym zespole... Zatrzymałem się, wzniosłem oczy ku suficie i opadłem bezwładnie na łóżko. - Raaaany... - jęknąłem, ponownie chwytając gitarę. - Co to za życie: mieć wszystko co się chce, a i tak ktoś musi ci utrudniać życie jak umie... Skąd o tym wiesz? - spytałem nieoczekiwanie klacz. Zauważyłem, że ona nadal stoi na środku pokoju. - Usiądź sobie - dodałem, poklepując miejsce obok siebie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Twarz Reiry wydawała się zaniepokojona. Skorzystała z Twojej propozycji i położyła się obok.

- Mark mi powiedział... a raczej, jego asystent, bo on sam się z kimś kłócił... - jej głos brzmiał strasznie...

Wydawała się przestraszona tym faktem... Faktem, że coś było nie tak... Jakby ktoś igrał z waszym losem. Twoje myśli od razu przecięło pytanie, kto mógłby podważyć zdanie Marka?

- Ponad to... będą w tym samym hotelu co my... jeszcze dziś... Co robimy Ren? - spytała niepewnie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Hej, co ci jest? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie. - Denerwujesz się aż tak bardzo, bo jakieś ciołki będą mieszkać razem z nami? Sięgnąłem po swoje okulary i założyłem je. - Zgotujemy im powitanie, a jak - powiedziałem z szerokim uśmiechem. - Zresztą, nie muszą być w cale tacy źli... Co nie oznacza, że już nie są ciołkami. - Parsknąłem śmiechem. - Reira, wyluzuj. Przeciągnąłem się leniwie na łóżku. - Spać mi się chce - wyznałem, z przerwą na ziewnięcie. - Rany... mam nadzieję, że uda mi się ich jeszcze spotkać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Sama nie wiem... Słyszałam parę opinii, że są lepsi od nas...

Reira leżała obok Ciebie, widać było po niej, że walczy z myślami.

- Może masz rację... - wstała przerywając swoją wypowiedź i siedziała do Ciebie plecami. Po czym znowu się położyła, jednak głowę miała na Twoim brzuchu. - Mam złe przeczucia. Przepraszam, śpiący jesteś... mam sobie iść?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zdziwiło mnie jej zachowanie. Do tej pory byliśmy przyjaciółmi, a zachowywała się... Rozluźniłem się jednak pod wpływem jej ciepłego dotyku i zapomniałem o wszystkich dręczących mnie myślach. - Nie - powiedziałem z lekkim wahaniem. - Możesz zostać... Nie wykonałem jednak żadnego ruchu. Nie przytuliłem jej, nie pogłaskałem po policzku, nie odgarnąłem włosów... Z inną klaczą od razu bym tak zrobił. Ale nie z Reirą. Czułem się dosyć nieswojo z jej głową na moim brzuchu. - Yyy... Możesz się odsunąć? - spytałem niepewnie. - Położę się.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Krępuje Cię moja obecność? Jesteśmy przecież przyjaciółmi.

Reira podniosła się i odwróciła do Ciebie, na jej pysku widać było uśmiech. Zaraz po tym wstała z łóżka i poszła do okna.

- Tyle fanów i fanek... Ale to kiedyś minie... a co zostanie? Martwi mnie przyszłość...

Wypowiedź Reiry, przerwało pukanie. Drzwi otworzył asystent Marka.

- Przepraszam, że przeszkadzam... Ale jak już wiecie... Trapnest ma grać w Ponyville... Co więcej będą grać razem z wami na jednym koncercie...

Asystent wydawał się lekko zdenerwowany, a Reira nieobecna...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jęknąłem głośno. - Dzięki, yyy... Steve? - podrapałem się po głowie. - Sorry, ale nie kojarzę twojego imienia. Nie chcąc wyjść na jakiegoś głupka, wstałem z łóżka i podszedłem do ogiera. - Dlaczego tak się stało? - spytałem. - Nie wiem... nie mieli wystarczająco kasy i czasu, żebyśmy mogli grać osobno? Zresztą, to może być całkiem niezła rywalizacja. - Uśmiechnąłem się. - W każdym razie, musicie wyluzować. Zawsze to wszystkim powtarzam. Z powrotem walnąłem się na łóżko. - No bo co złego może się stać? Na pewno jesteśmy od nich lepsi. Dzięki, Steve, za info. - Machnąłem kopytem w stronę ogiera. - A, zaraz. Wiesz gdzie jest Dave? Muszę z nim pogadać. A potem spotkać się z Trapnest, jak już przyjadą do naszego hotelu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Asystent Marka tylko bardziej się zmieszał. Nie czuł się zbyt pewnie obok dwóch gwiazd.

- Jestem nowy... I jestem Stan... - powiedział lekko podenerwowany. - Trapnest przyjedzie jutro z rana... Jest ktoś równie wpływowy co Mark... i droczy się z nim... ot co, dlatego grają z wami... A Pana Dave widziałem jak szedł na dach. Przepraszam, że przeszkodziłem, dobrej nocy.

Ogier wyszedł zamykając za sobą drzwi. To jakby uwolniło Reire z amoku w jakim była, bo wreszcie się odwróciła i ponownie spytała:

- Krępuje Cię moja obecność Ren? - jej słowa były spokojne, bez wyrzutów. - Chyba mam pomysł na tekst nowej piosenki...

Reira tylko się zamyśliła i już chyba nie czekała na odpowiedź...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Sama powiedziałaś, że jesteśmy przyjaciółmi, a nie parą - odparłem lekko zdenerwowany. - Pierwszy raz zrobiłaś... coś takiego. Przyjaciele nie leżą razem w łóżku w taki sposób. Zauważyłem, że Reira nuci coś pod nosem i ledwo co słucha moich słów. - Sorry, że przerywam ci natchnienie, ale wiesz gdzie idzie się na dach? Naprawdę byłem zmęczony. Musiałem jednak pogadać z moim przyjacielem. Przyjacielem... ostatnio to słowo nabrało wielu znaczeń. Po chwili dotarły do mnie słowa Stev... Stana. "Jest ktoś równie wpływowy co Mark... i droczy się z nim... ot co, dlatego grają z wami..." Czy to oznacza, że Mark kłócił się z kimś, kto ma kontakty z Trapnest i przez to wprowadził nas w takie bagno? Pewien tamten myślał, że z piskiem odmówimy udziału w koncercie... Ha, ja już im pokażę. Spojrzałem ponownie na Reirę i oczekiwałem jej odpowiedzi. Nie chciało mi się krążyć samemu po hotelu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Reira popatrzyła na Ciebie nieco zdziwiona.

- Już Cię prowadzę na dach. W ogóle dziwnie się ostatnio zachowujesz... jakby moja obecność obok Ciebie była Ci solą w oku - powiedziała z niemałym smutkiem.

Wreszcie klacz odsunęła się od okna i powoli wyszła z pokoju. Nawet się nie oglądała czy za nią idziesz...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Hej no, kurde, nie pędź tak. Podszedłem do klaczy tak, by mogła patrzeć mi w oczy. - Czego ty ode mnie oczekujesz? To ty ostatnio dziwnie się zachowujesz. Nigdy nie robiłaś... takich rzeczy. - Przeczesałem kopytkiem włosy. - Myślisz, że nagle rzucę to wszystko co było między nami i zacznę cię obmacywać jak jakiś zboczeniec? A więc nie. Westchnąłem. - Reira, nie wkurzaj się. Jesteśmy przyjaciółmi czy nie?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacz chwilę patrzyła Ci prosto w oczy. Krążył po nich smutek. To patrzenie jednak nie trwało długo, bo wyminęła Cię teatralnie.

Zatrzymała się przy windzie, nacisnęła guzik i spuściła głowę w dół.

- Wjedziesz na ostatnie piętro, pójdziesz na prawo od pokoju "Terra", znów skręcisz w prawo i pójdziesz schodami... - głos Reiry był dobity jakby zaraz miała się rozpłakać.

Winda zatrzymała się na waszym piętrze i drzwi się otworzyły. Reira tylko skierowała się do swojego pokoju...

- Okropny jesteś... Przyjaciele nie mają przed sobą żadnych granic - rzuciła pretensjonalnie.

Po tych słowach pogalopowała do swojego pokoju i słychać było dźwięk zamykanych na klucz drzwi...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jej ostatnie słowa dosłownie mnie zniszczyły. Przyjaciele nie mają przed sobą granic? Ale czy TO można było nazwać przyjaźnią? Zdecydowanie chodziło o coś więcej... - Ach, te klacze... - mruknąłem. - Powoli zaczynam mieć ich dość. Poszedłem we wskazanym kierunku. Teraz koniecznie musiałem pogadać z jakimś ogierem. Potrzebowałem męskiej i braterskiej rozmowy, a nie miliona fochów o byle co. Wszedłem na dach i zacząłem szukać wzrokiem mojego przyjaciela.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Joł, stary - rzuciłem dziarsko, podchodząc do niego. Wlepiłem na twarz jeden ze swoich sztucznych uśmiechów i powiedziałem: - Coś taki sztywny? Powędrowałem wzrokiem w niebo. - Szukasz czegoś ciekawego? - spytałem, kładąc się obok niebo. Widząc już rozgwieżdżone niebo westchnąłem z zachwytu. - Łał, nieźle. A tak w ogóle, to co ty tu robisz?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Hej... - odpowiedział ze stoickim spokojem Dave. - Myślę... Szukam inspiracji... Genialny widok co? Relaksuje, pomaga zebrać myśli.

W tej chwili wyciągnął papierosa spod gitary basowej i zapalił.

- A sory, chcesz? - spytał, jakby nie zwracając uwagi czym się truje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Westchnąłem ciężko. Zwykle nie paliłem, ale tym razem po prostu musiałem. - No - wykrztusiłem tylko i wziąłem papierosa. Chwyciłem zapalniczkę i go podpaliłem. Zakrztusiłem się dymem i zacząłem kaszleć. - Rany... - jęknąłem. - Jak ty to możesz brać? Nie czekając jednak aż moje gardło ochłonie, ponownie włożyłem papierosa do ust. Przez chwilę tak leżałem, a kiedy tytoń już się skończył, wyrzuciłem tego śmiecia gdzieś za siebie. Taa... nazywałem to śmieciem, a i tak chciałem więcej. - Daj jeszcze jednego - wychrypiałem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dave położył paczkę obok Ciebie i pozwolił by jego papieros się tlił.

- Przyszedłeś lekko strapiony... Cóż się dzieje Ren? - spytał nie odrywając wzroku od gwiazd, po chwili jednak zaczął wygrywać pewną melodie. Melodie pierwszej waszej piosenki. - Śmiało wyrzuć to z siebie – dodał, a jego głos idealnie skomponował się do melodii którą grał...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na dźwięk melodii lekko odpłynąłem, lecz zaraz zebrałem się do kupy. Spojrzałem na swojego przyjaciela. - Zawsze wiesz o mnie wszystko, nie? - mruknąłem, przeciągając się leniwie. - Chodzi o Reirę. Zamilkłem, nie wiedząc co powiedzieć. Spojrzałem w niebo z nadzieją, że jakimś cudem gwiazdy mi doradzą. Westchnąłem pod wpływem własnej głupoty. - Chodzi o Reirę - powtórzyłem. Zdenerwowany przeczesałem kopytkiem włosy. - Przecież od dawna jesteśmy przyjaciółmi. A przyjaciele... nie są razem w łóżku, nie? - Spojrzałem na Dave'a. - Reira dziwnie się zachowała. Położyła się i... No i potem się pokłóciliśmy. A ona mówiła, że to jest PRZYJAŹŃ. Myślę, że chodzi jej o coś więcej, a nie o... przyjaźń. Wyjaśnij mi to - poprosiłem. - Chyba masz większe doświadczenie z klaczami niż ja...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dave tylko pociągnął "bucha" z papierosa, powoli wypuścił dym.

- Nie wiem wszystkiego Ren. Wiem tylko to co wiem... - Wystawił przed siebie jedno kopyto jakby próbował sięgnąć gwiazd i kontynuował. - Ja z nią spałem... - powiedział spokojnie, choć jego słowa nie brzmiały spokojnie w Twojej głowie. Odbijały się od każdego zakamarka w Tobie. - Ale nie tak jak teraz zapewne myślisz, spokojnie. Ona nie może sobie nikogo znaleźć... Przez to, że jesteśmy sławni nikt nie traktuje jej poważnie, ona zwyczajnie potrzebuję oparcia... Tak jak Ty, nie ma go od rodziny - kończąc ostatnie słowa, opuścił kopyto ze zrezygnowaniem. - Co do klaczek... mam takie samo doświadczenie jak Ty... one są jak gwiazdy Ren, te które teraz obserwujemy. Ich poznanie jest dla nas kompletnie nieosiągalne, ale zachwycamy się nimi...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Racja... - mruknąłem w zamyśleniu. Jego słowa mnie zaskoczyły. Szukała oparcia... w dosyć dziwny sposób, ale było to zrozumiałe... - Słuchaj - powiedziałem. - Czy ona ode mnie oczekuje, że będę z nią chodzić? Bo na to wygląda. Niech to, zupełnie tego nie rozumiem. - Przewróciłem się na brzuch, zasłaniając twarz. Miałem tego dosyć. To było za dużo jak na moją głowę... Może stały związek nie był dla mnie... - Jest urocza - wyznałem po chwili - ale nie w moim typie. Zresztą, kurde bele, to moja przyjaciółka!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dave dopalił swojego papierosa i zaczął następnego.

- Ja za Ciebie życia nie przeżyję. Ale uważam, że samo oparcie dla niej będzie w porządku. Sądzę również, że ona nie oczekuje niczego więcej. Jest jedną z nas, bez niej nie bylibyśmy tymi samymi kucykami... Dla mnie jest jak siostra...

Dave po ostatnich słowach zmienił pozycję. Przestał leżeć tylko siedział. Teraz zauważyłeś, że leżał na plecaku.

- Chcesz cydru? - spytał z rozbrajającym uśmiechem...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dave otworzył plecak i wyciągnął z niego dwie butelki. Złapał zębami kapsel jednej z nich i skutecznie go oderwał, po czym podał Ci butelkę. Z drugą zrobił to samo. Pociągnąłeś z niej porządnego łyka. Słodki smak alkoholu, powoli spłynął przez gardło orzeźwiając.

- Wybacz, że ciepłe... Leżałem sobie na nim hehe... - Dave przerwał swoją wypowiedź pijąc cydr. Po chwili, gdy skończył głośno beknął. - Reira ma numer pokoju 77... Chyba...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...