Skocz do zawartości

Gonitwa za szczęściem - Ren Canady (Applejuice)


Draco Brae

Recommended Posts

Uśmiechnąłem się do nich.

- Dzięki... - powiedziałem niezbyt przekonująco. - Pójdę już. Cześć.

Kiedy wyszedłem, odetchnąłem z ulgą.

TAAAAAK! Mogę do nich wpadać, kiedy tylko chcę! - pomyślała ta weselsza część mojego umysłu... Ta druga jednak była piekielnie przygnębiona.

Nie wiedziałem co o tym wszystkim myśleć. Kuźwa! Weź się w garść...

Wchodząc do swojego pokoju przypomniały mi się moje własne słowa. Może potrzebuję imprezki W sumie... to niezły pomysł.

Później skontaktuję się z Cameronem. On to się zna na takich rzeczach...

Znów rzuciłem się na łóżko (co robiłem ostatnio wyjątkowo często) i zacząłem grać naszą pierwszą piosenkę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 1.1k
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Wreszcie miałeś chwilę spokoju dla siebie. Tylko Ty i gitara. Mogłeś spokojnie katować każdą strunę. Trochę ostatnio zaniedbałeś swoją najbliższą przyjaciółkę, gitarę i nie najlepiej Ci szło. Mimo to, już po trzydziestu minutach zacząłeś dawać z siebie wszystko. Czas jakoś leciał, a Ty mogłeś już zagrać bezproblemowo każdy kawałek. Tylko czy to Cię teraz luzowało..?
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na pewno wreszcie poczułem się wolny. To uczucie mną dosłownie zawładnęło. Podkręciłem wzmacniacz na maksymalną głośność. Przelewałem swoje myśli na gitarę, kopyta bolały mnie od mocnego szarpania strunami. - YEEEEEAAAAAAH! Wywijając grzywą zacząłem... tańczyć na środku pokoju. A właściwie, jeszcze bardziej dałem się ponieść. Ostre dźwięki buczały mi w głowie. Czułem się orzeźwiony, jak nowo narodzony. Udało mi się nawet zagrać pewien manewr, który ostatnio ćwiczyłem. Krzyczałem coś niezrozumiałego w rytm mojej muzyki. Odetchnąłem na chwilę i znów usiadłem. - Taaa! Położyłem się na miękkich poduszkach i spojrzałem na swoją gitarę. Jedyny prawdziwy towarzysz. Aha, no przecież jest jeszcze Dave... Ale teraz jakby wszystkie myśli odpłynęły i zupełnie zapomniałem o wszystkim. Tylko mój Ibanez i ja. Nagle zdałem sobie sprawę, jak głośno grałem. Lekko wystraszony spojrzałem w górę, oczekując jakiś gniewnych okrzyków zbulwersowanych sąsiadów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Reakcji nie było żadnej, po za westchnięciami przepełnionymi ulgą. Po chwili usłyszałeś lekkie pukanie. Drzwi się uchyliły, to był Stan. Musiał czekać cały ten czas... grałeś prawie godzinę!

- Umm przepraszam pana, panie Ren. Ale jest pan trochę za głośno. Na dole jest salka do prób... Przepraszam za najście...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- O rany, sorry. Nie ma sprawy - odpowiedziałem natychmiast. - Już skończyłem.

Uśmiechnąłem się do niego. Biedaczek... - pomyślałem, śmiejąc się w duchu.

Nagle coś mnie naszło.

- Znasz Reirę? - spytałem i oparłem się o futrynę drzwi. Rzuciłem mu znaczące spojrzenie. - Jeśli wiesz o czym mówię.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stan był już gotowy zamknąć drzwi, gdy Twoje pytanie nim lekko wstrząsnęło. Spojrzał na Ciebie z lękiem w oczach. Stanowczo nie radził sobie z towarzystwem gwiazd.

- Znam ją, jak pana, panie Ren - odpowiedział podenerwowany. - Choć fakt, zdarzyło mi się z nią rozmawiać, tak jak teraz z panem...

Cała ta sytuacja go coraz bardziej stresowała.

- Umm, jestem jeszcze panu w czymś potrzebny? - spytał z nadzieją na wiadomą odpowiedź...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie - odpowiedziałem szybko. Bratersko poklepałem go po ramieniu. - I nie musisz się niczym przejmować, Stan. Jestem tacy jak inni. Rzuciłem mu jeszcze jedno spojrzenie. - Reira trochę mi o tobie wspominała. Ale jak teraz sobie o tym myślę, to mogła żartować. Aha... jaka salka do prób? Jakaś świetlica czy co? Strasznie denerwowało mnie to, jak zachowywał się w mojej obecności. Byłem jakąś Księżniczką Celestią czy jak...? Ech... - Mów mi po prostu Ren - powiedziałem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ogier nabrał porządnie powietrza, po czym je spokojnie wypuścił.

- Nie bardzo wiem o co chodzi z panią Reirą, ale w porządku. Salka prób, jest hmm, czymś idealnym dla pa... Ciebie Ren... Wytłumione pomieszczenie, dość duże. A wszystko to by cały zespół mógł spokojnie grać - skończył odpowiadać i wreszcie ze spokojem przełknął ślinę. - Mogę jeszcze jakoś pomóc?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Aaa... o taką salę chodzi. Dzięki, możesz już iść - powiedziałem i odszedłem od niego, znów kładąc się na łóżku i beznamiętnie gapiąc się w sufit. - A nie! Poczekaj - wykrzyknąłem, nie ruszając się z łóżka. - Jeśli możesz, to sprowadź tu Dave'a. I, nie mówiąc nic więcej, wtuliłem się w poduszki, chcąc się zdrzemnąć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ogier bezszelestnie wyszedł, zamykając za sobą drzwi w ten sam sposób. Drzemka przyszła niespodziewanie, a wszystko przez wczorajszy cydr. Był naprawdę dobry, ale zbyt rano zrywał z wyrka. Powoli odpoczywałeś w ten sposób. Świat jakoś leciał, układany przez Twoje mary. Obudziło Cię, wejście Dave'a. Stał na środku pokoju, trzymając kopytem swoją głowę. Spojrzałeś na zegarek, było grubo po jedenastej...

- Czeeeść stary... Chciałeś coś ode mnie? - spytał głośno dysząc. - O, na słodką Celestie, moja głowa... - dodał rzucając zdanie jakby w powietrze...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Cześć. Co ci jest? - spytałem, szczerząc się do niego. - Za dużo cydru? Parsknąłem śmiechem i podszedłem do lustra, robiąc przy tym swoje miny. - Trapnest już przyjechało - poinformowałem go. - I udało mi się poznać dwa kucyki z tego zespołu. Klaczki. - Rzuciłem mu znaczące spojrzenie. - Rika i Riza... Rozmarzyłem się przez chwilę, a potem westchnąłem. - Dobrze, że je spotkałem. Czuję się trochę lepiej. A moja gitara całkowicie mnie uleczyła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dave przyglądał Ci się krótką chwilę, pokręcił łbem, po czym usiadł na Twoim łóżku.

- Nabijaj się, nabijaj. A czyim cydrem się wczoraj raczyłeś... Ojjjejuśku - jęknął i chwycił się za głowę. - Masz coś przeciw bólowego? A co do tych klaczek, to nie daj się im. Jeszcze wyciągnął z Ciebie najsoczystsze rify! - zakrzyknął Dave, ale chyba pożałował tego co zrobił bo znów chwycił się za łeb.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prychnąłem. - Sam siebie posłuchaj. Czemu mamy robić sobie z nich wrogów? Są spoko... Nawet lepiej niż spoko. Zresztą, co ja ci będę opowiadał. Wyjąłem z szuflady jakieś tabletki. - Chyba przeciwbólowe - powiedziałem, rzucając mu lekarstwo. - Aż tak ci moje granie przeszkadzało? - Spojrzałem na niego zdziwiony. - O rany... Opadłem na łóżko. - Wcale nie wyglądają, jakby miały jakiś... niecny plan czy coś. Są miłe i słodkie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dave złapał leki dość niezdarnie, po czym zażył porcję.

- Czy ja mówię o byciu wrogami? Po prostu uważaj - odparł. - Po za tym skoro są i miłe, i słodkie to coś innego musi być nie tak. Nie sądzisz? - spytał, tak jakby ciągle rozważał to co powiedziałeś. - Yyy grałeś coś dziś? O kur.. Spałem jak zabity na tym dachu... Ahahaha...aauu... Moja głowa.

Dave znów złapał się za swój czerep i zasłonił oczy.

- Nie masz czegoś do picia? - spytał z nadzieją...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dave powoli wstał i skierował się do kuchni.

- Śmiej się, śmiej... w ogóle to Stan mnie obudził na tym dachu. Nie ogarniam - krzyknął z kuchni. Po chwili wrócił ze szklaneczką wody. - Może coś jeszcze opowiesz mi o tych klaczkach, co? - spytał i pociągnął kilka łyków ze szklanki. - I w ogóle o tym całym Trapnest...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Westchnąłem marzycielsko i rozłożyłem swoje skrzydła, opierając się teraz na ich miękkich piórach. - No wiesz... Są strasznie słodkie. I przepiękne... Tylko czasami zdawało mi się, że są dla siebie kimś więcej niż tylko przyjaciółkami. - Wzruszyłem ramionami. - Może tylko ja tak myślę. Mówiły mi też coś o reszcie swojego zespołu, są tutaj na tym korytarzu. Riza ma świetną gitarę, o wiele lepszą od mojej. Podobno robiona na zamówienie. A Rika gra na basie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dave przeszył Cię wzrokiem, po czym dopił wodę w szklance.

- A idź Ty Casanovo... Mówiłem Ci, wszystkiego mieć nie można... Hmm - westchnął Dave. - Reszta zespołu jest na tym korytarzu? Cały poziom dla dwóch zespołów? Zagrał bym sobie jakąś próbę na pokaz przed nimi... ale najpierw to się wyśpię chyba...

Po tych słowach odstawił szklankę do kuchni i pomału zaczął kierować się do wyjścia od Ciebie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaśmiałem się. - Ja już chyba dałem próbkę swoich możliwości. Aż Stan przyszedł do mnie i powiedział, żebym zszedł do jakiejś sali na dole. Podniosłem się i usiadłem na krawędzi łóżka. - Wiesz, Dave, wszystkiego mieć nie można, ale do niektórych rzeczy warto dążyć - powiedziałem, przyglądając się swoim kopytkom. - Sam tylko jeszcze nie wiem czy mi na nich zależy. Niby były miłe, sympatyczne, chciały mi pomóc, do tego są takie... Jęknąłem głośno i znów się położyłem. - Wyobraź sobie taką sytuację. - Uniosłem kopytko w górę, chcąc bardziej wczuć się w słowa, które wypowiadałem. - Pewien wyjątkowo utalentowany ogier, członek fantastycznego zespołu rockowego, zakochuje się w jednej klaczce z innej bady. Na koniec okazuje się, że ona jest już związana z kimś innym, do tego z inną klaczą, równie piękną jak ona, a tamten ogier kończy na zaspokajaniu swoich potrzeb w jakiś brudnych klubach, bo przeszedł załamanie nerwowe i nie potrafi już dobrze grać na gitarze i wywalili go z zespołu. Parsknąłem krótkim śmiechem. - Jestem prorokiem, Dave.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dave aż zatrzymał się w połowie drogi do drzwi.

- No pogrzało Cię stary - powiedział i odwrócił się do Ciebie z uśmiechem na twarzy. - Jak w gównie to po uszy razem! Ale nie dziś... hahah. Ale teraz tak serio - Dave nagle spoważniał. - To zły pomysł byś się z nimi spoufalał bardziej niż przyjaźń. Ucierpisz na tym stary, a nikt tego nie chce... Jeśli one faktycznie są razem, to zapomnij o nich jak najszybciej!

Słowa Dave'a były takie szczere, prawdziwe i poparte czymś dziwnym... Twój przyjaciel martwił się o Ciebie. Po mimo bólu głowy, przeanalizował scenariusz jaki założyłeś i szybko go skomentował...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie jestem pewny czy tak jest. Jedna z nich powiedziała coś w stylu "lubię z tobą grać" i strasznie się zarumieniły. Do tego Riza jak zauważyła, że obserwuję Rikę, to... yyy... no wiesz. Odniosłem wrażenie, że też jest nią zainteresowana. A najlepsze jest to, że w ich pokoju jest tylko jedne, wielgachne łóżko. Zaskoczony własnymi słowami stuknąłem się w czoło. - Cholera, może serio są razem. Niech to. Niezłe dupcie. Szkoda, że zmarnują się w taki sposób.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dave wywalił na Ciebie oczy i parsknął śmiechem.

- Zmarnują? Dobry jesteś... Jeśli chodzi o zabawę to ciekawe jest. Ale patrząc na to jak na związek, to co Ci do tego zboczeńcu jeden! - zażartował. - Nie ogarniam Cię stary. Hmm, teraz tak z innej beczki... Zorganizował byś jakąś próbę? Pograł bym ze wszystkimi...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nikt mnie nie ogarnia - odparłem. - Próbę? Jasne. Nie wiem tylko czy Cameron nie jest zajęty - jeśli wiesz co mam na myśli. Reira coś mi mówiła, że ostatnio zamknął się w pokoju z jakimiś klaczkami. Aaa! No właśnie. Jakoś się z nią pogodziłem. Ale mam już jej serdecznie dosyć. Strasznie mnie wkurza. Ziewnąłem i machnąłem kopytkiem w kierunku Dave'a. - No dobra, idź. Coś wymyślę, tylko najpierw się jeszcze trochę prześpię.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Następny zboczuch - kontynuował żarty. - Dobra jak coś jestem w pokoju 79, a Cameron w 73... Narka.

Dave pomału wyszedł. Zostawił Cię samego z Twoimi przemyśleniami. Ciężko Ci było zasnąć, zważywszy na to, że przed chwilą dopiero wstałeś. Godzina również nie była pomocna. Powoli zbliżała się dwunasta...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie chciało mi się ani spać, ani wstawać z łóżka. Okropne uczucie... Jęknąłem głośno i ukryłem twarz w kopytkach, zastanawiając się co robić. Może wysłać Stana, żeby wszystkich zebrał? Heh... Biedaczek. Może lepiej nie. Ciekawe, gdzie był teraz Mark... Nie mając innego wyboru, wstałem z głośnym stęknięciem i podrapałem się odruchowo po głowie. Dwunasta... już tak późno. W sumie to nie zrobiłem dzisiaj nic konkretnego, tylko tarzałem się w gównie. A gównem można nazwać wszystko. Tutaj jednak chodziło o ten cały, durny świat i o mnie. Ych... Zachowuję się jak jakiś stary dziad. - Weź się w garść! - krzyknąłem i potrząsnąłem głową ze złości. Gitara pomogła bardzo. Z nadzieją spojrzałem gdzieś w przestrzeń. Zagranie z zespołem może da jeszcze więcej "ukojenia". Założyłem swoją gitarę na plecy i wziąłem okulary. Wolnym krokiem skierowałem się do pokoju Reiry. Zapukałem i, nie czekając na jej odpowiedź, powiedziałem: - Próba na dole z całym zespołem, przyłaź! To samo zrobiłem z resztą. Na chwilkę tylko zawahałem się przy pokoju Camerona. Zszedłem na dół do salki, o której wspominał Stan, i czekałem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...