Skocz do zawartości

[Grimdark] Fallout_Equestria: Towarzysze podróży


Nightmare

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 820
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Szybko osuszyłam kufel i zapłaciłam. Niestety, z 500 kapsli zostało mi już około 260. Pożegnałam się z barmanem, który "jak na barmana" był bardzo miły i ruszyłam do domu Pokemony. Na wszelki wypadek uniosłam się w powietrze, bo troszeczkę się bałam, że pijaczki przyjdą, chociaż po czymś takim będą mieli do mnie uraz do końca życia. Dzieci i kotek zniknęły, ławka opustoszała, a oprócz strażników na wagonach i mnie nikogo na zewnątrz nie było. Po rozejrzeniu się poleciałam w kierunku domu Pokemony cichutko pogwizdując.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pegazica gmerała w jakimś urządzeniu, które leżało na stole. Jej kopyta i skrzydła były już ubrudzone jakimś smarem, ale Poke wydawała się zbyt skupiona na swych działaniach, by zwracać na to uwagę. Po kilku kolejnych przekręconych śrubach starła prawym kopytem pot z czoła, zostawiając na nim ciemną smugę. Jej mieszkanko było skromnie urządzone, kuchnia, sypialnia i pokój przypominający salon, do którego się wchodziło, przybywając do domu. W tym właśnie pomieszczeniu siedziała skupiona Pokemona.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Widząc, że Pokemona mocuje się z jakimś urządzeniem postanowiłam jej nie przeszkadzać i rozejrzeć się po domu. Niestety, na umycie grzywy nie było co liczyć może w Wieży Tenpony będzie taka możliwość. Na szczęście była lodówka, która, ledwo działała, ale można było umieścić tam jedzenie. Widocznie Pokemona używała jakiejś prądnicy, czy czegoś w tym stylu. Po schowaniu tam mojego jedzenia wróciłam do salonu, w którym siedziała Pokemona. Zauważyłam, że już skończyła pracować. 
- Schowałam swoje jedzenie do tamtej lodówki, która stoi w kuchni. - Powiedziałam do niej uśmiechając się. - Co naprawiasz? - Zapytałam zaciekawiona.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- A tam, takie małe cuś. Myślałam nad czymś, co pozwoli pegazom szybciej latać, ale raczej to nie będzie działać. Jutro to przetestuję - powiedziała z uśmiechem. - Jeśli się udało, sprzedam projekt z kilkaset kapsli.

Delikatnie podniosła urządzonko i położyła je na najwyższej półce w pokoju, tuż obok kolekcji innych maszynek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie obraź się, ale obawiam się, że może nie wypalić. Pegazów jest bardzo mało na pustkowiach, a ty jesteś pierwszym pegazem, którego tutaj poznałam - Powiedziałam oglądając urządzenia na półce. Wygląd niektórych od razu mówił do czego są przeznaczone, ale niektóre wyglądały jakby zostały stworzone nie dla kucyka, ale jakiejś innej istoty. 
Zaburczało mi w brzuchu. Postanowiłam, jednak poczekać aż Pokemona zrobi coś do jedzenia. Ja nie potrafiłam zrobić czegoś dobrego z przedwojennego jedzenia. 
- Ja mam dwie siostry. Młodsza rysuje, a starsza pomaga przy PipBuckach. A ty skąd jesteś?
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Nie jestem jedynym pegazem. Jest jeszcze Navis i kilkanaście innych... - rozłożyła kopytka. Zachichotała, słysząc burczenie dobiegające z twojego żołądka. - Dobra, lepiej umyję się i zrobię kanapki.

Następnie szybkim krokiem pomaszerowała do sypialni, z której zapewne miała dostęp do łazienki, nucąc przy tym jakąś melodyjkę z radia. Jednak twoją uwagę przykuło coś innego. Otóż, obok innych urządzonek niewiadomego celu zobaczyłaś coś przypominające PipBucka, ale jego pokrywa była otwarta, jakby ktoś zamierzał obejrzeć środek urządzenia.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uderzyłam się kopytkiem w pyszczek. Do sypialni zerknęłam tylko raz, więc nie zauważyłam łazienki. No nic umyję się przed snem w końcu i tak muszę umyć jedynie grzywę. Zainteresowało mnie czemu nie powiedziała skąd jest. Może, po prostu nie chce o tym mówić. Kontynuowałam oglądanie wynalazków na półkach. Moją uwagę przykuło urządzenie podobne do PipBucka.

Pokrywa z ekranem została, otwarta tak, że można było ujrzeć "wnętrzności" urządzenia. PipBucka zdejmować potrafił tylko kucyk ze Stajni. Oznaczało to, że Pokemona albo mieszkała w Stajni albo te urządzenie gdzieś znalazła. Oglądnęłam je uważając, by czegoś nie zniszczyć, po czym odłożyłam "zegarek" z powrotem na półkę. Położyłam się na kanapie i kontynuowałam czytanie książki którą kupiłam u Ditzy. Temat zamieszkania Poke i PipBucka miałam zamiar poruszyć, gdy będziemy jadły.

Edytowano przez Socks Chaser
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Po kilku minutach wróciła Pokemona z potarganą grzywą. Z uśmiechem na pyszczku skierowała się do kuchni, wyjęła chleb z szafki oraz stokrotki, po czym rozpoczęła przygotowywanie kanapek. Po pokrojeniu chleba, pomiędzy dwie kromki włożyła po garści stokrotek, które polała wyjętym z szuflady na przyprawy, sosem vinegret (czy jak to się pisze). Chwilę później jedzenie było gotowe, talerze stały na stole, a Poke zaprosiła cię do stołu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

(Winegret ^^) 
 
Usiadłam przy stole. Na talerzyku stała apetycznie wyglądająca kanapka ze stokrotkami polana sosem "Winegret", który często robiła mama Lucky Gambit. Był on głównie używany do wzbogacania smaku warzyw i sałatek, ale jedzenie go z kanapką nie było złym pomysłem. Stokrotki wyglądały na świeże, więc prawdopodobnie ktoś w okolicy miał ogródek. Od razu ugryzłam spory kawałek, który równie szybko przełknęłam. 
- Oglądałam wynalazki na półkach i zobaczyłam PipBucka. - Powiedziałam głupio się uśmiechając. - Jeśli mogę wiedzieć... skąd go masz? Mieszkałaś w Stajni?
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Atmosfera lekko się napięła. Pokemona żuła kanapkę, a kiedy zapytałaś o urządzenie, przełknęła i powiedziała poważnym tonem:

- To nie moje. Dla Navis się zepsuł, a że miałam projekt, to postanowiłam naprawić. Myślę, że jeśli jeszcze trochę w nocy popracuję, to naprawię do jutra.

Po tych słowach dokończyła kanapkę i włożyła talerz do zlewu. Następnie skierowała się do swojego "pokoju roboczego".

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy Pokemona opuściła kuchnię od niechcenia wzruszyłam kopytami. Ot, po prostu gdzieś znalazła i tyle, skoro ja opuściłam Stajnię, to ktoś inny pewnie też. Tyle, że mnie wyróżniało jako takie wyszkolenie, a jeśli wyjdzie taki, na przykład piekarz, to nie da rady. Zginął, zostały kości, Navis znalazła, Zabrała PipBucka i tyle. W końcu nikt nie będzie otwierał PipBucka dla zabawy, bo to jest "poważna maszyneria", a grzebać w środku powinno się jedynie wtedy, gdy trzeba. 
Dokończyłam moją kanapkę, a talerz zostawiłam w zlewie. Otworzyłam torbę którą położyłam obok stołu, by sprawdzić, czy wciąż mam szampon, który "niepotrzebnie" wzięłam ze Stajni. Przeszłam przez salon informując Pokemonę "że idę się umyć" i ruszyłam w kierunku łazienki. Po minucie walki z kurkami i "wężem" dokładnie zmoczyłam swoją grzywę i wtarłam w nią trochę szamponu. W krótkim czasie po całej łazience rozniósł się zapach przypominający woń róż, tyle że mocniejszy. Następnie zmyłam całą pianę i dokładnie wytarłam ją za pomocą ręcznika. Od razu poczułam się o wiele świeżej i co najważniejsze - byłam czystsza. Jakimś cudem w torbie znalazł się też grzebień. Przyczesałam się trochę i wróciłam do salonu, w którym pracowała Pokemona. Noc była dość zimna przez niektóre dziury w wagonie wiał wiatr. Nie było mi zimno w kopytka, ale w skrzydła niestety tak. Usiadłam, więc na kanapie, przykryłam się kocem i kontynuowałam czytanie książki.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pokemona wzięła PipBucka, kilka narzędzi i zabrała się do pracy. Powoli wybierała ze środka różne części, wszystkie dokładnie czyściła, nie pomijając nawet śrubki. Jakby od dawna miała z nimi do czynienia. Wciąż miała na pyszczku ten sam wyraz skupienia. Nic jej nie rozpraszało, żaden szmer.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kontynuowałam czytanie książki co jakiś czas zerkając na Pokemonę, która naprawiała PipBucka. Musiałam przyznać, że z boku patrząc tym swoim zamyślonym wzrokiem na urządzenie wyglądała nawet ładnie. W pewnym momencie pomyślałam nawet "Szkoda, że już kogoś mam", ale szybko te myśli odgoniłam. Gdy, jednak przewróciłam stronę w książce znów pojawiły się "chore" myśli. Gdy energicznie pomachałam głową zniknęły tym razem na dobre. Na wszelki wypadek zaczęłam też myśleć o mojej rodzinie i przyjaciołach żeby jeszcze nie wróciły. Musiałam, jednak przyznać, że Poke bardzo mi się podobała. Pięknie... nawet nie wiem gdzie się urodziła a ja już się zakochałam... że też musi być coś takiego jak "miłość od pierwszego wejrzenia"! Nie przeszkadzało mi, jednak to, że coś do Pokemony poczułam. Miałam nawet cichą nadzieję, że nie jest to zwykłe zauroczenie i do czegoś między nami dojdzie. Zostało mi teraz mieć nadzieję na to, że to uczucie odwzajemni.

Walnęłam się kopytkiem w pyszczek, gdy uświadomiłam sobie o jakich głupotach mówiłam. Nie chodziło mi o pomylenie nietoperza ze źrebakiem tylko o Lucky Gambit. Niestety, od chwili opuszczenia Stajni, gdy jestem niewyspana od czasu do czasu widziałam dziwne rzeczy lub gadałam głupstwa. W skrócie: Do Gambit coś czułam, ale ona wolała być jedynie moją przyjaciółką, czyli tego uczucia nie odwzajemniała.

Gdyby klacz nie była zajęta naprawianiem PipBucka od razu zauważyłaby, że patrzę na nią tak jakbym chciała powiedzieć "Wiesz... jesteś bardzo ładna.". Do tego na moim pyszczku pojawił się niezły rumieniec, który zauważyłby pewnie nawet mój dziadek, który całe dnie siedział przed telewizorem zajadając biszkopty. Znał na pamięć większość przedwojennych seriali, a jak tylko z powierzchni przynieśli stare kasety z filmami, od razu pobiegł wsadzać je do odtwarzacza.

Nie chciałam jeszcze spać, ale w końcu moje oczy zaczęły się zamykać. Gdy skończyłam czytać rozdział o szukaniu jedzenia ułożyłam głowę na poręczy kanapy i zasnęłam. Może to i lepiej... przynajmniej już nie będę głupot mówiła.

Edytowano przez Socks Chaser
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W nocy śniły ci się okryte cenzurą sny o Pokemonie i Lucky. Było się czego wstydzić... Gdy się obudziłaś, było południe, na stole stały już kanapki, takie jak wczoraj i kartka z napisem: "Wyszłam oddać Navis PipBucka. Poke". Do tego jeszcze szklanka wody mineralnej. Jednak tobie migały przed oczami obrazy ze snu...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powoli otworzyłam oczy. Może nie było tego po mnie widać, ale cieszyłam się, że wreszcie wstałam. Szkoda, tylko że tak późno. W jednej z książek, które znajdowały się w Stajni przeczytałam, że sen może być czymś w stylu podróży duszy do innych wszechświatów. Na samą myśl o tym wzdrygnęłam się, ponieważ mój sen należał raczej do takich, których powinnam się wstydzić. Spojrzałam w stronę drzwi do kuchni. Na stole stał talerz z kanapkami, szklanka wody i kartka. Z napisów na kartce wywnioskowałam, że Pokemona poszła oddać Navis PipBucka. Zlazłam z łóżka, a po kilku krokach potknęłam się o własną torbę. Moje ubranie leżało na kanapie, pistolet i urządzenia na kopytka w torbie, a pistolet maszynowy był oparty o "łóżko". Chciałam coś zrobić, cokolwiek, ale nie wiedziałam czym, by tu się zająć pod nieobecność Pokemony. Podniosłam się z ziemi. Bolały mnie chyba wszystkie stawy. Otworzyłam drzwi do sypialni przez którą musiałam przejść, by wejść do łazienki i "przemyć" oczy. Wolałabym tę łazienkę mieć nawet obok kuchni, ale nie przy sypialni. Gdyby ktoś chciał do łazienki iść, przypadkiem, a to coś zobaczy, a to się o czymś dowie, a jak ktoś ma coś do ukrycia, to pewnie schowa, to w "Strefie Zamkniętej" - Swojej własnej bazie, w której ma łóżko, szafki i stolik nocny. 
Przed oczami migały mi obrazy z tego cholernego snu. odkręciłam trochę zimnej wody i zamoczyłam w niej swój pyszczek. wytarłam się i zaczęłam szukać sobie jakiegoś zajęcia. Niestety, oprócz słuchania piosenek nie miałam nic do roboty. Położyłam się na kanapie i włączyłam jakąś piosenkę. Miałam zamiar leżeć i gapić się w sufit aż do powrotu Pokemony. No chyba że, znajdę sobie jakieś zajęcie.
Edytowano przez Socks Chaser
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzałam na klaczki, po czym kontynuowałam gapienie się w sufit. Z PipBucka wydobyła się piosenka śpiewana przez Sapphire Shores. Nie lubiłam jej. Wolałam jakąś gitarę lub "muzykę elektroniczną". Zbytnio się muzyką nie interesowałam i słuchałam tego co mi się spodoba, ale piosenki Sapphire Shores, po prostu mi się nie podobały. 
Zauważyłam, że moje stosunki z Navis się poprawiły. Teraz częściej się uśmiechała. Pewnie ta zebra coś jej powiedziała. Dla mnie, jednak zebry były wrogami i do nich trzeba było strzelać, a nie gadać. Zabijały, więc trzeba było się odpłacić. Do tego zawsze mówiono mi, że to one doprowadziły do zniszczenia "świata". Co prawda były ministerstwa, ale tata zawsze mówił "Miały możliwości, ale lepiej jest mieć wszystko w zadzie i liczyć na cud". Mój tata był bardzo spokojnym kucykiem, który tolerował i akceptował wszystko, co się wokół niego działo. Gdy, jednak się ktoś o ministerstwa pytał on potrafił opowiadać kilka godzin o korupcji, lenistwie i głupocie jakimi szczyciły się ministerstwa. O tym wszystkim dowiedział się od dziadka, który dowiedział się od swojego taty, który dowiedział się od kogoś innego. Pewnie nikt nigdy się nie dowie jak na prawdę było, ale ja uznałam, że "Zebra to wróg, a ministerstwa sprawiły, że Equestria została zniszczona".
Zerknęłam ukradkiem na Pokemonę. Na moim pyszczku, podobnie jak wczoraj pojawił się ogromny rumieniec. teraz już byłam pewna, że się w niej zakochałam. Nie wiedziałam, jednak jak się, za to wszystko zabrać ani nawet co jej powiedzieć, więc pomyślałam sobie, że "Jakoś to będzie". Jak będzie trzeba od razu wszystko powiem i zostanie mi tylko czekać na reakcję.
Edytowano przez Socks Chaser
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacze od razu skierowały się do kuchni, szepcząc coś o technologii. Po chwili wróciły, a Navis trzymała najobrzydliwszy posiłek, jaki mógłby jeść kuc. Martwą mysz oblaną sosem BBQ, do tego jeszcze z sierścią. Jednak zanim klacz zdołała ją postawić na stole, ktoś zaczął walić w drzwi. 'Przysmak' wylądował na podłodze, a obie klacze pobiegły do drzwi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzałam na martwą mysz. Zrobiłam minę jakbym chciała powiedzieć "Co tu się do cholery dzieje". Na moim pyszczku pojawił się lekki uśmiech, a przez chwilę nawet myślałam, że to jakiś żart. 
Ktoś zaczął walić w drzwi. Nie pukać tylko walić takie głośne "Bum, bum, bum!" jakby ktoś naparzał w te drzwi ciężką deską. "Pewnie chcą coś sprzedać" pomyślałam sobie. Wyłączyłam muzykę z PipBucka i czekałam na rozwój sytuacji.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie zobaczyłaś tego, kto uderzał w drzwi, jedynie to, że Navis wybiegła z domu po usłyszeniu słów tej osoby. Ich też nie usłyszałaś. Poke wpadła do pokoju, w którym siedziałaś ze strachem w oczach.

 - Chodź, szybko! - krzyknęła i ruszyła za czarną klaczą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zeszłam z łóżka i wzięłam swoje rzeczy. Szybko nałożyłam koszulę, by mieć dostęp do magazynków. Coś mi mówiło, że skończy się na jakiejś strzelaninie. Zaczęłam żałować, że jedzenie schowałam do tej starej lodówki. Jeśli, to miejsce zostanie rozwalone nie będzie żarcia i pewnie wszyscy popadają z głodu. Teraz najważniejsze było jak najszybsze opuszczenie domu. Wyjęłam z torby pistolet i urządzenia na kopytka i ruszyłam w kierunku drzwi. W locie nałożyłam je na kopyta i doczepiłam pistolet.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy wyszłam na zewnątrz zauważyłam, że prawie całe miasto zgromadziło się pod sklepem "Absolutnie Wszystko". Wyglądało na to, że raczej lodówki nic nam nie rozwali. W tłumie pewnie stała nawet tamta zebra, która rozmawiała z Navis, ale nie miałam zamiaru jej szukać. Chciałam jak najszybciej dowiedzieć się co się tam dokładnie dzieje. Większość strażników stała w tłumie. Ci co zostali na murach ciągle zerkali na ten sklep. Ze środka wagonu słychać było dźwięk tłuczonego szkła. 
Znalazłam wzrokiem kuca, który wyglądał na miejscowego dowódcę. Najdelikatniej jak mogłam przepchnęłam się przez tłum, by znaleźć się, jak najbliżej niego. Gdy wreszcie przelazłam przez ten potok gapiów zostało mi tylko podejść do ogiera. Przyjaźniłam się z klaczą, która pracowała w naszym szpitalu, który znajdował się w Stajni. Mówiła, że przed wojną w ratowaniu życia najbardziej przeszkadzało to, że wokół rannego od razu zbierały się kucyki, otaczały go tak, że ten nie mógł łapać powietrza i do tego lekarze musieli się przez nich przepychać. W tym przypadku strażnicy stali z tyłu. Musieliby się przepychać przez ten tłum i tracić cenny czas. Zauważyłam, że ten "policjant" jest raczej ode mnie starszy, a, skoro go nie znałam wypadałoby mówić do niego "pan". 
- Wybaczy pan, że zapytam, ale... co tu się właściwie dzieje? - Spojrzałam na niego pytająco. Jeśli nie mieliby zamiaru wchodzić tam zbyt szybko pewnie nie wytrzymałabym i sama tam wparowała.
Edytowano przez Socks Chaser
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dotarła do ciebie Pokemona. Dowódca cię nie usłyszał, dalej stał z kamienną twarzą. Pegazica wyprowadziła cię z tłumu.

 - Socks... Chodzi o Ditzy... - powiedziała. - Ona... Wiesz... Ghule... - jąkała się, a z jej oczu poleciały łzy. Widać było, że raczej ta wiadomość nie należy do dobrych.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...