Skocz do zawartości

[Grimdark] Fallout_Equestria: Towarzysze podróży


Nightmare

Recommended Posts

Unosząc się w powietrzu odwróciłam się w kierunku "warczenia" Navis. 
- Czego chcesz? - Zapytałam ponuro jeszcze, nim zobaczyłam, kto jest za mną. Po chwili usłyszałam Pokemonę. Po chwili poczułam mocne uderzenie. Zauważyłem kawałek głowy ghula pegaza, który we mnie uderzył. Potrafiłam opanować moje skrzydła, ale on się na chwilę na mnie zawiesił unieruchamiając skrzydła. Gdy już puścił próbowałam jakoś uciec, ale spojrzałam w dół. 
Pode mną było całe stado ghuli galopujących przed siebie. Nim zdążyłam, chociaż krzyknąć ze strachu straciłam przytomność. Byłaby, to trochę śmieszna śmierć. Nawet nie mogłam się od Navis oddalić, bo od razu napotykałam przeszkody. Chyba, że to były, po prostu przypadki. Gdybym ruszyła główną drogą... 
Obudziłam się w jakimś namiocie. K***a... znów miałam przebywać w tym cholernym obozie z wkurzającym nietoperzem, klaczą, która zachowywała się, jak nienormalna i jedyną normalną, która jeszcze coś dobrego dla mnie robiła, ale przez tę nienormalną wątpię, by wciąż miała do mnie tak wielkie zaufanie. Podjęłam próbę poruszenia kopytkiem i skrzydłem.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 820
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Głowę miałaś owiniętą bandażem. To samo było z twoim prawym kopytem. Były unieruchomione, zdaje się jakimś zaklęciem. Po minucie do namiotu wszedł "mały, latający szczur" pchając miskę z kaszą. Nie lecił z powodu zabandażowanego skrzydła, konkretnie lewego. Nie wyglądał już na skorego do żartów, czy figli. Spojrzał na ciebie z wielkimi oczkami pełnymi skruchy oraz przeprosin, jakby pytał: "Zaprzyjaźnimy się?"

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Na głowie miałam bandaż, przez co moja grzywa lekko opadała mi na oko. Zdmuchnęłam ją. Nie lubiłam jak coś mi przysłaniało widok. Moje kopytko się nie ruszało. Byłam uziemiona z tą debilką i jej zwierzakiem.Wydawało mi się też, że nie miałam czucia w skrzydłach. Krótko mówiąc, - Od teraz widocznie byłam niepełnosprawna. No, chyba że to przez, to, że upadłam, a kopytko czymś unieruchomili. 
Do namiotu, w którym leżałam wszedł Batty. Pchał ze sobą miskę z kaszą. Miał zabandażowane lewe skrzydło. Pewnie Navis stała i udawała psa, gdy on naparzał w ghule. Popatrzył na mnie tymi swoimi cholernymi oczkami jakby chciał prosić o zaprzyjaźnienie się z, nim. 
- Ja miałam się odwalić od "waszego życia", więc wy możecie się odwalić od mojego - Powiedziałam patrząc w górę. Spróbowałam zjeść trochę kaszy, ale nie mogłam odpowiednio się zgiąć ani wstać. Lewym kopytkiem nie mogłam się podeprzeć, a prawe się nie ruszało. 
- Dobra... możesz mi pomóc z tą kaszą? - Zapytałam ze zrezygnowaniem. Może i mogłabym się z, nim zakolegować, ale tej próby obrażenia mnie w nocy, po prostu bym nigdy nie wybaczyła. Każdy, kto, chociaż raz mnie obraził mógł być pewien, że ja będę o tym pamiętać.
Edytowano przez Socks Chaser
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Maluch pokiwał łebkiem i złapał patyczek leżący obok. chwycił jeden koniec w zęby, a ten bardziej płaski koniec zanurzył w kaszy. Następnie uniósł go z wyraźnym wysiłkiem i oparł o miskę tak, że wystarczyło byś pochyliła lekko głowę, aby zlizać kaszę z końcówki patyka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lekko pochyliłam głowę i spróbowałam coś zjeść. Gdy już nie dawałam rady się bardziej zbliżyć do "łyżki" otworzyłam pyszczek i zębami chwyciłam patyczek. Zebrałam językiem kaszę i odłożyłam patyk.

- Dzięki. - Uśmiechnęłam się. Nie miałam ochoty na dalsze jedzenie. Sprawiało mi, to zbytnią trudność. Na szczęście pod kocem było mi bardzo ciepło. - Długo tu będę leżała? Co się tak dokładnie stało?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nietoperz podrapał się prawym skrzydłem w podbródek, a po chwili wybiegł, abo raczej szybko "wydreptał" z namiotu. Po następnej chwili wrócił z PipBuckiem Navis. Z głośnika wydobył się jego piskliwie wkurzający głosik:

 - Kiedy ty się zderzyłaś z ghulem, Naiiis próbowała je zatrzymać przed pożarciem ciebie, a ja z Pokemiiiną ciągnęliśmy ciebie z dala od nich. o ile mi wiadomo, to Naiiis dalej negocjuje...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- I tak jej nie lubię. Irytuje mnie jej zachowanie, - Westchnęłam. Ten nietoperek nie był aż taki zły, ale o tym co działo się wczoraj nigdy nie zapomnę. - Będę mogła jeszcze ruszać tym kopytkiem? - Wskazałam głową na prawe kopytko ukryte pod kocem. 
Podobnie jak moja siostra lubiłam rysować i nawet nieźle mi, to wychodziło. Najczęściej rysowałam siebie lub moich przyjaciół. Niezbyt dobrze szło mi rysowanie z ołówkiem w pyszczku, więc mama zrobiła mi coś w stylu paska, który nakładało się na kopytko, by móc rysować bez używania pyszczka. Był on od trzymania ołówka i kredek. Gdybym nie mogła ruszać prawym kopytkiem od razu wróciłabym do Stajni i już nigdy nie myślała o powrocie na pustkowia.
Edytowano przez Socks Chaser
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 - Hmm... Z tego, co wiem, to dalej opatruje sobie rany - pisnął PipBuck, a kolejna łyżka kaszy poleciała w górę. Ta już została postawiona za szybko, przez co dostałaś kaszą w oko. Batty padł na plecy, piszcząc ze śmiechu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolejną łyżkę nietoperek postawił za szybko, przez co dostałam nią w oko. Na szczęście je zamknęłam, ale i tak zabolało. Batty zaczął się śmiać, a mi zrobiło się bardzo przykro i smutno. 
- Zamknij ryj! - Krzyknęłam stanowczym głosem, po czym spróbowałam popchnąć go lewym kopytkiem prosto w miskę.
Edytowano przez Socks Chaser
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nietoperz wpadł do miski z kaszą. Zaczął się szamotać, przez co myślałam, że się dusi. Po chwili wylazł z miski i kontynuował śmianie się. Zrobiło mi się jeszcze smutniej, że ktoś zamiast mnie przeprosić śmieje się z tego, że dziabnął mnie łyżką w oko. Nie chciałam ubrudzić sobie kopytek w kaszy, więc jedynie odwróciłam głowę. Nie chciałam pokazywać przy, nim, że się smucę, ale w końcu zaczęłam od czasu do czasu pociągać nosem. W końcu przewróciłam się na bok, zakryłam pyszczek kopytkiem i zaczęłam wycierać łzy i cichutko płakać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mocno pociągnęłam nosem. Denerwowało mnie to, że ktoś najpierw sprawi, że stanę się smutna, a potem próbuje mnie przeprosić. Gdyby było to niechcący, to jeszcze bym zrozumiała. Batty dziabnął mnie łyżką w oko przypadkiem, ale śmiał się świadomie. 
- Było się nie śmiać. Wątpię w to, że będziemy dobrymi przyjaciółmi. Jak już, to jedynie kolegami. Czegoś takiego nie wybaczam i nie chodzi mi o dziabnięcie w oko łyżką. - Powiedziałam wycierając łezki. - Nawet takie zwykłe zaśmianie się z kogoś może zniszczyć przyjaźń co nie? - Dodałam stukając go kopytkiem w czoło. - Wystarczyło mnie przeprosić, za to dziabnięcie. Weź już lepiej idź dobra?
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To było mi o tym k***a powiedzieć. - Mruknęłam ponuro. Nietoperz wyszedł z namiotu, a ja zostałam sama z tą cholerną kaszą. Na szczęście ja nie byłam nią obrzucona. Koc też nie. 
Chciałam jak najszybciej się stąd wynieść i ruszyć do Wieży. Najlepiej byłoby pójść bez Navis. Ten latający szczurek był nawet fajny, ale jego właścicielka była, po prostu najbardziej wkurzającą klaczą na całym świecie. Położyłam się na grzbiecie próbując usłyszeć to, co dzieje się na zewnątrz.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nagle usłyszałam na zewnątrz jakiś głos. Coś w stylu upadającego ciała. Spróbowałam wstać, ale nie mogłam się porządnie podeprzeć lewym kopytkiem. Sięgnęłam do torby, która leżała obok mnie. Urządzenia były w środku, ale bez używania obu kopytek nie mogłam ich założyć. Przyciągnęłam ją do siebie zębami i otworzyłam. Z trudem wygrzebałam swój pistolet i chwyciłam go w pyszczek. Spróbowałam jakoś otworzyć namiot, ale kopniaki raczej w takich sprawach pomagały.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wycelowałam pistoletem w namiot. Miałam zamiar wystrzelić w, nim dziurę, ale szybko zrezygnowałam z tego pomysłu. Jeśli na zewnątrz działo się coś złego" mogłabym zaalarmować kogoś, kto byłby wrogo nastawiony. 
Kontynuowałam kopanie. W końcu moje kopytko przebiło się przez namiot robiąc w, nim sporą dziurę. Pchnęłam kopyto w dół rozrywając wejście do namiotu przez którą mogłam już przejść. Chciałam nawet śmiać się z radości. Trzymając pistolet w pyszczku nie miałam możliwości szybkiego przeładowania. Posiadałam, więc jedynie ok. 20 strzałów. Z torby wyciągnęłam sznur i nóż. Po jakimś czasie siłowania się z sznurkiem przywiązałam ostrze do lewego kopytka tak, by móc kogoś zakłuć. Po kilku minutach udało mi się wreszcie stanąć na "czterech kopytach". Nie mogłam, jednak jednym ruszać, więc można było powiedzieć, że stałam tylko na 3. Powoli wyszłam z namiotu uważając, by nie zrobić niepotrzebnego hałasu i co najważniejsze - Nie upaść.
Edytowano przez Socks Chaser
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Postawiłam kopytka na trawie przed namiotem. Kilka metrów przede mną leżał martwy ghul, a dookoła niego kolejni. Nie zbliżałam się do nich. Jeszcze, by jeden wstał i mnie załatwił. Do tego przeraźliwie od nich cuchnęło gnijącymi zwłokami. 
Spróbowałam zrobić krok do przodu. Zachwiałam się i z trudem utrzymałam równowagę. Przydałaby mi się jakaś kula. U nas, jeśli ktoś stracił kończynę lub nie mógł nią ruszać, to korzystał ze specjalnego wózka. Obok namiotu znajdował się kij wyglądający na dość mocny. Był on wbity w ziemię, a jego koniec był rozwidlony tak, by dało się na, nim podeprzeć np. broń. Moja prawa noga wesoło dyndała lub stała nieruchomo. Oparłam swoją prawą nogę o kija i wyjęłam z ziemi. Za pomocą reszty sznura przywiązałam nogę do badyla. Teraz już mogłam jakoś chodzić. 
Ruszyłam przed siebie mijając ciała. Zauważyłam Batty' ego, który ciągnął coś do jednego z namiotów. Schowałam pistolet do kabury. Dobrze, że przynajmniej nie zdjęli ze mnie ubrania. Dokuśtykałam w końcu do nietoperza. 
- Co tu się stało?
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Cicho bądź! - Powiedziałam głośno tak, by nie przywabić ghuli, ale, na tyle by nietoperz się uspokoił. - Najpierw pokaż co jest w worku. Potem idziemy szukać Pokemony i Navis. Ja ledwo co chodzę, więc będziesz musiał pomagać mi w przeładowywaniu broni i od czasu do czasu mnie osłaniać. Jeśli trzeba będzie opuścić, to miejsce pomożesz mi nałożyć torbę. 
Rozwiązałam sznurek, którym przywiązałam nóż do kopytka. Ostrze upadło tuż przy "szczurku". 
- Jak będzie trzeba trochę ich tym podziobiesz.
Edytowano przez Socks Chaser
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...