Skocz do zawartości

[Grimdark] Fallout_Equestria: Towarzysze podróży


Nightmare

Recommended Posts

  • Odpowiedzi 820
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

(Wybacz, że post trochę dziwny. Presja czasu, czy jakoś tak. :P
 
Nagle kiecka zniknęła, a ja znowu byłam obrana w koszulę Stajni. Moja fryzura też się zmieniła. Było mi trochę szkoda, ponieważ zdążyłam się do niej przyzwyczaić, a do tego pewnie nawet ładnie w niej wyglądałam. Kiedyś miałam podobną. Była dłuższa od tej którą aktualnie miałam, a grzywka przysłaniała mi prawe oko. No i nie była aż tak bardzo rozczochrana. Nawet zachciało mi się do tej fryzury wrócić. 
Moje rozmyślania nad tym, czy warto zmienić fryzurę przerwało przypomnienie sobie o tym, że obiad już dawno się skończył, czyli pewnie mogłam już od stołu odejść. 
- Niech zgadnę... pewnie zaraz dowiem się, że zostałam jeszcze na coś zaproszona? - Zapytałam się z miłym uśmiechem. Może i brzmiało, to trochę jakbym była zirytowana, ale chciałam się w miarę uprzejmie zapytać, czy mogę opuścić dom Navis.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiwnęłam głową na "Tak". Navis zniknęła w pomieszczeniu obok, pewnie salonie. Pokemona zdążyła już zasnąć opierając się o blat stołu. Niczego do roboty nie miałam. Na osiemnastą do restauracji i tyle. Postanowiłam poczekać w mieszkaniu Navis do godziny siedemnastej, a następnie spacerkiem ruszyć do umówionego miejsca spotkania. 
Spojrzałam na Pokemonę. Gdy spała wyglądała o wiele ładniej. Wyciągnęłam z kieszonki na ubraniu kartkę papieru i ołówek. Chciałam ją koniecznie narysować. Gdybym, chociaż nie spróbowała pewnie ciągle bym sobie przypominała o straconej okazji. Rzadko rysowałam linie pomocnicze i podobne rzeczy. Zawsze zaczynałam od kopytek, a kończyłam na głowie. Później rysowałam najpierw głowę, a kończyłam na kopytkach. Takie rysowanie zaczęło mi bardziej odpowiadać. 
Zaczęłam od narysowania kółka. Później kopytka, zasłaniające pewną część głowy i pyszczek. Teraz należało narysować jedynie zamknięte oczy, grzywę i część grzbietu. Miało, to być czymś w stylu portretu, czy jakoś tak.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przez zmianę pozycji przez Poke musiałam teraz rysować z pamięci. Narysowałam grzbiet i oczy. Starałam się nie zapomnieć kształtu grzywy klaczki. Czy była rozczochrana, czy opadała na kopytka...ostatecznie po chwili namysłu narysowałam lekko rozczochraną grzywę przysłaniającą lewe oko i opadającą na kopyta. Podpisałam się swoim imieniem pod podpisem umieściłam datę, a nad postacią na obrazku napisałam najładniej jak tylko umiałam "Pokemona". Rysunek nie był aż taki zły. Wszystko się zgadzało i tylko grzywa nie była aż tak bardzo zgodna z oryginałem. Myślałam nad tym, by dać cienie. Lekko pokolorowałam ołówkiem niektóre miejsca tak, by, chociaż dawało, to złudzenie cieni. Teraz wyglądało, to dobrze..., a nawet BARDZO dobrze. 
Zaczęłam żałować, że wybrałam zawód ochroniarza. Mogłam iść na jakiegoś rysownika, malarza. Ktoś, kto potrafił ładnie rysować i malować był w Stajni bardzo potrzebny. Wtedy moje prace dawałyby dla mnie większą satysfakcję, a do tego może, by kogoś uszczęśliwiały. Szkoda było, jednak dość wysokiego stopnia. Może i był on zdobyty dzięki pomocy taty, ale tak, czy siak trochę szkoda byłoby zmieniać zajęcie, gdy jest się kimś w stopniu Sierżanta. Zdążyłam już, jednak zapomnieć, jaki miałam stopień. Równie dobrze mógłby, to być porucznik. 
Zerknęłam na PipBucka. Trochę ściskał on moją nogę. Musiałam poprosić Pokemonę, by go jakoś naprawiła i nauczyła go zdejmować. Najpierw należało go zresetować, następnie urządzenie same przestawało trzymać się mojej nogi. Jedynym problemem było to, że nie potrafiłam resetować PipBucków. Gdzieś słyszałam, że można je też ot tak zdjąć, ale mój akurat takiej opcji nie posiadał. Próbowałam śrubokrętem, wykałaczką, spinką, ale on wciąż trzymał i nawet nie rozluźnił uścisku. Chętnie zdjęłabym go, ale był bardzo użyteczny mimo niewygody jaką sprawiał. 
Zostawiłam kartkę z rysunkiem na stole. Może ten obrazek, by się dla Pokemony spodobał. Schowałam ołówek do kieszeni i opuściłam dom. Miałam jeszcze czas na krótki spacer.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...
Trochę zdziwił mnie brak kucyków. Widocznie wciąż pracowały lub siedziały w szkole... ciekawe, czy oni mieli szkoły. Co prawda trzeba nauczyć źrebaka czytać i pisać, ale z historią Equestrii było o wiele trudniej. Kartkę i ołówek się zawsze znajdzie, ale książek, które opowiadały o dawnych dziejach zbyt dużo nie było. Większość posłużyła za zamiennik drewna do ogniska lub została wywalona, byle, gdzie. Te, które jakoś przetrwały były zniszczone i odczytanie, chociaż kilku zdań sprawiało dla mnie sporą trudność. 
Żadnych zajęć, zero kucyków i mało atrakcji. Wieża może i była bardzo bezpieczna, ale długie przebywanie tutaj mogło się pewnie skończyć zanudzeniem na śmierć. Muzyka jakaś była. Dało się ją słyszeć z nielicznych działających głośników. Niestety, były, to głównie utwory za, którymi nie przepadałam. 
Przystanęłam obok restauracji, w której miałam spotkać się z Knight. Ciekawiło mnie jak brzmi jej pełne imię. "Knight" było jedynie skróceniem jej prawdziwego imienia. Na mnie dla przykładu mówili "Socks". Oparłam się o ścianę myśląc nad jakimś zajęciem. Oprócz łażenia w kółko nie miałam nic do roboty. 
Wyciągnęłam swoje kapsle z kieszeni i przeliczyłam je. Za 50 kapsli raczej mogłam dostać jakąś książkę. Przy okazji dostałabym też odpowiedź na pytanie "Czy na pustkowiach są jeszcze książki, które da się czytać". Schowałam swoje kapsle z powrotem do kieszeni, po czym ruszyłam na poszukiwania jakiejś księgarni.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podczas mojej wędrówki po Wieży nie znalazłam żadnego szyldu z książką. Było, jednak coś, co przypominało książkę. Trochę trudno opisać wygląd, ale od razu można było stwierdzić, że to jakieś urządzenie, które służyło do odtwarzania tekstu. Coś podobnego miał PipBuck. Można było zapisywać jakieś notatki, historyjki tak samo, jak na tym urządzeniu. 
Zbytnio mnie do takiej elektroniki nie ciągnęło. Wolałam książki zrobione z papieru, a nie jakiegoś metalu i kabli. Do tego pewnie musiałabym zapłacić, za to niewiarygodną ilość kapsli. Skoro Ditzy miała kartki na swoją książkę, to w Wieży powinni mieć ich kilkanaście razy więcej. Postanowiłam wrócić do mieszkania Pokemony i tam poszukać książek. Skoro taka z niej majsterkowiczka, to pewnie miała też jeden egzemplarz tego urządzenia.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Drzwi do mieszkania klaczy były otwarte. Widocznie nie bała się o to, że ktoś wejdzie do domu i coś ukradnie. 
Po krótkich poszukiwaniach znalazłam jakąś książkę. Była bardzo stara o czym świadczyły pożółkłe strony. Tytuł brzmiał "Jak, to kable stały się PipBuckami". Można było, więc wywnioskować, że jest to książka o tym jak powstał PipBuck. Zawsze coś do poczytania. Otworzyłam ją na pierwszej stronie i zaczęłam wertować szukając jakichś ciekawych informacji taki jak... zdejmowanie PipBucka! W tej książce musiało być coś o tym.
Edytowano przez Socks Chaser
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ta książka była kompletnym nudziarstwem, o tym, jak składano kabelki, jak powstało Stable-Teh (czy jakoś tak) i jak wyglądały eksperymenty nad PipBuckami. Pisało, że podczas ich wykonywania zginęło chyba ze sto kucyków.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ta książka okazała się oczywiście chyba najnudniejszą lekturą jaką czytałam. Było coś o tym jaką, to trudność sprawiało podłączenie kabelka do odpowiedniego miejsca, jak powstało Stable-Tec i jakie "ciekawe" eksperymenty robiona na PipBuckach. Bezskutecznie szukałam, chociaż wzmianki o tym jak zdejmowano PipBucki, jak wygląda odpowiedni mechanizm. Nie znalazłam też czegoś o resetowaniu PipBucków. 
Gdzieś w połowie był fragment o eksperymentach. Pisało tam, że z powodu eksperymentów zginęło 100 kucyków. Zignorowałam ten fragment. Nie mogli przeprowadzać eksperymentów na normalnych kucykach. Jedynie te, które popełniły jakieś przestępstwo mogły zostać do nich dopuszczone. W sumie... nawet wyszło na dobre. 
Odłożyłam książkę na miejsce, w którym ją znalazłam. Przed opuszczeniem mieszkania przyczesałam się w łazience i wygładziłam ubranie. Gdy obejrzałam się w lustrze zauważyłam, że wyglądam trochę jak stereotypowy oficer - Taki co stoi z tyłu uzbrojony w pistolet i zagrzewa żołnierzy do walki. Ubrany w coś w stylu prochowca z wysokim kołnierzem i z czapką na głowie. 
Gdy mundur nie wyglądał już jak zakurzone 100 letnie ubranie opuściłam mieszkanie Pokemony i udałam się w stronę restauracji.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy dotarłam do restauracji Knight jeszcze nie było. Spojrzałam na PipBucka. Zegar wskazywał godzinę 17:40. Restauracja zaczęła wypełniać się kucykami, a już wtedy, gdy opuściłam mieszkanie Pokemony mogłam zobaczyć mieszkańców wieży. 
Gapiłam się, jak głupia na pary kucyków. Pary zawsze kojarzyły mi się jedynie z zakochaniem, miłością. Zrobiło mi się trochę smutno, ponieważ ja nie miałam nikogo. Do tego przyjaciółki szukałam chyba na siłę. Knight, jednak mnie widocznie polubiła, więc raczej przyjaciółkami mogłyśmy zostać... i to pewnie takimi "najlepszymi". Weszłam do restauracji i zajęłam miejsce znajdujące się najbliżej drzwi tak, by Knight nie musiała mnie długo szukać.
Edytowano przez Socks Chaser
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zajęłam miejsce przy stoliku. Zespół zaczął grać, a restauracja zaczęła wypełniać się kucykami. Wyglądało, to trochę tak jakby upchnięto w niej populację jakiegoś miasta. Większość stolików była zajęta. 
Zbliżała się 17:55 a Knight wciąż nie było. Może coś się stało i nie mogła przyjść. Mogła też przestraszyć się Batty'ego, ale to wydawało mi się trochę głupie. Postanowiłam, jednak jeszcze poczekać. W końcu każdy mógł się spóźnić.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Im dłużej musiałam czekać coraz bardziej się denerwowałam. Bałam się, że Knight w ogóle nie przyjdzie. 
Zegar, ledwo wybił godzinę 18, gdy w drzwiach restauracji stanęła Knight. Klacz szybko mnie zobaczyła i uśmiechnięta przysiadła się do mojego stolika. Odwzajemniłam uśmiech. Nie wiedziałam jak rozpocząć rozmowę. Wolałabym, gdyby, to mój rozmówca pierwszy coś powiedział. Postanowiłam najpierw przywitać się standardowym "Cześć". 
- Cześć Knight. - Przywitałam się z uśmiechem na pyszczku.
Edytowano przez Socks Chaser
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacz zdjęła swoje juki. Wyglądała tak jakby bardzo się do tej restauracji śpieszyła. Pewnie skończyła pracę dość późno i chciała zdążyć na godzinę 18. Nie byłabym zła, gdyby Knight się spóźniła, ponieważ każdemu mogło się to zdarzyć. 
- Można powiedzieć, że nie było źle, ale nie było też dobrze. Miałam problemy ze znalezieniem jakiegoś ciekawego zajęcia - Odpowiedziałam - Wyglądasz na... zdyszaną? Chyba można to tak nazwać prawda? Nie pogniewałabym się gdybyś się spóźniła, więc nie musiałaś się tak śpieszyć. - Zapewniłam klacz. Uśmiech wciąż nie schodził mi z pyszczka.
Edytowano przez Socks Chaser
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przytaknęłam w odpowiedzi. Po kilku sekundach do naszego stolika podszedł kelner. Zauważyłam, że był to ten sam ogier co wcześniej. Akurat dobrze się składało, ponieważ z kucykami, które się jako tako znało można było się łatwiej dogadać. 
- Dla mnie naleśniki z twarogiem oblane syropem czekoladowym i cydr - Powiedziałam z uśmiechem do kelnera. - A ty Knight? Jeśli chcesz mogę ci trochę kapsli dołożyć. - Zwróciłam się do mojej towarzyszki.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...