Skocz do zawartości

[Grimdark] Fallout_Equestria: Towarzysze podróży


Nightmare

Recommended Posts

Powoli otworzyłam oczy. Nawet nie zdjęłam przed snem ubrania. Zaczęłam, jednak odzyskiwać czucie w nodze i ogólnie lepiej się czuć. Pewnie dzisiaj lub jutro mogłabym już, nim ruszać. 
Leniwie wstałam, przywiązałam kij do nogi i poprawiłam ubranie. Rozpięłam wejście do namiotu i wyjrzałam na zewnątrz. Wszystko było poskładane i ładnie poukładane na wozie. Obok namiotu stała mała deseczka, na której leżała kanapka. Jak tak dalej pójdzie będę od tych kanapek uzależniona. Nie wiedziałam, kto robił te kanapki, ale były bardzo smaczne. Na mój rozum robiła je Pokemona. 
Gdy już zjadłam kanapkę zaczęłam składać namiot przy okazji rozglądając się za Navis lub Pokemoną.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 820
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Gdy tylko złożyłam namiot zauważyłam za wozem jakiś ruch. Navis i Pokemona wrzucały do wozu swoje rzeczy. Pociągnęłam za sobą namiot i wrzuciłam go na wóz. Wróciłam też po "talerz". Z obozu już nic nie zostało, więc w każdej chwili mogłyśmy wyruszać. Obeszłam wóz dookoła sprawdzając, czy jeszcze się trzyma.

- Navis możesz zdjąć już czar z mojej nogi? - Zapytałam się, gdy znalazłam się przy towarzyszce.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jeszcze? - Zapytałam zaskoczona. - Batty mówił, że po tygodniu będzie można ten czar zdjąć. Czyli dopiero jutro będę mogła tą nogą ruszać? - Wskazałam na nieruchomą nogę. Jeśli ten dzień upłynąłby tak samo, jak inne bym dała radę, ale, gdyby mieli nas zaatakować bandyci byłabym pewnie pierwsza do odstrzału. Przy okazji rozglądnęłam się za Batty' m. 
- A, gdzie jest Batty?
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie odpowiedziałam. Navis jak zwykle była wkurzona pewnie o te ghule. Jakby nie mogła tej złości okazać wcześniej. Zaczęła ciągnąć wózek w stronę wieży. 
Dookoła wieży rozciągały się spore ruiny. Wyglądało, jednak na to, że trzeba będzie latać po wielkich mostach, które rozciągały się po całym mieście lub łazić po labiryncie budynków. Niestety, wiele jakoś się trzymało dając kryjówkę dla różnych stworzeń i kuców. 
- Jak zamierzacie dotrzeć do wieży? - Zapytałam zwracając się do Navis. Widocznie, to ona była tutaj dowódcą. Pewnie między budynkami. Większość mostów zostało zniszczonych, a z wozem raczej latać się nie dało.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Navis odpowiedziała mi krótko "Bez twojej paplaniny". Skoro tak bardzo nie chce ze mną podróżować, to wystarczyło poprosić. Ja chętnie bym ją zostawiła. Powoli zbliżałyśmy się do ruin, a pierwsze domy były już dosyć blisko.

- Da się zrobić. - Odparłam patrząc w oczy klaczy. - Daj mi tylko zabrać moje rzeczy i już mnie nie ma. - Miałam już jej dość. Jakoś bym do tej wieży doszła a, potem znalazła kogoś, kto mógłby czar z nogi zdjąć. Nie był, to skomplikowany czar. Używano takich w Stajni, gdy ktoś coś sobie złamał. Potem tylko znaleźć kogoś lepszego od Navis lub podróżować sama. Bardziej odpowiadałaby mi jednak pierwsza opcja. Niezbyt mi odpowiadało samotne podróżowanie. Do tego podobno niektórzy zaczęli mówić do siebie i rozmawiać ze sobą, byleby mieć, z kim pogadać...

Edytowano przez Socks Chaser
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tia... dzięki. - Uśmiechnęłam się lekko. Jeśli coś miało mnie tutaj trzymać to była, to jedynie Pokemona i chęć dotarcia do wieży bez uszczerbku na zdrowiu. Do tego kogoś takiego jak Navis zbyt często się nie spotykało. Już sam, jej wygląd mógł odstraszyć sporą grupę wrogów. Niestety jej nastawienie skutecznie sprawiało, że chciałam "drużynę" opuścić. Poke spróbowała mnie jeszcze pocieszyć. Postanowiłam, więc jeszcze zostać. W Wieży, po prostu byśmy się rozdzieliły.

Edytowano przez Socks Chaser
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ruszyłyśmy dalej. Navis na szczęście się zatkała, ale po tym co powiedziała Pokemona spodziewałam się ciągłego marudzenia. Kucyki takie jak ona zawsze słyszały wszystko. 
Po południu dotarłyśmy do pierwszych budynków. Nie pamiętałam jak się to dokładnie nazywało, ale pewnie przedmieścia, obrzeża, czy jakoś tak. Wieża Tenpony górowała nad większością budynków. Podobno dużo znaczyła lub ktoś ważny tam był. Nawet sama Rarity od Ministerstwa Wizerunku nadawała nazwę. Dookoła wieży leżały zgliszcza otaczające cel mojej podróży niczym armia broniąca swego generała. 
Billboardy też przetrwały. Do tego dało się coś z nich wyczytać. Na jednym z nich pisało wielkimi literami: 
"Kucyki kochają śmiech. Zebry nie rozumieją radości i boją się jej." 
Przynajmniej tutaj mówili prawdę. Zebra musiała na prawdę być bardzo dobra i miła żebym mogła się z nią, chociaż zakolegować. Wyglądało, to niestety trochę, inaczej. Ja pewnie ze względu na moją "naturę" bym się z nią zaprzyjaźniła... 
Kątem oka zauważyłam zielone płomienie znajdujące się niedaleko mnie przy jednym z budynków. Zaciekawiona podeszłam trochę bliżej, by się mu przyjrzeć. Gdy znalazłam się w miarę bezpiecznej odległości podniosłam z ziemi mały patyczek i wrzuciłam do ognia. Byłam ciekawa co się z, nim stanie. W końcu ogień miał zielony kolor, więc mógł też mieć jakieś "zdolności".
Edytowano przez Socks Chaser
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Patyk objął się płomieniem i zmienił kolor na czarny. Ogień jak ogień, tyle że zielony i pewnie znajdował się tu dość długo. Coś takiego dało się wytworzyć za pomocą silnej magii, a coś mi podpowiadało, że gdy megaczar w Manehattanie został zdetonowany mógł nastąpić duży wybuch magicznej mocy, który stworzył takie "anomalie". 
Chodź, bo cię zostawimy! 
Odwróciłam się w kierunku głosu. Navis i Poke były już kilka budynków dalej. 
- Dobra, dobra... 
Rozpostarłam skrzydła i uniosłam się jakiś metr nad ziemią. Wyżej nie mogłam, ponieważ nieruchome kopytko mi trochę przeszkadzało. Powoli podleciałam do klaczek stanęłam na ziemi.
Edytowano przez Socks Chaser
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szłyście razem, mijając ruiny budynków. Niegdyś mieszkały tu setki kucyków. Jednak w tym momencie miasto było opuszczone. Zgliszcza domów zajmowały każdą powierzchnię Manehattenu. W oddali wciąż majaczyła wieża, górująca nad miastem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Navis ruszyła dalej, a ja za nią. Kabura z pistoletem była przy kopycie, więc w każdej chwili mogłam do niej sięgnąć. Gorzej z "Komarkiem". Żeby, nim strzelać musiałam stanąć na tylnych kopytach, a z tym zbyt dobrze sobie nie radziłam. 
Miasto wyglądało na opuszczone. Teraz jedynymi mieszkańcami byli bandyci. Co prawda niektórzy mogli gdzieś się schować, ale, gdzie... w piwnicy? Megaczar może nie rozwalał doszczętnie wszystkiego na swojej drodze, ale kucyki, które znalazły się w jego zasięgu pewnie znikały, ponieważ szkieletów aż tak dużo nie było. I tak mieli szczęście. większość "kościotrupów" miała na sobie pozostałości po ubraniach. Czarne, spalone i z łatwością dające się rozerwać. Wolałabym zginąć od strzału w głowę niż od podpalenia.
Chciałam zapytać się jaką drogą dokładnie idziemy. Szybko zrezygnowałam z tego pomysłu. Navis pewnie znowu czepiałaby się o to, że jej "przeszkadzam".
Edytowano przez Socks Chaser
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Maszerowałyśmy jeszcze przez jakiś czas. Jedynymi odgłosami otoczenia było stukanie kopyt. Przynajmniej nic nas nie zaatakowało... 
Nagle usłyszałam głośny krzyk. Czułam się tak jakby ktoś krzyczał mi do ucha najgłośniej jak tylko mógł. Szybko położyłam jedno kopyto na ucho, a głowę przysunęłam bliżej unieruchomionej nogi. Jakoś wytrzymałam te kilka sekund po, których krzyk się skończył. Złapałam w pyszczek pistolet znajdujący się w kaburze przy kopycie. Niestety, ten pistolet był przeznaczony głównie dla jednorożców. Został jakoś zmodyfikowany, by urządzenia, które zazwyczaj nosiłam na kopytach mogło je "trzymać", ale nie mogłam go nałożyć bez pomocy obu kopytek lub kogoś innego. Przez, to musiałam trzymać go w pyszczku, ale przez jego budowę nie mogłam porządnie wycelować. 
- So... so fie dsieje? - Wyciągnęłam pistolet z pyszczka. - Co się dzieje? - Zapytałam jak najciszej, ale tak, by Pokemona lub Navis mnie usłyszała.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

 - Ghule - mruknęła Navis, zdjęła linę, która trzymała ja z wózkiem i wystrzeliła w powietrze. Pokemona złapała wasze rzeczy. Część podała tobie, a resztę wzięła na swój grzbiet. Nie wyglądała na zesztywniałą ze strachu, bardziej na lekko przerażoną. Zostawiła wóz i ruszyła na przód.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ghule... no w mordę. Wolałabym, żeby załatwili mnie bandyci, a nie zginąć zagryziona przez dawne kucyki. Navis wyleciała w powietrze, a Poke pozdejmowała rzeczy z wozu. Połowę wzięłam ja, a resztę ona. Najszybciej jak tylko mogłam wzniosłam się w powietrze i ruszyłam za nią.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krzyków i ghuli ani widu ani słychu. Może się zatrzymały przy wozie lub mieszkały niedaleko i chciały tylko przegonić nas z ich terytorium. W końcu, jednak nie musiałyśmy lecieć na łeb na szyję. Odsapnęłyśmy i poszłyśmy dalej. Po jakimś czasie zaczęło się robić coraz ciemniej. 
Z pistoletem w pyszczku rozglądałam się dookoła. Szłam przy Pokemonie. Ona rozglądała się po lewej, a ja po prawej. Takie wzajemne ubezpieczanie się. Navis leciała z przodu. Gdy tylko zrobiło się najciemniej Navis odleciała w bok. Strzału nie było słychać, więc nikt nie mógł jej postrzelić. Pierwszy odruch - rozstrzelać każdego kogo się zobaczy. Szybko, jednak zapanowałam nad sobą i wycelowałam w miejsce w, które upadła Navis z zamiarem załatwienia wroga lub uspokojenia go w przypadku, gdyby był, to, po prostu przestraszony kucyk, który uznał nas za bandytów lub ghule.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...