Skocz do zawartości

[Mature] Ten jedyny klejnot (Generalek)


Panda Hippis

Recommended Posts

Wszelkie myśli, pytania, wątpliwości ulotniły się niemal natychmiastowo. Cholernie dobrze całuje... Chociaż się na tym nie znałem. Objąłem ją przednimi kopytami - jednym głaskałem ją po grzywie, drugim zacząłem powoli zjeżdżać ku jej jędrnemu zadowi. Nie myślałem nad tym, co robię. Nie przerywałem pocałunku. Oh, ona naprawdę dobrze całuje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klaczka, tak samo jak Ty, nie zamierzała oderwać się od Twoich ust. Wręcz przeciwnie! Powoli zaczęła wsuwać swój języczek do środka Twojej jamy ustnej. Jej mały przyjaciel zaczął bawić się Twoim językiem. Pewnie świetnie się przy tym bawiła, bo co chwila było słychać ciche pojękiwania.
Clear przestała Cię obejmować. Jednym swoim kopytkiem, chwyciła Twoje, które powoli zjeżdżało po jej grzbiecie i docisnęła nieco mocniej do siebie. Chciała, byś poczuł to jej miękkie futerko. Natomiast drugim kopytkiem jeździła sobie po Twoim brzuszku, najwyraźniej drażniąc Ciebie. Jakoś nie spieszyło jej się, by zjechać kopytkiem nieco niżej, gdzie może Cię i ją to zainteresować bardziej...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Cały płonąłem. Spróbowałem odpowiedzieć na zaczepki jej języka. Pierwszy raz całowałem się z języczkiem. To było wspaniałe.

Ah, to futerko, te kształty... To tylko dopełniało przyjemność pochodzącą z pocałunków. Jej kopyto głaskało mnie po brzuchu. Próbowała drażnić? Ha, odpowiem ty samym.

Zacząłem poruszać kopytem przy jej tyłeczku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czując, że Ty też próbujesz się z nią drażnić, klaczka przerwała pocałunek i spojrzała na Ciebie z szerokim uśmiechem. Puściła Twoje kopytko, które jeździło sobie gdzieś w pobliżu jej tyłeczka i dała Ci solidnego klapsa. Nie był on silny, ale mógł zaboleć. Clear cicho zachichotała i zaczęła masować miejsce uderzenia. Klaczka wzdychała i powoli swoim drugim kopytkiem zjeżdżała coraz niżej Twojego brzuszka. Od niej, i nie tylko, wydobywała się wilgotna maź. Jedno z jej kopytek było już całe mokre, a Twoje dopiero się takowym stawało. Pearl dała Ci szybkiego całusa w policzek i powoli przemieszczała się w dół.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zamknąłem oczy, czując jej pocałunki na swojej szyi. Szybko zjeżdżała w dół, spryciula. Przestałem głaskać jej zad i przejechałem kopytem dookoła na podbrzusze. Ciekawe, jak to ci się spodoba. Zacząłem głaskać, naciskać, masować, przesuwając kończynę coraz bardziej w dół. W końcu poczułem na futrze wilgotną lepką maź. Dotarłem do celu. Najpierw delikatnie dotykałem, jeżdżąc po krawędziach, potem zacząłem szybko głaskać, naciskając. Wilgoć obejmowała już całe kopyto.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Mmm... Ale dobrze... - wyszeptała Clear. - Zaczynamy...
Klacz nie zastanawiała się długo nad tym, co ma robić. Sprzedała kolejnego klapsa, po czym szybko położyła się przy krawędzi łóżka. Miała kontakt wzrokowy z Twoim... Narządem rozrodczym. Chwilę się na niego patrzyła, oblizała wargi i chwyciła w kopytko. Nie mogła objąć go całego, był po prostu za duży. Powinieneś być z tego dumny! A wracając... Pearl powoli przesuwała swoim kopytkiem w górę i w dół. Znów Cię drażniła, tylko, że tym razem, było to przyjemniejsze. Clear robiła coraz większe oczy na widok Twojego narządu, który stawał się większy. Klaczka zostawiła twój, już czerwony, tyłeczek w spokoju i zaczęła Cię łaskotać. Chciała, żebyś zaczął się śmiać, bawić... 
- To moja ostatnia noc... Albo... Zostanę na dłużej... - powiedziała cicho Pearl.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zachichotałem, kiedy zaczęła łaskotać. Oj, wrażliwy na to byłem. Chwyciłem ją za ramiona i upadliśmy razem na podłogę. Zaśmiałem się, po czym zacząłem także ją łaskotać. Chciałem usłyszeć jej cudowny śmiech. Zanurzyłem twarz w jej kasztanowej grzywie.

- Właśnie... Zostań... - szepnąłem jej do ucha. Zacząłem całować jej szyje, klatkę piersiową, podbrzusze. Szybko zjeżdżałem w dół, nie mogąc się doczekać skarbu na końcu drogi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Clear już ciężko oddychała. A kiedy zacząłeś ją łaskotać, to nie mogła opanować się od śmiechu. Z trudem łapała już oddech.
- N-nie, proszę... Hahahaha... Angelo! Hahaha! Bo się zsikam! Hahaha.. - klacz śmiała się w niebo głosy. Jej śmiech był przecudny. Nie piszczała, nie krzyczała głośno. Głos był przesłodki, każdy by się w nim zakochał.

Pearl wręcz zaczęła robić wykopy kopytami, gdy ciągle ją łaskotałeś. To był taki odruch. Miałeś szczęście, że Cię nie znokautowała swoimi kopnięciami. Szybko objęła Cię swoimi kopytkami, przez co pozbawiła Cię prawa do łaskotek. Przytuliła Cię do siebie.

- Już nie odejdę... Zostanę tu na zawsze, hehe - klaczka mówiła to z taką pewnością, jakbyś nie miał prawa jej odmawiać.

Gdy zacząłeś ją całować, znów ciężej oddychała. Wiedziała do czego to zmierza i nie bała się tego. Znów w okolicach krocza zrobiło się wilgotno. Clear widocznie szybko przechodzi w stan podniecenia. Chwyciła Cię za głowę i nieznacznie przycisnęła do swojego kruchego ciałka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Posłusznie zacząłem lizać. Powoli, najpierw na krawędziach. Po chwili pomagałem sobie, głaszcząc niezakryte przez moje usta tereny. Czułem, jak cała drży. Sam drżałem z podniecenia. Ona... Smakowała wybornie. Może to oszalały umysł mnie okłamywał, ale czułem się, jakbym kosztował nektaru bogów. W końcu położyłem wokół skarbu kopyta i rozszerzyłem wejście. Przytknąłem do niego swój pysk, po czym wbiłem do środka język, najgłębiej jak potrafiłem. Zacząłem majtać na wszystkie strony. Czasem głaskałem krawędzie kopytami. Wszystkie myśli się jakby wyłączyły, w tym momencie miałem tylko jeden cel - jak najbardziej ją zadowolić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Clear zaczęła cicho wzdychać. Złapała się krawędzi jakieś półki i powoli poruszała się w przód i w tył, by dodać tej... Tego prawdziwego uczucia. Objęła tylnymi kopytkami Twoją głowę i docisnęła do środka swojej dziurki. To naprawdę jej się podobało. Ze środka wypływało coraz więcej śluzu. Klacz rozkoszowała się każdą chwilą, w której lizałeś jej wnętrzności. Pearl zaczynała jęczeć coraz głośniej. Przyspieszyła swoje ruchy i mocniej złapała się półki. Widocznie miała niedługo dojść... I to tylko od samego lizania! Krzyczała teraz bardzo głośno, przestała się już poruszać, docisnęła Twój pyszczek jak najmocniej i... Kiedy to już miało się stać, kiedy miałeś być oblepiony przezroczystą mazią, wszystko zaczęło się rozmazywać. Wszystko wokół Ciebie stawało się rozmazane, nieostre, a Ty sam słyszałeś kobiecy głos, który woła Ciebie po imieniu: "Panie Angelo, panie Angelo!". Nie wiedziałeś co się dzieje, starałeś wylizać się te ostatnie krople śluzu, które wypływały z dziurki Clear, a chwilkę potem... Obudziłeś się.
Byłeś w swojej celi w więzieniu na obrzeżach Ponyville. Byłeś ubrany z pomarańczowy, więzienny kombinezon. Powoli wstałeś ze swej pryczy. Obraz stawał się już ostrzejszy, a Ty dochodziłeś do siebie, po ośmiu godzinach snu. Przed Twoją celą, stała strażniczka. Dość pulchna, starsza klacz, czekała aż się obudzić, by przekazać Ci ważną informację.

- Panie Angelo, okazuje się, że nie popełnił pan tego gwałtu na tej 14 - letniej klaczce, więc zostanie pan dziś wypuszczony. Proszę się przygotować do opuszczenia więzienia - strażniczka powiedziała to dość głośno, byś mógł to usłyszeć, po czym poszła sobie do salki strażniczej. 
Ty natomiast starałeś się przetrawić najnowsze wieści. Po tylu godzinach spania, miałeś też swoje potrzeby fizjologiczne, więc... No ten... 

 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gwałtu? Jakiego gwałtu? O czym ona bredzi? Rozejrzałem się niespokojnie po celi. Gdzie ja? Co ja? Cela...? Przecież ja co dopiero... A co z Clear Pearl...? Ciągłe pytania rodziły się w mojej głowie. Schowałem kopyta w ramiona. Co się stało? Musiałem mieć jakiś chwilowy zanik pamięci...

Pamiętałem jedynie tamto... I nagle powoli zacząłem coś uświadamiać. Clear Pearl... Ona nie miała znaczka. Czasem zdarzały się dorosłe kucyki bez niego, ale... Bardzo rzadko. To ciągłe nazywanie mnie per pan... Czyżbym... Gorzko zapłakałem. Czyżbym stał się potworem?

Miałem być wypuszczony. Nie zgwałciłem jej... Ale skoro film urywał się w tamtym momencie... Nie mogli znaleźć dowodów, bo do stosunku nie doszło. To całe wrażenie, że ona czuje to samo do mnie... A co miałaby robić nastolatka, gdy dorosły kucyk by się do niej przystawiał? Nie była dość asertywna, by się po prostu przeciwstawić...

To były tylko moje przypuszczenia, zanik nie ustępował... Ale skoro mam wątpliwości, to czy nie znaczy to, że jestem winny?

Uniosłem głowę z kopyt i rozejrzałem się po celi w nową nadzieją. Sędzia zaprzeczył mojej winie. Miałem być wypuszczony. Może jednak nie jestem potworem?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy już ogarnąłeś co się z Tobą dzieje i gdzie się znajdujesz, przyszedł czas na spakowanie się. W końcu za niedługo miałeś wychodzić z pierdla. Mogłeś w końcu zdjąć więzienny kombinezon, który nieco uwierał w kroczu. Był przyciasny, ale innych już nie było. Kiedy byłeś już uwolniony od koloru pomarańczowego, mogłeś zauważyć, że po tym śnie, byłeś jeszcze nieco... Zauroczony. Wystarczyło zajrzeć między kopyta. Prawie każdy, który miał celę na przeciwko Twojej mógł zauważyć Twój... Niemały problem. Do tego, co jakiś czas obok Twojej klatki przechodziła, chyba najładniejsza ze strażniczek w tym więzieniu. Szczupła, wysportowana klacz o czarnej grzywie i białym umaszczeniu. Trochę głupio było tak stać, więc odwróciłeś się do ściany i myślałeś, co by tu zrobić, nim wróci po Ciebie ta gruba, starsza strażniczka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nieco się zaczerwieniłem. Gdyby tu były same ogiery, może starałbym się to zignorować, ale przez te strażniczki... Przez strażniczkę, poprawiłem się w myślach. Miałem tylko jedno wyjście.

Chwyciłem w zęby koc zdjęty z pryczy i okryłem nim tylne partię mojego ciała. To powinno wystarczyć. "Problem" zazwyczaj przechodził sam, ledwie po kilku minutach. Miałem nadzieję, że ta pulchna strażniczka nie przyjdzie tu tak szybko.

Dobra, czas się spakować to, czego strażnicy mi nie zabrali? Zaraz... Ile spędziłem tu dni?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Leżałeś w lecznicy więziennej od około dwóch tygodni. Policjant nieźle zdzielił Cię pałką, gdy zauważył Cię z tą klaczką w ciemnym zaułku. Byłeś w śpiączce, gdy się obudziłeś miałeś zaniki pamięci, lecz powoli wszystko wracało do normy i dziś było już znacznie lepiej. Nie pamiętałeś tylko jak znalazłeś się w tym więzieniu i nie pamiętałeś nic na temat tego gwałtu, o którym huczy całe Ponyville. 
Ty nie musiałeś się już pakować. Funkcjonariusze zabrali Cię od razu do więzienia. Twój adwokat złożył odpowiedni dokument, by sędzia rozpatrzył zachowanie policjantów i by prokuratura przeprowadziła dochodzenie. W tym czasie nikt nie przywiózł Tobie żadnych rzeczy. Wszystko zapełniło więzienie, bo miało wszystkiego w nadmiarze.
Kiedy po raz kolejny, atrakcyjna strażniczka przechodziła obok Twojej celi, cicho zachichotała. Podeszła do krat.

- Założyłeś kocyk i myślisz, że problem minie? To chyba nie takie proste... Pewnie miałeś przyjemny sen, co? - spytała się klaczka z uśmiechem na twarzy. Nie była złośliwa, tylko najzwyczajniej w świecie miła.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spojrzałem na nią smutno.

- Zależy, z której strony na to patrzeć. Był przyjemny, jeśli był tylko snem, a nie wspomnieniem. Zdajesz sobie sprawę, jak to nie wiedzieć, czy jest się potworem? - zapytałem, szczególnie naciskając na słowo "potwór" - Ale patrząc na to pryzmat obecnej sytuacji... To pewnie najmilsza rzecz, jaka teraz może mnie spotkać. Super, wypuszczają mnie... Na pewno kucyki przyjmą mnie z powrotem z otwartymi kopytami do społeczeństwa - usiadłem na ziemi, opierając się plecami o kraty. Strażniczkę widziałem teraz jedynie kątem prawego oka - Naprawdę pani, czy też panna, uważa, że mam szansę na powrót do normalnego życia? Że ktokolwiek przyjmie mnie do pracy? Że ktokolwiek mi zaufa? Już słyszę te plotki. "Wypuścili tego gwałciciela, lepiej nie wypuszczaj dzieci nocą","Jubiler to był, pewnie przekupił wszystkich i będzie teraz bezkarnie szaleć","Dla takich jest tylko jedno lekarstwo - pętla na końcu powrozu. Jakby miał do siebie choć trochę szacunku, to by to sam zrobił chociażby na pasku".

Spuściłem głowę i po prostu zacząłem płakać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klaczka nie wiedziała jak odpowiedzieć na te wszystkie pytania. Nie wiedziała jak to jest, ale gdy zacząłeś płakać, jej również zrobiło się smutno. Otworzyła Twoją celę i weszła do środka. Jakoś nie było oznaki strachu, że możesz jej coś zrobić, w zachowaniu klaczy. Ona sama pewnie wiedziała, że jesteś niewinny. Strażniczka powoli podeszła do Ciebie, lecz ze swoim refleksem, szybko mogła wyciągnąć paralizator, który miała schowany w skarpetce. Klacz usiadła przy Tobie i objęła Cię ramieniem i pogłaskała po grzywie. Nie chciała, żebyś płakał.

- Niech pan przestanie... Zalany łzami nie wygląda pan ładnie - powiedziała cicho i spokojnie. - Dzisiaj pan wychodzi z więzienia. Jestem pewna, że inni znów przyjmą pana do społeczeństwa. To są przecież tolerancyjni obywatele, a jak nie... To już ja ich pogonię - strażniczka zachichotała i z uśmiechem spojrzała na kocyk, który przysłaniał Ci dolne części ciała. - Wiem, gdzie pan mieszka. Jeśli pan chce, to z przyjemnością pana odwiedzę, opowiem co się działo, jak pan był w śpiączce. No i... Czy ten problem, już minął? - spytała się z szerokim uśmiechem i znów zaśmiała się.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Roześmiałem się razem z nią, pociągają nieco nosem.

- Tak, minął. Dziękuje. Naprawdę - powiedziałem - Za wszystko. I chcę. Nie sądzę, żeby ktokolwiek zechciał mi wyjaśnić, co się stało - jakby dla upewnienia wstałem i ściągnąłem koc. Jakoś się o to nie bałem.

W sumie ładna była. I jeszcze ładniej postąpiła. Ta, tamta pulchna pewnie bałaby się podejść.

Ta klacz to zapewne ostatnia osoba, która okazała mi cień sympatii. Eh, znowu zacząłem mieć ponure myśli. Przywołałem na twarz sztuczny uśmiech. Ta... "tolerancyjni obywatele". A jestem nowym wcieleniem Nightmare Moon. Mimo wszystko sztuczny uśmiech zmienił w prawdziwy.

W sumie ładna była.

Edytowano przez Generalek
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Strażniczka uśmiechnęła się znów w Twoją stronę. Kiedy ściągnąłeś KOC, jej ciekawość wzięła górę i spojrzała tam, gdzie nie powinna. Oblizała wargi, po czym szybko się obróciła.
Po chwili wróciła gruba strażniczka. Spojrzała na was wzrokiem, jakby miała zaraz pozabijać wszystkich.

- Cindrell, może Ty odprowadzisz naszego niewinnego, co? - powiedziała ponuro, po czym zbierała się do odejścia.

- Dobrze, Anhell. Zaprowadzę go do wyjścia... Możesz już iść - odpowiedziała klaczka ze spokojem i rumieńcami na twarzy.

Starsza z klaczy poszła do pokoju monitoringu, natomiast młodsza z nich znów odwróciła się do Ciebie i szybko spojrzała w dół. Na szczęście opanowała swoją ciekawość i popatrzyła Ci w oczy. Ciągle miała rumieńce na twarzy.

- A więc... Panie Angelo, jeśli zechciałby pan za mną podążyć - powiedziała cicho strażniczka i złapała Cię za kopytko, po czym podeszła do Ciebie. - Przyjdę do pana jak skończę pracę... Albo jutro, bo mam wolne - wyszeptała Ci do ucha i pociągnęła za sobą.
Wyszliście z celi i podążaliście wzdłuż korytarza do jadalni.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kiedy spojrzała, przeszły mnie dreszcze. Nie pomagasz, oj, nie pomagasz. Zarumieniłem się lekko.

- Co, mam wybór? - zapytałem, szepcząc - Nieważne, postaram się być gotowy na oba terminy.

Zastanawiałem się, co mogło się w tym czasie wydarzyć. Miałem dość cenne rzeczy w domu, w końcu robiłem w jubilerstwie... O nie. Już sobie wyobrażałem, jak złodzieje otwierają szuflady, wyciągają z nich dorobek mojego życia i bezceremonialnie wrzucają do brunatnych worków. A potem pozostawiają na stole karteczkę z napisem: "Masz za swoje, skurwielu!". Czy ja w ogóle miałem gdzie wracać? Krew odpłynęła z twarzy.

- Czy w czasie, w którym tu się działo, nie zdewastowano jakiegoś domu? A może jakiś pożar? - zapytałem pozornie bezemocjonalnie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Strażniczka jakby nie usłyszała tego, jak mówiłeś, że będziesz gotowy, szła szybko dalej. Nerwowo rozglądała się na obie strony, patrząc groźnie na więźniów. Dobrze wiedziała, który co przeskrobał, a jej spojrzenie niekiedy potrafiło wystraszyć tych mniej odpornych. 
Gdy spytałeś o zdewastowane domy, klacz aż podskoczyła. Można było powiedzieć, że wyrwałeś ją ze swoich przemyśleń, lecz nie miała Ci tego za złe. Odwróciła się w Twoją stronę z lekko podniesionymi kącikami ust.

- Wie pan... Ostatnio był pożar i to akurat w tej dzielnicy, na której pan mieszka... - zaczęła klacz. - W domu tego prawnika, co mieszka obok pana coś się zapaliło. Oczywiście policja wyjaśnia przyczyny... Ale od tego ognia zajął się pański dach. Na szczęście straż szybko przyjechała i ugasiła pożar. Prokurator już opłacił koszt naprawy i swojego domu i tej części dachu, która spłonęła, więc gdy wróci pan dziś do swojego domku, wszystko powinno być już gotowe - uśmiechnęła się strażniczka i znów odwróciła się, by patrzeć gdzie idzie.
Podeszliście do drzwi, które można było otworzyć tylko za pomocą skanu siatkówki. Klacz podeszła do skanera i po chwili drzwi automatycznie otworzyły się. Weszliście do stołówki. Akurat była pora śniadaniowa, więc większość zwyrodnialców właśnie tam siedziało, pod szczególnym nadzorem strażników. Jednak jeden z więźniów wstał od stołu i wydarł się na cały głos: "Chłopaki, patrzcie co za dupa idzie!". Ogier zaczął iść w Waszym kierunku, lecz dwóch strażników potraktowało go paralizatorem i gość padł Wam prosto pod nogi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Aż we mnie zawrzało. Jak on śmiał!

- Tutaj naprawdę nikt nie ma szacunku do płci pięknej?! - zapytałem sparaliżowane ciało więźnia z nutą wściekłości w głosie. Nie oczekiwałem odpowiedzi. Po prostu przestąpiłem zwyrodnialca jak śmiecia, którym zresztą był. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, jak ironicznie musiało to brzmieć z ust oskarżonego o gwałt. Zamrugałem oczami. Eh, a mogłem się nie odzywać. Nie ma jednak po co tego roztrząsać.

- Pardon. - przeprosiłem leżącego więźnia, po czym przesunąłem go tylnym kopytem na bok. Nie chciałem, żeby... Cindrell, prawda? Nie chciałem, żeby pobrudziła sobie kopyta.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ogier wciąż leżał ze sparaliżowaną twarzą, która naprawdę wyglądała idiotycznie. Strażnicy natychmiast go podnieśli i wyprowadzili z sali do innego pokoju... Pokoju kar. Każdy z więźniów nie chciał tam trafić. Mówiono, że robią tam straszne rzeczy, a każdy kto stamtąd wychodził po niedługim czasie popełniał samobójstwo... 
Klaczka szła dalej nie oglądając się za siebie. Widziała w końcu już wiele takich przypadków i to nie robiło na niej żadnego wrażenia. Po prostu skazany zrobił z siebie, według niej, debila. Kiedy już przeszliście przez stołówkę, przed Wami ukazały się kolejne drzwi, które otwierany były za pomocą skanu gałki ocznej. I po raz kolejny Cindrell stanęła przy skanerze, a drzwi się otworzyły. 

Weszliście do ciemnego korytarza. Nie było w nim nic. Zupełnie nic. Ani cel, ani składu broni, ani innych rzeczy. Tylko ściany i kolejne drzwi oddalone od Was o dobre kilkadziesiąt metrów. Strażniczka zatrzymała się mniej więcej w połowie drogi i odwróciła się do Ciebie. Uśmiechnęła się i nieco zarumieniła. Zaklaskała kopytkami i nagle w korytarzu zapaliła się jedna mała żarówka. Co dziwniejsze, oświetlała całą drogę. Klacz zbliżyła się do Ciebie i dała Ci całusa w policzek.

- Jest pan niesamowity... - wyszeptała Ci do ucha. - Byłam w pańskim domu... Łóżko nie jest już w dobrym stanie... Wie pan... Mój były również czytał te romanse... Lubię takich miłych i spokojnych ogierów... - mówiła cicho Cindrell, po czym nadgryzła Twoje uszko.
W żadnym wypadku nie było to bolesne. Atmosfera robiła się powoli gorąca... Było po Tobie widać, że podoba Ci się to co ona mówi, ale nie wiedziałeś dlaczego... Tak czy siak, poszedłeś za oddalającą się seksownym krokiem klaczą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

O cholera. Tylko tak potrafiłem skomentować tę sytuację. Oczywiście w głowie. Czy ja... wariuję? Coś tu zupełnie było nie tak. Pojedyncza żarówka oświetlająca cały korytarz. Do tego Cindrell była w moim domu... Po co? Czyżby była z jednym ze strażników, którzy badali moją sprawę? Zagryzłem wargę, jak miałem w zwyczaju. Coś tu zdecydowanie było nie tak... Ale jej słowa zbytnio na mnie działały. Szedłem za nią niczym biedak za błędnym ognikiem, prowadzącym na zgubę. A może to nie było podążanie... Może to ja gonię za światłem, a kiedy je złapię, w końcu odnajdę szczęście? Jedynie bogowie wiedzą... A ja modliłem się, żeby nie byli szaleni.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tak... To ja zajmowałam się Twoją sprawą... - powiedziała klacz, jakby czytała Ci w myślach. - I nie żałuję... - wyszeptała już i znów oblizała wargi.

Strażniczka powoli zaczynała ściągać z siebie służbowe ubrania. Najpierw niewygodne buciska, w których musiała się poruszać po całym więzieniu. Nigdy nie wiadomo co więzień wymyśli... Po butach przyszedł czas na rajstopki. Cindrell nosiła długie, czarno - białe. Wyglądały na niej przecudnie! Teraz musiała ściągnąć spódniczkę... Jakoś nie za bardzo jej to wychodziło, więc podeszła do Ciebie i pomachała tyłeczkiem przed twarzą.

- Mógłbyś mi pomóc? Sama nie dam rady tego rozpiąć... - spytała cicho klacz, wciąż machając tyłem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Coś tu cholernie było nie tak, ale... Chyba mój problem wracał. Odwróciłem wzrok i położyłem jej kopyta na zadzie. Próbowałem wymacać zapinanie, ale, cóż, efekt był... nieco inny, bo wychodziło na to, że latałem kończynami po całym jej tyle. W końcu spojrzałem i błyskawicznie zlokalizowałem zamek. Niewielki ruch kopyt, po czym spódniczka stała się luźna.

Natychmiast odwróciłem się, po czym zacząłem wpatrywać się podłogę. Tym razem nie będę podglądać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...