Skocz do zawartości

W podróży za marzeniami - Magnus (Ares Prime)


Draco Brae

Recommended Posts

Klacz westchnęła ciężko na Twoje stwierdzenie o zamiataniu podłogi. Niespecjalnie zdawała się w nie wierzyć. Gdy tylko się jeszcze do niej zbliżyłeś, a w dodatku poklepałeś ją po plecach, ta się wyprostowała ze zdumieniem. Nie była nawet przygotowana, by przyjąć od Ciebie dawkę pokrzepiającego dotyku, a siły w kopytach przecież masz co niemiara. Dash tylko westchnęła ciężko na ten fakt.

- Mhm... - przytaknęła z bólem stłumionym w gardle. Walczyć może i umiała, ale przegrywanie przychodziło jej ciężko.

Usadowiłeś się jak najwygodniej na podłodze. Timber tylko przylgnął do Ciebie i cieszył się z dodatkowego grzejnika. Odpowiadał mu ten fakt i w sumie po lekkim przebudzeniu poszedł dalej spać. Gdy tylko i Ty się ułożyłeś jak najwygodniej, usłyszałeś trzepot skrzydeł. Rainbow najwyraźniej wolała używać skrzydeł jak kopyt i gdy już myślałeś, że ułoży się w łóżku, poczułeś chłodny, delikatny powiew wiatru. Zaraz za tym uczuciem, pojawiło się muśnięcie warg na Twoim policzku. Chwilę później Dash wystrzeliła dosłownie przez okno i łóżko pozostało wolne...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 776
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

- I weź tu chłopie klacze zrozum? - powiedziałem wszem i wobec spoglądając za otwartym oknem. - Wszytskie pegazy są takie dziwne?  - podręciłem głową, i ułożyłem się ponownie obok Timbera. 

Rozmyślałem nad tym co się stało. Czemu ona jednak zgodziła się na ten pocałunek, przecież widziałem że sama nie lubi tego. Z tym lekkim zakłopotaniem zdjąłem z łóżka koc i okryłem siebie  i Timbera po czym obaj położyliśmy się na podłodze. 

Czas dospać trochę i wreszcie porozmawiać z Derpy na serio. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ponowny sen przyszedł nadspodziewanie szybko. Prawdopodobnie kołysany byłeś myślą o spotkaniu z Derpy. To na co jednak natrafiłeś w krainie snów, było zgoła inne. Śnił Ci się zamek. Dobrze znany zamek. Wciąż za mgłą, wciąż nieodkryty, wciąż niedostępny. Czułeś, że jest więzieniem, ale nie Twoim. Po prostu go widziałeś i to wiedziałeś. Ten obraz senny, który wyglądał jak prawdziwy szybko został zastąpiony widokiem, który myślałeś, że odszedł w niepamięć. Zawiązana w bandaże sylwetka i jedynie wirydianowe oko spoglądające na Ciebie. Poza Tobą nie było tam nikogo, w tej dziwnej pustej przestrzeni. Z czymś takim wyspać się nie mogłeś, koszmary z jawy wracające do serca kuca, wyły głośno. Tak głośno, że gdy się przebudziłeś, słońce już świeciło zenicie. Timbera przy Tobie nie było, a Ty leżałeś sobie w łóżeczku. Za uchylonymi drzwiami krzątał się chyba Spike. Podniosłeś się z kwaśną miną i wyszedłeś powitać smoka. Ten był akurat w trakcie segregowania nowych książek lub układania tych z wczoraj. Nie przeszkodziło mu to jednak w wesołym uścisku Twojego kopyta. Na łapę mu było, że jest jeszcze jakiś spoko ogier, z którym może zamienić słowo. Zanim jednak zaczął konkretniejszą rozmowę, zaprowadził Cię do kuchni i wyciągnął sałatkę z kukurydzą i ananasem. Micha była przygotowana chyba specjalnie dla Ciebie... Dobre śniadanie na początek dziwnego dnia poprawiło Ci z lekka humor i odegnało zły sen. W dodatku wdałeś się w rozmowę ze smokiem, zupełnie zapominając przy tym, że miałeś spotkać się z Derpy.

- Widziałeś inne smoki? Podobne do mnie? - dopytywał o Twoje podróże. Poczym z uznaniem skomentował. - Chciałbym zwiedzić świat jak Ty...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Znów ten zamek. I to oko które wręcz wlepiało we mnie to spojrzenie. 

Brr... wspomnienie tegoż jegomościa napawało mnie obrzydzeniem i odrazą. Błeh, dobrze że już jest po nim a przynajmnie mam taką nadzieję.

Ale wiedziałem że i tak czeka mnie później wyprawa do tego zamku, bo kości Shivy. Obiecałem jej że jej szczątki zostaną pochowane z szacunkiem, w Jaskini Przodków w mojej krainie. I słowa dotrzymam.

 

- Ah... wielkie dzięki Spike za śniadanie. - odparłem po wylizaniu michy do czysta. - Naprawdę nieźle gotujesz... beeek. - odbiło mi się głośno. - No przyjęło się jak należy. 

Usiadłem z młodym przy stole i zastanowiłem się.

- Cóż, no trochę się po świecie szlajało przyznaję. Nie raz i nie dwa życie było w niebezpieczeństwie, ale zawsze dawałem radę wykaraskać się z tarapatów, czy to sam czy z pomocą innych istot które poznałem podczas wędrówki. I ty możesz w taką podróż się wybrać, ale jesteś jeszcze za mały. Podrośnij, nabierz masy, siły i doświadczenia i rusz w świat. Pytasz czy spotkałem inne smoki. Po prawdzie tak... czekaj niech no sobie przypomnę gdzie to było. Ah tak wiem!

 

Zrobiłem efekciarską pauzę, odkaszlnąłem i zacząłem opowiadać.

- Było jakiś rok temu, na zachód od Zebrici. Pamiętam że wtedy wędrowałem sobie spokojnie poprzez stepy, kierując się ku kolejnemu celowi podróży, do rozległej puszczy Cervidas, gdzie żyją jelenie-druidzi. Bardzo chciałem zobaczyć lasy które uchodzą za najstarsze i najpiękniejsze na świecie. 

Niesety miałem pecha natknąć się na bandę zbójców, uzbrojonych po zęby. Byłem sam, nawet nie miałem przy sobie noża, a nawet ktoś z moją siłą nie da rady w pojedynkę pokonać 10 bandytów. Musiałem uciekać. Wrogowie znali jednak te tereny o wiele lepiej niż ja, i zapędzili mnie w kozi róg. Nie miałem jak uciec. Pomyślałem sobie wtedy, trudno, będę walczył do póki zdołam. Już żem się szykował na walkę, a tu nagle wszystko ogarnia wielki cień. A na niebie żadnej chmury. 

I JAK NAGLE COŚ NIE RYKNIE! - rzyknąłem dla efektu. - Smok wielki jak to drzewo, cały czarny, skrzyła chyba na 30 metrów szerokie. Oczy barwy rubinowej, paszcza pełna kłów, no istny potwór. Bandyci mało gaci nie pogubili kiedy uciekali. Ale ja smokowi nie zdołaem się wymknąć. Spojrzał na mnie przenikliwie, miałem wrażenie że i mnie zaraz pożre. Zauważyłem jednak w nim coś dziwnego. Bowiem był jakiś taki smukły, a jego oczy miały rzęsy. I jak się okazało to była smoczyca. 

Potrafiła mówić i spytała mnie wtedy czy ci bandyci nie zrobili mi krzywdy i inne takie. Była bardzo miła i życzliwa, zabrała mnie do swojej jaskini... o matulu, tyle złota i skarbów nigdy w życiu już pewnie nie zobaczę. No więc zostałem u niej na całe dwa dni, trochę porozmawialiśmy, pośmialismy się, to była naprawdę miłą smoczyca. - uśmiechnąłem się do swoich wspomnień. Bo cóż... jak się okazało smoczyca interesowała się też magią i posiadła zdolność polimorfii w piękną klacz. No i że tak powiem doszło do więcej niż jednego zbliżenia, ale tego Spike'owi nie powiedziałem. - W każdym razie tak zyskałem przyjaciółkę w postaci smoczycy imieniem Ambrosiavelstrasza. A dla przyjaciół Ambi. Ty jesteś drugim smokiem jakiego spotkałem do tej pory. 

Edytowano przez Ares Prime
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Spike słuchał Twojej opowieści z niebywałym błyskiem w oku. Poświęcał Ci całą uwagę i zdawał się chłonąć, dosłownie, każde słowo. Całą opowieść skwitował zdaniem, które zdawało się podnosić go na duchu. Dotyczyło to tego, że są jeszcze na świecie smoki, które podobnie do niego, mają naturę zbliżoną do niego. Coś w tym było. W zamian za Twą opowiastkę Spike uraczył Cię rąbkiem tajemnicy z życia smoków. Nie wspominał tego dobrze, ale po prostu chyba chciał pogadać z takim podróżnikiem. Mówił o tym jak sam kiedyś spotkał smoki. Swoich braci i siostry. Niezbyt przyjemnie to wspominał. Wręcz wzdrygał się na samą myśl, że i on mógłby taki być, gdyby nie to, że jako jajko trafił pod opiekę Celestii, a potem w kopyta Twi. W każdym razie opisał Ci dokładnie jak wredna jest większość smoków i jak dzikie są ich zwyczaje. W większości to podłe, zachłanne i złe kreatury. Dziwnym trafem przyszedł Ci na myśl Thanatos, doktorek Life i Gatanyer. Szybko wygoniłeś ich ze swoich myśli. Całą historię, dość luźno opowiedzianą, smok skwitował pokazaniem pisklęcia feniksa. Prawdziwa gratka dla kolekcjonera. Małe ptaszysko, które ma żyć wiecznie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To bardzo interesujące Spike. - pochwaliłem go za opowieść i nie ukrywając, byłem pod wrażeniem tej przygody jak i tego, że opiekował się feniksem. - Tu masz nade mną przewagę, bo choć tyle czasu już wędruję po świecie, nie widziałem nawet feniksiego pióra a co dopiero żywego feniksa. O rany, całkiem śliczny jak na ptaka. No, fajnie się gadało młody... - wstałem od stołu. - Ale ja będę się powoli zbierał, późno już a muszę rozmówić się z paroma osobami. Wpadnę za parę godzin, dzięki za śniadanie. 

 

Po czym wyszedłem na zewnątrz, aby zaznać spaceru i może przy okazji znaleść Derpy lub Twi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Spike podziękował Ci za rozmowę uśmiechem od ucha do ucha. Zaprezentował przy tym zestaw zębów podobnych raczej do jakiegoś niegroźnego gryzonia. Poczciwy mały smok... A raczej smoczątko w roli ścisłości, pożegnało Cię i zabrało się do swojej pracy, jakakolwiek by nie była. Ty zaś wylazłeś ponownie pospacerować po Ponyville. Jeszcze nie tak dawno ściągałeś uwagę każdego kuca, teraz ograniczało się to do krótkiego pomachania kopytem i uśmiechu. Zabawny obrót sprawy, podobnie jak każda przygoda, brakuje tylko morału... Po co jednak było na siłę szukać sobie kolejnego problemu czy zagwozdki. Przecież słońce świeciło jasno, niebo było przyozdobione kilkoma białymi obłoczkami, a rozmowy i śmiechy przyozdabiane były przez śpiew ptaków. Dochodziły Cię rozmaite zapachy. Od kwiatów, wypieków, farby, kowala, aż po woń targu. Życie idealne w harmonii. Zupełnie jakby już wszyscy zapomnieli o petryfikacji czy o zagrożeniu z pobliskiego zamczyska.

Szwendałeś się po mieścinie bez konkretnego celu. Choć pomimo tego, liczyłeś że spotkasz Derpy lub Twilight. Zdawałoby się, że przetoczyłeś się przez całe Ponyville, ale ich nie spotkałeś. Złośliwie je mijałeś czy one Ciebie? Gdy wreszcie znudzony łażeniem, przysiadłeś w parku przy fontannie, ujrzałeś wreszcie coś znajomego. Biała sierść, długie uszy, różowawy nosek. Angel akurat wybiegł z krzaczka obok i rozglądał się za czymś do spsocenia. Chwilę później doszedł Cię śpiew ptaków niczym w chórze. Gdy się rozejrzałeś, dostrzegłeś gdzieś za fontanną, krzaczkami i drzewkiem Fluttershy. Prowadziła śpiew ptasiej orkiestry.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie ma ich nigdzie... aż dziwne. Choleracia, akurat kiedy potrzebuję z nimi porozmawiać to gdzieś znikają. Trudno, ale widzę że jest tutaj moja inna znajoma - Fluttershy. W sumie do niej też mam pytanie. Pamiętam kiedy się obudziłem, nie było przy mnie Timbera. Znając swojego wilczego brata, mógł wrócić do jej domu albo hasać po okolicy. Może ona go widziała, albo chociaż mogła powiedzieć gdzie mógłbym poszukać? 

Chwilę jednak zatrzymałem się, aby posłuchać śpiewu ptasiej orkiestry. Fluttershy naprawdę umiała dyrygować, dobre 10 minut stałe i słuchałem tych trelów. Wreszcie niesety musiałem przerwać tą muzykę.

- Dzień dobry Fluttershy. - przywitałem się. - Nie widziałaś może Timbera? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żółty pegaz podskoczył tylko na niespodziewane zawołanie. Zebrane ptactwo tylko się rozleciało, gdy ich dyrygentka straciła na skupieniu. Zaskoczenie szybko jednak minęło, a na pysku klaczy pojawił się drobny uśmiech.

- Um, witaj - odparła zwracając się ku Tobie. - Był tu nie dawno, bawił się z Angelem.

Królik tylko zmrużył w morderczy sposób oczy, dając Ci przy tym do zrozumienia, że to Ty zapłacisz za straty moralne i temu podobne. Potem pokicał dalej w krzaki.

- Nie wiem jednak gdzie pognał... Swoją drogą, od dawna tu byłeś i słuchałeś?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dostatecznie długo, żeby stwierdzić  że równie dobrze radzisz sobie z dyrygowaniem jak z opieką nad zwierzetami. Kurczę, rano jeszcze spał ze mną w pokoju, teraz gdzieś przepadł. - podrapałem się po karku. - Nie wiesz gdzie jest Twilight? Albo Derpy? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fluttershy słuchała Cię z postawą zamkniętą. Lekko pochylony łeb, opuszczona grzywa na pysk i urocze, wzbudzające potrzebę opieki spojrzenie. Wydawało Ci się nawet przez chwilę, że się zarumieniła, jednakże mogło to być jedynie złudzenie, które przerwał Angel. Biały króliczek stanął niczym bohater przed swą damą w opresji. Piorunującym spojrzeniem dał Ci znać, że będzie walczył choćbyś był smokiem.

- Dziękuję - odparła skromnie klacz. Nie podjęła jednak rozmowy o Twoim wilczym bracie. Przeszła do sedna o jakie sam zresztą zapytałeś. - Twilight ostatnio wspominała, że będzie badać jeszcze ten zamek. A Derpy pewnie pracuje.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fluttershy cofnęła się lekko od Ciebie. Podejrzliwy sposób w jaki na nią musiałeś patrzeć, musiał nieco ją przerazić w połączeniu z Twoim wyglądem. Kogo chcesz oszukać? Przecież z przyjaźnie nastawioną istotą nie masz wiele wspólnego, byłeś nie raz skłonny zabijać. Na taką myśl teraz, Twoje serce uderzyło mocniej.

- N-niewiem - odparła klacz. - Wspomniała tylko, że musi tam coś jeszcze załatwić - odpowiadała coraz ciszej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pędząc galopem zdawało Ci się, że słyszałeś jak Fluttershy coś jeszcze mówi. Oddaliłeś się jednak zbyt szybko, by to usłyszeć. Podczas tej szarży na zamek, unikałeś po drodze innych kucyków i przeszkód. Miałeś w końcu niemały kawałek do przebycia. O ile sam galop nie sprawiał kłopotu i nie był męczący, to wymijanie oraz nagłe zatrzymywanie się, dawało mocno w kość. Nachodziły Cię przy tym wizję, co może spotkać Twilight, o ile już nie spotkało. Miałeś zatem dodatkową motywację. Zaniosła Cię ona na skraj lasu Everfree, ale już niestety ciężko dyszałeś. Teraz jednak było z górki i niczym taran galopowałeś w domniemaną stronę zamku. Gęste korony drzew szybko zmniejszyły widoczność. W dodatku doszedł Cię niesamowity odór. Towarzyszył mu stukot gałęzi, szelest liści i kamieni. Wkrótce dotarło do Ciebie co lub kto wydaje takie dźwięki. Wilkopodobne stworzenia. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że były one utworzone z flory lasu. Szybka rachuba i mogłeś stwierdzić, że goni Cię sześć sztuk...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Musiałem dobiec szybciej do zamku, ale cóż - Las Everfree to jednak siła z którą należy się liczyć. Uh... co to za smród? Kiedy ostatnio tutaj byłem, nie waliło tak strasznie. Zaraz, co to jest?

Zatrzymałem się, aby sprawdzić co to za stwory mnie gonią. Nie bałem się ich, byłem dostatecznie silny aby się z nimi rozprawić. Wilki... ale stworzone z patyków? Czyżby to były tajemnicze wilki drzewne, strażnicy lasu Everfree? Chyba tak - a jeśli mają psychikę podobną do wilków, może zdołam jakoś je poskromić. 

Stanąłem na tylne nogi a przenimi uderzyłem w ziemię. 

- Precz Wilki! Odejdźcie a nie zrobię wam krzywdy. - zawołałem gormko i przyjąłem dumną postawę aby pokazać że nie boję się tych stowrów. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Stwory z lasu Everfree, o których zapomniała sama matka natura, raczej nie grzeszyły inteligencją. Zatrzymały się jednak przed Tobą, gdy tylko z wizualizowałeś swoją siłę. Do tej pory były gotowe rozszarpać Cię na strzępy, teraz zaś trzymały dystans, gotowe do ataku. Wyglądało to tak jakby ich zachowanie było owiane pewnym szaleństwem. Zawarczały jednak tylko i odsunęły się między krzaki. Mimo to wciąż widziałeś paskudne, jakby zaropiałe żółte ślepia, które Cię dosłownie pożerały... Wszystko co żyło i nie do końca było naturalne, zdawało się mieć na Ciebie oko. Po raz pierwszy poczułeś jak jesteś mały w obliczu tego całego zagajnika. Gdy tylko rozległo się pohukiwanie, wzdrygnąłeś się. Teraz, gdy nie galopowałeś dostrzegałeś, że wszystko w pewien sposób skupia się na obcym w "organizmie"...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jednak trochę żałuję że nie wziąłem ze sobą swojej zbroi, przynajmniej miałbym jakąś ochronę w walce.

No nic, teraz za późno żeby się po nia wracać. 

Przez chwię walczyłem wzrokiem z wilkami, nie okazując strachu. 

- Odejdźcie stwory z Everfree. Nie chcę z wami walczyć, ani wam przeszkadzać. - oznajmiłem gromko. -Nie szukam zwady z wami, ani z waszym domem. 

Po czym powoli, krocząc do tyłu mają jednak wilki na oku. Dopiero gdy znikną mi z pola widzenia, ruszam ponownie do zamku. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Wycofałeś się z miejsca, w którym o mały włos doszłoby do kolejnego mordobicia. Pomimo próby trzymania tych wszystkich spojrzeń na dystans, te wciąż podążały za Tobą. Nie zbliżały się jednak aż nadto. Ostatecznie będąc cały czas zwarty i gotowy na wszystko, musiałeś zwolnić. Na co by się zdała przecież Twoja pomoc, gdybyś był martwy? Ostatnimi czasy zbliżałeś się za bardzo do tej dziwnej granicy żywych i umarłych. W dodatku towarzyszyła Ci przecież świadomość, że cały ten las żyje i spogląda na to co robisz. Duchy, przodkowie czy cokolwiek tu było, chyba miało coś do Ciebie. Korony drzew tego zagajnika skutecznie odcinały Cię od dostępu do światła, zmniejszając widoczność do zaledwie kilku metrów. Zlewające się kolory runa lasu Everfree, były zdradliwe. Kilka razy zahaczyłeś kopytem o korzeń, który po poruszeniu cofał się gdzieś w "bezpieczniejsze" miejsce. Trafiło ci się nawet wpaść w jakąś zajęczą norę. Musiała być wcześniej przykryta mchem lub innym dziadostwem, bo byłeś niemal pewien, że jej tu nie było. Przez ten incydent uderzyłeś pyskiem w nisko rosnącą gałąź. Niby nic, ale jakby to był kuc, to byś się odwdzięczył pięknym za nadobne. Teraz zaś nie miałeś komu dać po mordzie. Bić się z drzewem? Oznaczałoby to utratę zmysłów. Te zaś dostrzegły gdzieś w oddali słabą, fioletową poświatę. Twilight była blisko. Zrezygnowałeś z ostrożności i galopem przez ten bieg z przeszkodami, zmierzałeś do niej. Po drodze zaczęło się jakby przejaśniać, a korony drzew przerzedzać. Ten moment nieuwagi wykorzystał las Everfree. Uderzenie konarem zwaliło Cię z kopyt. W głowie Ci nieco zawirowało i leżałeś jak długi, spoglądając jednocześnie w stronę nieba. Błękitne z nielicznymi chmurkami ładnie się prezentowało.

- Co się stało?! - usłyszałeś wreszcie głos, a za chwilę ujrzałeś lawendowy pysk, fioletową grzywę i róg. Twilight sprawdzała Twoje oznaki przytomności. - Magnusie?

Nie byłeś pewien jak długo leżałeś, ale z pewnością chwilę trwało Twoje oszołomienie. Cóż las Everfree versus Magnus? Jeden do zera.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jak słowo daję... jak załatwię co mam załatwić, to nigdy nie wejdę do tego zakichanego zagajnika, choćby mnie mieli poćwiatrować... - jęknąłem masując obolały czerep. - Twilight? No nareszcie jesteś - odetchnąłem z ulgą, ale i spojrzałem surowo na klaczkę. - Co ty sobie myślisz, iść całkiem sama do Everfree, a zwłaszcza do tego Zamczyska? Nie pamiętasz co wcześniej się tam działo? To nie było rozsądne, ani odpowiedzialne żeby iść tam samej. Martwiłem się... to znaczy martwiliśmy się o ciebie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Twilight patrzyła na Ciebie z nutką zażenowania. Nie miała żadnych znamion wysiłku lub ran. Wyglądała zatem lepiej od Ciebie. W dodatku to ona przyszła się zorientować czy wszystko z Tobą w porządku. Ten dzień nie należał do Twoich najlepszych.

- Wierzę, że w zamku jest wskazówek albo nawet odpowiedzi na nurtujące mnie pytania - odparła, gdy już upewniła się, że masz się dobrze. - Poza tym, przez całą drogę w lesie towarzyszył mi Timber.

Na samo wspomnienie o wilczym bracie rozejrzałeś się dookoła. Timber włóczył się między drzewami wąchając, tropiąc czy po prostu się bawiąc. Twilight jednak nie przywiązywała uwagi do tego. Lekceważyła również Twoje przesadne zaniepokojenie. Ruszyła dalej ku zamkowi. Most był już niedaleko.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Co? Ale... nie łapię tego..  - mruknąłem idąc za Twilight. - Odkąd się tu pojawiłem, w Equestrii znaczy, to ciągle coś próbuje mnie albo wystraszyć, albo zabić. Mam wrażenie, że ten las nie lubi takich kucy jak ja. A przecież nawet gałązki stąd nie zabrałem, nawet żeby ognisko rozpalić. Ech, nieważne. 

Ruszyłem za Twilight aby jej dalej towarzyszyć. 

- Ale właściwie czego ty tutaj szukasz. Znaczy ja mam powód żeby tu wrócić, chciałbym zabrać stąd kości Shivy, jak jej obiecałem. Ale Ty? Czemu tu wróciłaś? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

- Prawdy - odpowiedziała pospiesznie Twilight.

W jej słowach nie znalazłeś konkretnej odpowiedzi, a tylko więcej niejasności. Czegokolwiek szukała, odbijało się to na niej dość mocno. Zresztą jak wszystkie wydarzenia na Tobie. Kto by przecież pomyślał, że ot tak zakochasz się w Derpy.

- I oczywiście również chce pomóc Shivie - dodała Twilight wkraczając wreszcie na deski mostu.

Klacz nie zważając na to, że konstrukcja się chybocze, parła ku zamkowi. Ty zaś za nią, a gdzieś za Tobą Timber. Jedno spojrzenie pod kopyta wystarczyło, by przyprawić o zawrót głowy, toteż specjalnie nie kwapiłeś się do spoglądania w przepaść. Stając wreszcie na twardym gruncie, mogłeś wreszcie podziwiać starą konstrukcję, bez obawy, że zaraz będzie chciało Cię coś zeżreć czy zabić. Było to w pewien sposób uspokajające. Jednakże dotychczasowe doświadczenia mówiły Ci, że to raczej tylko podpucha. Mimo to, patrzyłeś teraz na zamek w dzień i w dodatku, na jego naprawdę starą, zniszczoną i porośniętą mchem wersję. Wyglądał teraz niegroźnie, zupełnie jak relikt przeszłości jakim faktycznie był.

- A Ty czemu przyszedłeś tu akurat teraz? - spytała Twilight przyglądając się murom zamku. Badała każdą cegiełkę i wyrwę z osobna. Lub raczej po prostu zastanawiała się nad jego przeszłością.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Wróciłem tu po kości Shivy... poza tym niepodoba mi się, że klacz błąka się sama w taki złowrogim miesjcu. Jak byłem tu ostatnio, na każdym kroku coś usiłowało mnie zabić i życzyło mi śmierci. Dziwisz się, że poprostu się martwię o ciebie? Niezbyt ufam temu miejscu..

 

Ostrożnie zacząłem isć za Twilight mając na oku to miejsce. Wolę żeby tej nazbyt ciekawskiej klaczy nie stała się krzywda, no i przy okazji trzeba poszukać kości Shivy. 

- Hm... masz pomysł, gdzie w takim zamczysku mogą być ukryte kości naszej przyjaciółki? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Podczas, gdy Ty się produkowałeś, Twilight zatrzymała się na dłużej przy jednej dziurze. Światło, które padało z nieba, nie oświetlało specjalnie wnętrza pomieszczenia, do którego prowadził wyłom. Nie wiele myśląc, po prostu zaświeciła tam, a zaraz później wsadziła do środka głowę.

- Mhm - odparła niczym z pudła rezonansowego. - Ja bym je ukryła w jakiejś tajnej komnacie - znów zadudnił głos Twi. Co zabawne, klacz chyba nie zdawała sobie sprawy, że brzmi w taki sposób.

Przyglądałeś się jedynie temu, jak mięśnie szyi Twi żywo poruszały łbem. Szkoda, że nie zmieściłbyś się razem z nią tam.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...