Skocz do zawartości

Ostrze Pośród Cieni [Z][Adventure][Fantasy][Dark][Violence]


Ferrix

Recommended Posts

Kiedy w kopyta Twilight trafia tajemnicza książka, jej dotychczasowe życie zmienia się nie do poznania. Wciągnięta w wir starożytnych sekretów będzie musiała spojrzeć na świat z nowej perspektywy i dokonać wyborów, przed którymi nigdy nie chciała stanąć.

 

Bezpieczny język, brak shippingów, główny bohater: Twilight Sparkle. Akcja jest umiejscowiona mniej więcej pod koniec 3 sezonu, przed koronacją Twilight. Elementy [Violence] nieliczne.

 

Nie tylko mój pierwszy fanfic, ale i pierwsze napisane opowiadanie ever :) I jeszcze do tego pierwsza praca zamieszczona w internecie, więc powodów do zdenerwowania mam już kilka. Opowiadanie nie miało profesjonalnej korekty i pewnie umknęły mi jakieś błędy, jako że nie jestem jakoś przesadnie uczony w piśmie. Proszę o przymknięcie oka na błędy początkującego i zapraszam do lektury :P

 

Rozdział I

Rozdział II 

Rozdział III 

Rozdział IV 

Rozdział V 

Rozdział VI 

Rozdział VII 

Rozdział VIII 

Rozdział IX 

Rozdział X 

Epilog 

 

EDIT: poprawiłem format dokumentu. Trochę techniki i człowiek się gubi...

Edytowano przez Dolar84
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przemknąłem na razie przez pierwszy rozdział, zapowiada się ciekawie. Czyta się także dość przyjemnie, większych baboli nie wyłapałem (może jedynie poza "Cześć, Rares", jakoś mi taki zbitek niezbyt do siebie pasuje. Ale to kwestia gustu).

 

Choć nie powiem, że miło by było, gdyby opowiadanie zostało dodane w typowym formacie GDocs z możliwością komentowania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Powiem szczerze, jestem usatysfakcjonowany wspaniałością tegoż fanfica i chętnie doczytam do końca jak tylko ogarnę sobie dość czasu na doczytanie wszystkiego na razie doczytam tyle ile mogę. Ale zapowiada się ciekawie. 

 

@edit: Opowiadanie staje się coraz ciekawsze z każdym słowem. Jak to pierwsze opowiadanie to masz niesamowity talent.

Edytowano przez Blazing Heart
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Również z google docs mam okazję współpracować po raz pierwszy, stąd mogłem coś poknocić. Co dokładnie mam zmienić, żeby było jak trzeba? Opcja dodawania komentarzy jest dla mnie widoczna.

 

Tutaj jest poradnik: http://www.fge.com.pl/2013/08/poradnik-fanfiki.html

 

W obecnej formie komentowanie jest niemożliwe dla zwykłych przeglądających, jako że wrzuciłeś po prostu plik .pdf na dysk Google.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fabularnie, to cud, miód i orzeszki.

 

Plusy i minusy:

-akapity, a raczej ich brak

-wyłączone komentarze

-niewyjustowany tekst

-bękarty i wdowy

-za małe odstępy, czasem ich brak, co zmniejsza czytelność tekstu

+dobre tępo akcji

+nawet ciekawa fabuła

+dobre przedstawienie charakterów postaci

+zabawne opowiadanie :D

+dark fantasy- jest napięcie, jest akcja

-różne rozmiary czcionki

+historia jest bardzo wciągająca

-wszystkie rozdziały w jednym dokumencie

Edytowano przez Cahan
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...

Jeżeli to naprawdę Twoje pierwsze opowiadanie w ogóle, to rzucaj szkołę, pracę, narzeczoną czy co tam jeszcze masz, jedź na bezludną wyspę, zamelinuj się na palmie z laptopem i pisz książki. Jesteś do tego stworzony.

 

O samej historii nie będę się długo rozpisywać. Motywy są bardzo ładne – tajemnicza książka, samotna wyprawa, enigmatyczny „ten zły”. Powiedziałabym – jak na opowieść przygodową bardzo typowo. Nie ma w tym nic złego, wręcz jestem zdania, że z każdego banału da się uczynić porywającą historię, jeśli tylko ma się odrobinę pomyślunku. A Ty masz i to bynajmniej nie odrobinę.

 

Dobra, podzielę sobie komentarz na kilka części, co by się nie zgubić w przemyśleniach.

 

1. Styl.

Kiedy czytałam Twoje poprzednie (a raczej następne, patrząc na chronologię, ale wiesz, o co chodzi) opowiadanie, wiedziałam, że w Twoim stylu jest coś, co mnie przyciąga i fascynuje, ale tamten utworek był tak króciutki, że nie potrafiłam określić, co to dokładnie jest. Teraz już wiem – masz niebywałą lekkość w tworzeniu przekonujących opisów. Potrafisz przedstawić rzeczywistość barwnie i prawdziwie i co najważniejsze – nie boisz się napisać o miejscu czy wydarzeniu więcej niż dwa wyrwane z kontekstu zdania. To cudowne, że u Ciebie to nie dialogi pchają akcję do przodu, ale to, co się DZIEJE.

 

Świetnie oddajesz emocje bohaterów i ich samopoczucie. Masz zmysł, który pozwala Ci na dostrzeganie nadzwyczajnych zjawisk w zwyczajnych czynnościach. Moją ulubioną sceną pozostanie chyba buszowanie po straganach w czasie Letniego Targu. Takie to… przyjemne. Codzienne i równocześnie niecodzienne. Rozmowa Rarity ze sprzedawcą-kanciarzem, zachowanie Fluttershy wśród kłębiącego się tłumu, wreszcie charyzmatyczny kuc handlujący przyprawami. Czytałam cały ten długi fragment z prawdziwą przyjemnością: po pierwsze, wydawało mi się, że tam jestem, niemal czułam zapach egzotycznych owoców i warzyw, widziałam blask kamieni szlachetnych i kurz unoszący się ze stert staroci. Po drugie, zachwyciłam się wiarygodnością opisu nie tylko wydarzeń, ale też uczuć – osobiście uwielbiam targowiska i znam doskonale tę ekscytację połączoną z podnieceniem, kiedy udało się kupić coś wyjątkowego.

 

Drugi fragment, który zapadł mi w pamięć – oczywiście Las Everfree, do którego na początku swej przygody udała się Twilight. W Twoim wykonaniu jest to miejsce naprawdę przerażające, nieprzyjazne, tchnące mroczną, złą siłą. Opis tych wszystkich pnączy, roślin, stworów, jakie tam czyhają, daje czytelnikowi to, czego ten oczekuje – dobry klimat. Im dalej Twi zagłębia się w gęstwinę, tym silniej czuć, że zaraz stanie się coś niepokojącego. Super.

 

No i na koniec jeszcze fragment, kiedy Twilight uczestniczy w „ostatecznym starciu”. Bardzo ładnie ukazałeś, jak walczy ze sobą, jak trudno jest jej podjąć właściwą decyzję (chociaż sama rozmowa z „tym złym” wydała mi się nieco przeciągnięta).

 

2. Sposób prowadzenia akcji.

Rzadko zdarza mi się trafić na opowiadanie, od którego nie potrafię się oderwać. Twoje zaliczam do tej grupy. Są tacy autorzy, którzy wykazują się niezwykłą umiejętnością stałego podtrzymywania uwagi czytelnika i, skubany, Ty to serio umiesz. Opowieść nie jest może najdłuższa na tym forum, ale początkowe wydarzenia od punktu kulminacyjnego dzieli dobrych kilkadziesiąt stron. Ani przez chwilę nie czułam się znużona, co jest naprawdę fantastyczne (szczególnie, że Twoje opisy, jak wspomniałam, nie należą do najkrótszych, a – nie oszukujmy się – jest to element, który wielu czytelników zniechęca do czytania).

 

Za dwa ostatnie rozdziały należy Ci się medal. Właśnie te, w których musiałeś poprawić link, okazały się perfekcyjnym zwieńczeniem oczekiwania czytelnika na rozwiązanie całej sprawy. Powiem tak: musiałam wyglądać debilnie, kiedy wlepiając oczy w tekst z miną karpia w Wigilię wykrzykiwałam co chwilę: „matko!”, „nie!”, „co ty robisz?!”, „nie wierzę!”, „nie idź tam!” i tak dalej, i tak dalej.

Powiem więcej: gdybym w momencie czytania siedziała na przystanku w oczekiwaniu na autobus, przegapiłabym go.

Powiem jeszcze więcej: Twój tekst czytało mi się lepiej niż świetnie napisane „Zegary”. Dostrzegłam w „Ostrzu…” coś na kształt powieści przygodowych Dana Browna – tak samo na nie reaguję (co prawda u Ciebie nie przeklinałam pod koniec każdego rozdziału z powodu perfidnego cliffhangera, ale napięcie było identyczne).

 

Nie za dużo tego słodzenia? Może by tak przerwać w tym momencie? Chciałabym, ale niestety nie mogę, bo mam do opisania jeszcze kilka aspektów.

 

3. Fabuła.

Miałam nie rozwodzić się nad wydarzeniami, ale o najważniejszym elemencie opowiadania wypadałoby jednak wspomnieć.

 

Sam pomysł mi się spodobał. Jak już mówiłam: te wszystkie zagadkowe księgi, z których aż bije mroczna aura i które zdają się „rozmawiać” ze szczęśliwym (lub raczej nieszczęśliwym) znalazcą („Harry Potter” się kłania), miejsca, o których wszyscy zapomnieli i wielkie tajemnicze wielkich władców. Ze stricte fandomowych rzeczy – nie zabrakło byłego ucznia Celestii, który zbuntował się przeciw niej i chciał ją zgładzić. To wszystko powielane było wiele razy, ale absolutnie mi to nie przeszkadza. Pragnienie bycia oryginalnym nie zawsze jest dobrym doradcą, a literatura przygodowa – wbrew pozorom – jest bardzo podatna na schematy. Ze wszystkich banałów wybrnąłeś obronną ręką, czego Ci gratuluję.

 

Z początku badania Celestii nad Blaskiem wydały mi się niepotrzebnym zapychaczem, bo przecież po pierwszym kontakcie z nimi czytelnik czeka na ich ponowne pojawienie się, i czeka, i czeka, a dostaje tylko jakieś krótkie wspominki… Na szczęście rozwiałeś wszelkie moje wątpliwości i pokazałeś, że panujesz nad fabułą, wykorzystując ten motyw na końcu w idealny sposób. Dobra, przyznaję się – jestem najmniej domyślną istotą na świecie i chociaż powinnam była się zorientować, że Blask to „strzelba z pierwszego aktu, która ma wystrzelić w ostatnim” – nie udało mi się. Dlatego nie czytam kryminałów, czuję się wtedy taka głupia… E, tam – przynajmniej miałam większą radość z lektury.

 

Przy okazji – czekałam w napięciu na wytłumaczenie pochodzenia książki i przy pierwszej wzmiance o changelingach poczułam się rozczarowana. Ten motyw jest chyba najbardziej oklepany ze wszystkich. Bałam się też, że pójdziesz utartą ścieżką, czyli nalot na Canterlot, zagłada, śmierć Celestii albo jeszcze lepiej – wszyscy w Ponyville są przerośniętymi komarami. Przekonałeś mnie jednak tym, że ukochany uczeń Celestii w rzeczywistości był tym komarem, na dodatek królem roju. No i jeszcze wątek z instrukcją rozpoznawania changelingów w kucykach i sprowadzenie na Twilight lekkiej psychozy.

 

Właśnie sobie uświadomiłam, że emocjonujący wątek z changelingami obył się bez ani jednego changelinga. No, może poza jednym. Jednak można.

 

4. Bohaterowie.

Twilight – jaka jest, każdy widzi. Twoja jest po prostu kanoniczna – przyjacielska, skora do nauki, ciekawska, samodzielna… i trochę durna.

 

Serio myślała, że teleportuje się do rozwalonego zamku i w pojedynkę zapanuje nad hordą rozwścieczonych changelingów, którą spodziewała się tam zastać? Jakie to do niej podobne.

 

Lubię ją taką, jaka jest w serialu, czyli w Twoim opowiadaniu też mi pasuje. Chociaż wolałabym, żeby książka bardziej ją nakręciła na wyłapywanie znaków, że przyjaciele to tak naprawdę wrogowie. Miałam nadzieję na schizy przynajmniej na poziomie „Lesson Zero”, a nie na drobną sprzeczkę z przyjaciółkami, z powodu której natychmiast dopadły ją wyrzuty sumienia.

 

Celestia – wyrozumiała, kochająca władczyni o wielkim sercu i bystrym umyśle, czyli kanonicznie. Mi to bardzo odpowiada. W sumie – każda postać Celki mi pasuje. Czy tyranka, czy nimfomanka, czy właśnie taki equestriański Aslan – jak dobrze opisane, łyknę wszystko. Może tylko kreacji Celestii jako bezdennie głupiej trzpiotki nie strawię, chyba że trafi się autor, który NAPRAWDĘ będzie umiał opisać to w wiarygodny sposób. Ale na to się raczej nie zanosi.

 

To, co zrobiłeś Celestii, czyli atak ze strony Twilight, jest zdumiewające. W pierwszym odruchu chciałam napisać „piękne”, ale nie chcę wyjść na bezduszną. „Piękne” oczywiście z punktu widzenia czysto fabularnego

;). Naprawdę dobrze to wykombinowałeś, żeby uczynić z Twilight żywą włócznię. Chociaż z jej perspektywy to było nad wyraz okrutne. I moim zdaniem w epilogu nasza Panna Jednorożek pozbierała się zdecydowanie zbyt szybko. Come on, prawie zamordowała nie tylko swoją nauczycielkę, klacz, którą darzyła dziecięcą ufnością i miłością, ale władczynię królestwa! I to jeszcze w brutalny, krwawy i bestialski sposób. Nie wiem, czy na jej miejscu wystarczyłoby mi pogłaskanie po czółku i stwierdzenie, że „nic się nie stało, przyjaźń to magia”. A skoro mowa o przyjaźni…

 

Przyjaciółki – nareszcie doczekałam się historii, w której główną bohaterką jest JEDNA z Mane 6, a reszta odgrywa marginalną rolę. Może dlatego Twoją pracę czytało mi się lepiej niż „Zegary” – tam przeszkadzało mi właśnie to wepchnięcie Mane 6 na siłę do fabuły, która z powodzeniem obyłaby się bez przynajmniej dwóch, a nawet trzech klaczy.

 

Ale to raczej moje osobiste preferencje.

 

Nimothian – no, on akurat nie przypadł mi do gustu. Duży plus za uczynienie z niego changelinga i „podrzucenie” Celestii do odchowania… ale dla mnie jest zbyt jednobarwny. Był dobry, a potem zły, ach, jak bardzo zły. I pragnął zemsty, bo pragnął zemsty. I to pragnienie zdeterminowało całe jego jestestwo. Czy można nienawidzić tak mocno, żeby to uczucie podtrzymywało cię przez wieki w ustawicznej chęci mordu? Nie wiem, chyba za krótko żyję ^^. Dodatkowo nie bardzo rozumiem jego dzieje – czy kiedy trafił pod skrzydła Celestii, był już w pełni ukształtowanym, dorosłym changelingiem, który przybrał formę młodego kucyka, żeby małymi kroczkami doprowadzić do zagłady Canterlotu? Czy może został podrzucony i z początku nie wiedział, że nie jest kucykiem i naprawdę pokochał Celestię? Niby królowe w roju „dały mu takie same możliwości rozwoju, jak wszystkim królowym”, czyli teoretycznie dorastał wraz z gatunkowymi braćmi… Ale to by znaczyło, że przez całe życie udawał przed Celestią zbłąkanego, nieśmiałego kucyka o wielkim potencjale… I czy potem, po wyjechaniu w tę „delegację” został dopiero uświadomiony, że jest changelingiem, czy wiedział o tym od lat? Ale nawet jeśli to drugie, to jak mógł tak długo grać emocje, których nie czuł? Nie wiem, wdzięczność, sympatię… A jeśli czuł to wszystko, to jak niby za granicą udało im się wyprać mu mózg do tego stopnia, że wrócił odmieniony o 180 stopni i jedyne, co zostało mu w głowie, to myśl „mord, mord, mord”?

 

W tym miejscu kończę swój wielgachny komentarz (mam nadzieję, że się przez niego przebijesz). Przy „Dziel i rządź” wspomniałeś, że jest to „odskocznia od rozgrzebanych projektów”. Jeśli owe „projekty” to kolejne kilkudziesięciostronicowe opowiadania przygodowe, jednego wiernego czytelnika już masz.

 

Pozdrawiam ciepło,

Madeleine

 

P.S. Zapomniałam dodać, że uczynienie ze Spike’a „młodszego braciszka i niemal synka” prawdziwie zmiękczyło moje serce.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wielkie podziękowania za ciepłe słowa, które dodatkowo niesamowicie kontrastują z mailem, którego dostałem z FGE, na której to "Ostrze" się nie ukaże z powodu "ciężkiego i nudnego stylu" xD Pierwsze, o czym muszę z marszu napisać, to wyjaśnienie dotyczące jednej z postaci:

Książka kłamała. Każde słowo dotyczące Nimothiana było przez niego cyzelowane i wyrażane w taki sposób, żeby maksymalnie namieszać Twilight w głowie. Fakt, że zmylił też niektórych czytelników pokazuje, że zrobił to albo naprawdę dobrze, albo zupełnie bełkotliwie

:P Prawdziwa historia padała z ust Celestii.

Tak, pracuję nad kolejnym dużym opowiadaniem fantasy, do którego siadam za każdym razem z mieszanymi uczuciami. Drugim projektem jest zakrojone na szeroką skalę opowiadanie (również fantasy, a jak :P) autorskie, do którego świat buduję już od dłuższego czasu i to na nie przeznaczam póki co częściej wolny czas. Tym, co mnie zniechęca, był fakt, że "Ostrze", w które włożyłem całe serce, pół duszy i wszelkie zdolności tworzenia, jakie gdzieś tam się w mojej niedojrzałej głowie kłębią, przeszło jakoś tak... bez echa :P Tak wiem, jestem narcystyczny po tym względem. Tak, jestem lekką attention whore, która by chciała, żeby cały świat pochylił się nad jej pracą, skoro tyle się koło niej narobiła. I tak, brzmię przez to czasami jak zapatrzony w siebie buc :P Ale będąc absolutnie szczerym, to właśnie mnie hamowało przez pisaniem o konikach- nie bardzo mogę się tym pochwalić komukolwiek ze znajomych mi osób, poza moim wiernym i wkurzającym do białości, ale tak po przyjacielsku, proofreaderem Aureosem (który już mi zapowiedział, że następnego opowiadania z MLP mi nie obejrzy, bo "się marnuję"). Ale dziękuję Madeleine, dałaś mi motywację do podjęcia fanfika :) Obawiam się, że dla niektórych forumowiczów nie będzie zbyt atrakcyjny, raz ze względu na to, że całą obsadą są OCki, a dwa, że niezwykle popularne na tym forum wątki militarne zostały przeze mnie wzięte na warsztat i potraktowane bardzo laicko i umownie :P

Edytowano przez Nighty
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pierwszy fanfik jaki przeczytałem od dłuższego czasu, ale to tylko taka uwaga na marginesie. :P

Jak na pierwszy fanfik i pierwsze w życiu opowiadanie jest dobrze, a wręcz bardzo dobrze- pisz więcej, bo masz talent.

To opowiadanie to bardzo dobry przykład na to, że schematy nie muszą być od razu największym złem. Fakt, na początku podchodziłem trochę sceptycznie (takie oklepane tematy jak tajemnicza księga, wyprawa do lasu Everfree, zapomniane ruiny, podmieńce...) ale ostatecznie nie wyszło to wcale źle. Czytało się przyjemnie, a w takich przygodowych opowiadaniach to się liczy. ;)  Czasami lepiej porządnie wykorzystać schematy, niż na siłę wciskać sztuczną oryginalność i głębię. Chociaż gdyby trochę pogłębić historię i psychologiczną stronę "tego złego", byłoby o wiele lepiej, bo wydał mi się nieco zbyt "płaski".

No i naprawdę muszę pochwalić lekkość i styl pisania bo zwłaszcza dzięki nim przyjemnie mi się czytało to opowiadanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

FGE, na której to "Ostrze" się nie ukaże z powodu "ciężkiego i nudnego stylu"

 

 

Przyznam, że mnie zaskoczyłeś. Ale cóż – ta sytuacja pokazuje jedynie mądrość ludowych przysłów, które mówią między innymi, że jeszcze się taki nie narodził, a o gustach się nie dyskutuje ;).

 

Dzięki za wytłumaczenie. Sądziłam, że książka również mówi prawdę, lecz z punktu widzenia Nimothiana. No i kłamstwo kłamstwu nierówne – jeśli jedna osoba mówi, że pies Burek sika na dywan i jest nieposłuszny, a druga, że pilnuje obejścia i cieszy się na widok dzieci, obie mogą mieć rację, z tym że po relacji pierwszej raczej Burka nie przygarniesz ^^.

 

Nie przejmuj się brakiem odzewu – to jest forum, ludzie odkopują prace po roku i to zupełnie normalne. „Zapatrzonym w siebie bucem” jest po trosze każdy artysta :P. Przecież twórca nie po to wypruwał sobie żyły, by jego dzieło przeszło bez echa.

Swoją drogą – „attention whore”, hahaha, muszę zapamiętać to określenie.

 

Nie zniechęcaj się, pisz. Jeśli bardzo Cię boli jestestwo i dusza wyje z rozpaczy, pomyśl, co muszą czuć autorzy tych wszystkich wartościowych, ambitnych powieści, które wyszły w tym samym czasie co „Pięćdziesiąt twarzy Greya”… Nic tak nie poprawia nastroju jak cudze nieszczęście :P.

 

Pozdrawiam!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Fakt, o gustach się nie dyskutuje. Moje odczucia były diametralnie różne od tych z FGE. Ale jeśli chodzi o odbiór tekstu, to widzę to po swoich opowiadaniach. Jeden mówi, że tekst się polepszył, inny że pogorszył, jeden marudzi, że za dużo opisów, inny chciałby więcej... Dla jednego akcja za wolna,  dla drugiego za szybka- i tak ze wszystkim.

 

Niestety znalezienie rzeszy czytelników to nierzadko kwestia szczęścia, wbicia się w odpowiedni moment, odkrycia fika przez właściwą osobą, reklamy. Osobie nowej w tym całym fanfikowym biznesie też będzie ciężej niż komuś znanemu, sprawdzonemu, kogo opka kupuje się w ciemno.

 

Powiem tak- o ile mnie ktoś nie ubiegnie, to mogę Ci w ciągu paru miesięcy reklamę zrobić, bo fik zasłużył.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...