Mnie pasuje to, że pomimo tego, że kucyki nauczyły się swoich lekcji w pewnych sytuacjach, to w innych sytuacjach o nich zapominają.
Twilight jest molem książkowym, i to dla niej naturalne, że będzie bardziej polegała na encyklopedii niż radach koleżanek. Na książkach zawiodła się chyba tylko raz, jak budowała szkołę, a że głównie zbywała tę oczywistość (no bo jak to?), ktoś musiał jej to uświadomić.
Applejack nauczyła się nie być nadopiekuńcza wobec swojej siostry. Swoją babcię też jakoś na farmie specjalnie nie niańczyła. Ale to nie przeszkadzało jej myśleć o pozostałych wiekowych krewnych jak o bardzo kruchych i delikatnych osobach, które z byle powodu mogą doznać urazu. To jej natura, że będzie przesadzała z opiekuńczością. Jej problemem, nad którym musi pracować jest też to, że działa pod wpływem pierwszej myśli, jaka jej przyjdzie do głowy i nie zatrzyma się, by się zastanowić, czy nie ułatwić sobie pracy na farmie, pomimo tego, że poza farmą potrafi zaradzić wielu problemom innych.
Pinkie jest hiperaktywna i zdziwiłabym się, gdyby traktowała specyficzne kucyki inaczej niż mieszkańców Ponyville. Nauczyła się przy Crankim, że pewne osoby mogą nie lubić jej charakteru, nauczyła się przy bliźniakach, że nie każdy ma takie samo poczucie humoru co ona i że czasem trzeba robić tak jak chce druga osoba.
Można tak wypisywać o każdej z nich. Zauważcie, że one się uczą swoich lekcji w konkretnych sytuacjach. Czy wy ucząc się komunikować z osobą pod wpływem autyzmu będziecie umieli także komunikować z osobą ze zespołem Downa czy schizofrenikiem (większość chorych na schizofrenię ma lekkie objawy, czasem im odwala, jak uznają, że nie mają czasu brać leków)? Albo coś prostszego. Nauka jazdy na deskorolce, kontra umiejętności surfingu i snowbordingu. Niby podobne, a jednak trzy różne sporty.