Trzy lata temu przeczytałem pierwszy tom wiedźmy i wzbudził on we mnie mieszane uczucia. Obiecałem jednak, że sięgnę po drugi tom i zweryfikuję swoją opinię. Wprawdzie trochę to trwało, ale znalazłem wreszcie czas, oraz chęć. I powiem, że było warto.
Na sam początek rzecz oczywista, czyli światotworzenie. Już wcześniej widziałem wielki, żyjący świat, a tu dostałem go jeszcze więcej. Kucykowe kraje, połączone relacjami politycznymi, majaczący w oddali problem w postaci wojny z gryfami, leśne komanda niekuców, które ewidentnie coś kombinują, czy szepty przeszłości, przebijające się do ,,czasów obecnych". To co najmniej bardzo dobre, jeśli nie wręcz wspaniałe podwaliny pod naprawdę długą i rozbudowana sagę, gdzie będziemy obserwować przeplatające się losy kilku bohaterów.
Oczywiście czym byłby świat, bez bohaterów? Tu na pierwszy plan wysuwa się moim zdaniem wiedźma Erynia, którą znamy z pierwszego tomu. Widzimy ją w naprawdę dobrze napisanej sekwencji związanej z kolejnym zleceniem (do czego jeszcze wrócę). Drugą, niezmiernie ważną postacią (może i ważniejszą), jest w moim odczuciu Faith, który zgłębia przeszłość krainy podzielonej na trzy królestwa. Myślę, że może on stanowić fajne rozwiązane, w kwestii przybliżania czytelnikowi niektórych wydarzeń, które doprowadziły do takiego, a nie innego stanu królestwa. A po jego spotkaniu z dwoma reliktami przeszłości (Rarity i Pinkie), jeszcze bardziej mi się ta wizja podoba. Zwłaszcza, że wspólna podróż tej trójki może obfitować w bardzo ciekawe relacje i dialogi. Warto też wspomnieć o królowej Trixie IV (swoją drogą, bardzo dobre wykorzystanie Trixie, chyba jedno z ciekawszych, jeśli nie najciekawsze jakie widziałem). Mam wrażenie, że ona może być bardzo przebiegłą władczynią, która jeszcze wykorzysta nadchodzące problemy na swoją korzyść. Chętnie się przekonam, czy mam rację. Intryguje mnie też postać Nocturne. Ona ewidentnie coś kombinuje i ma jakąś, niezwykle intersująca przeszłość. Nie zdziwiłbym się, gdyby była spokrewniona z księżniczkami.
Obok dobrego świata i przednich bohaterów mamy też bardzo dobrze napisaną, kilkuwątkową fabułę. W zasadzie wątki toczą się równolegle i zapewne nie raz się przeplotą, rzucając na siebie bohaterów. Widzimy jak Erynia zmaga się z potężną klątwą, odkrywając coraz więcej mrocznych tajemnic domu Goldenwoodów. Obserwujemy Faitha, zgłębiającego fragmenty przeszłości i natykającego się na jej względnie żywe relikty. Możemy zobaczyć jak wampirzyca Rarity zmierza wraz z ghoulo-Pinkie w tylko sobie znanym celu, rozmyślając o przeszłości i pokazując, że jeszcze jest w nich kucykowieństwio. Autor zabiera nas nawet na dwór królewski, gdzie królowa Trixie zostaje postawiona przed faktem gryfiego najazdu.
Nie zabrakło też pozornie nieznaczących scenek, służących budowaniu głębi i klimatu całego dzieła (jak spotkanie źrebaków z gryfami).
To i wiele więcej świetnie nawiązuje do sagi o wiedźminie, jednocześnie nie kopiując za wiele z pierwowzoru. Dzięki temu nie tylko śledzi się ją przyjemnie, ale jeszcze lepiej czuje budowany przez autora klimat.
Całości dopełniają naprawdę wspaniałe i klimatyczne opisy. Z nieskrywaną przyjemnością pochłaniałem wizje prezentowane przez diadem. To było trochę jak wspomnienia budujące przeszłość, w Project Horizons (co osobiście uważam za bardzo dobry element tamtego fanfika, jeśli nie najlepszy). Za to śledząc polowanie Erynii na gniewija czułem to napięcie wiszące w powietrzu. Dobra robota.
Podsumowując, z perspektywy czasu, oraz tych trzech rozdziałów stwierdzam, że niesłusznie nie dałem Wiedźmie głosu na Epic, poprzednim razem. Bo mimo tych kilku rzeczy, które mi się wcześniej nie podobały, był to fanfik dobrze napisany i pozwalający czerpać przyjemność z czytania. A drugi tom jest jeszcze lepszy. Więc gorąco polecam nie tylko fanom wiedźmina i oczywiście głosuję na Epic.