Witam serdecznie.
„Pieśń robotników pogody” to fanfik o nie lada wydźwięku. Na tych zaledwie 18 stronach udało się wykreować klimat i relacje między postaciami, jakich mógłby pozazdrościć nie jeden wielorozdziałowiec.
Opisy są naprawdę przyjemne, a do kwestii technicznych nie mogę się mocno przyczepić. Dałem zaledwie parę sugestii. Ponownie nie mogę ocenić jakości tłumaczenia, zwyczajnie się na tym nie znam, ale z tego, dość ciekawego, porównania pieśni oryginalnych i przetłumaczonych, widzę, że tłumacz się postarał.
Tekst mówi o pierwszych miesiącach pracy Rainbow Dash w fabryce pogody. Nie brzmi to fascynująco, prawda? A jednak ze względu na sam charakter pracy, bardzo niebezpiecznej, w tej fabryce, wszystko ma swój klimat i odpowiednie tempo.
I rzekłbym pracy zbyt niebezpiecznej. Serio, kiedy ta fabryka ostatnio miała kontrole BHP? System wewnętrznej komunikacji i alarmów dano dopiero po, nie pierwszym z tego co wynika, pewnym śmiertelnym wypadu! Gdzie są kontrole, gdy są potrzebne?! I ile tym robotnikom płacą, że, na litość drzwi z zadania „Próba szaleństwa” do Wiedźmina Kres Cechu, są gotowi tam pracować? To chyba moje jedyne zastrzeżenie do tego opowiadania.
Wracając do zalet… klimat, jeszcze raz! Nieznacznie ciężki, ale i tajemniczy. Nie powiem, zastanawia mnie co miał na myśli pan Atmosphere, mówiąc, że „Tutaj ambicja jest karana sukcesem, Dash.”. To brzmi jak jakiś najgorszy rodzaj korpogroźby wyjętej z serca Mordoru od bezdusznego Saurona. Coś w stylu „Nie wychylaj się, bo poznasz za dużo, a wtedy nie będzie odwrotu!”. To ta sama fabryka, co w niezbyt dobrej sławy „Fabryce Tęczy”, że ją tak straszą?
Postacie są wiarygodne i idzie je polubić, mimo krótkości tekstu. Moja ulubienica to oczywiście Melody :P.
Tekst zdecydowanie polecam. Warto przynajmniej spróbować, bo nie jest on długi.
Pozdrawiam!