Naprawdę nie wiem co mam napisać o „Stajni Discorda”, żeby nie stworzyć wrażenia, że jestem wobec niego bezkrytyczny. Podczas obcowania z tym, krótkim przecież, utworem, na moich ustach nieustannie gościł uśmiech.
Sam utwór bardzo dobrze pokazuje postać Discorda, którego mogliśmy poznać w naszym ukochanym serialu. Inaczej niż nakazuje tradycja grimdarków (ktoś pamięta może piosenkę „Discord’s Puppet” albo fanfika „Discord’s Doll”?), nie czyni z niego sadystycznego potwora, który postradał rozum po śmierci ukochanych kucyków. Jest on natomiast troszczącym się o swoje kucyki sprzedawcą używanych klaczy. Muszę pochwalić autora za niesłychaną wyobraźnię w przeniesieniu żargonu sprzedawcy używanych samochodów/motocykli i przełożyć je na budowę kucyków. A rozważania o napędzie klaczy na sianko czy też owies, połączone z porównywaniem znanych nam kucyków do różnych marek samochodów przeznaczonych dla różnych grup klientów było najzabawniejszą częścią tego i tak przezabawnego fanfika.
Nie przeszkadza fakt, że fabuła jest tutaj prosta, zasadniczo pozbawiona zaskakujących zwrotów akcji. Jest to dialog, pomiędzy Discordem sprzedawcą a klientem, który jest człowiekiem i szuka dla siebie klaczy. A jednak efekt jest bardzo zabawny.
Wady? Moim zdaniem w swej kategorii jest to dzieło kompletne i samodzielne. Nie sprawia, że czytelnik chce więcej, ani tym bardziej, że pragnie aby całość już się skończyła. Podkreślić należy, że krótka forma świetnie koresponduje z wymową fanfika. A jednak może się mylę? Może chciałbym przeczytać prequela? Opowiadałbym on o tym, jak rozmowne i żywe kucyki stały się bezwolnymi eksponatami w stajni, której właścicielem jest Discord.