Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 01/18/21 we wszystkich miejscach

  1. No nareszcie jakiś fanfik, przy którym nie będę się denerwować. SPOJLERY Jeżeli chodzi o uniwersum Equestria at War to jestem obeznany i… dziwi mnie, że tak mało dociera do nas twórczości w tych klimatach. Dostaliśmy tutaj krótką historyjkę, przyjemną, na swój sposób uroczą, a gracze powinni być zadowoleni, widząc w akcji postacie z modyfikacji do HOI4. Właściwie to polityki nie ma tu zbyt wiele, nie ma też żadnych wojen, a mamy takie typowe… SOL z domieszką komedii. I to się broni. Po śmierci Grovera V nastał czas, aby jego następca Grover VI objął stery nad Imperium Gryfów. Jednakże nasz cesarz ma dopiero 4 lata, więc władzę póki co objęła kuzynka Gabriela Eagelclaw, różowa gryfica. Tak się dzieje w samej grze, o ile na to pozwolimy, bo mamy również alternatywne ścieżki fabularne, wiadomo jak to w grach. Ale głównym bohaterem jest tak naprawdę król Garibald Talonuel III, który przybył na uroczystość. Jesteśmy witani krótkim, dość ubogim opisem pałacu. Król staje w kolejce za innymi szlachcicami, a po chwili herold zapowiada jego przybycie. “– Król Garibald Talonuel trzeci! – krzyknął herold. Talonuel powitał Grovera VI ukłonem, choć nie tak niskim, jak inni, w końcu nie był wasalem. Cesarz miał żółte futro i pióra oraz był grubo ubrany w dwurzędowy płaszcz. Młody władca popatrzył w górę na znacznie starszego gryfa ze zmieszaniem i ciekawością. Pomijając niechęć Talonuela do wszystkiego, co związane z Imperium, widok słodkiego małego gryfa wzbudzał poczucie ciepła w jego klatce piersiowej oraz powodował, że jego białe wąsy trzęsły się, kiedy ten walczył, aby powstrzymać uśmiech.” Możemy łatwo dostrzec, że pomiędzy Garibaldem i Gabrielą narasta pewne napięcie, a spowodowane jest to konfliktami na polu politycznym. W skrócie; król nie lubi wszystkiego, co ma związek z Imperium Gryfów. Natomiast widok małego Groverka, takiego słodziutkiego dzieciaczka, który w przyszłości będzie mieć po kilka gryfic na jedną noc przy strumieniach alkoholu oraz tonie żarcia i który pewnie wybije połowę kontynentu, wzbudza u Garbalda ciepło na serduszku. Po krótkich formalnościach i przywitaniu się, nasz król idzie dalej. Gdy wchodzi do środka, ma okazję podziwiać bogate wnętrze pałacu stolicy Imperium… To znaczy dosyć ubogie wnętrze pałacu stolicy Imperium. Sami zobaczcie; “ Cała podłoga zrobiona była z wypolerowanego, egzotycznego drewna, przez co odbijała światło świec, padające z ozdobnych żyrandoli zawieszonych wysoko na ciemnoniebieskim suficie. Było tam pięć żyrandoli, każdy z nich, z setkami świec. Talonuel pomachał głową z uznania.” No, no, było tam pięć żyrandoli, za czasów Komorowskiego pewnie sześć, ale jeden sobie wziął Ach, no i była podłoga. Z polerowanego drewna… To strasznie mało. Wiadomo, że nie należy przesadzać z opisami, ale tutaj, a ZWŁASZCZA TUTAJ, gdy mamy do czynienia z najważniejszym miejscem na gryfim kontynencie, gdzie skupia się historia i potęga całego Imperium, może warto by było napisać coś więcej niż kilka marnych linijek? To dałoby świetną okazję, do opowiedzenia historii. Garibald mógłby się przejść korytarzem, mijając liczne obrazy, freski, pamiątki zeszłych wieków… No cokolwiek. Niestety opisy są dosyć miałkie. Wiadomo, że gdy ktoś stoi na pustym parkingu albo siedzi w klasie na nudnej lekcji, no to zbyt wiele opisać nie można, chyba że akurat coś się dzieje albo będzie to potrzebne później. No nic. Do Garibalda podbija jakiś typ, który zaczyna pierdzielić coś o żyrandolach, które zaprojektował jego pradziadek. I w sumie tylko na tym się zna. Natomiast król grzecznie przytakuje i… idzie w pierony. Ale, ale! Ten typ zaczyna iść za nim i dalej opowiada o żyrandolach. Mam nadzieję, że go powieszą obok tych jego ukochanych żyrandoli, żeby mógł je podziwiać z bliska. A nie, przepraszam, gada jeszcze o suficie. No… To jak chcecie sobie zamontować w domu żyrandol albo zrobić sufit, to wiecie, do kogo się zgłosić. Garibald (niestety nie mogę zapamiętać jego nazwiska rodowego… Talolunel? Nie…Tulenuel). No więc Tulenuel zasiada na swoim miejscu. Po chwili zjawia się młody cesarz i rozpoczyna swoją przemowę. Krótką przemowę, ponieważ dzieciaka zażarły nerwy i się schował za swoją kuzynką. Oooch… Jakie słodkie. Nie to co TOO SHY FOR A RAINBOW 2. Po tym wszystkim uczta się rozpoczyna, a sługi serwują jedzenie na stół. Do Garibalda podbija jakaś gryfica-rycerz. Tutaj był lekki problem z tłumaczeniem, ponieważ… na początku myślałem, że to samiec. Po prostu, jeżeli to była jednak kobieta, to powinno się używać rzeczowników w rodzaju żeńskim, aby nie tworzyć dysonansu. Czasami trudno tego uniknąć, bo nasz język jest wybrakowany (patrz; jednorożec i próby utworzenia słowa “jednorożka”) i broni się przed odmianą żeńską. No język polski przyznam że jest… dość pojechany pod względem, a co najmniej ubogi. Ufam Mirosławowi Bańce z PWN-u, a on podaje, że… te formy, który próbujemy tutaj tworzyć, są jedynie potoczne i nie są akceptowane w poważnych tekstach. Nie można na serio kogoś nazwać Panią Prezydentką lub psycholożką, choć to ostatnie trochę się wybija pod wpływem głośnych mord naszych kochanych feministek. Akurat z tym nie mam problemu. Jest facet zajmujący się danym zawodem, który ma własną nazwę, to niech i kobita ma. W czym problem? A to, że dla niektórych nowe formy brzmią debilnie, to nic. Jak wymrą, to następnym pokoleniom nie będzie to przeszkadzać. Tak właśnie ewoluuje język. Wracamy. No więc do króla podbija RYCERKA, a nie rycerz (choć słowo rycerka jest przestarzałe) i od razu pruje się do króla o to, że jest zdrajcą Imperium. W pewnym momencie emocje biorą górę, kiedy król po prostu spokojnie odpowiada na zaczepki. Na szczęście gryfica zostaje powstrzymana od próby zaatakowania monarchy i wywołania skandalu. “– A więc – rzekł Talonuel, odwracając się do innych niepodległych szlachciców. – Proponuje toast za naszą bandę zdrajców. Było kilka śmiechów i wzniesionych szklanek. Bankiet kontynuowano, a po godzinie, służba wysprzątała stoły i odsunęła je. Sprowadzony został zespół, a wielki parkiet taneczny został posprzątany. Kiedy kilka par poszło tańczyć, wiele z nich ustawiło się z boku, wracając do szeptania między sobą.” Ach te szeptanie do uszka… Garbalda zaczepia jakiś inny gryf, który pyta o sytuację na południu, w państwie króla. Tutaj mamy parę smaczków z gry, jak postać Beakoliniego, który mógł dokonać przewrotu w królewskie Wingbardy, jednak akurat w tej historii nie udało mu się dojść do władzy. Gospodarka również wraca do normy. Politykowanie zostaje przerwane, gdy młody cesarz wpada na Garibalda. Hmm… no cóż, to nic. Jest tylko najważniejszą osobą na całym kontynencie, którą jakiś płatny zabójca może w każdej chwili sprzątnąć. No kurde… Ktoś go powinien pilnować, a Grover jako pierwszą osobę spotyka władcę negatywnie nastawionego do Imperium z innym obcym szlachcicem. Absurd! Absurd, absurd, absurd! No trudno. Ale całe szczęście Garibald postanawia pomóc Groverowi i odszukać wraz z nim jego opiekunkę, Gabrielę. Rozpoczyna się przepychanka przez tłum szlachciców. Grover natomiast…. zaczyna komplementować wąsy króla! O kurde… “– um… Panie Talonuel? – powiedział Grover – Tak? – Lubię twoje wąsy. Talonuel potkną się, zaskoczony nieoczekiwanym komentarzem. – Naprawdę? – spytał się, nerwowo szurając nogą. Nie spodziewał się usłyszeć komplementu odnośnie jego owłosienia na twarzy, szczególnie od znienawidzonego Cesarza. Bo nienawidzi go, Czyż nie? – Tak! Jest taki puszysty i ładny. Czy mogę zapuścić taki wąs jak ty? Talonuel rozejrzał się wokoło, modląc się, żeby nikt ich nie usłyszał. Co do cholery powinien teraz zrobić? – Może jak będziesz starszy – powiedział. – Tak! – Grover rozpromienił się na te słowa. – Chcę być taki jak ty.” Powiem szczerze, że jest to urocze na swój sposób. I dosyć zabawne. Nie to co OKŁADANIE KUTASAMI PO PYSKU JAKIEŚ KLACZY, JAK TO BYŁO W INNYCH FIKACH. Brrrry… Garibald dostrzega w tłumie różową gryficę i zaczyna się kierować w jej stronę. Niestety trudno jest się przepchać przez wszystkich gości, więc… Grover wpada na genialny pomysł, aby wskoczyć na parkiet i w rytmie walca (jak mniemam wiedeńskiego) zatańczyć w jej stronę. Dlatego porywa króla i bierze w tany. Trochę trudno mi sobie wyobrazić to, że taki gówniarz mógł zaciągnąć gdziekolwiek dorosłego chłopa, no ale może Garibald nie chciał się szarpać z młodym cesarzem i jakoś tak wyszło. No więc… zaczynają tańczyć. To też mi się spodobało. Fajny żarcik sytuacyjny. Widok tańczącej pary wzbudza małą sensację i dużo śmiechu na bankiecie. “ Dwójka w końcu dotarła do Księżnej, która wyrażała mieszankę zmartwienia, obrzydzenia, przerażenia i zabawy. – Jego wysokość jest bardzo energiczny – powiedział Talonuel, kiedy Grover w końcu go puścił – Jakby inaczej – dostał lakoniczną odpowiedź. Grover wyjaśnił księżnej, jak zgubił się w tłumie i szybko został wepchnięty w coś, co definitywnie nie było publicznym uwielbieniem. Definitywnie. – Król Talonuel jest super! Pomógł mi cię znaleźć! – Dziękuje – powiedziała Księżna. Jej głos był spokojny, i nie zawierał wrogości tak jak wcześniej. – Czy może on odwiedzać nas częściej? – spytał się Grover, odsuwając się od swojej kuzynki. – Może być moim wujkiem? Weźmiecie ślub?” Oooch… Po tych słowach Garibald oraz Grover ponownie idą zabalować. Pod koniec dostajemy jeszcze krótką scenę, kiedy to Gabriela leży na sofie wtulona w bok swojego księcia. Ktoś puka do ich drzwi, a księżna, po upewnieniu się, że wygląda jak należy, otwiera przejście. Okazuje się, że to posłaniec postanowił dostarczyć przesyłkę z Wingbardy, królestwa Garibalda. “ „Dla młodego Cesarza Grovera VI. Powinien zrobić z tego użytek” Podpisano – Król Garibald Talonuel III z Wingbardy Pod notką była żyletka i instrukcja odnośnie golenia.” No i tak to się kończy. Szkoda, że nie ma więcej. Naprawdę. To mógłby być wstęp do czegoś większego. Po tym wstępie moglibyśmy dostać timeskip, kiedy na przykład Grover jest już starszy i po raz pierwszy goli wąsy albo to co dopiero je przypomina, a sytuacja na świecie zaognia się z każdym dniem. Ewentualnie dostalibyśmy więcej dzieciństwa młodego cesarza i kolejne spotkania z Garibaldem. No można to poprowadzić na wiele sposobów. Historia naprawdę mi się spodobała. Nie ma tu nic szczególnego, ale… postacie. Postacie są w stanie uratować wszystko. Nawet denną fabułę (choć nie wierzę, że przy ciekawych bohaterach fabuła może być beznadziejna). Jasne, nie mamy tutaj niezwykłej głębi, ale jeżeli charaktery są dobrze zarysowane, to nie mam na co narzekać. Długość tego fika sprawia, że chciałoby się więcej przeczytać. Niestety opisy są miałkie. Autor powinien nad tym popracować. Jeżeli chodzi o tłumaczenie, to jest średnio. Zdarzają się błędy w stronie technicznej, ale nie jest tego dużo. Momentami szwankuje składnia, a dobór słownictwa również jest nietrafiony. Ale nie stawiam tego na pierwszym miejscu i jak dla mnie ten fik jest wart przeczytania. Jeżeli masz ochotę na krótki, fajny i zabawny fik, a do tego lubisz uniwersum Equestria ar War, to nie krępuj się i sięgnij po Cesarski Bankiet. Tyle ode mnie. Pozdrawiam!
    1 point
  2. Bardzo dziękuję za tak obszerny komentarz i niezmiernie cieszę się, że Ci się podobało! Paladyn jest fanfikiem napisanym w nagłym przypływie weny i nie zastanawiałem się zbytnio nad jego detaliczną konstrukcją. Wszystko przychodziło w miarę pisania, żeby stworzyć krótką, ale intensywną historię i dać jej odpowiednie tło. Dlatego nie mam żadnego dłuższego wyjaśnienia, dlaczego Equestria jest tutaj, jaka jest. Chciałem trochę się tu odnieść do różnicy pomiędzy tym, co znamy z serialu, a przemocą i brutalnością obecną w fanfiku. Dosyć często opowiadania, które w jakiś sposób wykorzystują kanoniczną Equestrię, a zawierają trochę intensywniejszą przemoc, nie wyjaśniają skąd ta nagła zmiana. I tu wyjaśniam: Equestria w uniwersum Paladyna jest bardzo podobna do tej serialowej, z tą różnica, że świat dookoła jest o wiele mroczniejszy i brutalniejszy. Dlatego kraina potrzebuje silnej obrony, którą stanowią księżniczki, magowie i elitarne rycerstwo. Jest stosunkowo mała, więc nie ma dużej populacji. O tym, zresztą, wspomina sam Valiant. Tak więc jest to takie małe, bajkowe królestwo, które jednak musi się jakoś dostosować do otaczającego świata. Stąd to dosyć brutalne, jak na takie miejsce, prawo. Dalej odniosę się do fabuły, a więc spoilerów: Opowiadanie nie miało być wstępem do niczego, bo nie chcę zaczynaj żadnego dużego projektu, dopóki nie skończę Wiedźmy. Nie wykluczam, że coś z tego uniwersum się pojawi. Ba, jestem tego wręcz pewny. Nie wiem tylko kiedy i nie wiem co. Może kontynuacja tej przygody, może coś zupełnie innego i z innej perspektywy. Czas pokażę. Jeszcze raz serdecznie dziękuję za komentarz! Pozdrawiam Słowo i Poezja
    1 point
  3. Cóż, jakkolwiek dziwacznie to nie brzmi, cały czas jeśli chodzi o fanfikcje brakuje takiego zwyczajnego fantazy. Stąd cieszy mnie osobiście, że cały czas coś powstaje. Paladyn w tym kontekście jest bardzo przyjemnym do czytania one-shotem na 8000 słów (23 strony) i niezależnie od upodobań czytelnika mógłbym go polecić każdemu. Technicznie mógłbym na tym mój komentarz i rekomendację zakończyć, ale w fanfiku jest kilka rzeczy nieco bardziej interesujących o których tutaj napiszę. Powiedziałbym, że to co najbardziej mnie zaskoczyło w Paladynie to światotworzenie. Poprzednio od Zodiaka miałem ochotę czytać "Sześcioro" i fanfik był naprawdę bardzo dobry - ale światotworzenie nie było w nim jakieś "wybitne" (generalnie, to było go bardzo mało). Paladyn w tym kontekście wypada znacząco, znacząco lepiej. I nie chodzi mi wcale o fakt, że w fanfik wprowadza dużo ras "nie-kucykowych" (to też zaleta, ale drobna - zresztą, Sześcioro też to robiło). Szczególnie mi się podobało dawanie smaczków światotworzeniowych naturalnie, przez dialog i interakcje. Moim absolutnie ulubionym fragmentem co do światotworzenia było wspomnienie Equestrii oraz o istotach co próbowały do niej wejść. To blisko ledwie 180 słów tekstu, a generuje tak dużo pytań i ciekawości. Ostatecznie wychodzi, że o Equestrii w tym fanfiku "prawie" nic nie ma, ale akurat to co o niej napisałeś naprawdę wzbudza ciekawość i chęci poznania więcej. Dlaczego konkretnie Equestria robi takie rzeczy? Doskonała robota! Chociaż prawdopodobnie najbardziej detalicznie zarysowaną postacią i "centralną" dla fabuły jest tytułowy "Paladyn", to pozostałe postacie otrzymały względnie sporo czasu antenowego z szczególnym uwzględnieniem tego co myślą i jakie są ich motywacje. Właściwie wszystkie postacie wypadły wiarygodnie i realistycznie. Osobiście z fanfika nie odniosłem wrażenia, że niektóre postacie miały wzbudzać większą bądź mniejszą sympatię (nawet główna "antagonistka" jakoś tak nie wypadła). Co do opisów akcji (w końcu opowiadanie ma tag violence), były one bardzo soczyste i się je czytało z uśmiechem. Teraz troszkę o fabule w spoilerze: Wychodząc już ze strefy spoilerowej, nie będzie wielką tajemnicą, że po wszystkim liczba bohaterów nam znacząco spadła. Ci co zostali zostali już ładnie opisani jeśli chodzi o charakter i zachowanie - i w tym konkteście pozostaje tylko pytanie "co dalej?". Między innymi z tego powodu, całe opowiadanie ma nieco taki "feel" bycia prologiem do czegoś większego. I biorąc pod uwagę jak "Paladyn" został napisany, gdyby on takim "prologiem" był - byłby to świetny prolog. Mógłbym też napisać nieco o korekcie i poprawności językowej. Ale nie napiszę bo nie jestem kompetentny by to ocenić (ci co mają okazję czytać moje fanfiki konkursowe wiedzą doskonale o co chodzi), ale biorąc pod uwagę kto to korektował - na pewno jest to zrobione dobrze. Ocenić mogę co najwyżej przejrzystość tekstu - a tutaj jest kompletnie bez zarzutu. Ogólnie, im dłużej myślę o "Paladynie", tym bardziej przychylam się do zdania, że to jest naprawdę dobry fanfik - i jeśli autor ma taki zamiar - stanowi on świetny wstęp do "czegoś dalej", kontynuacji tego one-shota z bohaterami co przeżyli to spotkanie w karczmie. A co będzie dalej, to już nie wiadomo - ale z tego co nam autor zareprezentował może to być naprawdę bardzo dobre fantazy, którego wśród polskiej kucykowej fanfikcji brakuje.
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...