Majora Winchester. Schodził powoli na dół po schodach, a tuż za nim dwa kuce odziane w szare płaszczę, podtrzymujące trzeciego, który miał na łbie worek. Bez słowa cała czwórka minęła młode klaczki. Major wyszedł nieco bardziej na przód, stając po drugiej stronie pokoju. Na jego skinięcie łbem strażnicy rzucili pojmanego na podłogę i wyszli z powrotem na górę, zamykając za sobą drzwi.
- Czy wiesz dlaczego Cię tutaj sprowadziłem? - zimny jak stal głos Majora przeszył Pinkamenę do szpiku kości.
- Mmfmffmm! - związany kuc starał się wyrwać z więzów, jednak były one zbyt profesjonalnie zawiązane.
- Kto pozwolił Ci panoszyć się po moich ziemiach?! - Generał zdjął worek z głowy biedaka, odetkał mu knebel, a następnie chwytając jego głowę w swoje kopyta spojrzał głęboko w oczy. - Gadaj. Po co tutaj jesteś...
- Nie są to już dłużej Twoje ziemię, Winchestrze! Winieneś oddać je już dawno temu prawowitemu dziedzicowi! Jesteś zwykłym szub... - uderzenie kopytem w twarz skutecznie przerwało wypowiedź kuca.
- Łżesz! Te ziemie należą mi się za to co robiłem, podczas gdy ten Twój tak zwany dziedzic chował się po kątach! Ja jestem prawowitym władcą mojej samotni. Ale spokojnie... Nie ma co się kłócić, jesteśmy dorosłymi kucami... Na pewno dojdziemy do porozumienia.
- Nie potrzebuje ani Twojego złota, ni Twoich ziem, ni posady! Masz oddać te ziemię!
- Bo? - spytał krótko Major, stając za jego plecami. Po drodze wyciągnął z cholewy swej oficerki błyszczący przedmiot. - Co mi zrobisz? - złapał kuca za włosy i uniósł jego łeb do góry. Pod jego gardło podłożył ów ostry przedmiot. - To jak? Może jednak dojdziemy do konsensu?
- Nigdy... Przeklinam Cię Soprehu Winchesterze! Przeklinam zarówno Ciebie jak i ten dom. Byś nawet po dokończeniu swego marnego żywota go nie opuścił. Byś w nim szczęzł a Twoja dusza nigdy nie zaznała spokoju.
Po tych słowach słychać było uderzenie pioruna dobiegające z zewnątrz, Bellamina szybko zakryła swej siostrze oczy. Słychać było krótkie 'schlast', krótki kaszel, spazmatyczne łapanie powietrza, a potem cisza. Gdy Bellamina zdjęła jej z oczu kopytka wszystko rozpłynęło się, nie było tutaj ni Majora, ni to pojmanego.
- Teraz już sama widzisz co się stało, siostro...
- On powrócił... - powiedziała Pinkamena z nutką strachu w głosie. - Co robimy?
- Cóż... Na sam początek polecałabym...