-
Zawartość
1435 -
Rejestracja
-
Ostatnio
Wszystko napisane przez Matalos
-
Jest online w środku nocy...
-
U kogoś innego też widziałem ten avatar. Pięknie zajmuje się działem Pinkameny, ogólnie bardzo fajna użytkowniczka, nie dajcie się zwieść...
-
Dafuq...? Eeeee... Trochę mi to munchkina przypominało... nieważne zresztą. Smoleńsk... Geje i Chuck Norris... Nic nie napiszę, zrobię tylko literackie przedstawienie tego co zrobił mój mózg: I'm out. See ya later. To by było na tyle...
- 13 odpowiedzi
-
- magia
- sala magicznych pojedynków
- (i 1 więcej)
-
Luna uśmiecha się. - Nic mi nie będzie. Ale cieszę się, że ktoś okazuje mi taką troskę... - spogląda w niebo. - Coś jej nie widać... W tym momencie, tuż przed wami rozbłysnęło białe światło i pojawiła się Multi. Kręci głową otumaniona, przed nią leżą koszyki i jakiś zwinięty koc. Zapach z jedzenia jest niesamowity. Ślinka sama cieknie ci do ust na myśl i tym, jakie smakołyki mogą się kryć pod warstwą materiału. - No... już jestem - mówi Multi. - Mam nadzieję, że długo nie czekaliście...
-
W międzyczasie znaleźliście dobre miejsce na piknik. Kawałek płaskiej przestrzeni, skryty w cieniu brzozy. Całkiem ładne miejsce. - Z teleportacją wolałabym nie ryzykować. Mogłaby poczuć zapach - mówi markotna. - Pomysł z chowaniem jedzenia pod skrzydła jest dobry, pod warunkiem, że da nam coś co da się wrzucić pod skrzydło. Jeśli chodzi o dotarcie do Equestrii... To jeden z naszych celów. Musimy też dostarczyć tam Twilight Sparkle.
-
Co. To. Było? Ja pi*****ę, komuś akwairum uciekło czy jak? Przynajmniej wiem, skąd się biorą te ścierwa. Strzelam. Bo co mi zostało? Na pewno nie ucieknę.
-
Zignorowałem słowa medyka. Podszedłem do najbliższego i spojrzałem na przypinkę z imieniem. Chcę wiedzieć, do kogo mówię, nawet jeśli jest to trup.
-
Magiczne pchnięcie odrzuca ciebie w tył. Tak samo jak Smith´a. - Argh... - jęczy. - Magiczne odbicie... Jakieś silne zabezpieczenia tu mają...
-
Wlatujesz za maszynę i widzisz jak Matalos robi unik przed promieniem brata. Brązowy alicorn krąży przy niewielkim fragmencie podłoża. Widząc ciebie, Mastemar przerywa atak i krzyczy: - Załatw Matalosa. Dam ci moc, której każdy kuc będzie ci zazdrościł. Puszczę Twilight wol... - przerywa mu magiczna kula, jaką wystrzelił niebieski alicorn.
-
Twilight zarumieniła się lekko. - Są mądrzejsi odemnie... - mówi niepewnie. - Ja... - wacha się przez chwilę. - Nieważne - poważnieje. - Więc szukacie u nas pomocy... Nie wiem, czy ją znajdziecie. Tak czy inaczej, chcę abyś wiedział, że jestem gotowa udzielić ci wszelkiej pomocy, pod warunkiem, że okażesz się... - milczy przez chwilę. - Użyteczny.
-
- Eee... jasne - odpowiada zdezorientowany kuc. - Już idę. Wchodzicie do pomieszczenia. Na wejściu strażnik zadaje ci pytanie: - Czemu oni leżą dość daleko od sprzętu? W połowie drogi do radiostacji.
-
- Czy to takie trudne poczekać kilka godzin? - pyta się Cawdie. - Zresztą, powiedz mi jaki masz niby plan. Uciekniesz z mojego domu a potem co?
-
Twilight... zasnęła. Położyła się spać i teraz chrapie spokojnie. Widać, że zioła Multi jakoś załagodziły jej traumę. Księżniczka milczy przez chwilę, zastanawiając się. Wreszcie mówi: - Jeśli odmówimy jedzenia... Mogłaby się zdenerwować. A to byłby nasz koniec. Z drugiej strony możesz mieć rację - kiwa ci głową z lekkim uśmiechem. - Musimy jakoś sprytnie wymyślić, aby uniknąć jedzenia i jej nie denerwować...
-
Luna spogląda na ciebie, na szczęści zdążyłeś zwinąć skrzydła. - Zgrywał... oczywiście - uśmiecha się. - Dobra, chodźmy poszukać jakiegoś miejsca na ten piknik...
-
- Ojoj... wybacz - na jego twarzy maluje się prawdziwy smutek. - Chciałem tylko zobaczyć, jak sobie radzicie. Lubię ciebie, Nightwing, więc mam dla ciebie wskazówkę - chrząka i mówi - Jeść, czy nie jeść. Oto jest pytanie. - następnie zanosi się szaleńczym śmiechem i znika. Luna spogląda za nim i mówi: - Czemu on powiedział do nas... gołąbeczki?
-
Na dole ulicy znajduje się sterta siana. Jesteś na wysokości trzeciego piętra. Połamiesz się, jeśli spróbujesz wyskoczyć. - Rzekome. Nikt z nas nie wierzy, że zrobiłeś coś takiego - mówi spokojnie Cawdie.
-
- Nie gniewam się... - odpowiada zmartwiona Luna. - Nie miałeś prawa wiedzieć... Teraz musimy się postarać, aby pozostała w tym stanie, co jest teraz. Kto by pomyślał, że będę musiała być miła i uprzejma dla kogoś, kto skinieniem łba szerzył śmierć i zniszczenie... Wtem obok was błyska brązowe światło i widzisz głowę Noc'a, unoszącą się w powietrzu. - Co tam, moje gołąbeczki? - pyta uśmiechnięty. - Widzę, że nadal żyjecie... Brawo! Pobiliście rekord - uśmiecha się szerzej, a jego głowa wykonuje pętlę. - Nie przeszkadzam, mam nadzieję?
-
Ty lepiej dla mnie ( z maniakalnym uśmiechem wbija strzykawkę). Medyk! Słucham muzyki dla dzieci!
-
Kuc przycisnął się do ziemi, chcąc uniemożliwić ci chwycenie go za głowę. Wtedy ty wylądowałeś mu za plecami i przewróciłeś go jednym atakiem. Potem podszedłeś tylko i uderzyłeś go kopytem w pysk. Usłyszałeś trzask i kuc opadł bezwładnie na ziemię.
-
Luna zdycha ciężko i mówi: - Nieczęsto spotyka się umarłych - spogląda za odlatującą klaczką. - Zwłaszcza tych, których samemu się zabiło - księżniczka milczy przez chwilę. Kiedy wreszcie mówi, w jej głosie słychać strach, pomieszany z gniewem. - Kiedyś nie była źrebakiem... Wzrostem dorównywała mi... Natomiast wiekiem tobie... Magią zaś... - tutaj wzdycha ciężko - magią dorównywała mi wraz z Celestią. To potężna przeciwniczka, uwielbia szerzyć strach i rozpacz. Nie wiem, co się stało, że przyjęła postać małej klaczki i zachowuje się tak... spokojnie. Masz jakieś podejrzenia? - pyta, dalej patrząc kierunku, w którym odleciała klaczka.
-
Otwórz drzwi! Medyk! Złowroga korporacja umieściła bombę w mojej głowie!
-
- Nie... To tylko zioła uspokajające. Mi nigdy nie zaszkodziły - odpowiada z miną znawcy. Luna w odpowiedzi na twoje mrugnięcie kiwa głową. - Tak... Multi. My zaopiekujemy się Twilight, może znajdziemy jakieś miejsce niedaleko, żeby rozłożyć koc. Klaczka spogląda to na ciebie, to na Lunę. Nagle czerwieni się delikatnie i mówi: - Rozumiem... - uśmiecha się od ucha, do ucha. Niepokojąco przypomina brata. - To ja polecę, przyniosę talerze. Wy możecie sobie natomiast pobyć chwilę... Razem... Sami... - puszcza do ciebie oko i odlatuje.
-
- Nic jej nie będzie... - mówi klaczka. - To tylko drobny szok, wywołany czymś strasznym. Podałam jej coś na uspokojenie - spoglądasz na Twilight i widzisz jak klaczka spokojnie żuje coś, z błogim wyrazem pyska. - Za jakieś pół godziny powinna dojść do siebie. Może przez ten czas pójdziecie ze mną, urządzimy sobie mały piknik? - Multi czerwieni się i pochyla łepek.
-
Kuc atakuje pierwszy, wykonując szybki zamach od dołu.
-
- Dobra, musiałam sprawdzić - mówi klacz i otwiera drzwi. Prowadzi ciebie do wąskiego, wykutego skale korytarza. Jest tutaj duszno i wilgotno, pot spływa z twojego ciała. - Powiedz mi... - pyta nagle Twilight - czemu mnie szukałeś?