Pamiętam, że w młodości tata kupił mi Raymana 2, 3 i M w specjalnym pudełku ala śniadaniowe, wydane z okazji 10-lecia Raymana. 2 byłą wspaniałą, 3 zawsze wydawała mi się trochę na szybko zrobiona, ale również grało się świetnie a poczucie humoru w tej grze po prostu mnie miażdżyło. W "M" natomiast uwielbiałem ten deathmatch i ogółem cała ta gra była fajna. Była to chyba pierwsza "wyścigówka" w jaką grałem i mi się podobała (i chyba w sumie jedyna, która mi się podoba). Później dostałem to z tymi królikami i mi się strasznie nie spodobało (chociaż poprzez strasznie słabego wtedy kompa nie miałem szans nic w tej grze zrobić) i sądziłem, że już nic dobrego z tej serii nie wyjdzie. Parę lat potem stwierdziłem, ze dla pewnej gry (Skullmonkeys) muszę mieć PSX i go dostałem. Potem natknąłem się na Raymana 1 i pomimo, iż w pierwszej chwili mocno mnie odpychał, tak po obejrzeniu paru odcinków stwierdziłem, że gra jest zaje*ista. Wszedłem w jej posiadanie, zagrałem, mówię "O *uj, jakie trudne" i w sumie, z wielkim trudem to przeszedłem. Potem przeszedłem jeszcze raz i jeszcze raz i jeszcze raz (wtedy jeszcze byłem takim graczem, że niektóre gry mogłem przechodzić po sto razy z rzędu), i wtedy już gra mi się zaczęła wydawać w miarę łatwa. Raymana Orgins i Legends kupić planowałem, ale jakoś mi się nie chce. Ktoś tutaj jeszcze wspomniał o Rayman uczy angielskiego i jeśli chodzi o tą przerobioną jedynkę, to muszę przyznać, że ta gra jest wręcz straszna. Pamiętam, że pierwszy film jaki widziałem z tego pokazywał skutki błędnych odpowiedzi z muzyką "escape fom the dragon" oraz potem z jakiegoś horroru w tle, dzięki czemu śmierć poprzez wybranie złej odpowiedzi wydawała się... straszna.
Tak czy tak, seria legendarna i wiecie, jak to w polskim internecie się mówi: