Django, wczoraj na Plusie.
Już na pierwszy rzut oka widać, że film ten jest z ręki Quentina Tarantino. Nagłe śmierci, drastyczne sceny, wyciągnięte z kontekstu rozmowy, krew rozbryzgująca się jak nadepnięta butelka po keczupie. Taaa... Stary dobry Quentin. Powiem krótko, film nie przebił nietykalnego Pulp Fiction, lecz i tak trzyma wysoki poziom.
Co tu w sumie dużo mówić, fabuła jest dobra, wykonanie również, o grze aktorskiej potem. Może bardziej skupię się na pojedynczych aspektach. Jamie Foxx, nieznany mi do tej pory aktor, wypadł całkiem całkiem. Dobrze rozegrał rolę nieugiętego skurczybyka, jaką narzucił mu Schultz. Sama postać wydawała mi się trochę OP w strzelani, ale tak to jest ok. Christoph Waltz wywarł na mnie duże wrażenie. Mało znałem tego aktora i dopiero teraz dostrzegłem jego olbrzymi potencjał aktorski. Zagrał niesamowicie, lecz jego postać wydawała mi się... Ujem to tak, wpierw wydawał się być oderwanym od rzeczywistości psychopatą, potem zamienił się w trzeźwo myślącego człeka, a na koniec mocno zmiękł. Jednak i tak, sama postać doktora była niesamowita. Lecz jeszcze lepszy okazał się DiCaprio. Zawsze ceniłem tego aktora, lecz teraz uważam go za jednego z najlepszych w swoim fachu. Zagrał rewelacyjnie, bez żadnej skazy czy niedociągnięć. Już sama postać Pana Candie była dla mnie strasznie interesująca z mocno rozbudowanym charakterem. Jak dla mnie, najlepsza postać najlepiej zagrana w tym filmie. Samuel L. Jackson również się popisał, świetnie odwzorowując niejakiego Stephana.
Na plus również idzie doskonale dopasowana ścieżka dźwiękowa, idealnie nagrany sceny oraz odpowiednie... hmmm... umeblowanie. Jednak zauważyłem, że mocno zostały podkreślone niektóre ciekawostki ze świata stereotypowego Dzikiego Zachodu, zupełnie jakby jakby reżyser chciałby się pochwalić "Ho ho, a ja wiem, że wtedy to i tamto." Jeśli już o minusach to muszę przyznać, że momentami film był troszkę nudny, lecz to, co się w tych scena działo, nie mogło zostać przedstawione inaczej.
Zbierając wszystko do kupy, za dobra historię, niesamowite postacie oraz grę aktorską, świetną ścieżkę dźwiękową, akcje, dobrze nakręcone sceny, humor typowo Tarantinowski oraz klimat Dzikiego Zachodu, który aż prawie wychodził z ekranu, dam 8,5 punktu na 10. Nie zawiodłem się, gdyż podejrzewałem, że film może nie być nawet dobry.